-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Galen L. Wyatt, John L. Hargrove
Piątkowy wieczór. Spędzał na ziemi. Nienawidził takich wieczorów. Spędzanie czasu bez chmur, nieba i kobiet wydawało sie zbyt ciężkim życiem. Bardzo lubił oglądać Grę o Tron. Szczególnie doceniał tam słowa Tyriona Lanistera, opowiadającego o własnej śmierci. Z winem dłoni i kutasem w ustach dziwki. Ryan podzielał jego życzenia. Co prawda nie musiałaby być to pani do towarzystwa. Mogła być to losowa dziewczyna, z którą spotykał się którejś tam nocy. Byle była.
Odkąd pamiętał miał problem z uczuciami. Dużo łatwiej przychodziła mu pasja do latania, ale także do czarodziejki z księżyca i pokemonów. Mógł wydawać się dorosłym panem pilotem, ale wieczorami chodził po parkach, grając w pokemon go. Pewnie tego wieczora robiłby to samo, gdyby nie jeden mały szczegół.
Kumple.
Byli dla niego świętością, od której nie mógł uciec. Nie miał wcale wielkiego grona kumpli. Na co dzień się z nimi nie widywał. Większość swojego czasu spędzał na śnie, albo pośród chmur. Któregoś dnia powinien ich przelecieć. Ten żart był ich stałą kwestią, którą rzucał za każdym razem, gdy ich rzucał. Ryan miał pełno kiepskich żartów, jednak z jakiegoś konkretnego powodu bawiły go te o Azjatach. Był chłopaków ekskluzywnym Chińczykiem zbierającym dla nich ryż na polu. Mógł być Koreańczykiem, ale dla nich niezbyt się to liczyło. Skośny to skośny, nie ma co temat drążyć.
— Dobra mordy, powiedzcie mi jedno — miał bardzo poważny temat, który powinien zostać poruszony. Westchnął ciężko, upijając łyk drogiego whiskey. Brakowało mu teraz tylko cygara — mam bardzo trudny wybór — no ciekawe, co teraz rzuci. Czasem Ryan miał dojrzałość na poziomie piętnastolatka. Właśnie się ona pokazywała w całej krasie — cycki, czy dupa? — spytał finalnie, patrząc na chłopaków jak surykatka. Raz na jednego, raz na drugiego. Ktoś musiał podjąć poważny wybór.
Piątkowy wieczór. Spędzał na ziemi. Nienawidził takich wieczorów. Spędzanie czasu bez chmur, nieba i kobiet wydawało sie zbyt ciężkim życiem. Bardzo lubił oglądać Grę o Tron. Szczególnie doceniał tam słowa Tyriona Lanistera, opowiadającego o własnej śmierci. Z winem dłoni i kutasem w ustach dziwki. Ryan podzielał jego życzenia. Co prawda nie musiałaby być to pani do towarzystwa. Mogła być to losowa dziewczyna, z którą spotykał się którejś tam nocy. Byle była.
Odkąd pamiętał miał problem z uczuciami. Dużo łatwiej przychodziła mu pasja do latania, ale także do czarodziejki z księżyca i pokemonów. Mógł wydawać się dorosłym panem pilotem, ale wieczorami chodził po parkach, grając w pokemon go. Pewnie tego wieczora robiłby to samo, gdyby nie jeden mały szczegół.
Kumple.
Byli dla niego świętością, od której nie mógł uciec. Nie miał wcale wielkiego grona kumpli. Na co dzień się z nimi nie widywał. Większość swojego czasu spędzał na śnie, albo pośród chmur. Któregoś dnia powinien ich przelecieć. Ten żart był ich stałą kwestią, którą rzucał za każdym razem, gdy ich rzucał. Ryan miał pełno kiepskich żartów, jednak z jakiegoś konkretnego powodu bawiły go te o Azjatach. Był chłopaków ekskluzywnym Chińczykiem zbierającym dla nich ryż na polu. Mógł być Koreańczykiem, ale dla nich niezbyt się to liczyło. Skośny to skośny, nie ma co temat drążyć.
— Dobra mordy, powiedzcie mi jedno — miał bardzo poważny temat, który powinien zostać poruszony. Westchnął ciężko, upijając łyk drogiego whiskey. Brakowało mu teraz tylko cygara — mam bardzo trudny wybór — no ciekawe, co teraz rzuci. Czasem Ryan miał dojrzałość na poziomie piętnastolatka. Właśnie się ona pokazywała w całej krasie — cycki, czy dupa? — spytał finalnie, patrząc na chłopaków jak surykatka. Raz na jednego, raz na drugiego. Ktoś musiał podjąć poważny wybór.
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Galen się spóźnił, jak zwykle zresztą, to chyba musiałoby być święto narodowe, żeby był na czas, chociaż... on potrafił się spóźnić również na defiladę, a nawet czasami w ogóle o niej zapomnieć, a gdy ludzie opowiadali sobie o przemarszach, pokazach policji konnej i innych takich, on kiwał głową, że tak, było wspaniale. Typowy Galen.
Dzisiaj też wpada do tego baru spóźniony dwadzieścia minut, a najgorsze było to, że nie zatrzymała go żadna piękna Candy, Mandy, czy Dolores, tylko założyli mu blokadę na przednie koło Porsche i musiał przyjechać uberem. Wchodzi więc do tego baru, gdy chłopaki, już piją, po drodze zgarnia sobie drinka i prawie numer barmanki, chociaż ona udaje nie-do-stę-pną.
Siada przy stoliku i patrzy to na jednego to na drugiego, akurat w momencie w którym Ryan zadaje to bardzo ważne pytanie. Rzeczywiście ciężki wybór, ale Galen nawet się nie zastanawiał.
- Dupa - cycki też były ważne, ale jednak Wyatt miał słabość do kobiecych pośladków - chociaż to zależy... - dodał po chwili - w jakiej pozycji i w jakim wieku - dość istotne kwestie, chociaż, gdyby usłyszała go w tym momencie jakaś kobieta, jakakolwiek, to pewnie dostałby w łeb, a już zwłaszcza gdyby to była jakaś Lottie na ten przykład, tolerowała jego żarty i dwuznaczne teksty. Ale za coś takiego by go znokautowała. Jednak dobrze, że nie wpadł na to, żeby ją zaprosić, mogli w końcu porozmawiać o rzeczach bardzo ważnych.
- A skąd to pytanie? - zerknął na Ryana, a potem na Johna, bo może coś przegapił? Może już na przykład, któryś z nich opowiadał o swoich ostatnich podbojach, a on tego nie słyszał, tylko dlatego, że policja postanowiła odholować mu auto.
Ryan Lee John L. Hargrove
Dzisiaj też wpada do tego baru spóźniony dwadzieścia minut, a najgorsze było to, że nie zatrzymała go żadna piękna Candy, Mandy, czy Dolores, tylko założyli mu blokadę na przednie koło Porsche i musiał przyjechać uberem. Wchodzi więc do tego baru, gdy chłopaki, już piją, po drodze zgarnia sobie drinka i prawie numer barmanki, chociaż ona udaje nie-do-stę-pną.
Siada przy stoliku i patrzy to na jednego to na drugiego, akurat w momencie w którym Ryan zadaje to bardzo ważne pytanie. Rzeczywiście ciężki wybór, ale Galen nawet się nie zastanawiał.
- Dupa - cycki też były ważne, ale jednak Wyatt miał słabość do kobiecych pośladków - chociaż to zależy... - dodał po chwili - w jakiej pozycji i w jakim wieku - dość istotne kwestie, chociaż, gdyby usłyszała go w tym momencie jakaś kobieta, jakakolwiek, to pewnie dostałby w łeb, a już zwłaszcza gdyby to była jakaś Lottie na ten przykład, tolerowała jego żarty i dwuznaczne teksty. Ale za coś takiego by go znokautowała. Jednak dobrze, że nie wpadł na to, żeby ją zaprosić, mogli w końcu porozmawiać o rzeczach bardzo ważnych.
- A skąd to pytanie? - zerknął na Ryana, a potem na Johna, bo może coś przegapił? Może już na przykład, któryś z nich opowiadał o swoich ostatnich podbojach, a on tego nie słyszał, tylko dlatego, że policja postanowiła odholować mu auto.
Ryan Lee John L. Hargrove
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
John przez większość swojego życia musiał być bardzo poważny. Wymagała od tego jego praca, w której spędzał najwięcej czasu. W kontaktach z Coraline także musiał wspinać się na swoje szczyty doskonałości i cierpliwości, bo inaczej rozkładała go na łopatki swoimi psychologicznymi zagrywkami. Nieco swobodniej mógł czuć się w obecności Lily – czasem nawet zbyt swobodnie – ale to tylko do czasu, bo w końcu i ona robiła coś, co wymagało od niego odpowiedniej reakcji i wyciągało ten nieprzystępny wyraz jego mordy. On tak bardzo przyrósł mu do twarzy, że nawet teraz siedział z nim, chociaż wcale nie był niezadowolony, co więcej był nawet wysoce ukontentowany, bo zamówiona przez nich whisky była naprawdę dobrej jakości. Na pewno przepłacili, ale mimo wszystko było warto, a kto bogatym zabroni?
— Cycki. Naturalne, piękne, duże, kobiece cycki to majstersztyk... jak dziewczyna nie ma dupy, to zawsze może ją wyrobić, a jak nie ma cycków? Te silikonowe są takie dziwne w dotyku, czuć, że są inne i tak... dziwnie poruszają się podczas ruchania, tak... sztucznie — powiedział niemal z obrzydzeniem, pozwalając sobie na nieco dłuższą wypowiedź w temacie, ale jak to John miał w zwyczaju, jak za coś się brał, to porządnie. Więc skoro już poruszali taki ważny temat – dupa czy cycki, a on miał inne zdanie niż Galen, to warto było swoje uzasadnić! — Ryan wypełnia swój profil na Tinderze i nie wie, co wpisać w “priorytety”. — John parsknął pod nosem, unosząc kącik ust, jakby sam siebie bawił. Już widział oczami wyobraźni ten żałosny opis Ryana, zrobiony na poważnie i wrzucony w internet, a potem zdziwko, że nikt normalny nie bierze tego na serio.
Ryan Lee Galen L. Wyatt
— Cycki. Naturalne, piękne, duże, kobiece cycki to majstersztyk... jak dziewczyna nie ma dupy, to zawsze może ją wyrobić, a jak nie ma cycków? Te silikonowe są takie dziwne w dotyku, czuć, że są inne i tak... dziwnie poruszają się podczas ruchania, tak... sztucznie — powiedział niemal z obrzydzeniem, pozwalając sobie na nieco dłuższą wypowiedź w temacie, ale jak to John miał w zwyczaju, jak za coś się brał, to porządnie. Więc skoro już poruszali taki ważny temat – dupa czy cycki, a on miał inne zdanie niż Galen, to warto było swoje uzasadnić! — Ryan wypełnia swój profil na Tinderze i nie wie, co wpisać w “priorytety”. — John parsknął pod nosem, unosząc kącik ust, jakby sam siebie bawił. Już widział oczami wyobraźni ten żałosny opis Ryana, zrobiony na poważnie i wrzucony w internet, a potem zdziwko, że nikt normalny nie bierze tego na serio.
Ryan Lee Galen L. Wyatt
johnny
⟡ zbyt wiele tematów w jednym poście
⟡ zbyt szybkie tempo - przeskakiwanie przez ważne momenty
⟡ ignorowanie wcześniej ustalonych faktów
⟡ brak rozwojowości w grze oraz spójności w charakterze postaci
⟡ deus ex machina, meta-gaming, powerplaying, mary sue
⟡ błędy językowe utrudniające zrozumienie
⟡ brak akapitów i ściany tekstu
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Galen L. Wyatt, John L. Hargrove
Dla niego takie spotkania powinny być co piątkowym rytuałem. Problem stanowiła jego praca. Niektóre dni spędzał w niebie, lecąc wprost na inny kontynent. Uwielbiał obserwować miasta nocą. Rozświetlały się prawie tak bardzo, jak on w trakcie tej prostackiej dyskusji. Tylko czego można było się po nim spodziewać? Samych najgorszych komentarzy z pewnością.
— Serio? — spytał z niedowierzaniem, unosząc jedną ze swoich brwi dość wysoko. Cycki, czy dupa? To się nazywał dylemat niemożliwy — hehe, te silikonowe to są takie zabawne — parsknął, trzymając ręce tak, jakby właśnie je macał. Miały w sobie coś magicznego, co go rozbawiało za każdym razem — ja to jednak wolę dupę. Ona przynajmniej od nich zależy, ale cycki muszą być takie o — znowu pokazał swoją rękę — na miarę mojej dłoni — bo facet musiał mieć, co pomacać. Inaczej nie było przy tym jakiejkolwiek zabawy. Nawet te silikonowe niech będą, byle człowiek miał, co sobie pomacać. Inaczej nie miałoby to żadnego sensu.
— Nie potrzebuję go — stwierdził Ryan, zakładając rękę na rękę. On to mógłby im teraz zaśpiewać polska piosenkę Nie musi znać języków, żeby poznawać języki. On tylko ją zaliczył, to się liczy i się zmył. Tak większości wyglądały wieczory Lee na innym kontynencie — chociaż momentami go mam, ale zdjęcie w bokserkach starcza — niektóre były na tyle zdesperowane, że same weszłyby mu na kutasa, bez większego zastanowienia. Taką sieczkę robił mundur i dobrze wyrzeźbiona klatka piersiowa z facetem — wiesz, miałem duży dylemat. Co jest lepsze? Widok chmur w trakcie lotu, czy seksownej stewardessy, która przechodzi obok — i dalej nie potrafił zdecydować, co było lepsze jego zdaniem.
Dla niego takie spotkania powinny być co piątkowym rytuałem. Problem stanowiła jego praca. Niektóre dni spędzał w niebie, lecąc wprost na inny kontynent. Uwielbiał obserwować miasta nocą. Rozświetlały się prawie tak bardzo, jak on w trakcie tej prostackiej dyskusji. Tylko czego można było się po nim spodziewać? Samych najgorszych komentarzy z pewnością.
— Serio? — spytał z niedowierzaniem, unosząc jedną ze swoich brwi dość wysoko. Cycki, czy dupa? To się nazywał dylemat niemożliwy — hehe, te silikonowe to są takie zabawne — parsknął, trzymając ręce tak, jakby właśnie je macał. Miały w sobie coś magicznego, co go rozbawiało za każdym razem — ja to jednak wolę dupę. Ona przynajmniej od nich zależy, ale cycki muszą być takie o — znowu pokazał swoją rękę — na miarę mojej dłoni — bo facet musiał mieć, co pomacać. Inaczej nie było przy tym jakiejkolwiek zabawy. Nawet te silikonowe niech będą, byle człowiek miał, co sobie pomacać. Inaczej nie miałoby to żadnego sensu.
— Nie potrzebuję go — stwierdził Ryan, zakładając rękę na rękę. On to mógłby im teraz zaśpiewać polska piosenkę Nie musi znać języków, żeby poznawać języki. On tylko ją zaliczył, to się liczy i się zmył. Tak większości wyglądały wieczory Lee na innym kontynencie — chociaż momentami go mam, ale zdjęcie w bokserkach starcza — niektóre były na tyle zdesperowane, że same weszłyby mu na kutasa, bez większego zastanowienia. Taką sieczkę robił mundur i dobrze wyrzeźbiona klatka piersiowa z facetem — wiesz, miałem duży dylemat. Co jest lepsze? Widok chmur w trakcie lotu, czy seksownej stewardessy, która przechodzi obok — i dalej nie potrafił zdecydować, co było lepsze jego zdaniem.
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Galen zmarszczył brwi słuchając Johna, z jednej strony miał rację, bo sztuczne cycki były dziwne, z drugiej nienawidził kościstych dup. Już wolał plastik, niż kości wbijające mu się w newralgiczne punkty. No i płaska dupa to też był dla niego jakiś horror. Ale z drugiej strony płaskie cycki też.
- Stary to wpisuj, że preferujesz 90/60/90 - stwierdził w końcu, bo najlepiej to jak laska ma i jedno i drugie i do tego wąska talia i długie nogi - a najlepiej napisz priv i żeby wysyłały fotki - pokiwał głową. On pewnie tak miał wpisane na profilu, do tego jakieś zdjęcia, ale największą robotę robiło to, że miał tam wpisane imię i nazwisko, a Galen miał już w Toronto taką reputację, że jakieś tindersiary, to pewnie się do niego ustawiały w kolejkach.
- U mnie wystarczy, że mam wpisane nazwisko i zawsze rozmowa się zaczyna - ten Galen Wyatt? Ciekawe czy w Toronto jest więcej typów o tym nazwisku - w zasadzie to Galen lubił wszystkie technologiczne nowinki, on nawet niektórych nie potrzebował, a je miał, więc Tinder też nie mógł go ominąć. A to, że spotkał tam już kilka ciekawych kobiet, to tylko świadczyło o tym, że jednak miał on moc. Na przykład taka Lauren Bernard, osobowość medialna, a gdyby nie Tinder, to pewnie nie zaprosiłby jej na kolację. Może gdyby on tam nie miał wpisanego swojego nazwiska, to ona też by się nie zgodziła?
Sięgnął po swoją szklankę z whisky, dla niego była średnia, ale i tak się napił, jak się nie ma co się lubi... No bo Galen to jednak lubił takie niszowe rzeczy, których na pewno nie podają w żadnym barze, no chyba, że w tym dla bogaczy, gdzie dziewczyny w szpilkach nosiły Whisky Królowej Elżbiety podane na złotej tacy.
- Chmur? - zapytał, jakby to był jakiś test. Może i Galen prędzej zwróciłby wzrok w kierunku tej seksownej stewardessy niż nieba, ale znał Ryana na tyle, że wiedział, że on wybierze chmury. Bo to była wolność, coś jego, to tak jakby przed Galenem Wyattem postawić jego firmę, królestwo które budował latami, a super seksi sekretarkę... Chociaż tu musiałby się zastanowić. Ale mimo, że Northex Industries wymuszało na nim pewne rzeczy, jak garnitur, spotkania i inne takie sztywniackie rzeczy, to była też jego wolność.
- Robisz nam test na swoją bffkę, czy o co chodzi? - zapytał zerkając na Ryana z uniesioną brwią.
Ryan Lee John L. Hargrove
- Stary to wpisuj, że preferujesz 90/60/90 - stwierdził w końcu, bo najlepiej to jak laska ma i jedno i drugie i do tego wąska talia i długie nogi - a najlepiej napisz priv i żeby wysyłały fotki - pokiwał głową. On pewnie tak miał wpisane na profilu, do tego jakieś zdjęcia, ale największą robotę robiło to, że miał tam wpisane imię i nazwisko, a Galen miał już w Toronto taką reputację, że jakieś tindersiary, to pewnie się do niego ustawiały w kolejkach.
- U mnie wystarczy, że mam wpisane nazwisko i zawsze rozmowa się zaczyna - ten Galen Wyatt? Ciekawe czy w Toronto jest więcej typów o tym nazwisku - w zasadzie to Galen lubił wszystkie technologiczne nowinki, on nawet niektórych nie potrzebował, a je miał, więc Tinder też nie mógł go ominąć. A to, że spotkał tam już kilka ciekawych kobiet, to tylko świadczyło o tym, że jednak miał on moc. Na przykład taka Lauren Bernard, osobowość medialna, a gdyby nie Tinder, to pewnie nie zaprosiłby jej na kolację. Może gdyby on tam nie miał wpisanego swojego nazwiska, to ona też by się nie zgodziła?
Sięgnął po swoją szklankę z whisky, dla niego była średnia, ale i tak się napił, jak się nie ma co się lubi... No bo Galen to jednak lubił takie niszowe rzeczy, których na pewno nie podają w żadnym barze, no chyba, że w tym dla bogaczy, gdzie dziewczyny w szpilkach nosiły Whisky Królowej Elżbiety podane na złotej tacy.
- Chmur? - zapytał, jakby to był jakiś test. Może i Galen prędzej zwróciłby wzrok w kierunku tej seksownej stewardessy niż nieba, ale znał Ryana na tyle, że wiedział, że on wybierze chmury. Bo to była wolność, coś jego, to tak jakby przed Galenem Wyattem postawić jego firmę, królestwo które budował latami, a super seksi sekretarkę... Chociaż tu musiałby się zastanowić. Ale mimo, że Northex Industries wymuszało na nim pewne rzeczy, jak garnitur, spotkania i inne takie sztywniackie rzeczy, to była też jego wolność.
- Robisz nam test na swoją bffkę, czy o co chodzi? - zapytał zerkając na Ryana z uniesioną brwią.
Ryan Lee John L. Hargrove
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Problemy dwudziestego pierwszego wieku i dzisiejszych mężczyzn. Kiedyś to było inaczej. Kiedyś to facetowi po prostu zależało, żeby zaliczył, a teraz? Jeszcze jakieś wymagania. Bo to dupa nie taka, cycki nienaturalne. John słuchał kolegi zastanawiając się czy nie podszedł do sprawy zbyt profesjonalnie. Niestety ale przed oczami miał obraz kobiety ze sztucznymi cycami, na której przeprowadzał reanimacje. To było nie do wyrzucenia z pamięci i poskutkowało skoncentrowaniem się na fakcie neutralności.
— A to wiadomo. Jak nie ma za co złapać, to nie ma dobrej zabawy — podsumował wielce elokwentnie. Wtedy już sam nie wiedział co lepsze, kobieta z klatką piersiową 15letniego chłopczyka czy ta ze sztucznymi cyckami?
— Tutaj wygrywasz na samym starcie, stary. Jak laska widzi mundur, to już sama rozkłada nogi — powiedział lekko kpiąco odnośnie tych kobiet, które były takie płytkie, że zachowywały się w ten sposób. Bo przecież ich rozmowa wcale taka nie była. — Chyba muszę spróbować kiedyś podrywu na "Galena Wyatta" — powiedział, ruszając wymownie brwiami i zerkając na blondyna.
— Stewardesa — odpowiedział bez zastanowienia w tym samym momencie, co Galen, tylko znowu nie było pomiędzy nimi zgodności. John odwrócił niezrozumiałe spojrzenie w jego stronę, chcąc żeby wytłumaczył mu, jakim cudem widok chmury miał być lepszy niż zgrabnej stewardesy.
— Mogę spaść w twojej hierarchii, ale wybacz, nie wybiorę widoku chmur zamiast ładnej dupeczki — przyznał bez najmniejszych wątpliwości. Kumple ponad wszystko wiadomo, ale jeżeli miał wybierać na czym zawiesić oko, to nie pewno nie miałyby to być chmurki. John tylko parsknął pod nosem, bo cała ta rozmowa brzmiała jak typowe gadanie przy alko, bez głębszego sensu, ale za to z przekonaniem, że właśnie odkrywają prawdy wszechświata. Może i brzmieli jak banda nastolatków, ale w gruncie rzeczy chyba właśnie o to chodziło, żeby przez chwilę nie traktować życia zbyt poważnie.
Galen L. Wyatt Ryan Lee
— A to wiadomo. Jak nie ma za co złapać, to nie ma dobrej zabawy — podsumował wielce elokwentnie. Wtedy już sam nie wiedział co lepsze, kobieta z klatką piersiową 15letniego chłopczyka czy ta ze sztucznymi cyckami?
— Tutaj wygrywasz na samym starcie, stary. Jak laska widzi mundur, to już sama rozkłada nogi — powiedział lekko kpiąco odnośnie tych kobiet, które były takie płytkie, że zachowywały się w ten sposób. Bo przecież ich rozmowa wcale taka nie była. — Chyba muszę spróbować kiedyś podrywu na "Galena Wyatta" — powiedział, ruszając wymownie brwiami i zerkając na blondyna.
— Stewardesa — odpowiedział bez zastanowienia w tym samym momencie, co Galen, tylko znowu nie było pomiędzy nimi zgodności. John odwrócił niezrozumiałe spojrzenie w jego stronę, chcąc żeby wytłumaczył mu, jakim cudem widok chmury miał być lepszy niż zgrabnej stewardesy.
— Mogę spaść w twojej hierarchii, ale wybacz, nie wybiorę widoku chmur zamiast ładnej dupeczki — przyznał bez najmniejszych wątpliwości. Kumple ponad wszystko wiadomo, ale jeżeli miał wybierać na czym zawiesić oko, to nie pewno nie miałyby to być chmurki. John tylko parsknął pod nosem, bo cała ta rozmowa brzmiała jak typowe gadanie przy alko, bez głębszego sensu, ale za to z przekonaniem, że właśnie odkrywają prawdy wszechświata. Może i brzmieli jak banda nastolatków, ale w gruncie rzeczy chyba właśnie o to chodziło, żeby przez chwilę nie traktować życia zbyt poważnie.
Galen L. Wyatt Ryan Lee
johnny
⟡ zbyt wiele tematów w jednym poście
⟡ zbyt szybkie tempo - przeskakiwanie przez ważne momenty
⟡ ignorowanie wcześniej ustalonych faktów
⟡ brak rozwojowości w grze oraz spójności w charakterze postaci
⟡ deus ex machina, meta-gaming, powerplaying, mary sue
⟡ błędy językowe utrudniające zrozumienie
⟡ brak akapitów i ściany tekstu
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
John L. Hargrove, Galen L. Wyatt
— .... Robisz tak Galen? — spytał całkiem poważnie, marszcząc przy tym brwi. Skoro to sprawdzony sposób, to może sam powinien to zrobić — eh, ale to jest nudne, jak od razu pokazują cycki — westchnął finalnie. Miał instagrama i nawet na nim potrafił dostać fotki od zdesperowanych kobiet. Miał dosyć, gdy tylko w nie wchodził. Trochę taki żeński dick pick — ja to wolałbym jakąś taką, wiesz... niedostępną? — i tego naprawdę potrzebował — tak żebym mógł pogonić za króliczkiem — wszystkie wydawały się dla niego zbyt oczywiste. Ubiera mundur, a kolana już zaczynają się trząść. Niezbyt obchodziły go dupy, które latały za nim.Ile można uprawiać seksu?
— Po prostu jesteś bogolem, Galen — przypomniał mu Ryan. Pieniądze wydawały się najważniejszą kwestią, otwierały bardzo wiele drzwi. Tylko czy on naprawdę chciał byle lambadziarę? — panienki lecą na hajs, tak jak na mój mundur — każdy z nich miał jakiś ważny atrybut, niczym greccy bogowie — John, daj spokój. Mówisz, że jesteś doktorem i majtki same zlatują — zaśmiał się pod nosem. Nikt z nich nie mógł narzekać na zaloty płci pięknej. Pewnie dlatego siedzieli tutaj w trójkę, śmiejąc się z byle gówna.
— Chuj wie, co wam robię — prychnął, kręcąc przy tym głową — dalej nie znam odpowiedzi — stwierdził, wzruszając odpowiedzi. Nie umiałby wybrać między lataniem, a przeleceniem dobrej dupy — nie każda stewka jest ładna. W mojej samolocie pracuje taka, co ma tak wielkie biodra, że musi chodzić bokiem na korytarzu. Nie wiem, jaki idiota ją zatrudnił — nie rozumiał tego. Stewardessy z samej nazwy powinny być dobrymi dupami, a okazuje się, że niekoniecznie.
— .... Robisz tak Galen? — spytał całkiem poważnie, marszcząc przy tym brwi. Skoro to sprawdzony sposób, to może sam powinien to zrobić — eh, ale to jest nudne, jak od razu pokazują cycki — westchnął finalnie. Miał instagrama i nawet na nim potrafił dostać fotki od zdesperowanych kobiet. Miał dosyć, gdy tylko w nie wchodził. Trochę taki żeński dick pick — ja to wolałbym jakąś taką, wiesz... niedostępną? — i tego naprawdę potrzebował — tak żebym mógł pogonić za króliczkiem — wszystkie wydawały się dla niego zbyt oczywiste. Ubiera mundur, a kolana już zaczynają się trząść. Niezbyt obchodziły go dupy, które latały za nim.
— Po prostu jesteś bogolem, Galen — przypomniał mu Ryan. Pieniądze wydawały się najważniejszą kwestią, otwierały bardzo wiele drzwi. Tylko czy on naprawdę chciał byle lambadziarę? — panienki lecą na hajs, tak jak na mój mundur — każdy z nich miał jakiś ważny atrybut, niczym greccy bogowie — John, daj spokój. Mówisz, że jesteś doktorem i majtki same zlatują — zaśmiał się pod nosem. Nikt z nich nie mógł narzekać na zaloty płci pięknej. Pewnie dlatego siedzieli tutaj w trójkę, śmiejąc się z byle gówna.
— Chuj wie, co wam robię — prychnął, kręcąc przy tym głową — dalej nie znam odpowiedzi — stwierdził, wzruszając odpowiedzi. Nie umiałby wybrać między lataniem, a przeleceniem dobrej dupy — nie każda stewka jest ładna. W mojej samolocie pracuje taka, co ma tak wielkie biodra, że musi chodzić bokiem na korytarzu. Nie wiem, jaki idiota ją zatrudnił — nie rozumiał tego. Stewardessy z samej nazwy powinny być dobrymi dupami, a okazuje się, że niekoniecznie.
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- Tylko uważaj stary, bo raz napisał do mnie gościu, wysłał zajebiste fotki, umówił się w knajpie, a jak się pojawiłem to dostałem w ryj - powiedział to bardzo poważnie, a na potwierdzenie swych słów wskazał nawet na swoją brew - tutaj mam bliznę - jeśli tam była to chyba wielkości przecinka, może jeden szew. Oczywiście nie miał nic przeciwko, żeby John się za niego podawał, raz wezwali go na policję, bo jakiś hindus miał wyrobione papiery na jego nazwisko, no to on już wolał Johny'ego. Chociaż gdy ten od razu wybrał stewardessę, to wywrócił oczami, pewnie oblał test na najlepszego kumpla Ryana i teraz będą go musieli tu zostawić, szkoda gościa.
- No, a jak Ty robisz? Piszesz z tymi laskami? - trochę się zdziwił, bo on rzadko pisał, raczej od razu umawiał się na spotkanie i albo zaskoczyło, albo nie. No i ZAWSZE najpierw prosił o fotki.
- No ja jednak wolę zobaczyć cycki zanim się umówię i twarz, jak są same cycki bez twarzy też jest podejrzanie. Raz taka jedna mi wysłała, a na miejscu okazało się, że ją znam... Że nie odbierałem jej telefonów i zrobiła sobie nowe cycki tylko po to, żeby się ze mną znowu umówić. Z jednej strony psycholka, ale z drugiej miała dobrze zrobione, podobałyby Ci się John - zerknął na kumpla. W ogóle Galen facet z Tindera, jakiś kurde tinderowy guru, kto by pomyślał?
Galen aż zakrztusił się drinkiem, kiedy Ryan powiedział o tym gonieniu za króliczkiem, bo ostatnio sam o tym mówił Charlotte, jeśli oni się nie znają, to będzie musiał ich poznać.
- Ej co nie stary, ja też to mówię, najgorsze są łatwe kobiety, jak jest za łatwo to jest nudno - skwitował. A później uniósł jedną brew.
- Nie, ja myślę, że to jednak ta twarz - wskazał na swój policzek. Kasa też dawała mu przewagę wiadomo, ale czasami wystarczyło spojrzeć w te niebieskie oczy.
- Pewnie taki co lubi duże tyłki - wzruszył ramionami - jak ja zatrudniam ludzi, to nie mogę sobie wybierać czy chcę dupiatą, czy cycatą, to jest niesprawiedliwe - westchnął ciężko i oparł się na krześle, a później upił swojego drinka.
Ryan Lee John L. Hargrove
- No, a jak Ty robisz? Piszesz z tymi laskami? - trochę się zdziwił, bo on rzadko pisał, raczej od razu umawiał się na spotkanie i albo zaskoczyło, albo nie. No i ZAWSZE najpierw prosił o fotki.
- No ja jednak wolę zobaczyć cycki zanim się umówię i twarz, jak są same cycki bez twarzy też jest podejrzanie. Raz taka jedna mi wysłała, a na miejscu okazało się, że ją znam... Że nie odbierałem jej telefonów i zrobiła sobie nowe cycki tylko po to, żeby się ze mną znowu umówić. Z jednej strony psycholka, ale z drugiej miała dobrze zrobione, podobałyby Ci się John - zerknął na kumpla. W ogóle Galen facet z Tindera, jakiś kurde tinderowy guru, kto by pomyślał?
Galen aż zakrztusił się drinkiem, kiedy Ryan powiedział o tym gonieniu za króliczkiem, bo ostatnio sam o tym mówił Charlotte, jeśli oni się nie znają, to będzie musiał ich poznać.
- Ej co nie stary, ja też to mówię, najgorsze są łatwe kobiety, jak jest za łatwo to jest nudno - skwitował. A później uniósł jedną brew.
- Nie, ja myślę, że to jednak ta twarz - wskazał na swój policzek. Kasa też dawała mu przewagę wiadomo, ale czasami wystarczyło spojrzeć w te niebieskie oczy.
- Pewnie taki co lubi duże tyłki - wzruszył ramionami - jak ja zatrudniam ludzi, to nie mogę sobie wybierać czy chcę dupiatą, czy cycatą, to jest niesprawiedliwe - westchnął ciężko i oparł się na krześle, a później upił swojego drinka.
Ryan Lee John L. Hargrove
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Johnny wysłuchiwał kolejnych opowieści Galena i zastanawiał się, czy wszystkie dziwne przypadki – i psychopatki – w tym mieście, rzucają się właśnie na niego. Z nich wszystkich to Wyatt był chyba najbardziej pechowy, ale cóż za znane nazwisko i sześć zer na koncie bankowym należało ponieść pewną cenę.
— Ty to masz szczęście do atrakcji, Galen. Jedni dostają mandat za prędkość, a ty dostajesz nowe cycki w gratisie — zażartował sobie po tej całej opowieści. Psycholka czy nie, ale cycki miała fajne, tak? Gdzie jest problem, nie ma. Ważne, ze Galen mógł sobie pomacać i był dzięki temu szczęśliwszy.
— Ja znam jedną stewkę i jest ładna. Mam nadzieje, że twoje łapska nigdy jej nie dotknęły — puścił komentarz, niby bez większego przejęcia, ale jednocześnie spoglądając na kumpla. Z jednej strony nie zdziwiłoby go to, bo z libido Ryana i Lily to zgraliby się doskonale, ale chyba wolał nie wyobrażać sobie jak jego kumpel puka jego przyjaciółkę. Bo jakże by inaczej. — Ja wam powiem tak, czy cyce, czy dupy, czy króliczki – wszystko jedno, byleby nie gadała jak Siri i miała coś więcej niż filtr z Instagrama — podsumował. Niestety Instagram bardzo oszukiwał i można było nadziać się na typiarę, która w ogóle nie przypominała siebie, miała zmienione rysy twarzy i -20kg. Okropieństwo.
— Stary, to nie twoja twarz, tylko twoja karta platinum robi robotę. Te niebieskie oczy to tylko bonus — zażartował sobie ale musiał, bo w tym gronie musiał znaleźć się ktoś, kto przynajmniej spróbuje doprowadzić ego Wyatta do porządku. W barze robiło się coraz głośniej, ale oni i tak mieli swój świat, swoje głupie teksty i śmiechy, które przyciągały spojrzenia od sąsiednich stolików. Każdy z nich dorzucał cegiełkę do tej atmosfery, niby zwykłe gadanie o dupach, a i tak kończyło się na tym, że brzmieli jakby rozwiązywali problemy wszechświata. — Jakby to tak działało, to ja bym sam zgłosił się do twojego HR-u. Tylko daj znać, w które dni jest nabór na cycate, a w które na dupiate.
Ryan Lee Galen L. Wyatt
— Ty to masz szczęście do atrakcji, Galen. Jedni dostają mandat za prędkość, a ty dostajesz nowe cycki w gratisie — zażartował sobie po tej całej opowieści. Psycholka czy nie, ale cycki miała fajne, tak? Gdzie jest problem, nie ma. Ważne, ze Galen mógł sobie pomacać i był dzięki temu szczęśliwszy.
— Ja znam jedną stewkę i jest ładna. Mam nadzieje, że twoje łapska nigdy jej nie dotknęły — puścił komentarz, niby bez większego przejęcia, ale jednocześnie spoglądając na kumpla. Z jednej strony nie zdziwiłoby go to, bo z libido Ryana i Lily to zgraliby się doskonale, ale chyba wolał nie wyobrażać sobie jak jego kumpel puka jego przyjaciółkę. Bo jakże by inaczej. — Ja wam powiem tak, czy cyce, czy dupy, czy króliczki – wszystko jedno, byleby nie gadała jak Siri i miała coś więcej niż filtr z Instagrama — podsumował. Niestety Instagram bardzo oszukiwał i można było nadziać się na typiarę, która w ogóle nie przypominała siebie, miała zmienione rysy twarzy i -20kg. Okropieństwo.
— Stary, to nie twoja twarz, tylko twoja karta platinum robi robotę. Te niebieskie oczy to tylko bonus — zażartował sobie ale musiał, bo w tym gronie musiał znaleźć się ktoś, kto przynajmniej spróbuje doprowadzić ego Wyatta do porządku. W barze robiło się coraz głośniej, ale oni i tak mieli swój świat, swoje głupie teksty i śmiechy, które przyciągały spojrzenia od sąsiednich stolików. Każdy z nich dorzucał cegiełkę do tej atmosfery, niby zwykłe gadanie o dupach, a i tak kończyło się na tym, że brzmieli jakby rozwiązywali problemy wszechświata. — Jakby to tak działało, to ja bym sam zgłosił się do twojego HR-u. Tylko daj znać, w które dni jest nabór na cycate, a w które na dupiate.
Ryan Lee Galen L. Wyatt
johnny
⟡ zbyt wiele tematów w jednym poście
⟡ zbyt szybkie tempo - przeskakiwanie przez ważne momenty
⟡ ignorowanie wcześniej ustalonych faktów
⟡ brak rozwojowości w grze oraz spójności w charakterze postaci
⟡ deus ex machina, meta-gaming, powerplaying, mary sue
⟡ błędy językowe utrudniające zrozumienie
⟡ brak akapitów i ściany tekstu
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
John L. Hargrove, Galen L. Wyatt
— Galen, weź lepiej mów, że to blizna po walce z rekinem — laski zawsze na to leciały. Może nie wierzyły, ale gdy wysłuchiwały tej wielkiej walki... w końcu je ponosiło. Ryan był pacyfistą. Nie lubił walki. Jedyne o co mógł walczyć, to o kobietę marzeń. Nawet z rekinem, by się finalnie nie pobił, tylko pisnął jak dziewczynka.
Albo po prostu nie miałby ręki.
— No chyba wypada, co? — stwierdził lekko zszokowany Ryan. Widocznie nie był aż tak wielki palantem. W tym towarzystwie mógł nie startować na jego miano. Powinien sam sobie uścisnąć rękę i pogratulować. Jednak rozmawiał. Niekoniecznie słuchał, bo rzucał różnymi mruknięciami, gdy kobieta wylewała z siebie potok słów.
— Którą? Może powinienem ją bliżej poznać... — spytał z błyskiem w oku Lee, zabawnie ruszając przy tym brwiami. Widocznie musiał zakręcić się wokół pięknej niewiasty — I przeleciałeś ją? — spytał finalnie. Ciekawiło go, czy Galen nie ma w sobie aż tyle umysłu, by przelecieć psychopatkę. Cokolwiek miałoby się zadziać, nie wszedłby drugi raz do tej samej rzeki — jezu Galen, widocznie ja mam większe standardy — parsknął, kręcąc głową. Nie wyobrażał sobie tej sytuacji. Wydawała się dla niego wręcz kuriozalna. Poza tym... trzeba chronić własne jaja przed wariatkami.
— Twarz idealna do spoliczkowania — aż zaczął się zastanawiać, kiedy to spotkanie z rozmów na temat dupa, czy cycki, zamieniło się w jakiś festiwal pocisków w stronę Galena. Jego koreańskie rączki były przygotowane na odpowiedź.
— I wybierasz? — buzia mu się trochę szerzej otworzyła — właśnie, będziemy HR'em do spraw ładnych dup w twojej firmie — mógłby nawet przestać latać, jeśli praca polegałaby na wybieraniu dobrych lasek. Człowiek musi mieć priorytety.
— Galen, weź lepiej mów, że to blizna po walce z rekinem — laski zawsze na to leciały. Może nie wierzyły, ale gdy wysłuchiwały tej wielkiej walki... w końcu je ponosiło. Ryan był pacyfistą. Nie lubił walki. Jedyne o co mógł walczyć, to o kobietę marzeń. Nawet z rekinem, by się finalnie nie pobił, tylko pisnął jak dziewczynka.
Albo po prostu nie miałby ręki.
— No chyba wypada, co? — stwierdził lekko zszokowany Ryan. Widocznie nie był aż tak wielki palantem. W tym towarzystwie mógł nie startować na jego miano. Powinien sam sobie uścisnąć rękę i pogratulować. Jednak rozmawiał. Niekoniecznie słuchał, bo rzucał różnymi mruknięciami, gdy kobieta wylewała z siebie potok słów.
— Którą? Może powinienem ją bliżej poznać... — spytał z błyskiem w oku Lee, zabawnie ruszając przy tym brwiami. Widocznie musiał zakręcić się wokół pięknej niewiasty — I przeleciałeś ją? — spytał finalnie. Ciekawiło go, czy Galen nie ma w sobie aż tyle umysłu, by przelecieć psychopatkę. Cokolwiek miałoby się zadziać, nie wszedłby drugi raz do tej samej rzeki — jezu Galen, widocznie ja mam większe standardy — parsknął, kręcąc głową. Nie wyobrażał sobie tej sytuacji. Wydawała się dla niego wręcz kuriozalna. Poza tym... trzeba chronić własne jaja przed wariatkami.
— Twarz idealna do spoliczkowania — aż zaczął się zastanawiać, kiedy to spotkanie z rozmów na temat dupa, czy cycki, zamieniło się w jakiś festiwal pocisków w stronę Galena. Jego koreańskie rączki były przygotowane na odpowiedź.
— I wybierasz? — buzia mu się trochę szerzej otworzyła — właśnie, będziemy HR'em do spraw ładnych dup w twojej firmie — mógłby nawet przestać latać, jeśli praca polegałaby na wybieraniu dobrych lasek. Człowiek musi mieć priorytety.