ODPOWIEDZ
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

On nawet nie oberwał tak bardzo tą tacką, bo się zasłonił, ale to uderzenie było tak mocne, że po prostu walnął tyłem głowy w parkiet, solidnie, bo Pedro to się jednak zamachnął tak, jakby chciał mu rozwalić łeb. Rozwaliłby może, gdyby Madox się nie zasłonił ręką. Czyli znowu wyszło na to, że on w tym swoim pechu, to jednak miał dużo szczęścia. O ile szczęściem można nazwać tego wielkiego guza na potylicy i wstrząs mózgu. Ale przecież mogło być gorzej. Z takiego założenia zawsze wychodził Madox, że to wszystko mogło się skończyć o wiele gorzej, a skoro stał, skoro kontaktował, to nie było tak źle. Chociaż oczywiście byłoby lepiej, gdyby nie musiał spędzić z dala stąd kilku godzin.
A zwłaszcza, że Pilar mu tak ładnie się przyznała, że ją pojebało na jego punkcie, i takiego wyznania to Madox chyba nie słyszał w całym swoim życiu, aż się uśmiechnął. No bo jednak w tym ich całym popierdolonym świecie, to może to nawet było lepsze niż to te quiero, chociaż ono też brzmiało całkiem dobrze. I może Madox nawet przez chwilę chciał to znowu powiedzieć, ale jednak wtedy w tym jego spranym mózgu pojawiła się ta dziewczyna. A że w jego głowie w ogóle rzadko się coś takiego działo, to zapytał od razu i od razu też dostał odpowiedź. Skinął czerepem. Też musiała mieć dużo szczęścia, bo jednak te tace z daleka wyglądały może licho, ale kiedy Madox chwycił ją w palce, a później nią dostał, to musiał stwierdzić, że to mocny kawał metalu, ciężki, solidny. Mogliby takie mieć w Emptiness.
I kiedy on tak sobie myślał o tych tacach, które by sobie stąd ściągnął do Emptiness (żeby się torontońskie gangusy miały czym napierdalać chyba), to dopiero kolejne słowa Pilar sprowadziły go na ziemię. Aż uniósł jedną brew, kiedy na nią spojrzał i tak chwilę patrzył, a w końcu się uśmiechnął i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Loca... A koksu z nim nie wciągałaś, z tej tacy, co prawie mnie zabiła? - może Madox też rzucił to zaczepnie i w żartach, ale z drugiej strony to też był z niej dumny, że jednak potrafiła zapanować nad emocjami, a przede wszystkim to, że potrafiła do siebie przekonać jego wuja. Według Madoxa to każdego by potrafiła, ale on mógł być trochę nieobiektywny, kiedy tak znowu patrzył w jej piękne oczy. I kiedy sięgnął do jej policzka, żeby odgarnąć z niego włosy, żeby zebrać je na jej karku, odrzucić do tyłu - może lepiej, żeby nie odwiedzał? Nie wiem czy Toronto to wytrzyma - pokręcił głową. Bo jednak Madox myślał dużo o Medellin i spłacał je i ściągał stąd rum, to koksu jednak nie. A wuj Diego by pewnie chciał mu ten koks tam ulokować, bo przecież był zajebisty. Tylko, że Madox to naprawdę nie budował tam jakiegoś imperium wyuzdania i rozpusty. Raczej starał się, żeby tam po prostu był sprawny ten przepływ różnych informacji, a że czasem towarzyszyły temu prochy, no cóż, takie jest życie.
- No chyba, że będziesz wtedy siedziała z nim w loży i piła medelliński rum, to mogę się zastanowić - mrugnął do niej jednym okiem, ale prawda jest taka, że oni po tym powrocie do Toronto to będą sobie mogli pewnie posiedzieć w dwóch oddzielnych lożach i może... pomachać do siebie ukradkiem?
I może dlatego Madox chciał skorzystać jeszcze z tej chwili beztroski? Na pewno dlatego, ale też pewnie dlatego, że uderzył go znowu mocny i znajomy zapach jej perfum i poczuł to jej przyjemne ciepło, kiedy tak znowu sobie stali, ciało przy ciele. Na pytanie gdzie Pilar miała schować naklejkę wzruszył ramionami, ale zerknął w dół na jej dekolt, bo mógłby to być całkiem dobry schowek. Mógłby.
Ale nie tutaj, i nie dzisiaj.
- Złe miejsce - stwierdził tylko, zanim ją pocałował, zanim całował ją raz za razem, odrywając usta tylko na te drobne momenty, kiedy musiał złapać powietrze. I wtedy ona powiedziała to, że może powinien odpocząć, a Madox uniósł jedną brew, ale nawet nie przerwał, tylko schodził tymi ciepłymi wargami niżej.
- Poczekaj... - mruknął gdzieś w okolicach jej szyi, której skórę teraz uszczypał zębami - para dormir, la eternidad - na spanie będzie cała wieczność, mruknął w jej szyję, po której przejechał językiem w górę do jej ucha - con este fuego en el pecho, ¿cómo quieres que pare? - z tym ogniem w piersi, jak chcesz, żebym się zatrzymał?, zapytał i przygryzł płatek jej ucha, mocniej niż chciał, bo już czuł ten ogień, czuł go w piersi, ale może też w każdej komórce ciała, które znowu było tak jej spragnione. Tak bardzo, że już po chwili znowu odszukał jej usta, słodkie, miękkie, które sprawiały, że wszystkie zmysły wariowały. A kiedy rzuciła to ogród, to Madox aż parsknął śmiechem, w jej usta, z których znowu już spijał każdy oddech.
- Ogród? - powtórzył po niej między tymi kolejnymi pocałunkami, jednym, drugim i następnym, łapczywymi i takimi, w których nawzajem się kąsali, po tych ciepłych wargach. I chociaż Madox się zdziwił, bo jego wyobraźnia podpowiadała tylko auto, wciągnięcie jej do tego przytulnego wnętrza, które było najbliżej, to skoro chciała ogród, to nie zastanawiał się długo, podniósł ją do góry zaciskając palce na jej udach, przyciskając ją do siebie tak, by na ciele czuła każdy jego głębszy oddech. I to serce bijące w piersi jak szalone. I zrobił może dwa kroki w kierunku tej ścieżki do ogrodu, kiedy usłyszał najpierw Pilar, która kazała mu biec i naprawdę chciał to zrobić, ale zaraz odezwała się Marie. Jak ona mogła mieć takie wyczucie czasu? Ile ona już im razy przeszkodziła podczas tego wyjazdu? Madox chciał to policzyć, ale nie mógł zebrać myśli, bo jeszcze spróbował iść w kierunku tej ścieżki. Może jednak Pilar ja przekona? Przecież była w tym całkiem dobra... Tylko, że tutaj nie było żadnych drzwi za które można by wypchnąć Marie, a jeszcze za nią stał Ticiano. I kiedy ta drobna, ale groźna jak jakiś niedźwiedź Marie, szarpnęła Madoxa za koszulę tak, że mu znowu odpadł guzik, to się zatrzymał. Jakieś słabe miał te guziki, albo tak go tutaj wszyscy szarpali?
- Kurwa... - mruknął i zerknął na dół, bo on teraz tę koszulę to już miał rozchełstaną do połowy, a nie nonszalancko odpięte te kilka guzików. Już otworzył usta, żeby powiedzieć, że jest mu słabo i źle się czuje i powinien odpocząć, ale musi przy nim siedzieć Pilar, w razie gdyby mu się pogorszyło. No przecież mógł to zrobić, podkoloryzować troszeczkę. Ale z drugiej strony... kiedy oni znowu będą na takim kolumbijskim weselu? No nigdy pewnie.
- My już mieliśmy prueba de parejas - rzucił, bo oni dzisiaj z Pilar to rzeczywiście mieli różne próby par, różne testy, trochę ich pooblewali, ale niektóre to nawet zdali. Chyba.
Zerknął jeszcze na Pilar, kiedy poczuł jej ciepłe wargi na karku - me gustaría - chciałbym, wyszeptał jej do ucha, bo naprawdę by chciał wrócić do tego co było przed chwilą, ale z drugiej strony - dobra, może będzie fajnie - rzucił w końcu i dopiero puścił Pilar, żeby ją postawić na ziemi. Poprawił tę swoją poszarpaną koszulę, a później to nawet się nie zastanowił, nawet nie zawahał, kiedy chwycił Stewart za rękę, żeby spleść jej palce ze swoimi i żeby tak z nią ruszyć za Marie i Ticiano.
- Mam nadzieję, że ten tort to będzie z mięsa, albo chociaż z ryżu... - zerknął na Pilar kątem oka, kiedy już wchodzili z powrotem do tego pięknie przyozdobionego ogrodu, bo Madox to dopiero teraz poczuł, że jest głodny, a jak jeszcze zobaczył te zastawione różnymi daniami stoły, to nie mógł się powstrzymać, żeby nie zgarnąć sobie czegoś ze stołu, jakiś empanada, po dwie w każdej ręce. I kiedy oni tak szli sobie przez ten ogród, to Madox też rozejrzał się za Pedro, żeby zobaczyć, których zębów nie ma, ale jakoś nigdzie go nie widział, może też wylądował w jakimś szpitalu, i dobrze mu tak.
- Och Pilar, zobacz jaki piękny tort! - zapiszczała Marie i ciągnęła Pilar już do tego stolika, na którym stał tort, wielki, kilkupiętrowy. Madox skorzystał z okazji i wepchnął sobie do ust kilka tych pierożków.
A później stanął koło Stewart, a obok niej Marie z Ticiano. Zmierzył spojrzeniem ten tort. Przełknął kęs.
- A gdzie panna młoda? - zapytał nagle i dopiero teraz ich spojrzenia padły na tę parę młodą na czubku, ale rzeczywiście był tam tylko pan młody. Ups.
A najgorzej to chyba, że to zauważył Madox, bo już Marie patrzyła na niego, jakby on co najmniej tę lukrowaną pannę młodą zjadł. Ale on jadł empanady.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Potrzebowała tych dziesięciu minut. Kurwa, jak ona bardzo ich potrzebowała. Bo chociaż Marie wcale tego nie widziała, gdy tak stała od nich w bezpiecznej odległości, to Madox już zdecydowanie mógł czuć na swoim ciele, jak bardzo Pilar aż drżała z niecierpliwości. W jej głowie ciągle odbijały się te wszystkie gorące, hiszpańskie słowa, które chwile temu tak ochoczo wypowiadał w jej usta i piersi. Zawładnął nad jej umysłem i ciałem i Pilar naprawdę oddałaby wszystko co miała, serio, nawet tą zajebistą naklejkę dzielnego pacjenta, którą chowała w staniku, byleby tylko Marie zostawiła ich na chwile samych, by pozwoliła iść im do tego pieprzonego ogrodu i w końcu skonsumować to budujące się przez c a ł y d z i e ń napięcie. Bo świeżo upieczona panna młoda chyba nawet nie zdawała sobie sprawy jak to było, kiedy przez tyle godzin wyczekujesz tych pocałunków, tej bliskości i dotyku, a raz po raz ktoś ci przeszkadza. No kurwa, przecież te emocje w końcu musiały znaleźć jakieś ujście, bo inaczej…
Dobra, może będzie fajnie
No i chuj. Nie będzie ujścia. Niczego nie będzie, bo on już rozluźniał mięśnie, pozwalajać Pilar zsunąć się z jego ciała, zdecydowanie nie w taki sposób, w jaki by chciała. I chociaż Stewart pewnie również uległaby w końcu Marie, tak nie omieszkała rzucić mu spojrzenia pełnego zawodu. Tak intensywnego, że pewnie czuł go na skórze jeszcze przez całą drogę do centrum imprezy.
Na uwagę o torcie będącym z mięsa lub ryżu, ponownie na niego spojrzała i nieznacznie przysunęła do jego twarzy.
Lepiej się najedz dobrze tym ryżem, bo to jedyne, co dzisiaj dostaniesz — groziła mu? No może i kurwa groziła. Z tym swoim charakterystycznym, wyzywającym uśmiechem. Bo przecież Madox lubił wyzwania, lubił jak nie było nudno i skoro tak bardzo chciał się tu bawić ze wszystkimi gośćmi, to będzie się musiał potem ładnie postarać, żeby to ona chciała z nim gdziekolwiek iść, jak już mu się ODWIDZI. No tylko Pilar chyba sama w to nie wierzyła, bo przecież była na takim haju emocjonalnym, że wystarczyło tylko jedno jego spojrzenie, a już była jego. No to się najwyżej bardziej postara. I proste.
Chciała coś jeszcze dodać, rzucić kolejnym zaczepnym komentarzem, ale wtedy Marie szarpnęła ją w stronę wielkiego, okrągłego stołu, na którym już starannie został ustawiony wielopiętrowy tort.
Piękny prawda?! — panna młoda aż kwiknęła z radości, podskakując nieznacznie na tych swoich bialutkich szpilkach, a Pilar aż się zaśmiała. Jak to niewiele trzeba było, by sprawić zakochanej kobiecie radość.
Śliczny — musiała się z nią zgodzić, chociaż dla Pilar nie tyle liczył się wygląd co s m a k. A najlepiej taki który rozwalał jej kubki smakowe czystą rozkoszą — bo właśnie w takich kategoriach myślała o słodyczach.
Kiedy Madox powiedział o tej brakującej pannie młodej Stewart razem z Marie i Tio podnieśli spojrzenie na górę tortu, i faktycznie, na szczycie stał jedynie sam ulepiony z cukru mężczyzna w czarnym garniturku. I Marie od razu spuściła wzrok na Madoxa, jakby to on ją zeżarł. Tylko on jadł pięknie wyglądające pierożki i Pilar zamiast w ogóle zastanawiać się gdzie była ta lukrowana babka, podeszła bliżej i bezczelnie zgarnęła mu z ręki ten ostatni kawałek empanady, ładując go sobie do ust.
O jezu jakie dobre — aż mruknęła, bo przecież z tych wszystkich wydarzeń ona też praktycznie nic nie jadła. A do tego jakby nie patrzeć wlała w siebie pół butelki tego Medellińskiego rumu. Całe szczęście, że jeszcze jako tako trzymała się w pionie. Chociaż jak tak cała trójka na nią spoglądała, to już nie była taka pewna. — Co? — spytała, oblizując palce po pierogu. Też chcieli?
No co robimy z tą panną młodą? — dopytała Marie, a Pilar aż przewróciła oczami.
A co ja mam ci na to poradzić? — wzruszyła ramionami. — Nie dam ci nic swojego jak z pierścionkiem, żeby ją zastąpić — mogla co najwyżej zwrócić jej tego pierożka, którego przed chwilą zjadła, ale primo nie był on z cukru, a secondo no jednak konsystencja mogła pozostawiać wiele do życzenia i wcale nie przypominać panny młodej. Poza tym, dlaczego kurwa jak problem to Pilar? Co ona była? Jakąś Matką Teresą na wszelkie bóle? — Nie wiem no… — zamyśliła się na moment, a potem wspięła się na palcach i złapała z tego lukrowego pana młodego po czym… wyjebało go przez ramię, prosto za siebie. I chyba nawet kogoś nim trafiła, bo wybrzmiało jakieś krótkie ał! gdzieś za jej plecami. — Po problemie — proste? Proste. Innego rozwiązania tutaj nie widziała.
Z początku Marie patrzyła na nią w jakimś wielkim szoku, mrugając tylko rytmicznie, jakby się jeszcze zastanawiała, czy się zaraz na Pilar wydrze, czy może jednak ją przytuli. I Stewart też wstrzymała powietrze, ale potem podeszła ciotka Isabel i zaczęła zachwycać się tym tortem, który nawet bez pary młodej wyglądał bajecznie i Marie chyba też to kupiła, bo finalnie uśmiechnęła się szeroko i nawet przytuliła przelotnie Pilar, dziękując jej za pomoc. Tylko co to była za pomoc? No ale jak ten rzut uszczęśliwił Marie, to przecież ona nie będzie się z nią spierać.
A potem już wszyscy goście zaczęli się zbierać, a ciotka Katherina wygłosiła piękne przemówienie o tym, jak szczęśliwa jest, że jej syn znalazł tak wspaniałą kobietę jak Marie, że zdobył jej serce i żeby teraz o to serce już dbał do końca życia. I kiedy w końcu każdy uniósł kieliszek w górę, a tort rozświetlił się racami i orkiestra wygrała kolejną kolumbijską serenadę o miłości, Pilar z Madoxem skorzystali z chwili nieuwagi i przemknęli się przez ten tłum do stołu z jedzeniem. Bo kto jak kto, ale oni tego dnia nie pojedli sobie za dużo. Zgarnęli jeszcze trochę tych pierogów, jakieś inne smaczne słone przekąski, Madox zdążył sobie upierdolić koszulę i nim ktokolwiek się zorientował oni już stali z samiuśkiego przodu, odbierając po talerzyku, jak na dobrych świadków przystało.
Tort faktycznie był pyszny i Pilar aż pomrukiwała sobie z zachwytu, kiedy tak jadła go tuż obok Madoxa, w c a l e nie robiąc mu na złość i nie oblizując nieco za długo łyżeczki i palcy, które przez przypadek (wiadomo) sobie ubabrała.
Jak ci smakuje? — spytała, wbijając w niego intensywne spojrzenie, podczas gdy wargi ściągały z palca wskazującego ostatki białego kremu. I chciała jeszcze dodać, że jej smakuje bardzo, ale wtedy nagle pojawiła się przy nich Dolores, szarpiąc Madoxa za koszulkę.
MADOX, MADOX! — zawołała głośniej, żeby on w końcu przeniósł wzrok z Pilar i dał jej należytą uwagę. — Patrz co znalazłam!! — uśmiechnęła się cała rozanielona, a zaraz potem wyciągnęła zza pleców… tego lukrowego pana młodego z tortu. No i kurwa zajebiście. Szkoda że jeszcze do tego nie znalazła panny młodej, to mogliby z powrotem dać ich na górę tortu, a raczej pozostałości po nim. Całe szczęście wszyscy dookoła byli zaaferowani sobą i nikogo nie zdziwiła ta Dolores, wymachująca lukrowym chłopczykiem, któremu po chwili odgryzła głowę, oblizując się przy tym energicznie.
I może nawet Pilar by jej powiedziała, że raczej nie powinna tak zjadać rzeczy znalezionych na ziemi (a tym bardziej czyiś głów), ale wtedy już wszyscy byli zapraszani w parach na parkiet na to obiecane prueba de parejas. I Stewart nawet na moment się nie zdziwiła, kiedy Marie znalazła się przy nich, nim Pilar zdążyła cokolwiek powiedzieć do Madoxa, jakby bała się, że zaraz uciekną, jakby desperacko chciała się upewnić, że zostaną i wezmą udział. A mieli inny wybór?
Chociaż szybko okazało się, że te testy par to wcale nie były żadne durne pytania, na które akurat oni zapewne wcale nie znaliby odpowiedzi, a pewien rodzaj konkursu tańca, w którym w każdej rundzie obowiązywały inne zasady, przedstawiane przez wodzireja przy mikrofonie. Albo może jednego z wujków? Nie była pewna.
Każdy rozstawił się w odpowiednim miejscu, a pierwszym zadaniem było tańczyć blisko siebie bez jakiegokolwiek dotyku. No i świetnie, już by przegrali, bo Madox swoje dłonie już miał silnie osadzone na jej biodrach.
Łapy przy sobie — skarciła go od razu i jednym ruchem zrzuciła je z siebie, odsuwając się do niego na tyle, by ich ciała w żadnym miejscu się nie stykały. Chociaż wciąż byli blisko. Tak blisko, że czuła jego oddech na swojej twarzy.
Poruszyła rytmicznie biodrami, robiąc użytek z rąk i zamiast na jego klacie, umieściła je na swoim ciele, kreśląc tylko sobie znane ścieżki. Wzrok niezmiennie miała wbity w ciemne oczy Madoxa. — ¿dónde ahora?Gdzie teraz? Spytała zaczepnie, chcąc jeszcze bardziej urozmaicić tą zabawę, która i tak była całkiem ciekawa. A przynajmniej Pilar bawiła się przednie. W końcu bez zbędnych rozpraszaczy. W końcu z nim. I musiała przyznać, że nawet gdy jej nie dotykał, a jedynie wodził po niej wzrokiem, jej ciało i tak przeszedł przyjemny dreszcz, a serce zabiło trzy razy mocniej. I kiedy on tak mówił jej gdzie miała kierować swoje dłonie, ona ochoczo spełniała jego prośby, czująć jak to napięcie na nowo zaczyna się budować w zastraszająco szybkim tempie.

Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Oczywiście, że Madox poczuł to spojrzenie Pilar gdzieś pod skórą, a później też poczuł jak te słowa, że jedyne co dzisiaj dostanie to ten ryż, osiadły mu gdzieś na karku. Nawet spojrzał na nią z przechyloną na bok głową. Ryż? Posłał jej nieme pytanie, bo wcale mu się nie chciało wierzyć. Zresztą czuł, też gdzieś pod skórą, że jednak mogli by tego żałować, jakby dzisiaj wcale się tutaj nie pobawili z gośćmi, bo kiedy tutaj przyszli to od razu omiotło ich jakieś takie zdecydowanie inne powietrze, ciepłe, rozgrzane od tych par, które sobie tańczyły już spokojniej przy dźwiękach muzyki tym razem z głośników, gdy reszta szykowała się do tego tortu, orkiestra też. Ktoś się śmiał, ktoś rozmawiał głośno, a ktoś jeszcze inny przeklinał, ale Madox to w tym momencie nie zareagowałby chyba na najgorsze przekleństwa. Bo po pierwsze to jadł pierożki, a po drugie, to nie chciał się już w nic mieszać, żeby jednak z tej Kolumbii wrócić w samolocie, a nie w dębowym pudle.
No ale Madox nie byłby sobą, gdyby jednak nie wytknął tego braku panny młodej, nie byłby też sobą, gdyby nie złapał Pilar a pasie i nie przyciągnął jej do siebie, gdy mu zabrała ten ostatni kawałek empenady i go zjadła, i nie ugryzł jej w ramię.
Tylko, że Marie i Tio już patrzyli na Pilar z taką nadzieją, jakby ona zaraz miała im wystrugać tę pannę młodą z jakiejś kostki mydła, czy coś. Aż Madox ją puścił i też wbił w nią spojrzenie. Bo może rzeczywiście zaraz pokaże jakieś ukryte talenty, albo wyciągnie tę pannę młodą spod sukienki, czy tam z torebki?
- Może... - zaczął Madox, ale jego to oczywiście nikt nie słuchał, bo zresztą on rzadko miał coś mądrego do powiedzenia i teraz też chciał zasugerować, że może powinni tego pana młodego zjeść i byłoby po problemie. A potem Pilar, jakby mu czytała w myślach zdjęła tego pana młodego i go wyrzuciła, a Madox aż parsknął, no bo według niego to ten tort i tak wyglądał bajecznie i smacznie, i dużo teraz lepiej niż z tym samotnym Tio na szczycie.
Już nawet chciał to powiedzieć, że jak dla niego jest świetnie, ale wtedy przyszła ciotka Isabel i powiedziała to za niego, no i fajnie.
Bo kiedy te ciotki zaczęły się tak zachwycać tortem, a Marie chichotała zadowolona, to oni wtedy się wycofali do tego stołu z jedzeniem. Madox chyba nigdy tak szybko nie jadł, a właściwie to on sobie po prostu pakował w usta po trochu wszystkiego, i w pewnym momencie, kiedy już to przełknął to złapał jeszcze kawałek jakiegoś ciastka, którego ugryzł pół, bo to drugie to wpakował w usta Pilar.
- To jest zajebiste - wyjaśnił jej, musiała tego spróbować, chociaż Madox nie za bardzo wiedział co to, jakiś słodko ostry smak. Całkiem dobry. Jeszcze by się nie liczyło chyba, gdyby on nie uwalił koszuli jakimś sosem. Po co on w ogóle się tutaj tak stroi, kiedy cały czas chodzi brudny, poszarpany i wygląda jakby wyszedł z rynsztoka, tak by mu powiedziała Cherry na pewno.
Kiedy dostali po tym talerzyku z tortem, to znaleźli sobie miejsce na jakiejś ławce, na której sobie siedli tak okrakiem, na przeciwko siebie. I chociaż Madox próbował się skupić na tym torcie i jego smaku, w którym wyczuł marakuję, passion fruit, to jednak jego oczy utkwione były w Pilar, a jeden kącik ust uniósł się ku górze i kiedy tak zapytał jak mu smakuje, to sięgnął pod jej kolano, żeby złapać ją za nogę i przyciągnąć do siebie. I może nawet by jej powiedział jak mu smakuje, ale wtedy między nimi wyrosła Dolores.
- Nie spisz jeszcze? - zapytał jakoś odruchowo Madox, bo było już późno, nawet zerknął na ten swój złoty zegarek, ale nie zobaczył która jest godzina, bo Dolores szarpała jego rękę - oszalałeś Madox? Para dormir, la eternidad - czyli to na spanie będzie cała wieczność, odpowiedziała mu od razu i odgryzła głowę tego pana młodego, chyba za dużo cukru... Madox miał nadzieję, że cukru, a nie koksu, który tu się wszędzie walał. Aż parsknął śmiechem, a dłonie oparł na kolanach Pilar, głowę na jej ramieniu, na moment. Bo już po chwili znowu stała nad nimi Marie. Nawet nie musiała nic mówić, Madox czuł na karku jej palące spojrzenie, jakieś takie bazyliszkowe.
- Stoi za mną? - wyszeptał do Pilar, ale nawet nie poczekał na odpowiedź, tylko się odwrócił i wstał - chory jestem... A tu nie ma żadnego zlituj - mruknął i zamknął tym buzię Marie, która chciała już znowu suszyć mu głowę. Ale finalnie to wstał i poszedł z Pilar na parkiet. Słuchał niby uważnie tych całych zasad, ale tak uważnie, że już od razu oparł łapy na biodrach Pilar i by ich zdyskwalifikował. A może zrobił to umyślnie? Odpadliby szybciutko i mieli trochę spokoju, ale już widział jak Marie by mu to potem wypominała. Wywrócił oczami i cofnął się zabierając ręce.
- Ale jak Ty to sobie wyobrażasz Pilar? - mruknął i spojrzał jej w oczy, z bardzo bliska, a później to już był tak blisko, że prawie muskał jej wargi swoimi, tylko w porę się odsunął.
- Trudne... - rzucił, a potem to nawet sięgnął do tylnych kieszeni spodni, żeby tam umieścić czubki palców, bo jak Pilar była tak blisko, to trudno było do niej nie sięgnąć. A Madox to nie umiał trzymać rączek przy sobie, nigdy. I w głowie to już miał tylko to, żeby do niej sięgnąć, aż zrobił krok do tyłu, żeby zawiesić na niej spojrzenie tych ciemnych tęczówek, kiedy te jej dłonie sunęły po jej gorącym ciele. A przecież to mogły być jego ręce. No nie mogły właśnie.
- Głupia gra... - powiedział jak małe dziecko i się skrzywił, ale wtedy Pilar zapytała go gdzie teraz i on od razu trochę się ożywił, jakby nagle ta gra zyskała jakieś nowe super zasady. Bo trochę tak było. Przechylił na bok głowę.
- Wąż? - zaczął, jakby badał grunt i kiedy dłonie Pilar musnęły tego węża miedzy jej piersiami, to nagle Madoxowi zaczęła się ta zabawa podobać. I cały czas rzucał coraz to nowe miejsca, od włosów, po szyję, piersi, biodra i pośladki, a jak doszedł do ud, to na całe szczęście muzyka się skończyła, bo on już wtedy to stał przy niej i ją do siebie przyciągnął, mocno, tak, że znowu ich ciała się zderzyły. Tylko, że wtedy ten wodzirej powiedział, że wszystkie pary, które zostały przechodzą i byli świetni. Madox to nawet nie zauważył, że ktoś tam odpadł, ale odpadł, bo nie wytrzymali napięcia. A teraz następna runda, ogłosił ten wujek Emanuel, który takie zabawy wymyślał.
Tylko następna runda miała być trudniejsza, bo teraz każda para dostała po nadmuchanym balonie. Który mieli trzymać między biodrami, a jeszcze do tego partnerka miała być odwrócona plecami. Madox aż zamrugał, bo to był jakiś zły pomysł i oczywiście też rączki przy sobie.
- Ja odpadam... - już się chciał poddać, bo jego cała silna wola przegrywała w jednej sekundzie w starciu z gorącym ciałem Pilar, ale wtedy ona go szarpnęła za koszulę. Na szczęście mu nie urwała tego ostatniego, no dobra... zostały dwa, guzika, ale go zatrzymała i przyciągnęła do siebie. Ona jego, dla odmiany. Blisko, tak że dzielił ich tylko ten jebany balon. Po co im ten balon?
Inne pary też patrzyły sobie głęboko w oczy i pewnie mieli dość podobne myśli, jak oni. Tylko wtedy odezwał się ten kuzyn Juan, który miał w sobie jakiś taki cwaniacki pierwiastek.
- Wygramy to Carmen - rzucił do swojej dziewczyny i klepnął ją w pośladek, a on zaśmiała się głośno, aż Madox jakoś odruchowo zerknął w ich kierunku, i to był błąd. Bo kiedy Juan złapał jego spojrzenie, a potem wbił wzrok w Pilar, to już po trzech sekundach stał z tą swoją Carmen obok nich.
- Co Madox? Ty z taką chica caliente to już lepiej się poddaj, bo ona to by potrzebowała lepszego partnera - Madox to nie wiedział, czy on mu rzuca wyzwanie, czy komplementuje Pilar, czy w ogóle o co mu chodzi, ale Carmen się skrzywiła, a tak się złożyło, że Madox znał Carmen z teatru - Carmen też jest caliente - rzucił jakoś tak odruchowo. Dziewczyna się uśmiechnęła, a Juan zrobił krok do przodu.
- To dawaj się zamienimy, na jeden taniec - zaproponował, a Madox aż uniósł obie brwi.
- Pojebało cię Juan - rzucił od razu i sięgnął ręką do Pilar, żeby przyciągnąć ją do siebie. Ale Juan to już machał do tego wuja Emanuela i się pytał go czy można się zamienić na jeden taniec partnerkami. A wujaszek się zamyślił, bo w zasadzie nie przewidywał takiej wymiany, ale kiedy te pary tak popatrzyły takie zdziwione po sobie to wujek rzucił, że nawet trzeba.
- Nie ma takiej zasady - rzucił Madox. I wtedy wujek mu powiedział, że jak ktoś nie chce to nie musi, ale kto chce to może i jest za to dodatkowy punkt.
- Jakie kurwa punkty? - nagle się okazało, że to jest w ogóle pierwsza zabawa, a ma ich być więcej i za wszystkie są do tego jakieś punkty, i jakaś nagroda. I chyba tylko Madox miał to gdzieś bo inne pary to się nawet ucieszyły, a Marie złapała Tio za policzki i powiedziała, że to jest sprawdzian ich miłości. Ciekawe co będzie jak przegrają? Rozwód?

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Na parkiecie było gorąco. Jak zawsze zresztą, kiedy ciała namiętnie poruszały się na nim w rytmie latynoskiej muzyki. Było w tych melodiach coś jedynego w swoim rodzaju, coś czego żaden inny styl muzyczny nie potrafił tak prosto przekazać, wymuszał on intymność, wymuszał sensualność i bazował na dotyku wzajemnych ciał. I chociaż w tym całym konkursie główną zasadą był brak wzajemnego dotyku, Pilar miała wrażenie, że cała aż wrzała. Nawet kiedy Madox swoje ręce trzymał w kieszeni. Ale czy to było w ogóle ważne, te jego dłonie, kiedy tak dobrze szło mu sterowanie tymi Pilar? Rzucał jej co to kolejne komendy, a ona posłusznie jak nigdy wcześniej wykonywała je coraz bardziej pewnie. Błądziła opuszkami po odkrytym dekolcie, po włosach, szyi, piersiach i pośladkach, a kiedy kazał jej umieścić dłonie na udach, Pilar zacisnęła palce na materiale sukienki i podwinęła ją delikatnie, zupełnie tak samo jak wtedy tą koszulkę z napisem łobuz kocha najbardziej, nim pozbyła się jej pewnie i ruszyła do łazienki. A potem wiadomo, co było… I ona przez moment wróciła do tej chwili myślami, czując, jak przyjemny, ciepły dreszcz wędruje wzdłuż jej kręgosłupa. Oczy w sekundę się jej zaświeciły i miała wrażenie, że jego również. Że on też na krótką chwilę przypomniał sobie jak przyjemnie im było pod tym zimnym prysznicem. W końcu cały ten wyjazd oni tak ładnie czytali sobie w myślach. To może i teraz tak było?
Oddychała ciężko, kiedy muzyka w końcu przestała grać, a wodzirej oznajmił, że wchodzimy na kolejny poziom. Kurwa, to ile było tych poziomów? Bo przecież Pilar to i tak już tutaj ledwo oddychała i walczyła ze sobą, żeby na tego biednego Madoxa po prostu się nie rzucić.
Balon.
Świetnie.
I wtedy on powiedział, że odpada. A Pilar na to, że go chyba pojebało, bo przecież nie po to poszli wziąć udział w tym konkursie, żeby teraz się poddać i oddać podium jakimś żałosnym walkowerem. Bo może Noriega nie wiedział tego o Pilar, chociaż mógł się domyślać, ale ona BARDZO nie lubiła przegrywać. Lata w szkole policyjnej nauczyły ją prawdziwych konkurencji i jak walczyć o swoje i nawet w tak durnej rzeczy jak konkursik tańca, nie miała zamiaru się wycofać. Dlatego szarpnęła go za tą już i tak prawie rozpadającą się, ubabraną koszulę, żeby wracał na miejsce. Natychmiast.
Może jak wygramy to gówno, to Marie pozwoli nam na chwile się ulotnić — chciała mu dać jakąś motywacje. Coś do czego mógł wracać myślami i jakoś się bardziej postarać, żeby tego zaraz nie zjebali. Chociaż z drugiej strony patrząc na to, jak bardzo ona ich PILNOWAŁA, to Pilar naprawdę wątpiła, że nawet do kibla będą mogli iść w samotności. Pewnie poszłaby za nimi i czekała pod kabiną, aż któreś by się załatwiło. Uroczo.
Odebrała balon od wujka wodzireja, kiedy opowiadał o kolejnej konkurencji i już wręczała go w dłonie Madoxa, kiedy tuż obok pojawił się szanowny Juan i zaczął te swoje wywody o to, że Stewart była chica caliente. I niby ładny komentarz, Pilar nawet posłała mu delikatny uśmiech, tylko chwile potem on już proponował tą zamianę partnerów i Stewart aż wstrzymała oddech. A potem jęknęła z niezadowolenia, kiedy Emanuel oznajmił, że to właśnie jest nowa zasada. Kurwa serio? Naprawdę losie? Nie mogli mieć dla siebie więcej niż pięć minut? Nie mogli być tylko i wyłącznie dla siebie? Trzeba było się zamieniać. Bo ona naprawdę nie chciała i już była gotowa zaprotestować i powiedzieć, że nie będzie zmieniać swojego partnera, tylko wtedy wodzirej dodał tą informacje o dodatkowym punkcie i Pilar jednak się zawahała.
Nie no, musimy mieć ten punkt — myślała na głos, przyglądając się jak inne pary tak ochoczo się zamieniają. Bo jeszcze gdyby NIKT nie chciał się zamienić, to wtedy nie byłoby takiej potrzeby, ale kiedy każdy dookoła chciał mieć dodatkowy punkt, to jak tak oni mieli go nie mieć. Podniosła spojrzenie na Noriegę. — Chuj. Zamieniamy się — oznajmiła, nawet nie czekając na reakcję Madoxa. Bo on mógł sobie protestować, a ona i tak by tam poszła. Wcisnęła mu balon w dłonie i podeszła do Juana, posyłając Carmen ciepłe spojrzenie. Ona również była śliczna, z tą swoją ciemną karnacją i kruczymi włosami.
Wspaniale!! — Emanuel aż klasnął w dłonie, kiedy okazało się, że każda para dokonała roszad. — Balony między ciała — rozkazał, a Pilar westchnęła głośno i odwróciła się do swojego nowego partnera tyłem, przy okazji rzucając okiem na lewo, gdzie Madox już wsadzał dmuchaną kulkę między jego krocze a tyłek Carmen. I kurwa skłamałaby, gdybym powiedziała, że ten widok w żaden sposób jej nie ruszył. Bo ruszył. — Zaczynajmy! — wykrzyczał wuja, a zespół na nowo zaczął wygrywać sensualne, latynoskie rytmy.
Juan nachylił się do przodu i bez większego problemu ani też słowa ułożył dłonie na biodrach Pilar, zaciskając palce nieco mocniej niż powinien. A przynajmniej niż wymagało tego to zadanie. I całe szczęście, że ta muzyka była taka wspaniała, bo przynajmniej Stewart mogła się na tym skupić. Na rytmie, w jakim prowadził ich taniec. Chociaż kiedy tak zerkała w bok i widziała ten napreżony balon pomiędzy Madoxem a Carmen, to jakoś nie mogła pozbyć się tego dziwnego uczucia zazdrości. Bo ona TAK BARDZO chciała być na jej miejscu.
A teraz panie nachylają się do przodu!!
No chyba sobie kurwa żartuje — tyle miała do powiedzenia na słowa wujka Emanuela, który ewidentnie postradał rozum. I już miała zaprotestować, ale ten dodatkowy punkt… no chuj. Nachyliła się do przodu, starając się nie kręcić za bardzo tyłkiem, chociaż graniczyło to z cudem, kiedy wciąż bujali się do muzyki, a Juan tak intensywnie zaciskał na niej palce i jeszcze bardziej nimi poruszał. Czuła na pośladkach, jak bardzo ten balon był naprężony. Jakby miał zaraz strzelić. I wtedy złapała spojrzenie Madoxa. Intensywne. Prawie czarne.
Yo extrañoTęsknie. Rzuciła niemo, wyraźnie układając na ustach każdą pojedynczą literkę. Starannie, tak, żeby bez problemu mógł ją zrozumieć. Bo ona naprawde tęskniła. Nie mogła się doczekać aż piosenka dobiegnie końca. A tym bardziej jak Noriega zdejmie łapy z Carmen i położy je na niej. Bo to właśnie tam należały. Przynajmniej jeszcze przez kolejne dwadzieścia cztery godziny.
Emanuela przez kolejną minutę pojebało jeszcze dwa razy; po raz pierwszy, kiedy kazał panom unieść ręce, a panie musiały same pracować tyłkiem, żeby dociskać go na tyle by utrzymać balon, ale też dopilnować, żeby nie pękł, a potem drugi raz gdy kazał im się położyć na klatkach swoich partnerów. A gdy muzyka wreszcie dobiegła końca Stewart podziękowała ładnie Juanowi i sekundę później już ciągnęła Madoxa w swoją stronę (za tą nieszczęsną koszulę), jak na zazdrosną kobietę przystało.
Tu jest twoje miejsce — rzuciła prosto w jego usta, jednak nim zdążyła złożyć na nich przelotny pocałunek, Emanuel już zbierał balony (te które nie pękły) i omawiał kolejną konkurencję. Okazało się, że skoro w tej to PANOWIE mieli tak dużo roboty przy balonie teraz zadaniem było, by to panie nieco popracowały. Ciekawe jak, pomyślała przelotnie, ale wuja już śpieszył z odpowiedzią, kiedy rozdał każdej z kobiet… kawałek sznurka i poinstruował, jak zawiązać odpowiedni węzeł na nadgarstkach swoich partnerów. Pilar aż prychnęła. To to ona umiała zrobić nawet lepiej niż kochany Emanuel.
A będzie jakiś dodatkowy punkt za to, jak zwiąże cię tak, że nie będziesz mógł się wydostać? — dopytała rozbawiona i już miała zadać to pytanie wujkowi, tylko on już musiał podchodzić do poszczególnych par, bo babeczki wcale nie umiały się tą liną obsługiwać. W przeciwieństwie do Stewart, która zgarnęła jego ręce do tyłu i wykonała na nich szczelny węzeł. Taki nie do ruszenia. A potem wróciła przed Madoxa i uśmiechnęła się do niego zadowolona.
To chyba będzie moja ulubiona konkurencja — stwierdziła jeszcze nim zespół zaczął wygrywać melodię. Zasady były proste: kobiety uwodziły panów. Nie odwrotnie. I jeśli ktoś polegnie od razu był dyskwalifikowany, dlatego rzuciła jeszcze Madoxowi wymowne spojrzenie pod tytułem nie spierdol tego, a już po chwili zaczęła czuć w biodrach muzykę.
Przysunęła się bliżej, wystawiając ręce w powietrze i wodząc bezczelnie wzrokiem po jego całym ciele, jakby nie potrafiła się zdecydować, gdzie chciała zacząć. Bo przecież kiedy on był taki unieruchomiony, to dawało jej maximum kontroli. I możliwości.
¿Aquí? Tutaj? Przygryzła wargę i umieściła dłonie na jego klacie. Palce trzymała szeroko, jakby nie chciała ominąć ani skrawka jego ciała. Przesunęła dłońmi w dół aż do miejsca, w którym znajdował się pasek. Na krótką chwilę wcisnęła pod niego palce, przyciągając go jeszcze bliżej siebie pojedynczym szarpnięciem. — O tal vez aquí? Czy może jednak tutaj? Zawędrowała nimi wzdłuż jego bioder aż odnalazła pośladki ukryte pod przyjemnym materiałem spodni. Zacisnęła na nich dłonie i znowu szarpnęła go w swoją stronę, aż wpadł na nią całym ciałem i na moment zachwiał ich ciała. Wiła się tak przed nim przez moment jak ten wąż między jej piersiami, badając go dotykiem i ocierając o siebie ich ciała.
Dile a Madox Powiedź, Madox. Przystawiła twarz do jego ucha, po czym złapała ciepły płatek w zęby, przygryzając do delikatnie. A potem zajęła się jego szyją, na zmianę przygryzając ją i całując. — Cuánto deseas tener las manos libres ahora?Jak bardzo chciałbyś teraz uwolnić ręce? Rzuciła rozkosznie, podczas gdy jedna z jej dłoni znowu znalazła się dokładnie pomiędzy ich złączonymi ciałami, tylko tym razem przejechała po pasku i dalej w dół, prosto na nogawkę, w której pod jej dotykiem już reagowała jego męskość. A ona jakoś nic nie mogła poradzić na ciche jęknięcie, które wylądowało prosto do jego ucha.
I wtedy muzyka przestała grać, konkurencja dobiegła końca, a oddech Pilar był tak nierówny, że raz po raz jej klatka piersiowa uderzała o tego lwa, którego chował pod kolorową koszulką.

Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

To jest bardzo ciekawa sprawa, czy większą ochotę miał się na Pilar rzucić ten biedny Madox, czy ona na niego?
To chyba też było jakieś niezmierzalne, chociaż w oczach Noriegi, to widać było ogień i on już nawet wyjmował te ręce z kieszeni, ale na całe szczęście ta piosenka się skończyła.
Tylko, że zaraz jednak się okazało, że to nie jest koniec zabawy, bo to ma trwać, składać się z wielu konkurencji i w ogóle zrobili sobie z tego jakiś triatlon. Bo te tańce to miał być początek. O ile Madox lubił się bawić, lubił tańczyć, to tutaj jakoś wcale nie odczuwał żadnej przyjemności, bo był niecierpliwy. I kiedy Pilar tak go kusiła, to jego aż w środku skręcało, do tego stopnia, że jak dostał ten balon, to tak go ścisnął, nieumyślnie jakoś, że on pękł z hukiem.
- Jakiś trefny balon dostałem - poskarżył się i dostał nowy. Czerwony.
Nawet ładnie by im pasował, tylko, że ten też poleciał sobie gdzieś tam hen, kiedy Madox go kopnął. Nie to, że specjalnie, on mu spadł na nogę i zrobił to odruchowo.
Bo on już się nie chciał bawić. No i tutaj wracamy do tego, że jak Madox coś chce, to zawsze jest na odwrót, bo Pilar jednak chciała. I chociaż on w pierwszej chwili spojrzał na nią z wyrzutem, to później już wywrócił oczami.
- Jeśli nie, to symuluje udar - rzucił na te jej słowa, że może jak wygrają, to Marie da im chwilę spokoju. Była to jakaś motywacja, trzeba przyznać, ale chyba jednak większa to była oglądanie takiej zawziętej Pilar.
Madox trochę już wiedział o tym, że była uparta, lubiła drążyć, ale jeszcze nie miał okazji jej oglądać z takim duchem rywalizacji wymalowanym na twarzy. A musiał przyznać, że nawet mu się to podobało. On też lubił być najlepszy, chociaż tutaj nie miał akurat takiego parcia. Jutro i tak nikt o tym nie będzie pamiętał. A jednak kiedy ona powiedziała, że muszą mieć ten punkt, chociaż nawet nie wiedział, co on daje, a później dała mu ten trzeci balon, różowy, to wywrócił oczami, ale się zgodził.
- Dobra, skopiemy ci dupę Juan - rzucił, no bo jednak to też jakaś tam motywacja była, żeby temu kuzynowi skopać tyłek i ten cwaniacki uśmiech zniknął z jego twarzy. Zwłaszcza, że on teraz tak Pilar pożerał wzrokiem, a Madox tylko uśmiechnął się do Carmen i puścił do niej oczko, ale to dlatego, że ją znał z teatru. Chociaż nie widzieli się dziesięć lat, ale w zasadzie... on z wieloma osobami tutaj nie widział się dziesięć lat, a rozmawiał z nimi jakby ostatni raz widzieli się wczoraj. Taki chyba już tutaj mieli klimat, więc kiedy Madox został z tą Carmen, to chociaż westchnął jakoś ciężko zerkając za Pilar, to potem uśmiechnął się do niej i nawet zamienił z nią dwa słowa. Tylko, że zanim oni się na dobre rozgadali, to Carmen już wypinała w jego kierunku tyłek. Wiadomo, że Madox wolałby, żeby to był ten Pilar, który tak idealnie pasował do jego dłoni, aż jeszcze raz spojrzał w jej kierunku i posłał jakieś mordercze spojrzenie Juanowi, a potem wcisnął miedzy siebie i Carmen ten balon. Oparł dłonie miękko na jej biodrach, ale minę miał krzywą i Carmen to chyba zauważyła, bo powiedziała do niego coś cicho, a Madox strzelił tylko oczami, ale nic nie odpowiedział. I później kiedy Carmen zaczęła się bez ostrzeżenia pochylać do przodu, to ten balon prawie im upadł... Tylko, że Madox zareagował wypychając kolano do przodu, a później to trochę szarpnął do siebie Carmen, żeby jednak ten balon znowu wylądował między nimi jakoś tak stabilnie. Coś tam jej mruknął, że powinna go uprzedzić, a Carmen się zaśmiała i posłała mu przepraszające spojrzenie.
Tylko, że to jego to już był utkwione w Pilar, a potem nawet wymownie w Juanie, aż Madox pokręcił głową. Ale jednak coś tam wyczytał z jej ust, ale zamiast jej odpowiedzieć coś równie romantycznego, to on ułożył na ustach.
- Musimy mieć ten punkt - i to były jej słowa, bo jakby nie musieli, to teraz mógłby jej chociaż dotknąć, a tak, to przesunął dłońmi po biodrach Carmen, jakoś zacisnął palce mocniej niż powinien, za co zaraz ją przeprosił, ale Carmen była w porządku i bardzo ładnie prowadziła ten balon, kiedy Madox musiał podnieść ręce, i oparł je sobie na karku, no bo nie za bardzo wiedział gdzie ma je oprzeć. Dopiero kiedy Carmen się o niego oparła, to ręce ułożył na jej brzuchu, a właściwie to ona sama je tam przesunęła i wtedy też coś powiedziała Madoxowi do ucha, aż zaśmiał się głośno, ale Carmen też to skwitowała śmiechem. A kiedy ta muzyka dobiegła końca, to nawet Madox chciał też ładnie podziękować Carmen, tylko, że Pilar już go ciągnęła za koszulę do siebie, a on chyba rzeczywiście czuł, że tam jest jego miejsce i tylko posłał Carmen jakieś ostatnie przelotne spojrzenie, a później to już zacisnął palce na pośladku Stewart, żeby ją przyciągnąć do siebie, bo on przecież tylko ją chciał mieć tak blisko.
- Moje a nie Juana? - mruknął i chciał ją pocałować, ale wujek Emanuel już zbierał balony... Tylko Madox go nie miał, więc obejrzał się jeszcze na Carmen, a że się okazało, że ona miała z Juanem dwa, to jednego odbiła do nich, ale Madox go nie złapał tylko odbił głową i ten balon sobie gdzieś tam poleciał. Wujek machnął na to ręką, bo już im dawał jakiś kawałek sznurka i Madox zerknął najpierw na niego, a później na Pilar.
- Tym to mogłabyś związać Dolores i może by się nie oswobodziła - stwierdził, a na słowa Pilar pochylił się w jej kierunku, żeby rzucić jej do ucha - ale spróbuj, jak się nie wyswobodzę... To później będziesz mogła zrobić ze mną co chcesz, ale jak się uwolnię, to odwracamy role - jeszcze szczypnął zębami delikatnie płatek jej ucha. Madox najpierw się nie chciał bawić, a teraz podbijał stawkę, wiadomo, cały on.
Tylko, że kiedy Pilar go tak związała, szczelnie i mocno, a on poruszył rękami, to trochę już nie był taki pewny, czy ten węzeł uda mu się tak łatwo rozsupłać. Ciężko, mógł chyba jedynie liczyć na to, że te sznurki to jakieś znoszone sznurówki i po prostu je rozerwie.
I kiedy ona tak powiedziała, że to chyba będzie jej ulubiona konkurencje, to Madox aż przełknął głośno ślinę. Bo może mógł się nie odzywać? Może jego nie będzie ulubiona?
Wbił te ciemne tęczówki w piękne, brązowe oczy Pilar i kiedy ona oparła dłonie na jego klacie, która teraz unosiła się już w tym niespokojnym rytmie, to Madox pochylił się do niej, jakby chciał ją pocałować, tylko ona w porę się odsunęła, a potem już sunęła opuszkami niżej zahaczając o te złote łańcuszki. I kiedy jej dłonie wylądowały na jego pasku, kiedy go tak szarpnęła do siebie, to on cały czas tam z tyłu rozpracowywał ten węzeł. Cały czas patrzył jej głęboko w oczy. A kiedy tak go przyciągnęła do siebie za tyłek, że na nią wpadł z impetem, to musiał naprawdę się trochę spiąć, żeby jej nie złapać w jakimś odruchu, ale na szczęście ona złapała się jego.
Przymknął na moment powieki, kiedy zbliżyła twarz do jego ucha, znowu ciężkie westchnienie wyrwało mu się z płuc, przez nos.
- Pilar... - zaczął, ale nie skończył bo odchylił na bok głowę, gdy te jej ciepłe wargi wylądowały na jego szyi, gdy szczypała skórę zębami, a zaraz kontrowała to uczucie pocałunkiem. Dopiero kiedy zapytała o to jak bardzo chciałbyś teraz uwolnić ręce, to schylił głowę, żeby jego usta znalazły się gdzieś na wysokości jej ucha.
- Już je uwolniłem... - mruknął. Tylko, że teraz to naprawdę musiał zawalczyć ze sobą i popracować nad silną wolą, kiedy poczuł jej dotyk na swoim przyrodzeniu, które w sekundzie zareagowało pod jej dotykiem. I Madox też chciał zareagować i ją chwycić, a najlepiej to ją stąd wyciągnąć, zniknąć z nią gdzieś, ale się powstrzymał, chociaż na to jej jęknięcie, przeszedł mu po plecach ten przyjemny dreszcz.
Muzyka przestała grać, a on wbił te ciemne tęczówki w jej oczy, a później podął jej ten sznurek, który sam sobie rozwiązał.
- Madox wygrał - powiedział powoli, przysuwając się do niej jeszcze bliżej, tak, że teraz to mogła już go poczuć na sobie, to jak bardzo go rozpaliła.
Tylko, że wtedy ktoś tam podłapał i powiedział, że Madox jeszcze nie wygrał, bo na parkiecie zostały jeszcze dosłownie trzy pary. Oni, Marie i Ticiano i jeszcze jakaś kuzynka Madoxa ze swoim chłopakiem. Juan odpadł. I bardzo dobrze.
Emanuel powiedział, że teraz już finał i to taniec, w którym jedno z nich musi zaufać drugiemu, bo zrobi się ciemno! Tylko, że wcale nie gaszą świateł, a każda z par dostała na oczy opaskę, Pilar i Madox oczywiście czerwoną, ale jedną. Bo okazało się, że tylko jedna osoba z pary ma mieć zawiązane oczy, a ta druga musi ją poprowadzić. No i Madox oczywiście chciał zawiązać oczy Pilar, już jej tę opaską zarzucił na szyję, ale wuj Emanuel uznał, że to jednak mężczyzna ma mieć zawiązane oczy.
Najpierw ręce, teraz oczy... Co jeszcze?
Madox już chciał coś powiedzieć, otworzył usta i miał rzucić coś zaczepnego, ale w końcu wzruszył ramionami.
- Dobra, ufam ci Pilar - stwierdził i zdjął tą opaskę z jej szyi jednym pociągnięciem, tak że ten gładki materiał prześlizgnął się po jej skórze, nawet odwrócił się do niej tyłem, żeby jednak to ona zawiązała mu to na oczach.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Faktycznie sznurek, który dostali pozostawiał wiele do życzenia. Nie dość, że był obrzydliwie krótki, taki, że nie można nim było nawet obwiązać porządnie tych nadgarstków na kilka razy, to do tego był cienki jak sznurówka od buta. I Pilar naprawdę postarała się najlepiej, jak tylko mogła, żeby zrobić z niego pożytek. I nawet myślała, że poszło jej to całkiem nieźle, bo sprawdziła go jeszcze kilka razy, szarpiąc energicznie i faktycznie zdawał się trzymać. No tylko czy wytrzyma Madoxa? Juana na pewno by wytrzymał, ale tutaj nie była już tego taka pewna.
A jednak kiedy tak przeszła przed niego i zaczęła kolejną konkurencję, błądząc dłońmi po jego gorącym ciele, już wcale o nim nie myślała. Jedne co było w jej głowie, to cicha misja, by doprowadzić Noriegę do szału. Na skraj wytrzymałości. Trochę na złość, że on tak łatwo oddał tą wycieczkę do ogrodu na rzecz bawienia się na parkiecie, a trochę dla własnej, bezczelnej satysfakcji i przyjemności. Bo przecież nie codziennie miała go tak przed sobą dostępnego w całości i w dodatku związanego. Chociaż tak naprawdę ona miała go dopiero od jakiejś doby, to czego tu więcej wymagać? A jednak postarała się, by wyciągnąć z tej scenerii jak najwięcej.
Czuła na piersiach jego nierówny oddech, gdy jego klatka piersiowa unosiła się energicznie, wychodząc na przeciw tej Pilar, która również szalała. Nie wiedziała, czy ktoś im się przygląda, bo ona nie widziała poza nim świata. Kurwa, nawet jakby teraz obok stanął Arthur Seeley i powiedział, że chce się przyznać, ona nawet by nie drgnęłą, nawet by go pewnie nie zauważyła. Bo rozszalałe serce Madoxa nie było jedynym, co na sobie czuła. Czuła pod opuszkami palców, które tak ochoczo zaciskały się na jego spodniach, jak bardzo działał na niego ten dotyk, ta bliskość, ona. A to zaś i na nią podziałało w ułamku sekundy i gdyby nie ta muzyka, która dobiegła końca, to Pilar naprawdę by im przegrała ten konkurs. Bo chociaż on miał związane ręce, to ona miała je całkiem sprawne i musiała znaleźć w sobie resztki pokładów samokontroli, by go z tego parkietu nie wyszarpać gdzieś na bok — albo co gorsza — by się na niego nie rzucić tu i teraz, jak stali przy wszystkich. Faktycznie je znalazła i jak się szybko okazało; on również.
Zamrugała kilkakrotnie, gdy uniósł w górę rozwiązany sznurek i umieścił jej go w dłoniach, oznajmiając że wygrał. I super. On wygrał, a ona była cała mokra. I nawet nie omieszkała mu o tym powiedzieć, a raczej pokazać, bo kiedy tak przyciągnął ją do siebie, Pilar złapała jego dłoń i bezczelnie poprowadziła ją po swoim udzie pod sukienkę, a potem przelotnie pod materiał majtek. Wszystko trwało kilka żałosnych sekund, ale Madox z pewnością mógł poczuć na palcach jak i ona była rozpalona. I to na razie musiało mu wystarczyć, bo Emanuel już rozpowiadał o kolejnym zadaniu, podobno ostatnim.
Następnym razem użyjemy kajdanek — odgroziła się, nawiązując jeszcze do tego sznurka, z którym tak łatwo mu poszło. Kajdanek to akurat Pilar miała pod dostatkiem, tylko pech chciał, że nawet przez głowę jej nie przeszło, że mogłyby się jej przydać w maloczniczym Medellin. No bo jak, kiedy ona wsiadając do samolotu nastawiała się jedynie na tą salsę do rana i drinki z palemką, a nie że się idiotka zakocha po uszy. I jeszcze ten ich zakład, który przegrała…
Ale sznurek i tak zostaw — nachyliła się do jego ucha, kiedy wuja już rozdawał pozostałym parą po opasce na oczy. — Może się przydać — jej by się jeszcze na pewno przydał, gdyby wygrała i mogła zrobić z nim co tylko chciała. Z pewnością urozmaiciłaby to w jakiś ciekawy, kreatywny sposób. Ale takie były zasady, on się uwolnił i teraz to Madox mógł z nią później zrobić, co tylko jego dusza zapragnie. I chciała mu to jeszcze wspomnieć, ale wtedy Emanuel stanął tuż obok, mrucząc coś pod nosem, że im to już by się chyba przydał jakiś pokój, a potem wcisnął między ich ciała opaskę. — To też by mogło — rzuciła jeszcze do tematu, bo chociaż trzeba się było przygotowywać do ostatniego już zadania, jej wyobraźnia mimowolnie pracowała na najwyższych obrotach, wyobrażając sobie, jak oni ładnie mogli zrobić jeszcze pożytek z tych zabawek.
I już zaczęła tą opaskę przykładać sobie do oczu, bo przecież to chyba oczywiste, że łatwiej im będzie, jeśli to on będzie prowadzić, no tylko wuja nie byłby sobą, gdyby w ostatniej chwili nie zmienił zasad, żeby wszystkim dopierdolić. No więc zawiązała mu tą opaskę za głową, uśmiechając się pod nosem na jego słowa. Ufam ci, Pilar.
Żebyś tego nie pożałował — dodała mu jeszcze przy samym uchu i wróciła przed niego, umieszczając dłonie na jego klatce piersiowej, żeby miał jakiś punkt odniesienia i grzecznie czekała na dalsze instrukcje. Okazało się szybko, że to nie miał być zwykłe taniec, w którym kobiety będą mogły sobie panów poobracać, a jakiś kurwa taki z przeszkodami i już po chwili Emanuel zaczął rozkładać na podłodze co to kolejne przedmioty takie jak kubki, poduszki, po jednym dla każdej z par, a na samym końcu dumnie stanął Medelliński rum w ciemnej, błyszczącej się etykiecie.
Pilar w miarę jak on to wszystko rozstawiał, starała się na bieżąco nakreślić Madoxowi jak wygląda cały tor, żeby mniej więcej mógł się na to przygotować. Tylko czy na to dało się przygotować?
Przypominam, że to ma być t a n i e c — rzucił głośno Emanuel, wręczając jeszcze jeden koniec wstęgi komuś z gości, każąc trzymać na wysokości pasa, a potem przeszedł na przeciwną stronę zgromadzenia i zrobił to samo z drugą końcówką. — Nie chce widzieć zwykłego schylania się, bo będę dyskwalifikować — pogroził paluchem pierwsze Marie i Tio, potem temu ich kuzynostwu, a na samym końcu Pilar i Madoxowi, chociaż on to i tak nie mógł tego widzieć, bo już stał jak dziecko we mgle z zasłoniętymi oczami.
Wygrywamy to — przypomniała mu jeszcze cel, tak jakby zapomniał, a potem przysunęła się bliżej. Umieściła jedną dłoń na jego ramieniu, a drugą na biodrze, by jednak lepiej się nim sterowało.
Zespół zaczął wygrywać najpiękniejsze melodie, a pary ruszyły przed siebie. No prawie wszystkie, bo Pilar zanim jeszcze szarpnęła go w przód to jeszcze zmusiła go do wykonania obrotu. Tak dla jej czystej satysfakcji, wcale nie było to potrzebne do gry. Ale w sumie wyszło dobrze, bo kiedy oni byli tacy spóźnieni, inne pary już męczyły się z pierwszą przeszkodą w postaci plastikowych kubeczków porozstawianych randomowo na podłodze. Marie z Tio strącili już dwa i musieli zacząć od nowa, a ci kuzyni to jeden kompletnie zdeptali i zostali wróceni na start. I to dało Pilar o tyle przewagę, że mogła szybko dojść do wniosku, że pozycja twarzą w twarz była blędna, bo przecież jedyne oczy były wtedy tyłem.
Zmieniamy strategię — rzuciła szybko i już nie bawiąc się w żadne obroty, przywarła do niego plecami. I chyba zrobiła to zbyt niespodziewanie i za mocno, zapominając, że on przecież NIE WIDZIAŁ i nie mógł się spodziewać, że lada moment poczuje jej tyłek na swoim kroczu. Przywarła do niego szczelnie i umieściła męskie dłonie na swoich biodrach. — Trzymaj się blisko i rób takie kroki jak ja — poinstruowała, bujając się w rytm muzyki, przesuwając ich ciała w przód. Swoje dłonie zaś przeniosła do tyłu i na tyle, na ile mogła, umieściła na jego udach, by sprawnie dawać mu znać, którą nogą powinien ruszyć. To się musiało udać… bo przecież oni cały ten wyjazd tak dobrze ze sobą współpracowali. Byli do tego kurwa stworzeni. I faktycznie, przeszli te przeklęte kubki bez większego problemu, a potem jeszcze w podobny sposób pokonali stos z poduszek, chociaż był taki jeden moment, w którym Madox się zachwiał i Pilar musiała wbić palce w jego nogi zdecydowanie zbyt mocno, by przytrzymać go przy sobie. Będą ślady, to na pewno.
A potem czekał na nich hula hop, leżący spokojnie na ziemi, przez który trzeba było przejść w całości. Łatwizna. Odwróciła się w stronę Madoxa prowadząc go w dobrym kierunku i znowu obróciła go wokół siebie, bo przecież wyglądał wtedy jak połamana baletnica z Temu, a ten widok jakoś Pilar rozczulał. Kiedy już znaleźli się w kole, Stewart przejechała dłońmi po jego biodrach i udach, wcale nie przypadkowo znowu zahaczając palcami o to czułe miejsce i takim sposobem zeszła do parkietu, co on mógł czuć jedynie pod własnymi dłońmi, które musiał z jej bioder przenieść na ramiona i czubek głowy, żeby mu nie uciekła. I wciąż trwając w tym tańcu i lekkim bujaniu, Pilar złapała za brzegi hula hopa i zabrała go ze sobą w górę, by unieść go wysoko nad ich głowami i wyrzucić gdzieś na bok, kiedy już nie było potrzebne, żeby mogli ładnie tanecznie przejść do kolejnej przeszkody.
Me arrodillo ante ti y ni siquiera puedes verloKlękam przed tobą, a ty nawet nie możesz tego zobaczyć. Cmoknęła tuż przy jego ustach, uśmiechając się prz tym bezczelnie. Tego też nie mógł zobaczyć. Chociaż może mógł usłyszeć? Jej twarz była przecież tak blisko.
Te całe wstążki pokonali równie prosto; po prostu zeszli sobie do parkietu, kręcąc tyłkami, jakby tańczyli conajmniej kaczuszki i już. A potem było jeszcze kilka takich prostszych i nim szło się obejrzeć oni już byli na ostatniej prostej do tego Medellińskiego rumu. Stał sobie ładnie na podłodze, niziutko i Pilar nie miała wątpliwości, co trzeba zrobić, żeby go podnieść. Sprawnie przeniosła dłonie Madoxa jedną na plecy, drugą na udo które już unosiła w górę, żeby złapał pod nim mocno, kiedy ona jak guma wygięła się do tyłu, błagając w duchu, żeby tylko jej kurwa nie puścił. Ale przecież tego typu pozy w tańcu to oni już mieli przećwiczone w Toronto, kiedy to tańczyli wspólnie salsę.
Złapała butelkę zaraz pod korkiem i pociągnęła ją w górę. Ostatnim już zadaniem było się z niej napić. No tylko Pilar kiedy tak czuła tą jego mocno zaciśnięta dłoń na jej nagim udzie, kiedy z powrotem wylądowała w jego silnych ramionach, przytulając się do wytatuowanej klatki, kiedy ten jego obłędny zapach na nowo zaatakował jej zmysł a wzrok padł na jego rozchylone usta, nie mogła się skupić na niczym innym, niż by wpić się w te pełne wargi. I zrobiła to. Nie wytrzymała. Pocałowała go krótko ale za mocno i intensywnie. I to był błąd. Bo chociaż smakował o b ł ę d n i e, to w tym samym czasie, co ona się od niego odrywała, Marie i Tio już odkręcali korek i wlewali w siebie rum, tym samym zyskując sobie pierwsze miejsce na podium.

Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Madox też nie widział poza nią świata, kiedy te jego ciemne tęczówki błądziły po jej twarzy, po jej ciele, a w głowie to miał tylko to, że zaraz go popierdoli, że tego nie wytrzyma. Bo Madox nie był cierpliwy, nie umiał przeciągać i bawić się w długie gry wstępne. Bo jemu wystarczyła jedna jakaś iskra, a tutaj było ich już tyle, że ten parkiet między nimi zdawał się płonąć. A ogień to był taki żywioł, który jednak ciężko jest powstrzymać. I Madoxa też ciężko było powstrzymać.
I żeby to się stało, żeby on nie wyrwał do niej, kiedy te dłonie Pilar błądziły po jego ciele, kiedy łapał jej spojrzenie, to on naprawdę musiał walczyć sam ze sobą, gdzieś tam w środku. Zwłaszcza, że te ręce już miał też całkiem wolne i mógł je zacisnąć na niej, mógł ją ściągnąć z tego parkietu. A jak ta konkurencja się skończyła, kiedy to serce teraz waliło w piersi jak szalone, a on czuł w spodniach jak bardzo jej pragnie, a ona jeszcze nakierowała jego dłoń, tam, gdzie ona też chciał jego, gdzie go teraz tak bardzo potrzebowała, tak samo jak on jej, to aż zaczepił palcami za materiał jej koronkowych majtek. Czerwonych. Zacisnął palce na jej nadgarstku i rzeczywiście przez chwilę to chciał ją z tego parkietu ściągnąć, niech już wreszcie przegrają.
No przecież przegrali już dawno, z tym pożądaniem, które miedzy nimi było i które teraz paliło takim żywym ogniem. Takim, że Madox aż pociągnął Pilar gdzieś na bok, tylko wtedy jakby na zawołanie wyrósł przed nimi ten wujek Emanuel mówiąc, że to już ostatnia runda i dając im do zrozumienia, że nie ma żadnej drogi ucieczki. Madox już otworzył usta, żeby powiedzieć, że ma jakiś atak, mógł przecież mieć, dostał w łeb, tylko wtedy Marie zapiszczała, że świetnie, że zostali razem. I chociaż ten pisk prawie naprawdę spowodował u Noriegi jakiś atak, aż zamknął jedno oko, no to stanął w miejscu.
Ostatnie kurwa zadanie.
Powtórzył sobie w myślach, ale to nie za wiele dało, zwłaszcza, że Pilar dodała to, że następnym razem użyją kajdanek i Madox chciał jej zapytać, co ona z nimi zrobi. Chciał, tylko, że jakby zapytał, a ona by mu odpowiedziała, to już żadne powtarzanie w myślach, że jeszcze chwila, na nic by się nie zdało. Schował sznurek do kieszeni spodni, tak jak mu poleciła i uniósł jedną brew.
- Nie chcę w tej chwili wiedzieć, co siedzi ci w głowie Pilar... - mruknął, bo jakby wiedział, to olał by to ostatnie zadanie. Nawet nie chciał już myśleć o tym, że wygrał ten ich wewnętrzny konkurs i mógł z nią zrobić co chciał. A chciał dużo. Teraz.
I kiedy ten wuj Emanuel powiedział, że przydałby się im jakiś pokój, to Madox pokiwał głową, jemu wystarczyłaby nawet ta łazienka dla gości, albo nawet ławka w ogrodzie, ten samochód na podjeździe, żeby tylko było trochę mniej tych ludzi.
- Głowa zaczyna mnie boleć... - mruknął, bo jeszcze chciał spróbować, może ktoś stwierdzi, że jednak po tym jak dostał wstrząsu mózgu, to należało mu się trochę odpoczynku w jakimś przytulnym pokoju, sam na sam z Pilar. Ale nikt tak nie stwierdził. Wcale go to nie zdziwiło. Aż przejechał dłonią po twarzy.
A później to już stał z tą opaska na oczach, zawiązaną jakoś tak, że nie widział kompletnie nic, a do tego jeszcze te jej słowa... Troszeczkę pożałował od razu, ale jednak zachował to dla siebie. Kiedy miał zasłonięte oczy, to jakoś ta muzyka działała jeszcze inaczej, a ten przyjemny zapach jej perfum jakby stał się mocniejszy. No i ten dotyk... Mogło być to całkiem przyjemne, tylko szybko okazało się, że jednak to nie będzie takie proste, bo teraz już nie tylko mają tańczyć, to jeszcze pokonywać z zamkniętymi oczami tor przeszkód, jak jakiś ninja warrior, dobrze, że nie musieli do tego recytować wierszy, chociaż może w tym Madox byłby całkiem niezły.
Słuchał Pilar, kiedy opisywała mu co Emanuel układa na tej podłodze, tylko, że kiedy nabrał w płuca powietrze i znowu zachłysnął się tym jej zapachem, jej perfum, jej ciała, to mógł się tam znajdować dół z lawą, czy przepaść, a on i tak by powiedział tylko.
- Dobra, ale zróbmy to szybko - bo tak by było najlepiej, szybciutko się z tym uporać, a potem szybciutko stąd zniknąć, tylko kiedy Pilar tak nim zakręciła dookoła, to Madox aż się zatoczył. Bo właściwie to mu przecież powiedzieli w szpitalu, że on ma unikać jakiegoś hałasu, świateł, i silnych bodźców. A tu on to wszystko dostał w pigułce. Tylko kto by się tym przejmował? Madox się nie przejmował wcale, zwłaszcza, że już po chwili poczuł najpierw pupę Pilar na swoich biodrach, a potem jej przyjemny ciężar na klacie, rzeczywiście go trochę zaskoczyła, no i oczywiście nie była delikatna, ale to to akurat nie było zaskoczenie, aż stęknął jej prosto do ucha.
- Ale ja nie wiem jakie kroki ty robisz Pilar - rzucił, a potem to głowę oparł o jej szyję, pochylając się nad jej ramieniem - może po prostu zrób to do rytmu - zasugerował i przesunął palcami po jej biodrach, żeby jeszcze bardziej je przycisnąć do swoich, kiedy tak ruszali się w rytm muzyki. I to rzeczywiście zadziałało, to trzymanie się rytmu i trzymanie się jej, a nawet słuchanie się jej poleceń. Madox słuchał się jej poleceń, w ogóle jej zaufał. Pozwolił sobie zasłonić oczy. Chyba naprawdę to uderzenie było mocniejsze niż mu się wydawało, i kiedy tak o tym pomyślał, to aż wbił jakoś mocniej brodę w jej ramię. A potem ona jak na jakieś zawołanie odpowiedziała mu wbijając palce w jego uda, mocniej, kiedy się zachwiał. Tylko, że to zamiast go zniechęcić, to jakoś nakręciło go jeszcze bardziej. Aż tą dłonią z jej uda przesunął wyżej po jej brzuchu na pierś, ale Pilar ją ściągnęła. Bo pewnie się teraz wszyscy na nich patrzyli, ale Madox to akurat tego nie widział. Nic nie widział. A najbardziej to żałował jednak tego, że nie widział, kiedy Pilar tak przed nim klęknęła, tylko czuł te jej dłonie sunące po jego ciele, zahaczające o jego męskość, tak, że mocniej zacisnął palce na jej ramieniu, na kosmykach jej włosów. Po plecach znowu przeszedł mu prąd, który zatrzymał się na wysokości lędźwi, a klatka piersiowa uniosła się w ciężkim, głębokim oddechu.
- Lo harás hoy, te arrodillarás ante mí - jeszcze to dzisiaj zrobisz, klękniesz przede mną, powiedział od razu i chociaż nie mogła tego zobaczyć w jego oczach, to wcale nie żartował. Nawet pochylił się do niej szukając po omacku tych jej pełnych warg, które były tak blisko, że czuł na sobie ich smak, jej oddech na policzku, ale mu uciekła.
A później były te wstążki, których Madox nie mógł zobaczyć, ale Pilar mu je tak dokładnie opisała, że to było proste. Butelka z rumem miała też być prosta, bo Madox odruchowo zacisnął palce na jej udzie, kiedy tam poprowadziła jego dłoń, drugą dłoń oparł na jej pasie, chociaż zjechała na jej tyłek, ale trzymał ją. I na pewno nie miał zamiaru jej wypuścić, chociaż żałował, że nie może na nią teraz spojrzeć, kiedy wyginała się pod nim w ten łuk. Wiedział, że miała butelkę, bo ktoś krzyknął tak Pilar i Madox się naprawdę spodziewał, że to wygrają, że już to mają w garści, ale zamiast poczuć na języku ostry smak medellinśkiego rumu, to on poczuł ten jeden najsłodszy na świecie, jej. A potem to już rozległy się oklaski, bo wygrali Marie i Ticiano, a Madox tylko jednym ruchem ściągnął z oczu tę opaskę, zostawił ją na swojej szyi. Wbił w nią to intensywne spojrzenie, które teraz płonęło żywym ogniem, zacisnął mocniej palce na jej udzie. Przycisnął ją do siebie i ściągnął z tego parkietu. A potem to już całował jej usta zachłannie. Ugryzł ją w wargę, mocniej niż powinien, ale tak chciał, kiedy wylądowali za jakimiś beczkami z alkoholem, za jakąś kwiecistą pergolą. Wcale nie z dala od całej tej imprezy, ale jednak z dala od tych wszystkich spojrzeń, i to mu chyba wystarczyło, bo on już po chwili sadzał ją na takiej jednej beczce i rozpinał ciężką klamrę swojego paska.
- ¡Estás tan buena que ya no la soporto! - jesteś taka gorąca, że nie wytrzymam dłużej, mruknął pomiędzy tymi kolejnymi pocałunkami, kiedy znowu na językach mogli poczuć ten metaliczny posmak, tym razem z jej wargi. Pocałunkami które kradły z płuc każdy urywany oddech, które spijały każde westchnienie. Bo już było ich dużo, i dużo tego ognia, który palił ich ciała. Nie liczyło się to, że w zasadzie od parkietu, to dzieliło ich kilka kroków, a może nawet to trochę podkręcało atmosferę?
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”