ODPOWIEDZ
27 y/o, 169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Diane Anderson

Bywały dni, w których ogromnie się nudziła. Ten był jednym z nich. Nie miała żadnej skomplikowanej sprawy, mogącą ją pochłonąć. Zamiast siedziała na lunchu w oczekiwaniu na kolejne dokumenty. Szykowała się dla niej stosunkowo duża sprawa, której chciała się przyjrzeć. Dawno nie dostała tego rodzaju wyzwania. To powodowało u niej szybsze bicie serca.
Każda kolejna sprawa wiązała się też z kolejnym spotkaniem z Cassianem. Od ich ostatniego spotkania nie mogła doczekać się kolejnego. Tylko nigdy nie była desperatką, więc musiała czekać na wiadomość od niego. To wszystko powodowało w jej życiu wzrost nudy, monotonii i wszystkiego, czego nienawidziła. Tak dziubała w nieszczęściu swoje spaghetti, kiedy zauważyła przyjazną twarz. Odniosła swoje naczynia na tacę i rozsiadła się na przeciwko koleżanki, przełożonej.
— Dobrze, jest Ciebie czasami widzieć, wiesz? — rzuciła od niechcenia, przyglądając się Dianie. Nic się dla niej nie zmieniła, może jedynie wypiękniała, niczym dobre wino — niby w trakcie praktyk nie miałaś dla mnie litości — rzuciła, unosząc delikatnie kąciki ust — ale i tak się stęskniłam — nie spodziewała się jej tutaj. To było coś stosunkowo niecodziennego, widocznie była po, lub przed zeznaniami w sądzie. Niby nic nie znaczące spotkanie, ale Kovalski ktoś finalnie ubarwi życie.
— Ja już po lunchu, więc może serniczek? — rzuciła, licząc, że kobieta ma chwilę. W samotności Charlotte nie odnajdywała się zbyt dobrze, wtedy najczęściej popełniała głupoty. Taka jak ta, którą właśnie zaproponowała — podobno jest dobry, ale dzisiaj coś mało go schodzi — zauważyła, przyglądając się gablocie z daleka. Pewnie ludzie nie mogli go jeść dzień w dzień. Normalnie o tej godzinie już go nie było.
36 y/o, 174 cm
profilerka w Toronto Police Service
Awatar użytkownika
I want you to hold me
perpendicularly only
A sundial for the gods
we were born - born to fail
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki srimki
postać
autor

Nawiązywanie nowych relacji nigdy nie przychodziło jej łatwo, już od liceum miała z tym ogromny problem, bo dla rówieśników była zbyt sztywna, zbyt wycofana, a przez to, że była poważna i odpowiedzialna dopisano sobie teorię, że zadziera nosa.
Nastolatkowie potrafią być perfidni, ale Diane szybko się przekonała, że dorośli ludzie nie są inni.
Nastolatką nie była już od dawna, a mimo to jej trudności w nawiązywaniu bliższych relacji nie minęły. A co dopiero w utrzymaniu takiej, kiedy się już pojawiła.
Dlatego pewnie to, co dla Charlotte mogło być kontaktem sporadycznym, dla Diane było już całkiem solidną znajomością. Tym bardziej biorąc pod uwagę jej zawodowe podłoże.
Nie zeznawała w sądzie, ale pojawiła się na rozprawie pół zawodowo pół prywatnie, chcąc na własne uszy usłyszeć wyrok w sprawie zwyrodnialca, nad którego profilem sama pracowała ostatnimi czasy.
Nie zdarzało jej się to często, lata temu tak, ale teraz - nie miała już do tego głowy.
Czasami jednak trafiała na umysły i historie tak pokręcone, które jej nie pozwalały po nocach spać i nie mogła zasnąć dopóki nie usłyszała wyroku skazującego. Dlatego nie mogłaby być śledczą, wykończyłoby ją to.
A przy tym była to okazja, aby zobaczyć Charlotte.
- Dziękuję. - Kąciki ust Diane nieznacznie podrywają się ku górze na to wyznanie tęsknoty, które docenia, chociaż może nie widać tego po niej wcale, ale znały się nie od dziś, dystans Diane nie był niczym nowym i wcale nie oznaczał, że tego nie odwzajemniała. Po prostu była, cóż, sobą.
Powiodła wzrokiem w stronę gabloty z dzisiejszymi deserkami i zawahała się chwilę.
- Nie przepadam za słodyczami. - Ale dwie godziny na sali rozpraw już się jej odzywały w brzuchu głodowym pomrukiem.
- Ale może nie jest taki słodki, skoro słabo schodzi. - Powinny obie posłuchać instynktu. Zamiast tego Diane wstała, żeby ruszyć z Kovalski w stronę pani za ladą wydającej posiłki.
- Jak twój dzień? Jakieś interesujące sprawy?

Charlotte Kovalski
firtula
nie decyduj za moją postać bo mnie pojebie
27 y/o, 169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Diane Anderson

Praca w sądzie wymagała od niej dobrych relacji z innymi ludźmi. By przejść pewną barierę z oskarżonym, wydobyć od niego najistotniejsze informacje. Charlotte u nich zdobywała sympatie. Miała piękną buzię, słodkie oczy. Dopiero w trakcie rozpraw potrafiła zagiąć ciętym językiem. Przede wszystkim liczyło się poczucie bezpieczeństwa. Czasami taki trening miała przy normalnych relacjach. Jeśli ktoś był skory do zwierzeń, znaczyło, że działała poprawnie.
— Wcale mnie to nie dziwi — stwierdziła Lotte po dłuższym namyśle. Nie była policjantką, która dałaby się pokroić za pączka. Bardziej przypominała jej Lennoxa. Kovalski musiała się mocno nagimnastykować, by dostać coś więcej niż krótkie polecenia. Zwłaszcza że nie lubiła siedzieć w przesadnej ciszy — albo ludzie strajkują ze słodyczami jak ty — rzuciła, wzruszając ramionami. Chociaż faktycznie czuła, że coś musiało się tutaj święcić. Jednak chwila spędzona z pozytywnie nastawioną do niej twarzą, była tego warta.
— Bywało lepiej, jeśli mam być szczera — stwierdziła, wzruszając delikatnie ramionami. Wolałaby ciekawsze sprawy niż to, co ostatnio jest jej przekazywane. Powoli ją zaczynało to nudzić — dostałam sprawę pro bono dealera, który bronił się w trakcie napaści i zabił w obronie własnej — kiedyś oczy by się jej świeciły z taką sprawą, a teraz? Była dla niej zbyt prosta, a policjanci popełnili zbyt dużo błędów. Nie musiała wymyślać specjalnej linii obrony — nie będzie to zbyt łatwa sprawa, ale szczerze nie mogę się doczekać — rzuciła, unosząc kąciki ust. Najważniejsza była gra. Nawet mało ciekawa sprawa dla innych potrafiła mieć iskrę w sobie. Po ostatniej wygranej potrzebowała odrobiny wolnego. Sprawy pro bono traktowała w ten sposób. Jeśli nadarzyłaby się perełka, zainwestowałaby w nią więcej czasu, tak w końcu mogła spędzić czas ze swoimi zwierzakami.
— Dzień dobry, ten serniczek pistacjowy i jeszcze coś dla koleżanki — powiedziała serdecznym tonem w stronę kasjerki, po czym przesunęła się do Anderson — zapłacę. Może kiedyś odkuję się Tobie w sądzie za praktyki — dorzuciła, unosząc kąciki ust. Prawda była taka, że Lotte unikała drugiej strony. Nie nawiązywała relacji z policjantami. Nigdy nie wiadomo, kiedy spotka się z nimi na rozprawie. Ludzie potrafią spędzać dni i godziny nad sprawą, tylko po to by ona wywalczyła łagodniejszy wyrok.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Superior Court of Justice”