ODPOWIEDZ
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

The TV's on, the woman's blonde
She talks and talks of how the rich are wrong
They cheat on wives, never pay the price
I'm a low-class guy, that sounds pretty nice
luty, 2025

To, że Jayden dał się namówić swojemu ojcu na kupno nowego samochodu, było chyba największym błędem w jego dorosłym życiu. O ile faktycznie miał całkiem sporo odłożonych pieniędzy, urządzony dom w Toronto i całkiem dobre źródło dochodu, tak naprawdę długo kwestionował nastawienie Williama Baudeta do całego tego przedsięwzięcia. Jay był święcie przekonany, że jego ośmioletni samochód (który kupił za pierwszą wygraną w Mistrzostwach Panamerykańskich) jest jeszcze dobry i nie ma sensu go wymieniać, a wymarzone Camaro ojca nie jest mu aż tak potrzebne. Możliwe, że jakiś cichy głosik, który gdzieś figurował w jego życiu, przekonał go bardziej, niż cotygodniowe telefony z rodzinnego Montrealu.
Uległ presji, zawsze ulegał, ale tym razem postanowił aż tak bardzo nie rozpamiętywać tego, że musiał zmienić samochód. Nowiutkie, matowe auto, prosto z salonu wkrótce stało się jego własnością i oczywiście było przedmiotem odwiedzin jego rodziców w Toronto. Nie dziwiło go to, że akurat ten zakup skłoni ich do kilkugodzinnej podróży. Zawody stały się dla nich czymś normalnym, na co „nie zawsze mieli czas”, pomimo iż od kilku dobrych lat oboje odpoczywali na emeryturze i co jakiś czas, Jayden odbierał od matki zdjęcia z różnego rodzaju wyjazdów za granicę. Nauczył się więc ignorować ich podejście do niego i po prostu uśmiechał się za każdym razem, kiedy ci przyjeżdżali.
Powoli przyzwyczajał się do prędkości, do tego, jak jeździć tym samochodem, by przypadkiem go nie rozbić (zwłaszcza że dodatkowe ubezpieczenie kosztowało zdecydowanie więcej, niż zakładał), czy finalnie do wzroku ludzi na treningach, którzy zdawali się być w jakiś sposób zazdrośni o to, że Jay szarpnął się akurat na taki model. Wzruszał ramionami na pytania: „jak się jeździ?”, „próbowałeś osiągnąć maksa?”, „pewnie pełno lasek teraz na ciebie leci?”, a większość zbywał krótkim kiwnięciem głowy, niezbyt przemyślanym, na czym łapał się często dopiero po fakcie. Niezbyt jednak ufał im na tyle, by pozwolić się przejechać, a tym bardziej samemu, bo zatłoczonym Toronto. Szukał wymówek, dość banalnych, a większość z nich zazwyczaj brzmiała, że musi do kogoś pilnie jechać.

Opuścił trening jako jeden z ostatnich, zmęczony i głodny, myśląc jedynie o tym, by wrócić do domu i ewentualnie zjeść to, co zostało w lodówce, do której nie robił zakupów przez ostatnie cztery dni. Nie sądził, że trenowanie młodzików może być aż tak męczące, a tym bardziej tak irytujące. Nie przypominał sobie, by sam za dzieciaka był tak rozbieganym i roszczeniowym bachorem, a już na pewno nie tak głośnym. Odgonił chmarę zaciekawionych dzieciaków od samochodu, wrzucając swoją torbę i łuk do bagażnika. Nawigacja wskazywała dwadzieścia minut, wliczając w to wstąpienie na stację, która była pod drogą.
Całe pasmo nieszczęść zaczęło się w momencie, w którym dostrzegł, że jego telefon padł, a on jak na złość, nie zabrał ładowarki z mieszkania. Stacja, której raczej nie odwiedzał (miał już znalezioną ulubioną, kilka minut od swojego domu), miała już swoje lata świetności za sobą. Dziurawy asfalt, nieco przestarzały neon i do tego niezbyt miły sprzedawca jasno dał do zrozumienia Jay’owi, że jest to ostatni raz, jak odwiedza to miejsce. Chciał się ulotnić jak najszybciej, ograniczyć przy tym kontakt z tym miejscem, ale… samochód stwierdził, że zwyczajnie nie odpali. Pierwszy, drugi, trzeci raz – nic. Baudet nie panikował w takich momentach, raczej podchodził do tego z chłodną głową, bo przecież niemożliwe byłoby, że samochód zepsułby się akurat tutaj i akurat teraz.
Był samoukiem, jego ojciec więcej w domu psuł, niż naprawiał, a już na pewno nie zajmował się takimi samochodami. Dość szybko podniósł maskę i chyba sam siebie próbował oszukać, że znajdzie usterkę, która powodowała to, że samochód nie chciał ruszyć. Zimowe, wieczorne powietrze, a do tego słabe światło z lampy podwieszonej pod dachem stacji, bardziej utrudniało, niż pomagało w tej sytuacji. Chciał już zadzwonić po lawetę, kończyły mu się pomysły, gdy usłyszał kroki.
Obejrzał się za siebie, by posłać nieznajomemu lekki uśmiech. Ukryty pod kapturem kurtki Jay, w żadnym stopniu nie pasował do tego sportowego samochodu, a już na pewno do tego, by w nim grzebać. W głowie przeklinał ojca, że dał mu się namówić na ten zakup, a także matkę, że nie odwiodła swojego męża od tego idiotycznego pomysłu. 
Cześć, masz telefon? Mój padł, a chyba muszę zadzwonić po lawetę, a ten typ... — tu jedynie wskazał kciukiem w kierunku stacji, w której sprzedawca oglądał jakąś telenowelę na małym, przenośnym telewizorku — raczej nie będzie skory do pomocy.

Milo Rivera
23 y/o, 170 cm
Student/Złota Rączka w PATH
Awatar użytkownika
Don't try me. I'm the kindest rude person You'll ever meet.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
postać
autor

Luty w żadnym miejscu na świecie nie należał do jego ulubionych miesięcy w roku. W Meksyku nie różnił się szczególnie od pozostałych, w Kalifornii robiło się co prawda chłodniej, ale mróz jaki panował w Kanadzie był zupełnie innym doświadczeniem i Milo nie był przekonany, czy chciał takowe posiadać. Nie mógł jakkolwiek zarzucić braku malowniczości tutejszej zimy, nawet wtedy, gdy z samego rana zawijał się dodatkowym kocem po wyjściu z łóżka i telepiąc się malarycznie wędrował do kuchni, by ściągnąć grube skarpety z grzejnika. Podobały mu się wzory malowane przez mróz na szybach, strzępiaste zlepki śniegu i wychodził z założenia, że świat na pewien okres stawał się jedną wielką serwerownią.
Lubił również wymalowaną pasiasto panoramę miasta z zielono-białymi wstęgami drzew i zasp, którą można było zaobserwować z pobliskiego punktu widokowego, do którego zawijał ostatnimi czasy częściej niż byłby skory przyznać. Zawsze tak było, gdy wypadał z usystematyzowanego toru bezpiecznej rutyny, albo gdy coś zaprzątało mu głowę na tyle, by nie mógł zasnąć. Jeżeli była to bolączka obliczalna sensu stricte czy coś, co dało się fizycznie rozłożyć na części, Milo zazwyczaj zamykał temat w kilka dni, najwyżej tygodni, ale to, co spędzało mu sen z powiek miało zgoła odmienną naturę i niestety nie opierało się na żadnym znanym mu mechanizmie.
Przyjazne, pełne współczucia pomrukiwanie Klekota uspokajało, skrzypiące od czasu do czasu wycieraczki przypominały o konieczności ich wymiany, a reklama jakiejś fantastycznej kawy przecinająca pasmo ulubionych szlagierów lecących wyłącznie na niektórych kanałach nocą zachęciła, by rozważył zmianę kursu na najbliższą stację.
Odkąd pamiętał tego typu miejsca – w odczuciu dziwnie liminalne, choć w nim akurat nie budziły niepokoju – miały w sobie jakąś magię, coś, co przykuwało jego uwagę i aż prosiło, by przynajmniej zerknął. Być może tym razem chodziło o tę nieszczęsną reklamę, może o ogromny, choć przygasający miejscami neon, albo o to, że snuł się zaśnieżonymi drogami bez celu od ponad dwóch godzin i miał ochotę rozprostować nogi.
Na parkingu pod słabo oświetlonym placem stał tylko jeden samochód, co nie obeszło go szczególnie dopóki nie wysiadł z auta i nie zapiął puchowej kurtki pod sam nos. Cierpko syknął (przyciął sobie jak zwykle brodę), potarł energicznie jedną dłoń o drugą i pomału zaczął torować sobie drogę w stronę stacji. Zasuszony sprzedawca widocznie nie był zainteresowany odśnieżeniem podjazdu ani nawet chodnika, ale czego można się było spodziewać w takim miejscu? Milo zgadywał, że w zasięgu najbliższych dwudziestu kilometrów nie było żadnej innej czynnej stacji, więc albo człowiek zaciskał zęby i brał co było, albo liczył na cud na trasie.
A skoro o cudzie mowa, na widok drugiego Chevroleta (z tym, że jego własny Chevrolet vel Klekot lata świetności miał za sobą i zapewne jego obecna rynkowa wartość nie spłaciłaby kosztu wymiany wycieraczek w tym stojącym kawałek dalej) Rivera niemal wywinął w śniegu orła.

Śliczne Camaro. Śliczny mat. Śliczne felgi i... czyżby śliczna usterka?
Niezbyt szczęśliwy właściciel grzebiący dotąd bez pomysłu pod maską (wyglądało to bardziej tak, jakby spodziewał się znaleźć tam ekran dotykowy, a nie arterię okablowania, silnik i parę innych ważnych i zdecydowanie manualnych elementów) chyba go usłyszał, bo zadarł głowę i Milo aż z odległości tych kilku metrów wyczuł desperację.

Telefon? No, mam telefon, pewno 一 mruknął jakoś nijako, ochryple; powinien był sobie odpuścić to karaoke w samochodzie. 一 Ale jak chcesz, to mogę wstępnie zerknąć. Co mu się w ogóle stało? Kontrolka, coś cieknie, dziwne stukanie pod maską? Bo wiesz, jak to diesel no to on będzie stukał.
Pozwolił sobie na żarcik, który sprawił, że jego propozycja zabrzmiała jeszcze bardziej absurdalnie niż z początku. Obie dłonie upchnął w kieszeniach puchówki, przestąpił parę kroków do przodu po czym... kichnął siarczyście, w ostatniej chwili chowając twarz w zgięcie łokcia.

Daj mi dziesięć minut z tą ślicznotką. Jak nie znajdę przyczyny, sam opłacę ci tę lawetę. Może być?


jayden baudet
default (dc: default_1010)
Please be kind ❤
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Nie wierzył zbytnio w pomyślność losu, karmę, ani tym bardziej całą tę bajeczkę o dobrych i złych uczynkach. Owszem, kiedy miał okazję, starał się pomagać drugiej osobie, ale nigdy nie oczekiwał, że to kiedyś do niego wróci. Robił to raczej z własnych pobudek, „dobrego charakteru”, albo zwyczajnie braku asertywności. Tym sposobem pomagał rodzicom w przeprowadzce, znajomym w „odnawianiu mieszkania”, a swojej babci w naprawie dachu (kobieta chciała przyoszczędzić na fachowcach). Nie oczekiwał więc, że całkowicie nieznajomy mu człowiek, jakkolwiek pomoże mu z naprawą samochodu.
Zimowy klimat wcale nie ułatwiał tego całego przedsięwzięcia, a Jay, który nastawiony był na szybki powrót do domu, na domiar złego zabrał bardziej jesienną kurtkę, niż zimową. Nie marznął, emocje związane z „zepsutym” Camaro dość mocno rozgrzewały go od środka, a myśl o kolejnym wydatku związanym z nową zabawką, przyprawiała go o ból głowy. Stojąc więc z podniesioną maską, próbował znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie, które aż tak nie zabolałoby jego portfela. No, do czasu, aż znów nie dostanie nagrody za udział w zawodach.
Nie miał też w zwyczaju oceniać ludzi po tym, czym jeżdżą, albo to, w jakich ubraniach chodzą. Przez większą część życia wcale nie miał tylu pieniędzy, by szastać nimi na prawo i lewo. Ot, udało mu się zapracować na to, gdzie aktualnie się znajduje, ale nadal potrafił zaoszczędzić i darować sobie zbytnią rozrzutność. Może poza tym przeklętym Chevroletem. Na samą myśl, że mógłby teraz jechać w swoim starym samochodzie, który przez osiem lat nie zepsuł mu się ani razu, ogarniała go naprzemiennie fala irytacji, jak i tęsknoty.
Wiem, że wygląda to co najmniej komicznie, ale gdyby to był mój stary ford, raczej bym sobie poradził 一 dodał mniej pewnie, ale jakby na własną obronę. Owszem, podstawowe rzeczy potrafił wymienić, naprawić, ale… to, co się aktualnie działo z Camaro było dla niego czarną magią. Poklepał dwa razy maskę samochodu, by zaraz wrócić wzrokiem na nieznajomego. 一 Właściwie nic, nie chce odpalić, mimo że dosłownie pięć minut temu nim jechałem. Zdążyłem zatankować i… Na zdrowie. Wracając… jak widać, postanowił odmówić posłuszeństwa. I tak, zalałem dobrym paliwem 一 odpowiedział, zupełnie tak, jakby chciał wyprzedzić upokarzające go pytanie. Nie przepadał za takimi sytuacjami, w których część jego życia była w pełni uzależniona od innych, a zwłaszcza od ich oceny. Nie chciał jednak grać kogoś, kto przecież świetnie by sobie poradził sam. Nauczył się przez ostatnie lata, że nie zawsze jest to najlepsza droga.
一 Więc chcesz mi powiedzieć, że los zesłał mi mechanika? 一 odsunął się na dwa kroki od maski, chcąc tym samym zrobić miejsce dla Milo. Przystał na jego propozycję, chociaż czuł, że tak naprawdę jest w tym jakiś haczyk. Oparł się o kolumnę, podtrzymującą dach stacji, przyglądając się temu, jak sobie radzi ciemnowłosy. 一 A jeżeli ci się uda? Zgaduję, że wtedy coś będziesz chcieć.
Pytał wprost i oczekiwał też prostej, rzeczowej odpowiedzi. Miał dość gierek, niedomówień, które dość szybko podnosiły poziom jego ciśnienia. Liczył, że nowo poznany mechanik okażę się człowiekiem prostym w obsłudze, który poza pomocą, uraczy Baudeta miło spędzonym czasem (pomijając mróz i ciemność, która zdawała się pogłębiać z każdą, kolejną minutą).
Byłem z nim ostatnio na przeglądzie. Nie wiem, czym oni się zachwycali, ale trochę im zajęło sprawdzenie, czy wszystko jest w porządku 一 krótkie streszczenie tego, co się działo w ostatnim czasie, w opinii Jay’a miało naprowadzić Milo na właściwy trop. Chociaż nie wiedział, co ten z tego wyczyta, wierzył, że te szczątkowe informacje, jakkolwiek mu pomogą. Gdyby to była naprawa instalacji elektrycznej, może i położenie nowych kafelek w kuchni, czy zatynkowanie ściany, szatyn okazałby się bardziej pomocny. Przyglądał się jednak z zaciekawieniem temu, co ten robi z samochodem. A nuż może się czegoś nauczy? 一 W bagażniku powinienem mieć jakieś podstawowe narzędzia, nie wiem na ile ci się przydadzą, ale śmiało możesz korzystać.

Milo Rivera
23 y/o, 170 cm
Student/Złota Rączka w PATH
Awatar użytkownika
Don't try me. I'm the kindest rude person You'll ever meet.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
postać
autor

Sam Rivera nie uważał się za ucieleśnienie karmy ani tym bardziej za pomyślność losu. Zdecydowanie częściej słyszał zgoła odmienne opinie na swój temat, niekoniecznie prosto w twarz, aczkolwiek zwykle docierały do niego pobocznymi drogami po to, by mógł bezradnie wzruszyć ramionami. Jeżeli faktycznie zrządzeniem jakiegoś fatum był ostatnią deską ratunku Baudeta, sprawa była albo prozaiczna i kategorii półśmiesznej, albo kompletnym dramatem kalibru wymiany całego silnika. W sytuacje z zakresu pomiędzy pierwszym a drugim los zwykle go nie wysyłał.
Czyli jechał, stanąłeś i nie rusza. Nic nie odpala, żadna kontrolka nie świeci, w radiu martwa cisza 一 podsumował łopatologicznie, nie wiedząc do końca z kim ma do czynienia. 一 Masz gdzieś... o, super. Mogę? 一 Nie wiadomo po co tak naprawdę pytał, skoro zanim jeszcze padła odpowiedź, już pchał się do samochodu i podnosił sobie fotel. Kluczyki znalazł w stacyjce, pretensjonalnie wymyślne i tak cudaczne, że łatwo było odnieść wrażenie jakoby projektant odpowiedzialny za to cudo stworzył je na psylocybinie.
Przekręcił, przytrzymał, ale tak jak wspomniał już Jayden, nic się nie wydarzyło, co w zasadzie również było jakąś informacją.

Jeśli mi się uda, to pomyślę. Na razie mogę ci tylko powiedzieć, że jeżeli przeglądem nie zajmuje się stary, narzekający na każdą pierdołę cep, to źle trafiłeś. Uważaj, maska 一 uprzedził kurtuazyjnie, bo ledwo zwrócił uwagę, a klapa podskoczyła i rad nie rad, Rivera wygrzebał się z samochodu z powrotem na mróz. Zostawił jednak w środku czapkę, zatarł obie dłonie i na moment ignorując przy tym Baudeta i jego opowieści różnorakiej treści – podszedł do swojego Malibu, żeby dobrać się do własnych narzędzi.

Rozmontowanie obudowy alternatora zajęło mu mniej niż kwadrans, znacznie dłużej zeszło ze skłonieniem skostniałych od zimna palców do współpracy. Rozwinięcie kabli multimetru i wyprostowanie ich z pietyzmem w tych warunkach było szczególnie przykrym zajęciem, na dodatek wszystko plątało się złośliwie, tak, jakby coraz gęściej podsypujący śnieg nie był wystarczającym problemem.
Potrzymasz? Se lo agradezco de todo corazón, właśnie tak 一 mruknął, gdy wcisnął Baudetowi latarkę w puste ręce, choć odkąd zaczął kręcić się przy samochodzie Milo brzmiał bardziej jak ktoś, kto rozmowy prowadzi wyłącznie z samym sobą.
Pochylił się nisko, zgiął w pół nad pachnącymi nowością wnętrznościami Camaro i wydyszał kilka obłoczków pary. Snop światła przesunął się uwypuklając klapę silnika, gęste okablowanie i naruszoną obudowę alternatora i dopiero wtedy Rivera uświadomił sobie, że po pierwsze i najważniejsze, być może odkrył połowiczną przyczynę problemu Baudeta, a po drugie... cóż. Przypomniał sobie o istnieniu wyżej wymienionego.

No to... widzisz to co ja, nie? 一 zagaił z nową werwą w głosie, wierzchem dłoni otarł sobie czubek nosa zostawiając na nim tłustą czarną smugę, czym w ogóle się nie przejął, o ile w ogóle zdawał sobie z tego sprawę. 一 Chodzi mi o to, że, no, wszystko jest nowe, co nie? Ale ten alternator, ten... wygląda tak, jakby wcale nie był stąd. Jakby z innego modelu? Ale na pewno używany, założę się, że tak. Na pewno patrzyłeś jak oni ci ten przegląd robili? Bo może wcale nie cieszyli się tak z tego, że mają Camaro na podnośniku, tylko nowy alternator do opchnięcia.
Nie byłby to pierwszy raz, dorabiając na czarno w warsztacie sam przymykał oko na pewne pożyczajstwa i naciągane operacje, jakich następnie nie umieszczano w wykazie prac. Chcąc doprecyzować, czy istniała konieczność wędrowania po komputer diagnostyczny czy było to coś bardziej oczywistego, Milo ostatni raz rozprostował kable, podpiął czerwony przewód do dodatniego bieguna sąsiadującego nieopodal akumulatora, a czarny do ujemnego po czym chwycił Baudeta za nadgarstek by obniżyć snop światła w to miejsce, w którym potrzebował go najbardziej.
I... ha.

No 一 odezwał się wreszcie, mało klarownie i ze wzrokiem wbitym w wyświetlacz. Uśmiechnął się tryumfalnie na widok 11V, choć akurat właściciela ten wynik nie powinien ucieszyć. 一 Alternator nie ładuje ci akumulatora, więc... czekaj, sprawdzę tylko jeszcze raz.
Zupełnie, jakby jednocześnie prowadził zupełnie różne konwersacje i próbował upchnąć je w jednym zdaniu.
Powtórka pomiaru wywołała szeroki, nieprzystający do dramatycznej sytuacji uśmiech na jego twarzy.

Gdyby to był twój stary Ford, podejrzewam, że głównie niezawodna mechaniczna robota, którą prędzej zje rdza niż coś innego, to pewnie dojechałbyś tym do miasta. Problem polega na tym, że to cudo to w połowie elektryka i wszystko, począwszy od świateł i wspomagania po głupie radio ssie zasilanie jak pojebane. Sprawdzę co z tym alternatorem, ale to raczej będzie kwestia wymiany, a ja żadnego nie mam na stanie. 一 Skrzywił się tak, jakby zazwyczaj woził takich na pęczki i wepchnął sobie multimetr do kieszeni kurtki, skąd kable wysunęły się momentalnie zaraz po tym jak cofnął rękę i trzasnęły go klamerkami po kostkach w formie kary za lenistwo.
Nie czekał na decyzję, już dobierał się do paska klinowego i utyskując na brak światła i tak grzebał dalej, ubabrany po nadgarstki w smarze i uszczęśliwiony jakby obiecano mu co najmniej pół tego samochodu.

Spróbuj zadzwonić do Scarborough Auto Care. Powiedz, że Milo polecił ci lawetę, to powinni przyjechać w miarę szybko. Masz coś przeciwko, jeśli...? Och, lo siento, to chyba wirnik? 一 Coś spadło, więc Rivera zamknął się na dłuższy moment i wcisnął głęboko rękę, tak, by sięgnąć po uciekającą część.


jayden baudet
default (dc: default_1010)
Please be kind ❤
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Im dłużej przebywał w otoczeniu Milo, tym większy miał problem z jakimkolwiek zaszufladkowaniem go w znanych samemu sobie kategoriach. Porzucił więc tę myśl równie szybko, jak wiarę w to, że wróci do domu o ludzkiej porze. Starał się być – pomimo zmęczenia i rosnącej z każdą minutą spędzoną na mrozie irytacji – przytomny i chociaż w małym stopniu pomocnym. I o ile zazwyczaj wolałby brać czynny udział w naprawie własnego samochodu, tak teraz, w przypadku tej plątaniny kabli i elektroniki, wiedział, że Rivera sobie świetnie poradzi. W całym tym galimatiasie było jednak coś, co pozwalało Jay’owi na to, by powoli koić swoje zszargane nerwy. Nieznajomy, dzięki zapewne swojej bezpośredniości i pewności siebie w tym, co robił, w jakiś sposób niósł promyk nadziei w tą ciemną, zimową noc.
Latarkę trzymał w prawej dłoni zupełnie tak, jakby to była najważniejsza czynność w całym tym przedsięwzięciu. Co prawda dodawał sobie nieco zasług (jak to, że dzięki niemu w ogóle pokrywa alternatora została zdjęta), ale starał się wypełniać powierzone mu zadanie, najlepiej jak potrafił. Na pewno chciał uniknąć rozgoryczonego głosu, który przypominał mu o tych wszystkich naprawach z ojcem, podczas których dostawał bury nie tylko za złe kierowanie światłem, ale również za podawanie nieodpowiednich kluczy czy nienakładanie podkładek na śruby. Z czasem rolę, domowej złotej rączki przejął młodszy Baudet, co niosło za sobą całkiem spory zasób umiejętności, przydatnych przy wykończeniu jego własnego domu.
Widząc dopiero teraz to, co zauważył przed sekundą Milo, miał głęboką ochotę uderzyć głową w najbliższą ścianę. Przegadany przez szefa stacji, na której robiono mu przegląd, nie pomyślał nawet, aby sprawdzić robotę, którą wykonywali młodsi mechanicy. Przeklął siarczyście pod nosem, zaraz tylko wzdychając ciężej. Nie byłby taki zły, gdyby nie to, że odwiedzał tamto miejsce stosunkowo często, jeszcze kiedy miał swój stary samochód i nigdy taka sytuacja nie miała miejsce.
Mam w takim razie nadzieję, że nie obowiązuje u nich zasada „do bramy i się nie znamy”, bo złoże im wizytę, jak tylko wrócę do Toronto. Mało przyjemną, jak mam być szczery 一 odpowiedział z nutą irytacji w głosie, chociaż ta nie była bezpośrednio skierowana w kierunku Milo, ten mógł – chcąc nie chcąc – oberwać rykoszetem. Nie miał zamiaru jednak jakkolwiek wyładowywać swoich negatywnych emocji na nieznajomym, zwłaszcza że ten w przeciwieństwie do starego, pucułowatego, wąsatego mężczyzny, zdawał się niczego nie ukrywać. 一 Myślałem, że diagnostycy nie parają się podmianą części samochodowych. Masz jakiś pomysł, co da… 一 nie zdążył dokończyć swojej własnej wypowiedzi, kiedy jego ręka została brutalnie skierowana w zupełnie innym kierunku. Pośród tych emocji: złości, irytacji, może i jakiegoś zdziwienia, zapomniał o swojej prymarnej funkcji w tej całej diagnozie.
No…? 一 skwitował, zaraz za Milo przyglądając się, co ten właściwie wyprawia z samochodem i czy na pewno nie wymontowuje właśnie nowiuśkiego akumulatora. Spojrzał na wyświetlacz multimetru i o ile był w stanie zrozumieć napięcie progowe diody, czy problem z przepływem prądu w prostszych układach elektronicznych, tak ta liczba nic mu nie mówiła w przypadku elektroniki samochodowej. Westchnął ciężej, kiedy kolejny raz tego wieczoru przekonał się, że niezawodność niemieckiej marki, znacząco przewyższała to nowe, przeklęte Camaro.
Nie musisz mnie dobijać, że wymiana forda na to – jak to określiłeś – cudo, była błędem. Domyślałem się, że mogą być z nim problemy, ale nie aż takie 一 tu jedynie obrócił nadgarstkiem, aby podświetlić sam alternator i przy okazji akumulator. W głowie już przeliczał, ile wymiana paru części go wyjdzie i jak bardzo będzie musiał przez to przyoszczędzić na jedzeniu (chociaż tu doszukiwał się pewnych plusów, zwłaszcza przed kolejnymi zawodami). 一 Jakbyś miał go w bagażniku to zacząłbym się martwić, że polujesz na takich ludzi jak ja na podupadających stacjach 一 mruknął, siląc się na odrobinę żartu w tej całej sytuacji, chociaż do śmiechu mu wcale nie było. Zamiast tego, dalej świecił pod maską, zapewne czekając na jakąś komendę, odwołującą go z pełnionej roli.
Z chęcią bym zadzwonił, ale telefon mi padł. Będę wdzięczny, jak zadzwonisz i… 一 tu jedynie westchnął, gdy kolejny raz złapał się na tym, że Milo zgubił wątek tylko po to, by ponownie zacząć grzebać w jego samochodzie. 一 Nie, panie mechaniku, nie mam nic przeciwko 一 odpowiedział, jedną ręką wspierając się o blachę samochodu, by zaraz tylko przysunąć się bliżej, jakby chcąc zrozumieć, co Rivera miał na myśli, kiedy tak odważnie włożył rękę po uciekającą część.
Nie obrażę się, jak jeszcze spojrzysz, czy innych części nie podmienili. W przeciągu dwudziestu minut zaufałem ci bardziej niż temu dziadowi, co miał mi zrobić przegląd 一 tu tylko posłał mu blady uśmiech, który bladł z każdą sekundą, podczas której Milo walczył z wyciągnięciem części. W końcu, widząc, jak ten coś łapie – a przynajmniej przestał gwałtownie poszukiwać elementu alternatora, odetchnął z lekką, widoczną na jego twarzy ulgą. 一 Nie sknoć tego, dopiero co ci zaufałem… jak właściwie masz na imię? Mówienie ci per mechanik, albo per ktoś, kto właśnie gubi wirnik, nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Pomimo sytuacji, w jakiej się znajdował, próbował znaleźć chociaż jeden pozytyw. Nie było tym co prawda przygasające światło na stacji, świadczące raczej o tym, że pracownik, który właśnie skończył nie tylko odcinek telenoweli, skończył również pracę. Pozostali więc w kompletnej ciemności, z małą lampką na baterię i oddaloną o kilkanaście metrów uliczną latarnią. Jay odprowadził tylko brzuchatego mężczyznę wzrokiem.
Nic mnie już tego dnia nie zdziwi. Przysięgam 一 ostatkami sił nie tylko powstrzymał się przed wypowiedzeniem siarczystej, dźwięcznej, czeskiej kurvy. W podstawowym słowniku Baudeta nie mogło przecież zabraknąć tych pięknie brzmiących, słowiańskich wulgaryzmów.

Milo Rivera
23 y/o, 170 cm
Student/Złota Rączka w PATH
Awatar użytkownika
Don't try me. I'm the kindest rude person You'll ever meet.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
postać
autor

O tyle o ile Milo z natury nie rozumiał znacznej części ludzkich zawiłości natury emocjonalnej, tak miał dość wyczucia by nie kopać leżącego i nie sugerować, by następnym razem patrzył na ręce ludziom, których nie znał gdy w grę wchodziło coś tak delikatnego jak samochód. On, na przykład, sam zajmował się częścią napraw, stąd za święty pański nie pozwoliłby, aby ktoś grzebał przy jego Chevrolecie bez asysty.
Zapewniam cię, że wizja szybkiego zarobku ima się każdej branży. Ale podziwiam, w sensie... no, nie obraź się, chodzi mi o to, że szybko podmienić alternator to też jest sztuka. Widzisz ten pasek? No to robota co najmniej dla dwóch osób, naciąganie jest strasznie upierdliwe.
O wiele prościej, aczkolwiek pewno mniej dochodowo byłoby zabrać się za akumulator, z tym, że tu różnicę byłoby widać na pierwszy rzut oka. Ktokolwiek połasił się na części Baudeta miał dobre oko, zręczne palce i sporo krzepy, a przy tym jakiś zamysł na to, co chciałby z niego wypatroszyć.
Słysząc teorię według której miałby jeździć nocami w poszukiwaniu bogu ducha winnych, pechowych podróżujących, Rivera parsknął bardzo pogodnie śmiechem (i obłoczkiem pary) po czym znów potarł sobie zmarznięte dłonie, aby przywrócić w nich krążenie.

Jak na moje oko to tylko alternator, w którym zgaduję, pewnie wytarły się pierścienie kolektorowe. Zobaczmy. 一 Uniósł walcowaty element w górę, zbliżył do latarki i przez krótki moment w nabożnym skupieniu przyglądał się warstewce miedzi próbując ocenić, czy zaśniedziała czy po prostu zostało jej tyle co kot napłakał. 一 No jak dla mnie to jest już stan agonalny, więc chyba nawet nie sprawdzili co ci montują. Widzisz? 一 Czubkiem małego palca Milo zdrapał odrobinę patyny i pokazał Baudetowi wyraźne miejsce, w którym po miedzi zostało co najwyżej wspomnienie. 一 O, tutaj. Wmontowali ci po prostu starocia, pewnie tylko ten pasował. Ja nic z tym nie zrobię, to kwestia wymiany i lawety, ale z tym drugim to już prędzej.
Zapomniał, że nieznajomy wspomniał coś o rozładowanej baterii, więc słysząc upomnienie, Rivera uchylił tylko usta w okrąglutkie O w wyrazie pełnego zrozumienia. Spojrzał na swoje usmolone dłonie, potem na puchową kurtkę, która podobnie jak alternator lata świetności miała już dawno za sobą, mimo to nadal prezentowała się dość godnie by rozważyć, czy warto ją było uświnić przed końcem sezonu.

Mógłbyś? Kod to trzy, jeden, cztery, jeden.
Oczywiście, że musiał to być początek rozwinięcia dziesiętnego liczby pi.
Wychylił ku niemu biodro sugerując, że telefon trzyma w prawej kieszeni i nie wiedząc, czy Baudet życzy sobie zwrotu niesprawnego wirnika, Milo zaczął obracać element jak jakąś sensoryczną zabawkę. O tyle o ile nie miał najmniejszego problemu z zaproponowaniem technicznej pomocy kompletnie obcemu człowiekowi na jakimś kanadyjskim zadupiu w środku nocy (swoją drogą, aż sam się prosił o kłopoty), tak wszelkie towarzyskie menuety nawet na najbardziej podstawowym poziomie zdecydowanie nie były jego forte.

Milo 一 odparł prosto, krótko, i z rozpędu wyciągnął do Baudeta uwaloną tłustym smarem dłoń. Poruszał palcami patrząc na nie tak, jakby widział je po raz pierwszy w życiu (to był ten moment oprzytomnienia, bo mróz skutecznie wyparł z jego umysłu prosty wniosek, że utytłanej ręki się nie podaje) by zaledwie po paru sekundach potrzebnych na rozeznanie się w sytuacji cofnąć gest z czystej kurtuazji. 一 Na liście kontaktów jest SAC, możesz dać na głośny 一 zasugerował, mniej więcej wiedząc czego się spodziewać. Pytaniem o imię nie zrewanżował się tylko dlatego, że i tak miał to lada chwila wybadać, wolał w międzyczasie odśnieżyć zasypaną rejestrację i bez większych sukcesów wytrzeć ręce w świeży śnieg.

Pomimo bardzo ożywionej wymiany zdań – połowicznie w języku zrozumiałym dla większości jak i po hiszpańsku, bo tej nocy laweta była w rękach Alvareza – pomoc była w drodze jeszcze w trakcie połączenia, ale samo dotarcie do udostępnionej przez Riverę lokalizacji miało zająć minimum dwadzieścia minut (i zakładając, że Alvarez na trasie nie podskoczy do Taco Bell). Z braku lepszego zajęcia Milo skompletował wszystkie elementy, które wraz z Baudetem wymontowali i z jego pomocą założył z powrotem pokrywę, jaką prawie zgubili w gęstniejącym śniegu.
No to Bauder. Baudo... Baudet? Hmm, Jay. Powiesz mi, skoro obaj zapuszczamy tu korzenie czekając na Mistrza Lawety, dlaczego zamieniłeś całkiem sprawnego Forda na Camaro? Nie, żebym narzekał, bo to ładny samochód i w takich zawsze znajdzie się coś dla mnie do roboty, ale skoro tamten nadal śmigał, to po co?
Bo kategoriami dla szpanu Rivera nie myślał i ciężko mu było sobie wyobrazić, że mogłaby to być wytyczna dla kogokolwiek. Inna sprawa, że nawet teraz, gdy wiedział już, że wraz z nim dupę odmraża sobie jakiś Jayden Baudet, Milo nie skojarzył go ani z reprezentacją ani w ogóle czymkolwiek rozpoznawalnym, był osobą z wyboru stroniącą od plotek, preferował sporty użytkowe – jak parkour – i miał wybitnie wybiórczą pamięć do nazwisk, co zresztą udowodnił przed chwilą.
Chuchając sobie prostu w złożone palce, zawinięty po sam nos w kurtkę i z zaparowanymi okularami na nosie, które pojawiły się gdy próbował bezskutecznie rozcyfrować jakiś pajęczy odręczny zapis na klepniętym przeglądzie, a który okazał się wyłącznie lakoniczną informacją na temat daty, przestępował niecierpliwie z nogi na nogę. Mógł co prawda odjechać i zostawić mężczyznę w tyle, zapomnieć o nim za rogiem i zafundować sobie zestaw z gorącą czekoladą w Wendy's, ale z jakiegoś powodu wziął sobie na ambit i za punkt honoru, aby marznąć solidarnie wraz z nim wśród mrozu smagającego sadystycznie w policzki, trzeszczenia pobliskich, wiekowych sosen i pchającego się wszędzie śniegu.

Nie łam się tak. Alvarez wisi mi za... no, nieważne za co. Najważniejsze, że nie policzy cię za lawetę, a rano znajdą ci odpowiedni model alternatora i trzeba go będzie tylko zamówić i wmontować. Pacjent przeżyje, słowo harcerza.


jayden baudet
default (dc: default_1010)
Please be kind ❤
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Jayden dość często łapał się na tym, że zbyt mocno wierzył ludziom w ich dobroduszność i w to, że przecież go nie oszukają, jeżeli nie mają ku temu ważnego powodu. Może był to efekt wychowania na przedmieściach Montrealu, gdzie praktycznie każdy każdego znał, a mały Baudet nigdy nie doświadczył żadnych przykrości ze strony sąsiadów. A może po prostu już taki był, próbował doszukiwać się dobra w ludziach, często tam, gdzie go wcale nie było. Nawet jeżeli byli to jego najbliżsi, którym w pierwszej kolejności, wcale nie zależało na szczęściu Jay’a.
Przyglądał się rozebranemu alternatorowi, jakby próbując znaleźć w tym swoją winę. Owszem, zagadał się z właścicielem i ani razu nie obejrzał się za siebie przez przeszklone drzwi, kiedy dwójka łebków postanowiła podmienić jedną z części w jego samochodzie. Mimo to był dziwnie spokojny, nawet jak na tak beznadziejną sytuację, w której się znajdował. Złość, która jeszcze kilkanaście minut temu była główną emocją, jaka kierowała myślami i słowami Jaydena, teraz była praktycznie nie do zauważenia. Milo, nawet jak nie robił tego celowo, uspokajał swoimi słowami, a wyjaśnienie, co tak naprawdę było złego w nowo-starym alternatorze, było wystarczające, aby Baudet przestał rozmyślać nad kosztami naprawy.
Przynajmniej jesteś szczery z tym, że wmontowali mi totalne gówno 一 dodał, unosząc lekko kącik ust. Przyjrzał się resztce śniedzi, by po chwili tylko pokręcić głową z lekkim niedowierzaniem. Nawet jeżeli ci złodzieje (w słowniku ciemnowłosego właśnie tak nazywani byli obecnie mechanicy z torontońskiej stacji kontroli) zadali sobie tyle trudu z przygotowaniem całej tej podmianki, mogli, chociaż wysilić się odrobinę bardziej, aby nie była ona do odkrycia przez przypadkową osobę na totalnym odludziu. 一 I tak zrobiłeś zajebistą robotę. Dzięki 一 i chociaż te podziękowania nie były adekwatne do wkładu Milo, były jedynym, co aktualnie był w stanie dać od siebie Jay.
Skinął głową na jego prośbę, sięgając po telefon i wpisując kod, który podał mu Rivera. Nawet nie przypuszczał, że mogło to być coś matematycznego, być może, gdyby za czasów szkolnych poświęcał więcej czasu na przedmioty ścisłe, a nie sport, do jego małego móżdżka dotarłoby ukryte przesłanie czterocyfrowego kodu.
Postępował zgodnie z instrukcjami, jakie przekazywał mu Milo, nie próbując w żadnym stopniu kwestionować jego decyzji. Przyjęcie postawy małego pomocnika, który odzywał się jedynie wtedy, kiedy dostawał bezpośredni komunikat od Rivery, albo jego kumpla, było opcją nie tyle najlepszą, co w pewnym stopniu konieczną. Zgadzał się na wszystko, przy okazji wędrując za ciemnowłosym krok w krok, jakby nie chcąc zaprzepaścić szansy, że połączenie się urwie, albo co gorsza, jego kumpel pomyli stacje i Jay będzie zmuszony na stanie na mrozie do późnych godzin nocnych. Nie bez powodu wybrał sport, który pojawiał się na letnich igrzyskach olimpijskich. Gdyby już jakimś cudem miał wylądować na zimowych, zdecydowanie wybrałby taką dyscyplinę, w której byłby opatulony z każdej możliwej strony i zimne powietrze nie stanowiłoby problemu.
Po zakończonym połączeniu nie oddał od razu telefonu Milo, a jedynie wystukał coś na cyfrowej klawiaturze, by następnie wysunąć już zablokowany telefon w kierunku bruneta. Posłał mu przy tym deliaktny, nieco przepraszający za zwłokę uśmiech, który wynagrodzić miał te kilka sekund zmarnowanego czasu.
Zapisałem ci swój numer pod „Jay”. Mam nadzieję, że nie znasz innego, ale zresztą powinieneś się połapać 一 wypowiedział niemalże na jednym tchu, zaraz tylko rozmasowując skostniałe od mrozu palce. 一 Zadzwoń jutro, to dogadamy się w kwestii zapłaty, nie wiem, zrobię ci przelew, albo ogarnie się coś innego 一 duma Baudeta nie pozwoliła na to, aby nie wspominał o ewentualnym rewanżu. Wątpił, że jego manualne zdolności przydałyby się kiedykolwiek Milo, ale był gotowy wyłożyć całkiem sporą sumkę za to, że ten postanowił mu pomóc. Przestępował z nogi na nogę, aby zagwarantować sobie, chociaż odrobinę ciepła.

Nad odpowiedzią na zadane przez Riverę pytanie, Jay musiał chwilę się zastanowić. Nie dlatego, że jej nie znał, a raczej dlatego, że chciał samemu sobie ułożyć w głowie, dlaczego tak naprawdę uległ zarówno ojcu, jak i swojemu chłopakowi na ten zakup. Finalnie wzruszył nonszalancko ramionami, jakby po prostu to, co zrobił, było zwykłą błahostką.
Uwierzysz, że zrobiłem to dlatego, że na kimś bardzo mi zależy? Nie chodzi o to, że czułem się jakoś gorszy, czy chciałem tej osobie zaimponować, ale… 一 dobór odpowiedniego słownictwa nigdy nie był najlepszą ze stron Jaydena, dlatego też bardzo często, zarówno podczas wywiadów do telewizji, czy zwykłych rozmów, ten potrafił na chwilę zamilknąć, aby odszukać akurat to słowo, które najpełniej oddałoby jego myśli. 一… by wszystko było bardziej pewne 一 to musiało wystarczyć Milo. Baudet nie chciał teraz roztrząsać swoich ostatnich kłótni, toteż całkowicie nie pasując do poprzednich wypowiedzi, dorzucił jeszcze jedną informację. 一 No i mój ojciec bardzo chciał nowy samochód, ale w życiu nie wsiadłby w automat. Stąd on wziął forda, a ja 一 postukał dłonią o maskę samochodu, by zaraz tylko uśmiechnąć się na siłę. 一 stałem się więźniem tej o to ślicznotki.
Nie umiał kłamać, ale to, co powiedział, było najbliższe prawdy, która nadal nie umiała wybrzmieć z ust Jaydena. Zmarszczył natomiast brwi, kiedy Milo komentował naprawę. Przetarł tylko zmarznięty policzek dłonią, kręcąc przy tym głową na boki.
Nie musisz mi dawać słowa harcerza, nic się nie stanie, jak będę bez samochodu kilka dni. W sumie mały urlop mi się przyda, a już na pewno od dzieciaków 一 i tu niestety objawiała się ta część pracy Jaydena, której faktycznie nie znosił. Nie lubił dzieci, sam własnych mieć nie chciał (co w obecnej jego sytuacji związkowej mu w żadnym stopniu nie groziło), a te, które trenował na strzelnicy poza miastem, wystarczały mu w zupełności. 一 Czyli zajmujesz się naprawami aut, tak? Może załapiesz stałego klienta po dzisiejszej nocy.
Przeciągnął się lekko, zaraz też zerkając w kierunku Milo, który chyba gorzej znosił zimne temperatury. Dopiero teraz zwrócił uwagę na nieco ciemniejszy odcień skóry, a także nieco bardziej latynoską urodę. Nie był jednak na tyle bezczelny, by pytać go bezpośrednio o to, skąd pochodzi. Byłoby to odrobinę nietaktowne, nawet jak na Baudeta, które potrafił czasem palnąć to, co mu ślina akurat na język przyniesie.
Mogę zaproponować ci wejście do samochodu, na pewno będzie tam cieplej niż tu 一 poderwał się z miejsca, zaraz tylko samemu kierując się do środka. 一 Nie jest to pięciogwiazdkowy hotel, ale przynajmniej nie będziesz marznąć. Nie jesteś stąd prawda? Nie stąd, stąd, ale… Toronto? Chyba, że jedziesz w przeciwnym kierunku. Hamilton?

Milo Rivera
23 y/o, 170 cm
Student/Złota Rączka w PATH
Awatar użytkownika
Don't try me. I'm the kindest rude person You'll ever meet.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
postać
autor

W kontrze do jaydenowej dobroduszności i wiary w ludzkie dobro, Milo nie ufał do końca niczemu, co było organiczne i w zamyśle zdolne do błędu. Podchodził nieufnie do emocji, do intencji, obietnic, wreszcie relacji i poddawał większość gestów wymierzonych w swoją stronę w wątpliwość. Nie z jakiejś głęboko zakorzenionej mizantropii, Rivera był raczej z tych, dla których punktem wyjściowym było bardzo relatywne zainteresowanie (o ile w ogóle występowało) i neutralna uprzejmość, jeżeli była rewanżowana. W innym wypadku potrafił być utrapieniem. Potrafił być mniej podejrzliwy, ale była to taryfa zarezerwowana dla osób, które z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego dla niego powodu postanowiły z nim zostać, gdy już rozeznały się w jego dziwactwach. Nie pojmował, mimo to był wdzięczny, bo nawet taki zacietrzewiony aspołecznik czasami potrzebował skonfrontować swój nowy genialny pomysł z szerszą widownią.
Niekiedy starał się myśleć o tym, w domyśle – tych międzyludzkich interakcjach jako swego rodzaju eksperymencie. Z Dylanem prowadził rzecz już od jakiegoś czasu, można było liczyć w miesiącach i prawdę powiedziawszy, Rivera wciąż nie do końca godził się z diagnozą, wedle której miałby żywić wobec niego cieplejsze uczucia.
Ale żeby mechanikowi nie patrzeć na ręce? Nie, nie był aż tak naiwny.
Ano 一 zgodził się niezbyt elokwentnie, za to uzupełnił uśmiechem tak szerokim, że równie dobrze można to było odebrać jako odznakę przemrożenia. 一 Mogło być gorzej. Mógł ci stanąć na samym środku autostrady i wtedy miałbyś dopiero problem.
Utknąć na poboczu jakiegoś leśnego kanadyjskiego półdzicza koło stacji czynnej w zupełnie losowych godzinach też nie brzmiało rewelacyjnie, ale z dwojga złego Milo wolałby na przykład spędzić noc szczękając zębami w samochodzie.
Zastanawiał się właśnie czy Alvarez w ogóle kojarzy ten kierunek. O ile nie koloryzował, uprzednio był spedytorem i tułał się ciężarówkami przez niższe partie Andów, trasami jakich nie było na żadnej mapie i w warunkach, przy których niedawne świętowanie jego pięćdziesiątych urodzin było kwestią cudu. Milo wątpił, by ze swoim lękiem wysokości dał radę wybrać się w takie tournée za bardzo cienką wypłatę i jeden uśmiech w trasę, która groziła w najlepszym wypadku zerwaniem osi, w najgorszym, no cóż. Wolał swoje roboty, elektronikę i czytelne komunikaty wyrzucane przez kompilator.

Odważnie zakładasz, że mam wielu znajomych, amigo 一 odparł miękko przy okazji odbierając telefon. Obrócił go sobie w ręku, zmarzniętymi palcami dwa razy próbował wstukać kod, ale tylko nasmarował na wyświetlaczu tłustą plamę. 一 Zadzwonię, ale nie chcę kasy. Wolałbym przejechać się tym twoim nieszczęściem jak już wmontują mu alternator, jeżeli to nie problem.
Lubił sobie czasami posłuchać monotonnej pracy silnika przed spaniem, pooglądać miejską panoramę z odległości i nakruszyć na fotel burgerem z panierowanym kurczakiem o trzeciej nad ranem. W Camaro jeszcze nigdy tego nie robił, więc chciał skorzystać z okazji i jednocześnie w miarę niskim kosztem pozwolić, by Baudet spłacił swój mały dług wdzięczności.

Uwierzysz, że zrobiłem to dlatego, że na kimś bardzo mi zależy?
Rivera mrugnął raz, drugi, jakby Jayden posłużył się jakimś słowem-kluczem (aczkolwiek odpowiedniejszym terminem byłoby słowem-wytrychem) i przez moment uparcie odpychał od siebie jedyne przychodzące mu na myśl wspomnienie. Stare, przykurzone, sprzed wielu lat, w którym z naiwnej, kretyńskiej wdzięczności i lekkomyślności wywołanej ponownym spotkaniem ojca po niemal dekadzie zgodził się ukraść samochód. Żałował wszystkiego. Tego, że dał się podejść tak łatwo, tego, że nie sprawdził schowka, w którym odpoczywał prawie kilogram ponoć przedniej jakości dama blanca. Najbardziej jednak żałował, że przez chwilę mu zależało.

Och, pewnie. Wiem o co chodzi, naprawdę... nie, naprawdę. Na swój sposób. 一 Mrugnął do niego porozumiewawczo, ale z mniejszym entuzjazmem kopnął w kupkę śniegu jaką usypywał od paru minut butem i odwrócił wzrok.
A potem mężczyzna wspomniał coś o dzieciach i Milo pogubił się w obliczeniach.

Czekaj 一 zaczął powoli, bardzo intensywnie rekalkulując. 一 Masz dzieciaki?
Był o tyle zaskoczony, o ile Baudet wyglądał mu dość młodo i mało który ojciec jeździłby takim Camaro. Rodzice zazwyczaj wybierali crossovery, SUV-y albo klasyczne modele w wersjach kombi, a nie sportowe nówki prawie prosto z salonu.

Nie, żeby to był jakikolwiek problem, po prostu nie brzmisz... nie wyglądasz... no, joder, to w jakim wieku? 一 Już na odległość słychać było, że Rivera produkował kolejne słowa pod presją, nie odnajdował się w temacie małoletnich i niezbyt interesował go ten kierunek rozmowy, mimo to starał się jakoś wybrnąć z impasu. 一 I ile ich masz? Bo tak... co? Nie, boże drogi, nie jestem mechanikiem! Nie jestem tam nawet zatrudniony, czasami tylko przychodzę pogrzebać w elektronice i zrobić diagnostykę, ale tak dorywczo raczej. Wiesz, ja na co dzień pracuję w Simpy Fix It, to taka sieciówka. Naprawiam tostery i stare aparaty, ratuję laptopy i inne cuda, no i to tyle.
W jego głosie, pomimo entuzjazmu, pobrzmiewało wyraźne zmęczenie i prawdopodobnie wcale nie związane z nieplanowanym przystankiem przy drodze. Nie uważał oczywiście, by archaiczny, acz wciąż arcyciekawy palmtop lub zabytkowe Atari wymagało mniej czułości niż najnowszy model Chevroleta, mimo to czasami marzył, by przesiąść się na naprawę czegoś innego, ot, dla zróżnicowania.
Kolejny obłoczek pary uleciał mu z ust na pełnym westchnieniu, w reakcji na zaproszenie do środka. Nawet, jeśli miałoby to być liche pół stopnia, w środku zapewne nie wiało i nie sypało śniegiem.

Jasne, zimno jak... a. Ale to nie wiem, usyfię ci tapicerkę. 一 Na potwierdzenie wyciągnął przed siebie obie dłonie wnętrzem do góry, tak, by Baudet mógł dokładnie przyjrzeć się tłustym plamom smaru z jakimi nie poradziło sobie nawet szorowanie w zaspie. Poruszył palcami, potarł opuszkę palca wskazującego o środkowy i pokręcił przecząco głową. 一 Pójdę do siebie, tam fotele widziały już wszystko, łącznie z sosem tabasco z Taco Bell.
Jadł zbyt szybko i chaotycznie, by pomogły byle jak porozkładane serwetki, stąd po dziś dzień na tapicerce można było zaobserwować jedyną w swoim rodzaju plamę w kształcie smoka.

Ale jeśli chcesz dotrzymać mi towarzystwa, to zapraszam. Mój samochód przynajmniej ma sprawne grzanie, więc to chyba ma więcej sensu, nie?
Czekając na decyzję Rivera zamiast sterczeć bezczynnie w śniegu postanowił powydeptywać z ciekawości różne osobliwe kształty. Zima, zwłaszcza taka z prawdziwym opadem, była dla niego czymś zupełnie nowym, bo przyzwyczajony do ciepłego wybrzeża o łagodnych miesiącach końca roku znał najwyżej chłodniejsze wiatry sugerujące założenie dodatkowego swetra. Śnieg? Dopiero oswajał się z nim jako z czymś więcej niż pięknym, choć mocno niepraktycznym konceptem.


jayden baudet
default (dc: default_1010)
Please be kind ❤
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Jayden z natury rzadko nawiązywał dużo znajomości. Owszem, te bywały pomocne przy sporcie, często przedstawiano go komuś, kto rzekomo znał kogoś innego, a ten kogoś i w ten sposób miał coś zyskać. Nawet jeżeli kiedyś widział kogoś, rzadko kiedy zapamiętywał imię takiej osoby. Wiedział, że prawdopodobnie zobaczy ją w swoim życiu raz, może dwa i nie będzie ona miała większego wpływu na jego przyszłość. Nie wiedział jeszcze, na ile Milo stanie się kimś ważnym w jego życiu, ale z uwagi na to, że w zaledwie pół godziny potrafił zrobić więcej niż ci, których znał kilka lat, był pewny, że nie było to ich ostatnie spotkanie. Zwłaszcza z uwagi, że ten miał dość nietypową prośbę. Skinął głową, trudno powiedzieć czy był to gest niemej zgody, czy towarzyszący jakiejś głębszej myśli, która finalnie nie wybrzmiała.
Zakładałem, że po prostu znasz jakiegoś Jaydena, albo Jay'a. Chyba dość popularne imię 一 wzruszył ramionami, finalnie jednak zbywając tę kwestię ruchem ręki. Umowa dotycząca spłacenia długu, była w ocenie Baudeta całkiem uczciwa. Co prawda nadal uważał, że Milo zrobił zdecydowanie więcej, niż musiał. Samo to, że stał z nim teraz na mrozie, czekając, aż pojawi się jego kumpel, sprawiało, że zaczynał darzyć go większą sympatią. Ot, dla Jaydena takie właśnie gesty, małe i z pozoru nic nie wnoszące, były najważniejsze do budowania trwalszej relacji. 一 Spoko. Pewnie i tak będziesz wiedzieć szybciej, że mi naprawili samochód, niż ja.
Uśmiechnął się w jego kierunku, widocznie chcąc tym samym jakoś dodać sobie otuchy. Wierzył, że naprawią mu ten samochód, ale chciałby tym razem być podczas ewentualnej wymiany. Co prawda gorzej być nie mogło, ale nie ufał już chyba żadnemu mechanikowi. No, może poza Milo, którego co prawda poznał kilkadziesiąt minut temu, ale już zdążył mu zaufać. Na tyle, że wierzył w to, że ten nie wymontuje mu akumulatora.
Ta, człowiek robi głupie rzeczy z miłości 一 skwitował całą tę wymianę zdań, finalnie odsuwając się o parę kroków w tył, aby oczyścić nieco swój umysł. Powracanie wspomnieniami do ostatnich wydarzeń, do kolejnej kłótni o nic, podczas której usłyszał zdecydowanie zbyt wiele nieprzyjemnych słów, było czymś, czego Jayden nie znosił. Zawsze, kiedy kłócił się z Bowiem, rozpamiętywał każde słowo, każdy ruch, każde trzaśnięcie drzwiami, jakby od tego zależało jego dalsze życie. W pewnym sensie była to prawda, w końcu Vance stał się już stałym elementem jego codziennej rutyny, jak i comiesięcznych wyjazdów na zawody. Może w innym czasie, w innym dniu, Jay potrafiłby powiedzieć więcej. W tym momencie chciał jednak wrócić do domu, ochłonąć i może zebrać myśli, co takie miałby powiedzieć ukochanemu przy następnym spotkaniu.
Wrócił w końcu wzrokiem na Milo, przebierając nogami w miejscu, kiedy przeraźliwe zimno zaczęło przedzierać się przez jesienną kurtkę. Zmarszczył lekko brwi, słysząc pytanie o dzieciaki, zaraz tylko kiwając energicznie głową na boki.
Nie no co ty. Dzieciaki w sen... 一 zaczął, zaraz tylko lekko parskając śmiechem. Nie do końca to miał na myśli, kiedy wspominał o swoich podopiecznych, ale widocznie zarówno wielozadaniowość, jak i niedosłowność komunikatu wpłynęły na jego końcowy przekaz. 一 Dzieciaki w sensie podopieczni. W wolnych chwilach jestem trenerem łucznictwa kadry młodzików. Wiesz, trzeba coś robić jak się pójdzie na sportową emeryturę 一 dodał, chcąc wyjaśnić chyba każdą wątpliwość, która mogłaby się pojawić gdyby nie dopowiedział, czym tak naprawdę się zajmuje. Owszem, spodziewał się różnych odpowiedzi, ale nie to, że ktoś posądzi go o posiadanie dzieci. Nawet gdyby kiedykolwiek chciałby mieć syna, czy córkę, w obecnej sytuacji raczej nie byłoby mu to dane.
Pokiwał jednak z uznaniem na ostatnią wypowiedź Milo, widocznie szufladkując sobie w głowie potencjalne korzyści płynące z tej znajomości. Zmarszczył lekko brwi, zaraz też wpadając na pomysł, jak ewentualnie odpłacić się za pomoc, a przy okazji naprawić coś, co ostatnimi czasy zaczęło szwankować podczas oglądania starych komedii romantycznych.
Musisz koniecznie dać mi namiary. Mam w domu odtwarzacz VHS, który dziadkowie kupili mi na 5 urodziny. Wiesz, szkoda mi go wyrzucić, a jeszcze przez ostatnie miesiące był na chodzie. Japońska robota, bodajże rocznik 97'? W każdym razie ma dla mnie wartość sentymentalną, a no i trzeba na czymś oglądać filmy w zimowe wieczory 一 posłał mu szerszy uśmiech, przy okazji gestykulując, kiedy opowiadał o swoim małym skarbie. Naprawdę lubił ten odtwarzacz. Kiedy mieszkał w Montrealu, miał kontakt z jednym, starym elektronikiem, który by mu go naprawił, ale tutaj, w Toronto, nie było jeszcze potrzeby, aby jakkolwiek rozbierać urządzenie. W gruncie rzeczy mógłby kupić nowszy, lepszy model, ale stara WV-H4 była stałym elementem wystroju w salonie i za żadne skarby nie chciałby jej wymieniać. Póki była szansa na jej odratowanie, mógłby oddać naprawdę wielkie pieniądze, żeby ktoś to zrobił.
Skinął mu głową na propozycje, aby powoli ruszyć za nim w kierunku starego Chevroleta. Kątem oka dostrzegał jednak cienki strumień światła, który dobiegał z ciemnej drogi pośrodku kanadyjskiego lasu. Odwrócił się na pięcie, wytężając swój wzrok, który nie był przyzwyczajony do tego typu oświetlenia (marne, które dawała jedna, drogowa lampa, raczej utrudniało niż pomagało w tej sytuacji), aby ocenić, co tak naprawdę przyjeżdża. Widząc, jak pojazd powoli zwalnia, odetchnął z ulgą, by po chwili tylko odwrócić się do Rivery.
Chyba nie będziesz musiał tutaj już siedzieć. Ratunek przybył. Dzięki Milo, odezwij się jutro to dogadamy, kiedy wpadnę z moim sprzętem i kiedy będziesz mógł wyjeździć bak w tej ślicznotce 一 odpowiedział z uśmiechem, zaraz też klepiąc lekko Latynosa po ramieniu na pożegnanie. Tam, gdzie dawniej była złość i irytacja, teraz było szczęście i spokój. Jay, nawet jeżeli jeszcze kilka minut temu miał w głowie same czarne scenariusze, teraz marzył jedynie o ciepłej herbacie i prysznicu.
A w głowie układał już mały plan zemsty na starym mechaniku, który podjebał jego alternator.

zt x2

Milo Rivera
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”