ODPOWIEDZ
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Serce jej stanęło.
Leżała na tej pierdolonej leżance, słysząc odgłosy dochodzące z korytarza. Nie była w stanie stać. Przynajmniej tak sądziła. Chwilę jej to zajęło, ból był jeszcze bardziej przeszywający, niż sama się spodziewała. Idąc przy ścianie, byle móc otworzyć drzwi. Powolnym krokiem doszła. Ścisnęła za klamkę i popchnęła ją delikatnie.
Od razu w jej oczach pojawiły się łzy. Ściekały jedna po drugiej po jej policzkach. Osunęła się po podłodze, widząc Galena. Leżał, a wokół niego było sporo medyków. Każdy robił, co mógł. Ona mogła tylko obserwować. Nie interesował ją własny ból. Znów krzyczała jego imię. Bała się, że mogłaby go stracić, że zniknąłby, jak za odjęciem magicznej różdżki. Nic by z nich nie zostało. Jedynie zastygnięta magma pokrywająca całą Lanzarote. Chciała móc pójść za nim, pokonać kolejny krok, ale nie była w stanie. Przesunąć się w jego stronę, dotknąć go ostatni raz. Uścisnąć mu dłoń, pocałować go ostatni raz, a zamiast tego go zabrali. Zniknął za czterema ścianami.
Została sama z lękiem.
Finalnie medycy i ją zaciągnęli do łóżka. Leżała skulona, poduszkę miała już wilgotną od łez. Dostała leki na uspokojenie, ale wcale nie było lepiej. Poprosiła o telefon do ojca. Nie chciała być sama ze swoimi myślami. Sama usłyszała diagnozę. Anemia. Standardowy przypadek przy jej trybie życia oraz plamieniu spowodowanym ciążą ektopową. Nic nadzwyczajnego. Bała się ruszyć. Nie zauważyła ojca, kiedy przyszedł, coś do niej mówił, ale w ogóle go nie słyszała. Myślała tylko o jednym.
Czy on przeżył?
Czy jego serce dalej bije?
Dopiero po paru godzinach pojawił się lekarz, informujący ją, że żył. Nic innego dla niej się już nie liczyło. Mieli mieć wspólne szczęśliwe życie. Piękne, radosne. Dom na przedmieściu, a na ogrodzie biegający Leon wraz z jego siostrą między nimi szczekająca Koko. Mogło być między nimi źle, mogli się nie zgadzać, ale nigdy nie ucieszyła się z niczego bardziej. Nawet zostając panią prezes, nie czuła takiego szczęścia. Christopher nic nie mówił. Jedynie krótko przytulił swoje dziecko, a gdy zasnęła po lekach nasennych, odjechał.

Kiedy obudziła się następnego dnia, od razu się wypisała. Nie miała zamiaru czekać, by móc odwiedzić narzeczonego. Przebrała się w swoje ubrania z wczorajszego dnia i już chciała iść do sali Galena. Tylko kiedy spytała oto pielęgniarkę, powiedziała krótko.
Pan Wyatt nie życzy sobie odwiedzin — stała długo przed dyżurką, zadając pytania. Jak to? Przecież jestem jego narzeczoną. Kobieta dwoiła się i troiła, ale nic nie mogła zrobić. Nie teraz gdy świat wydawał się jedynie czarny. Nie było w nim żadnej nadziei.
Dużo pytań znajdowało się w jej głowie. Pełno. Wszystkie krążyły po jej głowie. Znów łzy napływały, ale nie teraz... musiała wziąć się w garść. Uniosła wysoko brodę i usiadła na krześle w poczekalni. Nikt jej stąd nie wygoni, póki go nie zobaczy. Zdążyła zjeść trzy batoniki z automatu, wypić dwie, ohydne kawy z automatu i zasnąć. Kilka razy ochroniarz do niej podchodził, ale nie miała zamiaru się stąd ruszyć, póki nie będzie pewna, że wszystko z nim w porządku.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Funny how you think you’re untouchable…
until death puts its hand on your chest and says "Now".


Obudził go ten dźwięk, ciche, równomierna pikanie, później uderzyło ostre światło z jarzeniówek i zapach środków dezynfekujących. Jakiś taki chłód i ból w klatce piersiowej, jakby ktoś łamał mu żebra. Otworzył oczy, a przy jego łóżku od razu pojawiła się pielęgniarka, sprawdziła parametry. Próbował poruszyć ręką, ale były przy niej kable. Przyszedł lekarz, który szybko wyjaśnił sytuację, zatrzymanie krążenia, reanimacja trwała około dwóch minut, ale udało się go przywrócić...
Te słowa jakby nie docierały do niego od razu, jakby jeszcze nie wiedział co tutaj robi, jak się tutaj znalazł. Przecież... do tej pory wydawało mu się, że to wszystko to nic. Bo kogoś takiego jak Galen Wyatt to nie dotyczy. Chociaż przecież doskonale wiedział, że choruje jego matka, że choroba jest dziedziczna, ale on czuł się dobrze. Ludzie, którzy żyją tak jak on, którzy żyją w takim tempie nie chorują na serce, to niemożliwe.
Galen Wyatt przecież miał przed sobą całe życie, i na pewno nie było w nim miejsca na szpital. Na drogie samochody, dobrze skrojone garnitury, piękne kobiety, ale nie na maskę tlenową i kolejne kroplówki.
Każda minuta dłużyła mu się w nocy jakby czas zwolnił, jakby chciał się zatrzymać, stanąć jak to jego zbrakowane, chore serce. Maszyny, które badały jego parametry, ciągłe pikanie, i ciągłe nieprzyjemne myśli. Może lepiej by było, jakby jednak umarł?
Jego ciało wydawało mu się obce, obolałe, zmęczone, inne. Nie miał w ogóle nad nim kontroli, nie miał kontroli nad niczym.
Przenieśli go z OIOM-u na Dddział Kardiologii Intensywnej, wciąż podpięty do EKG leżał w tym łóżku i zastanawiał się czym sobie na to zasłużył. Tylko, że lista była kurewsko długa...
Galen Wyatt nie był dobrym człowiekiem.
Może to kiedyś musiało się na nim zemścić?
Po prostu.
Kiedy tylko mógł w miarę normalnie porozmawiać z lekarzem to powiedział, że nie życzy sobie odwiedzin. Zresztą kto mógłby go odwiedzić?
Wiedział. Cherry.
Tylko ona.
A jej nie chciał widzieć. Ale już nie dlatego, że był na nią zły. Nie był.
Po prostu nie chciał żeby ona widziała go w takim stanie, w tej pieprzonej szpitalnej koszuli, z tymi aparatami podłączonymi do serca, z tym tlenem, którego wciąż jeszcze brakowało mu w płucach.
Kiedy jednak pielęgniarka przyszła do niego po raz trzeci i powiedziała, że ona wciąż czeka...
Zgodził się.
W pierwszej kolejności Cherry dostała fartuch ochronny, a później jeszcze lekarz powiedział jej, że ma nie denerwować pacjenta.
Tylko jak Galen miał się nie denerwować, kiedy leżał przykuty do tego szpitalnego łóżka, z tym całym sprzętem, jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak słaby, jak w tym momencie, kiedy Cherry weszła do sali. Najgorsza chwila w jego życiu. Życiu, na które już tak bardzo nie miał wpływu.
Mógł je stracić w jednej sekundzie, dwie minuty, tyle trwała reanimacja zanim wrócił.
Tylko po co wrócił?
- Cherry... nie chciałem żebyś tu przychodziła - powiedział od razu, ale głos miał słaby, a mimo to pewny. Nie chciał jej tutaj dzisiaj widzieć. A właściwie to... nie chciał, żeby ona go widziała w takim stanie. Za kilka dni, ale nie dzisiaj, bo dzisiaj zupełnie nie był Galenem Wyattem - lwem, dzisiaj był... słaby, tak słaby jak nigdy wcześniej.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Siedziała w poczekalni. Przestała już liczyć minuty i godziny. Całość zlewała się jej w jedno, a ludzie wydawali się być jedynie dodatkiem. Przychodzili, odchodzili, a ona siedziała. Czekała, aż będzie mogła go finalnie zobaczyć. Nie spodziewała się tak długiego... czekania? Jednak bolało ją serce. Nie chciał jej widzieć, a ona tym bardziej chciała go zobaczyć, ująć za dłoń. Powiedzieć spokojnym tonem, że przecież wszystko będzie w porządku. Niezależnie od diagnozy.
Cherry nie była głupia. Doskonale wiedziała, czego dokładnie powinna się spodziewać. Kardiomiopatia. Taka sama jak u jego matki. W głowie przeglądała każdą możliwą diagnozę, wytykając sobie w głowie ich kłótnie. Po co kazała mu wchodzić do Elliotta? Po co brzuch ją rozbolał? Po co cały czas się kłócili? Przecież nie było o co. To nie były ważne powody, skoro zależy im nawzajem na sobie. Na tym powinni się skupić, budować cały ich związek.
Ona za to powinna wiedzieć to wcześniej.
Nie teraz, kiedy prawie go straciła.
Siedziała tak jeszcze dwie godziny, wysyłając SMS'a do opiekunki, by wyszła z Koko. Aż finalnie pielęgniarka zaprosiła ją do środka. Zerwała się tak szybko, że prawie się przewróciła. Uśmiechnęła się delikatnie i ubrała się w odzież ochronną. No tak, atak serca nie był czymś delikatnym.
Jej własne serce stanęło, gdy go zobaczyła. Z troski i własnej niemocy. Też ze słów, które do niej powiedział. Czuła, jak jej własne serce zaczyna przepoławiać się na pół. Przez krótki moment chciała wyjść, odwrócić się na nodze i dać mu święty spokój, ale... nie byłaby sobą, gdyby teraz się poddała. Uśmiechnęła się delikatnie, podchodząc do niego. Podsunęła sobie krzesło, wpatrując się w jego piękne, niebieskie oczy. Kiedy czekała miała doskonałą okazję, by przypomnieć sobie wszystkie dobre i złe chwile, które mieli ze sobą. Choć szczególnie myślała o tych dobrych... Może dlatego jedna z wymian słów teraz tak łatwo przychodziła jej do głowy.
Raz już powiedziałeś, że lwy się nie łamią, pamiętasz? Albo zapoluje, albo umrze, bo życie nie jest bajką Disneya — miała spokojny ton. Przypominała sobie, co między nimi się działo z dziwną nutą spokoju. Tamta rozmowa może była dawno temu, ale Cherry nigdy nie zamieniłaby swoich słów — a ja już wtedy Ci powiedziałam, że lwy są stadnymi zwierzętami i wspierają się — przesunęła swoją dłonią po łóżku, by móc chwycić go za dłoń. By mógł poczuć jej ciepło. Bała się go denerwować, a może właśnie teraz to robiła? — bo i one potrafią się łamać, a teraz... — jesteś takim lwem, to chciała mu powiedzieć. Ten widok całego sprzętu, działającego EKG, wszystko doprowadzało ją do jakiegoś szału. Nabrała powietrza do płuc. To ona teraz powinna być silna — musisz walczyć o siebie i dać innym wspierać Ciebie — powiedziała troskliwym tonem. Była gotowa na wszystko, łącznie z wyrzuceniem jej tu. Cały czas czekała i... będzie żył. Tyle jej wystarczyło, by po wyjściu popłakać się ze szczęścia.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Tylko, że Galen właśnie czuł, że umiera.
Kiedy tak leżał na tym łóżku, kiedy aparatura pikała sprawdzając jak pracuje jego serce, a pracowało kiepsko, gdyby nie leki, to pewnie by się zatrzymało. Kiedy tak walczył o każdy głębszy oddech, z aparatem tlenowym w nosie. Bolało go wszystko, czuł się słaby, ale najbardziej to chyba bolało złamane ego.
Jednego dnia siedział w swoim Porsche, w garniturze od Armaniego, z tym bajecznie drogim zegarkiem i szelmowskim uśmiechem. A teraz leżał w szpitalnym łóżku, w szpitalnej piżamie, z wenflonem na nadgarstku zamiast zegarka. Totalnie przybity, złamany. Wcale nie lew.
Słuchał jej słów i doskonale pamiętał, że sam jej to powiedział, tylko... Cherry wtedy po prostu miała gorszy dzień? A on teraz walczył jeszcze o życie, albo nie walczył? Bo po co? Przecież wiedział jak ta choroba przebiegała u jego matki, co prawda ona walczyła lekami i nawet dawała sobie radę. Ale nigdy nie wylądowała w szpitalu po zatrzymaniu akcji serca, więc u Galena musiało być gorzej. Czuł to.
Mógł wcześniej o to zadbać, mógł iść do tego lekarza, kiedy Cherry mu kazała, ale teraz już było trochę za późno. Teraz czuł tylko jedno...
- No i ja umrę Cherry, pewnie niedługo - powiedział, ale cicho, ale ledwo, bo nawet te kilka słów go męczyło. Serce jakby biło za wolno, zupełnie inaczej niż wczoraj, zupełnie inaczej niż przez całe życie, kiedy waliło w piersi jak szalone. Przecież Galen Wyatt może i nie był najlepszym na świecie człowiekiem, dużo mu brakowało, ale jednak miał to serce. Serce, żeby pomagać potrzebującym. Serce, żeby kochać, całym sobą, tak jak się zakochał w Cherry. Serce, żeby walczyć.
A teraz to czuł, jakby go nie miał wcale. Jakby stanęło. Jakby już nie było to samo.
Kiedy sięgnęła do jego dłoni to spuścił spojrzenie na ich ręce. W pierwszej chwili chciał cofnąć tę swoją, ale w końcu zacisnął delikatnie palce na tych jej. Lekko, bo na nic innego nie miał jeszcze siły.
Z jednej strony nie chciał jej tu widzieć, nie chciał, żeby ona widziała jego w takim stanie, z drugiej czuł, że tylko ona w tym momencie może mu jakoś pomóc, jakoś wesprzeć. Tylko ją miał. Bo kogo innego? Matkę, która pewnie powiedziałaby, że jest słaby. Tylko, że tą słabość odziedziczył w genach po niej.
Jako osobę kontaktową Galen miał wpisanego swojego prawnika. Smutne, ale gdyby umarł, to właśnie prawnik rodzinny Wyattów wszystkim by się zajął. I może poinformował jego rodziców.
Nagle ten jego stosunek do życia, to wszystko, co miało się wydarzyć szybko, teraz, już, nabierało głębszego znaczenia, bo Galen Wyatt nosił w sobie bombę zegarową, która tykała, która odliczała jego czas. I nagle się okazało, że on się skończył, że ona wybuchła. Miał szczęście, że to stało się w szpitalu, że zareagowali od razu, uratowali go. Chociaż... Galen wcale nie odbierał tego jako szczęście. Może nawet wolałby umrzeć niż żyć tak, jak będzie musiał teraz. Bał się tego życia najbardziej na świecie. Bo to już nie będzie to samo co wcześniej.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Wpatrywała się w niego troskliwym spojrzeniem. Może nie przypominał boga śmierci jak wtedy na Lanzarote, ale gdy tak się w niego wpatrywała... to chciała wierzyć, że leży przed nią sam Hades. Jedyny bóg, który mógł igrać z czymś tak poważnym jak śmierć. Pełnym dumy, niepokonanym z własną krainą. Drugą rękę sięgnęła do jego przedramienia i zaczęła je delikatnie głaskać. Nie wiedziała, na ile mogła sobie pozwolić, co jest dozowolone.
Tego się dowie w praktyce.
Za żadne skarby nie odda go szponom śmierci, choćby miała oddać własne serce.
Serce się jej złamało, gdy mówił o śmierci. Nie chciała w to wierzyć. Siedziała z uniesionymi kącikami ust. Jego matka miała się całkowicie dobrze. Złego licho nie bierze. Za to dobrego pan bóg ma w opiece. Chciała móc w to uwierzyć. Przyglądała mu się bacznie. Cisza zapadła między nimi. Ta najbardziej nieznośna, trudna do przyzwyczajenia się. Nawet jej to przeszkadzało, ale wpierw musiała ułożyć sobie myśli w głowie. Nie mogła go stracić, nie po tym bólu, który czuła, kiedy zabierali go, by przeprowadzić reanimację. Załamał się, a ona... nie pozwoli mu na to, by tkwił we własnym strachu. Był najbardziej waleczną osobą, którą znała.
Kochanie — zaczęła spokojnym tonem — moje serce bije razem z twoim. — a to jej biło stanowczo za szybko, jakby próbowało nadrobić każdą straconą sekundę. Mocno, miarowo nigdy się nie zatrzymało. Tkanka mięśniowa sercowa była wyjątkowa, zawsze miała siłę, podobnie jak własny rozrusznik serca. Ludzie tacy jak oni, podnosili się i szli dalej. Wierzyła, że tak będzie — jak przestanie, moje też. Już nie wyobrażam sobie mojego życia bez Ciebie, wiesz? — spojrzała mu w oczy. W tych jej tkwiła niema prośba o walkę, wiarę, że się uda. Ona była tego pewna. Nic nie powinno już ich zatrzymywać. Przez podobieństwa zbyt mocno się spierali, a mieli przecież... iść na kompromisy. Powinni już wcześniej.
W głowie dalej widzę nas w domu z ogrodem i dziećmi biegającymi z Koko — uśmiechnęła się szerzej. Nawet wtedy w tej poczekalni, a wcześniej w łóżku, gdy czekała na wiadomość, myślała o ich wspólnej przyszłości. Spokojnym życiu w domku na przedmieściach, gdzie będą mogli zapraszać inwestorów — Przestałeś być tylko gwiazdami rozświetlającym noc, a jesteś moim światem — czuła, że to gwiazdy ich połączyły. Sprawiły, że mogli spleść razem dłonie, by móc pójść w podobnym kierunku, patrzeć w te samą stanę — nie poddawaj się — prosiła go miękkim tonem, by nie miał żadnych wątpliwości. — będę przy Tobie, nieważne co się stanie. Pamiętasz? Mam kartę do twojego apartamentu, nie ukryjesz się przede mną — próbowała zażartować, wprowadzić odrobinę luzu. Wracając do momentu, w którym wszystko było prostsze.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Myślał, dużo myślał leżąc w tym szpitalnym łóżku i wpatrując się w sufit. Całe życie przeleciało mu przed oczami, nie był z niego zbyt zadowolony, było w nim sporo takich rzeczy, które by zmienił. Dużo takich rzeczy, których chciał by spróbować, jak na przykład ostatnio te kurczaki z Wendy's.
Nie wiedział tylko, czy ma na to jeszcze czas, czy jego serce nagle nie odmówi mu posłuszeństwa i tym razem nie zatrzyma się na dobre. A co jeśli to się stanie poza szpitalem, jeśli karetka nie zdąży przyjechać. Galen miał w głowie teraz dużo wątpliwości, co do tego ślubu, co do dalszego życia. Czy naprawdę chciał, żeby ono wyglądało tak, jak do tej pory?
Nie chciał rzucać pracy i zmieniać wszystkiego, bo to, że był prezesem, to jego dotychczasowe życie go stworzyło, określało Galena Wyatta, ale może... Może mógłby zmienić teraz trochę listę swoich priorytetów? Może powinien?
Ciężko mu było złapać oddech, klatka piersiowa unosiła się gdy nabierał w nią płytkie wdechy i wydechy, bo po prostu go to bolało. Bolały go też słowa Cherry, bo on sobie też nie wyobrażał bez niej życia, a jednak pozwolił sobie...
No właśnie sam nie umiał tego określić na co.
Nie umiał tego nazwać, nie umiał tego opisać. Kochał Cherry całym tym zbrakowanym sercem, chciał, żeby została jego żoną, ale ostatnio czuł się przy niej jakiś... zgaszony. Ostatnio czuł się szczęśliwy w zupełnie innym miejscu.
Zacisnął nieco mocniej palce na jej dłoni, pogładził ją kciukiem.
- A Ty jesteś moim Cherry... - powiedział powoli. Była dla niego całym światem, Boginią, ukochaną, kobietą, z którą chciał się naprawdę ożenić, nie za rok, a nawet jutro... Ale chciał jej powiedzieć coś jeszcze. W momencie, w którym myślał, że to już koniec dotarły do niego pewne rzeczy. Chciał... być z nią szczery, powinien już wcześniej. Tylko, że oni się bez przerwy kłócili, przeżywali stratę dziecka, wizytę jego matki. A potem ten Elliott, jej ból, jego... Śmierć i zmartwychwstanie.
Kiedy miał jej niby to wszystko powiedzieć? Bo tego nie dało się ubrać w jedno zdanie, to nie było takie proste. Teraz też nie za bardzo miał siłę, żeby to jej powiedzieć, ale jak nie teraz to kiedy?
- Kocham Cię Cherry, ale... Poznałem kobietę. Nie zakochałem się w niej, ale przy niej byłem… spokojny, szczęśliwy w najprostszy sposób.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Kocham Cię Galen, naprawdę — powiedziała spokojnym tonem, wbijając w niego wzrok. Może po to działo się to wszystko? By wzmocnić ich ze sobą jeszcze bardziej? By nie widzieli poza sobą nawzajem niczego innego? Chciała w to wierzyć, stać przy jego boku, wspierać go, nawet gdy przestał przypominać samego siebie. Badała go wzrokiem, najchętniej położyłaby się obok niego, wtuliła się i słuchała bicia serca.
Tylko później jej mina się zmieniła.
Zamrugała kilka razy oczami.
Inna kobieta? Coś ukuło ją w serce. To nie brzmiało dobrze, ani nawet idealnie. Nie tak miało wyglądać to spotkanie. Chciała stąd wyjść. Mogła być dla niego całym światem, ale czuła, jak serce jej krwawi. Jest spokojny i szczęśliwy przy niej?
Masz go nie denerwować.
Powtarzała sobie w kółko jak mantrę. Niezręczna cisza zapadła w sali. Dalej trzymała go za rękę, ale chciała stąd odejść, trzasnąć drzwiami. Tak bardzo chciał z nią ślubu... chociażby jutro, a pozwolił sobie na coś takiego? Czuła, jakby miała zwymiotować. Miał być jej, ale wcale tak nie było. Uniosła brodę do góry. Zawsze ten gest dodawał jej pewności siebie, sprawiał, że była w stanie przetrwać najgorsze dyskusje, wygrać. Teraz nawet to nie podziałało, kiedy do jej głowy zaczęły napływać wątpliwości. W jej oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
Mówił jej to teraz, kiedy otarł się o śmierć. Kim dla niego była, skoro postanowił jej mówić o innej? Przegryzła mocno wewnętrzną część policzka. Miała go nie denerwować. Nie mogła pozwolić sobie ani na płacz, ani na złość. Bardziej od własnych emocji ceniła sobie jego życie. By to uszkodzone serce jeszcze biło.
Co to znaczy, że poznałeś inną kobietę? — powiedziała finalnie drżącym głosem. Zbyt wiele pytań pojawiło się jej teraz w głowie. Czyli pierdolony Madox Noriega miał rację, nie miała księcia na białym koniu, a teraz... nawet obawiała się o jego wierność — jestem... niewystarczająca dla Ciebie? — wysunęła swoją dłoń. Bolało ją to wszystko. Wolałaby uciec, a zamiast tego wmawiała sobie, że przecież... miała go nie denerwować. Cały czas chodziła wokół niego jak na palcach. By go nie spłoszyć. Wymuszał na niej sporo decyzji, wszystko działo się tak szybko, a teraz... gdy prawie umarł, mówi jej o innej?
Większego emocjonalnego plaskacza nie dostała nigdy.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

On też ją kochał, tylko się w pewnym momencie pogubił, chociaż to może jest złe stwierdzenie, po prostu to się stało. Czasem takie rzeczy się dzieją, jakieś uczucia się pojawiają mimo, że wcale ich się nie chce, nie szuka, nie prosi o nie. I tak było właśnie z Pilar. Kiedy przyszła do niego do biura to przecież nie zakładał, że ona później poprosi go o to żeby jechał z nią do Quebec. Później to już wszystko jakoś tak się samo potoczyło.
Może po prostu Galen Wyat miał...
Serce za duże. Serce, które kocha za bardzo… aż pęknie.
I pękło, żeby w jednej chwili odmienić całe jego życie, całe myślenie, całe postrzeganie świata... i jej, ich obu.
Nie chciał jej oszukiwać, ani Cherry, ani Pilar, nie chciał tego ciągnąć, bo teraz kiedy prawie pożegnał się ze własnym życiem, to chyba powinien stawiać na szczerość, ze samym sobą, ale też z kobietą, którą kochał.
A kochał Cherry, tylko po prostu ta miłość czasem bywała trudna. Czasem sprawiała więcej bólu niż radości, ale może to dlatego, że była tak silna? Że to nie było uczucie, które rodziło się na fundamencie ze szczęścia, tylko raczej z tych ciężkich chwil, kiedy byli ze sobą, kiedy się wspierali.
Prawdziwa miłość jest ciężka i Galen teraz to właśnie czuł patrząc w jej ciemne oczy, błyszczące w tym sterylnym świetle od łez, które do nich napłynęły.
Nie wiedział w ogóle jak jej to wytłumaczyć, od czego zacząć, powinien od początku, od tej wizyty w biurze, potem powinien jej powiedzieć o Quebec i kolacji u Seeleya, tylko, że dzisiaj nie miał chyba na to wystarczającej energii. Nabrał mocno w płuca powietrze, ale to bolało, unosząca się za mocno klatka piersiowa bolała, bo od reanimacji miał złamane żebra, bo miał na niej pełno krwiaków. Nie bolało serce...
Chociaż nie, ono chyba bolało najbardziej, kiedy Cherry zabrała rękę.
- Jesteś... To ja... To się stało Cherry - walczył o każde wypowiadane słowo. Każde przechodziło mu z trudem przez gardło, a jednak nie mógł tak tego zostawić. Chociaż te wykresy na monitorze zaczęły już niebezpiecznie drgać, serce znowu wchodziło w ten niespokojny, ciężki rytm.
- Kocham Cię Cherry, nic tego nie zmieni, ale zrozumiem... jeśli mnie tutaj zostawisz - przecież musiał się z tym liczyć, że tymi słowami ją zrani. Wiedział to, a jednak nie chciał dłużej tego ukrywać, dłużej jej oszukiwać. Nawet jeśli miałaby odejść.
Nie pozwoli jej odejść.
Chociaż dzisiaj nie miał siły jej zatrzymać.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

W środku czuła, jakby rozpadała się na milion małych kawałeczków. Jakby ktoś rzucił kamień w szybę pędzącego auta. Miała ochotę się rozpłakać, wyjść z hukiem, ale nie teraz... wpatrywała się w Galena, zadając sobie pytanie: czego nie potrafiłam Ci dać? Czy w ich życiu było za dużo dramatów? Odkąd wrócili z Lanzarote nie mogli do siebie dotrzeć. Cały czas się poświęcała dla nich. Wtedy gdy bała się go stracić w areszcie, czy teraz siedząc przy jego łóżku cała rozdygotana w środku.
Mimo to cały czas głowę trzymała wysoko, nic jej nie złamie.
Już otwierała szerzej usta, by coś powiedzieć. Coś co by go złamało, ale słysząc pikanie, cała się spięła. Teraz nie mogła go zranić. Nie gdy jeszcze niedawno bała się o jego serce, że mogłaby go stracić.. Ten strach był na tyle duży. Ułożyła usta we wąską linię, dając sobie czas do namysłu... Nic nie wiedziała. Taka była prawda. Nie powinna działać i mówić niczego pochopnego. Wzięła głęboki oddech, próbując ostatni raz sobie wszystko uporządkować.
Nie mogła go denerwować, a znów to zrobiła.
Może faktycznie była za mało dobra dla niego?
Nic nie mów — powiedziała finalnie słabym tonem. Nie spojrzała wpierw na niego, tylko w aparaturę. Musiała schować głęboko swoją dumę, tak jakby w ogóle nie istniała. To wydawało się jedynym racjonalnym posunięciem na ten moment. Przełknęła ślinę, odwracając wzrok z powrotem na niego — nie masz prawa myśleć, że zostawię Cię w takim momencie — wydukała z siebie. To nie ona zawiodła, a on. Mimo to dalej siedziała, nie ruszając się z miejsca. Oczy miała cały czas zeszklone, ale zmusiła się do uniesienia kącików ust.
Mam ochotę Cię zabić, ale nie zostawię Cię — i było to chyba jedyne w pełni szczere zdanie, na które sobie pozwoliła — najpierw wróć do zdrowia. Porozmawiamy, jak będziesz silniejszy. Nie wybaczyłabym sobie, jakbyś przeze mnie odszedł — przyznała całkiem szczerze. Ona i jej uczucia nie były teraz ważne. Nawet jeśli czuła, że serce właśnie się jej złamało. Miała ochotę zostawić pierścień i mu podziękować, ale próbowała trzymać się jeszcze w ryzach.
Nie wierzyła mu. Nie kochał jej. Gdyby tak było nie pozwoliłby sobie na zbliżenie się do innej. Bolało to jeszcze bardziej, gdy przypomniała sobie ich ostatnią kłótnię... on w nią nie wierzył, w jej uczucia względem niego. Jednak to on szukał pocieszenia w ramionach innej. Myśli Charity działały na najwyższych obrotach, ale dziś... nie dowie się niczego więcej.
Naprawdę Cię kocham, więc się nie denerwuj — tylko to było najbardziej smutne kocham cię, które dało się usłyszeć. Pełne smutku i dziwnych wyrzeczeń. Czuła, że nie zasługiwał na to. Nawet na to czekanie, by go zobaczyć. Jednak siedziała, wpatrując się w niego, starając zachować się spokojnie. By go nie denerwować — masz jedno zadanie: żyć dla mnie — była szczera, a jednak każde słowo ją bolało. Wolałaby wrócić do jego objęć, wypłakać się, ale za bardzo bała się do niego zbliżyć. Chciała przy nim być, wspierać go, tylko obawiała się jeszcze kolejnego ciosu.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Ich życie pędziło i wcale nie było usłane różami, jak się mogło niektórym wydawać, już bardziej cierniami. Nie pokonali jeszcze jednej przeszkody, a już były kolejne, nic nie szło po ich myśli, a przynajmniej nie po myśli Galena, może dlatego...
Chociaż przecież to nie tak, że on szukał pocieszenia, że Cherry nie była dla niego wystarczająca. To jakoś tam samo przyszło. W jakimś złym momencie, po prostu ktoś inny sprawił, że przez moment był szczęśliwy, że to chore serce zabiło trochę inaczej.
To nie tak, że ono nie biło tylko dla Cherry, bo tak było, bo ją kochał, chciał się z nią ożenić, dlatego nie mógł jej okłamywać.
Jakby umarł to zostawiłby po sobie te niedopowiedzenia, nie chciał ich po sobie zostawiać. Nie chciał, żeby to się za nim ciągnęło.
Trzeba było pewne rzeczy przewartościować, trochę poukładać, żeby to życie, które mu przebiegło przed oczami może stało się odrobinę... lepsze?
Dużo rzeczy chciał jej jeszcze powiedzieć, dużo wyjaśnić, dużo dodać. Bo to co powiedział było tylko jak jakiś taki szczyt góry lodowej. Należało jej się więcej wyjaśnień, dużo więcej słów, które jednak dzisiaj już pewnie nie padną, bo Galen naprawdę nie miał na nie siły.
Patrzył w jej twarz, jakby chciał z niej coś wyczytać i widział to, widział jej ból, widział jak ją zawiódł, ale widział też jej walkę, z samą sobą. O to co czuła, a to co powinna zrobić.
Czuł, że jakby nie leżał przykuty do tego łóżka, to by go zostawiła, ale czego mógł od niej oczekiwać?
Odrobiny zrozumienia?
Ale czy sam by to zrozumiał? Gdyby Cherry była przez chwilę szczęśliwa z kimś innym, w momencie, w którym on tego szczęścia jej nie dawał? Mogła być, z Elliotem, kiedy oglądali te sukienki, kiedy opowiadała mu swoją historię miłosną, mogła być z kimkolwiek innym. Szczęście czasem przychodzi niespodziewanie i wypełnia wtedy serce jakąś taka zupełnie inną energią. Jego właśnie wtedy też wypełniło. A później pękło.
- Cherry nie musisz... - zaczął i chciał jej powiedzieć, że nie musi udawać, nie musi być przeciwko sobie, tylko ze względu na niego, ze względu na to, że mogłoby mu się pogorszyć. Sam to zaczął. Zresztą... gorzej już chyba być nie mogło?
Ale wtedy do sali wszedł lekarz, przedstawił się Cherry, bo jednak Galen powiedział, że to jego narzeczona, chociaż sam nie wiedział jak długo jeszcze nią będzie.
- Na dzisiaj starczy odwiedzin, Panie Wyatt wyniki nie są za dobre, trzeba się oszczędzać - powiedział w końcu i zaprosił Cherry do wyjścia.
Zostawiając Galena znowu sam na sam z różnymi myślami. W większości tymi czarnymi. Z bólem serca, bardziej metaforycznym niż ten wczorajszy, a jednak dotykającym go do żywego. Chyba nawet gorszym niż ten cały pierdolony zawał.

koniec


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”