18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  Wszystko naprawdę wydawało się być jak dawniej. No może poza tą różnicą stanikową i faktem, że Hunter leżał obok w samych gaciach – a ona starała się nie umrzeć ze stresu. Chociaż to, że ona próbowała nie umrzeć ze stresu przez jego bezpośrednią obecność to było jednak też coś stałego w tej relacji. Najwyraźniej planowała zostać wieczną dziewicą.
  Nie planowała, bo sama nakładała na siebie presję – jak w tym nieszczęsnym motelu, ale co innego snuć plany w głowie, a co innego faktycznie zamieniać je w praktyczne ruchy. Zwłaszcza, że ona żadnych ruchów nie podejmowała, a jedynie była obok.
  I już umierała.
  No dramat z nią, ale se wybrał. Już łatwiej by mu chyba było zakonnicę do łóżka zaciągnąć i to nie tylko na wspólne leżenie.
  — Niczego nie potrzebuję — odpowiedziała łagodnie. Bo nie chciała niczego konkretnego – wszystko, czego mogłaby faktycznie potrzebować: włącznie z poczuciem bezpieczeństwa, spokojem i jego osobą, już miała. Niby nienazwane, a jednak tak podobne do tego, co było kiedyś, co miało nazwę.
  Nie pytała jednak czym byli, bo miała wrażenie, że się wygłupi. Bo przecież było to oczywiste. Skoro robili to, co kiedyś – leżeli razem, przytulali się, całowali – to przecież znaczyło, że byli tym, czym byli kiedyś. Poza tym dla niej wydawało się być to jasne, no bo jednak pewna forma bliskości mówiła sama przez siebie i wydawała się być zarezerwowana tylko dla osób, które były razem. No ale byli tacy, co nieco inaczej na to patrzyli.
  Jakieś situationshipy albo klubowe, przelotne znajomości. Wyglądały nawet podobnie.
  — Po prostu — pociągnęła dalej (czyli jednak nie: niczego) — chciałam ci podziękować. — Znowu, Soojin? Weź mu daj spokój. Zmień płytę. Zadziękujesz go na śmierć. A on pewnie ma już dość. — Za to, że tu przyjechałeś. Nie tutaj konkretnie, chociaż za to też — ale za to już mu dziękowała — Tylko do Toronto. Nie wiedząc w zasadzie jak to się skończy. — Skończyło się raczej dobrze, a w zasadzie bardzo dobrze.
  Ale mogła mu pozazdrościć odwagi i determinacji. Ona tego nie miała. Ona jedynie wgapiała się w stary telefon, powstrzymując się przed włączeniem go, by napisać do Huntera. Co prawda stary telefon nie był jej do tego potrzebny, bo jego numer miała w pamięci (nie to co niektórzy tutaj!!!), ale ten stary telefon niósł też nostalgię. W postaci starych zdjęć, starych wiadomości, starych nagrań. Czyli w zasadzie – niósł całą ich przeszłość.
  A ona ją od siebie odsuwała.
  Było jednak coś, co nie dawało jej spokoju. Oho.
   Coś, o co nie chciała pytać, bo wiedziała, że nie powinna, ale z drugiej strony – chciała wiedzieć. To coś wpisywało się na listę debilnych pytań, których nie powinno się zadawać swojemu partnerowi. Nie pytało się o zeszłe partnerki, ile ich było, ile było podbojów, bo to zwyczajnie siadało na psychę. Soojin nawet nie musiała pytać, żeby wiedzieć, że Hunter to był taki… podbojowy. I nie chodziło o to, że domyślała się – bo przecież ona zawsze go we własnych myślach wybielała i to z absolutnie wszystkiego. Hunter po prostu miał w Seulu koleżankę, która była na tyle uprzejma, aby nękać Soojin tymi czy innymi informacjami.
   Ta sama, która nazywała ją młodszą siostrzyczką Huntera. I jak to wsiadło jej na psychikę to siedziało do dzisiaj – nawet jeśli miała rozmowę z chłopakiem na ten temat i nawet jeśli pewne rzeczy jej przekładał.
   Tylko, że to było właśnie to – straumatyzować kogoś było stosunkowo prosto. Wyjść z tej traumy to był już mozolny proces.
  — Mogę cię o coś spytać? — zapytała z pewnym zawahaniem. On to chyba nawet nie przeczuwał o co chciała pytać, bo raczej nic tego nie zapowiadała, a na pewno nie chwila i okoliczności w których byli. Ale to była właśnie domena takich świerzbiących tematów – nie odpuszczały, nawet gdy moment mówił aby odpuścić, bo to nie ma znaczenia.
  Jak już się zgodził, aby pytała, to wzięła głębszy oddech, jeszcze przez chwilę się wahając. Bo wiedziała, że nie powinna, ale to tak bardzo nie dawało jej spokoju. Zwłaszcza, że jej wspaniała mama też walnęła tekstem z serii: powiedziała, co wiedziała.
  — Czy — zawahała się, czując jak rośnie jej paskudna gula w gardle. — Czy spotykałeś się z kimś po naszym rozstaniu? — Czuła jak jej oddech stał się ciężki. A płuca zamieniły w beton, ledwie zrzuciła z siebie to pytanie. Może dlatego, że spodziewała się odpowiedzi. Może dlatego, że miała nadzieję coś usłyszeć. A może dlatego, że dotarło do niej, że nie powinna o to pytać. Bo to ona go zostawiła.
  Idealne pytanie na wspólne leżenie.

Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

To było wszystko. Ten spokój, ta cisza, która była zakłócana jedynie cicho grającym telewizorem. Hunter był człowiekiem, który zawsze dążył do imprezowego życia. Żył nocą, budził się wtedy. Jego życie kręciło się wokół alkoholu, głośnej muzyki, barów, bójek ulicznych, kradzieży przypadkowych ludzi i szybkiego tempa. Nie interesował się nigdy tym, by się ustabilizować jak taki Jiwoong, który był jego przeciwieństwem. Nie myślał o zakładaniu rodziny, o zwolnieniu tempa. O zobowiązaniach czy tym, aby w końcu spoważnieć, chociaż wielokrotnie mu się to mówiło. Chociaż jego przybrana matka mu to próbowała wpoić do pustego łba.
On jednak miał swoje zdanie. I swoje świetne życie.
Wszystko pewnie wyglądałoby dalej tak samo, gdyby nie to, że spotkał Soojin. I kompletnie zawróciła wszystko w jego życiu. Odkąd zaczął się z nią spotykać, jego tempo zwolniło. A odkąd tylko stało się poważniej, a oni zaczęli być oficjalni, całkiem zmienił swoje podejście. Może nie tak w pełni, ale zmieniał się. Bary i knajpy widziały go o wiele rzadziej, a jak już to w jej towarzystwie. Przestał tyle imprezować, całkowicie porzucił swoje szybkie relacje i nawet znalazł pracę w której się spełniał. No, z jej pomocą, bo to ona załatwiła mu rozmowę.
Co ważne - zaczął też faktycznie myśleć o tym co dalej. Bo im dłużej z nią był, tym bardziej się utwierdzał, że mimo różnic, naprawdę masy różnic, to dobrze mu z nią było. Dobrze było z nią mieszkać, przy niej być, do niej wracać po ciężkim dniu w pracy czy ogólnie. Dobrze było mieć się w kogo wtulić, z kim porozmawiać. Nigdy nie był tym typem osoby, dopóki nie spotkał jej.
Jedna osoba potrafiła naprawdę wiele zmienić w czyimś życiu.
Nie dziękuj, nie masz za co — powiedział z uśmiechem pod nosem, zaraz całując ją raz jeszcze w czoło. Nie potrzebował jej podziękowań, bo przecież nie zrobił nic takiego. Po prostu przyleciał z nadzieją, że uda mu się naprawić to, co zepsuł. — Jesteś warta każdego ryzyka — dodał dość naturalnie. Jakby nie było, to cały czas dla niej ryzykował. Na początku poprzez włamanie do jej domu, który był pilnie strzeżony przez jej pojebanego starego z koneksjami, potem przychodził do niej bezpośrednio na lodowisko, unikając ochroniarza, aby tylko ją zobaczyć, a potem przyjął ją jako poszukiwaną uciekinierkę do swojego domu.
A gdy zjebał, pojechał za nią do Toronto.
Lubił ryzyko, co poradzić. Zwłaszcza jeśli miało mu przynieść korzyści, a ona była doskonałą korzyścią dla niego. I najwyraźniej też doskonałym wpływem o który modliła się zapewne pani Ahn. To ją miała na myśli, gdy mówiła „mam nadzieję, że znajdziesz sobie dobrą, porządną dziewczynę, która cię naprostuje”. Jak to jest, że mamy zawsze mają rację?
Mogę cię o coś zapytać?
No? — mruknął, przymykając oczy. Nie zaprzestawał też smyrać ją po ramieniu, bo to był już po prostu odruch. I chociaż nie wiedział jakiego pytania się spodziewać, to… nie był przygotowany na to, jakie padło.
Czy spotykałeś się z kimś po naszym rozstaniu?
Ruch jego palców w jednej milisekundzie się zatrzymał, a on otworzył oczy, co by spojrzeć w sufit. No ładnie, Hunter. Teraz się przyznawaj. Albo kłam. Kłam jak zawsze, bo w końcu do tego przywykłeś. To był jak twój drugi, biegły język. Wielu nawet nie potrafiło odróżnić kiedy kłamałeś, a kiedy mówiłeś prawdę, bo nawet powieka ci nie drgała.
Tylko, że z nią było gorzej. Nawet jeśli wiedział, że kłamstwo miałoby być dla niego korzystniejsze i wygodniejsze, bo… nie był tym dobrym, porządnym chłopcem. Był o wiele lepszy, gdy był z nią, ale kiedy tylko jej zabrakło, nie potrafił się na nowo odnaleźć. Wracał do domu, do pustego mieszkania i nie wiedział co ze sobą zrobić. Poczucie winy go dobijało. Przeklinał samego siebie i chociaż nie poszedł na kluby od razu po rozstaniu, bo nie mógł patrzeć na te wszystkie, znane mu lambadziary, to po około dwóch miesiącach pojawił się ponownie w barze.
Został przywitany jak stary znajomy i chociaż miał opory do powrotu na stare śmieci, a także do starych nawyków, to… po pewnym czasie tak zrobił, nie widząc nadziei na to, aby do siebie wrócić. Bo przecież wyjechała i miała nie wracać. Nie oddzwaniała, bo miała wyłączony telefon. Jego wiadomości nie dochodziły. Nie miał z nią żadnego kontaktu.
Dlatego zaczął popełniać te same błędy, które wcześniej zostały przez nią wyplenione.
I teraz miał się ponownie z nich rozliczać. Bo nie spodziewał się, że przyjdzie okazja, którą złapie za nogi. I że uda mu się naprawić to, co zepsuł. I to chyba po to, aby zaraz znowu się posypało.
Wiem na jaką odpowiedź liczysz, Soojin — powiedział, dość neutralnie, czując, że ta chwila którą teraz mieli, zaraz się zwyczajnie zepsuje. Ale hej, przynajmniej miałeś pięć minut, gdzie mogłeś się poczuć jak w domu. — Ale ci jej nie dam, przepraszam. — Przeprosił. Drugi raz w swoim życiu kogoś przeprosił, i drugi raz dokładnie tą samą osobę. Bo wiedział, że zjebał i mogło to się na niej odbić. Wypij więcej tego piwa, co nawarzyłeś, Hunter. — I to chyba kolejny powód dla którego powinnaś wybrać lepiej — dodał już ciszej. Bo nie był dla niej dobry. Ranił ją, był egoistą, popełniał masę błędów. Nie był dobry i porządny, był zepsuty. Przez lata to zepsucie przez niego przechodziło, przez każdą komórkę ciała. I teraz musiał wpierdalać te owoce zepsucia oraz własnych, ulicznych nawyków.


Raina Bouchard
18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  Odpowiedź, choć nie była bezpośrednia, to odpowiednio czytelna. Świadomość tego, co jej zdradził, osiadła w niej ciężko jak ołów, choć z zewnątrz starała się zachowywać dobrą minę do złej gry. Niezmieszania, nierozczarowana. Jej serce ścisnęło się po raz kolejny tego dnia, tym razem w tym nieprzyjemnym uczuciu, które wpompowało w całe ciało. W płuca, które stały się ciężkie i mięśnie, które zrobiły się słabe.
  Spodziewała się takiej odpowiedzi, dlatego wahała się czy w ogóle powinna o to pytać. Ale wygrała ciekawość i cicha nadzieja, że być może on, skoro jednak tutaj przyjechał po takim czasie, nie zapomniał o niej.
  A wychodziło, że chyba próbował.
  Nie wiedziała, co było gorsze. To, że próbował czy to, że powinna zrozumieć, że miał do tego absolutne prawo. Pół roku z jednej strony wydawało się być szmatem czasu, a z drugiej strony, w takim momencie, dla niej to było zdecydowanie za mało.
  Mimo wszystko nie odsunęła się od niego. Wciąż trwała przytulona do jego boku. Może dlatego, że była w takim stanie, że nie mogła się nawet ruszyć. A może przez to, że pomimo tego ciężaru nic się w niej tak naprawdę nie zmieniło.
  Milczała przez dłuższą chwilę, wciąż trwając przy jego boku. W głowie toczyła ciężką batalię. Z własnym poczuciem winy, które rozlewało się po jej ciele. Bo tak, ona czuła się winna temu, co usłyszała. Na logikę, gdyby ktoś postronny na to spojrzał, to też by przecież powiedział, że była sama sobie winna.
  Mogła włączyć telefon. Mogła napisać. Mogła zadzwonić. Mogła zrobić tak wiele rzeczy, skoro jej serce dalej walczyło o niego. A jedyne co robiła, to płakanie w Pana Zębola. Nic więcej.
  — Liczyłam na szczerą odpowiedź, Hyunwoo. — I to tak bez ya. Bez zdrobnienia. Jak na początku, kiedy pojawił się w Toronto. — Na taką i tylko taką. — Ton jej głosu nie był ciężki, nie był też urażony czy nie brzmiała na zranioną. Może trochę roboczo, może z pewnym dystansem, aby tak samo pociągnąć: — I nie mów mi, co powinnam. Nie jestem dzieckiem. Umiem sama za siebie decydować i sama dokonywać wyborów. — Wybrała sobie jego. A to, że niektórzy mogli stwierdzić, że był to wątpliwej jakości wybór to już inna sprawa. Mama na pewno tak powie, jeśli się dowie. Ale mama to na siłę wysyłała ją tam, gdzie ona tak naprawdę nie chciała być i uważała, że wie, co dla niej dobre.
  Sama też dokonała wyboru, aby się od niego odciąć po tym kłamstwie. I teraz miała tego skutki.
  — I nie przepraszaj. — To pierwsze przepraszam, jakie powiedział u niej w pokoju było ciężkie. I prawdziwe. To teraz – nie podobało jej się. Bo w ogóle nie powinno go być. — Nie zrobiłeś w tym wypadku niczego złego. Miałeś pełne prawo do tego i innych rzeczy — powiedziała, chociaż czuła że jej gardło zaciskało się z żalu, że przyznała to na głos. Bo wewnętrznie czuła, że ją to bolało. Jej serce czuło. Rozsądek podpowiadał coś zgoła innego i to rozsądek teraz odpowiadał za to, co mówiła. — Czemu miałbyś się trzymać tego, co było? Zostawiłam cię, wyjechałam, zerwałam kontakt. Potraktowałam jak potraktowałam. A kiedy cię miałam to i tak nie dawałam ci wszystkiego, co mogłam. — Konkretniej: dupy mu nie dawała. A przecież, w teorii, mogła.
  Zatrzymywał ją tylko jej własny lęk, ale jej lęk był właśnie: jej. Więc sama mu odmawiała tego. I teraz wychodziło, że być może – choć nie mogła mieć pewności – Hunter szukał tego, czego też mu brakowało.
  A teraz bolało ją, że prawdopodobnie jakaś inna dziewczyna – albo i: inne dziewczyny – dotykały go. I to też tam, gdzie ona sama nie miała śmiałości.
  — Więc może to ty powinieneś był wybrać lepiej. — Uśmiechnęła się, choć smutno. Bezczelnie wykorzystując jego własny argument. Jakby nie patrzeć, to Hunter przecież faktycznie nie zrobił nic złego w trakcie trwania tej relacji (no dobra, poza jego występem z zatajaniem prawdy). A ona tak! Dowodu miłości mu nie dała, a i tak był cierpliwy. I nie stołował się na mieście.
  No ale nawet teraz, kiedy byli tutaj razem, ona czuła, że ciężko byłoby się jej przełamać. Głównie przez świadomość tego, że Hunter był bardzo doświadczony, a ona wcale. Świadomość tego, że tylko by go rozczarowała tym, że nie umie kompletnie nic, była ciężka i podkopywała ją na tyle, że czuła strach, że go straci przez to. Już nie mówiąc o tym, że się nasłuchała tego, o czym plotkowały sympatyczne dziewczyny z jej domku na obozie, że bycie dziewicą w ich wieku to już po prostu wstyd. I żenada. I jeszcze parę innych dołujących epitetów.

Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Cały piękny wieczór w pizdu.
I to zwyczajnie była jego wina, bo to on przecież wstydził się swojej własnej odpowiedzi. Bo to właśnie czuł. Wstyd i to dziwne, nieprzyjemne uczucie w żołądku, które podpowiadało, że źle zrobił. Jakby tak nie było, to przyznałby się do tego bez żadnego wyrzutu, bez żadnego problemu. A tak, to czuł ten ciężar na serduchu. I teraz, gdy powiedział to wszystko na głos…
No, uświadomił sobie co odjebał. Znowu.
A jej ton głosu, sposób odpowiedzi oraz cała reszta jedynie go uświadamiała, że to co powiedział, do czego się przyznał, było bolesne. I w pełni to rozumiał, bo na jej miejscu zapewne też nie byłby zachwycony nawet jeśli… miałaby do tego pełne prawo, bo przecież nie byli już razem. Byłaby wolna i mogła robić co chciała, z kim chciała.
Słuchał jej i się nie odzywał, przynajmniej na początku. Czując, że nie ma prawa w tej chwili się odezwać. Nie ruszał się także z miejsca, mając ją w dalszym ciągu przy sobie. Jego spojrzenie jednak wciąż było utkwione w suficie. Nie odpowiedział też na to co powiedziała, bo był zdania, że zasługiwała na więcej. Zawsze tak uważał. Był osiedlowym, ulicznym chujem. Łobuzem przed którym matki oraz ojcowie zabierali i ostrzegali swoje dzieci. Niczego sobą nie reprezentował, a ona była jego idealnym przeciwieństwem. Grzeczna, łagodna, dobra, miła.
Co on niby mógł jej dać poza wiecznym zawodem?
Zmarszczył jednak brwi, kiedy usłyszał jej dalsze słowa. I wtedy też przekrzywił głowę, odrywając wzrok od oświetlonego telewizorem sufitu na nią.
Jak nie dawałaś? — spytał, nie bardzo rozumiejąc do czego w tym momencie pije, bo jakby jego spytać… — Miałem przy tobie wszystko, czego potrzebowałem. — Mówiąc to, nawet przez moment nie myślał o fizyczności.
Jak to się mówiło - facet może wychodzić na miasto jak jest wolny, bawić się, ale jeśli będzie chciał się ustatkować, kogoś pokochać, to nie wybierze lambadziary z klubu. Wybierze kogoś, do kogo będzie chciał wracać wieczorem i budzić się rano. Z kim będzie chciał nic nie robić, leżeć i do kogo się przytulać. Z kim gadać o trudach, z kim się kłócić i godzić.
I ona pasowała do tego. I wiedział o tym już w Korei.
Soojin — urwał, jakby chciał dobrać słowa ostrożniej niż zwykle. Wyślizgnął się nieco, aby przekrzywić się na łóżku, co by bardziej się do niej zwrócić. — Poczekaj. Ty nie zrobiłaś nic złego. Wybrałem dokładnie tak, jak powinienem, bo jesteś chyba najlepszą decyzją jaką kiedykolwiek podjąłem. — Nawet nie chyba. Mogła być równocześnie dobra z decyzją o przygarnięciu Hatiego, ok? Bo to też mocno wpłynęło na jego życie. I to pozytywnie.
Odetchnął ciężej, nie wiedząc jak ma to wszystko nazwać. Spróbować to wyjaśnić, chociaż czy w ogóle powinien? Było tu co wyjaśniać?
Kiedy zniknęłaś, nie wiedziałem, czy kiedykolwiek jeszcze będziemy „my”. Nagle wyrwało mi z życia coś, na czym opierało się więcej, niż wtedy rozumiałem. I… nie potrafiłem sobie z tym poradzić, więc wróciłem do robienia głupich rzeczy — zaczął mówić, lustrując ją swoim uważnym spojrzeniem, jak gdyby chcąc zauważyć kiedy jednak powinien się zamknąć. O ile już nie powinien tego zrobić.
Sięgnął do jej przedramienia, aby ostrożnie je ująć i przejechać po nim kciukiem.
Tu nie chodziło o nie. Nigdy nie chodziło. To była desperacka próba, żeby przestać myśleć. — No, tłumacz się, Hunter. Zawsze mogłeś inaczej próbować, na przykład zatracając się w pracy czy serialach, a nie klubach. I szybkich relacjach. — Nie dlatego, że chciałem kogoś innego. Tylko dlatego, że nie wiedziałem, jak inaczej zabić to, że ciebie nie ma. Jak uciszyć w głowie to, że spieprzyłem coś, czego nie da się odzyskać. — Bo wtedy był pewien, że wszystko co miał nagle przepadło. Co więc wtedy miał do stracenia? Nic. Nic nie stało na przeszkodzie, nikt nie miał go oceniać, bo jedyna osoba na której mu zależało bardziej niż na przelotnej znajomości się wyprowadziła i kompletnie się odcięła.
To wtedy brzmiało jak całkowity koniec znajomości. I wszystkiego co z nią związane.
Nie jestem z tego dumny — mruknął, zabierając rękę. — Ale tego już nie zmienię. Nie chcę tylko abyś myślała, że zrobiłaś coś źle. To ja jestem zepsuty, nie ty. — Wtedy wydawało mu się, że to jedyny sposób, żeby przestało boleć, no ale… Hunter nie miał dobrych nawyków, ani wzorców. Więc uciekał do tego, co już znał. I do tego, co kiedyś się sprawdzało w momentach, jak potrzebował zapomnienia i oderwania od rzeczywistości.
A zawsze mógł iść w narkotyki. Byłby mniejszy przypał.


Raina Bouchard
18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  Umilkła całkowicie, kiedy Hunter przejął inicjatywę. Nic nie mówiła, a słuchała tego, co do powiedzenia miał on. Przez cały ten czas pozostając na miejscu. Bo faktycznie – chociaż świadomość tego, że nie pozostał jejnawet po rozstaniu paliła ją od środka – będąc zwaną dalej: zazdrością, to wiedziała że nie miała prawa go rozliczać.
I że, chcąc nie chcąc, sama doprowadziła do takiej sytuacji.
  Coraz lepiej go rozumiała, kiedy mówił. Jednocześnie starając się, nienachalnie, gładząc kciukiem po skórze na jego ciele, jak gdyby chcąc mu pokazać, że wciąż przy nim jest i nie odchodzi.
  Nie próbowała nawet rozwijać tematu nie dawania, dosłownie, widząc że miał do powiedzenia znacznie więcej i to w innym temacie. Może kiedyś mu w końcu powie, co było nie tak w tej kwestii. Zwłaszcza, że stawiała na komunikację, a Hunter zaczynał sam komunikować rzeczy.
  A ona zdawała sobie sprawę, że kosztowało go to niemało.
  — Hyunwoo-ya — odezwała się, w końcu znajdując moment, by się wtrącić a nie przerywać mu. — Wszystko rozumiem. I nie zrobiłeś przecież nic złego. — Technicznie nie zrobił niczego, o co mogłaby być faktycznie zła czy mu wytknąć. Nawet jeśli jej wnętrzności miały nieco inne zdanie na ten temat. — Miałeś do tego pełne prawo. A ja nie będę cię oceniała przez pryzmat tego, co robiłeś, gdy cię zostawiłam. — No bo nie mogła. Po prostu nie mogła. Jeśli mu na nim zależało, to musiała przełknąć ten gorzki posmak.
  Ale przecież wiedziała, że Hunter nie jest łatwy. Wiedziała, jaki ma mniej-więcej życiorys. Wiedziała, że nie był modelowym facetem rodem z k-dramy. A raczej – że było mu do takiego bardzo daleko, choć posiadał odruchy, które nieco go do tego tytułu przybliżały.
  W końcu przyjechał po nią, prawda? Nawet jeśli nie poprosiła go wprost.
  — Po prostu będę musiała znieść, że ktoś inny cię dotykał i całował — powiedziała z cichym westchnięciem. I robił inne rzeczy, Soojin. Te, których ty nie robiłaś. — Ale to nic, czego bym nie przerabiała wcześniej. — Uśmiechnęła się, chociaż słabo, to z pewnym przekonaniem. Bo jaki był Hunter, to wiedziała. Wiedziała, że nie był nietykalskim prawiczkiem, który czekał na nią i tylko na nią. Wiedziała o tym aż za dobrze, bo ktoś – konkretniej jego koleżanka – była tak zaangażowana w proces doinformowywania ją, że nie sposób było być tego nieświadomym.
  Co było jednak ważne, to właśnie fakt, że nie zdystansowała się od niego. Nie odsuwała, ani fizycznie ani psychicznie. Nawet jeśli to była ciężka świadomość. Wiedziała też, że to był błąd, którego mogłaby uniknąć, gdyby swoją część rozegrała zupełnie inaczej. No ale teraz to było już po wszystkim. Stało się.
  — I doceniam, że mi o tym wszystkim mówisz. — Nie o tym, że się spotykał, tylko o tym, co wtedy czuł i jak on się czuł. Akurat domyślała się, że dla niego nie było to proste, bo normalnie tego nie robił, a jednak. Pewnie mógłby jej teraz sprzedać największą ściemę a i tak by uwierzyła, bo oto Hunter mówił o tym, co w nim siedziało. — A nie chcę, żebyś wpadł na pomysł, że to wszystko jakkolwiek odbiera ci chociaż trochę wartości w moich oczach, Hyunwoo-ya. Masz swoją przeszłość i swoje zachowania. Gorsze czy lepsze, ale są twoje. Możesz mówić, że jesteś zepsuty, ale też widzę, jaki jesteś dla mnie. Nie chcę tego jakoś bardzo rozbudowywać, bo boję się, że będzie to dla ciebie niekomfortowe, więc streszczę się. Ty siebie nie widzisz, tak jak ja widzę ciebie. Dla mnie jesteś wyjątkowy. — Dosłownie i w przenośni. Bo dla niej robił wyjątki i zmieniał się. Odwracał się od swoich starych nawyków. Kiedy był z nią. I nie chciała go zmieniać, ale nigdy też nie narzucała mu, co miał robić. Sam przecież to wybierał, a wyborów dokonywał dobrych. Nawet mu nie podpowiadała, bo sam wybierał prawidłowy kierunek. Być może nie było z nim aż tak źle, a być może ona nie wiedziała, że sama mu ten kierunek nadawała tym, że była. — Nieidealny, ale zawsze w stu procentach za mną.
  Nikt nie był idealny, ale ona widziała to, jaki był dla niej. Z pominięciem tego epizodu kłamstwa, który próbowała sobie ułożyć, przetrawić i zrozumieć – bo to wcale nie tak, że zapomniała, ale mając nowe informacje, znacznie łatwiej było jej na to spojrzeć z tej innej strony. A nie tylko krzywdy.
  — I dlatego chcę być znowu z tobą. Mimo wszystko co było. Bo wiem, że nie zawsze będziemy podejmować dobre decyzje. Ja czy ty. Moja przecież też była beznadziejna. — Mogła to rozegrać znacznie lepiej. I dać mu szanse na wyjaśnienia. Co potem z nimi by zrobiła to już jej sprawa, a tak przecież ucięła mu możliwość komunikacji. Jakby jej nie podjął, to już jego sprawa. Ale ona nie dała mu szansy. — To jest… jeśli ty też chcesz. — Bo może i mówił, że chce, ale to było zanim się rozwinęła cicha zadyma. A ona nie poszczuła go tekstem, że odjebał tak samo jak jej stary. — Dam radę. — Dziarsko. Na pewno dasz. Byłaś, mimo pozorów, całkiem silną dziewczyną. — O ile obiecasz, że teraz będziesz już tylko mój — powiedziała, może z drobną dozą zaczepności, ale i prośbą zamkniętą za tym luźnym, niby żartobliwym stwierdzeniem.
Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Wiedział, że na nią nie zasługiwał, ale nie umiał się tak po prostu trzymać z daleka od niej. Nie umiał trzymać rąk przy sobie, nie umiał odejść tak po prostu. Wydawało się, że ruszył do przodu, że próbuje zapomnieć i nie myśleć, ale kiedy tylko przyszło co do czego, to złapał okazję jaką dawał mu los i tu przyjechał, porzucając doskonałą pracę oraz wszystko co do tej pory znał. I dla czego? Dla nowego życia, niepewnych możliwości, drugiego końca świata i nadziei, że jakoś uda mu się ją na nowo spotkać i naprawić wszystko co zjebał.
Ale hej, jak widać opłaciło mu się to.
Szkoda tylko, że w międzyczasie popełniał błędy, dokładnie te same, które robił zanim ją spotkał. Wrócenie do starych nawyków nie było trudne, ale tak samo jak nagłe opuszczenie Korei, aby rozpocząć nowy etap w życiu. Na swoje szczęście nie miał problemów z adaptacją. Ale miał problemy z mówieniem. Przyznawaniem się do błędów i… całą tą resztą, która uchodziła za ludzkie odruchy oraz odczucia.
Chociaż można powiedzieć, że teraz nieźle mu szło.
Ale panikował. Widać to było po tym jak dość chaotycznie mówił, jak starał się wytłumaczyć, bo naprawdę zależało mu na tym, aby wszystko naprawić. Aby zrozumiała co nim kierowało, bo skoro już ją miał przy sobie tak blisko, skoro wszystko wydawało się być na wyciągnięcie ręki, to obawiał się, że przez ten czas, co nie byli razem, teraz ona pomyśli… no wiadomo co pomyśli, nawet jeśli miał pełne prawo do swoich wyskoków, bo był wolnym człowiekiem. I nie był w związku.
Słuchał jej, ale nieprzyjemnie się słuchało tego, co mówiła. Zwłaszcza, gdy na głos twierdziła, że będzie musiała znieść świadomość, że ktoś inny był z nim blisko. Nie był to romantyczny gest, nie czuł do tych lasek niczego, dosłownie niczego, ale… fizyczność to fizyczność. W ich przypadku nie znaczyła niczego, ale jakby to była Soojin, to już znaczyło tyle, że nie umiał tego określić.
Soojin — zaczął, ale się zaraz zamknął, bo ona jeszcze nie skończyła. Przez cały ten czas nie odrywał od niej ręki, delikatnie suwając po niej kciukiem, w pewien też sposób sam się w ten sposób uspokajając. Nie mówiąc o tym, że fakt, że się nie odsuwała, ale też czuł jej dotyk sprawiał, że było mu w pewien sposób lepiej. Bo może nie zjebał tego tak doszczętnie.
Dla mnie jesteś wyjątkowy.
Wyjątkowym debilem? — rzucił pół-żartem, pół-serio, nawet na ułamek sekundy unosząc kącik ust, ale ten dość szybko zniknął. Starał się, próbował, ale wiedział, że mogło to być za mało. Był nieidealny, miał wiele, naprawdę wiele wad i niedociągnięć, ale miała rację - był za nią zawsze, w każdym aspekcie. Niezależnie czy miał ją bronić przed ojcem, czy przed bully ze szkoły.
I gdy tylko powiedziała, że chce z nim być, poczuł dziwną ulgę, która go ogarnęła. Nawet w oczach było to widać, bo nagle zaczęły błyszczeć. Nie od łez, ale przez to, że odzyskiwał właśnie coś, na czym mu zależało. I to oficjalnie.
O ile obiecasz, że teraz będziesz już tylko mój.
Obiecuję — powiedział, przejeżdżając dłonią po jej przedramieniu, kierując się w górę, przez jej szyję do policzka. — Obiecuję, że tak długo jak ze mną jesteś, jestem twój. Żadnych wygłupów, żadnych kłamstw, a jak jakaś laska na mnie spojrzy, to jej wydłubie oczy, bo jestem zajęty — dodał, uśmiechając się w ten swój charakterystyczny, łobuzerski sposób, aby wiedziała, że mówił prawdę. — Nie obiecam ci, że cię nie skrzywdzę, bo często robię lub mówię rzeczy, których nie chcę lub nie powinienem, ale się uczę, okay? Staram się. — Niestety musiała być świadoma, że nie był jej księciem z bajki, nawet jeśli nazywał ją księżniczką. Nie umiał być romantyczny, nie umiał w ładne gesty, często coś mówił, zanim pomyślał i… potem żałował. Taki był. Był dość wybuchowy, impulsywny i nie miał problemu, aby komuś przylać w mordę, jeśli uważał to za słuszne. Lub po prostu ktoś go wkurwił. Będzie robić zapewne wiele rzeczy, które nie będą jej pasować, ale dopiero się uczył jak być z kimś. I jak iść na kompromisy. Oraz jak rozmawiać.
Wyciągnął się do niej, aby częściowo się nad nią zawiesić i wcisnąć jej na usta przeciągły, czuły pocałunek.
Obiecaj mi tylko — zaczął, mrucząc praktycznie słowa w jej usta — że będziesz wyrozumiała, a w razie potrzeby, to mnie jebniesz w czerep, albo się na mnie wydrzesz, albo ustawisz mnie do pionu. — Tak, na pewno, Hunter. To była, Soojin. Najbardziej łagodna i najgrzeczniejsza osoba pod słońcem. Czy ktokolwiek, kiedykolwiek widział jak ona krzyczy? Albo kogoś ustawia? Niby nie, ale może się przy nim nauczy. — Mogę ci nawet patelnię kupić. — Chociaż to już będzie bolesna nauczka. No ale może takich właśnie potrzebował.


Raina Bouchard
18 y/o, 161 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Stupid, stupid, stupid...
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

  Nie podjęła jego żarciku, w którym nazwał się wyjątkowym debilem. Z jednej strony: nie sposób było się nie zgodzić, z drugiej: nie chciała, aby tak się nazywał. Przypisała to jednak na poczet tego, że Hunter próbował rozmiękczyć atmosferę na taką bardziej znośną dla niego, między tym całym patosem, który wprowadziła.
  Nawet jeśli na krótko i nawet jeśli była świadoma, że będzie dla niego to niewygodne. Pewne rzeczy musiał jednak usłyszeć.
  Uśmiechnęła się, słysząc jego obietnicę. W zasadzie prosiła o coś, co można byłoby nazwać bare minimum, kiedy było się w relacji z kimś. W związku. I w zasadzie nie powinna nawet o to prosić, bo powinno być to w tak zwanym domyśle. Ale chciała to usłyszeć. Chciała po prostu teraz słyszeć, że jest jej. Jej i tylko jej.
  Bo mimo wszystko wciąż paliła ją ta świadomość, że nie tak dawno temu był kogoś innego. Nie obchodziło ją czy na chwilę i ile tych osób miało być. Po prostu – nie był jej i dotykał go ktoś zupełnie inny.
  — Tak długo jak z tobą jestem? A jakiś okres karencji, jeśli jednak znowu zmienimy zdanie? — spytała ostrożnie. Nie, żeby planowała, ale patrząc po ich burzliwym rozstaniu to kto wie, czy nie dojdzie do kolejnego z jakiegoś powodu. Może będą tą parą, która rozstaje się i schodzi. Soojin, co prawda, nie była jakoś szczególnie wybuchowa. No ale kto wie? Może znowu się rozstaną. Na miesiąc, dwa, może trzy, a on pójdzie w tango. A może to się zrobi jego głupim zwyczajem, żeby doprowadzać do tymczasowego rozstania, aby móc pójść się wyszumieć. A co jeśli ona też zacznie tak robić? Wtedy też będzie spoko czy jednak pęknie mu dupa?
  — No co? Rozważam wszelkie przypadki. W przypadku jak na przykład nieszczęśliwie umrę, to chcę żebyś jednak poczekał chociaż te trzy dni, dla pewności że umarłam. — Taki tam żarcik religijny. Ale właśnie – jeśli umrze i ją pochowają, to niech poczeka te trzy dni, na wypadek gdyby postanowiła zmartwychwstać jak Jezus.
  Słyszała jego kolejne słowa i to, czego nie mógł jej obiecać. Akurat tego mogła się spodziewać. I nie była tym rozczarowana.
  — Nie prosiłam, żebyś mi to obiecał, Hyunwoo. — Uśmiechnęła się delikatnie, sięgając do jego włosów, przywracając jego grzywkę do względnego porządku. Bo to tak, jakby miał jej z miejsca obiecać, że przestanie być sobą i nagle będzie podejmował same dobre decyzje. Nagle, z dnia na dzień, stanie się dobrze ułożonym, świadomym w związku chłopakiem. A to tak nie działało. — Ktoś mi kiedyś powiedział coś takiego: jesteś wart każdego ryzyka. — Nie, żeby to nie był on. I to dosłownie jakieś dziesięć czy piętnaście minut temu.
  Wiedziała, że był trudny. I nie chodziło o to, że była na tyle zdesperowana aby nie być sama i na tyle obsesyjnie przywiązana, aby mimo wszystko pozostać z nim. Już pokazała, że ma pewne granice, po których przekroczeniu postanowiła wszystko skończyć, więc to nie było tak, że będzie się go trzymała na wieki wieków i przez wszystko, kiedy on będzie raz po raz ją krzywdził. Krzywdził, przepraszał, a potem robił dokładnie to samo, za co rzekomo przeprosił.
Może i go wybielała przed samą sobą, ale jednak jakąś tam resztkę mózgu miała.
  Z bijącym szybciej sercem zarejestrowała jego ruch, kiedy wciągał się nad nią, a potem już tylko odwzajemniała jego pocałunek. Jej dłoń znalazła sobie nowe miejsce i osiadła na jego plecach, zsuwając się na kark.
  Wysłuchała go, z rozedrganym delikatnie oddechem.
  — Wiesz, że nie umiem ani jednego, ani drugiego — zaczęła, choć nie w sposób przepraszający. Soojin nie krzyczała, ani nie biła. Nawet gdyby miała być uzbrojona w patelnię. To szybciej by mu na niej jajecznicę zrobiła niż strzeliła przez łeb. — Ale postaram się znaleźć na ciebie sposób — dokończyła, by po tych słowach przycisnąć swoje wargi do jego w pocałunku. No, Soojin, jak mu w końcu dasz dupy, to go będziesz mogła zacząć szantażować tym, że jak odjebie to nici z ruchania. Bo na razie najpotężniejszego argumentu nie mogłaś używać. Zwłaszcza najpotężniejszego na takiego Huntera, bo Jiwoong to wiadomo – chociaż strata wielka, to umiał poza związkiem żyć bez ruchania. Gorzej było z jego sympatycznym przyjacielem (i trochę też dlatego zmniejszył kiedyś częstotliwość wychodzenia z nim, bo Hunter znał wszystkich a wszyscy znali Huntera, a co dopiero klubowe lambadziary. Te to wyjątkowo dobrze go znały. I jego migdałki. I inne rzeczy.
  Po jego rozstaniu też niekoniecznie chciał z nim chodzić, ale to już była inna kwestia. Po prostu było mu go szkoda. Do pewnego etapu, aż sobie chłopak nie znalazł innego pocieszenia jak wychodzenie z nim do klubu aby się napić drinka czy dwóch.
  No ale obiecała, że znajdzie. Może zacznie go szantażować czymś innym, skoro dupą nie mogła.

Hunter Jang
25 y/o, 183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

A jakiś okres karencji, jeśli jednak znowu zmienimy zdanie?
Zmienimy? — powtórzył za nią, unosząc wyżej brew w wymownym geście. Bo nie to, że by się z nią nie zgadzał, ale… to nie on zmienił zdanie co do bycia z kimś, nie? On po prostu popełnił chujowy błąd z którego potem wyniknęły konsekwencje z którymi nie umiał sobie poradzić, ale to nie tak, że z nią zerwał. To ona go zostawiła i to było w pełni zrozumiałe, bo całkowicie mu się to należało. Ale nawet wtedy nie chciał jej zostawiać i chciał to ratować, tylko wiadomo, nie było jak. I nie było na to większych szans.
Ale to był temat jak u Jiwoonga, który powinni nazwać Bruno.
A jak wiadomo, o Brunie się nie mówi.
Słuchaj, ja żadnego zdania nie zmienię — zapewnił ją, bo skoro już miał ją odzyskiwać, to on nie chciał tego spieprzyć. Wiadomo, był sobą i popełniał wiele błędów, nie tylko jak chodziło o rozmowę czy komunikację, ale też o swoje własne czyny, niemniej jednego był pewien - chciał z nią być. Dla nikogo innego by nie przebył takiego kawału drogi, bez pewności, że druga osoba również tego chce. Ale nie miał nic do stracenia.
A teraz można było powiedzieć, że wygrał. I ryzyko się opłacało.
I chociaż on wiedział, że ona wiedziała kim był, to i tak musiał ją na głos ostrzec. Musiał jej powiedzieć, że nawet jeśli próbuje i się stara, to nie zawsze mu wychodzi. Że będzie popełniał błędy, bo taki po prostu jest. Nawet jak będzie się pilnować, to i tak odpierdoli raz, drugi, kolejny. Daleko mu było do ideału, daleko mu było do przykładowego chłopca i pewnie nigdy nim nie będzie, więc… po prostu czuł potrzebę jej to przypomnieć. Aby przypadkiem się nie rozczarowała raz kolejny, gdy zrobi coś głupiego.
No ale podobno to wiedziała. I co ważne - podobno był wart ryzyka.
Proszę mnie nie papugować — powiedział, uśmiechając się wymowniej do niej. Miał tylko nadzieję, że faktycznie nie będzie tego żałować, bo on w dalszym ciągu był zdania, że zasługiwała na kogoś lepszego. O wiele lepszego.
No ale mimo wszystko cieszył się, że spośród syfu oraz miliona lepszych opcji, dalej wybierała jego. Nawet jeśli wiedziała na co się pisze. I jakiego debila bierze na swojego partnera.
I nie mógł się powstrzymać, aby po tym wszystkim, po tej stresującej go rozmowie, zwyczajnie jej nie pocałować. To miało być takie przypieczętowanie wszystkiego - ich powrotu do siebie, zakończonej rozmowy i wstydliwych wyznań. Nie mówiąc o tym, że jego serducho mocniej obiło się w jego klatce piersiowej w momencie jak wyczuł ruch z jej strony oraz odwzajemnienie tego gestu.
Kącik ust mu drgnął wyżej, bo wiedział, że nie była w stanie ani na niego nakrzyczeć, ani go uderzyć, ani zrobić cokolwiek tak wymownego, aby się ogarnął. Ale pocieszało go to, że obiecała się znaleźć na niego sposób. I to wystarczyło, aby się domyślał, że cokolwiek znajdzie, na pewno będzie wyjątkowo skuteczne.
Pocałował ją raz jeszcze, ostrożnie i delikatnie, a jak na niego wyjątkowo też czuło, jakby nie chcąc zjebać tego momentu, który w tej chwili mieli. I dlatego też zaraz go ponowił, bez pośpiechu, wygodniej usadawiając rękę po jej boku, co by się podeprzeć.
Kapeć też może być — mruknął jej w wargi, na moment tylko przerywając wymianę pocałunków. Nie dał jej jednak odpowiedzieć, bo zaraz na nowo wcałował się w jej miękkie wargi. Smakował ją, powoli, jakby na nowo przypominając sobie jej smak. A był jedyny w swoim rodzaju, nie do podrobienia.
Podparł się niedługo później na jednym przedramieniu, wolną ręką sięgając do jej boku, co by powoli i ostrożnie przejechać po jej boku, z dołu do góry i z powrotem, zatrzymując się przy jej talii. Zapoznawał się z nią, bo przez pół roku chyba już zapomniał jak była zbudowana.
Brakowało mi cię, Księżniczko — mruknął jej w usta, zaraz odgarniając jej z twarzy kilka zbłąkanych kosmków, co by zaczesać je za jej ucho. To był dzień wyznań, Soojin. Ciesz się nim, bo niedługo wróci Hunter, który już nie będzie tak poruszany wyrzutami sumienia oraz poczuciem ulgi, aby mówić więcej rzeczy pod wpływem emocji i chwili.
Wróci debil, który powinien myśleć zanim się odezwie.

Raina Bouchard
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”