Witamy w Toronto! Zachęcamy do rejestracji i wspólnej zabawy! Kliknij tutaj, jeśli chcesz stać się prawdziwym Kanadyjczykiem!
[01/10/25] Na forum i za oknami październik, a wraz z nim nowe kalendarium oraz konkurs, który trudno nazwać plastycznym. Mamy pierwsze większe zdarzenie w Toronto, a o tym w lokalnych newsach. A przy tym wszystkim jest nowe ogłoszenie.
[01/09/25] Witamy wrzesień, a wraz z nim nowe kalendarium, czeka Was trochę swojskiego klimatu na Polish Harvest & Food Festival. Wpadło również nowe ogłoszenie, więc zachęcamy do zapoznania się z jego treścią!
Aby wykonać twardy reset, należy wcisnąć kombinację shift + ctrl + r lub ctrl + F5 (w wersji dla Mac: command + options + r lub command + shift + r)
Po niecałym kwadransie przed nosem Mickey wylądował talerz ze śniadaniem. Z przekrojonego bajgla wypływało gęste, ale jeszcze nieścięte żółtko sadzonego jajka, a zapach świeżo smażonego bekonu na moment przytłumił nawet wszechobecny aromat kawy. Cole usiadł obok i podał jej szklankę z napojem.
Lemoniada.
Z grapefruita i mango.
W nowoczesnym szkle. Ze słomką.
To było coś, czego nie można było się spodziewać po Scully'm - powiew orzeźwiającej świeżości.
-No, opowiadaj - powiedział jakby nigdy nic, ale nie przestawał spoglądać to na twarz Gilmore, to na stojącą przed nią szklankę z napojem, który stanowił nowość, nie tylko w menu kawiarni, ale i chyba całym życiu Cole'a "Scully'ego" Sullivana.
Z kubkiem mętnej, kwaśnej berbeluchy, którą automat uparcie nazywał kawą, i z rosnącym po każdym łyku obrzydzeniem na twarzy, bronił swojego miejsca przy ścianie, o którą mógł się oprzeć. Było to mile widziane o tyle, że nieliczne miejsca siedzące były, co do jednego, zajęte.
-Iris? - zapytał zaskoczony, jednak natychmiast łącząc twarz z imieniem kobiety, która od jakiegoś czasu pojawiała się u niego w kawiarni. Szła z naprzeciwka. - Nie mów, że przyszłaś tu po tę kawę z automatu, bo ostrzegam, po pierwszym łyku można stracić wiarę w ludzkość.
Przyjechał tu nie bez powodu. Paisley - warto to podkreślić - osoba, która codziennie robiła wszystko, by martwi ludzi jak najbardziej przypominali żywych, była przekonana, że w White Lily Funeral Services... straszy, więc jako wsparcie wezwała Cole'a Sullivana.
-No, Scully, czas uwierzyć w duchy - mruknął pod nosem wypuszczając z ust dym papierosowy, a potem rzucił peta na ziemię, sięgnął do auta po tackę z jednorazowymi kubkami z kawą i ruszył w stronę Białej Lilii.
W pełnym stroju Adepta Sororitas, jakby prosto z pola bitwy — lub raczej z konwentowej sceny. Ciężka zbroja błyszczała w świetle ostatnich żarówek, peleryna musnęła podłogę, a spod hełmu wystawał nieco potargany, różowawy kosmyk włosów. Na jej twarzy malowało się zmęczenie, ale też ten charakterystyczny błysk — urok niewinnej bezczelności, z jaką tylko ona potrafiła wejść do kawiarni tuż przed zamknięciem i zachowywać się tak, jakby świat miał jeszcze chwilę dla niej.
-Jedną kawę… proszę. Naprawdę potrzebuję tylko jednej.
We chase misprinted lies
We face the path of time
And yet I fight, and yet I fight
This battle all alone
No one to cry to
No place to call home
dc: petercovell
gg: 8933348
I walk alone, not because I have to, but because I choose to