35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lawrence B. Osbourne

— Kolory nie należą do mnie. Czerń wystarczy — stwierdziła chłodnym tonem. Wolała nie zdradzać mu, że nie liczył się dla niej kolor. Wolała poczuć jeszcze raz na sobie zapach jego perfum. Chłonąć je całą sobą, by móc ich doświadczyć. Sama nie wiedziała jedynie, z czego dokładnie to wynikało. Westchnęła cicho pod nosem, schodząc na dół. Zaczęła parzyć im kawę. Chciała się jakkolwiek rozbudzić po ciężkiej nocy. Móc poczuć orzeźwienie. Nie spodziewała się, że po seksie można mieć zakwasy. To chyba już starość.
Zmierzyła go powoli wzrokiem, kiedy zszedł na dół. Zawiesiła na nim wzrok, jeszcze raz przypatrując się każdemu kawałkowi ciała. Szybko nie zobaczy tego widoku ponownie, lepiej dla nich obu, by nigdy ta sytuacja się nie powtórzyła. Konsekwencje wisiały nad nimi, jak czarne chmury chwilę przed deszczem. Cokolwiek by teraz postanowiła, czuła się w pułapce. Za to on... wszystko jej ułatwiał. Wystarczyło, by raz się odezwał, a ona mimowolnie westchnęła cicho.
— Osbourne, nie mam zamiaru Ci się spowiadać — skwitowała krótko z całym chłodem, który wylewał się z niej w prosektorium. Jak może pozwoliłaby sobie na coś więcej, jakieś miłosne uniesienie. Tak teraz stała zamurowana. Temat Cassiana Lennoxa był jej piętą achillesową. Czekała tylko, kiedy ktoś użyje tego argumentu w sądzie. Bała się go, bo bywały takie dni, gdzie wraz z rezydentem będzie musiała iść zeznawać — chciałam, żebyś poczuł się komfortowo — rzuciła, marszcząc brwi. Wbrew pozorom zaczęła się o niego troszczyć. Obdarowywać go krótkimi momentami uwagi. Wtuliła się w niego bez większych oporów.
— Jesteś jasnowidzem? Szansa na wczorajszą noc była bliska zeru — spytała, odwzajemniając jego krótki pocałunek. Nie chciała, by ją opuszczał. Czuła, że coś tej nocy się w niej złamało. Tylko gdy on zniknie, postawi taką obronę, której nikt nie widział — każdego kolejnego jest już na minusie — rzuciła, unosząc delikatnie dwa kąciki swoich ust do góry — ale... dziękuję — dodała finalnie. Chwilę się w niego wpatrywała, decydując się na wtulenie się w niego. Reszta poranka poleciała praktycznie jak noc... Wyszedł, dopiero po kilku godzinach, aż nie dostawała wezwania na miejsce zbrodni.

z/t x 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „#22”