18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  To chyba był klasyczny układ w relacji damsko-męskiej. To, że to ona miała być tą mądrzejszą. Istniały też od tego wyjątki – patrz: Siyeon – jak od każdej reguły, ale w większości przypadków to faktycznie partnerki były bardziej dojrzałe. Nawet pomimo sporej różnicy wieku pomiędzy nimi. Nawet kiedy partnerki jeszcze klasyfikowały się do grupy „nastolatek”, a partnerów śmiało można było nazywać „młodym mężczyzną”.
  Gdyby zabrakło tego: młody, to mogłoby się już zacząć robić niepokojące.
  Ale nie ma sensu kink-shame’ować.
  I oczywiście w momencie, w którym Hunter podjął się biczowania siebie i doszukiwania słuszności w tym porównaniu, którego sama sobie nie mogła wybaczyć, ona otworzyła usta, aby zaprzeczyć, ale to on ją ubiegł z kolejnymi słowami, a ona umilkła, jeszcze zanim zaczęła w ogóle mówić.
  A umilkła też nie dlatego, że to on był pierwszy. Umilkła, bo chwilę wcześniej wyczuła jego dotyk na jej dłoni. Subtelny, ale wystarczający dla niej, by jej serce strzeliło kolejnego fikoła tego wieczoru.
  Jak nie skończy z jakąś arytmią to będzie sukces.
  Wyraz jej twarzy złagodniał – tak jakby już nie był łagodny na co dzień. Odruchowo też skinęła głową, jakby na potwierdzenie jego słów, bo owszem – robił postępy. Hunter był charyzmatyczny od samego początku, jak tylko go poznała – wydawać by się mogło, że nie byłoby sytuacji, w której zabrakłoby mu języka w gębie, ale im głębiej zaczynała sięgać ta relacja, Soojin zauważyła, że dociera do tematów, w których Hyunwoo wcale taki wygadany nie był.
  A raczej wręcz przeciwnie.
  I to był proces – bardzo złożony, aby opracowywać to i zachęcać go, aby mówił. Aby się otwierał i przestawał w pewnych momentach zasłaniać żartem czy zbywaniem tematu, jakoby to miało być „nic”. I szczerze: miała poczucie, że chociaż mieli za sobą spory kawał drogi, to jeszcze więcej było jeszcze przed nimi.
  I to nie tylko w jego przypadku, bo ona wcale nie była taka idealna i nie była też wirtuozką komunikacji. Zwłaszcza, kiedy chodziło o tematykę krępującą, jak przykładowo bliskość, ale znacznie bardziej intymna niż cuddling czy makeout session.
  Nie oszukujmy się – wolała nie spać po nocach niż kłaść się obok Huntera „bo może…”. I zamiast przegadać temat.
  — Mam nadzieję, że to dobrze — odpowiedziała cicho, na jego stwierdzenie.
  Bo Soojin lubiła kwestionować siebie, akurat w tym temacie. Zawsze wychodziła z założenia, że nie powinno się kogoś zmieniać i nie chciała tego robić. A co jeśli Hunter wolał to swoje uliczne życie? Co jeśli zrobił to tylko ze względu na nią, bo ona wysłała mu jakieś sygnały, jak na przykład – weź znajdź normalną pracę, umawiając go na tę rozmowę ze Słonkiem?
  Wcześniej myślała, że mu pomaga, bo było to jakieś jego marzenie, o którym jej opowiedział, jeszcze kiedy spotykali się u niej w domu, ale teraz?
  Opuściła spojrzenie na ich dłonie. To mrowienie, które rozchodziło się po jej nerwach za ruchem jego opuszki, było niemalże nostalgiczne. I było czymś, za czym tęskniła, a jednocześnie – aż do tej pory – nie miała pojęcia, że aż tak bardzo.
  — Tęskniłam za tobą — powiedziała, jeszcze ciszej niż poprzednio, jakby to miał być jakiś wielki sekret. Nieśmiało, czyli w swoim stylu, wsunęła swoje palce między jego, tworząc solidny splot.
  Na moment tylko zerknęła na Hatiego, który szturchnął ją upominawczo, bo przecież od dłuższego czasu go nie głaskała, a przecież on tu był. I był atencyjną suką. A raczej psem.
   — I za Hatim. — No, żeby się nie obraził. Dostał przelotnego głaska, może dwa. W końcu miała dwie dłonie. — Za jednym i drugim. Nie mów mu tylko, że za tobą bardziej. — I to było dedykowane nie Hunterowi, ale Hatiemu, chociaż to był raczej już ich klasyk. To, że pies zgarniał więcej miłości. I to, że Hunter był o niego zazdrosny.
   Wlepiła jednak swoje krowie wręcz spojrzenie z powrotem w byłego (?). No Suczin to już przepadła. Może dlatego wcześniej niby patrzyła na niego, ale nie do końca, żeby nie widział, że dalej się gapi w niego tym cielęcym wzrokiem (bardzo dużo porównań do krów).
   — I dziękuję — powiedziała. — Za to, że przyjechałeś. — Chociaż nawet wprost go nie zawołałaś, Suczin. Doceń to. Gdyby nie on to dalej byś siedziała na tym przystanku. Albo porwałby cię jakiś Sasquatch.

Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Nie umiał tak po prostu odciągnąć ręki. Gdy już ją dotknął, to po prostu już chciał tak zostać, gładząc w dalszym ciągu jej skórę, jakby na nowo sobie przypominając jaką miała strukturę. Jak gładka i delikatna była. Wydawało się, że te pół roku trwało o wiele dłużej, a jednak, gdy znajdował się tak blisko niej, wciąż pamiętał jej zapach oraz ten uśmiech, który teraz był tak rzadko widoczny na jej twarzy.
Hunter nigdy nie zwracał uwagi na takie rzeczy. Wcześniej go nie interesowało kim była druga osoba, nie zapamiętywał jej drobnych nawyków, nie mówiąc już o zapachu drugiej osoby. Często miał problem z imieniem, a co dopiero z jakimiś szczegółami. U niej jednak pamiętał wszystko. I chciał pamiętać. Dlatego teraz, gdy nie zabrała ręki, wykorzystywał każdy moment, który mu dała. Może nieco egoistycznie, ale czy gdyby miała z tym problem, to nie dawałaby jakiegokolwiek sygnału, że jej się to nie podoba i przekracza granicę, która się między nimi wytworzyła?
Ona jednak zrobiła coś innego. Pogłębiła ten dotyk dłoni i splotła z nim palce ze słowami tęskniłam za tobą na jej ustach. I to wystarczyło, aby jego serce zacisnęło się mocniej w jakiejś dziwnej nadziei, która zaczynała na nowo się rozbudzać. Została pogrzebana tamtego wieczora, w jej pokoju, a teraz… teraz wydawała się powstawać. Może błędnie, ale zwyczajnie nie mógł tego powstrzymać, bo działo się to samoczynnie.
Dlatego też odwzajemnił to, łącząc się z nią palcami, w o wiele pewniejszym geście niż ona.
Już miał na to odpowiedzieć, ale wtedy, na całe szczęście temat padł na Hatiego, który w dalszym ciągu zaznaczał swoją obecność tutaj. Jak zawsze.
Tak wiem, Hati skradł twoje serce, bo przychodzi na głaskanie — powiedział, nie puszczając jej ręki, ale posyłając zwierzęciu wymowne spojrzenie. Nie było ono karcące, ale pełne rywalizacji, bo to owczarek wygrywał w tym wyścigu o uwagę w przedbiegach. Nie mógł być o to zły, bo faktycznie belg miał swój urok, ale w przypadku Soojin to akurat zależało mu na pierwszym miejscu w rankingu. Nawet teraz. A może zwłaszcza teraz. — Dalej jestem zdania, że też lubię jak mnie głaszczesz, ale wolałaś to robić jemu — dodał, przenosząc spojrzenie na nią. Mogło chodzić o to, że Hati był psem i miał futro, ale też mogło chodzić o to, że jak głaskałoby się takiego Huntera, to… no wiadomo, mogła obawiać się, że przerodzi się to w coś poważniejszego niż zwykły mejkałt. Chociaż on to chyba dalej nie zdawał sobie sprawy z tego, że miała swoje obawy. I to na tyle silne, że spędzały jej sen z powiek. Wiele, wiele razy.
Spojrzał na psa, którego ogon niezmiennie obijał się o ścianki przy butach Soojin.
To przez oczy? I ten wyraz pyska? W tym przegrywam? — spytał podejrzliwie, jak gdyby faktycznie poszukując tego, co mogło sprawiać, że w tym zestawieniu przegrywał.
Niedługo później usłyszał jednak podziękowania. Wrócił wzrokiem do jej twarzy, a na usta wciągnął ten swój łagodny, ale charakterystyczny smirk, który był zarezerwowany tylko dla niej.
Zawsze, Księżniczko — powiedział, dość instynktownie zaciskając palce wokół jej, na znak, że faktycznie tak uważał. I got you. Nawet jeśli nie jesteśmy razem, to zawsze przyjdę, gdy będziesz mnie potrzebować. — To była swego rodzaju obietnica. Bo nawet jeśli między nimi było różnie, nawet jeśli mieli nie być tak samo blisko jak kiedyś, to mogła na niego liczyć. On nie porzucał ludzi, którzy wiele dla niego znaczyli, nawet jeśli relacja miała się nieco zmienić. Odcisnęła spore piętno na jego osobie i nie zamierzał jej po prostu zostawiać. Nawet jeśli mogło to być dla niego na pewien sposób ciężkie.
Ale taki już był. To również była jego natura, a Soojin wyrobiła sobie stałe miejsce w jego nadszarpniętym serduchu. Już na zawsze. Niezależnie czy chciała go widzieć, czy nie.
Nie puszczając jej ręki, wyprostował się na swoim siedzeniu i spojrzał na GPS, który pokazywał czas drogi powrotnej. Nawet nie wyjechali jeszcze z lasu, więc…
Chcesz wracać do domu? Czy pojechać na wycieczkę? — spytał. Bardzo ładnie, Hunter. Pytasz kobietę o zdanie, a nie samemu decydujesz! Aby ci się tylko to tak nie utrwaliło, że zaraz będziesz pytać ją o absolutnie wszystko, w dodatku w takim stopniu, że stanie się to upierdliwe.

Raina Bouchard
18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  — Próbujesz konkurować z psem, Hyunwoo-ya — przypomniała mu, pozwalając by wybrzmiało to odpowiednio znacząco. Czyli tak, żeby zakomunikować mu, że to w zasadzie była od początku przegrana potyczka.
  Nie, żeby nie lubiła go głaskać. I nie, żeby podejrzewała go, że od samego głaskania, Hunterowi może zachcieć się czegoś więcej, aż takiej paranoi nie miała. Albo po prostu aż tak nie rozumiała mechaniki jego ciała. Gdyby o tym wiedziała, to pewnie już w ogóle by go nie smyrała.
  Hati po prostu był skuteczniejszy. Może przez to, że był bardziej nachalny. A może przez to, że był po prostu psem. Rozkoszną, futrzaną kulką. Ale lepiej, żeby Hunter, tak jak Jiwoong, nie porósł futrem. Jeden aby zostać dywanem przed kominek, a drugi aby zostać psem i skuteczniej dębić głaski.
  — Nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć. Po prostu jego spojrzenie jest bardziej przekonujące — odpowiedziała, uśmiechając się lekko. Ale autentycznie, bez przygaszenia. Jakby wracała do życia. Nie dodała, że gdyby Hunter jej tak kładł głowę na kolanach i wlepiał w nią spojrzenie to byłoby bardziej krępujące niż przekonujące, a na pewno nie byłoby to urocze. Brakowało mu po prostu uszu, które mógłby kłaść po sobie lub wchodzić z nimi w tryb samolotowy.
  To na pewno było to.
  I wiedziała, że mogła na niego liczyć, ale coś zupełnie innego odsunęło jej myśli od tego tematu. Coś, co było oczywistością, ale chyba tak rozmydlaną przez jej umysł, w związku z tą sytuacją i tym prostym dotykiem, że… No.
   Nawet jeśli nie jesteśmy razem
  Jej trzewia zwinęły się i ścisnęły nieprzyjemnie pod ciężarem tego twierdzenia. Było ono dobitne, ale przecież prawdziwe – Hunter sugerował, aby spróbowali jeszcze raz, a ona… Ona w zasadzie nie powiedziała nic. A to znaczyło, że ani się z tym nie zgodziła, ani nie zaprzeczyła, zamykając na dobre ich rozdział.
  Bez perspektywy na kolejny tom.
  Opuściła spojrzenie na Hatiego, chwytając się wzrokiem jego pociesznej mordy. Jakiejś radosnej stateczności w tej ciężkiej, choć na pozór jednak lekkiej rozmowie. Wciąż czuła jednak ten splot z ich dłoni, bliskość Huntera. A w głowie miała mętlik. I to nie dlatego, że nie wiedziała co robić.
  A to dlatego, że nie miała pojęcia jak zakomunikować co chce robić.
  I to nie w związku z jego pytaniem, które zaraz padło.
  No nic, Soojin. Wóz albo przewóz. Jak raz trzeba przestać być piczką grochową i czasem powiedzieć coś odważniejszego. Raz ci się to nawet udało – jak zaproponowałaś Hunterowi, aby został na noc, w dodatku w celach wiadomych. Co prawda wyszło to jak wyszło, a nie wyszło wcale – bo pamiątki po tym zdarzeniu to Hunter chyba dalej nosił po skórze i nie były to pamiątki po tobie, tylko nieproszonym gościu, który z tobą zrobiłby nie wiadomo co gdyby nie obecność twojego partnera, ale no.
  Hunter uczył się komunikować i przesuwał własne granice, to ty tez mogłaś spróbować.
  — W zasadzie to miałam nadzieję, że teraz mnie pocałujesz —Soojin!!! — ale wycieczka też brzmi dobrze — powiedziała to z pewną, choć bardzo subtelną, zaczepnością w głosie. Mogła być za to wdzięczna panującemu półmrokowi, że idealnie maskował ten zdradliwy róż, który zajął jej policzki, ledwie zaczęła to mówić. Ale czuła ten gorąc, który osiadł na jej twarzy. — A dokąd? — Jak gdyby nigdy nic.
  Niemniej należały się jej punkty. Za zaczepność, którą podrabiała po nim. I za to, że w ogóle złożyła takie zdanie. I to w takich okolicznościach. Wóz albo przewóz, jak to już padło.
  Co jej najgorszego może powiedzieć?
  Nie, Soojin, dla mnie to za wcześnie?
  Poza tym, nie musiał mówić nic. Przecież mu powiedziała, że wycieczka to faktycznie spoko opcja i mogli się na niej skupić. Zwłaszcza, że jak po dżentelmeńsku pytał ją o zdanie (co mogło na dłuższą metę być zgubne, ale chyba jeszcze nie znał mocy "ty wybierz"), to opcje dał dwie. Dom albo wycieczka.

Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Nieważne, że próbował walczyć z psem. I to jego własnym psem.
Rozumiał jednak, że Hati miał w sobie o wiele więcej uroku niż on. Ale to nie znaczyło, że Hunter lubił jak go dotykała. Przypadkiem, czy z intencją. Kto by się spodziewał, że ktoś taki jak on, kiedykolwiek będzie dążył do kontaktu z drugą osobą i to nie… intymnego. Zwykle był znany z tego, że był po prostu klubową dziwką, której nie interesowały związki, randki czy zobowiązania. Nie interesowało go to co będzie po. A teraz? Teraz chciał, aby jakaś dziewczyna go głaskała po włosach. Chciał, aby trzymała go za rękę, całowała i przytulała po ciężkim dniu w pracy. Chciała do niej wracać i przytulać się do jej brzucha, kiedy gładziła go po plecach.
Gdy tego zabrakło, nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo tego potrzebował.
Jak jej potrzebował.
Zawsze na drugim miejscu — rzucił z ciężkim, dramatycznym westchnięciem. — Śpisz dzisiaj na ziemi. — Już tak nie narzekaj, Hunter, bo kiedy Hatiego zabraknie, to będziesz przeżywał to ciężej niż cokolwiek innego. Na razie się co prawda nawet na to nie przygotowywał, bo pies był młody i zdrowy, ale… kiedyś będzie wracał do tej chwili myślami i śmiał się, że Hati zawsze wygrywał, gdy chodziło o uwagę Soojin.
Ale gdy Hati był jej wsparciem emocjonalnym w złych chwilach, Hunter… był jej obrońcą. I pewnie już na zawsze nim zostanie, nawet gdy kopnie go w dupe lub zdecyduje się być z kimś innym. Będzie tam, aby pomóc jej ruszyć do przodu, być jej ramieniem, a potem aby siedzieć za kółkiem, gdy postanowi uciec z nim sprzed ołtarza.
Chociaż mógł mieć nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie.
Wycieczka wydawała się być naprawdę dobrym pomysłem. Oczywiście planował ją odwieźć do domu, jak to na dobrego, przyzwoitego chłopaka przystało, ale… co im szkodziło, aby zahaczyć o jedno czy dwa miejsca? Skoro i tak miała być poza domem, a on odebrał jej całą torbę z rzeczami, to przecież mogli zrobić przystanek, zanim ją odstawi. I wróci do siebie, aby zniknąć z jej życia.
Przynajmniej w pewnym stopniu. Bo przecież gdy zadzwoni, to będzie na jej zawołanie.
Nie spodziewał się jednak takiej odpowiedzi. Właśnie sprawdzał miejscówki nieopodal ich, gdy zamarł na jej słowa. Palec zawiesił się w kolejnym ruchu. Czy on dobrze słyszał? Wyprostował się i spojrzał w jej stronę, jak gdyby chcąc się upewnić, że dobrze ją słyszał. Bo jeśli by źle zrozumiał i zrobił krok, to… byłby przypał.
Ale nie wydawała się żartować. Nie wydawało się też, że źle usłyszał.
Nie odpowiedział jej. Wpatrywał się w nią przez krótką chwilę, po czym wychylił się w jej stronę. Wolną ręką sięgnął do jej policzka, co by ostrożnie przesunąć kciukiem po jej skórze i… pocałował ją. Spokojnie, powoli, zupełnie jakby robił to po raz pierwszy. A potem to ponowił, już pewniej, gdy tylko wyczuł, że mu odpowiada. Że nie ucieka i się nie wycofuje, tylko w to brnie.
Całował ją spokojnie, ale zdecydowanie. Z każdym razem coraz pewniej, swoją dłoń przesuwając z jej policzka na kark, przyciągając ją bliżej siebie. Szkoda tylko, że pasy oraz to coś pomiędzy siedzeniami nieco krępowało ruchy.
W pewnym momencie przesunął się ustami z jej warg, na linię żuchwy, kierując się powoli w kierunku jej ucha.
Możemy jechać do pewnego miejsca… — wymruczał w jej skórę, składając na niej kolejne, wilgotne pocałunki. — Całkiem niedaleko — ciągnął dalej, pomiędzy stemplami, malując szlak od płatka ucha, do jej szyi. — Z ładnym widokiem. — Nie tak ładnym jak na ostatnim piętrze wielkiego, wysokiego apartamentowca, ale to zawsze coś. — I z dala od ludzi — dodał, zatrzymując się na łączeniu jej szyi z ramieniem. Wtedy też oderwał się od jej skóry i nieco wyprostował, co by na nią spojrzeć. — Abyś faktycznie mogła odpocząć, skoro już wyjechałaś. — Sięgnął do jej zagubionego pasma włosów i odgarnął je za jej ucho.
Kącik ust mu drgnął wyżej. Patrzcie go jaki był grzeczny. Może jego pocałunek był nieco… bardziej czuły, a w pewnym momencie też namiętny, niż tylko zwykły całus w usta, ale nie mógł się powstrzymać. Skoro już dostał okazję, a także przyzwolenie, to po prostu musiał to wykorzystać, karmiąc się jej osobą. Niby egoistycznie, ale nie wydawała się go odpychać.
Zwłaszcza, że dalej nie wypuszczał ze swojego ścisku jej ręki.
To jak? Twoja decyzja. — Mogli gdzieś pojechać, a mógł ją po prostu odwieźć. On zamierzał się zwyczajnie dostosować.


Raina Bouchard
18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  Odważnie, Suczin.
  Ale jak to już padło: wóz albo przewóz.
  Nie miała już raczej niczego do stracenia. Poza resztkami własnej godności w jego oczach.
  Po jego pierwszej reakcji nie wiedziała czego się spodziewać. Brakowało jeszcze sekundy czy dwóch, aby go zaczęła przepraszać i tłumaczyć się głupim żartem, ale gdy dostrzegła ruch z jego strony, jej serce zabiło szybciej. I to nie w stresie wywołanym sytuacją, a w ekscytacji.
  Bez większego zawahania odpowiedziała na jego pocałunek, bo przez ten czas właśnie na to czekała. Jej serce mogło sobie wpisać kolejnego fikołka na swoje konto. A ona jak raz poczuła się dobrze. I na miejscu. Jeszcze bardziej domowo, niż wtedy, kiedy po czasie usłyszała jego i zwrócił się do niej imieniem, którego tutaj już nikt nie używał, a które było integralną częścią jej historii.
  Oparła rękę delikatnie na jego klatce piersiowej, na górnym pograniczu jego koszulki, opuszkami muskając nieznacznie jego skórę. Nie ustępowała mu w tej wymianie, nawet gdy on nadawał jej nieco inny, bardziej intensywny, gęściejszy charakter. Trochę się jej granica przesunęła przez tamten czas, chociaż wiadomo – wciąż istniała.
  Jej serce rozpoczęło swoją galopadę, kiedy Hunter zaczął przesuwać się z kolejnymi pocałunkami po jej skórze. Dreszcz będący mieszanką ekscytacji i stresu zbiegł po jej ciele, gdy jego wargi sięgnęły skóry na jej szyi. Miała wrażenie, że już wtedy czuł, jak mocno biło jej serce – co wcale nie byłoby takie nieprawdziwe, skoro minął się z jej tętnicą.
  I słuchała go. Oczarowana nim. Zahipnotyzowana. I trochę też… skrępowana. Po pierwsze – na pewno śmierdziała glonem. Po drugie – no z powodów chyba już wiadomych. Raczej wszystkim, a nie jemu.
  I to nie tak, że nie chciałaby tam z nim być – nie tam, w miejscu o którym mówił, a tam w formie cielesnej – tylko… miała tysiąc powodów dla których to by było źle. I żaden nie dotyczył tego, że to rzekomo miało być bolesne. Bo akurat tego to się obawiała najmniej.
  Przełknęła ślinę, gdy się odsunął, czując że jej policzki dosłownie płonęły. Ciężko było tylko teraz powiedzieć – od czego.
  — Możemy pojechać gdziekolwiek albo nigdzie— odpowiedziała, jakże poetycko, zaraz dodając: — Po prostu chcę być z tobą. — Przyznała to bez większego zawahania, jednak patrząc nie na jego twarz a na ich dłonie. W tym samym splocie, niezmiennie. Może to brzmiało głupio i prosto, ale w chwili obecnej to było jedyne, czego tak naprawdę chciała.
  Niestety jej dom nie był opcją, bo o ile w innych okolicznościach mogłaby z Huntera zrobić swojego Romeo i kazać mu wejść balkonem, a potem bawić się z nim w na przypale albo wcale – kiedy to jej nadopiekuńcza mama nie postanowi do niej zajrzeć a Hunter nie zdąży się schować… gdziekolwiek. No ale teraz nawet tego nie mogła, skoro teoretycznie miała być na obozie. Zamierzała wrócić wcześniej i opowiedzieć kobiecie dlaczego (a potem wykręcać się, że to Leia i jej brat ją odebrali), ale spodziewała się, że to będzie przedłużająca się rozmowa i… nieszczególnie pewnie przyjemna.
  Przez tę jej obsesję na punkcie próbowania zsocjalizowania Soojin z rówieśnikami.
  Dlatego, skoro Hunter miał mieć jakieś miejsce, to po prostu zdała się na niego. I tak wystarczająco dla niej satysfakcjonujące było to, że chciał z nią pobyć dłużej. Kierunek i miejsce były dla niej nieszczególnie ważne. Do spędzania czasu, jeśli chodziłoby o dalsze podchody, które aż śmierdziały ryzykiem szubidubi, to wolałaby nie stawiać na auto.
  Nie dlatego, że niewygodnie czy coś, ale przez to, że miała podejrzenia, że to nie jego. Choćby po tym świętym Krzysztofie przyklejonym koło kierownicy.
  Hunter nie był pobożny. Ani nie wierzył w zabobony.
  Nie wykluczała, że przez te pół roku mógłby się trochę zmienić, ale pod trochę raczej trudno byłoby podpiąć: odnalezienie w sobie Boga.
  Gdy już ruszyli, wyślizgnęła swoją dłoń z chwytu, aby mógł spokojnie prowadzić – chociaż pewnie na dobrą sprawę wcale tej ręki nie potrzebował, ale sama przesunęła ją na jego ramię, gładząc je i uciskając niezobowiązująco, aż nie przesunęła się za jego kark.
  Nie podrywaj go Soojin.
  Albo potem się nie dziw, że się facet nakręca, jak go jeszcze niewinnie podsycasz w samochodzie. Ale przecież nie robiła nic złego!
  — A to auto pożyczyłeś od kogo? — Cóż za luźnie, niezobowiązujące pytanie, Suczin. Dobrze, że nie zapytałaś go „a to auto to pożyczyłeś czy ukradłeś?”. Chociaż… Znała Huntera dobrze i to na tyle, że u niego to drugie było synonimem tego pierwszego. — I czy nie musisz go oddać?

Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Wystarczyło mu, że odpowiedziała. Że nie tylko zasugerowała pocałunek po tym wszystkim, po tej całej rozłące, którą uważał za zamkniętą sprawę, ale też odwzajemniła. Jej dotyk był jak przypomnienie wszystkiego, co miał kiedyś. To było zaledwie sześć miesięcy, a miał wrażenie, że o wiele dłużej i dopiero teraz poczuł, jak krew do jego serca zaczyna się pompować szybciej. Jakby właśnie przypominało sobie jak prawidłowo bić. Jakby dopiero teraz mogło to robić. Chociaż przez chwilę.
I szczerze, to nie myślał teraz o jednym, proponując jej ten wyjazd do jakiegoś odludnego domku. Nie chciał jej tam zabrać, aby sobie przelecieć, jak jakąś przelotną znajomość, ale naprawdę chciał, aby odpoczęła, wyluzowała i… chciał dać im trochę czasu zanim wróci do domu. Chciał, aby mieli nieco spokoju oraz prywatności, bez żadnego stresu, że ktoś wejdzie do pokoju i go wygoni. Teraz, gdy sprawy się pokomplikowały (albo wyklarowały?), to chyba im się to należało po tym wszystkim co przeszli. I po tym co wydarzyło się przed chwilą.
Bo on to czasami potrzebował informacji jak krowie na rowie. Bo był debilem.
Kąciki ust mu drgnęły wyżej na jej zgodę. Przytaknął jedynie głową i sięgnął wolną ręką do telefonu, aby wybrać coś, co było w pobliżu i było na bookingu, bo on to grzecznym był chłopakiem. I chociaż biedny, to jeszcze miał jakieś pieniądze na swoim koncie. Wszystko co miał przetransferował na dolary kanadyjskie, więc nie był aż takim pasożytem o jakiego można by go było podejrzewać.
I w końcu coś znalazł. Wydawało się być w miarę spoko jak na pierwszy rzut oka. Było niedaleko, miało spoko ocenę i nie czyściło jego portfela całkowicie, bo chociaż Słonek płacił dobrze, to jednak nie zarabiał milionów. A nie był też przygotowany na wynajmowanie na weekend wyjebanych domków nad jeziorem, które kosztowały z jakiegoś powodu fortunę. No ale on nie planował się oświadczać Soojin.
Znaczy, na pewno nie teraz.
Gdy wyślizgnęła swoją rękę z jego uścisku, mimo zwolnienia dłoni nie przeniósł jej na kierownicę. Ulokował ją na jej udzie. Nie potrzebował drugiej ręki do kierowania. Może nie miał oficjalnego prawa jazdy, ale był wprawionym kierowcą. Nielegalnym, ale wprawionym. Dlatego jechał przed siebie, tam gdzie prowadziła go nawigacja, a jego kciuk powoli przesuwał się po jej wilgotnych w dalszym ciągu spodniach.
Musiał jednak przyznać, że humor ewidentnie mu się poprawił. I nie mógł pozbyć się tego ledwo widocznego, ale zadowolonego mini uśmiechu z twarzy, spowodowanego nie tylko pocałunkiem, ale teraz też tym, że dotykała jego ramienia, a niedługo później karku. Dość automatycznie przekrzywił głowę w bok w reakcji, nie spuszczając jednak spojrzenia z ciemnej drogi oświetlonej jedynie światłami samochodu.
A to auto pożyczyłeś od kogo? I czy nie musisz go oddać?
Ups.
Kurwa, fakt. — Tak się skupił na Soojin oraz wywiezieniu jej, że… kompletnie zapomniał, że to przecież nie jego auto, tylko było wywalczone krwią i potem od Jiwoonga, który dalej chyba nie był przekonany czy powinien mu je dawać. Z jednej strony by go rozumiał, ale z drugiej, to była sytuacja awaryjna! A przyjaciele to się zawsze wspierali, nie? Nie? — To auto Jiwoonga, ale spoko, oddam mu je jutro wieczorem, pewnie nie będzie mieć problemu. — Żebyś się kurwa nie zdziwił, Jang. — Napiszę zaraz do niego, aby się nie rzucał — dodał, na moment odbierając rękę z uda dziewczyny, co by zminimalizować nawigację i jedną ręką napisać do przyjaciela. Bardzo bezpiecznie, Hunter, zwłaszcza, że jedziecie nocą i chuja widać. Jak ci wyskoczy jakiś jeleń czy uciekająca przed mordercą ofiara, to twój czas reakcji będzie beznadziejny.
Gdy poinformował przyjaciela, odłożył telefon na miejsce i wrócił do skupienia się na drodze. Oczywiście jego wolna ręka zamiast na kierownicę, to wróciła na udo dziewczyny, bo według niego, to tam było jej miejsce.
Nie minęło sporo czasu jak wjechali w jakąś drogę wgłąb lasu. Nieco wyboistą, ale widać chociaż było, że na co dzień była raczej używana. Zwłaszcza, że niewiele później wyłonił się spomiędzy drzew mały, drewniany domek. Zadbany, z równie zadbaną okolicą dookoła.
Okay, to chyba tutaj — powiedział, zatrzymując auto na trawniku niedaleko domku. Sięgnął po telefon, gdzie dostał wskazówki gdzie znajdą klucz do domku i wyszedł z auta, aby przejść do jednej ze skrytek z elektrycznym zamkiem. Wpisał podany kod, a metalowa skrzynka się otworzyła. Hunter wziął dwa klucze na krzyż i zamachał nimi wyżej, aby widziała, że jednak trafili w dobre miejsce. I wcale nie będą się włamywać! Bo jak wiadomo, przy nim wszystko było możliwe.
Wolał jej jednak tego oszczędzić.
Wrócił do auta, aby sięgnąć po jej torbę i gwizdnąć na psa, który nie wyszedł z auta dopóki nie dostał na to pozwolenia. Hati wybiegł jak głupi i od razu zaczął węszyć, obiegiwać domek oraz okolicę, zapoznając się z otoczeniem. Jang w tym czasie podszedł do głównych drzwi i otworzył je kluczem. Pchnął drewniane wejście i gestem zaprosił Suczin do środka. Ciemnego co prawda, ale tuż przy drzwiach była skrzynka z bezpiecznikami, więc nie musiał schodzić do piwnicy jak niektórzy. Tu pewnie nawet takiej nie było.
Wygląda całkiem spoko — powiedział, wchodząc za Soojin i włączając im prąd. Oraz światło.
Domek wyglądał przytulnie. Jak takie typowe, drewniane domki letniskowe, ale ewidentnie zasmakował kobiecej ręki, bo były tu jakieś poduszki, dywaniki, koce czy inne pierdółki, które miały sprawić, że będzie przytulnie. Jemu to tam latało koło dupy, ale wiadomo, na bookingu należało dbać o takie coś.


Raina Bouchard
18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  Nie mówiła nic, kiedy Hunter zdecydował się napisać do Jiwoonga i to w trakcie jazdy. Za cienka w uszach była, żeby go upominać. I zamiast tracić na to energię, albo oferować się, że może ona napisze za niego (zdziwiłaby się, gdyby zobaczyła w którym kierunku ta rozmowa idzie, gdyby wpisywała w okienko wszystko to, co Hunter by jej kazał), skupiła się na drodze. Od czasu do czasu tylko zerkając nerwowo w kierunku chłopaka, jak gdyby chcąc sprawdzić, czy już skończył i też będzie patrzył już tylko na drogę.
  W takich warunkach nietrudno o wypadek. A ona, może i była panikarą, to jednak taka sytuacja wprawiłaby w niepokój większą część ludzi. Jiwoonga na pewno. Co z tego, że skrzyczał Huntera w SMS-ach, że on pewnie pisze i prowadzi, skoro do niczego to nie doprowadziło. Bo wymienili się jeszcze kilkoma (podejrzanymi) wiadomościami.
  Ale gdy Hyunwoo skończył, odetchnęła i mogła wrócić do smyrania go – zawieszonego na czas jego smsady z przyjacielem. W ramach kary. Która i tak go nie obeszła.
  Nie miała pojęcia dokąd ją zabiera, nie zamierzała też o to pytać. Ufała mu, a też powiedziała, że jej to obojętne, gdzie z nim pojedzie. Mógł ją wywieźć do jakiegoś paskudnego tunelu i pewnie też by nie narzekała. Nie to, żeby była zdesperowana, ale na pewno stęskniona.
  A może jedno i drugie było porównywalne w tym wypadku.
  Skupiła się na tym, co oświetlały reflektory przed nimi. Buzia jej się delikatnie uśmiechnęła, na widok domku. Nie musiał być wywalony, wielki czy super modernę, żeby zachwycić. Jej najwyraźniej wystarczyło, że był. I to nie dlatego, że możliwie miał dostęp do bieżącej wody, a ona chciała wziąć prysznic.
  Wysiadła na znak i podeszła do Huntera, zatrzymując się przy nim. Splotła za sobą dłonie, czekając aż on otworzy i zapali światło. A potem weszła za nim.
  — Jest cudowny — odpowiedziała z charakterystycznym dla siebie, choć dawno nie widzianym, autentycznym zachwytem. — Dziękuję — powiedziała. Bo nie musiał tego robić. Mógł ją zabrać gdziekolwiek. Nawet do tego tunelu czy pod most i też byłoby dobrze. Albo do hotelu z jedną czwarta gwiazdki, gdzie rządzili kanibale. Tyle, że w ich przypadku to raczej by z tego nie wyszli.
  A potem go przeprosiła, tłumacząc że chce się wykąpać. Średnio też przejęta tym, że boiler dopiero się włączył, więc woda będzie na pewno zimna. Ale przecież ona to z lodem, hehe, współpracowała na co dzień. Więc lubiła zimne. Zabrała więc swoją torbę i zniknęła w niewielkiej łazience, aby wziąć ten lodowaty, ale tak potrzebny jej prysznic.
  Umyła ciało, umyła włosy i, miała nadzieję, że zmyła z siebie trochę trudów nie tylko dnia, ale całego tygodnia. Osuszyła się przygotowanym ręcznikiem, pouciskała końcówki włosów, ściągając nadmiar wody, a następnie na szybko, z pominięciem wielu kroków, oporządziła swoją buzię i ciało. Tak, żeby faktycznie mogła poczuć się świeżo. I dobrze.
  Ubrała na siebie piżamę (była jakaś trzecia w nocy, więc co innego?), która nie była w kucyki pony, ale była to zwyczajna koszulka z krótkim rękawem i spodenki. A że była taką krejozolką, to nie założyła, w końcu i dla odmiany, stanika pod piżamę, jak to zwykle robiła. Tak ją ta Kanada rozbestwiła. Albo mieszkanie z ciziami, które stanika to nie nosiły nigdy.
  I jak wyszła to w końcu pachnąc słodką mgiełką, a nie glonem.
  I przez to lepiej się ze sobą czuła.
  Przywitał ją, oczywiście, jej fan numer jeden – Hati. Więc ukucnęła przy nim i dała mu sporo głasków, bo przecież dawno nikt tego nie robił, a Hunter to już w ogóle go zaniedbywał. Pewnie tak by powiedział, gdyby mógł mówić. Więc może dobrze, że nie mówił, bo byłby takim samym bajerantem jak właściciel. Ale no chyba po coś się mówiło, że jaki pan taki pies.
  — A ty — zaczęła, prostując się i przenosząc spojrzenie na swojego kolegęnie masz pracy jutro? To znaczy… dzisiaj. — Ostatnim czego chciała, to żeby zaniedbywał obowiązki przez nią.
  I czy była tu w ogóle telewizja? Nie, żeby przeszkadzało jej to, że miałaby panować cisza, a jedyną ich rozrywką byłaby rozmowa, bo ona akurat rozmawiać lubiła. Hunter niby też, ale chyba nieszczególnie na wszystkie tematy.
Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Domek był mały, ale w miarę przytulny. Nie były to wyżyny komfortu, bo nie leżało też nawet przy tym, co wynajął taki Jiwoong w swój super ważny dzień, albo raczej weekend, ale… no to było wszystko co mógł jej w tej chwili zaoferować. Mały, dość biedny, drewniany domek, pośrodku niczego. Jeden pokój sypialniano-salonowy, mikro kuchnia z małą lodówką, dwoma palnikami, jakimś czajnikiem i mikrofalówką, no i łazienka z prysznicem oraz toaletą. Wszystko na jakichś dwudziestu paru metrach kwadratowych.
Ale jej się miało podobno to podobać. Przynajmniej wydawała się być zadowolona.
A on więcej nie potrzebował do szczęścia.
Gdy poszła się wykąpać, odprowadził ją jedynie spojrzeniem i sam… zaczął ogarniać rzeczy. A dokładniej rozłożył im tą całą kanapę, która miała robić przy okazji za ich spanie. Wyciągnął prześcieradło, kołdrę i dwie poduszki, które znajdowały się w środku, a potem dość pokracznie i niedbale posłał łóżko. Zamknął drzwi na klucz, aby przypadkiem nikt ich nie napadł w środku nocy, bo chuj wie co to za okolica, a potem sam się ogarnął. O ile można to było tak nazwać, bo nie planował spać gdziekolwiek, więc… no nie miał przy sobie praktycznie nic.
Ściągnął z siebie koszulkę, a potem spodnie, zostając w samych bokserkach, które aktualnie musiały robić mu za pijamę. Niestety nie pomyślał, że powinien był zabrać dresów, a Jiwoong raczej nie woził nic u siebie w bagażniku, więc zostało mu paradować pół nago. Oby tylko Soojin się nie wystraszyła, chociaż nie było to nic, czego już nie widziała.
Hati już za to znajdował się na łóżku, zwinięty w precla. I chociaż wyglądał jakby ułożył się do snu, to jego uszy strzygły i wodziły za wszelkimi dźwiękami, które się wydobywały jak nie z łazienki, to z zewnątrz.
Odnalazł jakiś stary pilot do telewizora, który też już miał swoje lata i włączył go, aby odnaleźć jakieś kanały telewizyjne. Obraz nie był najlepszy, ale ważne, że chociaż coś już leciało. Jakiś dziwny film, ale kto by tam zwracał uwagę na fabułę o tej godzinie. Dobrze, że nie wyskoczył mu żaden program z pornosami, bo znając jego szczęście, to Soojin by wyszła w tym momencie z łazienki i go podejrzewała o dziwne zapędy.
Gdy wyszła, podążył spojrzeniem w jej kierunku i… no nie dało się nie zauważyć, że jak raz nie miała na sobie stanika. Tyle czasu z nim mieszkała i zawsze go nosiła, a teraz nie. Nie wiedział co się zmieniło, ale trochę złapał zawiechę. Przynajmniej dopóki się nie odezwała, wyrywając go z tego dziwnego stanu.
Odchrząknął i odwrócił wzrok na telewizor, aby nie było, że się gapi.
Nie, spoko, mam wolne, bo tamci są na wyjeździe jakimś i wracają za dwa dni, a ja nie byłem jeszcze wtedy częścią ekipy, więc chuja wiem o tym co tańczą — rzucił, kierując się do ich rozłożonej kanapy, co by na niej przysiąść, a potem położyć się chociaż plecami. No, trochę był zmęczony, nie? Nie tylko dniem, ale też podróżą i w ogóle. — Mam chwilę, aby ogarnąć nowe rzeczy, ale to zrobię w tak zwanym międzyczasie. — Jak nie będzie na wyjazdach, tylko wróci do domu. I dostanie zjebę od przyjaciela, że tak długo go nie było jego autem.
Podniósł się na łokciach, podpierając się nimi po bokach i odnalazł ją spojrzeniem. Kącik ust mu dość automatycznie powędrował do góry na jej widok. Na ten taki… stary, dobry widok, jak za dawnych czasów. Gdy była wykąpana, w pijamie, gotowa do tego, aby położyć się do łóżka.
Zmęczona? — spytał, chociaż domyślał się, że ona to miała o wiele bardziej wyczerpujący dzień od niego. Zważając na tych idiotów z Malditą na czele, którzy jej dokuczali. Tylko nie wiedział, że jedna z nich tak się nazywała. — Kładź się, jest tu super kanapa, którą ktoś super rozłożył. — Tak, Hunter. Bardzo ładnie to zrobiłeś, wow. U siebie nigdy nie musiałeś tego robić, bo twoje łóżko było wiecznie rozwalone i gotowe do spania. No, przynajmniej jak mieszkałeś sam, bo gdy dziewczyna żyła z tobą, to dbała o porządek. Nie to co ty.
Jak ci przeszkadza, że jest jedno miejsce, to możesz spać z Hatim, a ja się legnę na ziemi czy coś. — Jebany gentleman. Niby się całowali w tym aucie, a potem go smyrała po karku, ale może nie chciała z nim spać w jednym łóżku. Może to za wcześnie? Przy niej to akurat brał takie rzeczy pod uwagę. I się nimi przejmował.


Raina Bouchard
18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  Kiwnęła głową na znak zrozumienia.
  Trzymała za niego kciuki w tej nowej karierze, choć też miała pewne wątpliwości, czy w ogóle słusznie postąpił. Słonek był jednak klasą samą w sobie i jego flagowa grupa osiągała sukcesy na scenie międzynarodowej. Innych potężnych konkurentów dla niego to szukać już tylko w Los Angeles albo Nowym Jorku.
  Bo na pewno nie w Toronto.
  A kiedy wiedziało się, że Hunter to wszystko, co miał, zostawił za sobą aby przyjechać tu za nią, to czuła się winna temu, że nadpsuła mu karierę. I pojawiały się w niej myśli, że wolałaby, aby wrócił do Seulu. Teraz pewnie nie wykluczałaby tego, aby wrócić z nim, gdyby w ogóle tego chciał.
  — Tylko trochę — odpowiedziała na jego pytanie, posyłając mu delikatny, przekonujący uśmiech. Była, tak naprawdę, przetyrana przez ten tydzień. Miała tez siniaki na kolanach i piszczelach i raczej nie od tego, że to był wyjazd salezjański i chodzili na pielgrzymki. Ale teraz, gdy była z nim i z dala od tych ludzi, czuła się po prostu bezpieczna. I spokojna.
  Zmęczona może też, ale nie chciała tak po prostu iść spać już teraz, bo to byłaby strata jego czasu i pieniędzy. Spać mogła przecież u siebie.
  — Ale super rozłożona ta kanapa — podchwyciła, zerkając na barłóg miejsce do spania. — Musiał to być ktoś naprawdę super. I super się znał na rozkładaniu kanap. — Pociągnęła jeszcze, zanim uznała, że to chyba wystarczy. Może faktycznie wystarczyło, żeby Hunter wyglądał jak ten uśmiechnięty shiba z gifa, a może powinna to pociągnąć jeszcze. Gdzieś w Internecie widziała, że faceci to uwielbiają być chwaleni jak robią coś w domu (nie tylko faceci).
   Powiedziała mu, że ta kanapa to jest rozłożona super. I ten ktoś, kto ją rozłożył to też. Chyba wystarczyło? Pewnie nie.
   Przeszła do tego świetnie przygotowanego do spania mebla i usiadła obok precla, który tam leżał, przenosząc spojrzenie na Huntera, słysząc jego kolejne słowa.
   — Daj spokój, Hyunwoo-ya. Już spaliśmy razem. — Razem to tak, ze sobą już niekoniecznie. Ale spali i to nie raz. Co prawda w nieco innym wydaniu, bo on to raczej miał na sobie portki, a ona stanik, ale to było pół roku temu. Na pewno zdążyła trochę dojrzeć. I teraz była odważniejsza.
   Na tyle, żeby pozwolić mu spać w gaciach.
   Co niby miała innego powiedzieć? Ale weź ubierz spodnie? Czy faktycznie oddelegować go na podłogę? I to po tym wszystkim, co dla niej zrobił. Bo naprawdę dużo mu zawdzięczała.
   Wsunęła się pod kołdrę, podkulając nogi, żeby Hatiego nie katapultować ze swojego miejsca (to ona się dopasowywała do niego, a nie odwrotnie). I zaczekała aż on się załaduje do łóżka, żeby do niego się nieśmiało przysunąć, w niemym zapytaniu – czy raczej: prośbie – o przytulenie.
   Tak jak kiedyś.
   Bo sama się na nim nie wieszała. Jeśli już – to bardzo rzadko (i pewnie po tym jednym drinku, który wypiła dla towarzystwa). Z nieśmiałości i powściągliwości. Ciekawe kiedy mu się znudzi to, że na niego nie wskakiwała i nie zdzierała z niego ubrań. Zdarzało się oczywiście, że sama zachęcała go do mejkałtu – to ponoć przedostatnia baza, ale to też robiła w charakterystyczny dla siebie, delikatny sposób.
   Raczej za włosy go ciągnęła nie będzie.
   Przytuliła się do jego boku i musnęła wargami delikatnie i niezobowiązująco jego skórę ramienia. Serce to już jej biło od tej bezpośredniej bliskości, ale przecież była starsza o pół roku. Więc na pewno odważniejsza.
Wcale nie.
Jesteś bardzo zmęczony? — spytała. I nie było to w żaden sposób sugestywne, jakby miała zaraz powiedzieć „to chodź, poświrujemy w łóżku”. Ale to pewnie i tak ostatnia rzecz, jakiej by się po niej spodziewał. — Czy masz dla mnie chwilę?
   Była nudna, w porównaniu do tego, czego się trzymał na co dzień przed jej poznaniem. I wiedziała o tym. I spędzało jej to sen z powiek bo oczywiście, że chciała być lepsza. I przez to też pewnie: bardziej atrakcyjna dla niego, ale zwyczajnie nie umiała. Nie dlatego, że nie chciała. Po prostu blokowała się na pewnych aspektach i… no.

Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Co nie? Ja to jestem rozkładacz zawodowy — powiedział, jakże dumny z siebie. Nawet wyprostował się jakby faktycznie zrobił coś godnego uwagi, łapiąc się za boki, bo on to taki idealny pan domu. Co prawda kanapa wyglądała dwa na dziesięć, bo była trochę na odwal (mimo, że jak dla niego wyglądało naprawdę spoko), ale wszystko było na miejscu. Tak więc był z siebie dumny. Przynajmniej nie zapomniał o prześcieradle, ok?
No i oczywiście, że się ucieszył w taki sposób jak shiba. Może nie miał takiego wyrazu twarzy co ona, ale dokładnie tak się czuł w środeczku. Bo został pochwalony za coś takiego, a że jego się zwykle nie chwaliło, tylko pouczało oraz osądzało za wszystko, to wiadomo. Jej pochwała miała trzy razy więcej wartości, nie mówiąc o tym, że była od niej, więc dodatkowe plus sto do wartości.
Kąciki ust mu drgnęły wyżej na jej odpowiedź.
Tylko się upewniam — powiedział, podnosząc ręce w geście obronnym, bo to taki dobry chłopak był, że się jej pytał co wolała. Nie pakował się jej do łóżka jeśli tego nie chciała! Może i był dupkiem, ale zawsze pytał o zgodę, ok?
A jej to już w ogóle. Bo ona, spośród wszystkich dziewczyn, była najważniejsza. Nie żeby umiał to tak otwarcie na głos przyznać, ale był na dobrej drodze. W końcu przyjechał tu za nią, a nie za jakąś przypadkową szlorą z klubu. Ale kto by tam o to pytał.
Gdy wsuwała się do łóżka, on przeszedł się do włącznika światła i wyłączył im światło, co by jedynie telewizor mógł rozjaśniać im salono-sypialnię, którą mieli. Hati już leżał skulony w łóżku, w nogach Suczin, nawet nie podnosząc łba, kiedy ta się kładła. Jak wiadomo, owczarek był królem kanap, więc jak już się zaległ, to ludzie musieli się dostosować do niego, bo… no chociaż były zasady za dnia, tak jak szli spać, to nawet Jang się układał do psa, a nie pies do niego.
Taki tam wyjątek od reguły.
Gdy wszystko jeszcze sprawdził, bo musiał się upewnić czy drzwi były zamknięte, to skierował się do łóżka. Wlazł pod kołdrę, ułożył się wygodnie i dość z automatu, odruchowo ustawił się tak, aby mogła się faktycznie do niego przytulić. Otoczył ją ramieniem i gdy poczuł ją przy sobie, przyciągnął mocniej do siebie. Ucałował jej czoło w czułym geście i spojrzenie ulokował w ekranie starego telewizora, który wyświetlał jakiś film.
I teraz czuł się spokojny. Jak kiedyś. Będąc pośrodku niczego, w jakimś przypadkowym domku, mając przy sobie dziewczynę, a w nogach swojego psa… czuł, że nie potrzebował niczego więcej. Miał stabilną pracę, miał gdzie mieszkać, miał przyjaciół, a to co się dla niego liczyło najbardziej, znajdowało się w tej drewnianej, niewielkiej chatce.
Jesteś bardzo zmęczony?
Czemu? — spytał, zerkając na nią kątem oka. Jego palce powoli, ostrożnie gładziły ją po skórze ramienia. To był odruch bezwarunkowy. Gdy była przy nim, po prostu to się działo bez jego świadomości. Jego ciało oraz podświadomość same tak reagowały. — Zawsze znajdę dla ciebie chwilę, Księżniczko. — W końcu specjalnie dla niej też tutaj przyjechał. Jeśli jeszcze nie zauważyła, to był w stanie wiele dla niej poświęcić, jeśli tylko dawała mu szansę. Popełniał w życiu wiele błędów, podejmował wiele durnych decyzji, ale cokolwiek było z nią bezpośrednio związane, to starał się uważać. Bo już raz się zapędził w kozi róg i teraz, gdy ją odzyskał, nie chciał tego na nowo zjebać.
Ucałował ją raz jeszcze w czubek głowy.
Co tam? Czego potrzebujesz? — spytał, chyba nie bardzo wiedząc czego się spodziewać. W zasadzie przede wszystkim myślał o rozmowie, bo nie spodziewał się, że zaraz zaproponuje mu ruchanie pośrodku lasu. Nie na tym etapie.
Może kiedyś. Znaczy co.


Raina Bouchard
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”