-
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3 osczas narracjiprzeszłypostaćautor
I chociaż na usta cisnęło się jej wiele odpowiedzi, finalnie puściła tą zaczepkę koło uszu, zdobiąc twarz jedynie delikatnym uśmiechem. Jeszcze to sobie wykorzysta, ale może potem.
A skąd to zainteresowanie tańcami egzotycznymi, pani władzo?
— Lubię ogień — prychnęła, przyglądając się jej uważnie. A czy był gorętszy taniec niż salsa? Czy dało się o bardziej intensywne połączenie ciał na parkiecie niż podczas gorących, latynoskich rytmów? Większość tańców towarzyskich opierała się na technice, a salsa zaś na czuciu. Miała też masę innych benefitów. — Tańce egzotyczne uczą cierpliwości… — bo przecież by zbudować odpowiednią chemię, by zgrać się, wyczuć — to wszystko wymagało czasu. Nie od zaraz się wszystko czuło. — I wyczucia rytmu — dodała jeszcze po chwili, bo tego też nie każdy posiadał. — Czasem trzeba przejąć inicjatywę, a czasem dać się porwać i pozwolić, by ktoś prowadził. Ogólnie dużo się dzieje. Nie ma nudno — bo Pilar nienawidziła nudy. Lubiła, kiedy dookoła niej się działo, kiedy krew w żyłach buzowała, kiedy wszystko było intensywne i mocne aż do bólu. A najbardziej to była uzależniona od adrenaliny. Chociaż czy ktokolwiek pracujący w policji nie był? (Evina na pewno też była)
I Pilar naprawdę mogła o tej salsie mówić jeszcze przez kolejne kilka godzin, rozwodzić się na temat tańca i latynoskich rytmów, tylko temat znowu wrócił na powód jej wizyty i jednak resztki etyki zawodowej wymagały od niej, by poświęciła temu należyte zaangażowanie. A przecież mowa była o monitoringu, który Ophelia była nawet w stanie jej pokazać bez nakazu.
— Wiem — przecież jej słuchała, pamiętała tą informacje, że nie dostanie bezpośredniego nagrania z zaplecza, ale przecież bar i wyjście też mogły się okazać przydatne. — Cokolwiek i tak będzie lepsze niż nic. Może będzie tam coś przydatnego — może udałoby się nawet namierzyć tego rzekomego mężczyznę, z którym rozmawiał Elijah. A może będą to tylko przebitki świetnie bawiących się ludzi do jazzu. Niezależnie od tego co się tak znajdowało, warto było się temu przyjrzeć. Bo przecież już i tak Attwood nie miała w tej sprawie nic więcej do zaoferowania, skoro nic nie wiedziała, nie słyszała, a jeszcze w dodatku nie była na tyle zaangażowana, żeby zaglądać muzykom do łóżka. A szkoda, bo może wtedy byłoby wiadomo z kim Elijah się spotykał.
Zostawiła tą drobną uszczypliwość jednak dla siebie, bo kiedy w końcu zeskoczyła z drewnianego stołka, Ophelia oznajmiła, że mogłaby jej coś zagrać na tym wielkim fortepianie, stojącym na scenie. Ba, nawet uraczyła Stewart chyba pierwszym, szczerym uśmiechem odkąd zaczęły rozmawiać. A to zaś była jakaś miła odmiana.
— Zależy to może zbyt mocne słowo — zaczęła spokojnie, wbijając w nią ciemne spojrzenie, chociaż na jej twarzy również gdzieś tam krył się delikatny uśmiech. — Ale skoro już zrobiła pani taką reklamę tego typu muzyce, chętnie posłucham — bo przecież to też nie tak, że Pilar desperacko chciała posłuchać jazzu. Już prędzej po prostu chciała zobaczyć Ophelię przy tych klawiszach i ewentualnie wtedy ocenić, czy to wszystko było faktycznie tak mdłe i nudne, jak się jej z początku wydawało. Bo kto wie? Może nawet mogłaby się zachwycić?
Już miała zgarnąć kurtkę, która leżała na krześle obok, jednak w ostatniej chwili zwolniła dłoń, postanawiając ją zostawić na miejscu. Tak, żeby trzeba było po nią wrócić. Bardziej celowo niż z lenistwa. A potem już kroczyła pewnym krokiem w stronę sceny, na której postawiony był fortepian. Zanim jednak na nią weszła, odwróciła się w stronę Attwood.
— Jeszcze jedna rzecz. Możemy sobie darować te panie? — spytała w końcu, walcząc z chęcią wywrócenia oczami. Bo może i Opheli to nie przeszkadzało, ale jednak Stewart miała w sobie tyle z PANI co kurwa kot napłakał. Żadna z niej dama. — Po prostu Pilar — wyciągnęła dłoń w jej kierunku. Może było to mało profesjonalne, ale z drugiej strony, czy granie na fortepianie, kiedy chwile temu było się przesłuchiwanym nie było?
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Ten kto lubi ogień może się łatwo sparzyć pani władzo - odpowiedziała, gdy tylko usłyszała to prychnięcie, które wydała z siebie kobieta.
Było coś intrygującego w takiej odpowiedzi. Sprawiało, że zastanawiała się jaki właściwie ogień tkwił w samej policjantce i jak mogłaby go rozniecić. Czy myślała teraz o tańcu? Niekoniecznie. Jej wyobraźnia była niezwykle plastyczna i podpowiadała jej w tej chwili naprawdę różne scenariusze.
- Przy tak przedstawionej sprawie z pewnością mogłabym dać się porwać - stwierdziła, uśmiechając się mimowolnie na takie uzasadnienie.
W końcu jak mogłaby nie dać się skusić, gdy miała przed sobą wizję tak dobrej zabawy, która nie zostawiała miejsca na jakąkolwiek nudę. Wiedziała, że Latynosi potrafili się bawić. Sama również słuchała muzyki w ich rytmach i musiała przyznać, że chętnie jednego wieczoru odetchnęłaby od jazzu, aby zapewnić sobie jakąś odmianę.
- W takim razie zapewne potrzebowałaby pani całego zapisu, aby zespół mógł zidentyfikować tego mężczyznę... - stwierdziła, odsuwając się od baru. - Zapraszam zatem, gdy już zdobędzie pani nakaz.
W teorii pewnie mogłaby już teraz udostępnić jej nagrania i zaoszczędzić sobie kłopotu i kolejnej wizyty policji, ale mimo wszystko wolała, aby wiadomości o tym, że tak łatwo udostępnia monitoring nie dotarły do właściciela lokalu, który mógł mieć na ten temat nieco inne zdanie.
Trzeba było przyznać, że jako managerka klubu Ophelia raczej nie miała zbyt wielu okazji do tego, aby samodzielnie zasiadać do fortepianu i prezentować komukolwiek swoje zdolności artystyczne. Nie była żadną showgirl, która miała poprowadzić wieczór oraz zapewnić zgromadzonym rozrywkę. Jej zadaniem było pilnowanie tego czy na pewno wszystko jest w porządku oraz zajmowanie się sprawami organizacyjnymi. Zarządzała. Wciąż jednak tliła się w niej pewna chęć tego, aby pokazać się komuś jako artystka. Być może dlatego tak szybko przystała na propozycję Stewart.
- Czyli muszę się wyjątkowo postarać - odparła z lekkim rozbawieniem, bo od jej popisów zależało teraz to czy na pewno policjantka da się przekonać do jazzu.
Musiała też przede wszystkim dobrać odpowiedni repertuar. Taki, który dobrze prezentowałby się na fortepianie bez wsparcia jakichkolwiek innych instrumentów skoro były teraz same. Nie mogła liczyć na to, że ktoś podłapie wygrywaną przez nią melodię i wzbogaci ją o całą gamę innych równie porywających dźwięków. Był to z pewnością spory ciężar do udźwignięcia.
- Chyba jest na to odpowiedni moment - przyznała, bo już dawno ich rozmowa zeszła z tematów zawodowych na bardziej prywatny grunt, a to zezwalało na zrezygnowanie z formalności. - Lia.
Uścisnęła wyciągniętą do niej dłoń i wykorzystała ten gest, aby pociągnąć Pilar w kierunku stołka przed fortepianem. Może i nie był szczególnie szeroki przez co siedziały biodro przy biodrze, ale przynajmniej były w stanie się na nim pomieścić. Nawet jeśli było nieco ciasno.
- Dobrze, Pilar... - zaczęła, testując niejako to jak dokładnie imię kobiety układało się w jej ustach. - Po pierwsze muszę cię ostrzec, że niestety to nie będzie to samo, co pełnoprawny występ w klubie...
Jej palce lekko przemknęły po klawiaturze, szukając dla siebie idealnego ułożenia, które odpowiadałoby pierwszemu taktowi, który chciała zagrać. Na razie jeszcze nie naduszała żadnego z klawiszy. Była dużo bardziej skupiona na kobiecie, którą miała obok.
- Nie mamy w tle perkusji, której werble wybijają stały i szybki rytm, do którego chciałoby się dopasować twoje serce... Nie mamy trąbki czy saksofonu, które podrywają nogi do tańca krótkimi i ostrymi komendami. Nie ma też basu, który przyjemnie mruczałby ci w uchu... Będę musiała ci jakoś wystarczyć.
Nie wiedziała czy na pewno wystarczy to, aby zadowolić wygórowane gusta policjantki, ale znając mniej więcej jej gust, postanowiła poszukać czegoś, co faktycznie mogłoby zawierać w sobie pewien ogień.
Wprawiła palce w ruch. Gwałtownie i energicznie. Przypomniała sobie idealną melodię. Skoczną, taką, która faktycznie miała w sobie coś tanecznego chociaż wygrywana była na zwyczajnym fortepianie, który kojarzyć się mógł głównie z mdłymi klasykami.
Mimowolnie ściągnęła nieco brwi. Nie grała od dawna i musiała się skupić na tym, aby nierozgrzane palce z pewnością trafiały w odpowiednie klawisze. Zwłaszcza przy tempie, które sobie narzuciła. Jedno omsknięcie się palca mogło zaburzyć całość i sprawić, że odbiór stanie się nieprzyjemny dla ucha, a przecież tego na pewno nie chciała.
Pilar Stewart
-
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3 osczas narracjiprzeszłypostaćautor
Miała w tym dużo racji. Ogień potrafił zajmować się bardzo szybko i siać kompletne spustoszenie. No tylko czy Pilar cokolwiek sobie z tego robiła? Przecież ona była chodzącym ogniem — impulsywna, narwana, wiecznie szukająca kłopotów. Codziennie dążyła tylko do tego, żeby czuć. Żeby wprowadzać się w ten stan, kiedy adrenalina szalała w żyłach, kiedy serce waliło mocno w piersi i mogła poczuć, że żyje. Dokładnie jak w tańcu, o którym tak ładnie przez jakiś czas rozmawiały. A kiedy Ophelia stwierdziła, że przy tak postawionej sprawie chętnie dałaby się porwać, Pilar uśmiechnęła się pod nosem. I pewnie jakby Attwood dokładniej się jej przyjrzała, mogłaby zobaczyć drobne świetliki w ciemnych oczach.
— W takim razie spodziewaj się zaproszenia — rzuciła lekko, przyglądając się jej uważnie. Ba, nawet rozejrzała się dookoła, żeby sprawdzić, gdzie w lokalu było jakieś nagłośnienie, do którego ewentualnie można by się podpiąć i puścić tą wspomnianą wcześniej salsę. Nawet jeśli to i tak nigdy nie doszłoby do skutku.
Bo przecież teraz miały inne rzeczy do roboty. Teraz taniec miał zejść na drugi plan, a fortepian wskoczyć na piedestał. Stewart przez moment próbowała sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek w ogóle słyszało na żywo sam fortepian, ale chyba jej doświadczenia ograniczały się jedynie do klawiszy elektrycznych. A te zaś pewnie nijak miały się do tego wielkiego instrumentu, przy którym po chwili się znalazły.
Uścisnęła dłoń Opheli, gdy ta w końcu przyjęła jej propozycję zejścia z formalności.
— Lia — powtórzyła zaraz po niej, jakby chciała sprawdzić jak ten skrót pełnego imienia układał się na jej ustach. A układał bardzo dobrze. I chciała nawet rzucić jeszcze zaczepnie coś z tym związane, jednak wtedy Attwood pociągnęła ją w stronę stołka.
— Czyli przechodzimy od razu do rzeczy? — prychnęła, siadając zaraz obok kobiety. Ramię w ramię. Udo w udo. Czuła przez materiał spodni ciepło jej ciała i to jak w krótkim czasie przełamały pewną barierę, która wcześniej nieco je od siebie dystansowała. Można powiedzieć, że teraz nie było po niej śladu. — Podoba mi się takie konkretne podejście — dodała, podczas gdy jej wzrok już wodził za palcami Opheli. Przyglądała się uważnie, jak delikatnie sunie opuszkami po wierzchu klawiszy, jakby co najmniej się z nimi witała. Urocze, taka pojedyncza myśl przebiegła jej przez głowę, a już po chwili wsłuchiwała się w to wszystko, co musiała sobie wyobrazić. Czyli całą resztę zespołu.
— W takim razie ty sama będziesz się musiała dopasować w moje serce — rzuciła zaczepnie, odchylając się nieznacznie, ale to tylko dlatego, by móc spojrzeć w jasne oczy kobiety. No bo skoro nie było perkusji, która miała wygrywać ten rytm w zgodzie z uderzeniami serca, Ophelia faktycznie musiała wystarczyć. — A ono jednak potrafi bić w szaleńczym tempie — nie była pewna, czy jazz mógł nad tym nadążyć. Bo nawet teraz kiedy tak niewinnie siedziały razem przy fortepianie, to nieszczęsne serce biło jakoś szybciej. I moze wcale jeszcze nie galopowało w zastraszającym tempie, ale już uderzało zdecydowanie ponad normę.
Z ciekawością i dozą zniecierpliwienia czekała, aż Lia w końcu zacznie grać. Aż te palce, które błądziły po powierzchni klawiszy w końcu naprą na nie z odpowiednią siłą, by wreszcie wydobyć z siebie jakąś konkretna melodie. I kiedy to w końcu się stało, Pilar aż wstrzymała oddech.
Nie dlatego, że ta melodia była aż tak zapierająca dech w piersi, ale bo spodziewała się zupełnie czegoś innego. Wyczekiwała spokojnej melodii, bardziej przypominającą muzyczkę w windzie, a zamaist tego dostała pełne energii uderzenie. Rytmiczne. W punkt.
Uważnie obserwowała, jak Opelia z lekkością i wyjątkową gracją porusza się po klawiszach. Jak w tym samym czasie wygrywa różne akordy na dwie ręce. Było to ładne. Piękne nawet. I wcale nie takie nudne. Aż nóżka zaczęła jej delikatnie chodzić, a dłoń, którą trzymała na kolanie wystukiwać odpowiedni rytm. I może faktycznie byłoby to o wiele bardziej spektakularne i nawet do tańczenia, gdyby była w tle ta perkusja i saksofon, ale Attwood bardzo dobrze dawała sobie radę solo. A kiedy skończyła, Pilar wbiła spojrzenie w jej profil.
— Zdecydowanie wystarczająca — stwierdziła zadowolona, podczas gdy ostatnie klawisze jeszcze drżały. Tak gdyby Lia miała jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, czy wystarczyła. — I o czym był ten utwór? — bo chyba te piosenki bez tekstu też były o czymś, prawda? Je też pisało się dla kogoś, na podstawie konkretnych emocji. No chyba że ta wygrana przez Ohpelię była tylko zlepkiem akordów?
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Będę wyczekiwać z niecierpliwością - odparła, zastanawiając się nad tym, co dokładnie może czaić się w głowie śledczej.
Była ciekawa tego, gdzie i kiedy Stewart mogłaby ją porwać. Wydawała się być kobietą, po której powinna się spodziewać wszystkiego. Równie dobrze mogła zabrać ją do jakiegoś latynoskiego klubu jak i na dach opuszczonego budynku w malowniczej dzielnicy i puścić odpowiednie rytmy na przenośnym głośniku. Każda opcja w jakiś sposób jej odpowiadała oraz zapewniała zupełnie inny wachlarz doświadczeń.
Nie sądziła, że właśnie tak to się skończy. Swobodna rozmowa z policjantką, która przypominała w gruncie rzeczy przesłuchanie powoli zamieniła się w naprawdę wolny dialog, a ten doprowadził je do tego miejsca. Do ciepłej dłoni, którą trzymała w palcach i do ciała, które z braku większego miejsca na stołku niejako przylgnęło do jej boku. Chyba nigdy nie mogłaby sobie wyobrazić czegoś podobnego nawet jeśli ktoś kazałby jej popuścić wodze wyobraźni.
- Niekiedy można przedłużać wszystko dla obopólnej przyjemności, ale w tym przypadku chyba to niepotrzebne... Nie sądzisz?? - rzuciła w odpowiedzi, gdy tylko poczuła na sobie uważniejsze spojrzenie Pilar.
Czasami lubiła rozciągać w czasie pewne czynności. Wszystko po to, aby móc się nimi odpowiednio nacieszyć, napawać się momentem pełnego ekscytacji oczekiwania, które potrafiło zrodzić rozkoszne dreszcze. Był to ten moment, gdy jeszcze stało się w obliczu nieznanego. Czegoś, co rozbudzało zmysły i wyobraźnię w cudowny sposób. Jak we wszystkim jednak klucz leżał w zachowaniu umiaru. Nie sądziła, aby to była jedna z tych sytuacji, gdy musiałaby wszystko odwlekać w czasie.
- I tak po prostu mi na to pozwolisz? - odpowiedziała równie zaczepnie i na chwilę odwróciła wzrok od klawiatury, aby utkwić spojrzenie w oczach znajdującej się obok kobiety.
Miała wrażenie jakby ta rozmowa żyła własnym życiem. Wymykała jej się spod kontroli i zaskakiwała co rusz czymś nowym. Być może chodziło o to, że prowadzona była na dwóch poziomach. Pierwszy dotyczył czysto kwestii muzycznych, a drugi... Stanowił coś niewypowiedzianego choć z pewnego względu niby tak oczywistego.
- Oby twoje serce to wytrzymało - rzuciła jeszcze, mając świadomość tego, że Pilar zdecydowanie nie wie, czego powinna się spodziewać.
Nie była przygotowana do takiego występu. Nie miała przed sobą nut. Mogła grać jedynie z pamięci lub z tego, co czuła. Pamięć mięśniowa również była w takich momentach nieoceniona. Palce zdawały się idealnie pamiętać to, gdzie powinny się skierować, aby wydobyć z fortepianu to, co wydawało się być dźwiękiem, którego poszukiwała. Jazz często też jawił się ludziom jako dzika improwizacja, poddawanie się emocjom, które potrafiły szarpać człowiekiem na wszystkie strony i zmieniać kompletnie charakter oraz tempo wygrywanego utworu.
Przez pewien czas skupiona była na grze. Nie spoglądała w kierunku Pilar, ale jednak wyczuwała w jakiś sposób to napięcie, które się w niej pojawiło. Być może ją zaskoczyła. Pewnie nie tego się spodziewała. To był jednak tylko przedsmak. Nie sposób było jej zawrzeć w tym krótkim solowym występie wszystko, co mogła jej zaoferować. Na razie jednak musiało wystarczyć.
- Nie tak to sobie wyobrażałaś? - zapytała zaczepnie, przekręcając się odrobinę na stołku tak, aby móc wygodniej spojrzeć Stewart, a jej kolano w naturalny sposób otarło się o udo policjantki. - O tym o czym jest większość utworów... czy to nowszych czy starszych. O seksie.
Można było udawać, że było inaczej, ale tak naprawdę spora część twórczości sprowadzała się właśnie do tego. Seks był obecny w wielu dziełach w ten czy inny sposób. Czasami jedynie nieco bardziej zawoalowany, aby nie razić swą otwartością części odbiorców. Nie dało się jednak łatwo od niego uciec.
Pilar Stewart
-
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3 osczas narracjiprzeszłypostaćautor
Ludzie często bali się przeróżnych rzeczy, jak skok ze spadochronem, podróżowania samemu czy nawet dzikich zwierząt, wcześniej nawet nie znajdując się w ich pobliżu. Człowiek pozwalał własnej głowie dyktować zasady, nakręcać się i tworzyć fobię, które nie miały prawa bytu. I przecież często okazywało się, że to wcale nie było takie straszne. Dlatego dzieci były tak beztroskie — bo nie miały w sobie tego pierwiastka strachu, który by je tak bardzo ograniczał.
I chociaż tak błaha rzecz jak muzyka klasyczna nie była w żadnym stopniu niebezpieczna, Pilar i tak wysnuła sobie na jej punkcie pewne oczekiwania, kompletnie bezpodstawnie. I to może nawet dobrze, bo przynajmniej mogła się zachwycić. I faktycznie tak się stało. Ophelia zdecydowanie przewyższyła jej oczekiwania i naturalnie musiało się to spotkać z pochwałą ze strony Stewart.
— Szczerze? Nie — wzruszyła ramionami, wodząc spojrzeniem po spokojnych klawiszach, na których jeszcze chwile temu wygrywana była energiczna melodia. — Spodziewałam się raczej czegoś bardziej… — zawiesiła się na moment, szukając odpowiedniego słowa. Uniosła wzrok na twarz Opheli — Spokojnego — nudnego, chciała z początku powiedzieć ale to byłoby akurat ubliżaniem całej jej osobie. Bo Attwood wcale nie wydawała się nudna. Jak już była ciekawa i intrygującą, ale na pewno nie nudna. W końcu nie wyprosiła jej zaraz po przesłuchaniu, zamiast tego zasiadła razem z nią przy fortepianie i zabrała w pewną podróż, a przecież wcale nie musiała. I to był jednoznaczny znak dla Stewart, że
Na uwagę o seksie zaśmiała się głośno, by już po chwili zawiesić ciemne spojrzenie na twarzy pianistki.
— O seksie? — powtórzyła jej słowa, wypychając nogę jeszcze bardziej w jej stronę, dając jasno do zrozumienia, że wcale nie uszedł jej uwadze ten drobny gest. — I jaki był ten seks, w tym utworze? — dopytała, ciągnąc temat, przy okazji dokładnie analizując jej twarz. Wyłapując drobne niuanse w postaci pieprzyków i delikatnych zmarszczek, a kończąc na pełnych ustach.
Pilar bywała bezczelna, a już z pewnością bezpośrednia. Niektórych do irytowało, inni cenili sobie tą cechę bardziej niż jej nienaganne poczucie humoru. Nie było dla niej tematów tabu, a już na pewno nie miała problemu zadawać pytań tego typu kobiecie, którą dopiero co poznała. Poza tym jasne, jeszcze przed chwilą nawet nie mówiły sobie na ty, ale z drugiej strony, Ohpelia właśnie zagrała jej utwór o pieprzeniu, bo chyba nikt nie kochałby się czule do tak energicznej melodii, więc można by pokusić się o stwierdzenie, że automatycznie przeskoczyły tym już kilka solidnych etapów znajomości.
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Ciekawość zwana była pierwszym stopniem do piekła i pewnie faktycznie było w tym ziarnko prawdy. Przez nią rodziły się kolejne tragedie. Wystarczyło pójść w nieodpowiednie miejsce lub zrobić coś, co wbrew zdrowemu rozsądkowi podpowiadała chęć sprawdzenia czegoś lub przeżycia swoistej przygody. Jednocześnie to właśnie ta ciekawość pchała również do próbowania nowych wspaniałych rzeczy oraz poszerzania horyzontów. Dzięki niej ludzie czuli pewną ekscytację i odkrywali coś, co stanowiło istną ucztę dla zmysłów.
Prawdziwy wirtuoz pewnie znalazłby powody do tego, aby narzekać na jej występ. Pewnie dopatrzyłby się drobnych błędów technicznych, zaburzonego tempa w danym akordzie lub innej drobnostki, która mogła umknąć laikowi, pozostawiając go wyłącznie z pozytywnymi wrażeniami z występu oraz zachwytem, którego nie dało się łatwo przeoczyć.
- Dałaś już wystarczająco znać, że nie lubisz nic zbyt spokojnego - skomentowała, a uszminkowane usta ułożyły się w jeszcze jeden tajemniczy uśmiech. - Cieszę się, że udało mi się ciebie zadowolić.
Ich rozmowa już od dawna obfitowała w pewne dwuznaczności. Nie mogła zatem się powstrzymać od podobnego doboru słów. Zresztą obie się w tym przypadku niezwykle dobrze bawiły. Co do tego nie miała większych wątpliwości.
Wzmianka o seksie wydawała się być kolejną igraszką w ich wydaniu. Ophelia z pewnością nie przeoczyła tego, że tym razem Pilar w pełni umyślnie doprowadziła do zetknięcia się ich kolan. Attwood resztką woli powstrzymała się od tego by nie położyć dłoni na udzie policjantki. Wiedziała jednak, że mogłaby na jego powierzchni wygrać swoimi palcami fascynującą etiudę.
- Aż tak cię dziwi, że kawałki jazzowe mogą być o seksie? - zapytała, a śmiech pobrzmiewał gdzieś w jej głosie. - Ten kawałek jest o tym... jak miło jest wrócić do swojej dziewczyny wieczorem i wykorzystać swoje palce do czegoś innego niż gra na fortepianie.
Bezczelność i bezpośredniość coraz mocniej zaznaczały swoją obecność w ich rozmowie, ale żadna o o nie dbała w najmniejszym stopniu. Najwyraźniej zapomniały już dawno o tym, że przecież Pilar przybyła do klubu w związku z prowadzonym śledztwem i jeszcze przed chwilą była w niezwykle służbowym trybie. Chyba żadna z nich nie chciała na razie rezygnować ze swoistej iskry, która się między nimi wytworzyła. Ciekawiło je, co będzie dalej...[/akapi]
Pilar Stewart
-
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3 osczas narracjiprzeszłypostaćautor
Na kolejne słowa
— Aż tak już mnie dobrze znasz? — uniosła w górę jedną brew, odsuwając się nieznacznie i spoglądając w jej jasne oczy. Ohpelia ewidentnie potrafiła słuchać, a to była jedna z tych cech, które Stewart zdecydowanie lubiła w ludziach. Zdecydowanie nie interesowały ją jednostronne rozmowy, kiedy człowiek się produkował, a druga strona nawet nie przyswajała informacji. Chociaż z tym zaspokojeniem, musiała ją delikatnie poprawic.
— A kto powiedział, że mnie zaspokoiłaś? — zajrzała w jej zielone oczy i uśmiechnęła nieznacznie, przysuwając nieco bliżej. — Powiedziałam, że to było w y s t a r c z a j ą c e — oczywiście można się było kłócić, że jedno wcale nie wykluczało drugiego, ale skoro już obie grały w tą grę na słówka, ewidentnie się nią delektując i w nią angażująć, to dlaczego odebrać by sobie przyjemność z kontynuowania jej?
I Ophelia była chyba podobnego zdania, bo nie dość, że temat już jawnie przeszedł na seks, to jeszcze wwiercajać swoje spojrzenie w Pilar, opowiadała jej o tym, co autor melodii, którą właśnie wygrała, robił ze swoją dziewczyną wieczorami i jak to używał swoich palców do czegoś innego niż gra na fortepianie. I tym razem to Stewart zaśmiała się głośno. Nie prześmiewczo, a bardziej ze szczerego rozbawienia, a jej śmiech odbił się od drewnianych ścian klubu.
— Kto by pomyślał, że można tworzyć takie piękne melodie o palcówkach — stwierdziła, będąc pod niemałym wrażeniem. Piękna sprawa. Może jakby chociaż w najmniejszym stopniu była uzdolniona muzycznie, też mogłaby coś stworzyć o swoich łóżkowych podbojach. I zagrać Ophelii, na przykład.
Poprawiła się na stołku i na moment sama przejechała palcami po białych klawiszach, delikatnie, tak, że nawet nie wydały z siebie żadnego dzwięku. Jakby chciała sprawdzić, jaką miały teksturę.
— A ty, Attwood? — zaczęła spokojnie i dopiero wtedy nacisnęła jeden z nich, a pojedyncza nuta wybrzmiała w pomieszczeniu. — Do czego ty wykorzystujesz swoje palce oprócz grania na fortepianie? — może na przykład pasjonowała się szydełkowaniem?
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Chyba po prostu dajesz łatwo się poznać... Przynajmniej w pewnym stopniu - odpowiedziała, odwzajemniając to długie i uważne spojrzenie, którym obdarzała ją policjantka.
Nawet z całą swoją bezpośredniością i otwartością Pilar nie była z pewnością kimś kogo można było określić mianem otwartej księgi. Intrygowała. Zostawiała jakieś pole dla wyobraźni, a pewne drobne niedopowiedzenia jedynie ją pobudzały. Dzięki nim chętnie sprawdziłaby, co kryło się w słowniku Stewart pod znaczeniem braku nudy.
- No cóż... Wygląda zatem, że będę musiała się jeszcze bardziej postarać, aby cię zadowolić - mruknęła, nieświadomie samej pochylając się nieco w kierunku policjantki.
Naprawdę były bezwstydne biorąc pod uwagę to, że jeszcze chwilę temu policjantka przedstawiała jej się swoim stopniem służbowym. Może i nie było to oficjalne przesłuchanie, ale miało w sobie pewien profesjonalny charakter... Przynajmniej momentami. Obie z nich miały problemy z pozostaniem na tym formalnym gruncie. Zamiast tego, co chwila uciekały w jakąś wysublimowaną grę, która z każdą chwilą brnęła coraz dalej.
- Oczywiście, że się da. Ludzie wszędzie potrafią wcisnąć seks. Cała reszta to tylko kwestia formy i tego jak bardzo się z tym kryją. Czasami nie od razu wiesz o co chodzi, czasami wyłapujesz natychmiast aluzję. W dodatku... z takim akompaniamentem podobne piosenki nawet śpiewane wprost rodzą mniej oburzenia niż wykonanie ich w aranżacji popowej - wyjaśniła.
Daleko było jej do świętoszkowatej cnotki. Mało co potrafiło ją w jakiś sposób zniesmaczyć czy wywołać oburzenie jeśli chodziło o sztukę. Nie zawsze chodziło w końcu o uduchowienie oraz zapewnienie jakiś wyjątkowych doświadczeń przy odbiorze danego dzieła. Czasami po prostu była to rozrywka i coś, co mogło sprawić, że człowiek się uśmiechnie słysząc jakiś sprośny tekst.
Obserwowała przez chwilę w ciszy to jak palce Pilar przemykają po klawiaturze, a gdy w końcu jeden z nich wywarł odpowiedni ciężar na klawiszu to miała wrażenie jakby dźwięk, który uciekł z fortepianu zawibrował głęboko w jej wnętrzu. Nie miała pojęcia czemu to aż tak na nią działało.
- Może mogłabym ci nawet pokazać... - odpowiedziała, a jej ciało zastygło w pełnym napięcia bezruchu choć miała ogromną ochotę przybliżyć się do policjantki jeszcze bardziej i sprawdzić czy jej skóra o ciepłym odcieniu jest równie przyjemna w dotyku. - To jednak zależy od tego czy lubisz coś więcej niż niezobowiązujące rozmowy.
Nie miała pojęcia dokąd je to wszystko zaprowadzi, ale wiedziała na pewno, że będzie do niezwykle porywająca podróż...
Elfka Pilar
-
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji3 osczas narracjiprzeszłypostaćautor
I może dlatego, kiedy Ophelia powiedziała powiedziała, że daje się łatwo poznać, Pilar zaśmiała się szczerze, spoglądając na nią z rozbawieniem. Urocze, jak bardzo się myliła. Ale czy na pewno? Bo przecież cała ta sytuacja, w jakiej się znalazły była sama w sobie już na tyle niecodzienna i tak bardzo niepodobna do jej typowych schematów zachowań i przyzwyczajeń, że może faktycznie coś w tym było? Przecież w normalnych okolicznościach, jeśli przychodziła służbowo, porozmawiać o podejrzanym, w życiu nie prosiłby kogoś, żeby zagrał jej na fortepianie. To nie było w jej stylu. A jednak miało miejsce. Tylko pytanie; była to wina Opheli czy może tego całego jazzu?
— Wcale nie jest łatwo mnie zadowolić — zauważyła w odpowiedzi na jej kolejne słowa. — Ale możesz próbować — bo przecież to, że była wymagająca i szybko się nudziła, nie znaczyło, że Attwood nie miała żadnych szans. Co więcej, biorąc pod uwagę jak rozwijała się ta ich znajomość na koślawym stołku do fortepianu, można by nawet stwierdzić, że była na bardzo dobrej drodze. — Idzie ci całkiem nieźle.
Nie zaskoczyła jej tymi piosenkami o seksie, chociaż Pilar musiała przyznać, że faktycznie była w tym wszystkim o wiele większa gracja, jeśli skupiało się to na samej melodii. Nijak też miało się do oklepanego popu, w którym teksty piosenek były niekiedy aż nazbyt dosadnie, co na dłuższą metę jedynie upłycało te utwory. Odbierało im miejsce na interpretacje, skoro wszystko już było jasno wyłożone na stole.
Natomiast miejsce na interpretacje zdecydowanie zostawiały kolejne słowa Attwood. Przeplatane dwuznacznością i pewnego rodzaju obietnicą, wyczekujące zielonego światła. I chociaż można by stworzyć całą listę rzeczy, które mogła mieć przez to na myśli i które mogła jej pokazać, tak Pilar spoglądając w jej jasne, błyszczące oczy była przekonana, że
Przysunęła się nieco bliżej, czując, jak serce uderza coraz mocniej z wyczekiwania. Jakby i ono czekało na jej odpowiedź, równie zniecierpliwione co Ophelia. Ponownie przesunęła dłonią po klawiszach, tym razem po czarnych, chociaż wzrok cały czas miała zawieszony na kobiecie, z którą dzieliła stołek.
— Mogłabyś — powiedziała w końcu, siląc się na spokojny ton. — Ale pierwsze ja chciałabym ci coś pokazać — dodała już o wiele bardziej tajemniczo, malując przy okazji delikatny uśmiech na twarzy. Ściągnęła dłoń z klawiszy przez przypadek muskając udo Attwood zaraz przy kolanie. — Dasz się zaprosić? Dzisiaj wieczorem, kiedy już skończysz… — wykonała bliżej nieokreślony ruch ręką w stronę pomieszczenia. — Cokolwiek tu masz dzisiaj do zrobienia — koncert, reczital, spotkanie klubu
Bo Pilar była.
Tylko też nie lubiła, jak było zbyt prosto, zbyt oczywiście. Dlatego po chwili wstała ze stołka i poprawiła luźną koszulkę, tym samym oznajmiając, że będzie się zbierać. Ale przecież mogły to ciągnąć przy kolejnym spotkaniu, czyż nie?
— To jak będzie?
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- To brzmi jak wyzwanie... - zauważyła, ale ton jej głosu zdradzał, że takie gierki jak najbardziej jej odpowiadały. - A chętnie się takich podejmuję.
Miała wrażenie, że dotychczas wychodziło jej to całkiem dobre skoro nawet bez większych rozrywek Pilar zdecydowała się na to, aby pozostać w klubie jeszcze chwilę dłużej i usiąść wspólnie do fortepianu.
Nie dało się zaprzeczyć temu, że niekiedy pewne niedopowiedzenia były dużo lepsze niż postawienie sprawy wprost. Odrobina napięcia czy tajemnicy była dużo bardziej kusząca niż to, co jawiło się przed człowiekiem w pełnej swojej postaci. Podobnie było w momencie, gdy miało się przed sobą coś, czego naprawdę się pragnęło, ale nie można było tego dotknąć. Tylko patrzeć, czując jak pełne ekscytacji oczekiwanie powoli rozrywa człowieka od środka.
Chociaż wciąż nie powiedziały dokładnie tego w jakim kierunku wędrowały ich myśli to chyba były, co do tego zgodne. Mogła to wyczytać w sposobie w jaki Pilar spoglądała na nią błyszczącymi oczami oraz to jak przysunęła się, aby być jeszcze bliżej.
Ten jeden uśmiech sprawił, że byłaby w stanie zgodzić się na naprawdę wiele. Wszystko, aby przekonać się o tym, co się za nim kryło i co mogło ją czekać jeśli tylko poddałaby się temu wszystkiemu.
Nie musiała się długo zastanawiać nad odpowiedzią. Kiedy tylko Stewart zeszła ze stołka, Ophelia odetchnęła zupełnie jakby przez ostatnie chwile nieświadomie wstrzymywała oddech. Kiedy właściwie do tego doszło?
- Powinnam być wolna koło dziesiątej - odpowiedziała, przystając na jej propozycję i sama zeszła ze sceny, aby móc odprowadzić Pilar do drzwi. - Wtedy będziesz mogła mi pokazać, co tylko chcesz.
Nie miała pojęcia na co właściwie powinna się nastawiać, ale wszystko brzmiało jak zapowiedź naprawdę udanego wieczoru.[/akapt]
Elfka Pilar