ODPOWIEDZ
29 y/o, 192 cm
środkowy napastnik toronto maple leafs
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#1
Finley był dobry w wielu rzeczach, do czego nieskromnie się przyznawał: w grze w w hokeja (co chyba oczywiste), naprawianiu dobrych usterek, grzebaniu pod maską samochodu, nie był spóźnialski, ani leniwy, a nawet nie najgorzej gotował (co akurat było opinią, której sam nie podzielał). Zachowywanie porządku nie należało jednak do jego mocnych stron, właściwie nigdy. Od kiedy wrócił do domu po treningu, zostawiał za sobą ślad z porzuconych rzeczy: torby sportowej, przepoconej koszulki, która powinna trafić do kosza na pranie, a najlepiej od razu do nastawionej pralki, a po śniadaniu talerze piętrzyły się jeszcze w zlewie. Obiecywał sobie nie raz gruntowne sprzątanie i to nie tak, że nie sprzątał wcale, ale efekty po sprzątaniu były bardzo krótkotrwałe. To on już wolał wycisk na siłowni, niż poświęcać czas na sprzątanie. Całe szczęście, że żyjemy w czasach robotów sprzątających, prawda?
Spędził dobre kilkanaście minut pod prysznicem, zmywając z siebie trudy po treningu. Cieszył go powrót do pewnej rutyny, obracającej się wokół treningów. Przygotowania do kolejnego sezonu były na ostatniej prostej. Ta rutyna upewniała go, że jego ciało powróciło do sprawności sprzed wypadku. Chciałby mieć taką pewność odnośnie swojej sprawności psychicznej. Przebrał się i wrócił po swoich śladach, sprzątając część porozrzucanych ubrań oraz swoją torbę sportową i przeszedł do kuchni, gdzie z westchnieniem skonstatował konieczność wypakowania naczyń ze zmywarki i nastawienia kolejnej. Pewnie by się aż tak nie kłopotał, gdyby z wizytą zapowiedziałaby się Zaylee, która napomknęła coś o tym, że mogliby razem coś ugotować, a jak wiadomo gotowanie nieodłącznie wiąże się z brudnymi naczyniami i syfem w kuchni. Po doprowadzeniu kuchni do stanu używalności wypakował zakupy. Na jego liście zakupów znalazły się nie tylko niezbędne składniki, ale też trochę przekąsek.
Z muzyką dudniącą z salonu z takimi decybelami, aby z kuchni mógł spokojnie ją słyszeć i nucić pod nosem, zabijał sobie czas oczekiwania na siostrę obierając warzywa. To wcale nie tak, że nie miał wysokiego mniemania o zdolnościach kulinarnych starszej siostry, w swoje własne również bardzo wątpił. Krojenie warzyw dodatkowo miało tą zaletę, że nie wymagało za dużo myślenia, jego ręce bez wysiłku kroiły soczyste pomidory na kawałki i od dawna nie zdarzyło mu się zranić nożem, mimo, że jego myśli płynęły swobodnie.
Rozmyślania (i krojenie warzyw) przerwał mu dzwonek do drzwi. Na twarzy Fina pojawił się uśmiech, kiedy wytarł ręce i ruszył do drzwi, po drodze rzucając krytyczne spojrzenie salonowi, który wyglądał na tyle czysto, aby nie wywołać kąśliwego komentarza i na tyle nieporządnie, aby był przytulny. Otworzył drzwi starszej siostrze, która zdaje się również postanowiła po drodze zaopatrzyć się w zakupy spożywcze, pochylił się, aby cmoknąć ją w policzek i wpuścił do środka. Nie musiał jej mówić, aby się rozgościła, bo Zaylee doskonale znała rozkład domu. Odkąd Fin go kupił - a było to wkrótce po przeprowadzce do Toronto, w związku z transferem do Maple Leafs - niewiele się tu zmieniało, może poza okolicznościowymi dekoracjami i nakładem bałaganu na metr kwadratowy.
- Cześć staruszko. - przywitał ją. "Jak wkurzyć siostrę w dwóch słowach według metody Fina Millera". - Co słychać? Dalej kroisz trupy i ścigasz przestępców? - spytał, chociaż to drugie pytanie było raczej retoryczne, wiedział, że odpowiedź brzmi tak. Przeprowadzanie sekcji na umarlakach przestało już być dla niego dziwne i makabryczne. przynajmniej w odniesieniu do jego siostry.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
mamabear
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

007.
Zaylee, tak, jak jej pozostałe, młodsze rodzeństwo, również była dobra w wielu rzeczach i miała mnóstwo talentów. Jednym z nich było niewątpliwie krojenie zwłok i znajdywanie przyczyny śmierci, a swój pracoholizm traktowała jako zaletę. Oprócz tego miała ścisły umysł, znała na pamięć ponad sto cyfr po przecinku liczby pi i była doskonałym kierowcą, z czym oczywiście nie zgadzała się jej narzeczona, która sama preferowała brawurową jazdę. Ale Miller posiadała tyle samo zalet, co wad. Była impulsywna, miała fioła na punkcie sprzątania (co w jej mniemaniu było plusem, ale zdania były podzielone) i kompletnie nie odnajdywała się w kuchni. Chyba że był to blat, na którym sadzała ją Evina, ale to trudno było nazwać sztuką kulinarną. Chociaż, gdyby tak się nad tym bardziej zastanowić, to czemu nie?
Korzystając z tego, że z prosektorium wyszła wcześniej, niż początkowo zamierzała, zapowiedziała się z wizytą u Fina. U swojego złotego brata, wielkiego sportowca, który był dumą rodziny, mimo że ojciec nie mówił o tym głośno. Otto Miller zawsze chciał dla swoich dzieci konkretnych zawodów, a jednak zawód sportowca był bardzo niepewnym ze względu na liczne kontuzje, o czym zresztą przekonał się ich najmłodszy brat, który grał w koszykówkę, ale musiał porzucić marzenia o sporcie właśnie ze względu na często odnawiający się uraz.
Zaparkowała Fordem przed domem Finley'a i po chwili już stała na ganku, wciskając dzwonek do drzwi. Wcześniej zdążyła wstąpić jeszcze na małe zakupy, bo w końcu mieli wspólnie upichcić coś pysznego, co wiązało się z dużym ryzykiem, że kuchnia w pięknej posiadłości brata stanie w płomieniach.
Cześć, dzieciaku — pozwoliła mu cmoknąć się w policzek i pokusiła się na przelotny uścisk, po czym weszła w głąb domu. — Niezmiennie to samo od kilkunastu lat — oznajmiła, przekazując mu papierową torbę z zakupami. Były w niej losowe produkty, ale wydawało jej się, że będzie można je jakoś fajnie połączyć, bo przecież prawie wszystkie warzywa pasowały do makaronu, których smak i tak zanikał wraz z dodaniem sosu pomidorowego. — Taplam się we wnętrznościach, szukam przyczyn zgonu i... — urwała na widok tego wszechobecnego bałaganu. — Na litość boską, Finley! — mimowolnie podniosła głos, używając jego pełnego imienia. Zwykle działo się tak, gdy brat wyprowadzał ją z równowagi. — Co tu się stało? Jak ty możesz cokolwiek tutaj znaleźć? I co ważniejsze, jak możesz funkcjonować w takim syfie? — pochyliła się z ogromnym obruszeniem, żeby zaraz podnieść z podłogi coś, co okazało się brudną skarpetką.

Finley Miller
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
29 y/o, 192 cm
środkowy napastnik toronto maple leafs
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Sam absolutnie nie uważał się za dumę rodziny, chociaż jego ego znacznie urosło od czasów szkoły średniej. Wręcz przeciwnie, czasami czuł, jakby w dalszym ciągu miał coś do zadośćuczynienia rodzinie za swoje burzliwe lata nastoletnie, a dla ojca nie był dość dobry, mimo, że jego sportowa kariera rozwijała się nieźle i pomijając wypadek, który mocno naznaczył ostatnie miesiące jego życia, Finley wykazywał się końskim zdrowiem. Być może gdyby ojczulek przyznał się, że przynajmniej częściowo jest zadowolony ze starszego syna, to by coś zmieniło, ale jest prawdopodobne, że Fin by po prostu nie uwierzył. Nie był też naiwny i wiedział, że kariera sportowa nie trwa wiecznie, natomiast miał zamiar grać tak długo, póki będzie czuł, że w dalszym ciągu jego form pozwala mu na grę na najwyższym poziomie.
Z rozbawieniem przewrócił oczami na powitanie siostry, która od razu zrewanżowała się za nazwanie jej staruszką, oraz przyjął od niej torbę z zakupami, pobieżnie przyglądając się produktom, które znajdowały się na samej górze. Byli teraz tak zaopatrzeni, jakby mieli ugotować obiad dla pułku wojska. Miał zamiar zanieść zakupy do kuchni, jednocześnie słuchając makabrycznych opowieści siostry o jej pracy. To znaczy dla kogoś mogły być makabryczne, Fin przez lata wykształcił minimalną odporność.
Jego zamiary przerwał jednak podniesiony głos siostry i oburzenie pomieszane ze zniesmaczeniem, które odmalowało się na jej twarzy. Przedmiotem zamieszania okazała się skarpetka, która w niewyjaśnionych okolicznościach znalazła się wciśnięta pod komodę w przedpokoju. Jęknął w duszy. Jakby tego było mało, skarpetka oczywiście była brudna, co miałoby sens, bo niby co miałaby tu robić czysta skarpetka.
Finley zaklął w duchu. Zadał sobie tyle trudu, aby doprowadzić jego dom do akceptowalnego stanu, jednak w zasadzie od razu Zaylee znalazła niedociągnięcia. Nie miał pojęcia, jak ta skarpetka umknęła jego uwadze.
- Ja rozumiem, że pracujesz w sterylnych warunkach, ale już nie przesadzaj, sprzątałem. - powiedział z udawanym oburzeniem, zabierając z rąk siostry skarpetkę, i z braku na ten moment lepszego rozwiązania, wciskając ją sobie do kieszeni dżinsów. Był pewien, że jeśli zostawiłby ją tam, skąd wzięła ją Zaylee, to albo usłyszałby wykład o utrzymywaniu czystości, albo po prostu znowu by o niej zapomniał.
- To wcale nie jest syf. Poza tym odrobina nieporządku tu i ówdzie dodaje charakteru. Przynajmniej widać, że ktoś tu mieszka. - jak na standard życia kawalera, Finley powiedziałby, że jest u niego całkiem czysto, oczywiście jeśli wierzyć stereotypom.
- Chodźmy do kuchni, obiecuję, że tam nie uchowały się żadne brudne skarpetki. Poza tym mówiłaś coś o badaniu przyczyn zgonu. - spróbował zejść z tematu jego braku umiejętności utrzymywania porządku. W kuchni czekały już pokrojone pomidory, a Fin postawił torbę z zakupami siostry na blacie.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
mamabear
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Popatrzyła na brata jak na kogoś, kto chyba nie miał pojęcia o porządku w mieszkaniu. Zaylee niewątpliwie była zbyt surowa pod tym względem. Cierpiała na pedantyzm i miała obsesję na punkcie czystości i jeśli tylko pojawiała się w miejscu, gdzie jeszcze można byłoby coś poprawić, najchętniej zajęłaby się tym osobiście. Teraz również jej pierwszym odruchem było złapanie za odkurzacz, ale w porę powstrzymała się od tego zamiaru, chociaż w duchu musiała policzyć do dziesięciu.
Mhm — mruknęła, widząc, jak Fin wciska sobie brudną skarpetkę do kieszeni spodni. — Nie jest najgorzej — niechętnie przyznała mu rację i ruszyła za nim do kuchni, gdzie brat zaczął już wstępne przygotowania.
Nie było żadnym sekretem, że Zaylee nie umiała gotować. Kiedy jeszcze mieszkała sama, zwykle jadała na mieście albo wpychała w siebie stos kanapek i poprawiała jajecznicą. Każda jej próba upichcenia czegokolwiek kończyła się przypalonym garnkiem, rozczarowaniem i zgagą. Nie miała w ogóle pojęcia o łączeniu smaków, przesalała prawie każdy posiłek, a pomimo szczerych chęci, dania przez nią przyrządzone były praktycznie niezjadliwe. Nie wiedziała, z czego to wynikało. Może z braku czasu, może z pospiechu, bo prawie całe dnie spędzała w prosektorium i naprawdę nie miała głowy do tego, żeby jeszcze przesiadywać w kuchni.
Mogę pokroić resztę warzyw — zaproponowała, bo w tym była akurat dobra. Codziennie wbijała się w przeróżne ludzkie tkanki i narządy, które często musiała rozkrajać na mniejsze kawałki, więc ciachanie cebuli i marchewki nie sprawiało jej żadnego problemu. Mogłaby nawet odważnie stwierdzić, że zrobiłaby to z zawiązanymi oczami. — Powiedz mi tylko, czy kostka, czy piórka — dodała, sięgając po kuliste warzywo, które zaczęła obierać ze zbędnych warstw. Nie wspomniała nic więcej o bałaganie, bo pomieszczeniu może i daleko było do sterylności i Zaylee na pewno zdołałaby się do czegoś przyczepić, to zdusiła w środku swoją maniakalną naturę.
Pracujemy teraz z Eviną nad sprawą seryjnego mordercy — zaczęła dosyć ostrożnie, bo wiedziała, jak rodzice zareagowali, kiedy dowiedzieli się z prasy, co działo się z lekarzami medycyny sądowej w obrębie prowincji i wschodniej części kraju. — W krótkim odstępie czasu ktoś zamordował trzech koronerów — rzuciła ot tak, jakby sprawa jej w ogóle nie dotyczyła. — Jednym z nich był mój mentor z Ottawy, Harland Becker. No wiesz, ten, który prowadził mnie przez całe studia — zerknęła z ukosa na Fina. Nie chciała go w żaden sposób straszyć, ale nie lubiła mieć też przed nim większych tajemnic. Zresztą była przekonana, że brat musiał gdzieś w internecie natknąć się na artykuł o tym, co niepokojącego działo się aktualnie w Kanadzie.

Finley Miller
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „#12”