ODPOWIEDZ
37 y/o, 165 cm
chirurg ogólny | mount sinai hospital
Awatar użytkownika
oh I do believe in all the things you say what comes is better that what came before
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Przekroczyła próg izby przyjęć, a jej spojrzenie natychmiast wyłowiło pacjenta z tłumu - skulonego, nieruchomego, w oczach którego błyszczał niepokój tak namacalny, że niemal czuła go w powietrzu. W takich chwilach, kiedy dzień i noc przestawały istnieć w tradycyjnym znaczeniu tych słów i zlewały się w jedno, a czas mierzył się jedynie rytmem pulsów i oddechów, ciemnowłosa czuła coś, co przypominało głęboki, niemal fizyczny spokój: spokój w chaosie, który znała jak własną kieszeń. Stanęła przy noszach i przez chwilę milczała, pozwalając pacjentowi przyzwyczaić się do jej obecności. Wiedziała, że jej spojrzenie, choć krótkie, musi być jednocześnie zdecydowane i kojące - taki balans między autorytetem a empatią, którego nauczyła się przez lata. Nie spieszyła się; każdy pośpiech, każdy nieprzemyślany gest, mógł w tym miejscu naruszyć kruche poczucie bezpieczeństwa człowieka, który znalazł się w sytuacji całkowicie poza swoją kontrolą.
Jak się pan czuje? — Spytała, a jej głos był ciepły, choć oszczędny, skierowany nie tylko do pacjenta, ale też do jego lęku, który wyrażał się w napięciu ramion i drżeniu rąk. Pacjent spojrzał na nią, zaskoczony obecnością kogoś, kto nie spieszył się z diagnozą ani nie traktował go jak kolejnego przypadku. Paige odczytała jego reakcję od razu: lęk, zmieszanie, próbę zachowania pozorów spokoju.
Boli mnie tu, po prawej stronie — Powiedział cicho, wskazując brzuch. – Od kilku... kilkunastu godzin.
Kiwnęła głową, notując w myślach każdy szczegół: intensywność bólu, jego umiejscowienie, czas trwania, reakcje organizmu. Była świadoma, że każdy detal może zmienić podejście do leczenia, sposób planowania zabiegu, który być może nadejdzie. Jej ręce spoczęły na wskazanym miejscu, podczas gdy wzrok wędrował po pacjencie, jakby chciała dostrzec kolejne wskazówki, które przybliżyłyby ją do diagnozy. Widziała napięcie mięśni, delikatne drżenie powiek, cienie niewyspania i strachu. Każdy sygnał był dla niej informacją, elementem układanki, którą musiała rozwiązać, zanim podjęła jakiekolwiek decyzje.
Czy ma pan inne dolegliwości? Nudności? Gorączkę? — Dopytywała spokojnie, starannie wybierając każde słowo. W izbie przyjęć, gdzie wszystko krzyczało o pośpiechu, Paige wciąż mogła zatrzymać się na chwilę, dając pacjentowi przestrzeń, by odnalazł w sobie odwagę do odpowiedzi. Pytania, które zadawała, były jak ostrożne dotyki w ciemności - delikatne, a jednak celne. Każda odpowiedź uzupełniała obraz chorego, który w tym momencie był dla niej czymś więcej niż przypadkiem medycznym. Był człowiekiem, którego strach, zmęczenie i bezsilność wymagały równie dużo uwagi, co jego objawy fizyczne.
Od trzech dni wymiotuję, czyści mnie, a gorączki nie mierzyłem. Nic mi nie pomaga — Wyznał, przymykając powieki i poprawiając się na cienkim materacu noszy. Doświadczenie zawodowe i życiowe pozwoliło jej na zanotowanie sobie w myślach możliwe przyczyny, jednocześnie obserwując drobne detale: sposób, w jaki pacjent układał ręce na kocu, jak przestawiał ciężar ciała, jak reagował na jej spojrzenie. Każdy ruch, każda mimika mówiła jej coś, czego nie można było zapisać w dokumentacji.
Zlecę wykonanie badań, żebyśmy dokładnie wiedzieli co się dzieje — Powiedziała w końcu, starając się, by jej ton był zarazem pewny i uspokajający. — Proszę się nie martwić, zaopiekujemy się panem, panie... — Urwała, biorąc do ręki kartę zawieszoną na podkładce, na barierce noszy. — Panie McBerry.
W tym momencie poczuła znajome ukłucie odpowiedzialności: uczucie, które znała od pierwszego dnia dyżuru, od pierwszego kontaktu z pacjentem w sytuacji krytycznej. Była odpowiedzialna nie tylko za diagnozę, nie tylko za ewentualny zabieg, ale za poczucie bezpieczeństwa, które mogła pacjentowi przekazać samą swoją obecnością i uważnością.
Cisza w izbie była przerywana jedynie szumem monitorów i oddechem pacjenta, który powoli się uspokajał. Paige poczuła, że w tym krótkim momencie, w którym wszystko zwolniło, istnieje coś poza czasem: miejsce, w którym człowiek i lekarz mogą spotkać się w równym, milczącym zrozumieniu. Każda konsultacja była dla niej jak fragment większej historii, jak rozdział w powieści, w której nie tylko medycyna, ale też empatia, wrażliwość i doświadczenie tworzyły narrację. Ellery wiedziała, że dopiero za kilka godzin lub dni pozna ostateczne rozwiązanie tej historii, ale na teraz liczyło się tu i teraz - słuchać, obserwować, zrozumieć i przygotować się na każdy możliwy rozwój sytuacji.
Krótkie spojrzenie na oznaczenie łóżka, które przypisano pacjentowi. Trójka. Z milczeniem na ustach podeszła do biurek dyżurujących pielęgniarek i chwyciła jeden z leżących na blacie tabletów. Zalogowała się do systemu, odnalazła dane pacjenta i uzupełnia odpowiednie dyspozycje - badania laboratoryjne obejmujące morfologię, crp, a wskaźniki odpowiadające za trzustkę, wątrobę i poziom elektrolitów, a także przewiezienie pacjenta i wykonanie tomografii komputerowej jamy brzusznej. Przy okazji zaznaczyła podanie odpowiednich leków i elektrolitów. Automatyczny, elektroniczny system od razu przypisał do pacjenta pielęgniarkę, która - ze względu na ilość dotychczasowych zleceń - mogła jak najszybciej zająć się pacjentem. Cóż za cudowny rozwój technologii.
Paige odnalazła spojrzeniem pielęgniarkę, której nazwisko zaczytał system i posłała jej krótki uśmiech. Młoda dziewczyna, o ciemnej karnacji i kruczoczarnych włosach, kiwnęła jej głową jako znak, że widziała powiadomienie na swoich pagerze. Lekarka odłożyła tablet, uprzednio go blokując i rozejrzała się po sali. Chcąc ruszyć w kierunku drzwi prowadzących do wind, dostrzegła szefa oddziału, na którym obecnie znajdowała się. Każda mijająca go osoba z personelu szpitala witała się z nim krótkim „Dzień dobry” lub uśmiechem. Czyżby Wyatt dopiero rozpoczynał swój dyżur?
Wsunęła dłonie w kieszenie białego kitla i podeszła do mężczyzny posyłając mu uśmiech - nieco zmęczony, może zrezygnowany po niedawnym zgonie pacjenta na chirurgii ogólnej, ale wciąż przyjacielskim.
Po tym jak wyglądasz wnioskuję, że dopiero zaczynasz. Napijemy się razem kawy? Przede mną jeszcze jakieś dziesięć godzin z dwudziestoczterogodzinnego dyżuru.

Wyatt J. Ward
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

- sześć -


Lata pracy na Ostrym Dyżurze nauczyły podejścia do pacjenta również jego. Chociaż Wyatt i tak nie był nigdy tak opanowany jak Paige, tak pokrzepiający, a naprawdę bardzo się starał. Jednak praca na Oddziale Ratunkowym wymagała od niego szybkich decyzji, wymagała podchodzenia do pacjenta nieco inaczej niż na innych oddziałach, zwłaszcza, że nad głową wisiał mu dyrektor i to zdanie, które powtarzali mu jak mantrę - trzeba zwolnić łóżko. Tutaj pacjenci byli łóżkami, numerkami, które im przypisali, numerkami, które trzeba było zdiagnozować, wysłać dalej, a czasami odesłać do domu. Czasami nie mieli nawet numerków, bo byli nagłymi przypadkami, bo trzeba było ratować im życie. Tutaj stres i zdenerwowanie często brały górę wśród czekających na swoją kolej pacjentów. Ludzie czekali tutaj po kilka godzin, a kiedy już wreszcie doczekali się rozmowy z lekarzem, to on musiał najpierw zlecić badania, później ewentualne konsultacje, a dopiero na końcu mógł zaoferować pomoc.
Pan McBerry denerwował się, że lekarz nie może mu czegoś podać od razu, bo przecież powinien jak za dotknięciem magicznej różdżki, przepisać cudowny lek, dać mu go i wyleczyć. Ale to tak nie działało. Dlatego Wyatt sam zbadał tego starszego Pana, a później na konsultację poprosił właśnie Paige. Znał ją na tyle, żeby wiedzieć, że jej spokój udzielał się pacjentom. Lubił z nią pracować, bo czasem udzielał się też jemu. A dzisiaj jak nigdy potrzebował odrobiny tego spokoju.


To nie był pierwszy dyżur w nowej roli, powoli zaczynał się przyzwyczajać, ale w momencie, w którym mógł stwierdzić, że już to wszystko ogarnia, że da sobie radę, to nagle działo się coś, co temu wszystkiemu zaprzeczało. Dzisiaj też musiał od rana się mierzyć ze skargami, które wpłynęły do sieci. Ale ludzie na SORze zawsze się skarżyli, zupełnie nie rozumieli tego, że wszyscy tutaj robią co mogą. Wyatt też robił.
Kiedy dostrzegł Paige to jakoś tak odruchowo ruszył w jej kierunku, a później mimowolnie się uśmiechnął, chociaż w zasadzie to nie powinno mu być do śmiechu. Dostał przecież zadanie, karkołomne, może nawet niemożliwe - podnieść poziom zadowolenia pacjentów na Oddziale Ratunkowym.
Szkoda tylko, że ci pacjenci nie zawsze rozumieją, że oni ratują tutaj życie, a nie siedzą w swoich gabinetach i czekają na zbawienie.
- Myślisz, że mogę sobie zrobić już przerwę? Jestem tu dwie godziny, ale już zdążyłem przeprowadzić rozmowę z Dyrektorem i jakimś gościem od PR, więc chyba mi się należy - powiedział kiwając głową. Cały czas myślał o tym co usłyszał, o tym co powiedział i jak trzasnął w nerwach drzwiami. A przecież Wyatt Ward był na ogół spokojnym człowiekiem, a jednak kiedy tylko wchodził do gabinetu dyrektora szpitala, to czuł się jakby zaraz miał dostać palpitacji serca. A przecież przed awansem wcale tak nie było.
- Idziemy na dach, czy na parking? Sprawdzałem, zasięg mam i tu, i tu - wzruszył ramionami, a później przodem ruszył do automatu z kawą. Byli lekarzami, nie było mowy, żeby posiedzieć sobie na spokojnie z filiżanką kawy, nie na dyżurze.
- I co myślisz? Obejrzałaś tego pacjenta z trójki? - zapytał i podał jej kubek z parującą kawą, a drugi wziął dla siebie. Czekał tylko na decyzję, czy dzisiaj wylądują na dachu, czy na podjeździe karetek. To drugie miejsce bywało zdradliwe, bo czasami zanim Wyatt zdążył dopić kawę, to trafiał się przypadek, który nie mógł czekać, prosto z karetki. I wtedy ta kawa, a nawet jego rozmówca schodzili na dalszy plan.


Paige Ellery
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
37 y/o, 165 cm
chirurg ogólny | mount sinai hospital
Awatar użytkownika
oh I do believe in all the things you say what comes is better that what came before
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Przyjęła kubek z kawą od Wyatta, czując ciężar jego spojrzenia, którego towarzyszyła mieszanka zniecierpliwienia i ulgi. W jej wnętrzu zmieszały się sprzeczne uczucia - spokój, który zwykle potrafiła wykrzesać z siebie przy pacjentach, mieszał się z tym, co czuła w obecności Wyatta: subtelnym napięciem, którego nie dało się nazwać, a które wypełniało przestrzeń między nimi niczym gęsta mgła. Jego obecność była równocześnie przypomnieniem o minionych latach i o tym, że codzienność na SOR-ze wciąż nie pozwalała na łatwe, banalne momenty na oddech.
Tak, widziałam go — Odpowiedziała, głos jej był stonowany, lecz ciepły. — Podejrzewam kamienicę nerkową albo wyrostek, jeśli go ma. Zleciłam krew, leki przeciwbólowe i czekam na wynik tomografii.
Przez moment milczała, pozwalając, by dźwięki szpitalnego chaosu stały się tłem dla ich rozmowy. Wzrok jej powędrował w stronę dachu, który często stawał się ich ulubionym miejscem - z dala od bieżącego natłoku, choć i tam czasem docierały echa alarmów, krzyków pielęgniarek czy przerażenia pacjentów. Spojrzenie Paige na Wyatta było miękkie, zawierało w sobie nie tyle ocenę, ile zrozumienie: wiedziała, że on również nosi w sobie napięcie, choć stara się je maskować. Był pod ostrzałem. Nie tylko personelu, którym zarządzał, ale także znajomych z innych oddziałów czy szefostwa. Mogła tylko domyślać się ile obecnie dźwigał na swoich barkach.
Masz rację, zasługujesz na przerwę — Oznajmiła, próbując uśmiechnąć się w sposób, który nie brzmiałby fałszywie ani nie wymuszał spokoju. — Chodźmy na dach.
Jej dłonie, lekko drżące od zmęczenia pracą i życiem prywatnym, mocniej zacisnęły się na kubku. Ciepło kawy przesyłało jej spokojną energię, której potrzebowała nie tylko ona, ale i jej przyjaciel. Już dawno zauważyła, że kiedy są razem - nawet przez chwilę - ich oddechy synchronizują się, a rytm serca uspokaja. Był jej najlepszym przyjacielem. Przystanią, gdzie mogła zarzucić swoją kotwicę.
Czasem myślę — Zaczęła cicho, patrząc w niebo, gdy wyszli z windy, gdy ta zawiozła ich na ostatnie piętro. — Że choćbyśmy chcieli oderwać się od wszystkiego, to i tak zostaje echo. Ten cały chaos - tego miejsca, tego wszystkiego co się dzieje w domu… — Urwała, uzmysławiając sobie, że nie miała jeszcze okazji opowiedzieć mu o ostatnim spotkaniu z Milesem i o jej wątpliwościach wobec Marka. — No i w pracy, oczywiście.
Jej spojrzenie przesunęło się na jego twarz, zauważając cień zmęczenia w kącikach oczu. Było w nim coś, co przypominało dawny rytm ich współpracy, kiedy każdy ruch był wymierzony, a każdy gest pełen znaczenia. Paige poczuła ciepło w sercu i ciężar w piersi jednocześnie - wiedziała, że w tym uporządkowanym chaosie, między monitorami i zleceniami, zawsze znajdzie moment, by dostrzec Wyatta w całej jego autentyczności.
Co tym razem? Na dywaniku — Zapytała, biorąc łyk kawy. To miejsce było jednocześnie przestrzenią na chwilowy relaks, mogli oderwać się od dyżuru i pozwolić sobie na to, co zawsze trudno było wdrożyć: odrobinę ulgi, obecności, zrozumienia, które nie potrzebowało słów, bo istniało w milczeniu, w wymianie spojrzeń, a jednocześnie skrywało wiele tajemnic. Ich, powierzanych w sekrecie. Wiedziała, że Wyatt jej nie zawiedzie tak, jak ona jego. Paige poczuła, jak fala emocji przepływa przez nią i jednocześnie ją uziemia - świadomość odpowiedzialności, świadomość przemijającego czasu, świadomość, że choć świat zewnętrzny nigdy nie zatrzyma się, tu i teraz mogą odnaleźć coś, co wypełnia pustkę powstałą przez zmęczenie.

Wyatt J. Ward
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

No niestety, na Oddiale Ratunkowym, każdy oddech był na wagę złota, czasem ten pierwszy, wyczekany, czasem ostatni bardzo bolesny, a czasem ten, który lekarze mogli złapać między pacjentami. Ten był równie ważny, a jednak odrobinę niedoceniany.
- Też myślałem o kamicy nerkowej - powiedział spokojnie i pokiwał głową - dzięki, że w ogóle z nim porozmawiałaś, facet bardzo długo czekał i robił się agresywny, a teraz sama zobacz... - wskazał głową w stronę mężczyzny, który w tej chwili był już potulny jak baranek, rozmawiał z pielęgniarką i nawet się uśmiechał. Sama obecność Paige działała na pacjentów łagodząco i Wyatt to już doskonale wiedział, ale tylko czasem to wykorzystywał, w krytycznych momentach.
Podążył za jej wzrokiem i uśmiechnął się sam do siebie, wolał dach, na dachu było ciszej, chociaż wiatr dudnił w kominach wentylacyjnych, chociaż niektóre dźwięki docierały i tam, to jakoś to niebo nad głowami jakby je tłumiło. A na parkingu potęgowała je zamknięta przestrzeń. Tak, to chyba przestrzeń, po prostu była tu słowem kluczem.
Kiedy powiedziała, żeby poszli na dach, to Wyatt po drodze poinformował o tym pielęgniarkę, już nie był zwykłym lekarzem, którego ktoś mógł zastąpić. Kiedy wchodził na Oddział to czuł, jakby ktoś śledził każdy jego krok. Czy to jakaś pielęgniarka, czy lekarz, a czasami ktoś zupełnie inny. Musiał trzymać rękę na pulsie, i musiał się ze wszystkiego spowiadać.
Ruszył do windy i nacisnął przycisk.
- Dobry wybór, trochę powietrza też dobrze nam zrobi - stwierdził naciskając przycisk, drzwi otworzyły się praktycznie natychmiast, ale winda była pełna, mimo to znalazło się miejsce też dla nich. Kiedy byli na ostatnim piętrze zostali już sami, a winda sunęła jakby wolniej, jakby właśnie wkraczali do jakiegoś świata wytch-nie-nia.
Patrzył na nią, kiedy ruszyła przodem do wyjścia z windy, chłodny wiatr od razu omiótł ich sylwetki, ale był przyjemny, odświeżający.
- Dobrze by było, gdyby czasem dało się odciąć od wszystkiego, prawda? - zapytał zerkając na nią z boku, jakby chciał ją rozgryźć, jakby szukał w jej twarzy odpowiedzi, od czego chciałaby się odciąć Paige Ellery, jakie wciąż powracające echo zagłuszyć? - Ale się nie da Paige - nie pozostawiał jej złudzeń. Sam wiele razy próbował, nie łączyć pracy z domem, nie przynosić do domu tych emocji, ale mu się nie udawało. Kłócili się z Rose, a później znowu te kłótnie miał w głowie na oddziale. To było nieuniknione, nie dało się wyłączyć myślenia, nie było magicznego przycisku, który mógł sprawić, że te ważne rzeczy po prostu zostawały za ścianą, albo znikały ostatecznie.
- Co jest Paige? - zapytał, kiedy stanęli przy murku otaczającym budynek, a Wyatt po prostu sobie na nim usiadł. Ten murek to było miejsce spotkań, miejsce tych magicznych chwili spokoju, ale też często miejsce największych wątpliwości. Chyba każde z nich, a jego napewno, czasem one potrafiły dopaść w najmniej odpowiednim momencie, i wtedy człowiek sobie myślał, że wystarczyłby jeden krok na przód.
Wzruszył ramionami na jej pytanie.
- To co zwykle, pacjenci są nie zadowolonei, bo muszą czekać, a jak proszę o dodatkowych ludzi, czy łóżka, to oczywiście ich brakuje - to był odwieczny problem Oddziału Ratunkowego, za mało personelu, za mało miejsca, za dużo ludzi, którym trzeba ratować życia. Wyatt przecież znał to doskonale, nie raz widział jak poprzedni Ordynator przegrywał o to batalię z Dyrektorem. Teraz on też poległ. Chociaż to jeszcze nie był koniec, to była dopiero pierwsza runda. Wyatt również uniósł kubek, upił dwa łyki, ale czuł, że nawet ta kawa nie postawi go na nogi, a przecież to dopiero początek zmiany.


Paige Ellery
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Sinai Hospital”