Dla innych Tyla zawsze była tłem - chyba, że nagle okazywała się potrzebna. Jeszcze gorzej czuła się, gdy była wychwytywana przez kontakty pośrednie - takie jak matka, znajomi. Masz córkę, która zna się na się na sprzęcie? Super, niech mi przyjdzie coś naprawić, dostanie kasę a potem kij jej w oko. Tak, jakby to był jakiś jebany obowiązek. Nie chciała pomagać ludziom, którzy nie pomogli jej. Ba, jeszcze zazwyczaj traktowali ją jak każdego robola, który ma wykonać robotę i out. Może była samolubna, ale oczekiwała nawet odrobiny szacunku od kogoś, kto faktycznie coś pomagał za przysłowiowe piwo - w jej przypadku zero. Jej matka nie widziała natomiast w tym nic złego, wręcz przeciwnie - w dalszym ciągu uznawała to za fantastyczną formę wygonienia córki z domu.
Tak, jak również i dzisiaj.
Andrulyte ledwo się obudziła, a dostała w ryj informacją, że ma iść do jakiejś babki z Rexdale i ogarnąć jej komputer. Niemalże jak rozkaz. A gdzie proszę, dziękuję? Nic dziwnego, że z miejsca była poirytowana, jednocześnie szykując się znowu na mentalność w stylu “przyjdź, zrób, wyjdź, zapomnij”. I w międzyczasie próbuj walczyć ze swoim załamaniem psychicznym. Szykując się do wyjścia, miała ochotę się popłakać. Czasami naprawdę miała wszystkiego dosyć.
Zabrała odpowiedni sprzęt i ubrana w pierwsze lepsze ciuchy (w miarę dopasowane, bo też by ją pewnie matka wzrokiem zabiła) udała się pod adres, który dostała. Szczerze to liczyła, że może nie zastanie nikogo. Byłaby dużo szczęśliwsza, to na pewno. Po takiej dawce porannego stresu nie miała ochotę nawet powiedzieć “dzień dobry”. Wcisnęła dzwonek pod odpowiednimi drzwiami i tylko odliczała czas do ucieczki. Oby tym razem jej się powiodło i wróci do domu. Kto wie, może nawet zrobi sobie jakąś drzemkę w ramach kompensaty za to, że wybudzono ją wbrew jej woli.
Już nawet miała na to coraz większą nadzieję.
lola bae