-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Jestem z nim dłużej niż jego trzeźwość...
Teraz to już w ogóle Galen sobie pomyślał, że ta Maemi Eisaka to jest strasznie biedną dziewczyną. Dziecko restauracja i jeszcze facet jakiś ćpun. Ludzie to jednak mają w życiu dramaty, a on co, a on dramatyzuje bo nie zjadł sobie ramenu. Chociaż w zasadzie też miał pewnie na głowie ważniejsze rzeczy. Rzeczy które mogą w jednej chwili zniszczyć to, co budował przez lata. Może dlatego tak się zafiksował na tej zupie? Żeby się nie przejmować tymi innymi rzeczami?
- Po co te nerwy? To znaczy, że jesteśmy kwita i możemy sobie darować resztę? - stwierdził spokojnie. Galen bywał czasami narwany, ale też potrafił nad sobą panować w patowych sytuacjach. Nauczył się tego w Northexie, kiedy trzeba było podpisywać kontrakty, albo je odrzucać, wiedząc, że mogły zaważyć na losie tych wszystkich ludzi, którzy dla niego pracowali. A było ich naprawdę dużo, bez porównania z personelem restauracji Maemi.
Czuł, że zaszedł jej za skórę, ale też czuł, że oboje są winni, praktycznie po równo. Zerknął ostentacyjnie na ten swój dupkowaty, drogi zegarek, gdyby podała mu ten ramen dawno już by go zjadł i sobie poszedł.
- A Ty udajesz ciężarną, tylko ja przynajmniej miałem pobudki w postaci zupy, a Ty Maemi? Chciałaś wyłudzić lepszy napiwek, czy coś? - Galen chyba nawet nie zdawał sobie sprawy w jakiej jest sytuacji, nie zauważył jeszcze tej żyły na czole i gadał, ale jak w końcu do niego dotrze, to chyba tego pożałuje...
Na pewno.
Kiedy dziewczyna krzyknęła i uderzyła dłonią w stół to aż podskoczył na krześle. Jeśli zaraz zginie z rąk rozwścieczonej Azjatki, to na jego pomniku wyryją - sam tego chciał i na to zasłużył.
Słuchał jej, nawet nie mrugnął, właściwie wyraz jego twarzy nawet na moment się nie zmienił, poważny, taki który nie zdradza nic, zero.
Chwilę ze sobą walczył, żeby nie parsknąć śmiechem. Gorsze rzeczy robił Galen Wyatt, o gorszych rzeczach mówili w radio, pisali, a czasem nawet pokazywali w telewizji, której właściwie nikt już chyba nie oglądał. W zasadzie w tej chwili mógł wstać, wyjść i życzyć jej powodzenia, ale siedział na miejscu.
- W przyszłym tygodniu będę miał gości z Tokio, możesz mi coś ugotować - powiedział w końcu, a potem pokiwał na Jessicę, żeby podeszła - weź terminal, bo nie mam gotówki, ach... ale najpierw karta - tu spojrzał znowu na Maemi, a na to jej stwierdzenie, że umie ciąć wywrócił oczami - Azjtaki to psychopatki. Ale potraficie dbać o własny biznes, a to mi imponuje - powiedział i też się uśmiechnął delikatnie, nie uroczo, ale szczerze. W zasadzie to zrobiła na nim wrażenie dość pozytywne, mimo wszystko. Bo Galen doceniał ludzi którzy potrafią walczyć o swoje, a ona ewidentnie to umiała.
- Jessica możesz mi to zapakować na wynos, zjem już w domu, żebyś mogła zamknąć - zwrócił się do dziewczyny, a gdy dała mu terminal, żeby wpisał kwotę napiwku to dał taki, że to pewnie była równowartość jej tygodniowych, albo nawet miesięcznych zarobków, było go stać.
Maemi Eisaka
Teraz to już w ogóle Galen sobie pomyślał, że ta Maemi Eisaka to jest strasznie biedną dziewczyną. Dziecko restauracja i jeszcze facet jakiś ćpun. Ludzie to jednak mają w życiu dramaty, a on co, a on dramatyzuje bo nie zjadł sobie ramenu. Chociaż w zasadzie też miał pewnie na głowie ważniejsze rzeczy. Rzeczy które mogą w jednej chwili zniszczyć to, co budował przez lata. Może dlatego tak się zafiksował na tej zupie? Żeby się nie przejmować tymi innymi rzeczami?
- Po co te nerwy? To znaczy, że jesteśmy kwita i możemy sobie darować resztę? - stwierdził spokojnie. Galen bywał czasami narwany, ale też potrafił nad sobą panować w patowych sytuacjach. Nauczył się tego w Northexie, kiedy trzeba było podpisywać kontrakty, albo je odrzucać, wiedząc, że mogły zaważyć na losie tych wszystkich ludzi, którzy dla niego pracowali. A było ich naprawdę dużo, bez porównania z personelem restauracji Maemi.
Czuł, że zaszedł jej za skórę, ale też czuł, że oboje są winni, praktycznie po równo. Zerknął ostentacyjnie na ten swój dupkowaty, drogi zegarek, gdyby podała mu ten ramen dawno już by go zjadł i sobie poszedł.
- A Ty udajesz ciężarną, tylko ja przynajmniej miałem pobudki w postaci zupy, a Ty Maemi? Chciałaś wyłudzić lepszy napiwek, czy coś? - Galen chyba nawet nie zdawał sobie sprawy w jakiej jest sytuacji, nie zauważył jeszcze tej żyły na czole i gadał, ale jak w końcu do niego dotrze, to chyba tego pożałuje...
Na pewno.
Kiedy dziewczyna krzyknęła i uderzyła dłonią w stół to aż podskoczył na krześle. Jeśli zaraz zginie z rąk rozwścieczonej Azjatki, to na jego pomniku wyryją - sam tego chciał i na to zasłużył.
Słuchał jej, nawet nie mrugnął, właściwie wyraz jego twarzy nawet na moment się nie zmienił, poważny, taki który nie zdradza nic, zero.
Chwilę ze sobą walczył, żeby nie parsknąć śmiechem. Gorsze rzeczy robił Galen Wyatt, o gorszych rzeczach mówili w radio, pisali, a czasem nawet pokazywali w telewizji, której właściwie nikt już chyba nie oglądał. W zasadzie w tej chwili mógł wstać, wyjść i życzyć jej powodzenia, ale siedział na miejscu.
- W przyszłym tygodniu będę miał gości z Tokio, możesz mi coś ugotować - powiedział w końcu, a potem pokiwał na Jessicę, żeby podeszła - weź terminal, bo nie mam gotówki, ach... ale najpierw karta - tu spojrzał znowu na Maemi, a na to jej stwierdzenie, że umie ciąć wywrócił oczami - Azjtaki to psychopatki. Ale potraficie dbać o własny biznes, a to mi imponuje - powiedział i też się uśmiechnął delikatnie, nie uroczo, ale szczerze. W zasadzie to zrobiła na nim wrażenie dość pozytywne, mimo wszystko. Bo Galen doceniał ludzi którzy potrafią walczyć o swoje, a ona ewidentnie to umiała.
- Jessica możesz mi to zapakować na wynos, zjem już w domu, żebyś mogła zamknąć - zwrócił się do dziewczyny, a gdy dała mu terminal, żeby wpisał kwotę napiwku to dał taki, że to pewnie była równowartość jej tygodniowych, albo nawet miesięcznych zarobków, było go stać.
Maemi Eisaka
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Galen L. Wyatt
— Gratuluje, jest pan jednak spostrzegawczy — stwierdziła finalnie. Byli kwita. On okłamał ją, ona go. Nic nie była mu dłużna, nie powinna dostawać złej opinii. Na dobrą sprawę, gdyby nie ta karta, którą trzymała Jessica, pewnie dawno by się stąd ulotnił. Jej to w zasadzie nie przeszkadzało. Chociaż czuła nosem, że może jeszcze coś wyciągnąć z tej sytuacji.
— Udaję ciężarną, bo chcę iść do mojego chłopaka narkomana, który jest w żałobie — powiedziała naturalnym głosem, wpatrując się w Wyatt'a. Eugene od zawsze miał problemy z narkotykami, ale odkąd umarł jego perkusista, zaczęła się jeszcze bardziej o niego martwić. Coś było na rzeczy i doskonale zdawała sobie z tego sprawę — nic ponadto, akurat to było całkiem szczere. Muszę mieć motywację, by zostać tutaj dłużej — rzuciła, by podkreślić własne słowa. Tym razem nie kłamała. Faktycznie życie jej nie rozpieszczało. Oboje z Eugene'm mieli mnóstwo pieniędzy, nigdy nie musieli się o nie martwić. Tylko zawsze pozostawało jedno pytanie, jak on będzie się finalnie czuł? Nawet będą w pracy, nie mogła przestać o nim myśleć.
— Konkretny termin, ilość osób i upodobania — głównie Galena, co do japońskich gości miała pewność, co konkretnie by im zasmakowało. Pewnie mieli podniebienie podobne do gustów jej dziadka. Wszyscy Japończycy lubili to samo, mięso — ale będą zadowoleni — rzuciła niemalże od razu, już cała w skowronkach. Nikt nie wychodził z jej restauracji niezadowolony. Musiała walczyć o samą siebie i własny biznes — dziękuję, to miłe — odparła szczerze. Maski już pozostawili gdzieś daleko. Czuła dziwną szczerość. Sama przed wejściem do kuchni, zatrzymała się na moment i popatrzyła w jego stronę — do zobaczenia w przyszłym tygodniu, panie Galen — aż mu pomachała. To się nazywa robienie biznesu.
z/t x 2
— Gratuluje, jest pan jednak spostrzegawczy — stwierdziła finalnie. Byli kwita. On okłamał ją, ona go. Nic nie była mu dłużna, nie powinna dostawać złej opinii. Na dobrą sprawę, gdyby nie ta karta, którą trzymała Jessica, pewnie dawno by się stąd ulotnił. Jej to w zasadzie nie przeszkadzało. Chociaż czuła nosem, że może jeszcze coś wyciągnąć z tej sytuacji.
— Udaję ciężarną, bo chcę iść do mojego chłopaka narkomana, który jest w żałobie — powiedziała naturalnym głosem, wpatrując się w Wyatt'a. Eugene od zawsze miał problemy z narkotykami, ale odkąd umarł jego perkusista, zaczęła się jeszcze bardziej o niego martwić. Coś było na rzeczy i doskonale zdawała sobie z tego sprawę — nic ponadto, akurat to było całkiem szczere. Muszę mieć motywację, by zostać tutaj dłużej — rzuciła, by podkreślić własne słowa. Tym razem nie kłamała. Faktycznie życie jej nie rozpieszczało. Oboje z Eugene'm mieli mnóstwo pieniędzy, nigdy nie musieli się o nie martwić. Tylko zawsze pozostawało jedno pytanie, jak on będzie się finalnie czuł? Nawet będą w pracy, nie mogła przestać o nim myśleć.
— Konkretny termin, ilość osób i upodobania — głównie Galena, co do japońskich gości miała pewność, co konkretnie by im zasmakowało. Pewnie mieli podniebienie podobne do gustów jej dziadka. Wszyscy Japończycy lubili to samo, mięso — ale będą zadowoleni — rzuciła niemalże od razu, już cała w skowronkach. Nikt nie wychodził z jej restauracji niezadowolony. Musiała walczyć o samą siebie i własny biznes — dziękuję, to miłe — odparła szczerze. Maski już pozostawili gdzieś daleko. Czuła dziwną szczerość. Sama przed wejściem do kuchni, zatrzymała się na moment i popatrzyła w jego stronę — do zobaczenia w przyszłym tygodniu, panie Galen — aż mu pomachała. To się nazywa robienie biznesu.
z/t x 2
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
wszystko do ugadania