Cała drżała. Ale wcale nie tylko dlatego, że już praktycznie szczytowała na tym chłodnym, kuchennym blacie i teraz czuła całą tą kumulacje wrażeń między nogami, boleśnie czekającą na ujście, ale też dlatego, że ciotka Madoxa stała tuż przed nimi, przyłapując ich na gorącym uczynku. Bo chociaż Pilar zdążyła się schować i założyć koszulkę na nagie ciało, to nie zmieniało faktu, że la tía doskonale wiedziała, co tu się święciło. Było to widać w jej spojrzeniu, w tych błyszczących oczach i delikatnym uśmiechu, jaki słała w ich stronę. I to był chyba jedyny pozytyw tej całej niedorzecznej sytuacji — że zamiast być zła na to cudzołożenie w jej kuchni, przyjęła to jako ludzki akt beztroski. Chociaż Pilar i tak stała przy tym blacie cała zawstydzona, zgarniając z tylnej kieszeni Madoxa swoje majtki, które szybko i zwinnie schowała w zamkniętej dłoni.
Całe to uczucie wstydu było dla niej czymś zupełnie nowym, bo Stewart rzadko kiedy czuła się zawstydzona. Raczej miała w głębokim poważaniu, co myśleli o niej inni, niezależnie od tego w jakich warunkach ją zastali. A jednak tutaj, w malowniczym Medellin, w domu rodzinnym Madoxa, przed jego ciotką, która była mu jak matka… Pilar wcale nie była taka obojętna. Zupełnie jakby wyjątkowo zależało jej opinii rodziny Noriegi. Jakby chciała, żeby dobrze ją przyjęli. Żeby on ją tu dobrze przyjął. Żeby może kiedyś ją tu jeszcze zabrał? Może by chciał? Bo ona na pewno by chciała.
—
…które swoją drogą było przepyszne! — wtrąciła się w pół słowa Madoxowi, kiedy tak tłumaczył ciotce, że przyszli tu tylko po to, żeby zjeść troszkę tego wybornego bandeja paisa. Może niepotrzebne, ale chciała pochwalić to niesamowite danie. I chyba faktycznie dla cioteczki był to po części miód na uszy, bo uśmiechnęła się do Pilar jakoś czuło. A może to była tylko reakcja na tą koszulkę, którą miała na sobie?
Łobuz kocha najbardziej. Bo potem przeniosła wzrok na Madoxa, równie ciepły i matczyny.
I kiedy Pilar myślała, że już bardziej GŁUPIO nie mogło jej być, ciotka oznajmiła, że ona posprząta. ONA. Ten ich bałagan, rozjebane lody i blat upaćkany do reszty bitą śmietaną. No chyba nie. Nie było nawet takiej opcji, że jego ciotka będzie za nich sprzątać o trzeciej w nocy, bo zachciało im się pieprzyć po środku kuchni. Pilar już otworzyła usta, żeby zaprotestować, powiedzieć cokolwiek, jakoś namówić ją, żeby jednak poszła spać, bo to przecież ich bałagan, ale wtedy Noriega jej przytaknął. No kurwa.
—
Madox.. — rzuciła spokojnie, układając dłoń (tą, w której
nie trzymała majtek) na jego nagiej klacie, uciapkanej od lodów i spojrzała mu w oczy z pewną stanowczością. Chciała, żeby zostali i pomogli. Chciała, żeby jakoś wyjaśnił to ciotce, tylko że jej spojrzenie chyba działało na niego o wiele bardziej niż to Pilar, bo w następnej chwili on już ciągnął ją do wyjścia z kuchni. Nie była zadowolona, a jednak uległa i posłała kobiecie jedynie przepraszające spojrzenie pomieszane ze szczerą wdzięcznością, bo ona naprawdę nie musiała tego robić.
A potem oni jeszcze sobie o czymś pogadali z cioteczką, kiedy Pilar tak stała w przejściu w odpowiedniej odległości w samej koszulce, BEZ MAJTEK i to w dodatku gadali chyba o niej, bo patrzyli na nią jakoś tajemniczo. A kiedy Pilar próbowała się potem w korytarzu dowiedzieć o co chodziło, gdy Madox tak ochoczo przyciskał ja do ściany, a ona już praktycznie muskała ustami te jego, znowu czując te
niedokończone sprawy między nogami… znowu ktoś im przeszkodził. Tylko tym razem imię Noriegi zostało wypowiedziane zupełnie inaczej niż to z ust Pilar czy chociażby cioteczki. Może dlatego, że właścicielką głosu okazała się jakaś mała, prześliczna dziewczynka o bujnych włosach. Pilar w pierwszej chwili nie ruszyła się z miejsca. Trwała przyspawana do ściany, spoglądając na tą niespodziewaną sytuację, która działa się tuż przed nią. Dlaczego mała Dolores nie spała? Było już przecież grubo po trzeciej. Czy to możliwe, że byli tak głośno, że pobudzili tym
deserem cały dom?
Dziewczynka znowu wbiła w Pilar spojrzenie i tym razem spytała, czy była żoną Madoxa, co również i u Stewart wywołało uśmiech na twarzy. Bo przecież dla dzieci wszystko było takie zero jedynkowe — ktoś trzymał się za ręce i całował, to przecież wiadomo, że byli małżeństwem. Bo kim innym? Na pewno nie dwójką ludzi, która nawet nie powinna być razem widywana i która tylko udawała parę, walcząc z buntującym się sercem.
—
Cześć, Dolores — złapała za jej drobną rączkę i zacisnęła delikatnie, gładząc nieznacznie kciukiem. —
Ale masz czadowy kocyk — ciemne oczy dziecka momentalnie wwrierciły się w te Stewart, analizując twarz nowo poznanej
dziewczyny Madoxa, a potem uśmiechnęła się pod nosem, jakby to miał być znak, że
zaakceptowała Pilar, tym samym dając jej pozwolenie, by poszła razem z nimi do pokoju.
I faktycznie tak się stało. Z początku Stewart trzymała się z tyłu. Kroczyła spokojnie za nimi, przyglądając się z jakąś dziwną czułością na ten niecodzienny widok Madoxa z dzieckiem. Jej umysł był tak bezczelny, że nawet śmiał uznać, że było mu z tym do twarzy, szczególnie, kiedy Dolores tak ochoczo się w niego wtulała, jakby zaraz miała zasnąć na jego ramieniu. Bo chociaż w sercu miała już zapewne zabawę i setki pomysłów na spędzenie czasu z wujkiem, tak jej ciało ewidentnie chciało wracać do łóżka. I chyba taki był plan? Żeby po prostu położyć ją spać?
No może i był, ale z chwilą, w której przeszli próg tego różowego królestwa, szybko okazało się, że Dolores wcale nie chciała wracać pod pierzynkę. Zgarnęła Pilar za rękę i pociągnęła do szafy, na której klamce zawieszona na wieszaku była piękna, malutka sukienka, a tuż obok niej kwiecisty wianuszek, który dziewczyna postanowiła przymierzyć na Stewart.
—
I co, jak wyglądam? — zapytała z uśmiechem, przekręcając głowę na boki, żeby Dolores mogła obejrzeć ją sobie z każdej strony, w pełnej okazałości.
—
Ślicznie!! — dziewczynka aż zaklaskała w dłonie i odwróciła głowę Pilar tak, że teraz jej twarz spoglądała bezpośrednio na Noriegę. —
Zobacz Madox, ślicznie, prawda? — dopytała jakimś takim głosem nieznoszącym sprzeciwu, który nawet nie rozważał innej opcji, niż że przytaknie na jej słowa.
—
Ty na pewno będziesz wyglądać w nim jeszcze lepiej — stwierdziła i delikatnie zdjęła wianuszek, by tym razem umieścić to na głowę Dolores. Przy okazji musnęła też jej bujne włosy, które aktualnie były całe poszarpane. Trochę jak te Pilar, tylko Stewart akurat była rozczochrana z nieco innego powodu.
—
A może mogłybyśmy ci też ci taki załatwić? Jutro poproszę o to moją mamę, chcesz? — spojrzała na nią wyczekująco tymi wielkimi, ciemnymi oczami i Pilar nawet jakby chciała, nie miałaby serca jej odmówić. Dlatego skinęła energicznie głową, posyłając jej uśmiech, na co Dolores rzuciła się jej na szyję. A Stewart jakoś tak mimowolnie objęła jej drobne ciałko, przyciskając do siebie delikatnie, podczas gdy serce zabiło jej szybciej. Małe dzieci jakoś zawsze ją rozczulały. A może to ta dziecięca, bezinteresowna
czułość to tak na nią działała? —
A ty, Pilar, jaką będziesz mieć sukienkę? Jakąś ładną? — zainteresowała się, odsuwając nieznacznie, by odłożyć wianuszek na miejsce.
—
Moja będzie czerwona — odpowiedziała wręcz od razu, przy okazji łapiąc spojrzenie Madoxa, który rozsiadł się już wygodnie na wielkiej pufie, w którą zapadł się z impetem.
—
A czemu czerwona? Czemu nie różowa?
—
Ponieważ.. — ano właśnie, czemu? Bo to pytanie chyba powinno paść nie do niej, a do tego o tam, siedzącego na ogromnej poduszcze, który teraz z intensywnym spojrzeniem wpatrywał się w Pilar.
—
Chociaż fajnie! Lubię czerwony. To mój trzeci ulubiony kolor — i na jego szczęście, Dolores nawet nie czekała na odpowiedź i znowu się odezwała. —
Babcia mówi, że to kolor miłości. To prawda?
—
Prawda — zaśmiała się, kiwając głową. Jak to było, że ten mały pięcioletni szkrab tak wiele wiedział? I że nie był jeszcze w łóżku o tak późnej porze? —
To kolor serca — wyjaśniła, powoli zbierając się z podłogi, by zaprowadzić Dolores nieco bliżej łóżka. —
Ale też oznacza odwagę i siłę. To taki kolor silnych emocji.
—
A miłość jest tą taką NAJSILNIEJSIEJSZĄ? — spytała o dziwo zaangażowana w tą wymianę zdań na temat kolorów, przy okazji wdrapując się na łóżko. I chociaż to pytanie w pewnym sensie zaskoczyło Pilar, nie dała tego po sobie poznać. Bo przecież ona o tej miłości tak mało jeszcze wiedziała. Przez moment miała wrażenie, że ta pięcioletnia Dolores wiedziała więcej. Bo miała rodziców, którzy ją kochali i wychowywali na ewidentnie mądrą i czułą dziewczynkę.
—
Dokładnie tak — uśmiechnęła się szczerze, podtrzymując jej różową kołdrę, by drobne ciałko mogło się wygodnie ułożyć na miękkim materacu. —
Jesteś bardzo mądra, wiesz?
—
Babcia też mi tak mówi!
—
I ma racje — Pilar skinęła głową, śmiejąc się pod nosem, po czym przykryła przykryła Dolores szczelnie cienką pierzynką. Już miała się odwrócić i pozwolić dziewczynce odpłynąć w sen, kiedy ta jej drobna dłoń zacisnęła się na materiale koszulki Pilar.
—
Zostań jeszcze — poprosiła cichutko, chociaż jej oczy były już na wpół otwarte. Pilar przekręciła głowę, by spojrzeć na Madoxa. Jednak z niego była tak wielka pomoc, że aż kurwa żadna. Tylko siedział i patrzył na Stewart tymi swoimi ciemnymi, pięknymi oczami. No i co oni mieli teraz zrobić? —
Na chwilke — Dolores znowu się odezwała, ściągając Pilar w dół, żeby ta usiadła na łóżku.
I jak ona miała jej odmówić? No jak?
—
Dobrze — więc nie odmówiła. Przysiadła się z brzegu i zaraz potem opadła na jeden bok. —
Opowiedzieć ci jakąś historię? — dopytała, bo w sumie co innego? Mieli tak siedzieć w ciszy? Dolores mrukneła pod nosem i skinęła głową, więc Pilar tylko na szybko przewertowała w głowie kilka pozycji, jakie często opowiadała dzieciakom z bidula, gdy wpadała w odwiedziny. Wahała się między trzema, ale finalnie postawiła na to ostatnie.
Małego księcia.
I chociaż nie była to najbardziej szczęśliwa opowieść, to Pilar miała gotową właśnie taką wersję dla najmłodszych. Taką, która skupiała się na chłopcu, który mieszka na małej planecie, ma swoją ukochaną różę i wyrusza w podróż, żeby poznać te wszystkie różne ciekawe postacie. Bardziej jako przygodówka, niż wielki morał o tym, że kocha się nie za to, że coś jest doskonałe, tylko dlatego, że jest
nasze, pomimo niedoskonałości.
I nawet nie wiedzieć kiedy Pilar skończyła jakoś bliżej Dolores, głaszcząc jej włosy, podczas gdy drobna rączka trzymała jej nadgarstek. A kiedy oddech dziewczynki zrobił się głębszy i spokojniejszy, Pilar spojrzała na Madoxa jakimś takim wymownym wzrokiem, że chyba już najwyższy czas IŚĆ. Tylko kurwa jak, skoro Stewart była zakleszczona w szczelnym uścisku? Bez jego pomocy to na pewno się nie uda.
Madox A. Noriega