23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

A Olsenki to kurwa obie mają na imię Olsenki? — wziął spojrzał na Lawa jak na jakiegoś wariata. Lucas to był chyba jeszcze za trzeźwy na te rozmowy. — Żadna nie ma — trzepnął wampira Mario w głowę, tak po koleżeńsku. — Bo są Mary i Ashley. Chyba bo jeszcze była tam chyba jakaś Kate? To może ich jest trzy? Chuj z tym. You get the point — a przynajmniej taką miał nadzieje, że Osbourne w końcu załapie, o co mu chodziło. No trudno. Mogli wyglądać zajebiscie i tak wyglądają zajebiscie i nie ma problemu. I fajnie.
Każdy szanujący się flankowicz wiedział, że gra we flanki to jest gra STRATEGICZNA, a nie tylko alkoholowa. Trzeba było umieć to wszystko rozplanować. Bo ci co najlepiej rzucali, nie powinni pierwsze wypijać swoich browarów i zostawiać słabeuszy na pastwę losu.
Trochę miał nadzieje być w drużynie z Lawem, bo jednak baby to były słabe zawodniczki i często rzygały podczas picia, ale kiedy ten oznajmił, że bierze sobie Claire, Miller spojrzał na niego jak na prawdziwego zdrajcę. Prawdziwa zniewaga. A ta zniewaga krwi wymaga! Zamrugał jeszcze kilkakrotnie, a potem spojrzał na Indie.
Dobra, chuj — machnął ręką. Trzeba było zakopać topór wojenny i współpracować, bo oboje nienawidzili przegrywać. A Lucas to już teraz w ogóle, skoro został tak ZDRADZONY przez przyjaciela. — Potrzymaj mi łapy — wystawił do niej dłonie z ogromnymi rękawicami i szarpnął, żeby zeszły. A potem faktycznie tak jak mu zaleciła, podwinął wielkie ogrodniczki. I wcale nie wyglądał już jak Mario Bro, a bardziej jak cięć ze wsi. Tylko kurwa gumiaków mu brakowało do tego wąsa. No I chuj.
Troche poobserwował jak Law ustawia kostka zamiast puchy, a potem przygotowuje przekąski do rzucania. I dopiero wtedy Lucas zrozumiał, że zaczynają grać. Sami.
A to gramy tylko w czwórkę? — zdziwił się trochę chłopak, bo przecież dookoła było tyle ludzi, możnaby z tego robić prawdziwy trounrnament flankowy z wielkimi emocjami, a tu proszę. No ale trudno się mówi.
Pokiwał głową z niemałym wrażeniem, gdy Claire faktycznie trafiła tym pożal się boże żelkiem w kostka i go strąciła. Całe szczęście Indie była zajebiście szybka i w ułamku sekundy podniosła co trzeba, stopując to picie po drugiej stronie. A przynajmniej w teorii.
EJ EJ EJ, STOP BYŁ!!!! — krzyknął w stronę Price, bo jeszcze coś tam sobie spuszczała piwa po brodzie myśląc, że nikt tego nie zauważy. A Lucas miał wzrok jak jebany sokół. Wszystko by wyłapał. Kiwnął tylko Indie głową, że zrobiła dobrą robotę, a potem sam wylosował przyrząd do rzucania. I aż sobie przeklnął pod nosem, kiedy zobaczył, że to taki leciutki opłatek w kształcie dyni. No kurwa świetnie. Ale chuj, działamy.
Zrób mi miejsce — pchnął Caldwell za uszy i ugiął lekko kolana. Przymierzał się przez kilka sekund z wyjebanym językiem, a następnie z wykręconego nadgarstka wystrzelił dynię w kostka. I nawet kurwa trafił. Tylko co z tego jak opłatek po prostu pierdolnął na pół i spadł na ziemie. Było to tak smutne, że Miller aż musiał się napić. Za trzeźwy na to był. Złapał jakaś otwartą flaszkę (bo wiadomo nie piwo!) I upił kilka solidnych łyków. — No i chuj. Odkujemy się — rzucił jeszcze do Indie, podczas gdy Law losował swoją broń.

Lawrence B. Osbourne Claire Price Indie Caldwell
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
25 y/o, 191 cm
stażysta w szpitalu
Awatar użytkownika
najpierw go słyszysz, potem go widzisz, bardzo dokładnie, bo uwielbia się wyróżniać, rzucać w oczy, uwielbia kiedy go wspominasz, więc robi rzeczy, które powinny być zapamiętane, nie usiedzi w miejscu, wiecznie gdzieś gna, a jednak próbuje swoich sił przy stole do sekcji zwłok... z różnym skutkiem, czasem opłakanym, czasem takim, że najchętniej rzuciłby to i poszedł w sztukę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

Law zamrugał patrząc najpierw na Calire, a potem na Indie, wyczuwał jakieś dziwne fluidy, kiedy tak zaczęły sobie docinać, najpierw snickers, potem parówa, chociaż... trzeba przyznać, że na zawracanie parówy to aż parsknął, bo mu to jakoś tak siadło bardzo.
- Ha, dobre, chodź parówa, zaraz ich zatrzemy na miazgę, będziecie płakać, że wymyśliłaś flanki - wskazała na Indie palcem, ale to nie ona wymyśliła, ale mniejsza o to, teraz jest na nią.
- Nie wiem stary czy mi to imponuje, czy trochę mnie to przeraża, że Ty się tak bardzo znasz na Olsenkach - powiedział z dość poważną miną patrząc na swojego najlepszego kumpla, bo Law to nie wiedział szczerze powiedziawszy nawet ile ich dokładnie jest, dwie, czy jednak trzy? A może jedna i gra dwie? Ciężko było to stwierdzić.
- Tamci grają w butelkę, a tamci w pytania i wyzwania, a jeszcze tamci... - Law spojrzał dziwnie na grupę, która grała w coś, czego w ogóle nie czaił, machnął ręką - we czwórkę o tytuł mistrza, więc stawka jest wysoka - zatarł ręce, bo on też nie miał rękawic, a właściwie to nawet nie miał butów tylko jakieś kolorowe skarpety, każda inna, dziwny z niego był Mario wampir. Jak Claire wzięła żelka to pokiwał głową.
- Dasz rade mała, będzie zajebiście - powiedział, ale jak Claire trafiła i zbiła kostka to trochę się zdziwił. Szybko otworzył to piwo i napił się, a że było zagazowane, a on to zrobił łapczywie to poszło mu nosem, ale wypił trochę zanim Indie zdążyła podnieść trupka i Lucas rzucił, że to koniec.
- Ja jebie - rzucił wycierając się rękawem, ale zaraz odwrócił się do Claire i zbił z nią piątkę - zajebiście - kiedy rzucał Lucas to aż wstrzymał powietrze, bo Miller był dobry w takie gry. Ale kiedy wylosował opłatkową dynię, to Lawrence aż parsknął.
- O ziomek przyklej sobie to na czoło, bo chuja tym strącisz - no i właśnie tak było. Chociaż cela miał dobrego, to zabrakło po prostu trochę... szczęścia?
A kto nie ma szczęścia we flanki, ma je zapewne w mi-ło-ści.
Lawrence wylosował zajebistą żelkę dżdżownicę o smaku coca-coli, chciał ją zjeść, ale stwierdził, że dobrze się nią będzie rzucało. Zakręcił ją w palcach, wypiął się do przodu i walnął, trajektoria lotu przez ten glizdowaty kształt była po łuku, ale... Law trafił, a trupek padł dostając wężo-żelkiem prosto w czachę!
Osbourne przechylił swoją puszkę, ale tym razem spokojniej, żeby mu już piana nie poszła nosem.

Claire Price Indie Caldwell Lucas Miller
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Indie Caldwell -> Lucas Miller -> Lawrence B. Osbourne

Te suczka, ty to nawet takiej buły nie zjesz — taksowała ją wzrokiem. Claire nienawidziła osób bezczelnych. Nikt tej typiary nie znał, nie wyglądała na osobę zaproszoną. Jeszcze wyglądała niczym kot srający na puszczy, a przecież była psem. Obruszyła się ta wielka buła. Chuchnęła w swoją grzywkę, by lepiej się jej ułożyły, trochę ze złości, trochę z irytacji — bo się posrasz, zanim ja się zesram żarem — mruknęła, jeszcze raz mierząc ją wzrokiem. Pewnie by protestowała, by nie grać z Indie, ale faceci już zadecydowali. Tradycyjnie, nikt nie spytał jej o zdanie, ale nie jej impreza.
Oczywiście, że będą. Jestem dojebanym rzucaczem — rzuciła pewnym głosem Claire, cała się prostując. Nie od dziś grała w takie alkoholowe zabawy. Lepsze flanki niż alkochińczyk. Go mogłaby nie przeżyć, a podobno nie miała rzygać. Dlatego wolała skupić się na rozgrywce. Nie chodziło o zniszczenie Lucasa, jemu by dała wygrać za ich ostatnią wspólną noc, ale nie przegra z jakąś latawicą, wchodzącą na krzywego ryja. Była skupiona na wygranej i nie miała zamiaru dać tak łatwo odpuścić. W jej oczach aż płonęło od determinacji.
Ja to bym zagrała we troje — wymruczała, wracając spojrzeniem do Caldwell. No nie polubią się dziewczyny. Price miała alergie na ludzi, którzy więcej kłapią. Jakby czuła dziwną konkurencję, nie mającą totalnie żadnego podłoża, ani uzasadnienia.
Rozgrywka już się zaczęła, trwała w najlepsze, a Claire brała tyle łyków do buzi, jakby od tego zależało jej życie. Jakby znalazła się w jakimś squid game, czy innym alice in borderland. Nagle usłyszała Lucasa i zaczęła się krztusić jak kot.
LUCAS, KUTAS! — krzyknęła, czując już w swoich żyłach żelkowego drinka, a także 1/3 piwa — weź, się nie czepiaj. Lepiej naucz się rzucać — odparła, wytykając mu język. Ze zacięciem w oczach oglądała, jak oddaje rzut i parsknęła. Jednak gwiazdy były dziś po jej stronie.
OKULARY SE KUP — krzyknęła cała zadowolona. Rzut Lawa idealny. Szybko zaczęła brać kolejne łyki piwa, aż alkohol poleciał jej po brodzie. Potem rzut Indie. Rozgrywka była intensywna, a wszyscy dookoła byli na niej skupieni.
IJEEEE! — krzyknęła, upijając ostatnie łyki browaru — WYGRALIŚMY, LAW! — aż beknęła głośno z tego wszystkie. Po czym uśmiechnęła sie anielsko jak na prawdziwą damę przystało. Odstawiła jakiś mega cringe'owy taniec zwycięstwa i a nawet Lawa przytuliła. Dopiero po paru sekund zdając sobie sprawę z tego, że to był Osbourne. Wtedy zesztywniała i odsunęła się od niego — to teraz co? Wywoływanie duuuuchów? — spytała, patrząc na chłopaków — Błagam nie — dodała chwilę później. Nie wierzyła w istnienie życia pozaziemskiego, ale lepiej... nie kusić losu. Zwłaszcza gdy jesteś taką panikarą, jaką jest Claire.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie szło im.
No kurwa jak im nie szło, to przecież takiej klęski to nawet w Bitwie pod Grunwaldem nie odczuli jebani Krzyżacy. A przecież wpierdol dostali solidny. I właśnie Lucas czuł się jak taki Ulrich von Jungingen z tym swoim marnym MARNYM wojskiem w postaci Indie i tylko Indie, przeciwko Lawrencowi, który jednak był jebanym m i s t r z e m we flanki i Claire, która nie wiedzieć od kiedy zrobiła się taka dobra. Serio. Lucas to obserwował z otwartymi oczami, jak ona zerowała to piwo. I dobra kurwa, widział, że połowa puchy ląduje jej za kołnierz tego stroju Hot Doga, ale wciąż. Walczyła z taką determinacja, że aż sam Miller był pod niemałym wrażeniem. I jak był taki pewny, że na LUZIE to z Indie wygrają, tak kurwa teraz, kiedy tamci już kończyli a oni nie mieli nawet upite po jednym łyku, Lucas nie był już pewny niczego. Gdyby miał takie uszy jak Indie, to pewnie też by mu oklapły od tego festiwali żenady. Bo Caldwell też kurwa nie trafiła i to była już ich finalna klęska. WIELKI UPADEK, o którym pewnie będą pisać w podręcznikach do flanków.
Dobra już tam, CICHOOO — machnął ręką na tą ich nadmierną radość, bo jednak trochę się oburzył, że tak się obnosili z tym triumfem tuż przed jego nosem, gdy on trawił porażkę. A potem spojrzał na Indie. Ta to dopiero wyglądała jakoś nieswojo.
Wszystko git? — zapytał jak na dobrego kolegę przystało (tylko od kiedy on był dobrym kolegą) i nawet położył jej dłoń na tym oklapniętym uchu, żeby na niego spojrzała. — Wyglądasz jakbyś miała się zaraz porzygać — stwierdził bez ogródek, bo trochę swego czasu znał delikwentkę i dobrze wiedział, że jak Caldwell robiła się biała jak ściana to mogło znaczyć jedną z dwóch rzeczy: chciała komuś najebać albo chciało jej się rzygać. A przecież najebać to NA PEWNO nikomu nie chciała, wiec Lucas szybko odwrócił ją w stronę kibli i dosłownie PCHNĄŁ w ich kierunku. — Wyrzuć to z siebie i kurwa wracaj, bo będziemy grać dogrywkę! — a przynajmniej taką miał nadzieje, że będą. No bo jak to tak zostawiać tak dobitną przegraną bez rewanżu? Może jakby tak najebał Claire jeszcze bardziej, to miałaby gorszego cala?
Już sobie zaczął wszystko ładnie ustalać w głowie, snuć te sprytne plany, kiedy nagle okazało się, że zamiast dogrywki będą kurwa wywoływać duchy. No i chuj bombki strzelił. Chociaż z drugiej strony, duchy fajna sprawa…
Ej no i zajebiście — podsumował i nim cokolwiek więcej powiedział, to spojrzał na to swoje żałosne, nieruszone piwo i je po prostu wypił. DUSZKIEM. Na raz. W dwie sekundy. Bo Lucas Miler był jebanym kozakiem w piciu browarów, tylko kurwa nie miał szans, bo nie umieli trafić w puchę. Ale chociaż teraz mógł zaprezentować swoje dojebane umiejętności połykania (nie koloryzowane).
Te Mario, a mamy jakiś set do wywoływania tych duchów czy inne karty? — zastanowił się i stuknął kumpla w ramię. — Czy kurwa tak będziemy sobie siedzieć przy jebanej świeczce i rozmawiać to powietrza?
Ja mam w plecaku tablicę ojua — odezwał się jakimś damski głos. No tylko kurwa czyj, skoro Lucas miał Claire przed sobą, a Indie była w kiblu. Odwrócił się w bok, a w progu stała jakaś przerażająca baba. W sensie przerażająca, bo miała na sobie strój Samary i kurwa wyglądała w nim chyba aż za dobrze, bo Miller aż podskoczył.
Masz przy sobie tablicę do gadania z duchami? — spytał podejrzliwie, bo jednak to nie była taka rzecz, którą normalni ludzie noszą w plecaku na imprezę. Czy może była?
Mam. Zaraz przyniosę — i zniknęła za framugą.
Miller tylko zamrugał i spojrzał na swoich ziomków. A ktoś ją kurwa w ogóle zapraszał? W ogóle kto to kurwa był?

Lawrence B. Osbourne Claire Price Indie Caldwell
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
25 y/o, 191 cm
stażysta w szpitalu
Awatar użytkownika
najpierw go słyszysz, potem go widzisz, bardzo dokładnie, bo uwielbia się wyróżniać, rzucać w oczy, uwielbia kiedy go wspominasz, więc robi rzeczy, które powinny być zapamiętane, nie usiedzi w miejscu, wiecznie gdzieś gna, a jednak próbuje swoich sił przy stole do sekcji zwłok... z różnym skutkiem, czasem opłakanym, czasem takim, że najchętniej rzuciłby to i poszedł w sztukę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

Wiadomo, że wygrali, bo Claire to wylała pół piwa na podłogę, jak jej poszło bokiem, gdy tak to w siebie wlewała, dobrze, że Law nie widział, bo akurat zerował swoje, starając się je skończyć tak, żeby mu jednak nie poszło nosem. Nie poszło, wszystko wylądowało w gardle, aż go nawet trochę zmuliło, ale nieważne. Ważne, że WYGRALI.
- Ha! Luzerzy! - zawołał do Indie i Lucasa, a potem z Claire zbił piąteczkę, jakieś biodro o biodro i taniec zwycięstwa trochę podobny do pogo albo do makareny.
Właściwie Lawrence to chciał, żeby zagrali teraz w te pytania wyzwania, albo w cokolwiek, ale jak padło to wywoływanie duchów, to zrobił wielkie oczy.
- Co kurwa? Nie chcę, żeby mi się tutaj jakiś duch zwalił na chatę... no chyba że się będzie dokładał do czynszu - zażartował, chociaż wiadomo, że Law to nawet nie płacił czynszu bo dostał to mieszkanie od babki. Ale za to chyba obejrzał wszystkie horrory świata i w żadnym z nich wywoływanie duchów nie kończyło się dobrze.
Na pytanie Lucasa o ten zestaw do wywoływania duchów pokręcił głową, no i kurwa na szczęście. Chociaż to szczęście nie trwało długo, bo nagle usłyszeli to ja mam w plecaku tablicę ojua i wszyscy, a przynajmniej Lucas i Lawrence, odwrócili się w kierunku tej dziewczyny. Wyglądała jakby się znała na tym wywoływaniu duchów i jakby te duchy to ją już opętały z dwanaście razy i wypluły, taka była straszna.
- Ym… No fajnie, to przynieś - rzucił Lawrence, a kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami, to zaraz złapał Lucasa i Claire za szyje, żeby ich do siebie przyciągnąć, tak, że zderzyli się czołami - au... - mruknął, ale ich nie puścił - kto to do chuja jest? Chcecie z nią wywoływać duchy, wygląda jakby te duchy jadła na śniadanie, albo jakby jej serwowały je do łóżka - no bo rzeczywiście oni to mieli jakieś śmieszne stroje, a tamta wyglądała jakby totalnie wyszła przed chwilą z telewizora, czy wpadła do studni, aż Law zerknął na swoje wypasione TV, czy jest całe. Było, z fartem.
Zanim jednak oni zdążyli się namówić, to ktoś zgasił światło, a ta nawiedzona dziewucha wróciła z tą tablicą do wywoływania duchów i nawet miała świeczkę, ciekawe skąd jak Lawrence nie miał w domu świeczek, pewnie kurwa z tego nawiedzonego plecaka, zestawu małych czarownic.
- No to co Lawrence, Lucas, Claire, jesteście gotowi? - zapytała, a Osbournowi to przeszedł po plecach jakiś nieprzyjemny dreszcz, bo skąd ona znała ich imiona, skoro oni jej nie znali? Popatrzył na swoich ziomków jakoś dziwnie.

Claire Price Lucas Miller Indie Caldwell
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller, Lawrence B. Osbourne

Ale ja... — zaczęła nerwowo Claire. Kurwa, była pierdolonym tchórzem, niczym jakaś surykatka. Widziała coś strasznego i już zaczynała się chować pod kocem, lub w czyiś ramionach. Jej wyobraźnia działała za mocno, a teraz to jeszcze do domu nie będzie chciała wrócić — nie mówiłam poważnie — dokończyła, spoglądając na Millera wielkimi oczami. Będzie musiała się napierdolić, żeby móc to w stanie przeżyć. Inaczej nie da rady przetrwać tego wieczoru.
O, no posłuchajmy Lawa — rzuciła, kiwając głową z pewnością siebie. Dla niej wystarczył odpowiednio straszny kostium, by dostać czkawki i zimnych dreszczy, a co dopiero gdy w grę wchodziło wywoływanie duchów — jeszcze ktoś nas opęta... ALE JA NIE WIERZĘ W DUCHY — Price żyła zgodnie z zasadą, nie prowokuj przykrości. Zobaczenie ducha z pewnością, by taką właśnie było. Miała sporą wyobraźnie, trochę wypiła, a doskonale wiedziała, w jaki sposób mogłoby to się skończyć.
Możemy też nie wywoływać duchów... — walczyła. Ostatnie próby walki o normalność, jakąś jebaną butelkę, w której przebrałaby się za mumię, czy odpowiadała na niezręczne pytania z sali — nie wiem, co mnie podkusiło... — wydukała sama z siebie, robiąc wielkie oczy w stronę Lawrence. Może on byłby w stanie to zatrzymać? Przyblokować wielkie przywoływanie duchów, tak by mogła się bawić?
Otóż nie.
Pojawił się jakiś creep, a ona aż dostała czkawki.
No i dostała jebanej czkawki, jak tylko zobaczyła Samarę.
A możemy stąd teraz spierdolić? — spytała, chwytając się rękawa Lucasa. Bardziej go znała i jeszcze miał w sobie jakąś pewność siebie, która u Lawa też zniknęła — ja się jej boję. — wydukała niezręcznie, robiąc przy tym wielkie oczy. Mogła teraz uciec nawet przez okno, byle nie widzieć drugi raz kobiety na oczy. Nabrała powietrza w usta, gdy się tak zmawiali... Tylko że ona wróciła!
O, mamusiu — aż drgnęła cała, gdy powiedziała jej imię — skąd ona zna nasze imiona? — spytała, spoglądając na chłopaków. Teraz Claire przestała być dumnym hot-dogiem, a zaczęła być takim rozkładającym się. Miała dość, chciała uciec, a zamiast tego ta kobieta wpatrywała się w nią wielkimi oczami — mogę stąd spierdolić — wymruczała bardziej pod nosem, ściskając mocniej dłoń Lucasa. Może on ją pociągnie i uciekną. Stała, jak sparaliżowana, a do stołu szła z opuszczoną głową. Usiadła w środku, między chłopakami, bo bała się tej Samarki.
No to moi drodzy, usiądźmy i połóżcie jedną ze swoich dłoni na planchette — powiedziała Samara, gdy wszystko było już przygotowane. Claire mogła udawać pewną siebie, a przynajmniej taką która nie cyka się tak bardzo, że chciała stąd spierdalać. Kilka palców położyła na tym wskaźniku, drugą rękę położyła na kolanie Lucasa.
Bo się bała. Same horrory oglądała ze łzami w oczach, a ta kobieta wzbudzała w niej gorszy strach niż oglądanie filmów z Hazel.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

No kurwa trzeba było przyznać, że Samara była kurwa całkiem przerażającą. Lucas na codzień to nawet lubił horrory. Ale w sumie co się mu dziwić, skoro Zaylee Miller była jego siostrą. W domu to dopiero mieli prawdziwy horror, jak ktokolwiek z rodzeństwa jej podpadł. Po tych wszystkich przebojach ze starszą siostrą, Miller nie bał się już n i c z e g o.
Chociaż trzeba przyznać, że kiedy ta baba przebrana za dziewczynkę z Ringu wypowiedziała ich imiona, jedno po drugim, to przeszły go jednak jakieś tam chłodne ciary. Ale wzruszył tylko ramionami i pomasował kawałek czoła, bo Law to tak ich ściągnął do tego kółeczka wzajemnej adoracji, że kurwa cały się poobijał. I po chuj on ściągał tą czapkę?! Takto by coś przynajmniej zamortyzowała, ale nieee, on musiał ją wyjebać gdzieś w kąt, żeby lepiej mu się rzucało. I co mu z tego, skoro i tak kurwa przegrał.
Nie wiem Claire, może czyta w myślach?! — zrobił wielkie oczy do słodkiego hot doga i udał jakieś takie wielkie przerażenie, chociaż tylko się zgrywał. Bo akurat to, że ktoś ich znał nie było aż takie dziwne, biorąc pod uwagę, że co chwile wydzierali swoje imiona w eter, jak na przykład sama Price, która ciągle wołała na niego LUCAS KUTAS podczas grania we flanki. NO I CIEKAWE SKĄD POTEM SAMARKA ZNAŁA ICH IMIONA. Bardzo kurwa ciekawe.
Zanim ta wariatka wróciła faktycznie z tą tablicą, Lucas zgarnął ze stołu jeszcze butelke wódki i kilka czerwonych kubeczków. Nalał do każdego jakby po szocie (razy dwa) i podał swoim kompanom.
Na odwagę, SIUP — i machnęli sobie jeszcze po szociku, krzywiąc się i jęcząc, bo ta wódka to jednak była kurwa mocna. A potem wróciła Samara ze swoim zestawem małego egzorcysty, światła zgasły i wszyscy usiedli w kółeczku. Wtedy to dopiero zrobiło się creepy.
Lucas spojrzał w dół, w końcu przyglądając się tej tablicy.Była cała drewniana, z literami alfabetu, cyframi i złotymi napisami TAK i NIE. No kurwa takich technologii to on jeszcze nie widział.
A co jak jakiś duch jest analfabetą? — coś tam rzucił i szturchnął Lawa w ramię, tak, że oboje zaczęli się śmiać, co ewidentnie nie spodobało się jebniętej Samarze. Spojrzała na nich w chuj gniewnie.
Nie śmiejcie się. Duchy słyszą nawet to, czego nie mówicie głośno — jebła jakimś tajemniczym tonem, a Lucas to w ogóle nie zrozumiał, bo przecież powiedział to na głos, nawet nie pomyślał, ale no chuj. SKORO TAK MÓWIŁA TA Z RINGU to nie było się co z nią kłócić. — Dajcie te palce. Tylko lekko. Nie naciskajcie. Duch nie lubi, gdy się mu narzuca kierunek — skarciła ich, a kiedy trochę luźniej ustawili te palce, to Samarka zamknęła oczy i zaczęła gadać jeszcze dziwniejszym głosem. — Duchu, który przechadzasz się między czasem a bezczasem… Jeśli nas słyszysz… jeśli chcesz przemówić… POOOKAŻ ZNAK.

Lawrence B. Osbourne Claire Price Indie Caldwell
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
25 y/o, 191 cm
stażysta w szpitalu
Awatar użytkownika
najpierw go słyszysz, potem go widzisz, bardzo dokładnie, bo uwielbia się wyróżniać, rzucać w oczy, uwielbia kiedy go wspominasz, więc robi rzeczy, które powinny być zapamiętane, nie usiedzi w miejscu, wiecznie gdzieś gna, a jednak próbuje swoich sił przy stole do sekcji zwłok... z różnym skutkiem, czasem opłakanym, czasem takim, że najchętniej rzuciłby to i poszedł w sztukę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

Już słowo się rzekło, już nie mogli nie wywoływać duchów, zwłaszcza, że Samara już poszła po ten zestaw, to kto jej teraz niby powie, że rezygnują, bo Lawrence na pewno nie! Mógł to zrobić Lucas, bo Claire pobladła jakby miała dołączyć do Indie, albo jakby się bała. Tylko czego, skoro była tutaj z Mario Brothers?
Uśmiechnął się, kiedy Lucas powiedział, że może czyta w myślach, mogło tak być, a może to była jakaś ich koleżanka, której nie poznali przez te posklejane kudły i makijaż, Lawrence by nie poznał nawet, jakby to była Cynthia. Jest jeszcze opcja, że to była jakaś straszna stalkerka, która po prostu ich śledziła.
Kiedy sobie już walnęli po tym szociku, to Law się trochę wyluzował, nawet jakby przyszedł tu jakiś duch, to w pokoju obok było jeszcze dwóch.
Oczywiście za żartu o analfabecie duchu się zaśmiał, miał nawet powiedzieć, że jak im się trafi jakiś niepiśmienny to już w ogóle kaplica, ale ta Dziewczynka z Ringu wypaliła, że duchy słyszą to czego nawet nie mówią, no to Law zmrużył oczy.
- No to niech ci powiedzą o czym teraz myślę - rzucił, ale ona zaraz odpowiedziała.
- O niczym - dobra była skubana, bo on właśnie nie myślał o niczym. Trochę jej jednak uwierzył i oparł lekko te palce na tablicy, a kiedy ona drgnęła, bo drgnęła zaraz po tym jak Samra kazała dać znak, to Law aż kopnął kogoś nogą pod stołem, ale nie wiedział kogo.
- Duuuchu, czy jesteś z nami? - zapytała ta straszna medium, a tabliczka przesunęła się na ten złoty napis TAK. Lawrence to był pewny, że to Lucas przesuwa, więc zerknął na ziomka jakoś z ukosa. A płomień świecy zachwiał się niebezpiecznie, ale to pewnie dlatego, że Claire w niego dyszała i wyglądała jakby ona zaraz miała wyzionąć ducha. Albo jakby ją miał opętać.
Po plecach mógł im przejść dreszcz, bo ktoś w salonie włączył klimatyzację i powiało rzeczywiście chłodem. Ale też zaraz Samara wywróciła oczami wstała z miejsca krzycząc.
- Duchu kim jesteś?! - tabliczka znowu zaczęła się przesuwać, aż stanęła na literce C.

Claire Price Lucas Miller Indie Caldwell
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller, Lawrence B. Osbourne

Claire za to była zesrana. Gdyby mogła, to by się zesikała w majtki, byle duchy i Samarka trzymały się z daleka od niej. Jeszcze nie zaczynała się trząść, bo wmawiała sobie, że to wszystko bujda. Przebierana wywłoka robiła sobie przecież z nich tylko jaja. Byli w domu Lawa w centrum Toronto, co mogłoby się stać nie tak?
Wiele.
Bo Lucas-Kutas postanowił ją przestraszyć, aż sprzedała mu agresywnego kuksańca w bok.
Lucas, nie zgrywaj się ze mnie — nadęła te swoje policzki, czując, jak się wkurwia. Chociaż może złość była w tej sytuacji lepszą emocją od strachu. Wpatrywała się w Millera intensywnym spojrzeniem, jakby miała go zabić. Na szczęście podał jej shota. Znów będzie rzygała, tym razem w barwach halloween, ale na pochybel skurwysynom.
Za Narnie — uniosła shoty do góry, zanim ich nie pochłonęła. Na trzeźwo to ona nie da tutaj rady. Nawet z delikatnymi procentami czuła, że był to problem. Zwłaszcza gdy Samarka postanowiła zrobić sieczkę z jej głowy. Nagle zaczęła czuć, jakby ktoś ją dotykał. Gdy się obróciła, to był to jakiś pijany, kanadyjski Janusz, który postanowił zrobić z jej głowy sieczkę.
J-jak to s-s-słyszą? — spytała zdezorientowana Claire. Czy ona zamiast grać w kiepskim horrorze zaczęła właśnie w nim być? Jej życie już i tak było horrorem, a teraz ktoś postanowił dodać do tego duchy — s-s-słucham? — aż zgłupiała, nie wierzyła w to, czego właśnie doświadcza — d-duchy mogę czegoś nie lubić? — powtórzyła, patrząc raz na Lawa, raz na Lucasa. Była zdezorientowana, tym co działo się dookoła nich. Impreza trwała w najlepsze, a oni przy jakiejś, pierdolonej świeczce wywoływali ducha.
Ja pierdole — nagle odskoczyła cała spanikowana i blada — kurwa! — odwróciła się głową w stronę okna, a tam pijany ziomek w stroju ducha palił sobie szluga jako jakaś straszna Mary, czy inna Sue — widziałam go! — i aż się schowała. W takiej atmosferze łatwo było ją wkręcić. Właśnie dlatego Claire Price pod żadnym pozorem nie oglądała horrorów, była największym tchórzem, który chodził po tej planecie.
Chciałeś raczej powiedzieć ją... — wycedziła Samara, patrząc po twarzy ich trójki — wzywa Was na cmeeeentarz — chociaż chuj z tym duchem, chuj z cmentarzem. Claire wyglądała, jakby miała zwrócić całą treść żołądka z nerwów. Jeszcze chwyci Indie za kudły i będą walczyły o miejsce przy kiblu.
Law, Lucas, ja się boję — chwyciła ich za rękę, za bardzo uwierzyła w tę straszną historyjkę, zdecydowanie zbyt mocno — ona mnie kurwa opęta — Samara, duch, czy chuj wie co.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Trzeba było przyznać, że Samarka to jebana wiedziała, jak zrobić dobra robotę. Bo to już nawet nie chodziło o to wyjebanie prądu, żeby zrobiło się strasznie i fakt, że tak zwinnie przebierała tymi paluchami po tablicy i przesuwała ten ich krążek, ale że tak kurwa od razu wiedziała, o czym myślał Law? No to kurwa wtedy to mu zajebście zaimponowała. Bo nawet Lucas nie wiedział. A też spróbował zgadnąć! Tylko że Miller obstawiał, że Osbourne myśli o żelkach albo tych flankach, w które mieli jeszcze rozegrać rewanżyk, bo Lucas akurat myślał o tym już kilka razy, ale że on nie myślał nic?! I ona to wiedziała?! Jebana profesjonalistka. Prawdziwa mindreaderka.
Kiedy Claire tak się wydzierała, Lucas aż się skrzywił, bo strasznie wydzierała mu się do ucha. Już wystarczyło, że na kolano musiał mieć operacje, nie chciał jeszcze stracić kurwa słuchu, dlatego niewiele myśląc wyjąknął wolną rękę w górę, tą której nie używał do rozmawiania z duchami i przyciągnął do siebie nieco Claire. TYLKO i wyłącznie żeby przestałą się tak wydzierać. Tylko co z tego, jak Samarka oznajmiła, że teraz będą szli na cmentarz, a Price znowu zaczęła panikować.
Nie bój się kurwa — trzepnął ją lekko w ramie. Taki z niego był właśnie empatyczny człowiek po alkoholu. — Przecież tam i tak są same trupy — wzruszyła ramionami, bo trochę nie rozumiał czego tu się bać? Ci ludzie i tak już nie żyli więc to nie tak, że mogli im zrobić jakaś krzywdę. Chyba? No ale chyba tak.
Weź poproś lawa, żeby cię wziął za rękę — zaproponował po chwili, kiedy już zbierali się z tego stołu, od tej śmiesznej tablicy. — A ja pójdę sprawdzić, co z Indie — rzucił jeszcze na odchodne. No tylko okazało się, że Indie spała sobie smacznie w wannie w kiblu, owinięta jakimś całym rzyganym ręcznikiem. Lucas popatrzył na nią chwile, zamrugał i… wyszedł. No bo co miał zrobić? Budzić ją? Po chuj, żeby mu zaczęła wytykać jaki to był zjebany? No właśnie. Więc ją tam kurwa zostawił. Trochę bezczelnie, ale z drugiej strony sama wzięła się z dupy, wcale jej nie zapraszał, więc i mogła też się sama wynieść. Proste.
Wrócił do znajomych, którzy w towarzystwie Samary i tej jej świeczki stali już przy drzwiach, gotowi do wyjścia.
Indie nie idzie. Już smacznie śpi — oznajmij jeszcze zanim sam przyodział swoje Mario rękawiczki i był gotowy do wyjścia. — Chodźmy pogadać z tym duchem.

Lawrence B. Osbourne Claire Price
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#3”