Szczerze w głowie miała jedną myśl: co tu się kurwa odpierdala? W głowie analizowała każdą sytuację klatka po klatce, starając się znaleźć sensowne wytłumaczenie. Tylko nie była w stanie go znaleźć. Krew, prącie nie powinny znaleźć się nigdy w jednym zdaniu, a znalazły. To ją przeraziło, wręcz zmroziło, choć próbowała zachować jakikolwiek spokój, to nie była w stanie. Dreszcze mimowolnie przechodziły po jej ciele, powodując nieprzyjemny chłód. Zacisnęła bardzo mocno pięści, wbijając swoje czerwone paznokcie we wnętrze dłoni.
W co się ona wpakowała? Jej głowa mimowolnie padała na mężczyznę. Była księżniczką, damulką, która powinna w tym momencie uprawiać seks, bo wybrała Madoxa. Wśród całego tłumu wydał się jej najbardziej interesujący, chciała móc poznać każdy kawałek jego ciała, ale też głowy. Jednak teraz unosiła do góry brodę. Nawyk, którego nauczył ją ojciec. Próbowała zachować się spokojnie, a jednak w głowie drgała jej jedna myśl. Kim on tak właściwie był? W normalnych miejscach takie rzeczy się nie zdarzają, a tutaj... działo się aż za wiele.
— Kurwa — wymruczała finalnie Charity, widząc, jak traktowany jest randomowy chłopak. Student, dzieciak, czyiś syn, a może brat? Zagryzła wewnętrzną część policzka. Jeszcze mocniej niż wcześnie. Finalnie luzując szczękę, gdy poczuła charakterystyczny smak. Nie w ten sposób wyobrażała sobie wieczór. Wiele pytajników pojawiło się jej nad głową, które chciała zadać. Jednak obserwowała całą scenę, która działa się przed jej oczyma.
— Ja pierdole — mruknęła, widząc przyrodzenie. Chciała je widzieć, ale z innego właściciela i zdecydowanie... nie w takim stanie. Przełknęła nerwowo ślinę — jednak nie chciałam tego widzieć — dodała finalnie, zasłaniając usta dłonią. Aż miała ochotę zwymiotować i to właśnie na tym postanowiła się skupić. Była zbyt nieświadoma, by być w ogóle przydatną. Zresztą czy powinna coś robić? Nie powinna uciec? W jej głowie panował zbytni bałagan, żeby mogła się skupić, bo... może Madox był prawdziwym typem spod ciemnej gwiazdy?
Kilka sekund trwało, zanim nie wróciła do normalnego trybu działania. Zamrugała kilka razy oczami, gdy chłopak był wywlekany i patrzyła pustym wzrokiem w Madoxa, zastanawiając się... czy w ogóle była tutaj bezpieczna? Dopiero jego słowa delikatnie ją otrzeźwiły.
— W dzisiejszych czasach trudno o dobrego murzyna — odparła po kilku sekundach Cherry. Ona nie miała takich problemów, nie miała aż tak trudnych pracowników, a może... nie wymagała od nich tyle, co Madox. Mieli wykonywać tabelki, produkować panele fotowoltaiczne, pracować przy niebezpiecznej chemii, ale nigdy jej firma nie przekroczyłaby granicy legalności. Sama Charity też, a jednak zabrała jednego papierosa i włożyła go sobie do ust. Zaciągnęła się dość mocno dymem, wpatrując się w niego, gdy ulatywał.
Nie usiadła na jego kolanach, przekręciła nieznacznie głowę z uniesioną brwią. Nie wiedziała, czy chciała pytać, czy nawet chciała się odezwać. Zamiast tego położyła delikatnie dłoń na jego ramieniu i delikatnie je uciskała. Sama nie wiedziała, z czego wynikała ta... paskudna chęć wsparcia go.
— Madox... — zaczęła dość spokojnym tonem, ukrywając szalejące w niej emocje — En qué puedo ayudarte, cariño? — spytała po hiszpańsku, jak mogę Ci pomóc skarbie. Nie chciała zadawać zbędnych pytań, nie wiedziała, czy dalej powinna tu być, ale nie miała zamiaru uciekać.