23 y/o
Welkom in Canada
166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracji
postać
autor

Może to nie był dobry pomysł, ale jeśli z kimś miała realizować złe pomysły, to tylko z Claire. We dwie zawsze było im raźniej, nieważne czy trzeba było ponarzekać na życie, naprawić cieknącą rurę czy szukać zaginionych zwierzaków. Więc w czym mógł im zaszkodzić spacer na cmentarz, nawet późną porą?
To też nie tak, że wybierały się w środku nocy na jakieś odludzia, z dala od cywilizacji, gdzie nikt nie usłyszy wołania o pomoc. Takie sceny rodem z horrorów przyprawiały Lucky o ciarki, mimo że ogólnie nie zwykła bać się byle czego, a wyzwaniom patrzyła prosto w oczy znad zadartego dumnie podbródka. Nie wierzyła w duchy, a rabusiowi plączącemu się w krzakach prędzej by nakopała, niż dała skrzywdzić siebie lub przyjaciółkę. Najszczerzej na świecie wierzyła, że największym zagrożeniem dla nich obu będzie jesienny chłód, przed którym zamierzała się bronić nowiutką kurtką w kolorze rudego pomarańczu. Skoro jednak pogoda postanowiła tylko obniżyć temperaturę, ale oszczędzić im deszczu i wiatru, to powinno im się udać uniknąć przeziębienia.
W razie czego, wzięłam ogrzewacze do rąk — zadeklarowała też, w razie gdyby Price zaczęła marznąć. Na razie dotarły tylko pod bramę cmentarną za kościołem i słońce właśnie chyliło się ku zachodowi, obejmując szarzejącą aurą krajobraz poprzetykany nagrobkami. Rozsypane tu i ówdzie latarnie właśnie zaczynały się zapalać, dostarczając żółtawego światła pomiędzy starymi drzewami. Właśnie dla takiego widoku tutaj przyszła, nieco niepokojącego, ale przede wszystkim emanującego pewnym osobliwym urokiem. Coś w tym miejscu sprawiało, że można się było poczuć jak bohaterowie starych filmów czy książek o dawnych czasach, pośród starych płyt z napisami powoli zacieranymi przez czas, z opadłymi liśćmi chrupiącymi pod butem przy każdym kroku — zupełnie jakby za murem nie znajdowało się wielkie miasto, ale maleńka, zapomniana wioska. Powietrze zaczynało pachnieć mrozem.
Idealnie.

Claire Price
Ostatnio zmieniony pn paź 20, 2025 8:31 pm przez Lucky Martino, łącznie zmieniany 1 raz.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
23 y/o
Indulge in local cuisine
160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Świąteczny psi renifer
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Lucky Martino

Cmentarz.
Tutaj się nie znalazła od ostatniego pogrzebu babki Teofili. Albo może ciotki? Sama Claire nie była pewna. Ta rodzina była stosunkowo odległa, bardziej zbliżona z jej matką niż z nią. Więc postanowiła za bardzo nie grzebać w swojej własnej pamięci. Nie warto było. Z czystej grzeczności pojawiła się jedynie w tym miejscu. Westchnęła cicho.
Gdyby nie Lucky, to nigdy, przenigdy nie znalazłaby sie na cmentarzu. Denerwowała się na samą myśl. Co mogłaby zrobić więcej, lub lepiej? Miała zbyt wiele myśli, które przestały być w jakikolwiek sposób oczywisty. Odkąd tylko widziała cmentarz o zmierzchu, miała na sobie ciarki. Nie lubiła przebywać w miejscach, które wzbudzały w niej automatyczną reakcję strachu. Najchętniej to by stąd wyszła, ale czego nie robiło się dla swojej BFF. To prawie jak zdobywanie odznaki, by forum uroczyście Was namaściło.
Ja mam małpki i sprite'a — stwierdziła całkiem dumna z siebie Claire, pokazując tajne składniki melanżu na cmentarzu. Popatrzyła poważnym wzrokiem na swoją Martino, musiała zdawać sobie sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy — na trzeźwo tam nie wejdę — powiedziała stanowczym tonem, zaglądając przyjaciółce prosto w oczy. Nawet nie byłoby takiej możliwości, aby się tam pojawiła. Przełknęła nerwowo ślinę. Co miała zrobić dalej? W którą strone to pociągnąć? Głowa zdążyła ją rozboleć i finalnie westchnęła ciężko.
Naprawdę musimy to zrobić? Skończy się jak w horrorze, ktoś wygrzebie się w grobu i nas wystraszy — na sto procent, zdaniem Claire, na cmentarzu czekał jakiś seryjny zabójca, tylko po to by je zabić. Wyskoczy z jakiegoś krzaku, a ona nawet nie zdążą krzyknąć.
23 y/o
Welkom in Canada
166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracji
postać
autor

Nie mogła się nie roześmiać, kiedy w odpowiedzi na swoje solidne, nieomal harcerskie przygotowanie, dostała w odpowiedzi deklarację Królowej Melanżu. Radosny dźwięk poniósł się echem wśród nagrobków, razem tworząc dość osobliwą scenkę. Szczera, nieomal niewinna wesołość zdawała się nie pasować do miejsca pamięci, najczęściej odwiedzanego z ołowianym ciężarem tęsknoty na sercu. Ale Lucky nie przejmowała się takimi konwenansami.
Panno Price! — Jeszcze tłumiąc pod słowami chichot, udała że ruga przyjaciółkę za ten oburzający występek. Jeśli jednak potrzebowała golnąć sobie czy to na rozgrzanie, czy na odwagę, tego też Martino nie zamierzała oceniać. w końcu nie przyszły tutaj klepać różańca na kolanach, tylko na spacer, więc nie było chyba potrzeby doszukiwać się dziury w całym. Wandalami też nie były, żeby pod wpływem napojów wyskokowych zdewastować jakiś pomnik! Jako dwie dobrze wychowane młode damy, miały spędzić czas przyjemnie i z odrobiną dreszczyku, w sam raz na taką okazję jak Halloween.
Kochana, jeśli ktoś spróbuje się wyczołgać z grobu, to napotka mojego buta. Skopię delikwenta prosto w zaświaty! — zapowiedziała hardo, wciąż z nieschodzącym z twarzy uśmiechem. Rozumiała strach Claire, ale na pewno nie zamierzała pozwolić, by taki szczegół zepsuł im wieczór. — Chodź, będzie super!
Złapała przyjaciółkę pod ramię i pociągnęła dalej, przez bramę i główną alejką, z entuzjazmem wdychając chłodne, jesienne powietrze. Czuła się znakomicie, mogłaby tylko iść i chłonąć ten wyjątkowy krajobraz, słuchać chrupania liści pod podeszwami i wyszukując najdziwniejsze tablice na okolicznych grobach. Przy środkowym przejściu pewnie nie będzie tego za wiele, ale prawdziwe perełki znajdowało się wtedy, kiedy się człowiek odważył wejść w głąb — a najlepiej na jakieś zapomniane tyły, gdzie już nawet pies z kulawą nogą nie zagląda.

Claire Price
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
23 y/o
Indulge in local cuisine
160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Świąteczny psi renifer
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Lucky Martino

Słucham? — spytała, robiąc wielkie oczy. Przecież pierdolona Claire Price nie wejdzie na terytorium wroga na trzeźwo. Nie po to chciała przeżyć swoje życie w świętym spokoju, by bać się duchów, które mogłyby jej wyskoczyć w najmniej spodziewanym momencie — przecież to nie grzech, jak napiję się przed — wymruczała cała wielce niezadowolona. Chociaż trochę przyjaciółka sprawiła, że się wyprostowała niczym uczeń, którego właśnie opierdala nauczyciel. Tak, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co dokładnie się działo. — pijesz, Lucky? — spytała finalnie. Jeśli Martino wyraziła chęć, podała jej zestaw startowy. Tymczasem sama chwyciła za małpkę i wypiła połowę jej zawartości. Drugą zostawiła sobie na później. Tak było najlepiej. Mieć procenty, by móc poczuć nagły przepływ odwagi. Czuła, jak adrenalina w niej buzuje w całości. Z każdą sekundą coraz mniej chciała postawić stopę na cmentarzu.
Większego tchórza z pewnością nie znacie.
Jak zombie postanowi Ci wejść pod buta, to nie będziesz mieć palców u stopy — wymruczała Claire i aż się wzdrygnęła. Oczami wyobraźni widziała, Lucky wpychającą umarlaka do grobu i tego samego zmarłego, co odgrywa jej część buta wraz z palcami u stóp. Dosyć makabryczny widok, niezbyt przyjemny. Sama wyobraźnia płatała wystarczające figle — mmm... moja ukochana przyjemność — wymruczała, trzymając Lucky za rękę. Za Chiny nie chciała wchodzić w oko szatana. Pierwszy stopień piekielny. Następny pojawił się wtedy, gdy coś zaszeleściło między dziewczynami. Price dużo nie trzeba było, żeby siedziała cała przerażona. Straszna muzyka, albo jej brak wystarczyły, by zafundować jej palpitację serca.
Będzie fajnie mówili... — wymruczała jeszcze cicho, idąc przez ten pierdolony cmentarz. Chciała stąd uciec, zniknąć, ale nie miało to jakiegokolwiek sensu. Razem przeżyje to z Lucky, z taką przyjaciółką nawet cmentarz nie był jej straszny.
23 y/o
Welkom in Canada
166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracji
postać
autor

O mało nie zwinęła się ze śmiechu na widok reakcji Claire, której przez moment chyba wydawało się, że ten opiernicz to tak na serio. A przecież, gdzieżby! Kim była, żeby oceniać kumpelę i to, kiedy ma ochotę się napić? Niech się nawet nawali w sztok, choćby miała rzygać w krzaki za grobami, Lucky by jej jeszcze trzymała włosy i poklepywała po pleckach. Granicę stawiała dopiero na utracie przytomności, bo nie dałaby rady donieść bezwładnej Price do domu, a jednak nie życzyła sobie ani nikomu nocowania gdzieś w cmentarnianych zaroślach. Za duże ryzyko odmrożenia tyłków.
Nie, a zresztą i tak cię rozgrzeszam. — Udała, że stuka knykciem w konfesjonał, skoro już były na poświęconej ziemi — czy też w jej bezpośrednim pobliżu. Zaraz potem na pytanie przyjaciółki skinęła głową. — Za pokutę, daj łyka — potaknęła, przyjąwszy napitek z rąk Claire. Rzeczony łyk jej wystarczył, porządny ale bez przesady, bo nie potrzebowała alkoholu na odwagę, a tylko dla rozgrzania od środka. Zresztą, nie lubiła robić za pasożyta.
Jak zombi postanowi mi wejść pod buta, to nie będzie miało głowy. Nie wierzysz we mnie? — To już byłoby prawie niemiłe, tak bardzo nie doceniać możliwości i odwagi Martino, ale nie zamierzała się za to obrażać. Z niestrudzonym entuzjazmem prowadziła chodniczkiem, stawiając energiczne, acz niespieszne kroki pomiędzy równo ustawionymi pomnikami. Przy samym wejściu i w głównych alejkach groby wydawały się być bardzo schludnie zaplanowane, podobnych rozmiarów i z w miarę równymi odstępami. Dopiero dalej, gdy się wysiliło wzrok, układ stawał się bardziej skomplikowany i na dobrą sprawę można by się tam było zgubić. Dlatego nie zamierzała wchodzić tak głęboko.
Bo będzie fajnie — uzupełniła wypowiedź przyjaciółki, puszczając jej rękę i obejmując zamiast tego wokół ramion, żeby jeszcze bardziej opiekuńczym gestem dodać jej otuchy. — Patrz, ten kolo nazywa się Roll. Myślisz, że był bardzo hejtowany? — Wskazała na jedną z pobliskich tablic i zachichotała, nawiązawszy do znanego utworu.

Claire Price
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
23 y/o
Indulge in local cuisine
160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Świąteczny psi renifer
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Lucky Martino

Claire wiele rzeczy przyjmowała do siebie. Byle gówno potrafiło ją stosunkowo mocno obrócić i rozzłościć, a każda ckliwa scena wzruszyć do płaczu. Podobnie było, gdy przyjaciółka zaczęła do niej mówić. Przyjmowała każde słowo z nieukrywanym zaufaniem. Byle głupota potrafiła sprawić, że w jej głowie działy się prawdziwie ważne psychologiczne rzeczy. Tak jak teraz gdy przyjaciółka, ledwo ją wyzwała. Pod tym względem Claire była po prostu głupia.
Zostajesz zakonnicą? Lucky-pingwin brzmi zabawnie — parsknęła panienka Price, słysząc słowa o rozgrzeszeniu. Lucky zawsze mogła zostać księdzem, chociaż do tego powinna... zmienić płeć, a te dwie kwestie chyba się ze sobą nie łączyły — a masz dobrodzieju, działaj pełnią życia — odparła krótko, wręczając prawdziwy ekwipunek młodego alkoholika. Claire korzystała z niego dość często. Zwłaszcza gdy spotykała się z ludźmi, którzy budzili w niej prawdziwą dozę zaufania. Takimi własnie jak Martino.
Wierzę w zęby zombie i moc głodu — zaśmiała się krótko — sama bym Cię zjadła w całości, jeśli tylko bym mogła — odparła poważnym tonem, a żaden but na pewno by jej nie powstrzymał. Chociaż jej własne zatrzymywały się prawie przy każdym kroku, odkąd weszły na cmentarz. Wszystko wydawało się obce, straszne, a na każde skrzypienie gałęzi podskakiwała lekko.
Nie bardziej niż Bob — stwierdziła Price, pokazując przyjaciółce kolejny nagrobek. Kilka za tym, który ta jej pokazywała — czaisz jest Bob Builder... prawdziwy Bob Budowniczy — nie mogła powstrzymać śmiechu, bo cała sytuacja niesamowicie ją bawiła. Bob Budowniczy. Za dzieciaka oglądała tę bajkę na dobranoc. Każdy mógł na niego liczyć, tak jak ona na Martino.
23 y/o
Welkom in Canada
166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracji
postać
autor

Do rozgrzeszania to księdzem — poprawiła, ale zaraz przyłożyła ręce sztywno do boków i w kilku karykaturalnych mikro-kroczkach zaimprowizowała „pingwina” — Ale na zakonnicę też się nadaję! — byłaby z pewnością najładniejszą, najzabawniejszą i ogólnie najzajebistszą siostrzyczką w całym klasztorze. I absolutnie się tam nie wybierała, bo jeszcze jej na mózg nie padło do reszty. Wobec swojego życia miała zupełnie inne plany, nawet jeśli nie określiła sobie jeszcze konkretów.
Ale to wszystko w swoim czasie.

No, teraz to na pewno nie zmarzniem — skwitowała zadowolona, po czym oddała buteleczkę przyjaciółce. Alkohol przyjemnie grzał, a Lucky było trzeba właściwie tylko tego. Na odwagę nie potrzebowała pić, a wręcz przeciwnie, czuła się o wiele pewniej z pełnią władz umysłowych i prędkością przetwarzania bodźców. Nawet jeśli nie wierzyła, żeby miał na nich wyskoczyć jakiś zbir czy zombie, to nigdy nie wiadomo, kiedy będzie trzeba uskoczyć z drogi jakiemuś zabłąkanemu szczurowi. Albo, ot choćby, nie potknąć się o własne nogi, bo wybić zębów o najbliższy nagrobek wcale nie miała ochoty.
W całości? — Uśmiechnęła się wymownie i uniosła jedną brew. — Jesteś pewna, że podołasz? — Na rozluźnienie atmosfery przyda się trochę żartów, a najlepiej takich, które nie zawierają w swej treści żadnych potworów i straszydeł. Mimo wszystko, chociaż lubiła droczyć się z Claire i mogła jej trochę podocinać od tchórzy, to wcale nie chciała wpędzać kumpeli w kompletną panikę. Wtedy to nie byłoby w ogóle żadnej zabawy.
O booooże — zaśmiała się, spoglądając na grób niejakiego Boba Budowniczego. — A on, no wiesz... nie dał rady! — Prawie się zakrztusiła, ale dokończyła cytat, który padał w każdym odcinku znanej bajki. Potem już mogła śmiać się bez ograniczeń, przynajmniej do czasu, aż nie znajdzie kolejnego powalającego nazwiska. Cmentarze zawsze miały na pęczki śmiesznych ludzi, trzeba było tylko umieć szukać.

Claire Price
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
23 y/o
Indulge in local cuisine
160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Świąteczny psi renifer
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Lucky Martino

Parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie Lucky w sułtanie. To mogła zobaczyć jedynie oczami wyobraźni, która jej na to cały czas pozwalała. Aż zaśmiała się jeszcze cicho pod nosem. Później już w stroju zakonnicy i pokręciła głową. Ta wizja w jej głowie wydawała się jej aż nadto zabawna. Nie była w stanie uwierzyć, co dokładnie widziała oczami wyobraźni.
A nie ma gdzieś kobiety księdza? — spytała, marszcząc przy tym swoje brwi. Było przecież tyle religii świata, że gdzieś taki koncept musiał istnieć. Mężczyźni mogliby się spowiadać ze słabego seksu ze swoimi partnerkami. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu ta wizja bawiła ją jeszcze bardziej. Może powinna kupić przyjaciółce jakiś kurs? Kurs bycia księdzem, albo mistrzem ceremonii ślubnych. Z takim chodem pingwina nadawałaby się do tego wręcz idealnie.
Gotowe odlotowe agentki — parsknęła pod nosem — czas na naszą misje Lucky — za to Claire potrzebowała jakiegoś bodźca, który umożliwiłby jej wejście na dość nieznany dla niej teren. Nienawidziła cmentarzy. Zwłaszcza nocą. Mogła grać w horrorach, ale nigdy żadnego nie obejrzała. Nawet tego w którym sama grała. Muzyka oraz nastrój budowany w postprodukcji powodował u niej nieznośne skurcze żołądka, na które nie chciała sobie pozwolić pod żadnym pozorem.
Myślisz, że nie dałabym sobie z Tobą rady? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi do góry. Claire wręcz uwielbiała wyznania. Chciała móc je chłonąć całą sobą. W ten sposób potrafiła działać na pełnych obrotach i nawet przez krótki moment w żaden sposób się nie zatrzymać. Krótkie wyzwanie, a ona już zaczynała lecieć, by móc je spełnić.
Może dał radę wybudować i serce stanęło mu z ekscytacji? — zaśmiała się pod nosem Price. Nie sądziła, że zwiedzanie cmentarzyska może okazać się całkiem przyjemną komedią.
23 y/o
Welkom in Canada
166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracji
postać
autor

U protestantów są — potaknęła. Dalsze szczegóły już nie były jej aż tak znane, ale tyle jeszcze kojarzyła. Więc w sumie, gdyby jej bardzo zależało, mogłaby zostać kobietą-księdzem, czy tam pastorką. Jakby jej się kiedyś uwidziała kariera w duchowieństwie, przynajmniej część drzwi stała otworem i nie trzeba było nawet szukać w dalekich kulturach i mniej znanych religiach. Ale to raczej nie była ta ścieżka zawodowa, ani tym bardziej życiowa, jaka interesowałaby młodą Martino. Miała już i tak o wiele więcej innych, ciekawszych rzeczy do roboty.
A będzie do nas dzwonił Jerry? — zachichotała. Chętnie dostałaby tez zestaw futurystycznych, kobiecych gadżetów. Laserowe szminki, telefony-puderniczki i wszystkie te przydatne, a jakże dyskretne akcesoria zawsze wydawały jej się absolutnie cudowne. No i kto by nie chciał mieć odrzutowego plecaka?
Ośmielę się powiedzieć, że nie uwierzę póki nie zobaczę — odparła niby zgryźliwie, niby żartem, ale na pewno z wyzywającą nutą. Uwielbiała trącać czułe struny Claire, szczególnie tę, która odpowiadała za jej dumę i prowokowała do przyjmowania szalonych wyzwań. W końcu była z tego taka doskonała zabawa! A lepiej było skupić się na wesołych przekomarzankach niż na obliczaniu szans buta w starciu z zombiakiem, bo wcale nie miała ochoty zapędzać przyjaciółki na skraj paniki. Wręcz przeciwnie, może zdoła odwrócić jej uwagę od strachu i udowodnić, że nie ma co się bać cmentarza, nawet późnym wieczorem czy nocą.
Hm, to też możliwe — potaknęła, kiwając głową z miną eksperta. Minęły kolejnych kilka grobów, wśród których Lucky nie znalazła nikogo wartego wspomnienia, zauważyła za to ciekawy pomnik kilka rzędów dalej.
O ty patrz, z daleka myślałam że to ziemniak — zachichotała. Projekt nagrobka raczej zakładał, że na kamiennym prostopadłościanie miał spoczywać nieregularnego kształtu głaz z wyrytym nazwiskiem, jednak wśród łagodnego światła latarni, w dodatku o lekko żółtawym odcieniu, w myślach studentki natychmiast pojawiły się jadalne bulwy.
Aż nabrała ochoty na frytkę lub dwie.


Claire Price
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
23 y/o
Indulge in local cuisine
160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Świąteczny psi renifer
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Lucky Martino

No to czas rozpocząć twoją karierę, Martino — powiedziała poważnym tonem, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki i patrząc jej głęboko w oczy. Z niemalże namaszczeniem dała jej błogosławieństwo, by mogła dać jej rozgrzeszenie, po czym głośno się zaśmiała. Puściła całkiem głośną salwę śmiechu, nie spodziewając się po samej sobie, jak wizyta na cmentarzu może być zabawna. Jeszcze niedawno srała we własne portki, a teraz mogłaby się posikać ze śmiechu. Życie z Lucky wydawało się być dla niej proste, łatwe, aż chciała z niego czerpać garściami na prawo i lewo. Na nią w każdym calu mogła liczyć.
Kurczaki... — mruknęła pod nosem — chyba nie mam jego numeru, a od obcych nie odbieram — znów się zaśmiała. Tyle będzie z odlotowych agentek. Przynajmniej w jej głowie pojawiło się miłe wspomnienie dzieciństwa, na które mogła liczyć. Naprawdę je ubóstwiała całą sobą. Z Lucky mogłaby prowadzić tajne misje, ale potrzebowałyby jeszcze jednej przyjaciółki. Chociaż miała jedną osobę, którą mogłaby zaproponować.
No i przegięła stronę, bo Claire szybko objęła swoją przyjaciółką i delikatnie ugryzła ją w szyję, niczym jakiś wampir, lub inny zombiak. Na szczęście nie była wężem, który połykał swoje ofiary w całości. Jednak gdy tylko ją ugryzła, zaśmiała się głośno.
Po co mnie prowokujesz, jak wiesz, że to zrobię? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi, ale znów parsknęła śmiechem. Do czego to doszło, by Price musiała udowadniać takie kwestie? Nawet zrobiło się jej odrobinę ciepło na sercu. Takie chwile jak ta potrafiły wprowadzić ją w odpowiednią atmosferę, którą potrzebowała jak mało czego.
Tak wędrowały przez cmentarzysko. Claire była odrobinę zamyślona całą sytuacją. Nawet nie było tutaj tak strasznie, jak tego oczekiwała.

Jezu tak! — potaknęła głową i już zaczęła wędrować wzrokiem po nagrobkach, by znaleźć coś wartego uwagi. Wtedy przełknęła nerwowo ślinę — Lucky tam jest wykopany grób... możemy stąd pójść? — spytała z nadzieją, ale w brzuchu czuła, że będą musiały bardziej przyjrzeć się tej rozkopanej dziurze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „St. John's Anglican Church”