Zanim wyszła z domu, sprawdziła statystyki nowego wpisu na blogu: artykuł o subtelnych formach zdrady w długich związkach ― micro‑cheating. Komentarze płynęły lawiną. Kilkoro czytelników dziękowało za „uratowanie małżeństwa”, ktoś inny zarzucił jej „patologizowanie normalności”, a anonimowy troll radził, by „psycholożka sama poszukała sobie chłopa, zamiast truć ludziom”. Mavi prychnęła na to w duchu, ale zapisała pomysł na osobny post o granicach krytyki w Internecie.
Z jednej strony wiedziała, że daje ludziom coś wartościowego. Z drugiej – czasem miała wrażenie, że ich emocje wchodzą jej do domu, pod skórę, w sen. Dziś miała dzień wolny. Przynajmniej oficjalnie. A jednak i tak sprawdziła, ile osób kliknęło w link. I zdążyła pomyśleć nad odpowiedzią dla użytkowniczki, która pytała, czy warto wybaczać, jeśli druga osoba „zdradziła tylko myślami”.
Teraz jednak nie była tu w roli terapeutki ani blogerki. Luna zaproponowała spontaniczną kawę, „bo musimy kiedyś pogadać na spokojnie”. Ilekroć się widziały w większym gronie to nie udawało się im dłużej porozmawiać. Zerknęła na wyświetlacz telefonu. Do wyznaczonej godziny było jeszcze trochę czasu. Wzięła kolejny łyk kawy i zaczęła obserwować spacerowiczów - rodziny z dziećmi, właścicieli z psami, młodzież, która postanowiła podzielić się ze wszystkimi swoim gustem muzycznym. Uśmiechnęła się pod nosem i oparła wygodniej o siedzisko.