30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Szczerze w głowie miała jedną myśl: co tu się kurwa odpierdala? W głowie analizowała każdą sytuację klatka po klatce, starając się znaleźć sensowne wytłumaczenie. Tylko nie była w stanie go znaleźć. Krew, prącie nie powinny znaleźć się nigdy w jednym zdaniu, a znalazły. To ją przeraziło, wręcz zmroziło, choć próbowała zachować jakikolwiek spokój, to nie była w stanie. Dreszcze mimowolnie przechodziły po jej ciele, powodując nieprzyjemny chłód. Zacisnęła bardzo mocno pięści, wbijając swoje czerwone paznokcie we wnętrze dłoni.
W co się ona wpakowała? Jej głowa mimowolnie padała na mężczyznę. Była księżniczką, damulką, która powinna w tym momencie uprawiać seks, bo wybrała Madoxa. Wśród całego tłumu wydał się jej najbardziej interesujący, chciała móc poznać każdy kawałek jego ciała, ale też głowy. Jednak teraz unosiła do góry brodę. Nawyk, którego nauczył ją ojciec. Próbowała zachować się spokojnie, a jednak w głowie drgała jej jedna myśl. Kim on tak właściwie był? W normalnych miejscach takie rzeczy się nie zdarzają, a tutaj... działo się aż za wiele.
Kurwa — wymruczała finalnie Charity, widząc, jak traktowany jest randomowy chłopak. Student, dzieciak, czyiś syn, a może brat? Zagryzła wewnętrzną część policzka. Jeszcze mocniej niż wcześnie. Finalnie luzując szczękę, gdy poczuła charakterystyczny smak. Nie w ten sposób wyobrażała sobie wieczór. Wiele pytajników pojawiło się jej nad głową, które chciała zadać. Jednak obserwowała całą scenę, która działa się przed jej oczyma.
Ja pierdole — mruknęła, widząc przyrodzenie. Chciała je widzieć, ale z innego właściciela i zdecydowanie... nie w takim stanie. Przełknęła nerwowo ślinę — jednak nie chciałam tego widzieć — dodała finalnie, zasłaniając usta dłonią. Aż miała ochotę zwymiotować i to właśnie na tym postanowiła się skupić. Była zbyt nieświadoma, by być w ogóle przydatną. Zresztą czy powinna coś robić? Nie powinna uciec? W jej głowie panował zbytni bałagan, żeby mogła się skupić, bo... może Madox był prawdziwym typem spod ciemnej gwiazdy? Ale łobuz kocha najbardziej. Nie mogła wyjść z dziwnego uczucia, że nie powinno jej tu być.
Kilka sekund trwało, zanim nie wróciła do normalnego trybu działania. Zamrugała kilka razy oczami, gdy chłopak był wywlekany i patrzyła pustym wzrokiem w Madoxa, zastanawiając się... czy w ogóle była tutaj bezpieczna? Dopiero jego słowa delikatnie ją otrzeźwiły.
W dzisiejszych czasach trudno o dobrego murzyna — odparła po kilku sekundach Cherry. Ona nie miała takich problemów, nie miała aż tak trudnych pracowników, a może... nie wymagała od nich tyle, co Madox. Mieli wykonywać tabelki, produkować panele fotowoltaiczne, pracować przy niebezpiecznej chemii, ale nigdy jej firma nie przekroczyłaby granicy legalności. Sama Charity też, a jednak zabrała jednego papierosa i włożyła go sobie do ust. Zaciągnęła się dość mocno dymem, wpatrując się w niego, gdy ulatywał.
Nie usiadła na jego kolanach, przekręciła nieznacznie głowę z uniesioną brwią. Nie wiedziała, czy chciała pytać, czy nawet chciała się odezwać. Zamiast tego położyła delikatnie dłoń na jego ramieniu i delikatnie je uciskała. Sama nie wiedziała, z czego wynikała ta... paskudna chęć wsparcia go.
Madox... — zaczęła dość spokojnym tonem, ukrywając szalejące w niej emocje — En qué puedo ayudarte, cariño? — spytała po hiszpańsku, jak mogę Ci pomóc skarbie. Nie chciała zadawać zbędnych pytań, nie wiedziała, czy dalej powinna tu być, ale nie miała zamiaru uciekać.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Spojrzał przez ramię na Cherry, kiedy powiedziała, że jednak nie chciała tego widzieć, zapomniał, że Charity była księżniczką... i chyba chciała oglądać bardziej królewskie berło, niż jakiegoś przypadkowego chłopaczka. Aż go to trochę rozbawiło, ale gdyby zaczął się śmiać, to może by wyszedł na jeszcze gorszego psychopatę niż był?
Chociaż prawda jest taka, że ani Emptiness, ani jego właściciel, to nie zaliczali się do grona tych normalnych, bo chociaż klub był jednym z lepszych, to działo się w nim dużo, a to za sprawą tych prochów, tych gangusów i policji. Przecież to nie tak, że Madox uwielbiał kusić los. Ale uwielbiał.
Chociaż teraz to trochę znowu kusił Cherry, bo kiedy adrenalina zaczęła buzować w żyłach, to zadziałała lepiej niż koks. Wystarczyła patowa sytuacja, szybkie zebranie myśli, akcja, reakcja, a Madox od razu bardziej czuł, że żyje. Bo on lubił maksymalizować te odczucia, wszystkie. Teraz też znowu wbił w Cherry intensywne spojrzenie, te ciemne tęczówki zawieszając na jej pięknych, brązowych oczach.
- Trudno o dobrego murzyna, powiedziała to Charity Marshall, zajebista przyszła pani prezes - aż się uśmiechnął, a później zaciągnął dymem z papierosa, żeby go puścić nosem - na pewno będziesz wspaniałą szefową, taką wcale nie wyzyskującą ludzi - parsknął śmiechem patrząc na Cherry. Może i Madox dużo wymagał od swoich ludzi, chociaż... czy to, żeby barmanki nie obciągały naćpanym klientom na zapleczu, to tak dużo?
A jednak nie nazywał ich murzynami, już prędzej rodziną... A ta młoda, która ugryzła tego chłopaka, mogła być jakąś jego szaloną kuzynką. I chociaż Madox nie był może najlepszym szefem pod słońcem, bo rzucał w swoją załogę szmatami, to czuł, że będzie musiał z młodą przeprowadzić poważną rozmowę. Odchylił do tyłu głowę myśląc o tym, i teraz wypuścił ten dym w powietrze, szara smuga zawirowała nad jego głową. Dopiero po chwili jego spojrzenie zjechało w dół na usta Cherry, czerwone wargi, którymi obejmowała tego papierosa, a mogła by coś zupełnie innego. A jednak gdy jej dłoń wylądowała na jego ramieniu, w tym jakiś wspierającym geście, to on tym razem uniósł brew i przechylił na bok głowę zerkając na nią. Skarbie? Do tej pierwszej brwi dołączyła druga. Przekręcił na bok głowę, żeby ugryźć ją zaczepnie w dłoń, którą trzymała na jego ramieniu, nie mocno, a jednak tak, żeby poczuła, żeby ten dziki dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa. A później ujął w palce jej rękę.
- Arrodillarse - klękaj, rzucił jakoś tak beznamiętnie, ale widząc jej minę, to zaraz przewrócił oczami, bo chyba jednak tak mu nie chciała pomóc. A pomogłaby, swojemu skarbowi. Aż kurwa wypuścił z płuc powietrze ze świstem, a potem wyrzucił peta na podłogę i zdeptał go butem. Szarpnął ją za rękę, żeby ją do siebie przyciągnąć, żeby jednak zmusić ją do tego, żeby wylądowała na jego kolanach, tą swoją zgrabną pupą.
- Puedes distraer mis pensamientos contigo, bebé? - czy możesz zająć moje myśli sobą, baby?, zapytał i to pytanie wypowiedział pochylając się do jej szyi, której skórę w końcu musnął ciepłymi wargami, po której przejechał językiem, pozostawiając na niej mokry ślad. Przygryzł skórę na jej odkrytym ramieniu tuż obok tego cienkiego ramiączka. Miał się z nią drażnić i jeszcze trochę grać w jej gierki, ale kiedy była tak blisko, kiedy czuł zmysłowy zapach jej mocnych perfum, to jego spojrzenie od razu lądowało na jej czerwonych, pełnych ustach, w które po chwili się wpił. Bez ostrzeżenia, bez pytania, całując ją gwałtownie, kradnąc powietrze z płuc, do ostatniego tchu, jakby chciał, żeby zakręciło się jej od tego w głowie, bo może chciał?

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Uwielbiała widzieć to spojrzenie na niej. Takie które ją wręcz pożerało. Widziała w tym jedynie zysk dla samej siebie. Adorowanie jej powinno wejść mężczyznom w krew. Była pieprzoną księżniczką, a one nie lubiły tak obskurnych miejsc. Mimo to wpatrywała się w niego wielkimi, brązowymi oczami, czując dziwną ekscytację połączoną z obrzydzeniem. Do tego miejsca. Do sytuacji, która działa się przed jej oczyma. Do wszystkiego, co dochodziło do jej zmysłów. Madox był niebezpieczny, a to powodowało to przyjemne krążenie kortyzolu w jej krwi.
Wróżysz moją przyszłość? — spytała, przechylając głowę. Zostanie panią prezes było jej największym marzeniem na całej ziemi. Wcale nie gorąca miłość, która potrafiła rozpalać. Charity wtedy nie była romantyczką, nie wyobrażała sobie oddać się jednemu mężczyźnie, za to jednej firmie już mogła powiedzieć stanowcze tak. Dla tego pragnienia mogła oddać całą siebie, z tego powodu tak głośno dyskutowała z własnym ojcem, by móc chwycić firmę w swoje ręce i od niej nie uciec — tacy szefowie budują prawdziwe imperia — odpowiedziała, unosząc oba kąciki ust do góry. Nie miała problemu z wyzyskiem pracowników, choć traktowała ich dobrze. Były owocowe czwartki, premie, wolne, a jednak jej ambicje za każdym razem tylko powiększały ich kompetencje. Uniosła wysoko brodę, wpatrując się w Madoxa. Kiedyś dojdzie do tego stanowiska, a firma jej ojca będzie największym imperium fotowoltaicznym na całym globie — chyba nie wierzysz w siłę przyjaźni i miłości, co Madox? — spytała, unosząc do góry jedną z brwi. Parsknęła krótko, nie zdając sobie sprawy, w jaki sposób on traktował pracowników. Chociaż chyba zbyt miękko, skoro barmanki zamiast polewać alkohol, urządzały sobie orgię na tyłach klubu. Nawet odrobinę ją to bawiło. Cała sytuacja była kuriozalna, pokręciła głową. Gdyby takie rzeczy działy się w firmie ojca, zostałaby zamknięta na cztery spusty. Z głośnym hukiem, który rozbrzmiałby po całym biznesowym świecie.
Nie tylko spojrzała dziwnie, ale parsknęła śmiechem. Ona klęczeć przed kimkolwiek? Nawet w swoich najgorszych koszmarach nie słyszała o niczym śmieszniejszym. Aż pokręciła głową, a na tę zaczepkę z jego strony nie zwróciła uwagi. Za to dużo szybciej spaliła papierosa, wypuszczając ostatnią chmurę dymu. Dobre sobie, ona, klęczeć. Pewnie zaśmiałaby się jeszcze raz, ale wtedy znalazła się na jego kolanach.
No me arrodillo ante nadie przed nikim nie uklęknę, tyle zdążyła mu mruknąć, zanim spojrzała mu jeszcze raz głęboko w oczy. Ręce zarzuciła mu za kark, a jedną z dłoni zaczęła mu delikatnie jeździć po karku.
Ledwo zdążyła przetworzyć jego pytanie, a już odchylała dla niego szyję. Po jej ciele przebiegł przyjemny dreszcz, połączony z tym rodzajem adrenaliny, który pragnęła. Przymknęła oczy, oddając mu przez moment kontrolę. By mógł wrócić do wcześniejszego nastroju. Podobnie jak ona. Czując jego pieszczoty, wzniecał się w niej płomień, nad którym nie chciała oddać kontroli. Wtedy ją pocałował. W pierwszych kilku sekundach nie odwzajemniła pocałunku. Potrzebowała pewnego wstrząsu, by móc do niego wrócić na nowo. Dopiero później z zachłannością zaczęła oddawać mu każde najmniejsze muśnięcie ust. W końcu odsunęła się, ale tylko po to by przejechać mu językiem po całej długości szyi.
Quién eres… realmente? Cuéntame. kim jesteś... naprawdę. Opowiedz mi, wyszeptała mu prosto w szyję, po chwili zagryzając delikatnie płatek jego ucha. Chciała naprawdę zająć mu myśli, dlatego zaczęła rozpinać jego koszulę. Zostawiając mu mokre ślady na szyi, ale też malinki, by rano pamiętał.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- Wróżka ze mnie żadna Charity, ale... tacy ludzie jak my, kiedy czegoś chcą, to to biorą i nie patrzą na konsekwencje - powiedział patrząc jej prosto w oczy, znowu w ten wyjątkowy sposób wypowiadając to jej imię, z tym śmiesznym akcentem. Akurat w tym, co powiedział była cała prawda, bo chociaż może Madox i Cherry byli z kompletnie różnych światów, byli różni i zupełnie do siebie nie pasowali, to to ich łączyło. Jakaś taka zawziętość, jakieś takie dążenie do celu po trupach. Wyciąganie ręki po swoje nie zbaczając na nic innego.
I teraz tak właśnie on wyciągnął tę rękę po nią, bo jej chciał. I nie obchodziło go, że są na zapleczu klubu, że na podłodze zasycha plama z krwi, ani, że w powietrzu unosi się dym z papierosów, który wirował pod sufitem...
Tuż koło czujki dymu.
- No... zależy co chcesz zbudować, bo ja potrzebuję tutaj zaufanych ludzi - stwierdził, kiedy ona tak powiedziała, że tacy szefowie budują prawdziwe imperia. Madoxowi wystarczyłoby to, żeby Emptiness przynosiło zyski, i żeby mógł tutaj posiedzieć przy barze, a nikt z załogi w tym momencie nie wbił mu noża w plecy. Bo o to było najłatwiej, o zdradę, kiedy tutaj ona była na jakimś porządku dziennym. Kiedy wierne żony oddawały się rozkoszy z przypadkowymi facetami w jakiś przytulnych lożach. Kiedy brat zdradzał brata, bo dostawał za to plik banknotów tak gruby, że ciężko było go wsunąć do kieszeni.
Madox nie chciał, żeby jego ktoś zdradził, bo akurat on mógł za to słono zapłacić.
Na pytanie Cherry czy wierzy w siłę przyjaźni i miłości mrugnął do niej jednym okiem.
- A Ty nie wierzysz Cherry? W jakąś siłę... miłości? - zapytał powoli, ale prawda jest taka, że jedyna rzecz, w którą wierzył Madox, to był on, jakieś jego przeczucie, które pozwalało mu się utrzymać, przeżyć i rządzić tym Emptiness. Ale on lubił sobie podkoloryzować, zwłaszcza kiedy te jego brązowe tęczówki znowu odszukały duże, piękne oczy Cherry, a usta układały się w to słowo. Miłość.
Nie skomentował tego jej przed nikim nie uklęknę, może nie tutaj na tej brudnej podłodze, ale w jakiś milszych okolicznościach? Kto wie?
Madox bywał przekonujący.
I teraz też całował ją z jakimś takim pełnym przekonaniem, jakby Cherry rzeczywiście była jakąś księżniczką, była wyjątkowa, jego dłoń wdarła się pod miękki materiał jej sukienki sunąc po udzie coraz wyżej i wyżej. A kiedy Charity przejechała językiem po tej koronie wytatuowanej na jego szyi, to przechylił głowę na bok. Tylko, że to jej pytanie wyrwało go odrobinę z rytmu. Ale przecież Madox lubił opowiadać bajki, nie trzeba było go nawet specjalnie zachęcać.
- Co chcesz wiedzieć Cherry? - zapytał i wsunął dłoń pod materiał jej majtek. Drugą przesunął po jej biodrze, talii, piersi, żeby sięgnąć do tego cieniutkiego ramiączka i za nie szarpnąć - jestem Twój - powiedział to znowu patrząc jej głęboko w oczy, zanim jego spojrzenie zsunęło się na dół na ten koronkowy stanik, który odsłonił, kiedy drugie jej ramiączko po prostu zerwał, kiedy zsunął na dół śliski materiał sukienki, który w zasadzie nawet nie chciał się trzymać na tym jej gorącym ciele, gdy pozbawił ją tych ramiączek.
- I powiem Ci wszystko, co tylko chcesz - to na pewno. Akurat w mówieniu tego, co ktoś chciał usłyszeć, to Madox był dobry. Kurewsko dobry. Tak samo jak w tych gorących pocałunkach, które teraz znowu składał na jej dekolcie, tak, żeby w końcu chwycić w zęby koronkę jej stanika. Szarpnąć za nią, w momencie, w którym palce drugiej dłoni zahaczyły o gumkę od majtek, gdy zaczął je powoli z niej zsuwać.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Zlustrowała go spokojnym spojrzeniem, nie do końca wiedząc, co dokładnie powinna mu odpowiedzieć. Przymknęła delikatnie swoje oczy. Może faktycznie coś ich łączyło? Tylko jej działania nie graniczyły z przyzwoitością i legalnością. Była w stanie własnemu bratu wbić nóż prosto w plecy, byle dostać firmę. Nie tęskniła za Corvinem. Dobrze mu było w Europie, a odkąd wrócił, czuła tylko narastające wokół niej samej kłopoty. Nie do końca nawet wiedziała, z czego dokładnie będą one wynikały.
Moje zaufanie jest budowane na karach finansowych i umowach, a twoje? — spytała bez żadnego zastanowienia. Pod tym względem jej życie wydawało się być dużo prostsze. Dużo zaufania musi kosztować Noriega spędzanie czasu w takim... otoczeniu. Sama nie wiedziałaby, nawet w jaki sposób powinna to nazwać. Wzięła głęboki oddech, zastanawiając się, co kryło się za jego słowami. Podskórnie się go obawiała. Takie historie nie powinny mieć miejsca. Miał to być zwykły klub, ale skrywał tajemnice. Za to ona... ona chciała je poznać. Każdą po kolei, nie zastanawiając się za bardzo nad tym. By dowiedzieć się cokolwiek o nim, bo w trakcie mijających krótkich sekund chciała od niego uciec.
Naprawdę wierzysz w miłość, która jest w stanie przezwyciężyć wszystko? — spytała, przechylając głowę — miłość to słabość, łatwy punkt, w który możesz zaatakować i ofiara nie jest w stanie się obronić — pomimo marzeń małej dziewczynki Charity w tamtym momencie nie wierzyła w miłość. Nie zdążyła zostać panią prezes. Za to wierzyła we własną siłę, pracowitość i to spojrzenie jej oczu, pod którym ulegali mężczyźni. Tak jak teraz Madox.
Tyle że ona nie wiedziała, czy chce mu ulec.
Mógł być przekonujący, ale nie na tyle, by po czerwonych flagach przepadła. Fascynowało ją jego ciało, ale każdy dotyk wznosił ku górze red flagi. Nie opadały, a Charity próbowała się przed nimi bronić. Tej nocy chciałaby móc zostać jego kochanką, a może bardziej on jej partnerem? Tylko w tej całej sytuacji potrzebowała czegoś szczerego. Nie chciała zbędnych, uroczych słów. Chciała wiedzieć więcej, a informacje kosztowały. Oboje to wiedzieli. Mimo całej zawziętości, którą jej ofiarowywał. Tych sunących się dłoni, dalej gdzieś z tyłu głowy miała tego... pogryzionego penisa. Mimo pięknych słów nie była w stanie skupić się na jego dotyku, na gorących pocałunkach. Jedną z jego dłoni zatrzymała.
Nie chcę usłyszeć tego, co chcę tylko prawdy — powiedziała ze zmarszczonymi brwiami (ale twarzą pewnie też) całkiem przejęta — kim jesteś Madox? Bo to nie jest zwykły klub, prawda? — spytała, wbijając w niego swoje spojrzenie, a jednak puściła jego dłoń i zaczęła rozpinać mu guziki od koszuli. Szybko ją zsunęła, bo nie była w stanie dowiedzieć się, co chciała bardziej. Jego ciała, a może uczucia bezpieczeństwa? Bez tego dymu od papierosów przy czujce, bez zasychającej krwi na posadzce i wizji tego, co stało się przed chwilą.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- Moje na tym, że czasem zamówię wszystkim obiad, a na święta dam im premię - powiedział też bez ogródek, bez zastanowienia. On tutaj nie musiał narzucać żadnych kar finansowych, chociaż czasami nimi groził. Dwa zupełnie różne światy, ta jej wielka firma i jego Emptiness. I to niby Emptiness było zepsute, kiedy ktoś miał urodziny, a oni kupowali mu mini torcik i śpiewali po hiszpańsku sto lat?
Emptiness nie było zepsute, zepsuci byli ci wszyscy ludzie dookoła, tylko Madox przez tyle lat zdążył się już nauczyć jakoś z tym funkcjonować. Tak jak Charity Marshall zdążyła się nauczyć jak funkcjonować w świecie pieniędzy i kar finansowych. Tak Madox Noriega nauczył się jak funkcjonować w świecie przemocy, prochów i tego całego zepsucia.
To jej kolejne pytanie o miłość sprawiło, że on też przechylił na bok głowę, w tę samą stronę co ona.
- Tak, w coś trzeba wierzyć - rzucił spokojnie, z jakimś takim przekonaniem, ale prawda jest taka, że Madox wierzył tylko w siebie. A miłość to akurat była ostatnia taka rzecz, zważając na to, że ta jego pierwsza porzuciła go przed ołtarzem. Nie, wróć, ona go zdradziła przed ołtarzem, z jego najlepszym przyjacielem. Ta jego miłość. Ale Cherry wcale nie musiała tego wiedzieć, mogła sobie nawet wyobrazić, że z Madoxa jest trochę romantyk, kiedy tak ładnie mówił o miłości i kiedy tak zaglądał jej głęboko w oczy.
- Ale... jak jesteś Charity Marshall, to chyba nie musisz się cały czas bronić, i trzymać gardy? - zapytał i znowu wbił spojrzenie w jej piękne oczy. Takie spojrzenie, które rzeczywiście mogło sugerować, że jej uległ, że jest cały jej.
A jednak kiedy zatrzymała tę jego dłoń, która dobierała się jej do majtek, to wywrócił ślepiami.
To chciała tego, czy nie? I ona też zaczęła mu wysyłać sprzeczne komunikaty, a to znowu sprawiało, że Madox zaczynał się nudzić. Westchnął ciężko aż mogła to poczuć na piersi ukrytej pod tym koronkowym stanikiem.
Odchylił do tyłu głowę opierając się o oparcie, a te jego ręce spoczęły miękko na jej udach. A usta wykrzywiły się w jakimś grymasie, bo może już stracił zainteresowanie?
- Prawda to akurat jest pojęcie, kurwa, względne Cherry - mruknął i przez chwilę chciał wstać i ją zrzucić z kolan. I pewnie by to zrobił, gdyby jednak nie sięgnęła do guzików jego koszuli. Może ostatnia szansa? Kolejna?
Kurwa.
- A jaki to jest klub? I kim ja jestem według Ciebie? - zapytał, ale w zasadzie go to zaciekawiło, co za wizja zrodziła się w tej ślicznej główce. Może już tam urósł do miana jakiegoś ojca chrzestnego, a Emptiness jakiegoś królestwa zgorszenia? Ciekawe.
- Przecież takie rzeczy się dzieją w klubach... Tam gdzie ludzie się bawią, to normalne - rzucił i przełożył jej nogę przez swoje kolana, tak żeby usiadła na nim przodem, okrakiem. Zacisnął dłonie na jej pośladkach, żeby ja jeszcze mocniej do siebie przycisnąć, żeby mogła poczuć na swojej jeszcze ukrytej pod koronką piersi jego ciepły tors i tylko te chłodne łańcuszki, które spłynęły w dół na jej dekolt.
- Ale nie każdy umie się bawić - dodał i wzruszył ramionami, tylko czy mówił o tamtej barmance i chłopaku, czy może jednak o Cherry, która mu psuła zabawę?

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Madox romantyk. Mogła mu uwierzyć we wiele bajek, ale nie w taką. Człowiek, który jeszcze niedawno krzyczał, nie chciał dzwonić po karetkę, by uratować chłopca. W ten sposób mogłaby nazwać dzieciaka, który jeszcze niedawno leżał na podłodze. Nie uciekała. Mogła. Nawet przeszło jej to przez myśl. Fascynował ją i chciała przez to poznać go bliżej.
Wolę wierzyć w cyferki niż w siłę miłości — w nie można było uwierzyć. Ba, je można było dotknąć. Rozsypać wszystkie banknoty i zasnąć w nich. Wrzucić je do wanny i móc w nich pić cholernie drogie wino. Za to miłość mogła w nieoczekiwanej chwili wbić Ci nóż prosto w serce. Wystarczyło jedynie przymknąć oczy, a mogłeś zostać zdradzony — nie uważasz, że ludzie mogą mocniej zranić? — wierzył w to. Czuła to podskórnie. Oby dwoje mogli zranić się dużo bardziej, niż by mogli sobie na to pozwolić. Patrzyła w jego ciemne tęczówki, próbując znaleźć w nim prawdę. Cała wcześniejsza otoczka prysnęła, kiedy zabrał ją na zaplecze. Teraz wszystkie syreny alarmowe wyły, a ona tak bardzo potrzebowała je wyłączyć.
Tym bardziej muszę — odpowiedziała miękkim tonem, delikatnie głaszcząc go po policzku kciukiem. Zahaczyła przy tym o jeden z kącików jego ust — za łatwo byłoby zranić romantyczkę ślepo wierzącą w piękne oczy, co? — i ślepo wierzącą w mężczyzn, na których siedziała okrakiem. Kiedy jeszcze przed chwilą rozgrywała się przed nią scena jak z filmów akcji. Fascynowało ją to i przerażało raz za razem. Miotała się we własnych myślach. Była pomiędzy fizycznym zainteresowaniem, a chęcią ucieczki do swojego, bajecznie drogiego apartamentu.
Ale ja chcę znać twoją prawdę — jego wersję wydarzeń tego, co tu się odpierniczało. Wcale nie przeszkadzał jej ten grymas na jego twarzy. Rozpięła do końca jego koszulę i coraz bardziej zaczęła ją zsuwać.
Już chciała dobrać się do jego paska, gdy zadał to pytanie. Wiele wyobrażeń miała w głowie. Obejrzała zbyt wiele filmów akcji. Otwierała już usta, kiedy ją przełożył. Oddech jej zaparło, kiedy poczuła jego gorącą pierś na tej swojej. Próbowała brać oddechy, starając się uporządkować myśli. Tylko jego ciało było zbyt gorące, a łańcuchy zbyt chłodne, by mogła się skupić.
Nie wiem, ale chciałabym wiedzieć, bo... — wróciła z powrotem do jego szyi, podgryzając delikatnie jego szyję zaczepnie — pragnę spróbować twojej adrenaliny — w tym krótkim momencie przestała myśleć, chciała stać się częścią jego świata — tylko muszę wiedzieć, z czym mam do czynienia — wyszeptała mu do ucha, podgryzając przy tym delikatnie płatek jego ucha. Mogła dać mu noc, której długo nie zapomni — Bawić to będziemy się my — bo zdążyła już zadecydować. Odsunęła się od niego na tyle, by zyskać dostęp do jego paska.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Romantycznie przecież krzyczał.
Chociaż prawda jest taka, że z Madoxa nie był romantyk wcale, on tak mógł czasem mówić ładnie o miłości, udawać, że w nią wierzy, ale całkowicie mijało się to z prawdą.
Cały Madox tutaj mijał się z prawdą. W tym Toronto, w którym on sobie stworzył jakąś tam kreację postaci i tak ją ładnie odgrywał. I przed Cherry dzisiaj też.
Nie skomentował tej siły miłości, bo to już może byłoby za dużo, może już by go zemdliło, albo zza pleców wyskoczył jakiś jednorożec srający tęczą? Za to spojrzał jej w oczy z tymi kolejnymi słowami, że ludzie mogą mocniej zranić.
- Definitivamente más fuerte - zdecydowanie mocniej, powiedział powoli. Chociaż więcej nic nie dodał, pozostawiając resztę jej wyobraźni. Niech się teraz zastanawia, czy jemu wciąż chodziło o tą miłość, a może już o to, że ludzie po prostu byli źli i się ranili, albo... o jakaś przemoc fizyczną? Którą też miała okazję tutaj dzisiaj oglądać.
Chociaż sam Madox obchodził się z nią dość delikatnie, jak z lalką. Tylko, że on nigdy nie umiał bawić się lalkami, bo zawsze urywał tym należącym do jego kuzynek, głowy.
- Jak się jest silnym, jak my, to na więcej można sobie pozwolić... - rzucił znowu zaglądając jej w oczy, a ten jej kciuk, którym musnęła jego usta wziął między ciepłe wargi i zębami szczypnął jego opuszek. Bo on teraz chciał jej pokazać, że sobie na więcej pozwoli. Chociaż już tak długo to trwało... Rozmowy o prawdzie.
Jakiej prawdzie?
Kiedy jej tutaj wcale nie ma.
Chyba gówno prawdzie.
- A co to znaczy? Mam Ci pokazać jakieś moje zeznanie skarbowe? Jakieś cyferki, żebyś sobie w nie popatrzyła? - twoją prawdę, aż wywrócił oczami. I kiedy zsuwała z niego koszulę, to oderwał plecy od oparcia, znowu ten jego ciepły tors wylądował na jej piersi, a jego wargi tuż przy tych jej pełnych, czerwonych ustach.
- Prawda jest taka Cherry, że jak się z tym trochę nie pospieszymy to... spierdalam, więc albo chcesz to zrobić, albo nie... Ale zastanów się dobrze, bo nie będzie... drugiej szansy - powiedział tak, żeby te ostatnie słowa osiadły na jej wargach wraz z ciepłym oddechem. Palcami przesunął po jej plecach, po lędźwiach, żeby zacisnąć je na jej pośladkach, żeby przycisnąć ją do siebie tak, żeby poczuła wbijającą się w jej ciało klamrę jego paska.
I kiedy ona tak go zaczepiała, przygryzała skórę, ucho, to może było to przyjemne i może Madox by nawet na to poszedł? Ale to pierdolenie.
Znowu strzelił oczami, a później to już te ciemne tęczówki utkwił w jej dużych, błyszczących oczach.
- Próbuj... - rzucił, a kiedy ona skończyła gadać, kiedy sięgnęła powoli do jego paska, to podniósł rękę, żeby zacisnąć kciuk i palec wskazujący na jej policzkach, żeby podnieść do góry jej twarz, spojrzeć jej intensywnie w oczy. A później wpić się w jej usta tak samo intensywnie, mocno, dziko, rękę przesuwając jej na kark, wplatając palce we włosy tak, żeby nie mogła się odsunąć. Smakował jej ust głęboko, wprawiając ich języki w ognisty taniec, kradnąc z jej płuc ostatni oddech. Dopiero po chwili ją puścił, zabrał rękę z jej karku i zakończył pocałunek przygryzając jej dolną wargę.
- I jak smakuje? - zapytał - ta adrenalina... Bo następna może być prawda. Prawdziwie zajebisty seks, ale na moich zasadach, bez zbędnego pierdolenia - bo tego by już nie zniósł. Cherry była piękna, była gorąca i pociągała go, nakręcała go, ale za dużo zbędnego gadania. Pogadać to sobie można... przy kolacji, a on jej na żadną nie zapraszał. Bo on chciał od razu deser. Wszystko, albo nic. Taki był Madox i to była chyba jedyna prawda, która on mógł jej zaoferować.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Madox A. Noriega

Zmarszczyła delikatnie swoje brwi. Czasami zastanawiała się, kto byłby w stanie ją zranić najbardziej. Jego ochroniarze, barmanki, a może on sam? Był dla niej wielką, chodzącą niewiadomą, którą chciała rozwikłać, dowiedzieć się czegoś nowego, wartościowego. Chociaż czy byłaby w stanie? Bardziej przypominał jej chodzącą, czerwoną flagę. Charity Marshall nie powinnaś w to iść, a jednak... chciała go posmakować bardziej niż to było moralne. W tym miejscu gdzie jeszcze niedawno leżał mężczyzna z obgryzionym prąciem.
Uważaj, bo się jeszcze Ciebie przestraszę — mruknęła, gdy poczuła dotyk jego warg. Nie tego się spodziewała. Widziała w nim dzikość, którą chciała rozebrać na małe czynniki. Dowiedzieć się czegoś więcej, co dokładnie skrywało się za jego fasadą. Tego wielkiego właściciela klubu. Nie przypominał on kogokolwiek, kogo znała. Większość biznesmenów posądziłaby o brak nadnerczy. Nie powodowali w jej żyłach przepływu adrenaliny, a nawet szybszego bicia serca. Za to Madox był fascynujący. Kiedy tak wbijał w nią spojrzenie, to jedyne o czym była w stanie myśleć to... jak on by wyglądał bez warstw ubrań, którą miał na sobie.
Mógł pozwolić sobie na więcej.
Chciała mu na to pozwolić na jej zasadach.

Nie — wstrzymała oddech, czując jego gorące ciało. Cały czas zaglądała mu oczy, które błyszczały płomieniami ognia. Koszulę finalnie z niego zsunęła i odwiesiła beznamiętnie na oparcie. Byle się nie zabrudziła. Dalej miała w sobie gen perfekcjonistki. Sama nie będzie wyglądała tak stylowo, jak stąd wyjdą, ale przynajmniej on będzie mógł się prezentować bez żadnych wgnieceń na koszuli — ja chcę poznać Ciebie — na jej warunkach, nie jego. Mało ją obchodziły cyferki i zeznania podatkowe. Z nich nie dało się odnaleźć prawdziwej wartości człowieka, one wcale tak bardzo i mocno się nie liczyły. Nie miały w sobie nic istotnego. Za to jego słowa oraz postawa tak. Nie chciał się przed nią otwierać, a ona doskonale to podskórnie czuła.
Przez moment chciała uciec. Stawianie warunków Charity Marshall nie wychodzi zbyt dobrze nikomu. To ona je dawała. Może negocjowała. Miała w sobie pewną dumę, ale jego dotyk łamał ją raz, za razem. Po jej ciele przeszły przyjemne dreszcze i wtedy już wiedziała, że pragnęła jeszcze więcej, intensywniej i mocniej. Zdecydowanie mocniej. Z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie, bo już chciała więcej. Za bardzo działało na nią jego gorące ciało.
Później już zabrakło jej oddechu. Mógł próbować ją dominować w tym pocałunku. Dała mu to. Lubiła łechtać ego mężczyzn. Odwzajemniała każde muśnięcie jego latynoskich warg, pozwalając, by ich języki przydały się do czegoś innego niż rozmowa. Na nią też przyjdzie czas. To przegryzienie warg na nią podziałało. Jedyne o czym była teraz w stanie myśleć, to by wreszcie ją zerżnął.
Lepiej skończ pierdolić i weź mnie, Madox — wyszeptała finalnie, na nowo łącząc ich usta we wspólnym pocałunku. Nawet na moment nie miała zamiaru odstępować mu tempa. Nogi ułożyła mocno na podłodze, by delikatnie się podnieść. Musiała się pozbyć paska, zapięcia spodni, a najlepiej każdej jego części garderoby.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- A może powinnaś Cherry? - uniósł zadziornie jedną brew głowę pochylając nad nią tak blisko, że mogła poczuć każde to słowo, jak wraz z ciepłym oddechem osiada na jej pełnych, karminowych wargach. Czy to była groźba?
Może nie. Raczej po prostu ostrzeżenie, bo Madox nie był grzecznym chłopcem. Nie był jakimś biznesmenem z wysokiego wieżowca, on biznesu uczył się na ulicy. Uczył się wszystkiego na własnej skórze, próbował na własnym karku, którego przecież tak często nadstawiał za Emptiness.
To jego miejsce na ziemi, jego perłę koronną.
A dzisiaj na tym karku chciał poczuć ją, jej paznokcie, czerwone jak ta jej sukienka, jak cała Cherry, jego kolor. Czerwony.
I Charity Marshall też dzisiaj miała być jego. Cała. Więc kiedy ona znowu powiedziała to ja chcę poznać Ciebie, to aż syknął, szarpnął do tyłu głową i uderzył plecami o oparcie, tak, że ta jego koszula spadła na brudną podłogę, ale Madox to się na pewno tym nie przejmował. Mogła mu rozszarpać tę koszulę, wyrwać guziki, a on by się nie przejął, a nawet może jeszcze bardziej by go to nakręciło? Gdyby przyciągnęła go do siebie za te złote łańcuszki, zacisnęła je na jego szyi. Ale Cherry była chyba na to za słaba, zbyt delikatna.
I przez chwilę Madox wbijał w nią te intensywnie brązowe tęczówki, przez chwilę mogła czuć na piersi jego ciężki oddech, kiedy wypuszczał to ciepłe powietrze nosem. Czekając na jej decyzję. Na to kiedy skończy pierdolić, a on będzie mógł ją... Pierdolić może właśnie.
Bo nie kochać przecież.
I dopiero ten pocałunek jakby... ją otworzył. zmienił nastawienie i może wytworzył w mózgu tę chemię, ten ogień, którego chciał Madox. Od samego początku. Żar i ogień, a nie zbędne słowa. Komu były potrzebne słowa, kiedy można było wyrazić wszystko za pomocą dotyku.
A kiedy to w końcu powiedziała lepiej skończ pierdolić i weź mnie, Madox, to jemu przecież nie trzeba było dwa razy powtarzać.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”