-
Jingle bells, jingle bells
Jingle all the way
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Dziękuję. Ja Tobie życzę... żebyś nie miała problemów i była szczęśliwa. - powiedział, uderzając swoim szkłem o szkło Ophelii, po czym wziął kilka łyków drineczka. On całkowicie poważnie wziął do siebie słowa o klątwie i pewnie byłby zaskoczony, gdyby usłyszał, że kobieta nie rzuciła ich na poważnie. Poza tym, jego stan z każdym łykiem trunku ulegał zmianie, łącznie z postrzeganiem rzeczywistości.
Spojrzał z powagą na Ophelię i przełknął dość głośno ślinę.
- Podobno jakiejś sekty... ale nie sprawdzałem, czy faktycznie, czy tylko ktoś tak rzucił, by mnie przestraszyć.- odparł zgodnie z prawdą. Chodziło mu po głowie wykonanie researchu, lecz z powodu.... zdarzenia jakie miało miejsce, miał inne sprawy do ogarniania, które zwyczajnie przyćmiły chęci sprawdzenia.
- A w zeszłym miesiącu, widziałem czarnego kota. Może też i on stoi za moim pechem? - oczywiście Eric nie wierzył w przesądy, ale na coś trzeba było zwalić tę serię niefortunnych zdarzeń. Ogólnie ten wspomniany kociak tak uroczo siedział, że Stones uwiecznił go robiąc mu zdjęcie telefonem i wrzucił na swojego instagrama.
- Najlepiej truskawka i malina, ale wiśnią absolutnie nie pogardzę. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Ogólnie wszelakie czerwone owoce wraz z owocami leśnymi należały do jego ulubionych. W lecie gdy kupował lody gałkowe, najczęściej wybierał albo owoce leśne, albo właśnie malinę/truskawkę.
- Oo, to może ponownie się zjawię. - odparł, bo w sumie do takiego Jingle Bells by poskakał (a szczególnie zremiksowanej wersji).
- Dress code będzie wymagany? - spytał, by po prostu być przygotowanym i w razie co, nie przyjść w zwykłym stroju. Zaczął toczyć ze sobą wewnętrzną walkę, czy lepiej byłoby przyjść przebranym za mikołaja, renifera, czy po prostu w świątecznym swetrze. Zawsze też, mógł przyjść ubrany jednokolorowo tłumacząc, iż przebrał się za bombkę.
Ophelia Attwood