36 y/o, 174 cm
profilerka w Toronto Police Service
Awatar użytkownika
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to fail
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki srimki
postać
autor

Terapia to jedno, do której zresztą przecież by go nie zmusiła.
Ale zamykanie się na drugiego człowieka, na własną żonę, której ślubował, było dla Diane nie do przeskoczenia. Nie była w stanie żyć z nim w momencie, kiedy nie rozumiała dlaczego jej nie ufał, dlaczego nie chciał się dzielić z nią swoimi rozterkami, skoro wybrał ją na swoją partnerkę na dobre i na złe. Był uparty i zapatrzony w jeden punkt, o ile sam nie chciałby się zmienić, nie miała w ogóle pola do jakiejkolwiek walki o ten związek.
Równie dobrze mogła za mąż wyjść za ścianę.
A jednak było w nim coś, kiedyś, dawno temu, co bardzo lubiła. Zanim zorientowała się jak bardzo powierzchownie ją traktował i zrozumiała, że nie wkładali w tę relację takiej samej ilości pracy.
Zastanawiała się kiedyś co w ogóle sprawiło, że jej się spodobał, czy był to w jej życiu i w jego okres, kiedy wyjątkowo im się powodziło? Kiedy wyjątkowo byli pewni siebie i szczęśliwi, na tyle, że się przeliczyli, spoglądając na siebie z zainteresowaniem?
Chyba trochę tak. Bo była pewna, że gdyby teraz poznała Nathaniela, to nie zgodziłaby się pójść z nim nawet na randkę do policyjnej kantyny.
Myślała o tym teraz, leżąc w ciemnej sypialni najpierw na jednym boku, później na drugim, nie mogąc znaleźć sobie pozycji do spania.
Bardziej zaczynało ją irytować że tu został, niż się czuła w tej sytuacji bezpieczniej.
Bo jak go znała to będzie siedział pół nocy, może w końcu zaśnie na kilka godzin, a fakt, że pełnił właśnie funkcję ochroniarza zaczynał ją drażnić.
Gdyby go wyrzuciła nie zasnęłaby ze stresu. Teraz nie zaśnie z irytacji. Na jedno wychodziło.
Westchnęła ciężko i odsunęła pościel, zsuwając się z łóżka i otworzyła drzwi. Oparła się o framugę, zerkając w stronę światła w salonie.
- Nathaniel. Śpisz? - Zapytała nie za głośno, ale w pustym domu nocą dźwięk niósł się inaczej. Szczerze liczyła, że jednak zasnął i będzie mogła się wycofać do sypialni, bo uspokoi ją to na tyle, że sama w końcu zaśnie.

Nathaniel Rourke
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
38 y/o, 184 cm
detektyw ds. narkotyków w toronto police service headquarters
Awatar użytkownika
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W gruncie rzeczy to Nathaniel nawet nie zauważył, kiedy ich wielka miłość zmieniła się w męczarnię; w mieszkaniu bywał tak samo rzadko, angażował się w sprawy z takim samym zaangażowaniem i zabierał je do domku letniskowego tak samo raz w miesiącu. Wolałby częściej, wiadomo, ale obydwoje mieli pracę i trudno było im zorganizować więcej czasu. Dla niego wszystko było takie same, może Diane rzadziej chciała z nim sypiać w jednym łóżku, a on częściej spał przy łóżku Lily po opowiedzeniu jej bajki na dobranoc. Ale pomimo tego, słowo rozwód nie wzbudziło w nim wielkich emocji, nie płakał w poduszki i nie przeżywał tego na co dzień. Do tej pory trochę czuł się tak, jakby coś go ominęło w życiu.
Potrafił żyć bez niej, może trochę gorzej wyglądał dom w środku, bo rzadziej sprzątał, ale chodzenie po tych samych korytarzach, które razem odnawiali po zakupieniu mieszkania nie sprawiało mu trudności. Jedynie omijał sypialnię, bo ją całą projektowała Anderson i miał wrażenie, że każda ściana na niego spoglądała, gdy tylko się w niej znajdował. Czuł się tam osaczony, dlatego bardzo się cieszył, że przyjechała do niego Samantha. Bez zawahania oddał jej tamto pomieszczenie, pozwalając jej zrobić co tylko tam chciała. Gdyby on miał znów tam sypiać to musiałby zrobić remont, a nie miał na to czasu, szczególnie, że znowu na jego barki spadła ważna sprawa.
Na samym początku, od razu po rozwodzie zastanawiał się czy nie powinien sprzedać domu. Zatrzymał go tylko dlatego, że w środku był urządzony pokój dla Lily. Nie chciał odbierać dziecku pokoju, który kochała pewnie bardziej od rodziców, nie był aż taką świnią. Nauczył się na nowo żyć w ich już niewspólnym domu, chociaż co kilka miesięcy wracała do niego potrzeba przeprowadzenia się do bloków bliżej komisariatu.
Teraz nie chciało mu się w ogóle spać, nawet po wypiciu piwa przed pójściem do łazienki. Czuł potrzebę bycia strażnikiem domu, a dodatkowo pierwszy raz od kilku dni miał możliwość przeczytania dokumentów, które wysłała mu partnerka. Nie chciał marnować ani chwili, więc siedział i przeglądał na małym ekraniku skany. Wiedział, że jutro będzie trupem w pracy, zresztą nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni.
Uniósł brew słysząc cichy głos dochodzący z korytarza. Wywrócił oczami, chociaż nie mogła tego zobaczyć i mruknął głośno, dając do zrozumienia, że jeszcze nie zmrużył oka. I nie miał zamiaru, bo coś zaczęło mu się układać w całość. Albo przynajmniej mu się tak teraz wydawało; jutro gdy do tego usiądzie w biurze pewnie to co teraz wymyślił… będzie klapą.
Chcesz bajkę na dobranoc? — powiedział trochę głośniej i odchylił się lekko do tyłu na kanapie, próbując wyjrzeć na przedpokój, czekając aż znajdzie się w zasięgu jego wzroku. — Czemu nie śpisz? Jesteś przemęczona.


Diane Anderson
36 y/o, 174 cm
profilerka w Toronto Police Service
Awatar użytkownika
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to fail
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki srimki
postać
autor

Dobrze, że Diane nie miała pojęcia o tym, że nawet nie zauważył kiedy ich relacja zaczęła się zmieniać. To bardzo smutne i z pewnością nawet teraz kiedy kurz po rozwodzie opadł odczułaby to bardzo boleśnie. I z pewnością jeszcze bardziej ograniczyła z nim kontakt wiedząc jak niewiele ta relacja dla niego znaczyła skoro nie spostrzegł żadnych zmian.
Jak niewiele ona sama mogła dla niego znaczyć. A teraz był z nią na zawsze związany dzieckiem.
Siłą rzeczy musieli nawzajem o siebie dbać.
Mruknął pod nosem, więc nie spał. Diane puściła framugę już robiąc krok w stronę salonu, pewnie pozostawiając za progiem sypialni cały zdrowy rozsądek, ale wtedy się odezwał.
Bajkę na dobranoc?
Czy miał powód żeby być dla niej jeszcze teraz złośliwy? Nie, nie wydawało jej się. Chciała tylko wiedzieć czy nie spał, nie rozumiała dlaczego zarówno jemu i jej bratu zawsze tak łatwo przychodziło kpienie z niej. Miała świadomość że była sztywna i zestresowana, ale każda tego typu odzywka była tylko kolejną szpilką wbitą w jej skurczone z nerwów serce.
Wbiła wzrok w podłogę, stojąc tak chwilę, zawiedziona trochę sobą, nie nim, bo myślała naiwnie, że choć raz odpowie jej normalnie. Nim już zawiedziona nie była, Nathaniel zdążył ją przez lata rozczarować na każdym możliwym polu.
Jak mogła w ogóle pomyśleć, że może szukać u niego jakiegoś komfortu.
Wzięła głębszy oddech i wycofała się, wracając bez słowa do swojej sypialni i zamknęła cicho drzwi.
Zanim weszła do łóżka pootwierała jeszcze wszystkie okna żeby wpuścić więcej powietrza, i tak od ogrodu oddzielały ją solidne rolety zewnętrzne, bo inaczej niż w ciemności nie była w stanie zasnąć.
Kiedyś potrafił jej naprawdę opowiadać piękne bajki na dobranoc.
Ale problem polegał na tym, że to tylko bajki.

Nathaniel Rourke
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
38 y/o, 184 cm
detektyw ds. narkotyków w toronto police service headquarters
Awatar użytkownika
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wspólne dziecko aktualnie było jedynym łącznikiem pomiędzy nimi, gdyby nie Lily to prawdopodobnie dawno byliby dla siebie całkowicie obcymi ludźmi. Może nawet wcześniej by się rozstali, bo nie utrzymywaliby sztucznie relacji? Nathaniel nie zdążył zauważyć kiedy między nimi zaczęło się pieprzyć, bo… był ciągle w pracy, jeśli nie fizycznie to myślami. Spanie w salonie też było jego własnym wyborem, bo pomimo że uwielbiał zasypiać przy Diane, to stamtąd łatwiej wychodziło mu się do pracy nad ranem. W końcu nawet przestali razem wracać samochodem, nawet jeśli kończyli o tej samej godzinie. Po prostu… wszystko chyba tak bardzo naturalnie zaczęło się rozpadać, że nawet nie wzbudziło w nim jakiegoś większego zdumienia. Stało się, to się stało.
Usłyszał jej krok, nawet jeśli starała się być cicho, ale akurat panele zdały się skrzypnąć trochę za głośno. Zgasił ekran telefonu i wpatrywał się w stronę przedpokoju, czekając aż Anderson wejdzie do pokoju, ale po dłuższej chwili jedynie usłyszał zamknięcie drzwi, albo mu się wydawało, sam już nie wiedział. Poczekał jeszcze chwilę, by się upewnić, że na pewno do niego nie przyjdzie, w końcu sam wstał z kanapy i poszedł w kierunku jej sypialni.
Przecież nie powiedział niczego złego, nie zakpił z niej, po prostu zaoferował jej bajkę na dobranoc. Lily mówiła, że opowiada najlepsze, wielokrotnie sama Diane zasypiała wraz z nią, gdy opowiadał historie o smokach, księżniczkach i wielkich górach. Nie mogła mu odebrać tej umiejętności, był w tym najlepszy.
Zapukał do drzwi, ale nie czekał na żaden sygnał, czy może wejść do środka. Zrobił to jedynie z uprzejmości i trochę z obawy, że stało się coś złego. Nie bez powodu wcześniej zapytała się go czy śpi, wywnioskował, że zrezygnowała, bo pewnie zrobił coś nietaktownego. W sumie to nawet nie wiedział co - jak zawsze.
Nie śpię — powiedział przechodząc przez próg, nie szepcząc jak ona, bo w domu i tak nie było nikogo innego. Ona też nie spała, bo dosłownie chwilę temu pytała się go o to. Mało co widział w pomieszczeniu, jedynie światło pobliskiej lampy padające przez otwarte okno, pozwalało mu na zlokalizowanie łóżka i postaci, która na nim leżała. — Coś się stało? Zaproponowałem ci bajkę na dobranoc, wymyśliłem ostatnio dla Lily, ale pojechała do teściów i nie mam komu jej opowiedzieć.
W jego tonie nie było niczego złośliwego, bo nie miał zamiaru dopiec jakkolwiek byłej żonie. Ostatnio w ogóle nie miał ochoty wchodzić z nią w kłótnie, nie bez powodu też zrezygnował z odpowiadania jej, gdy palili papierosa, bo wiedział, że każde jego słowo może zaostrzyć to, co było pomiędzy nimi. Było mu szkoda, że tak zjebał swoje życie zrobił jej taką przykrość swoimi czynami. Wiedział, że stracił bezpowrotnie szansę na odzyskanie jej (nie dziś, już wcześniej), ale lubił ją. Trudno byłoby nagle znienawidzić kogoś, z kim spędziło się tyle lat i same najlepsze chwile.
Nie usunie jej ze swojej pamięci i to nie tylko dlatego, że mieli razem dziecko.


Diane Anderson
36 y/o, 174 cm
profilerka w Toronto Police Service
Awatar użytkownika
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to fail
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki srimki
postać
autor

Zdecydowanie gdyby nie Lily to Diane już dawno kopnęłaby w dupę zadecydowałaby o zakończeniu tej relacji z Nathanielem.
Problem polegał na tym, że wcale by się nie zakończyła, chyba że jedno z nich zdecydowałoby się na zmianę miejsca pracy, a szczerze wątpiła że to mogłoby się wydarzyć. Może ona, gdyby w końcu była zbyt zmęczona jego obecnością, to zdecydowała się na pracę w sądzie.
Jakiekolwiek siły rządziły tym światem, chociaż Diane w żadne wyższe nie wierzyła, to i tak znalazłyby sposób, żeby losy tej dwójki ze sobą spleść.
Chłodne powietrze zaczęło wypełniać sypialnię i ledwo zdążyła usiąść na łóżku kiedy usłyszała pukanie. Nawet nie była zaskoczona, w końcu wyszła bez odpowiedzi, pewnie chciał się upewnić, że nic się nie stało. Słabe światło z salonu padło na jej sylwetkę kiedy otworzył drzwi nie czekając na zaproszenie.
- To zapamiętaj ją. Jeszcze jej opowiesz. - Nie widziała ile Lily będzie u jej rodziców, na ten moment to była najbezpieczniejsza opcja. A dopóki nie wymyśli czegoś innego niż proszenie byłego męża żeby siedział u niej w domu na noc, nie zamierzała sprowadzać dziecka na to osiedle, którego adres był znany jakimś zbirom.
- Myślałam, że ze mnie kpisz. - Przyznała spokojnie, do głowy jej nie przyszło, że jego propozycja była szczera, bo chyba za bardzo przyzwyczaiła się już do złośliwości i była na nią wyczulona.
Wzruszyła ramionami lekko, naciągając na siebie cieniutką, letnią kołdrę, chociaż wcale nie było jej zimno. Chyba po prostu poczuła się nieswojo.
- Nic się nie stało, po prostu... nie mogłam zasnąć. - Z irytacji. Ale tego nie doda, żeby znowu nie wzniecić jakiegoś niepotrzebnego konfliktu. W końcu sama prosiła go aby został, nie mogła się teraz przyznać, że jego obecność ją irytuje, bo jest taka nienaturalna w tym domu.
Zresztą już jej ta złość przeszła. Można chyba powiedzieć, że ta konfrontacja zadziałała, nawet jeśli uczucie zastąpiła zawodem.
- I pomyślałam, nie wiem, że mógłbyś... nie wiem. - Że mógłby co? Przyjść? Diane upadłaś na głowę.
Westchnęła, po raz kolejny zawiedziona sobą i plątaniem się w słowach, zwykle jej się to nie zdarzało.

Nathaniel Rourke
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
38 y/o, 184 cm
detektyw ds. narkotyków w toronto police service headquarters
Awatar użytkownika
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Za dużo ich łączyło, by się pozbyli siebie ze swojego życia raz na zawsze. Może gdyby ich rozwód wyglądał inaczej i byliby na siebie śmiertelnie obrażeni to wtedy Nathaniel sprzedałby dom, przeprowadził na drugi koniec miasta, ponownie poszedł na pracę pod przykrywką i tyle by go widziała. Albo zmieniłby pracę i został strażakiem, albo gdzieś wpieprzyłby się w urzędówkę. Mało interesowałaby go wtedy Diane, a teraz ciężko było mu tak mówić, bo była pomiędzy Lily i fakt, że z okna z kuchni obserwował jej dom.
Z drugiej strony on naprawdę nie chciał tracić Diane ze swojego życia; była mu na tyle bliska, że nie zawahałby się mówiąc, że to jedyna osoba, która w życiu go zrozumiała i pokochała. Po traumatycznych przeżyciach w domu rodzinnym to właśnie Anderson nauczyła go czym jest miłość - nawet jeśli trwało to rok czy dwa lata, bo później powrócił do swojego trybu domyślnego.
Nawet nie był zdziwiony, że go zostawiła. Gdyby mógł to też by siebie zostawił.
Naprawdę dobra jest, serio nie chcesz usłyszeć? — zapytał jeszcze raz, już zrezygnowany, bo raczej te słowa Anderson zwiastowały, że nic jej nie opowie. A szkoda, bo pewnie do momentu, gdy Lily z powrotem u niego zostanie na noc zapomni. Pamięć prawie czterdziestolatka nie była tak dobra.
Czemu miałbym? — Jej obawa była całkowicie logiczna, bo robił to aż zbyt często. Takie miał poczucie humoru - nad wyraz chujowe. Tym razem był szczery i nie chciał jej wyśmiać, szczególnie, gdy żyła w okropnym stresie i przeświadczeniu, że jest na celowniku mafii i może za niedługo umrzeć. Nie był skończonym kretynem.
Pozwolił sobie na podejście bliżej, by nie stał w futrynie. Nie chciał siadać na jej łóżku, bo może sobie tego nie życzyła, więc zajął miejsce obok, na jakimś dywanie czy cokolwiek tam było. Blisko, ale jednocześnie bezpiecznie daleko, gdyby chciała go uderzyć, albo cokolwiek. Kobiety były nieprzewidywalne.
Kiwnął głową na jej słowa. Nigdy nie dopytywał czego by chciała, bo jeżeli sama nie wiedziała co powiedzieć, to gdyby się zapytał na pewno by nie odpowiedziała. Może znowu odebrałaby to za kpienie z niej, gdyby wypytywał za bardzo?
Posiedzę tutaj, nie ma problemu — mruknął i uśmiechnął się, chociaż wątpił, że to zauważy. Może światło świeciło na tyle, że widać było jego wyraz twarzy, może nie. Ale mu było nawet miło, że mógł być przy niej trochę bliżej.


Diane Anderson
36 y/o, 174 cm
profilerka w Toronto Police Service
Awatar użytkownika
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to fail
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki srimki
postać
autor

Diane westchnęła cicho na kolejne pytanie o bajkę. Naprawdę nie chciała jej usłyszeć.
Nie wątpiła, że była to bardzo dobra bajka, ale tylko ją rozbudzi i się zirytuje, znała siebie. Słowa zaczną jej się zlewać w bezsensowne zbitki, zacznie szukać logiki w fabule, zbyt długie słuchanie głosu Nathaniela też nie pomoże. Mogli sobie tego oszczędzić. Tak, jak było teraz było dobrze.
- Bo często to robisz. - Nie było w jej głosie żadnych pretensji, była zbyt wyssana z emocji i zmęczona. Po prostu stwierdziła fakt, o którym oboje wiedzieli. Bywał dla niej złośliwy, jej obawa nie wzięła się znikąd.
Teraz zrozumiała już, że wraz z nadejściem spokoju nocy wcale nie zamierzał sobie stroić z niej żartów.
I wcale by go nie wygoniła gdyby usiadł na jej łóżku, było wystarczająco szerokie, spokojnie znalazłby skrawek, na którym mógłby usiąść zachowując odpowiednią odległość.
Na drzwiach z Titanica Jack też by się zmieścił, a łóżko Diane było szersze.
- Dziękuję. - Położyła się w końcu kiedy usiadł przy łóżku i przysunęła bliżej brzegu, odwracając na bok. Wsunęła dłonie pod poduszkę chwilę przyglądając Nathanielowi, widząc zarys jego uśmiechu, bo wzrok już przyzwyczaił się do półmroku.
Denerwowała się, czuła to, jednocześnie były to nerwy zupełnie inne niż te, które towarzyszyły jej jeszcze wiele godzin temu, kiedy siedząc na tym samym łóżku płakała z bezsilności.
Denerwowała się, a jednocześnie była spokojniejsza, że tu był, chociaż jego obecność dokładała do tych nerwów swoją cegiełkę.
Po kilkunastu milczących sekundach wyciągnęła rękę, kładąc dłoń na policzku mężczyzny, przez chwilę głaszcząc go czułym gestem, jakby ostatnie lata wcale nie miały miejsca. Dawno go już tak nie dotykała.
Czemu miałaby? Nie łączyła ich już żadna tego typu zażyłość.
- Nie musiałeś siadać na dywanie. - Ale usiadł. Jak pies. Na samą myśl o tym bardzo oklepanym żarcie uśmiechnęła się lekko do samej siebie, przenosząc swoją dłoń dalej, zanurzając palce w jego krótkich kosmykach, przypominając sobie tym gestem czasy, kiedy był cały jej.

Nathaniel Rourke
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
38 y/o, 184 cm
detektyw ds. narkotyków w toronto police service headquarters
Awatar użytkownika
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Jego sposobem na relacje międzyludzkie było właśnie dokuczanie. Odbierał to kompletnie inaczej niż osoba, która była obiektem jego szyder i nigdy nie miał niczego złego na myśli. Chyba inaczej po prostu nie potrafił z drugim człowiekiem rozmawiać; lubił dokuczać Diane, bo zawsze uroczo się denerwowała. Pomimo tego, mniej więcej rozumiał momenty, w których tego nie powinien robić, bo tylko bardziej ją zdenerwuje. Wtedy najczęściej myślał, bo… nic więcej nie potrafił.
Wiem, ale teraz nie — odpowiedział na swoją obronę i potrząsnął dłońmi, aby jeszcze bardziej podkreślić, że nie ma tego w zamiarze. Byłby głupcem, gdyby kopał leżącego, szczególnie, że była nim jego była żona. Lubił ją, był winny jej stanowi psychicznemu przez swoje głupstwa.
Nie wzdrygnął się, gdy swoją dłoń położyła na jego policzku. Było to niezwykle miłe uczucie, którego nie było od tych kilku lat. Lubił jej dotyk, jej ciało i zapach - była dla niego bezpieczną przystanią, zawsze sobie o tym w głowie przypominał, gdy dochodziło do jakiegoś, nawet przypadkowego, kontaktu fizycznego między nimi.
Wydawał się być bezpiecznym miejscem. — Wtedy był, bo bał się, że go uderzy albo ze złości, że ją nachodzi się zamachnie. Kobiety były nieprzewidywalne, Anderson również, szczególnie w silnie stresowych sytuacjach.
Poruszył się lekko, gdy dłoń uniosła wyżej, dotykając jego włosów. Nie spodziewał się tego, że będzie chciała tyle jego bliskości, w końcu kilka godzin temu patrzyła na niego z nienawiścią. Ale nie odsunął się, nawet przysunął głowę trochę bliżej w jej kierunku, opierając policzek na dłoni wspierającej się wcześniej na jego kolanie. Przeszły go nawet dreszcze po kręgosłupie, ale starał się twardo siedzieć, nie dając po sobie poznać, że go to ruszyło. Mógłby siedzieć tak całą noc, ale był już stary, jego plecy i ramiona odmawiały posłuszeństwa przy tak wymagającej pozycji.
Przesuń się, proszę, zrób mi miejsce — mruknął cicho i podniósł się lekko, chcąc wejść na łóżko. — Nikomu nie powiem, zrobisz barykadę z kołdry, bym się nie przysunął za blisko. — Mogła i nawet wyrzucić go na sam koniec łóżka, był w stanie to znieść za kawałek miękkiego materaca.
Pewnie, gdy mieszkali razem i jeszcze spali ze sobą, to Diane rozpychała się tak, że zdążył się przyzwyczaić do spania na skrawku. W końcu teraz uwielbiał zasypiać na kanapie, która też go całego nie mieściła.


Diane Anderson
36 y/o, 174 cm
profilerka w Toronto Police Service
Awatar użytkownika
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to fail
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki srimki
postać
autor

Dla Diane sporo żartów było po prostu nieprzyjemnych. Nie miała za bardzo poczucia humoru, bardzo wiele rzeczy ją stresowało i nie nawiązywała z łatwością nowych znajomości. Jej charakter to jedna sprawa, druga, że często zamiast poznawać drugiego człowieka po prostu analizowała jego zachowanie.
Z bliskimi też tak robiła, ale ich już znała aż za dobrze. Czasami to mogło rodzić nieporozumienia.
Ale nigdy by go nie uderzyła, co najwyżej rzuciłaby w niego poduchą, ale nie teraz, nie było potrzeby, żeby uciekał od niej na dywan. Nie nienawidziła go, to za mocne słowo. Zależało jej na nim, w końcu był ojcem jej dziecka, a nienawiść z troską nie szła w parze.
Po prostu ją zawiódł. Wiele razy. Dlatego ciężko jej było patrzeć przychylnie na kogoś, kto miał być jej opoką, a na każdym kroku tylko ją rozczarowywał.
Skoro on się nie odsunął, to ona tym bardziej nie cofnęła swojej dłoni, głaszcząc go jeszcze przez chwilę, dopóki nie wypowiedział swojej prośby. W pierwszej chwili faktycznie się cofnęła, ale moment prysł, kiedy podstawowe instynkty Diane wzięły górę.
- Ale... Ale chyba nie w tych spodniach? - Przecież on chyba na głowę upadł.
- Naprawiałeś dzisiaj w tych ubraniach kran i teraz siedziałeś na ziemi, Nathaniel proszę cię. - Przeżyje nawet jeśli je zrzuci na ziemię nieposkładane (chociaż pewnie przez chwilę nie dawałoby jej to spokoju), byleby nie pakował jej się pod kołdrę w tych brudnych ubraniach.
Dopiero gdy się ich pozbył pozwoliła mu wejść do łóżka, wcale nie odgradzając się poduchami czy kołdrą, bo w tym momencie jego bliskość wcale jej nie przeszkadzała.
Przysunęła się nawet bliżej, obejmując Nathaniela jedną ręką, przecież i tak nikt by jej nie uwierzył, że zasnęła przytulona do niego, zresztą nikomu nie zamierzała o tym mówić w pierwszej kolejności.
- A komuś byś w ogóle chciał? Prawnikowi? Rozwodu nam za to nie anulują. - I całe szczęście.
Zamilkła na dłuższą chwilę, przez kilka minut leżąc jeszcze z otwartymi oczami, obserwując jak na bok szafy pada słabe światło z salonu, ale w końcu zamknęła oczy.
- Dobranoc. - Miała nadzieję, że i on w końcu zaśnie, a nie zacznie się wierci, bo zasypiała w całkiem spokojnym nastroju.

2x zt
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
ODPOWIEDZ

Wróć do „#6”