40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Mercer miał to szczęście, że przez swoją prezencję oraz sposób bycia rzadko kto podejrzewał go o nietaktowne zachowania. Częściej był postrzegany jako chłodny i zdystansowany, może nawet niezainteresowany innymi, tymczasem on sprytnie przekuł to w swoją zaletę. Dzięki temu właśnie takie ukradkowe spojrzenia czy dwuznaczności przychodziły mu łatwiej, a jednocześnie ciężej było je wyłapać drugiej stronie. Nie żeby nagminnie obczajał zgrabne kobiety, ale podczas gdy inni potrzebowali do tego okularów przeciwsłonecznych, by nie zostać przyłapanymi, on robił to niemal zawsze w czas. I te spotkanie nie było wyjątkiem, bo choć teraz zażartował, to tak naprawdę kilka razy spojrzał już na nią tak, jak trener nie powinien patrzeć na swoją uczennicę.
- To i całkiem miły wieczór - uśmiechnął się znów kącikiem ust, nawiązując do jej pytania sprzed kilku chwil, na które w ferworze kolejnych treningowych odpowiedzi nie raczył odpowiedzieć.
Prawda była taka, że dostosował swój grafik do jej potrzeb, toteż nie miał żadnych planów na ten wieczór. Ostatnio w ogóle rzadko co robił poza pracą oraz treningiem. Szlajanie się po klubach czy pubach? Nie miał na to nastroju od wielu tygodni. W domu też czekały na niego jedynie puste cztery ściany, więc ostatnimi czasy traktował go bardziej jak hotel - miejsce do przespania się, a całe życie odbywało się poza nim.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uniósł lekko brew, jakby chwilę się nad czymś zastanawiał.[
- Rzadko chwalę kogokolwiek - zaczął. - Jestem raczej z gatunku tych bezlitosnych trenerów - w tym momencie trochę wyolbrzymiał, bo choć był wymagający, tak nie był robotem bez uczuć i potrafił również pochwalić uczniów. Uznał jednak, że przedstawienie sytuacji w taki sposób może pomóc w postrzeżeniu go jako nieco luźniejszą osobę, niż mają o nim wyobrażenie. Tylko po co on chciał wyjść przy niej na fajnego gościa?
- Poza tym, jedno drugiego nie wyklucza. Dobrze sobie radzisz i nie chcę, żebyś się zniechęciła - przyznał spokojnie. - A, że mam z tego pewne wizualne profity... - przechylił lekko tułów i ostentacyjnie spojrzał na jej biodra, podziwiając tym razem bez żadnej wstrzemięźliwości jej pośladki. Zaraz jednak zrozumiał, jakie faux pas mógł w jej oczach popełnić, dlatego zaraz wyprostował się i powrócił do jej twarzy.
- Może kiedyś tam zawitam - wzruszył ramionami, jednak wcale nie odrzucał takiej możliwości. Co prawda etap odwiedzania klubów wszelakiej maści był już za nim, co nie oznaczało, że nigdy w takich miejscach nie bywał. W samym The Fifth również był dwukrotnie, jednak nigdy nie miał okazji zobaczyć Darcy w akcji. Poznał ją w trochę innych okolicznościach, aczkolwiek dalej było to w obrębie The Fifth.
- Najpierw woda - przypomniał i poczekał, aż Bowman uzupełni płyny, by następnie przejść do uderzeń w worek.
Stanął obok przedmiotu dzisiejszej lekcji i ze spokojem, a jednocześnie zainteresowaniem patrzył na przygotowującą się do ataku Darcy.
- Pamiętaj o postawie i technice. Jak sobie coś zrobisz, to mogę cię jedynie zanieść do szpitala, żaden ze mnie fizjoterapeuta - znów zażartował, jednak gdyby wymagała tego sytuacja, to Karrion bez problemu byłby w stanie eskortować ją i przez całe Toronto do szpitala. Wolał jednak, by nie musieli znaleźć się w takiej sytuacji, wszak byłoby to niekorzystne dla niej, dla niego, dla biznesu, bezpieczeństwa Darcy oraz estetycznych uniesień Mercera w postaci wysportowanego ciała koleżanki.
- Daj z siebie wszystko - skinął porozumiewawczo głową, dając znak do tego, by zaczęła uderzać w worek.

Darcy Bowman
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Ash Ketchum z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wargi jej wymownie drgnęły w kierunku uśmiechu, gdy nazwał się bezlitosnym trenerem. Bo albo sobie właśnie z niej żartował, albo faktycznie mogła poczuć się wyjątkowa albo dopiero miała się przekonać, że faktycznie był bezlitosny. Czy ją to martwiło? Nie. Czy się tego bała? Nie. Prawdę powiedziawszy zazwyczaj w każdej dziedzinie swojego życia trafiała na dominujących facetów. Raz kończyło się to dla niej lepiej, raz gorzej, czasem doceniała ten szczegół, a czasem przydałoby się zainwestować w psychoterapię, żeby pokonać traumy z przeszłości, ale no cóż… schemat. I musiałaby być naprawdę naiwna, żeby go nie zauważyć – Ej! – oburzyła się tak, że aż wcale, a w jej głosie nie było nic poza rozbawieniem, gdy bardzo niesubtelnie zmierzył ją spojrzeniem – Następny trening proszę prowadzić bez koszulki, odrobina sprawiedliwości na tym świecie jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a ja też chcę mieć coś od życia! – zażartowała, oczywiście, że tak. Zaśmiała się pod nosem i pokręciła lekko głową, bo podobała jej się ta swoboda żartów – nawet jeśli nie były szczególnie wyrafinowane. Była to miła odmiana od wszystkiego z czym w ostatnim czasie się mierzyła. A że przy okazji mogła się też trochę zmęczyć i pobić powietrze, a w końcu też worek? Gdzieś w trakcie doszła do wniosku, że to faktycznie był dobry pomysł.
- Nie tak łatwo zrobić mi krzywdę, Mercer. – dodała, gdy ostrzegł ją przed uderzeniem w worek. Ale faktycznie nie zamierzała sobie robić krzywdy i naprawdę starała się pamiętać o technice, której jej nauczył – ugiętych kolanach, ruchu wyprowadzonym z bioder i o samej pięści, a nie tylko nadgarstku. Z tym tylko, że w uderzaniu w worek było coś… wciągającego. I chociaż miała w pamięci, żeby nie traktować tego jako cel sam w sobie to chyba jednak trochę potrzebowała odreagować napieprzająć w worek i parę razy mogła zapomnieć o formie. Na szczęście ten nadal nie miał konkretnej twarzy, a był sposobem na uwolnienie jej emocji, a jej wewnętrzny perfekcjonista dość szybko naprostowywał jej technikę. Ale bawiła się świetnie. I kiedy po dłuższej chwili lepszego lub gorszego uderzania w worek miała dość… opadła plecami na matę, łapała oddech i nie mogła przestać się uśmiechać – Dziękuję, Karrion. – podniosła się do siadu, a o czym mówiła? O tym wszystkim, co właśnie jej umożliwił, że zgodził się ją trenować – I pomożesz? – uwolnić się od rękawic i taśm. Wyciągnęła rękę w jego stronę i znowu mu się przy tym intensywnie przyglądała – No i masz rację, to był całkiem miły wieczór.



Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Nauka sztuk walki nie była dla wszystkich. To było coś innego aniżeli dbanie o swoje ciało na siłowni czy w innej, quasisportowej formie. Ci, którzy traktowali to tylko jako sposób na odreagowanie, szybko byli weryfikowani i przepadali, nie będąc zdatnymi do utrzymania właściwego tempa. Jasne, że byli i tacy, którym w zupełności wystarczyło kilkadziesiąt losowych ciosów, ale to nie była żadna nauka, to było szukanie tymczasowych rozwiązań.
Karrion uniósł jedną brew ku górze.
- Po co czekać? - pociągnął żart znacznie dalej i wyszedł naprzeciw oczekiwaniom Darcy, ściągając z siebie koszulkę oraz prezentując tym samym swój umięśniony tors. Rzeźba Mercera była wyjątkowa z racji jego gabarytów i nawet w środowisku, w którym obracała się Darcy, raczej można było założyć, że nie miała okazji widzieć czegoś takiego.
- Coś nie tak? - spytał z lekkim rozbawieniem w głosie.
Zaraz jednak wrzucił koszulkę z powrotem na siebie, ponieważ tak naprawdę nie miał zamiaru paradować półnagi w swoim klubie. To była jedynie forma żartu, może nawet pewnej zgrywy z jego strony. Mogli zatem płynnie przejść do następnej części treningu bez ryzyka tego, że zamiast skupić się na ćwiczeniach, on zawiesi wzrok na jej pośladkach, a ona będzie wpatrywać się w jego klatę.
Ponownie skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przechylił lekko głowę, starając się dostrzec jakieś drugie dno w jej odpowiedzi. Nie znał Bowman zbyt dobrze, ale biorąc pod uwagę jej powiązania z mężem-nieboszczykiem oraz rządy klubem The Fifth, śmiało mógł założyć, że musiała być twardzielką, by poradzić sobie z wieloma problemami.
Zaczęło go też zastanawiać to, jakim cudem "zwykła striptizerka" weszła w posiadanie całego klubu. Jasne, że łączył ich status małżeństwa i dziedziczenia tym samym majątku, ale Karrion wychodził z założenia, że przy takich biznesach kręcą się różni, często szemrani ludzie. A ci mają swoje sposoby, by przejmować takie działalności. Może to był prawdziwy powód nauki boksu?
Obserwował ją uważnie, co jakiś czas zmieniając pozycję, czy nawet przechadzając się kilka kroków wokół worka, chcąc poobserwować ją pod różnymi kątami. Kiedy tylko pojawiały się jakieś błędy, przypominał jej komendami słownymi o odpowiedniej pozycji, szerszym rozkroku czy nawet pracy nóg, bo z czasem Bowman totalnie wpadła w wir okładania worka i przesuwała się w różne miejsca wokół niego.
Kiedy opadła na matę, Mercer zatrzymał rękami worek, który trochę się rozhuśtał i zaraz oparł się nieznacznie o niego, spoglądając na brunetkę.
- Nie masz za co, przecież nie robię tego za darmo - przypomniał jej, choć główną istotą tego spotkania wcale nie był pieniądz. Ona chciała się czegoś nauczyć, on chciał jej pomóc - to się liczyło najbardziej.
Wyciągnął ręce przed siebie i pomógł jej zdjąć najpierw jedną, a potem również drugą rękawicę. Kątem oka przyjrzał się też jej dłoniom, które na szczęście nie wyglądały na opuchnięte, więc wydaje się, że dobrał jej odpowiedni rozmiar.
Kolejny raz wyciągnął rękę, tym razem po to, by pomóc jej się podnieść z podłogi.
- Nie zraziłaś się? - spytał raczej w ramach pewnej przekory, bo dostrzegł podczas treningu nie tylko zawzięcie w jej oczach, ale też pewną satysfakcję. A czy dotyczyło to możliwości wyładowania się czy satysfakcji rozpoczęcia czegoś nowego w swoim życiu, to już pozostało mu się tylko domyślać.
Znów omiótł ją swoim spojrzeniem, raz jeszcze podziwiając jej ciało, które teraz, po ponad godzinnej sesji treningowej... rozpalało wyobraźnię jeszcze mocniej.
- Zostajemy przy boksie, czy chcesz spróbować też innych rzeczy? - spytał, chcąc znów przekierować swoje myśli na bardziej zawodowy tor, aniżeli na zastanawianie się, jakież to prysznic będzie miał szczęście, mogąc poobserwować ją w negliżu po treningu.

Darcy Bowman
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Ash Ketchum z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie spodziewała się, oczywiście, że nie. I przez ułamek sekundy mogła rzeczywiście zrobić głupią minę, ale czy coś było nie tak? Ani trochę. Zaśmiała się pod nosem i tylko pokręciła głową w odpowiedzi, bo wszystko było w jak najlepszym porządku. I oczywiście, że zupełnie bez skrępowania zmierzyła go spojrzeniem, bo dokładnie tak jak powiedziała… odrobina sprawiedliwości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A że widok faktycznie był spektakularny to nie zamierzała udawać, że nie spojrzała albo nie zrobiło to na niej wrażenia. Zresztą Mercer był zbyt pewny siebie i świadomy swojej budowy, żeby uwierzyć w jej obojętność. Jej albo jakiejkolwiek innej kobiety, bo heh… nie jest taka jak inne to jedno z najczęściej powtarzanych kłamstw. Darcy w pewnych kwestiach była dokładnie taka sama jak inne.
Nawet jeśli trochę lepiej panowała nad emocjami. I chyba tylko dlatego teraz nie popłynęła tak całkowicie, gdy uderzała w worek. Było blisko, zrobiło to na niej wrażenie, coś odblokowało, ale nie rozsypała się na tysiąc małych kawałków. Prawdopodobnie też dlatego, że nie była sama, a jego wskazówki i komentarze w trakcie ściągały ją na ziemię i generalnie robiły dobrze, bo pamiętała o pozorach.
- Zdecydowanie nie. – rzuciła zanim skorzystała z jego pomocy, chwyciła jego dłoń i podniosła się do pionu, jednocześnie wcale nie odskakując od męskiej sylwetki. Była na tyle blisko, że musiała zadrzeć głowę, żeby na niego spojrzeć. I znowu uśmiechnąć się pod nosem – Innych rzeczy? – powtórzyła za nim z mieszanką niezrozumienia i rozbawienia – Nie rozkładam nóg przy pierwszym spotkaniu, Mercer, jeśli to tego typu propozycja. Nie wiem… drinka mi postaw, kolację zaserwuj, do domu odprowadź. – rzuciła mało poważnie, bo to wcale nie musiała być tego typu propozycja, więc raczej żartowała i trochę mijała się z prawdą, bo heh… wcale nie była taka porządna. Dama z niej żadna – A tak na poważnie… boks mi się podoba, więc jeśli uda ci się wcisnąć mnie w grafik regularnie, chętnie będę to kontynuować. – nawet jeśli nie będzie prowadził tych treningów w roznegliżowanej formie! Po pierwszym razie nie uważała go za bezlitosnego trenera, a wręcz przeciwnie. Bardzo dobrze jej się z nim pracowało i to uczucie teraz... tak, to było dokładnie to, czego można chcieć po udanym treningu.


Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Karriona nie krępowało w żaden sposób takie zachowanie, ponieważ przez lata był przyzwyczajony do tego, by paradować z gołą klatą. Abstrahując już od tego, że miał się po prostu czym chwalić, to przecież był zawodowym pięściarzem i tym samym miał obowiązek podczas walk pokazywać swój tors. Nic zatem dziwnego, że zdecydował się na taką zgrywę, ponieważ dla niego było to coś zupełnie normalnego, a przy okazji kolejny raz mógł się pokazać z luźniejszej strony.
Widział jej wzrok na sobie i wcale mu on nie przeszkadzał. Nie była pierwszą, która wpatrywała się w niego w taki sposób, a on sam też nie szczędził jej wzrokowych komplementów, toteż teraz można było uznać, że są kwita. Oboje chwilę popodziwiali swoje ciała, choć Darcy chyba wyszła na tym lepiej, bo zobaczyła kawał jego skóry, podczas gdy on większości mógł się jedynie domyślać: strój bowiem skrzętnie zasłaniał niemal wszystkie przyciągające wzrok partie ciała Bowman.
Pokiwał porozumiewawczo głową, ciesząc się w duchu, że pierwszy trening jej nie zraził. I być może zawstydziłby się na jej kolejne słowa, gdyby nie był sobą. Skwitował to jedynie delikatnym uniesieniem brwi oraz spojrzeniem gdzieś spomiędzy rozbawienia i niepewności. W pierwszą część nie wątpił, jednak w drugą... to już co innego. Przez moment zastanowił się, co by się stało, gdyby zrobił jedną z wymienionych przez brunetkę rzeczy. Ostatecznie nie skomentował tego, ale przez myśl przeszło mu, że może kiedyś warto byłoby się bliżej poznać. Na przykład na drinku.
- Chodziło mi o inne sztuki walki, Darcy - sprostował po dłuższej chwili, by nie miała wątpliwości co do jego intencji. - Ale skoro boks ci odpowiada, to nie było tematu - skinął znów głową i wyciągnął smartfona z kieszeni, na którego właśnie otrzymał jakąś wiadomość.
- Praca wzywa - przyznał z cichym westchnieniem. - Klub jest jeszcze otwarty przez 40 minut, więc zdążysz się ogarnąć - poinformował i skinieniem głowy przywitał się ze sprzątaczką, która przemknęła niedaleko nich.
- Widzimy się w takim razie pojutrze - kącik ust drgnął mu w uśmiechu i obrócił się na pięcie, by skierować swoje kroki w kierunku biura na piętrze. Zanim jednak odszedł od Darcy, przekręcił nieznacznie głowę i spojrzał na nią kątem oka. - Dzięki za miły wieczór... i widok - brew drgnęła mu dość subtelnie, ale jakże sugestywnie, dzięki czemu oboje mieli świadomość, do czego Mercer się odnosił. Z pewnością jeszcze nie raz nie dwa skorzysta z okazji, by ją poobserwować. Został wszakże oficjalnie jej trenerem, więc to należało do jego obowiązków. A to, że czasem oceni pracę bioder zamiast nóg, albo na moment zawiesi wzrok na podskakującym biuście Bowman w momencie kolejnych uderzeń... zdarza się. I będzie zdarzać się częściej, na to wychodzi.

zt

Darcy Bowman
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Ash Ketchum z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kingsway Boxing Club”