- 
				 Sometimes you think that you want to disappear, but all you really want is to be found. Sometimes you think that you want to disappear, but all you really want is to be found. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Doba miała za mało godzin.
Nauka na bieżąco miała to do siebie, że dzięki temu mogła przyoszczędzić czasu przy egzaminach oraz niezapowiedzianych sprawdzianach, bo nie musiała siedzieć i zarywać nocek, aby przyswoić materiał, którego często było bardzo dużo. Angażowała się też w niektóre kółka naukowe, dzięki którym mogła zdobyć punkty na wymarzoną uczelnię. Ważnym aspektem były także wycieczki szkolne, które z jakiegoś powodu także były brane pod uwagę. Nie mówiąc już o tym, że Marvin wręcz błagał ją, aby wspólnie pojechali.
Wyjazd z profesorami od biologii, którzy chcieli pokazać im florę oraz faunę w swoim naturalnym środowisku. Bo w końcu Kanadyjskie lasy uchodziły za piękne i bogate w życie. Miał to być ważny materiał na zbliżające się egzaminy i nowe doświadczenie dla młodych ludzi, którzy teraz siedzą tylko z nosami w telefonach.
A tu mieli oddać smartfony na samym początku wycieczki. Do wspólnego koszyka. Mieli poznać naturę. Podziwiać widoki na własne oczy, a nie przez ekran.
Pojechały trzy równoległe, ostatnie klasy.
Zoe trzymała się z Marvinem, a także dwójką dobrych znajomych z osobnych klas. Możliwe, że oni jako jedyni faktycznie przysłuchiwali się temu co mówią nauczyciele, podczas gdy wychodzili ze szkolnego autobusu na ścieżkę leśną, prowadzącą wgłąb wysokich drzew.
Szli dość długo. Kilkadziesiąt minut na pewno, z pojedynczymi przystankami na wykłady oraz nudne ciekawostki na temat grzybów, mchów czy przelatujących akurat ptaków. Profesorowie byli zachwyceni mijaną florą i fauną, a nastolatkowie… cóż, oni żyli swoim własnym życiem. Większość z nich po prostu rozmawiała o swoich sprawach, inni właśnie się z czegoś śmiali, kolejni wygłupiali, a tylko niewielka część skupiała się na tym co mówili nauczyciele.
Im dalej od belfrów, tym większa swoboda. Nawet jeśli na końcu też szedł jeden przedstawiciel kadry nauczycielskiej, który zamykał cały pochód.
W końcu doszli do niewielkiej polany. Jeden z profesorów poprawił okulary na nosie i powiedział, że tutaj rozbiją namioty na tą jedną noc, którą tu spędzą. Oczywiście nie obyło się bez stękania i jęków niezadowolenia, zwłaszcza od dziewczyn, które stawiały się, że nie będą spać w takich warunkach. Bez łazienki. Z robakami. Na ziemi.
Ale nikt nie miał nic do gadania.
Kadra zaczęła wyciągać sprzęt i powoli rozkładać namioty, pomagając przy tym uczniom, którzy mieli z tym problem. Zoe miała wprawę, bo gdy jej matka jeszcze żyła, to biwakowała z ojcem oraz młodszym bratem, zwłaszcza gdy czatowali na poranek przy plaży, gdzie miały być najlepsze wiatry. I fale.
Gdy większość już była gotowa, przystąpiono do rozpalania ogniska. Powoli zapadał zmierzch, ale było jeszcze odpowiednio widnio. Mieli trochę czasu zanim całkiem się ściemni.
Jeden z profesorów, ten z okularami, spojrzał w kierunku wyjątkowo roześmianej grupki osób na poboczu. Znał ich. W zasadzie każdy nauczyciel ich znał, zwłaszcza szkolnego Króla i Królową. W końcu on też pozwolił chłopakowi zdać tylko po to, aby nie miał później problemów.
Zaskoczeniem było, że w tym roku także miał go uczyć.
— Zoe — zaczął głośniej, zwracając uwagę blondynki — idź z panem Krossem — podkreślił jego imię na tyle wyraźnie, aby chłopak na niego także spojrzał — proszę po gałęzie na ognisko. — To nie było wymagające zadanie, ale miało też zająć czymś chłopaka. Przywódcę głośnej ekipy.
I jak zwykle, to Zoe została mu z jakiegoś powodu przydzielona do pary.
Za jakie grzechy?
— Panie Kross, zapraszam — powiedział, klaszcząc w dłonie, zerkając wymownie w jego kierunku, dopóki się nie ruszył.
— Dlaczego to zawsze jesteś ty? — spytał cicho Marvin, gdy blondynka podnosiła się z kłody na której zajmowała swoje miejsce wśród znajomych.
— Też chciałabym wiedzieć — odpowiedziała mu cicho i obciągnęła swoją czarną bluzę kangurkę.
Wyszła w kierunku ścieżki do lasu, nie stawiając się nauczycielowi. Schowała dłonie w środkowej kieszeni i zerknęła w stronę Evandera w oczekiwaniu aż do niej dołączy.
To tylko chrust i kilka gałęzi. Nawet nie musieli ze sobą rozmawiać.
Evander Kross

