52 y/o
Welkom in Canada
182 cm
złodziej banki i inne takie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Nie próbował wracać sam - zdawał sobie sprawę z tego, że nie da rady. Kiedy poprawiał się przez jakiś czas na fotelu, sprawdzał swoje siły i zrozumiał, że nie jest w stanie sam dotrzeć do łazienki - a skoro tak, to nie mógł z niej też wrócić. Odczekał, aż Alvaro wyjdzie, zanim zaczął zsuwać spodnie - nie było to łatwe, kiedy siedział już na tronie i nie mógł z niego wstać, bo by się przewrócił, ale w końcu mu się udało. Pielęgniarce pozwalał sobie pomagać również z tym, ale to co innego: to był jej zawód, ona nie była dla niego nikim istotnym życiowo, nie była osobą, która go znała i której oddał serce. Ona po to tu była. Alvaro nie. On był jego przyjacielem, jego bratem, synem i miłością w jednym. Był jego rodziną. Głupio mu było pozwolić na to, żeby Salvatierra zajmował się nim aż tak - choć i tak za dużo tego było, żeby zawsze silny, władczy i stojący na czele bandy Santiago mógł znieść ze spokojem. Kiedy w końcu uporał się ze spodniami, rozpłakał się bezgłośnie z bezsilności i wściekłości na tę bezsilność. Naprawdę nigdy nie chciał wylądować w tym punkcie, nie chciał, żeby ktokolwiek kiedykolwiek musiał mu pomagać w takich sprawach, żeby ktoś musiał się nim opiekować - a kiedy w dodatku pojawił się tu Alvaro, to przekroczyło wszelkie granice psychicznej wytrzymałości Santiago, wychowywanego przecież na kogoś, kto ma być wiecznie silnym i męskim mężczyzną. We własnych oczach był teraz po prostu nikim, wrakiem, kimś godnym tylko politowania i śmiechu.
Dużo czasu spędził w łazience, próbując opanować płacz: nie mógł przecież pozwolić, żeby Alvaro zobaczył jeszcze to. Nogi mu zdrętwiały, ale w końcu dał radę się jakoś uspokoić i przemyć twarz lodowatą wodą, żeby choć trochę zmyć opuchliznę z oczu - na szczęście umywalka była na tyle blisko, że nie musiał wstawać, żeby dosięgnąć kranu. Co prawda pozalewał sobie wodą piżamę, ale trudno - udało mu się wciągnąć spodnie i spuścić wodę, zanim zawołał przyjaciela. Nadal nie mógł spojrzeć mu w oczy w tej sytuacji.

Alvaro Salvatierra
gall anonim
40 y/o
CHRISTMASSY
173 cm
Inżynier energetyki / dawniej złodziej Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimieszane
typ narracji3 osoba
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Alvaro w czasie oczekiwania na jakiś sygnał ze strony przyjaciela wyjął ponownie swój telefon i napisał wiadomość do Sandy; wiedział, że zapewne myślała teraz o nim, że zastanawiała się co wyniknie z ich pierwszego po takim czasie spotkania, że prawdopodobnie opowiadała właśnie maluszkowi o tym, że tata dziś nie wróci do domu na noc i że przeprasza, ale musiał odwiedzić przyjaciela, ale wróci niedługo, że zleci szybko niczym mrugnięcie i już będzie z nimi. Znał ją na tyle, że był w stanie sobie idealnie wyobrazić taką scenę i zakładał, że mniej więcej podobną "rozmowę" z Tiago dzisiaj odbyła.
Gdy usłyszał wołanie Santiago odrzucił telefon na pościel i poderwał się szybko na nogi, chwilę później wchodząc do łazienki i starając się nie wyglądać tak, jakby mu się nie wiadomo jak spieszyło, żeby do niego dotrzeć. Prawdę mówiąc każda minuta, gdy Santiago był tak daleko, oddzielony od niego zamkniętymi drzwiami, dłużyła mu się w nieskończoność i naprawdę mu ulżyło, gdy ten wreszcie zasygnalizował chęć powrotu.
Czy domyślał się, że mężczyzna płakał podczas swojej nieobecności? Tak, przyszło mu to do głowy, ale nie zamierzał w żaden sposób do tego nawiązywać. Widział, że zwilżył twarz wodą - było to widoczne nawet jeśli przetarł potem twarz ręcznikiem, bo woda zawsze gdzieś zostawała, czy to na włosach, czy na piżamie właśnie - a skoro tak, to zapewne potrzebował się po czymś ogarnąć. Zresztą, płakał już wcześniej, jeszcze zanim poszedł do łazienki, więc to, że płakał gdy już nie umiał nad głową Alvaro było nawet więcej niż oczywiste.
¿Entonces…? ¿Qué quieres cenar? - zapytał jakby nigdy nic, gdy pomógł mu już się pozbierać i zaprowadził go do sypialni, sadzając go na łóżku. Sam usiadł obok niego, jakby nigdy nic kładąc dłoń na jego dłoni, ot tak po prostu.

Santiago de la Serna
palermo (palermo.pbf)
nie lubię kierowania moją postacią i wiecznych śmieszków w grach, ale poza tym piszę dosłownie wszystko
52 y/o
Welkom in Canada
182 cm
złodziej banki i inne takie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Nada - pomyślał, ale jednocześnie wiedział, że gdyby tak powiedział, to wynikłaby z tego niepotrzebna i bezsensowna dyskusja o tym, że i tak przecież musiał coś jeść, że Alvaro nie przyjmuje informacji, że Santiago nie jest głodny. Nie był - to też była prawda. Żołądek miał ściśnięty do tego stopnia, że nie chciał już nic jeść, ale rzeczywiście coś jeść musiał, jeśli ma mu nie umrzeć z głodu na rękach.
- No sé - odpowiedział wreszcie, patrząc na dłoń przyjaciela na swojej. Z jednej strony miał ochotę się do niego przytulić, a z drugiej wiedział, że gdyby to zrobił, to już wszelkie hamulce by mu puściły i rozryczałby się na jego ramieniu - No quiero nada. No tengo hambre - powiedział cicho - comí recientemente.
Domyślał się, że pielęgniarka pewnie powiedziała Alvaro o tym, że Santiago nie chce również jeść, a nie tylko brać leków, ale warto było spróbować. Może tego jednego mu jednak nie powiedziała i Salvatierra uwierzy...? Naprawdę nie chciał jeść - na samą myśl o tym, że miałby coś włożyć do ust robiło mu się niedobrze. Owszem, możliwe, że gdyby zobaczył przed sobą jedzenie i poczuł jego zapach, to jednak zmieniłby zdanie... choć jajecznica stojąca wciąż na stoliku zdawała się przeczyć tym przypuszczeniom.
- Te extrañé - wymamrotał po chwili - Lo siento no haberte dicho que sobreviví a ese atraco, pero en ese momento quería morir y quería que lo creyeras. No quería que me vieras así, ni quería encontrarme en esa situación. Quería morir a mi manera, durante un robo. En el trabajo. Tal como viví.
Odrzucił głowę do tyłu i po chwili padł na plecy na łóżku, zakrywając znów twarz drżącymi dłońmi.
- No te dije adiós porque sabía que no me lo permitirías; que intentarías impedírmelo si te enterabas. Y entonces quise morir mientras aún podía. Mientras estaba vivo.
Znowu zdyszał się przez wypowiedzenie tak wielu słów w krótkim czasie, zwłaszcza po wycieczce do łazienki, która teraz była dla niego prawdziwą wyprawą.
- ¿Qué vas a hacer ahora? ¿Salvarme? Eso no tiene sentido, Álvaro. Preferiría que me recordaras como era antes, si es que quieres recordarme. Y no tener que ver cómo me veo ahora. Memorizate del baile de tu graduación. Memorizate de nuestros robos. Memorizate de la planificación. Memorizate de lo cabrón que fui. Pero no te memoriza de cómo caí.

Alvaro Salvatierra
gall anonim
40 y/o
CHRISTMASSY
173 cm
Inżynier energetyki / dawniej złodziej Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimieszane
typ narracji3 osoba
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Nie, nie kupował wymówki o tym, że Santiago niedawno jadł - faktycznie, pielęgniarka powiedziała mu, że nie chciał jeść, że ciągle narzekał, że Alvaro gotował lepiej od niej; zresztą, nawet gdyby mu tego nie powiedziała, to prawdopodobnie i tak nie kupiłby tego gadania. Zbyt dobrze go znał, zbyt wiele razem przeżyli, żeby miał dać się nabrać na takie bzdury. Nie chciał jednak kontynuować tego wątku, zwłaszcza że Kocur zaczął mówić o czymś innym - o czymś, obok czego nie potrafił przejść obojętnie.
Przez chwilę siedział w milczeniu, nie przerywał mężczyźnie, nie wchodził mu w słowo ani nie reagował w żaden inny, okazujący zniecierpliwienie sposób. Pozwalał mu mówić, w takim tempie w jakim tylko chciał, chociaż widział i słyszał, że Santiago mówił za szybko jak na swój aktualny stan i słyszał, że tuż po tych przydługich zdaniach zaczyna ciężej oddychać.
Słuchał uważnie, choć im dłużej Santiago mówił, tym bardziej Palermo tracił grunt pod nogami i tym mniej był pewien tego, że głos go zawiedzie, jeśli tylko spróbuje się odezwać. Nie mógł jednak milczeć w nieskończoność, więc w końcu, po dłuższym czasie, wciąż z palcami zaciśniętymi na jego dłoni, odezwał się cicho:
¿Crees que podría querer olvidarte…? ¿Por qué…? Si no fuera por ti, no tendría nada. Viviría en la calle, vendería mi cuerpo… si es que aún siguiera vivo. - przełknął ślinę, patrząc przed siebie; teraz z kolei dla niego zbyt trudnym było spojrzenie na przyjaciela, nawet jeśli miałby nie patrzeć mu w oczy, tylko po prostu, gdziekolwiek. W tym momencie po prostu nie potrafił. — Lo recordaré todo, Santiago. Todas las noches que reímos y bailamos, planeando nuestros atracos. Cada día me despertaba solo para volver a ver tu sonrisa. Recordaré todas tus bodas, porque aunque nunca estuve donde quería estar, lo más importante para mí era que fueras feliz. - uśmiechnął się pod nosem, choć był to dość niepewny uśmiech, głównie za sprawą warg, które zaczęły mu drżeć; podobnie zresztą jak głos, im dłużej mówił, tym bardziej się łamał i tym bardziej burzył jego fundamenty spokoju.
Recordaré mi baile de graduación; han pasado tantos años y todavía recuerdo qué canción sonaba, qué traje llevabas y cómo olías. No existe fuerza en este mundo que me haga olvidarte. No existe fuerza que haga que te recuerde peor: no voy a recordar que estás enfermo, porque la enfermedad no eres tú ni forma parte de ti. Es solo un obstáculo en el camino hacia la felicidad. - głos łamał mu się już całkowicie, przez co jego argentyński akcent znów mocno dawał się we znaki; Palermo często mocno zaciągał, ale gdy kierowały nim emocje, było to jeszcze bardziej słyszalne.
No voy a salvarte, porque tú no quieres ser salvado. No quieres seguir viviendo, y puedo entenderlo. Yo también tuve ese momento, cuando tu pistola casi me rogaba que apretara el gatillo, pero no pude hacerlo, porque siempre fui un cobarde. En la vida y en los sentimientos. No quieres que te salve, no quieres mi presencia, y lo respetaré. Solo… déjame quedarme aquí unos días. Quiero dormirme a tu lado, quiero abrazarte, quiero despertarme y ver tus ojos mirándome. Por favor, no me quites al menos eso. - załkał na koniec, ściskając jego palce coraz mocniej, wręcz z desperacją, po czym po prostu położył się obok niego na boku, przytulając się do niego ostrożnie, z ich dłońmi przyciśniętymi do swojego serca.

Santiago de la Serna
palermo (palermo.pbf)
nie lubię kierowania moją postacią i wiecznych śmieszków w grach, ale poza tym piszę dosłownie wszystko
52 y/o
Welkom in Canada
182 cm
złodziej banki i inne takie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Usłyszawszy to wszystko, przez długi czas leżał, pozwalając mu tulić swoją dłoń do serca, a drugą zasłaniając wciąż swoją twarz. Próbował się nie rozryczeć, chociaż to było w tym momencie cholernie trudne: bo się żegnali. Bo właśnie działo się to, czego tak usilnie starał się uniknąć. Cholera jasna. Czuł znów łzy napływające mu do oczu, utrudniające oddech. Poczuł znów strach - przerażenie śmiercią. Właściwie nie wiedział, dlaczego teraz odczuł to tak mocno - czy dlatego, że Alvaro właśnie pozwalał mu umrzeć? Że dał mu na to zezwolenie? Że nie walczył o niego pazurami...? W żadnym wypadku Santiago tego nie wymagał i wściekałby się, gdyby Salvatierra próbował - ale kiedy usłyszał, że mu wolno i że Palermo się z tym godzi, to go uderzyło. Zastanawiał się, dlaczego: bo przecież tego właśnie chciał: pozwolenia na odejście, tego, żeby nikt go, do cholery, nie zatrzymywał. Ale kiedy to pozwolenie dostał, to zabolało - możliwe, że dlatego, że tym wyraźniej odczuł, że umiera. Do tej pory zdawał sobie z tego sprawę i dlatego robił to, co robił - ale dopiero pożegnanie sprawiło, że w pełni to do niego dotarło.
Odwrócił się na bok i wtulił twarz w jego pierś, wreszcie nie wytrzymując i zaczynając płakać. Tego było dla niego za dużo: póki nie spotkał się z Alvaro, mógł się buntować, mógł odmawiać wszystkiego, mógł jeszcze mieć resztki poczucia, że cokolwiek zależy od niego i że może po prostu umrzeć; ale teraz już nie mógł. Teraz poczuł się zupełnie bezbronny i niegotowy, mimo, że wcześniej wmawiał sam sobie i całemu światu, że nadszedł jego czas i że to w porządku. Nie, to było nie w porządku. To było zajebiście nie w porządku. Absolutnie nie był na to gotowy, za to przerażony jak małe dziecko.
- Me temo, Álvaro - załkał, a jego ciałem wstrząsnął szloch. Cholera, chciał jeszcze żyć. Miał dopiero pięćdziesiąt dwa lata, jeszcze tyle lat byłoby przed nim, był jeszcze silny, jeszcze miał w pełni sprawny umysł, chciałby jeszcze tyle przeżyć... Nie był gotowy. Być może gdyby był dziewięćdziesięcioletnim staruszkiem, to szedłby z podniesioną głową, ale nie teraz. Teraz jeszcze chciał wiele zrobić, wiele zobaczyć, namalować, zaśpiewać, zatańczyć, przeżyć... Mimo, że jego życie nie było usłane różami, to nie było najgorsze. Mimo wszystko.
- Te quiero.

Alvaro Salvatierra
gall anonim
40 y/o
CHRISTMASSY
173 cm
Inżynier energetyki / dawniej złodziej Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimieszane
typ narracji3 osoba
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Czy dla Palermo ta rozmowa tym właśnie była - pozwoleniem Santiago umrzeć? Nie myślał o tym w ten sposób szczerze mówiąc; gdy mówił to co mówił przede wszystkim chciał mu pokazać, że nie zamierza zatrzymywać go na tym świecie siłą. Miał wrażenie, że de la Serna faktycznie się poddał, że nie chce już dłużej żyć i że faktycznie najlepiej by było - dla samego Santiago - żeby pozwolił mu wreszcie odejść, a nie wracał tutaj, nawiedzał go, żądał brania leków, jedzenia posiłków i rozmów o życiu i śmierci. Problem w tym, że on tego wszystkiego nie rozpatrywał jako zwykłego zezwolenia pt. "dobrze, nie ciągnijmy tego dłużej, możesz umrzeć"; dla niego było to o wiele gorsze, bo było tym samym, co czuł wtedy, gdy ocknął się po wybuchu tunelu, gdy powiedzieli mu, że Santiago nie przeżył. A co wtedy czuł...? Najprościej mówiąc: rozpacz. Nieco szerzej: czuł, że świat dookoła niego właśnie przestał mieć sens. A konkretniej: że zawiódł, że pozwolił mu umrzeć, że mógł zrobić wtedy cokolwiek, żeby go uratować. Być może dlatego właśnie, gdy dowiedział się o tym, że jego brat wciąż żyje, przyjechał tutaj z postanowieniem postawienia go na nogi. Może to była podświadomość, która nie chciała dopuścić do tego, żeby znów poczuł się tak, jak wtedy.
Kocur zaskoczył go tym, że w pewnym momencie obrócił się przodem do niego i wtulił w jego pierś, ot tak po prostu pozwalając sobie się rozpłakać. Wiedział ile musiało go to kosztować, domyślał się jak bardzo walczył sam ze sobą, żeby utrzymać swoje emocje w ryzach. Znał go przecież ćwierć wieku i doskonale znał wszystkie mechanizmy, jakimi ten się kierował. A jednak tego wtulenia się, a tym bardziej przyznania na głos, że Santiago się boi, kompletnie się nie spodziewał.
Lo sé… lo sé, mi amor. Te conozco mejor que tú mismo. - wyszeptał cicho, z ustami tuż przy jego uchu, przytulając go do siebie mocno i wsuwając palce wolnej dłoni w jego włosy. Przymknął oczy, tuląc go do siebie mocno i kołysząc czule, zupełnie jak wtedy, gdy młody Alvaro upierał się, że nie zaśnie bez zaśpiewania mu kołysanki i przytulenia go przez Kocura. Teraz role się odwróciły, ale tak naprawdę obaj potrzebowali siebie równie mocno, co na samym początku znajomości, i to wciąż z wzajemnością.
Zamarł, słysząc wyznanie miłości, a kołysanie ustało. Jego dłonie zacisnęły się jednak jeszcze mocniej na ciele Santiago, niemalże wtapiając go w siebie.
No digas esas cosas si no estás seguro. No lo digas solo para que yo no me sienta como una mierda. - wyszeptał cicho, drżąco, a jego ciałem wstrząsnął lekki dreszcz spowodowany mieszaniną strachu, miłości i rozpaczy.

Santiago de la Serna
palermo (palermo.pbf)
nie lubię kierowania moją postacią i wiecznych śmieszków w grach, ale poza tym piszę dosłownie wszystko
52 y/o
Welkom in Canada
182 cm
złodziej banki i inne takie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Pokręcił głową, wciąż z twarzą schowaną w piersi przyjaciela, próbując nie rozpłakać się na całego: szlochał, jak najbardziej, ale starał się robić to cicho i mimo wszystko jakoś się opanować, kiedy chciało mu się dosłownie wyć na całe gardło. Tak mocny płacz, jaki teraz cisnął mu się w piersi, nie zdarzył mu się od dzieciństwa; a teraz po prostu wszystkie emocje powoli brały nad nim górę i sprawiały, że kolejne tamy jego emocji puszczały. Przez to też czuł się słaby i bezbronny, niemęski, niewarty splunięcia - i tym bardziej chciało mu się płakać. Dosłownie czuł się nic nie warty.
- Esa no es la razón por la que lo dije - wykrztusił tylko, zwijając się w kłębek i czując ból w każdej części ciała - nie ten fizyczny, tylko psychiczny, który był podobny i objawiał się w podobny sposób, ale jednak... był nieco inny, głębszy. Mocniejszy, bardziej rozrywający - Lo siento por estoy llorando.
Podejrzewał, że zaraz usłyszy, że nie ma za co przepraszać i nie chciał tego usłyszeć, ale musiał przeprosić. Nie mógł teraz powstrzymać tego szlochu, który targał jego ciałem, nie mógł powstrzymać łez. Nie spodziewał się, że jest ich w nim tak dużo - możliwe, że to przez lata powstrzymywania emocji, które w nim narastały i nie miały ujścia poza agresją skierowaną we wszystko, co możliwe i co napatoczyło się po drodze. Wczepił się palcami w jego koszulę, jakby bał się, że Alvaro za chwilę zniknie.
Uspokoił się dopiero po długiej chwili - mogło minąć może nawet kilkanaście minut, zanim powoli jego oddech zaczął powracać do normy. Wciąż nie chciał pokazać się Palermo, nadal wtulał twarz w jego pierś i chował się przed nim, ale powoli się uspokajał.
- Lo siento - powtórzył w końcu, kiedy już udało mu się odzyskać równowagę - Me gustaría conocer a tu hijo. Si puedo. Y tu amiga, la madre de tu hijo. Lo puedo...?
Zaczynał się zastanawiać, czy faktycznie nie zacząć brać znów leków, nie poprawić swojego stanu, skoro Alvaro już się dowiedział, że Tiago nie zginął w tamtym napadzie. Czy nie przeżyć jeszcze tych kilku miesięcy, nie próbować - ot: żeby zobaczyć szczęście swojego brata. Przyjaciela. Swojej miłości.
Z drugiej strony - czy to na pewno byłoby dobre...? Dłużej zawracałby mu głowę sobą.
- ¿Entiendes por qué...?
W ostatnim pytaniu miał na myśli nie to, że chciałby poznać jego syna, tylko to, dlaczego zrobił to wszystko. Dlaczego się ukrywał, dlaczego próbował wtedy umrzeć i dlaczego teraz nie brał leków i nie chciał jeść.

Alvaro Salvatierra
gall anonim
40 y/o
CHRISTMASSY
173 cm
Inżynier energetyki / dawniej złodziej Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimieszane
typ narracji3 osoba
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Palermo milczał przez jakiś czas, również doprowadzając się powoli do stanu używalności. Nie chciał się rozklejać, obiecał sobie, że tego nie zrobi, jeszcze gdy jechał tutaj swoim Mercedesem; obiecał sobie, że postara się poprawić mu humor, że będzie go wspierał, że wepchnie w niego leki w taki czy inny sposób i że będzie go karmił swoim żarciem i swoją kawą dopóki ten znów nie zapragnie żyć. Problem w tym, że były to chyba wyłącznie mrzonki dzieciaka, który zbyt długo i zbyt mocno wierzył w bajki. Który wierzył w przeznaczenie, prawdziwą miłość, szczęście i wszystkie inne bajeczki, o których matki czytają dzieciom do snu. Powinien wyrosnąć z tej wiary z wiekiem, ale niestety, najwyraźniej niektórzy chłopcy przeznaczeni są nie wielkim rzeczom, a jedynie Nibylandii.
No pasa nada, yo también lloro como un idiota. - parsknął krótkim, niewesołym śmiechem, przytulając go do siebie mocniej. - Estamos a mano.
Marzył o tym, żeby schować się gdzieś pod ziemią i nie wychodzić stamtąd przez najbliższy rok. No dobrze, od biedy mogłoby to być łóżko, ale ważne, żeby chociaż jakkolwiek go ukryło przed światem zewnętrznym i przed oceniającym wzrokiem, którym mógł się w niego wpatrywać przecież dosłownie każdy.
Sí, por supuesto que puedes conocerlos. Cuando tú quieras. - pociągnął nosem, siląc się na lekki uśmiech i pocałował go delikatnie w czubek głowy. Chciał krzyczeć, błagać, żeby Santiago z nim zostać, prosić o jeszcze trochę czasu, o trochę szczęścia... ale wiedział, że to byłoby z jego strony egoistyczne. Wtulił więc twarz w jego ramię, po chwili zanurzając nos w szyi mężczyzny i teraz on z całych sił starał się nie rozpłakać, ale nie było to łatwe. — ¿Qué… por qué? ¿Por qué no me dijiste que estabas enfermo? ¿Por qué fingiste estar muerto? ¿Por qué me dejaste creer que habías muerto? - zamilkł na chwilę, wstrzymał oddech, zadrżał... i wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dotarło. Ot tak, po prostu, nagle, niczym uderzenie pioruna. Jęknął głośno, niczym ranne zwierzę, wczepiając się palcami we włosy i plecy Santiago. — Por amor. - wymamrotał tylko cicho, po dłuższym czasie, choć wciąż trzęsącym się głosem, wciąż rozbity na kawałeczki.

Santiago de la Serna
palermo (palermo.pbf)
nie lubię kierowania moją postacią i wiecznych śmieszków w grach, ale poza tym piszę dosłownie wszystko
52 y/o
Welkom in Canada
182 cm
złodziej banki i inne takie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Zakręciło mu się w głowie, kiedy usłyszał dwa ostatnie słowa. Tak, to przez miłość. Przez to, że tak cholernie go kochał, przez to, że uświadomił to sobie zbyt późno, przez to, że nie chciał, żeby Alvaro cierpiał, widząc go umierającego. Przez miłość.
Uznał, że tu nie trzeba potwierdzenia, skoro to nie było pytanie - wystarczyło, że nie zaprzeczył. Wystarczyło, że wczepiał się w niego teraz rozpaczliwie, z całych sił - choć jego uścisk był teraz bardzo słaby.
Por amor.
Tu nie trzeba było chyba więcej wyjaśnień - choć skoro powiedział aż tyle, to zapewne tłumaczyłby dalej, gdyby Salvatierra tego potrzebował. Skoro już powiedział tak dużo, to musiałby powiedzieć wszystko, do końca. Na szczęście zdawało się, że nie będzie to potrzebne - bo dalszego tłumaczenia Santiago mógłby nie znieść i znów się rozpłakać, a za dużo już dzisiaj płakał, zdecydowanie za dużo. Teraz trzeba było się ogarnąć i wrócić do życia - przynajmniej na tyle, na ile się dało, na ile zdrowie pozwalało. Coraz bardziej chciał połknąć te pieprzone tabletki i zacząć znów brać je regularnie, pozwolić sobie wstrzykiwać tę chemię, która choć trochę podniosłaby go na nogi i pozwoliła zahamować postęp choroby na chwilę - dla Alvaro, po to, żeby spędzić z nim choć trochę więcej czasu, żeby zobaczyć, jak jego syn rośnie, jak on układa sobie życie. Czysty egoizm, ale naprawdę coraz bardziej tego chciał.
Nie, właściwie to nie byłoby dla Alvaro - on właśnie powiedział, że Tiago ma prawo odejść. To byłoby dla niego samego: żeby być z nim przez jeszcze chwilę, skoro ten pojawił się znów w jego życiu.
Odetchnął w końcu głęboko i wysunął się z jego ramion, chwycił tabletki, wrzucił sobie do ust i sięgnął po szklankę. Nie bardzo mógł ją utrzymać, ale obiema rękami jakoś sobie poradził (zalewając się trochę wodą) i popił.
Cholerna pielęgniarka.

/zt. x2

Alvaro Salvatierra
gall anonim
ODPOWIEDZ

Wróć do „#25”