ODPOWIEDZ
41 y/o, 185 cm
Właściciel sieci klubów
Awatar użytkownika
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Outfit


Sam nie wiedział, co go skłoniło do tego zaproszenia. Ale odkąd osobiście poznał Sloane, nie umiał jej wyrzucić z głowy. A przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ona tylko zrobiła to, za co jej zapłacił i najprawdopodobniej nie miała już żadnej ochoty go oglądać. Nie był miłym mężczyzną, który na wszystko ma dobre słowo, o nie. On działał wyrachowanie, z zimną kalkulacją, a większość problemów rozwiązywał albo przemocą, albo pieniędzmi. I w tym wszystkim pojawiła się ona, burząc jego ustalony porządek, powodując mętlik w głowie i pokazując mu, że istnieje ktoś, kto może wyjąć szklankę wódki z jego ręki i nie zginąć.
Dlatego też, chociaż wszystko podpowiadało mu, że nie powinien się angażować, wysłał jej kwiaty i zaproszenie do jednej z droższych restauracji, jakie osobiście znał. Dodatkowo lubił to miejsce, kuchnia była znakomita, a serwowane alkohole odpowiadały jego gustom. Jak więc kolacja, to tylko w tym lokalu. Na szczęście, udało się zarezerwować stolik na odpowiedni termin i godzinę, więc spokojnie mógł zająć się swoimi obowiązkami. Nawet przez moment nie zwątpił, że kobieta mu odmówi - bardzo rzadko zdarzało się, że ktokolwiek mu odmawiał i za każdym razem bardzo go to dziwiło oraz wywoływało adekwatną reakcję z jego strony.
Teraz więc siedział przy stoliku, ze szklanką uzupełnioną wódką, dokładnie pięć minut przed umówioną godziną. Gdy tylko mógł, pojawiał się nieznacznie wcześniej, by być pewnym, że nikt na niego nie czeka. Rany na plecach, zszyte sprawnymi dłońmi, nie dokuczały tak bardzo, jak początkowo sądził. Oczywiście, nie przejmował się faktem, że powinien nieco ograniczyć alkohol - był Rosjaninem, alkohol stanowił część jego DNA i z tego powodu nie uważał go za truciznę.
Podniósł się momentalnie, gdy zobaczył, że kelner prowadzi już Sloane. Jak zawsze, przywitał się, ujmując jej dłoń i składając na niej subtelny pocałunek. Usiadł też, dopiero gdy ona zajęła krzesło podsunięte właśnie przez kelnera, który po chwili przyniósł także menu dla nich obojga.
- Miło mi ponownie panią zobaczyć - odezwał się, otwierając przy okazji swoją kartę, by skupić się nieco na wyborze posiłku. Ale to nie znaczyło, że jego uwaga również nie skupiała się na jej osobie. Wręcz przeciwnie, ciągle jego stalowoszare spojrzenie wracało do Sloane, jakby nie chciał w ogóle spuścić jej z oczu. - Przepięknie pani wygląda.

Sloane Marlowe
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
Kahea (dsc: kahea.)
Przemoc wobec zwierząt i dzieci
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#7
George Restaurant pachniała białym winem, świeżymi ziołami i czymś jeszcze - czymś cięższym, czego nie potrafiła zidentyfikować. Może to był tylko dym z kuchni, a może atmosfera miejsca, w którym wszystko zdawało się błyszczeć: szkło, metal, spojrzenia ludzi, którzy tu przyszli, bo chcą być zauważeni.
Szpilki stuknęły o marmur, gdy przeszła przez hol. Czerwona sukienka opadała na jej ciało, a biodra delikatnie falowały przy każdym kroku. Ramiączka były cienkie, przez co jej ramiona były widoczne w pełnej okazałości. Jedwab odsłaniał nagie plecy, gładkie i bezbronnie wystawione na chłód klimatyzacji. Biustonosza nie było, nie pasowałby tu - ani do sukienki, ani do dzisiejszej wersji Sloane.
Nie była pewna, czy to randka. Czuła jednak, że to coś co wymagało od niej bycia tą bardziej kobiecą wersją siebie. Nie w koszulce i sprawnych jeansach ze śladami zaschniętej krwi. Upięła włosy niedbale, pozwalając kilku kosmykom opadać na policzki, a kolczyki kołysały się przy każdym ruchu głowy.
Kelner prowadził ją przez salę, a spojrzenia mężczyzn i kobiet zatrzymywały się na niej, bądź tylko ślizgały po czerwieni jej sukienki. Sloane szła pewnie, świadoma tego jak wygląda. Nie chodziło o pychę i arogancję, a po prostu o pewność siebie.
Zobaczyła go od razu. Marco wstawał już od stolika, elegancki, jak zawsze. W idealnie skrojonym garniturze i chłodnym przeszywającym spojrzeniu.
Podszedł, a ona uniosła brodę wyżej, niż zamierzała. Jego dłoń ujęła jej rękę, usta musnęły skórę - subtelnie, bez przymusu, ale wystarczająco, by poczuła dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa.
Usiadła, pozwalając kelnerowi wsunąć krzesło. Sukienka opadła na uda, odsłaniając smukłe łydki. Splotła dłonie na kolanach i spojrzała prosto w jego oczy.
- Mi również bardzo miło - odpowiedziała, a kącik jej ust uniósł się lekko, choć w spojrzeniu była czysta uważność.
Menu rozłożyła tylko dla pozoru.
- I dziękuję - dodała, gdy komplement padł z jego ust. - Nie jestem pewna, czy to kolacja z grzeczności, czy przesłuchanie, ale... zobaczymy.
Posłała mu tajemniczy uśmiech, jakby to ona kontrolowała całą sytuację. Oboje jednak grali w tę emocjonującą grę, która przynosiła jej sporo przyjemności.
Dawno nikt z nią nie flirtował, nikt nie próbował zwrócić jej uwagi, a ona miała poczucie, że nie ma nic do stracenia. Napięcie między nimi było niezaprzeczalne, ale Sloane kompletnie nie mogła zlokalizować powodu tych odczuć. Nie był typem mężczyzny na którego zwróciłaby uwagę. Nie chodziło tutaj o jego aparycję, bo był bardzo przystojny. Chodziło po prostu o niego. Był chłodny, wyniosły i nie miała pojęcia dlaczego akurat tak na niego reagowała.
Więc, Marco... – jej głos był spokojny, ale niósł się miękko, z tą nutą, którą miał tylko wtedy, gdy była zaciekawiona. – Powiesz mi, dlaczego tak naprawdę mnie tu zaprosiłeś?

Marco Todorovski
Slo
kiedyś tego nie było
41 y/o, 185 cm
Właściciel sieci klubów
Awatar użytkownika
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

– Chce mnie pani przesłuchiwać? – Zapytał po chwili, po raz pierwszy wyraźnie rozbawiony. Nie ukrywał lekkiego uniesienia kącików ust, chociaż nie był to pełnoprawny uśmiech. Czy on w ogóle umiał się uśmiechać? Ani na moment nie wydawał się stracić swojej pewności siebie, nawet wtedy, gdy to Sloane starała się panować nad sytuacją przy stoliku. Oczywistym było, że nie zamierza łatwo oddać jakiejkolwiek kontroli, zwłaszcza tej nad sobą, ale coś się zmieniło: wydawał się nieco bardziej dostępny niż w mieszkaniu, nieco bardziej rozluźniony. – To może już zacznę odpowiadać, nieco ułatwię pani zadanie. Marco Todorovski, Rosjanin, lat 41, przedsiębiorca. Nie mam rodziny, lubię sztukę współczesną oraz konie. – Delikatnie się skłonił, kończąc swoją autoprezentację. Jego spojrzenie nawet na moment nie oderwało się od kobiety, która usiadła na przeciwko. Cokolwiek by o sobie powiedział, mogło być prawdą lub kłamstwem, ale nie zamierzał w żaden sposób ułatwiać jej uzyskania pewności, co do swoich słów.
Musial przyznać, że w tej sukience wyglądała zjawiskowo. Całkowicie inaczej niż w środku nocy w jego domu, chociaż wtedy też dało się zauważyć, że pod znoszonym ubraniem kryła się dojrzała kobieta. Wreszcie odwrócił wzrok, skupiając się ponownie na karcie i nie mogąc zbytnio się zdecydować. Przewrócił kartkę, chwilę później kolejną, a w następnej sekundzie wracając do poprzedniej strony. Dopiero gdy Sloane się odezwala, ponownie przeniósł na nią swoje spojrzenie i zamknął kartę. Zdecydowanie czas było skupić się na osobie, a nie na samym posiłku.
– Ponieważ poczułem taką ochotę - odpowiedział po chwili, spokojnie i bez żadnego większego przejęcia. Dla niego to naprawdę było takie proste - czegoś chciał, to po to sięgał. Nie krępował się, nie szukał wymówek, tylko działał. A w efekcie tego działania siedzieli właśnie na przeciwko siebie i zastanawiali się, dokąd ich to wszystko zaprowadzi. – Intryguje mnie pani, a ja na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, którym udało się na mnie wywrzeć takie wrażenie – dodał po chwili, lecz urwał momentalnie, gdy pojawił się kelner. Złożył swoje zamówienie, dopełniając je prośbą o uzupełnienie szklanki alkoholem. Poczekał też, aż Sloane również coś sobie zamówi.
– Więc, Sloane... – Odezwal się, gdy ponownie zostali sami. Po raz pierwszy wymówił jej imię, ale też idealnie zacytował słowa, które sama do niego wypowiedziała. – Powiesz mi, dlaczego tak naprawdę zgodziłaś się tu przyjść? – Zaproszenie to była jedna rzecz, ale fakt, że się tu pojawiła, to już druga sprawa. I teraz on był zaciekawiony, dlaczego właściwie przyszła - w końcu doskonale wiedziała, z kim się spotyka.


Sloane Marlowe
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
Kahea (dsc: kahea.)
Przemoc wobec zwierząt i dzieci
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

- Przesłuchiwać? - powtórzyła miękko, przeciągając słowo jak aksamit. Kącik ust uniósł się delikatnie, ale w oczach błysnęła iskra, która mówiła, że w tej grze nic nie jest do końca żartem. - Gdybym chciała pana przesłuchiwać, pewnie byłoby... mniej przyjemnie.
Oparła się wygodniej, czując chłód skóry krzesła pod nagimi plecami. Materiał sukienki sunął po udach przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Wyobrażała sobie już smak wina, które za chwilę znajdzie się na stole - cierpki, ciężki, zostawiający długi, aksamitny ślad na języku. Jednak to nie wizja alkoholu sprawiała, że czuła ciepło w dole brzucha tylko sposób, w jaki na nią patrzył. Ciężko, intensywnie, jakby nie patrzył na kobietę, a na zagadkę, którą zamierza rozwiązać. W tym spojrzeniu było coś podniecającego.
Słuchała jego przedstawienia się bez przerywania, wodząc wzrokiem po linii jego szczęki, ruchu dłoni na szklance. Każde słowo brzmiało spokojnie, pewnie. Ta siła była magnetyzująca.
- Ochota, hm? - przechyliła głowę, a luźny kosmyk opadł jej na policzek. Delikatnie odgarnęła go palcami, zostawiając w powietrzu zapach perfum z nutą bergamotki i pieprzu. - Większość mężczyzn ukrywa swoje zachcianki za tysiącem wymówek. - Uśmiechnęła się półgębkiem, powoli, prawie leniwie. - To… odświeżające.
Kelner pojawił się niemal bezszelestnie, albo Sloane była tak skupiona na Marco, że go nie zauważyła. Zdecydowała się na steka i czerwone wino, które kazała wybrać sommelierowi pod danie. Była zbyt prostą kobietą, żeby udawać teraz, że zna się na pozycjach w karcie jak na zszywaniu ran.
Kelner zabrał karty, a przez sekundę poczuła na dłoni ciepło świecy stojącej na stole. Cienie zadrżały na ich twarzach, wydłużając rysy, jakby coś w tej scenie było teatralne i zaplanowane. Przy obsesji kontroli Marco, wszystko było możliwe.
Jego pytanie zawisło między nimi. Odpowiedziała dopiero po chwili, pozwalając, by cisza wybrzmiała..
- Dlaczego przyszłam? - powtórzyła, przeciągając spojrzenie po jego twarzy, po liniach garnituru, po dłoni spoczywającej na stole. - Być może chciałam poznać powód dla którego dostałam kwiaty i zaproszenie, ewentualnie mam nudne życie i była to miła odmiana - głos miała miękki, ale w spojrzeniu było coś twardego, wyzwanie. - Być może lubię ryzyko i jestem uzależniona od adrenaliny.
Odsunęła kieliszek, który kelner przed chwilą ustawił przed nią, i splatając dłonie, ukryła lekkie drżenie palców - nie ze strachu, lecz z napięcia, które niebezpiecznie rosło. Flirtowała z nim i tego nie ukrywała. Nie byli dziećmi, a on nie zaprosiłby jej tylko na małe tête-à-tête.
- Ewentualnie podoba mi się sposób w jaki pan na mnie patrzy - wyszeptała to z uśmiechem, który był cieniem czegoś więcej, obietnicą, która unosiła się w powietrzu jak dym świecy, powoli oplatający ich oboje.

Marco Todorovski
Slo
kiedyś tego nie było
41 y/o, 185 cm
Właściciel sieci klubów
Awatar użytkownika
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

- Myślę, że nie jest pani w stanie mnie przesłuchiwać w nieprzyjemny sposób - odpowiedział tak, jakby ta myśl go nieco rozbawiła. Od przesłuchiwań był tu on, i to od takich, o których Sloane nawet nie zdawała sobie sprawy. Nie zamierzał jednak o tym mówić. Pewne aspekty jego życia miały być wiadome tylko dla niego i dla tych, którzy mieli nieprzyjemność wpaść w jego ręce. Kobieta przed nim nawet nie zdawała sobie sprawy, w jak uprzywilejowanej pozycji się znalazła. Tak zresztą też miało pozostać.
- Ukrywanie zachcianek jest dla słabych - odpowiedział niemal natychmiast i to z taką pewnością siebie, że wychodziło na to, że w te słowa po prostu wierzy. Zatrzymał wzrok dłużej na uśmiechu, który pojawił się na twarzy kobiety. Wyraźnie podobało mu się to, co widział, a jeszcze bardziej podobało mu się to, co obecnie było zakryte. Na szczęście, nie rozbierał jej wzrokiem - był na to zbyt opanowany i zbyt dobrze wychowany. Poza tym osobiście był o wiele bardziej zainteresowany tym, co skrywało się w jej umyśle niż pod samą sukienką. Ale uśmiech miała ładny. I zachowywała się tak samo, jak w czasie opatrywania jego ran: pewna siebie i niedająca się zbić z tropu.
Przyglądał jej się nadal, gdy nieco gwałtowniejszy podmuch poruszonego powietrza sprawił, że płomień świecy zadrgał gwałtownie, rzucając nieco głębsze cienie, ale i blaski na każde z nich. Jego oczy zalśniły stalowym, zimnym błyskiem, tym razem jednak całkowicie było to spowodowane odbitym płomieniem. Ale przez chwilę miał wrażenie, że znaleźli się w jakimś odrealnionym świecie, w którym istnieją tylko oni i ten stolik. Ta wizja bardzo mu się spodobała.
- A być może wszystko na raz... - dokończył jej myśl, cicho i subtelnie, chociaż cały czas z chłodem w głosie. Wydawało się, że był nierozerwalnie związany z tym zimnem, które w nim tkwiło i nie znikało nawet na sekundę w żadnym momencie jego życia. Tknięty impulsem wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk włosów za ucho kobiety, delikatnie muskając palcami jej policzek oraz miękką skórę. Końce jego palców także były chłodne, ale nie lodowato zimne. Stanowiły lekki kontrast do ogólnego ciepła, jednak wszystko mogło brać się z tego, że ciągle trzymał dłoń na szklance alkoholu.
- A jak ja na panią patrzę, panno Marlow? - Spytał, cofając dłoń i z powrotem siadając nieruchomo. Uniósł kącik ust w swojej namiastce uśmiechu, ale tym razem drgnięcie było inne, bardzo podobne do jej uśmiechu i także niosło ze sobą coś więcej. Obydwoje byli dorośli, a i on potrafił z siebie wykrzesać więcej niż tylko syberyjskie zimno. Ale okazja oraz osoba musiała być nieprzeciętna.
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
Kahea (dsc: kahea.)
Przemoc wobec zwierząt i dzieci
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ciało Sloane napięło się jak struna, kiedy palce Marco dotknęły jej policzka. Automatyczna reakcja, wdrukowany odruch, który pojawiał się zawsze, gdy ktoś dotykał jej twarzy. Zwykle to bolało, nie fizycznie, ale w środku. Teraz jednak było inaczej. Chłód jego palców nie niósł w sobie krzywdy. Zostawił w niej coś miękkiego, zagubionego.
O kurwa, przemknęło jej w myślach, ale nie pozwoliła, by cokolwiek z tej reakcji wymknęło się na zewnątrz. Nie skomentowała, nie odsunęła się. Nie pozwoliła emocją związanym z tą zaskakującą reakcją wypłynąć na powierzchnie.
Marco cofnął dłoń i wtedy padło jego pytanie, wypowiedziane spokojnie, niemal miękko. Sloane przez sekundę milczała, jakby ważyła odpowiedź. Potem uniosła podbródek, a w kącikach jej ust pojawił się półuśmiech - odrobinę flirtujący, odrobinę drwiący.
- Jakby czekał pan, aż zrobię coś, czego nie powinnam - słowa były miękkie, ale ostrze brzmienia cięło powietrze między nimi. -  Jakby liczył pan na to, że przekroczę jakąś pana niewidzialną granicę tylko po to, by mógł mi pan udzielić spojrzeniem reprymendy.
Zatrzymała jego wzrok, nie odwracając spojrzenia ani na sekundę. – Tak samo patrzył pan wtedy w mieszkaniu, kiedy zabrałam panu szklankę z alkoholem.
Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy. Chłodne spojrzenie mieszało się z jej ognistym, a ten przyjemnie podniecający ciężar rósł między nimi.
-  I chyba liczy pan na to, że zignoruję to całe poczucie władzy, które pan tak pieczołowicie pielęgnuje. Chce pan oddać mi władzę, chociażby na moment. Nawet jeżeli w tym momencie pana świadomość tego nie zaakceptuje.
Oparła łokieć o stół, pochylając się lekko w jego stronę. Sukienka przesunęła się po udach, ramiączko zsunęło się z ramienia, odsłaniając więcej skóry, niż planowała. Płomień świecy zatańczył, odbijając się w jej oczach jak iskra gotowa zapłonąć.
- Powiedział pan, że ukrywanie zachcianek jest dla słabych - jej głos był miękki, przesycony czymś, co oplatało ich oboje. -  W związku z tym powinniśmy być wobec siebie szczerzy.
Wyprostowała się i poprawiła ramiączko, a po chwili pojawił się kelner, który najpierw nalał jej odrobinę wina, żeby mogła go spróbować nim napełni cały kieliszek. Smakowało jej więc skinieniem głowy dała znać o tym kelnerowi, który zniknął równie szybko jak się pojawił.
Odstawiła kieliszek, splecione dłonie skryły lekkie drżenie palców – nie ze strachu, lecz z napięcia, które narastało z każdą sekundą.
-  Ciekawa jestem, Marco... czy zawsze bierze pan to, na co ma ochotę?
Nie odwróciła spojrzenia, a w jej uśmiechu kryło się coś więcej niż flirt - to było wyzwanie, subtelna prowokacja. W powietrzu między nimi unosiło się napięcie gęste jak dym, gotowe zapłonąć od najdrobniejszej iskry.

Marco Todorovski
Slo
kiedyś tego nie było
41 y/o, 185 cm
Właściciel sieci klubów
Awatar użytkownika
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie spuszczał z niej spojrzenia, dokładnie przysłuchując się każdemu słowu, które wypowiadała. Obserwował ją uważnie, rejestrując każde, najmniejsze nawet drgnięcie, zerknięcie i spięcie. Nie było szansy, by nie zauważył, jak zareagowała na jego dotyk. Ale sam nie zdradził niczego. Nawet nie drgnął. Jakby był idealnie zaprogramowaną maszyną, a nie człowiekiem. Wtedy też padła odpowiedź, a on zaczął bardziej słuchać.
Gdy wspomniała o szklance z alkoholem, uniósł swoją i upił łyk - niejako bezczelnie i prowokująco. Obydwoje przecież doskonale zdawali sobie sprawę, że rany nie zdążyły się zagoić, przecież szwy mógł zdjąć gdzieś dopiero za dwa tygodnie. I to tylko wtedy, gdy nie będzie się zbytnio nadwerężał. Wiadomo jednak, że najtrudniejszymi pacjentami są przecież lekarze, a on przynależał do tego grona, nawet pomimo faktu, że nie walczył tutaj o uznanie swoich dyplomów i doświadczenia zawodowego.
- Jest pani jedyną osobą, która odważyła się zrobić cokolwiek podobnego - powiedział cicho, unosząc kącik ust w uśmiechu. Cóż, musiał jej to przekazać, zwłaszcza że wtedy nie zginęła. Ale powinna zdawać sobie sprawę, że w pewnych momentach zwyczajnie igrała ze śmiercią, która przez cały czas była na wyciągnięcie ręki, skryta pod jego postacią.
- Raczej mam nadzieję, że okaże się pani całkowicie warta oddania tej władzy, chociażby na kilka minut. Nie jestem tylko pewien, czy zdaje sobie pani sprawę z całej odpowiedzialności... - powiedział cicho, ale poważnie. Jeśli naprawdę chcieli brnąć w to wszystko dalej, to musiał być pewien, że ona wie, że to nie będzie wyłącznie krótka zabawa i konsekwencje mogą być poważniejsze, niż się wydawało. On nie miał normalnego życia, więc inni musieli się liczyć z tym, że wszystko dookoła niego również zaczyna odbiegać od normalności.
- W takim razie, proszę zacząć, śmiało. Tu, przy tym stole, proszę, by była pani ze mną całkowicie szczera. I gwarantuję, że nic z dzisiejszego wieczora oraz nocy nie wydostanie się poza naszą dwójkę. - Jego oczy zalśniły drapieżnie, jakby właśnie złapał ofiarę w potrzask, z którego się nie wywinie. Oczywiście, jego słowa były reakcją na jej prowokację i słowa o ukrywaniu zachcianek. Działał jednak nadal zgodnie z wyuczonymi manierami - kobieta ma pierwszeństwo i właśnie w tej chwili bezlitośnie to wykorzystał.
Upił kolejny łyk alkoholu w czasie, w którym ona smakowała swoje wino. Cieszył się, że obsługa była na najwyższym poziomie i nie zawiodła go nawet w takich szczegółach. Tak, z pewnością zostawi odpowiedni napiwek, lecz takie rozważania odpuścił sobie w tej chwili, ponownie skupiając się na Sloane.
- Tylko wtedy, gdy nagroda warta jest mojego wysiłku - odpowiedział konkretnie i bezpośrednio, a chwilę później uśmiechnął się drapieżnie. To nie był już ten lekki półuśmiech stworzony przez podciągnięty kącik ust. To był uśmiech człowieka, który chciał i potrafił brać sobie wszystko, czego tylko zapragnął, nie licząc się z nikim i z niczym. Szybko jednak wrócił do swojej standardowej postawy, ponieważ pojawił się kelner z ich daniami. Przed kobietą wylądował zamówiony stek, natomiast przed nim pojawiła się jagnięcina z pistacjami. Trzecia osoba, nieświadoma napięcia pomiędzy nimi, brutalnie przecięła wszystko, co do tej pory między nimi się pojawiło. Wreszcie zostali sami, ale atmosfera ponownie wróciła do punktu wyjściowego - niemal, bo jego spojrzenie nadal skupiało się na całej osobie Sloane, a w jego chłodzie czaiła się drapieżność oraz ochota, której wciąż z siebie nie wyrzucił inaczej niż przez swoją postawę.
- Opowie mi pani coś o sobie? - Zapytał, sięgając po sztućce i wchodząc na nieco neutralny temat. Wieczór dopiero się zaczynał, mieli przed sobą dużo czasu, a on nie widział powodu, by w ogóle się spieszyć.

Sloane Marlowe
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
Kahea (dsc: kahea.)
Przemoc wobec zwierząt i dzieci
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

-  Cóż, ryzyko to coś, co zwykle traktuję jak część pracy. – Spojrzała na niego uważnie, zatrzymując spojrzenie na jego oczach. - Ale teraz nie jestem w pracy.
W jej głosie pojawiła się nuta wyzwania, ale i szczerości:
- A jeśli chodzi o odpowiedzialność… - nachyliła się lekko, jakby zdradzała sekret. - Jeśli to ma być cena za kilka minut władzy, chętnie ją zapłacę.
Sloane uniosła kieliszek, obracając go powoli w dłoni. Czerwień wina łapała światło świecy, drżała przy każdym ruchu, tak samo jak napięcie, które jeszcze przed chwilą pulsowało między nimi.
- Tylko wtedy, gdy nagroda warta jest pana wysiłku – powtórzyła jego słowa, jakby ważyła je na języku. - Czy powinnam to traktować jako komplement? - zapytała miękko, z lekkim uśmiechem, w którym kryła się nuta prowokacji, ale już bez tej ostrej krawędzi.
Jej spojrzenie spotkało się z jego, na moment znów gęste, jakby chciało zatrzymać tę grę, którą prowadzili od początku spotkania. Jednak w końcu Sloane westchnęła cicho i odłożyła kieliszek na stół.
- Wie pan, jeśli mamy być ze sobą szczerzy, to przyznam, że nie jestem przyzwyczajona do tego rodzaju rozmów. - Wzruszyła ramionami, tym razem szczerze, bez pozy. - Zwykle wszystko jest prostsze. Albo się coś robi, albo nie.
Kelner pojawił się w idealnym momencie, stawiając przed nią talerz ze stekiem, a przed nim jagnięcinę. Ciężar wcześniejszej wymiany zdań opadł, jakby ktoś uchylił okno w dusznym pokoju. Sloane skupiła się na krojeniu mięsa, pozwalając sobie na chwilę oddechu.
-  Coś o mnie? - powtórzyła cicho, tym razem bez wyzwania w głosie. Uniosła spojrzenie znad talerza, lekko zmrużone, spokojniejsze. - Nie mam wielu hobby. Nie zbieram porcelanowych figurek ani znaczków, nie biegam maratonów. - Uśmiechnęła się ledwie zauważalnie, bardziej do siebie niż do niego. -  Za to mam słabość do starych motocykli, zero talentu do gotowania i zdecydowanie za dużo pracuję.
Zawiesiła widelec w połowie drogi, jakby przez chwilę rozważała, czy to nie zbyt wiele, ale ostatecznie wzruszyła lekko ramionami. - Chciałabym więcej podróżować, ale nie potrafię znaleźć na to czasu. Kwestia jest też taka, że nie chce zostawiać babci samej na tak długo.
Upiła łyk wina, pozwalając, by jego cierpki smak przykrył to, co naprawdę chciała zachować dla siebie. Spojrzała na Marco, tym razem już z cieplejszym błyskiem w oczach, zwyczajna nudna prawda była dziwna w jego towarzystwie.
-  Pana kolej - dodała spokojnie, odkładając kieliszek. -  Proszę opowiedzieć mi coś o sobie, czego nie ma w aktach ani w tych wszystkich opowieściach.
Rozsiadła się wygodniej, pozwalając, by rozmowa płynęła spokojniejszym nurtem.

Marco Todorovski
Slo
kiedyś tego nie było
41 y/o, 185 cm
Właściciel sieci klubów
Awatar użytkownika
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

– Bardzo się cieszę, że teraz nie jest pani w pracy. Ja bardzo nie lubię się dzielić – odpowiedział niemal momentalnie, gdy wspomniała o ryzyku. W tych słowach jednak kryło się też wyzwanie i ostrzeżenie. Bo jeśli taki mężczyzna nie lubił się dzielić, to znaczyło, że chciał mieć wszystko na własność. A zaborczość nigdy nikomu nie przypadała do gustu.
– Kilka minut władzy wyjętej z moich rąk może panią kosztować życie. I to nie z mojej ręki – powiedział cicho, całkowicie ostrzegawczo. Chciał, by miała świadomość, w co może się wplątać pod wpływem chwili. Spodziewał się, co prawda, że taka informacja może nią wstrząsnąć bądź być trudną do przełknięcia, ale sama przecież powiedziała, że lubi ryzyko. Tylko czy była chętna podjąć aż takie? Cóż, teraz musiała sama zadecydować.
– Sama musi pani zdecydować – rzucił z lekkim uśmiechem, ale po chwili uniósł szklankę i upił łyk swojego alkoholu, na chwilę spuszczając wzrok z kobiety i uwalniając ją od - jak niektórzy twierdzili - dość hipnotycznego spojrzenia. - Ale na pewno nie miałem nic złego na myśli - dodał, jakby upewniając ją w przekonaniu, że jej myśli idą dobrym torem. Ale nic więcej już nie powiedział, głównie przez wzgląd na kelnera, chociaż zapewne nie do końca. Obsługa była tutaj dyskretna, dbając o reputację restauracji i podejście do klientów, więc nie musiał się martwić, że jego słowa gdziekolwiek by wypłynęły. Na pewno więc ta krótka przerwa nie wynikała wyłącznie z powodu podania dań.
- Wie pani, nie różni nas aż tak wiele - stwierdził w końcu, delikatnie rozbawiony, co dało się poznać po nieco łagodniejszym wyrazie twarzy i błysku w szarych oczach. Nie rozwinął jednak tej myśli, pozwalając jej mówić dalej. - Nie myślała pani o opiece dla babci? - Dopytał, gdy tylko ten temat się pojawił. Czy wiedział o jej rodzinie? Nie dał tego po sobie poznać. W zasadzie niczego nie dawał po sobie poznać, poza tym, co tak naprawdę sam chciał pokazać. Obsesja kontroli najwyraźniej trzymała się go w każdej sekundzie, być może nawet całkowicie nieświadomie.
- No tak, moja kolej... - Uśmiechnął się, ale najpierw poczęstował się swoim daniem, by wyrobić sobie pierwsze wrażenie na temat tej wariacji smakowej. Najwyraźniej przypadła mu do gustu, bo nie odsunął talerza, ale chwycił za szklankę i przepłukał sobie gardło łykiem alkoholu.- Nie zbieram porcelanowych figurek ani znaczków, nie biegam maratonu - powiedział, cytując ją dokładnie słowo w słowo, a jego rozbawienie ponownie wróciło. - Za to mam słabość do luksusowych samochodów, zero talentu do gotowania i zdecydowanie za dużo pracuję. - Zrobił małą przerwę, obserwując jej reakcję. Lubił obserwować, wyłapywał wtedy o wiele więcej szczegółów niż z samych słów.
- Stawia pani przede mną trudne pytania. Większość informacji jest w aktach. Miałem normalne dzieciństwo i odebrałem klasyczne wychowanie. Moi rodzice się kochali. A wbrew plotkom powiem, że mam serce - potwierdzają to prześwietlenia mojej klatki piersiowej. - Uśmiechnął się, ponownie nieco szerzej. Wyglądało na to, że w jej towarzystwie potrafił się nieco rozluźnić i nawet chciał to zrobić. - A tak naprawdę, nie jestem najlepszy w autoprezentacji. Rzadko mówię o sobie i jeszcze rzadziej ktoś naprawdę chce słuchać.

Sloane Marlowe
Można ostatecznie oswoić się z Rosją, ale Rosja oswoić się nie da.
Kahea (dsc: kahea.)
Przemoc wobec zwierząt i dzieci
ODPOWIEDZ

Wróć do „George Restaurant”