ODPOWIEDZ
31 y/o, 169 cm
pielęgniarka na oddziale ratunkowym Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
'Cause I'm a real tough kid
I can handle my shit
They said, "Babe, you gotta fake it 'til you make it"
And I did
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiŻeńskie
postać
autor

Nie spodziewała się gości. Ba! Iris Valentine nie miewała gości. Ze względu na tryb pracy oraz życia nawet jej najbliższa rodzina wiedziała, że dużo łatwiej i bezpieczniej po prostu do niej zadzwonić. A jeszcze lepiej? Napisać. Niezapowiedziane wizyty nigdy nie kończyły się dobrze.
Teraz gdy usłyszała pukanie – nie zastanawiała się nad tym głębiej. Może sąsiad zauważył, że chwilę wcześniej wróciła z pracy i chciał jej coś przekazać? Może to zwykła pomyłka? Nie przypuszczała, że mógł być to ktokolwiek do niej. Nawet nie spojrzała przez wizjer. Gwałtownie otworzyła drzwi i zamarła. Stanęła twarzą w twarz z kimś, kogo na pewno nie spodziewała się zobaczyć na progu swojego mieszkania.
Ułamek sekundy. Dokładnie tyle zajęło zanim zareagowała prawdopodobnie w najgłupszy możliwy sposób. Tak szybko jak drzwi otworzyła – tak samo szybko je zamknęła. Oparła się o nie drzwiami i zacisnęła powieki, a w myślach policzyła do dziesięciu. Potrzebowała uspokoić oddech i serce, które właśnie chciało wyskoczyć jej z klatki piersiowej.
Co on tu robił? Czy on tu naprawdę był? A może mózg jej płatał figle? Zabawne… może wszechświat jest na tyle zabawny, że zaserwował jej też guza mózgu? Jeśli jednak nie było tak źle… on nadal tam czekał.
Wzięła głębszy oddech i jeszcze raz otworzyła drzwi, starając się przybrać najbardziej neutralny wyraz twarzy, chociaż i tak trudno było jej ukryć zaskoczenie – Przepraszam. Myślałam, że coś mi się przywidziało… jesteś prawdopodobnie ostatnią osobą, którą spodziewałam się tu zobaczyć. – wyjaśniła spokojnie, zmierzyła go wzorkiem i nie mówiąc nic więcej otworzyła szerzej drzwi, zapraszając go do środka. Cokolwiek miał jej do powiedzenia to na pewno nie była to rozmowa do przeprowadzenia na korytarzu pod czujnym okiem i uchem sąsiadów.
Mieszkanie Iris zdawało się być… puste. Widać było w nim ślady życia, ale jednocześnie było mocno bezosobowe, jakby nikt się w nim jeszcze nie zadomowił. I trochę tak było. Bała się w nim rozgościć i był to pewnie temat do przepracowania z terapeutą, ale do tej pory jej to nie przeszkadzało. Teraz nagle uderzyła ją myśl, że ktoś mógł pomyśleć, że coś jest nie tak. On mógł tak pomyśleć. Z tego powodu ucieszyła się też, że na szpitalne scrubsy miała narzuconą zdecydowanie za dużą bluzę, która dość mocno ukrywała jej szczupłą sylwetkę. Znacznie szczuplejszą od ostatniego razu, gdy mieli okazję się widzieć.
Założyła ręce na piersi i wpatrywała się w niego bez słowa. Nie wiedziała, co mogła powiedzieć, ale jeszcze bardziej nie wiedziała, co on miał jej do powiedzenia. Nawet nie chciała się domyślać jakie znajomości musiał wykorzystać, żeby zdobyć jej prywatny adres. Po co? Dlaczego?


Hakan Renshaw
ODPOWIEDZ

Wróć do „#15”