-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Ophelia odwraca głowę i spogląda w kierunku młodego mężczyzny, który ją do siebie przywołuje gestem. Wpierw kiwa głową, a następnie stawia kilka kroków w jego kierunku, a gustowne czarne szpilki stukają o parkiet w rytm jej ruchów.
- O co chodzi, Jason? - pyta, zatrzymując się przy jego boku.
Z tej odległości czuje jego intensywną wodę kolońską. Widzi też doskonale ciemne linie tatuaży, które wystają spod materiałów koszulki i pną się po nagiej skórze szyi oraz ramion.
- Chciałem się upewnić, co do tych zamówień. Kilka pozycji wydaje się dziwnych i nie zgadza się ze stanem - odpowiada łagodnie, spoglądając na nią z przestrachem i przekazuje jej dokumenty po czym wskazuje miejsca, na których powinna skupić swoją uwagę.
Przesuwając wzrokiem po zadrukowanym papierze faktycznie dostrzegła coś, co mogło wywołać pewną konsternację u barmana. Pełen zamyślenia pomruk opuścił jej uszminkowane wargi, a na sam koniec kiwa głową, oddając mu papiery.
- Zadzwonię do dostawcy i się upewnię. Nie przejmuj się tym - odpowiada, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka, który uśmiecha się ciepło i przytakuje na jej słowa.
- Jasne. Dzięki, Lia - mówi i wyciąga głowę ponad jej ramieniem, aby lepiej przyjrzeć się czemuś w oddali. - Ta dziewczyna chyba cię szuka.
Przez moment Ophelia nie wie o co mu chodzi. Dopiero po chwili odwraca się i podąża za jego spojrzeniem, które ląduje w końcu na niezwykle znajomej postaci młodej kobiety, której nie wdziała już od jakiegoś czasu.
Twarz Attwood obleka się w lekką maskę zaskoczenia, gdy rusza w kierunku młodej kobiety, która najwyraźniej faktycznie rozgląda się po wnętrzu klubu w jej poszukiwaniu.
- Astrid, cóż za niespodzianka - wita ją, gdy już przystaje przed Finch, którą uważnie lustruje wzrokiem. - Co tu właściwie robisz?
Nie przypomina sobie, aby po nią dzwoniła. Nie widzi zatem żadnego powodu, dla którego Astrid mogłaby pojawić się w Tranzac bez wcześniej umówionego spotkania. Zwłaszcza w czasie, gdy przygotowują się do imprezy, która miała się niedługo rozpocząć w klubie.
astrid finch
-
𝖎 𝖈𝖆𝖓'𝖙 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊 𝖆 𝖈𝖆𝔯
𝖇𝖚𝖙 𝖎 𝖈𝖆𝖓 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊
𝖞𝖔𝖚 𝖎𝖓𝖘𝖆𝖓𝖊 ✧˖*°࿐nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiwhatevertyp narracji3 os.czas narracjiteraźniejszypostaćautor
Zawodowy hiatus jej nie służy. I trwa zdecydowanie za długo.
Na początku chodziło o rękę. Między jedną i drugą operacją oraz intensywnymi staraniami lekarzy, by odzyskała pełną władzę w lewym ramieniu, nie mogła działać przy konsoli. Musiała odwołać kilka ważnych setów – w tym i ten dzisiejszy – bo nie wiedziała, kiedy wróci do zdrowia. A gdy fizjoterapia zaczęła przynosić efekty, okazało się, że jej wizerunek nie jest obecnie najlepszy. Nie wszyscy chcieli już z nią pracować w obawie o dobre imię swojego lokalu. Bo przecież gdy wygooglowało się jej imię i nazwisko, na pierwszej stronie wyników wciąż było dużo artykułów o spowodowanym przez nią wypadku. A ona nawet nie miała motywacji, by coś z tym zrobić. Nie była pewna, czy to w ogóle było możliwe.
Prawda jest taka, że niewiele ją ostatnio obchodziło. Od wypadku snuła się jak duch, wyniki jej programu w radiu drastycznie spadały i nawet nieszczególnie ją to dotykało, pomijając czysto pragmatyczną kwestię stabilnego zarobku stojącego pod coraz większym znakiem zapytania.
To nie w jej stylu, dobrze zdaje sobie z tego sprawę, a nawet gdyby było inaczej – wszyscy wciąż jej o tym przypominają. Nie jesteś sobą, Astrid. A ona jedynie wzrusza ramionami, bo nie ma pojęcia, co mogłaby na to odpowiedzieć.
Musi zrobić coś, żeby się obudzić.
To dlatego zjawia się bez zapowiedzi w Tranzac. Jeden z ulubionych klubów, w których grywała. I impreza, która miała być jej gigiem. Pamięta, jak się na to cieszyła, gdy ją zabookowała. Może to przywróci ją do normalności.
Typ, z którym rozmawia, próbuje utrzymywać, że Ophelia jest bardzo zajęta, ale ona nie ustępuje i nie daje się odesłać. — Powiedz jej, kto przyszedł. Zna mnie. Jestem pewna, że mnie przyjmie — trochę blefuje, próbuje wcisnąć metaforyczny but w drzwi. Mówi, że zaczeka, ile tylko będzie trzeba. Ostentacyjnie opiera się o kontuar, zaplatając ramiona na piersi i rytmicznie postukuje ciężkim butem o podłogę. Gdy Attwood w końcu się pojawia, prostuje się gwałtownie. Zapomina nawet o kurtuazyjnym przywitaniu.
— Mogę porozmawiać z tobą u ciebie w biurze? — pyta bezbarwnym tonem. Widzi zaskoczenie na twarzy kobiety, ale w twarzy Astrid musi być coś przekonywującego, bo podążają na zaplecze. Gdy tylko zamykają się za nimi drzwi, Finch bierze głęboki wdech. — Chcę zagrać. To i tak miała być moja impreza. Wciąż może być — mówi ze zdecydowaniem, jakby próbowała postawić Lię przed faktem dokonanym. Zagra, i tyle. Nie od razu zdaje sobie sprawę z tego, że nawet nie poprosiła, nawet nie zapytała. — Co mogę zrobić, żebyś wpuściła mnie na scenę? — dodaje po chwili.
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Zdarzało jej się korzystać z nieco innych usług dziewczyny niż jej umiejętności DJskie. Czasami kupowała od niej pewne dobra. Coś, co pomogłoby jej się rozluźnić i zapewniło miły wieczór. Teraz jednak z pewnością nie wzywała jej do Tranzac.
Napięcie w postawie ochroniarza, który wzrokiem lustruje postać Astrid jest dla niej tak oczywiste jakby czytała w otwartej księdze. Skinęła jednak na niego, aby dać mu znać, że nic się nie dzieje. Mężczyzna wychwytując jej spojrzenie rozluźnia się i ustępuje, dając jej interweniować.
Pierwsze słowa, które wypowiada Astrid wyraźnie świadczą o tym, że ma tupet. Lub sprawę na tyle poważną, że nie chce bawić się w żadne konwenanse. Przez moment Ophelia zastanawia się o co może chodzić, ale ciekawość jest na tyle silna, że nie oponuje.
Bez słowa odwraca się w odpowiednim kierunku i kładzie dłoń w dole pleców dziewczyny, aby subtelnie naprowadzić ją na odpowiednią odnogę korytarza biegnącą przed główną salą klubu.
Dojście na miejsce zajmuje im chwilę, ale wreszcie mogą nacieszyć się prywatnością i poruszyć kwestię, z którą Finch do niej przyszła.
Tak nagła prośba wygłaszana na marne kilka godzin przed rozpoczęciem imprezy z pewnością jest godna słów takich jak tupet i arogancja. Co do tego faktu nie ma większych wątpliwości.
- Dobrze mówisz, Astrid. To miała być twoja impreza - mówi, wyraźnie kładąc nacisk na przeszłą formę czasownika po czym wymija dziewczynę w drodze do swojego biurka. - Impreza jest dzisiaj. Mamy już uzgodniony cały set. Wszystko ustalone i przećwiczone z DJem, który został zatrudniony na twoje miejsce i nie ma miejscu, żebym wpuściła cię z marszu za konsoletę.
Jej głos brzmi twardo, domaga się absolutnego braku sprzeciwu, gdy patrząc prosto w oczy dziewczyny, zasiada w końcu w swoim fotelu biurowym. To nie są negocjacje. Po żadnej ze stron. Obie po prostu oznajmiają dokładnie to, czego pragną, ale pech akurat tak chce, że mają zupełnie różne zdania.
- Nie możesz nic zrobić. Nie zmienię zdania w tej kwestii - powtarza jeszcze na wypadek jakichkolwiek wątpliwości ze strony Finch.
Utraciła szanse na zagranie tygodnie temu, gdy nie wiadomo było jeszcze, co będzie z jej ręką. Od tego czasu Ophelia poczyniła wszelkie istotne zmiany i nie może teraz sobie pozwolić na to, aby w ostatniej chwili wystawić DJa, który od dawna był bardziej niż gotowy na to, aby wystąpić. Attwood przez moment wpatruje się jeszcze w Astrid, mając nadzieję, że dziewczyna w końcu to pojmie i sama wyjdzie z pomieszczenia, godząc się z porażką. To jednak byłoby zbyt proste... I chyba zdaje sobie z tego sprawę.
astrid finch
-
𝖎 𝖈𝖆𝖓'𝖙 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊 𝖆 𝖈𝖆𝔯
𝖇𝖚𝖙 𝖎 𝖈𝖆𝖓 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊
𝖞𝖔𝖚 𝖎𝖓𝖘𝖆𝖓𝖊 ✧˖*°࿐nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiwhatevertyp narracji3 os.czas narracjiteraźniejszypostaćautor
Nawet gdyby chciała, nie byłaby chyba w stanie.
— Daj mnie na support — mówi. Jej głos wciąż wybrzmiewa butą, ale w jej determinacji jest coś bardziej ludzkiego. Nie spuszcza spojrzenia z siedzącej przed nią kobiety, która w rozproszonym świetle jest chyba najjaśniejszym punktem w pomieszczeniu. Astrid wyobraża sobie, że niejedną osobę onieśmieliłby jej twardy wzrok, ale Finch do nich nie należy. Wręcz przeciwnie – wybiera taktykę jeszcze bardziej ryzykowną, nawet jeśli teoretycznie schodzi z tonu w negocjacjach, z których nie zamierza jeszcze rezygnować. — Nawet nie musisz mi płacić — dodaje, unosząc lekko brodę. Bo przecież nie chodziło jej o pieniądze. Wprawdzie nie mogła pozwolić sobie na aż tyle, co zwykle, ale nigdy nie musiała się martwić tą kwestią. Próbuje z biznesowej rozmowy zrobić osobistą. Dosięgnąć współczucia Ophelii i tego wewnętrznego głodu, wiecznego niespełnienia, który łączy chyba wszystkich artystów. — Potrzebuję tego. A ten wasz DJ tylko na tym skorzysta, bo ludzie będą już rozgrzani, jak wejdzie na scenę. Możemy wysłać mu mój mix i jeśli mu się nie spodoba, odpuszczę. — Znów próbuje stawiać warunki, a zaraz jeszcze pochyla się i opiera rękami na biurku w geście mogącym trochę przypominać chęć zdominowania rozmowy, ale ona próbuje się zrównać wzrokiem z Attwood. Niewprawne oko uznałoby to coś w spojrzeniu Astrid za skruchę, ale nie, to nie ona. Aczkolwiek to, co Finch intencjonalnie odsłania, jest prawdziwe i bolesne.
Bo nie ulega wątpliwości, że chociaż będzie finansowo zabezpieczona niezależnie od sytuacji, to jej życie wisi na włosku. Wszystko, na co pracowała i czego pragnęła. W dodatku bez ujścia dla emocji, którym zawsze była dla niej muzyka, nazbierało się w niej napięcie. To właśnie przez nie nie potrafiła się zatrzymać, chociaż w jakiś sposób zdaje sobie sprawę z tego, że przeprowadzając tę rozmowę w taki sposób, mogła na tyle nadwyrężyć służbowe relacje z Ophelią, że i ten klub zniknie z mapy miejsc, w których jeszcze niedawno regularnie grała sety. To dlatego dodaje jeszcze: — Proszę — niskim i gardłowym głosem, napęczniałym wibrującymi w niej emocjami.
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Sama przygląda się uważnie Finch, starając się odnaleźć w jej zachowaniu coś, co dałoby jej jasną odpowiedź na temat tego czemu właściwie tak bardzo jej zależy. Jej wzrok mierzy powoli dziewczynę od góry do dołu, a słuch stara się wyłapać jakąkolwiek bardziej emocjonalną nutę w jej głosie.
- Dalej się upierasz? - wzdycha jakby naprawdę ta rozmowa zdążyła już ją zmęczyć i wywraca oczami, uciekając na chwilę wzrokiem od twarzy Astrid.
Dalej nie jest w stanie uwierzyć w to, że młoda DJka dalej obstaje przy swoim i za wszelką cenę chce się wprosić na organizowaną przez nią imprezę, która miała się odbyć jeszcze tego samego wieczora. Może gdyby miała więcej czasu mogłaby rozważyć podobną opcję, zobaczyć jak sprawdziłaby się przy konsolecie i wtedy podjąć decyzję, ale teraz? Teraz nie wchodziło to w grę.
- Tutaj nie chodzi o pieniądze, Astrid - odpowiada, szukając kontaktu wzrokowego z upartą dziewczyną, która dalej nie daje za wygraną. - Tutaj chodzi o moją reputację oraz renomę lokalu. Tego nie mogę ryzykować. Nawet dla ciebie.
Nie zamierza się wzbraniać przez przyznaniem się do tego, że jednak posiada pewną dozę sympatii dla dziewczyny, ale nie znaczy to, że zrobi dla niej wszystko, co tylko Finch sobie zażyczy. Miała w sobie pewną określoną ilość współczucia. Zdaje sobie sprawę z tego, że zapewne Astrid potrzebuje pomocy w tym, aby stanąć na nogi i odzyskać poprzednią pozycję, ale w ten sposób nie może jej pomóc.
- Posłuchaj mnie, Astrid... - zaczyna po raz kolejny wymawiając miękko imię dziewczyny po czym unosi głowę i powoli podnosi się z fotela, aby oprzeć się dłońmi o biurko tuż przy rękach DJki oraz pochylić się nieznacznie w jej stronę. - Możemy się spotkać później. Będę potrzebowała czegoś na rozluźnienie, gdy już się uporamy z tym bajzlem.
Attwood zdaje sobie sprawę, że z zaplanowanym eventem będzie mieć urwanie głowy i wie też czego będzie jej potrzeba, aby to wszystko odreagować. Potrzebuje czegoś, co pomoże jej odpocząć i zresetować się przed kolejnym dniem w pracy.
- Porozmawiamy i znajdę coś dla ciebie, ale dzisiaj nie wystąpisz - dodaje i spogląda głęboko w ciemne oczy dziewczyny.
Obie są w tej chwili niezwykle zdeterminowane i nie zamierzają odpuścić. Ophelia jednak liczy na to, że jej propozycja będzie godna uwagi szatynki, która ją zaakceptuje. Wspólnie mogą znaleźć jakiś inny termin i lepiej pasującą do niej imprezę, aby stworzyć dla niej odpowiedni powrót na scenę. Teraz bowiem ma już dawno zaakceptowany plan imprezy, którego nie może zmienić wedle własnego widzi mi się. Niezależnie od tego jak ładnie Astrid mogła ją prosić.
- Mogę dać ci bez problemu inną noc, ale nie tę - mówi jeszcze, wyczuwając dokładnie te emocje, które zawisły między nimi.
Przez chwilę zastanawia się czy na pewno postępuje słusznie. Spojrzenie Finch oraz brzmienie jej głosu niemal wystarczają, aby złamać jej wolę, ale nie chce dopuścić do porażki.
astrid finch
-
𝖎 𝖈𝖆𝖓'𝖙 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊 𝖆 𝖈𝖆𝔯
𝖇𝖚𝖙 𝖎 𝖈𝖆𝖓 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊
𝖞𝖔𝖚 𝖎𝖓𝖘𝖆𝖓𝖊 ✧˖*°࿐nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiwhatevertyp narracji3 os.czas narracjiteraźniejszypostaćautor
- Przecież wiesz, jak gram. Dlaczego martwisz się reputacją? Wasi goście zawsze zajebiście bawili się przy moich setach - stwierdza, bo tak było - Tranzac był jednym z ulubionych miejsc, w których grywała, bo przychodzili tu ludzie, którzy rozumieli jej punkt widzenia. A potem coś innego przychodzi jej do głowy i mruży lekko oczy, przesuwając badawczym spojrzeniem po twarzy menagerki. - A może chodzi o ten pieprzony wypadek? - pyta powoli, jakby zupełnie nie usłyszała wyrazu pewnej sympatii z ust Ophelii. Już kilka biznesowych relacji Astrid skończyło się z tego powodu. Wybacz, Ace, ale nie możemy w tym momencie powiązać z tobą swojej marki. Nigdy nie wspominali powodu, ale równie dobrze mogliby szczerze dodać: Zabiłaś dwie osoby. Jej profile społecznościowe nigdy nie były bardziej popularne, ale większość pozostawianych tam komentarzy też dotyczyła właśnie tego. Nie mogła nawet być do końca z tego powodu - bo to była prawda. I być może dlatego twarz Finch zaczyna nosić ślady ustępliwości.
A może to sposób, w jaki Ophelia wypowiada jej imię, zanim nie pochyla się w jej stronę. Astrid wzdycha przeciągle; zniecierpliwienie wciąż w niej buzuje, ale spojrzenie koncentruje się na oczach managerki. Przez chwilę zastanawia się, czy nie powinna naciskać dalej; czy może właśnie łagodnego tonu, którego używa Attwood, nie powinna potraktować jako zachęty do dalszej negocjacji. Ostatecznie jednak wyraz twarzy Finch świadczy o tym, ze dziewczyna postanawia przystać na propozycję Ophelii.
- Coś na rozluźnienie? - powtarza po niej, przechylając lekko głowę. - Jakieś konkretne zamówienia? - pyta. Nie wycofuje się, wciąż opierając się dłońmi o biurko i pochylając w stronę kobiety. Wzrok przesuwa się po jej twarzy z ciekawością. Może zniecierpliwienie Finch przekrzywia jej perspektywę, ale przez chwilę zastanawia się, czy Ophelia umyślnie dopuszcza się pewnych dwuznaczności. A może tylko Astrid słyszy to w ten sposób? Nie jest pewna, ale dociekanie w jej spojrzeniu jest równie bezwstydne, jak gest, którym unosi jedną brew, czekając na odpowiedź.
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Wiem na co cię stać - odpowiada, bo wielokrotnie słyszała już umiejętności Finch oraz widziała to jak ludzie potrafili się bawić podczas prowadzonych przez nią imprez. - Nie o to tutaj chodzi. Tylko o to jak by to wyglądało jakbym w ostatniej chwili zmieniła plany dlatego, że poprosiła mnie o to jedna osoba.
Takiego wyjątku nie mogłaby zrobić dla nikogo. Mimo całej sympatii, którą darzy Ace nie może zgodzić się na jej warunki. W końcu jeśli tylko coś będzie nie tak to odpowiedzialność spadnie na Ophelię jako organizatorkę imprezy i managerkę klubu. Na to nie może sobie pozwolić.
- Po części - odpowiada, nie wzdrygając się nawet pod wpływem uważnego spojrzenia dziewczyny. - Nie mam pojęcia w jakiej formie jesteś i czy doszłaś już do siebie. To raz. Poza tym jak wspomniałam są też powody organizacyjne.
Nie chodzi wcale o to, że w wypadku spowodowanym przez Astrid zginęły dwie osoby. Bardziej o to jak sobie z tym radziła i czy odzyskała pełnię sprawności po doznanych obrażeniach. Nie liczy na to, że Finch to zrozumie. W końcu mają nieco inny pogląd na tę sprawę zależny od ich punktu siedzenia. Ophelii o wiele łatwiej jest zachować pewien obiektywizm, bo sprawa nie dotyczy jej aż tak personalnie.
Czuje to jak powoli zmiękcza postanowienie dziewczyny, która coraz bardziej ulega jej stanowisku. Twarda odmowa z pewnością nic by tutaj nie wskórała, ale najwyraźniej wizja potencjalnego zarobku oraz propozycja pomocy są wystarczające do tego, aby przekonać Astrid. Choć może chodzi o coś innego?
Attwood jest świadoma pewnej zmiany w atmosferze pomieszczenia. W powietrzu pojawia się wyraźny magnetyzm, gdy tylko Astrid pochyla się w jej stronę i jeszcze bardziej narusza jej sferę osobistą. Słowa choć wypowiadane tak jak zwykle nagle nabierają nieco innego kształtu. Stają się jakby zaczepką lub lekkim flirtem choć czasem tak trudne jest to do określenia. Nie ma pojęcia czy ta dwuznaczność w jej własnej wypowiedzi była zamierzona, ale najwyraźniej coś uruchomiła.
- Tutaj chyba mogę się zdać na ciebie, prawda? - odpowiada pytaniem, a w jej oczach pojawia się błysk rozbawienia czy też ekscytacji, któremu towarzyszy lekki zawadiacki uśmiech. - Znasz moje preferencje. Zaskocz mnie, Ace.
Jest ciekawa tego, co takiego może zafundować jej dziewczyna o ile tylko da jej wolną rękę. Dlatego postanawia podjąć to ryzyko i zafundować sobie interesujący wieczór.
astrid finch
-
𝖎 𝖈𝖆𝖓'𝖙 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊 𝖆 𝖈𝖆𝔯
𝖇𝖚𝖙 𝖎 𝖈𝖆𝖓 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊
𝖞𝖔𝖚 𝖎𝖓𝖘𝖆𝖓𝖊 ✧˖*°࿐nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiwhatevertyp narracji3 os.czas narracjiteraźniejszypostaćautor
Już bierze wdech, by powiedzieć, że z muzyką jest jak z jazdą na rowerze – ale skłamałaby. Gdyby robiła karierę orkiestrową, ten wypadek najprawdopodobniej by ją przekreślił. Pół roku bez gry na altówce musiałaby nadrabiać latami regularnych ćwiczeń. I co prawda z konsolą z pewnością było trochę inaczej, ale Astrid nie jest wcale pewna, jak będzie wyglądał powrót do gry – bo odkąd zaczęła grać, nigdy nie miała przerwy. To ostatecznie przeważa szalę i obłaskawia Finch, która zwyczajnie nie ma już niezbijalnych argumentów, które mogłyby przekonać menagerkę, by pozwoliła jej zagrać. Nie jest zadowolona z tego powodu, ale oferta pomocy osładza lekko tę porażkę – a także pewna prowokacyjność w układzie ust, która wznieca iskrę w spojrzeniu Astrid.
Nie spodziewała się tak nagłej zmiany atmosfery w pomieszczeniu, ale Finch nie należy do tych, którzy wycofują się przed nieznanym. Wręcz przeciwnie; czuje przyjemną ekscytację. Kiwa głową, a jej własne usta układają się w podobnym wyrazie do tego na twarzy Ophelii. Kontakt wzrokowy staje się intensywny, gdy mówi: — Mam już kilka pomysłów. — Jej ton wcale nie jest sugestywny, a jednak niby neutralna wypowiedź zawisa w gęstym powietrzu jak obietnica. — Do zobaczenia później — mówi; jeszcze przez chwilę podtrzymuje kontakt wzrokowy, przedłużając go o te kilka ułamków sekundy, a potem niespiesznie, ale i bez odwracania się za siebie opuszcza jej biuro, a potem klub – zatrzymując się tylko na moment, by pożegnać Jamiego, który odprowadza ją lekko skonsternowanym spojrzeniem.
Gdy wraca, DJ wciąż gra, a większość gości jest absolutnie pijana. Tłum pulsuje do rytmu basowych wibracji, które wspinają się po kościach i dudnią w piersi. Astrid przesuwa się po sali z zamyśleniem, analizując strukturę muzyki, kiwając głową do taktu – i jednocześnie rozglądając się po sali. Nawet wśród kolorowych świateł wizualizacji wyświetlanych na scenie, Ophelia wciąż jest najjaśniejszym punktem w sali. Trudno ją przeoczyć.
Finch na chwile łapie z nią kontakt wzrokowy i posyła jej uśmiech z drugiego końca sali. Potem gubi się w tańcu, w pulsacji ciał. Gdy dłuższą chwilę później Astrid wyłania się spośród ludzi, by zaczerpnąć tlenu, szybko odnajduje jej spojrzenie. Zanim podchodzi w jej stronę, bierze jeszcze z baru gin z tonikiem.
— Muszę przyznać, że jest dobry — mówi zamiast przywitania, nachylając się w stronę Ophelii, by usłyszała ją ponad muzyką. — Dużo pracy ci zostało? — pyta zaraz jeszcze. Chociaż nie bawi się źle, nieczęsto bywa na dużych imprezach w innej roli, niż występująca artystka. Zdecydowanie bardziej woli kameralne spotkania.
Ophelia Attwood
-
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Sama jest artystką. Przynajmniej duszą, bo niestety nie może się poszczycić szczególnymi umiejętnościami w którejś dziedzinie, którymi mogłaby się pochwalić przed światem. Wie, że w naturze niektórych z nich leży brak poszanowania dla ogólnie przyjętych norm społecznych czy tego, co uważano powszechnie i być może niesłusznie za właściwe.
Wie, że po tak długim czasie niedyspozycji Finch mogła nieco wypaść z wprawy. Musi zatem wpierw przekonać się czy na pewno DJka jest w dobrej formie i radzi sobie za konsoletą tak dobrze jak utrzymywała. Poza tym pozostawał jeszcze faktor psychiczny, bo z występami na podobnych imprezach zawsze wiązał się ogromny stres. Nie sądzi jednak, aby musiała to dokładnie wykładać dziewczynie. Powinna to rozumieć jako doświadczona artystka.
Elektryzujące uczucie przenika powietrze w momencie, gdy Astrid uśmiecha się w jej stronę, nie opierając się temu co działo się właśnie pomiędzy nimi bez ich własnej interwencji. Wyraźny wyraz zadowolenia gości jednak na twarzy managerki, gdy tylko słyszy, że dziewczyna ma już pomysł na to, co mogłaby jej załatwić na miły wieczór pełen wrażeń.
- W takim razie się cieszę - odpowiada i kiwa głową na pożegnanie.
Obserwuje to jak Finch odwraca się i wychodzi z jej gabinetu. Zdaje sobie wyraźnie sprawę, że obie patrzyły na siebie o jedną chwilę zbyt długo, aby nie miało to znaczenie. Nie chce jednak zbyt długo zastanawiać się nad tym, co właściwie to może oznaczać.
Impreza, która odbywa się wieczorem może być z łatwością określona mianem sukcesu. Dźwięki muzyki dobiegają z każdego zakamarka klubu. Barmani nie mogą narzekać na brak zajęć, a ludzie zdają się naprawdę świetnie bawić przy wyczynach obecnego za konsoletą DJa.
Ophelia nie może prosić o nic więcej. Przynajmniej do momentu, gdy w zasięgu jej wzroku nie pojawia się ponownie Astrid. Na języku czuje smak słodkiego amaretto. Siedzi właśnie w otoczeniu kilku VIPów, spoglądając na wnętrze klubu, gdzie wyłapuje sylwetkę dziewczyny, na którą pada migające światło lamp, pulsujących w rytm dudniącej muzyki.
Przeprasza na chwilę swoich towarzyszy i przesuwa się na skraj skórzanej kanapy, aby znaleźć się bliżej dziewczyny. Instynktownie nachyla się w jej stronę, wiedząc, że będzie musiała to zrobić, aby usłyszeć jej słowa wypowiedziane podniesionym głosem.
- Kiepskiego DJa bym nie wzięła - odpowiada, tym razem samej przysuwając usta bliżej ucha dziewczyny.
Słysząc jej pytanie rozgląda się jeszcze po klubie. Na razie wszystko wydaje się w porządku. Do zamknięcia zostały jakieś dwie godziny, ale z tym powinni sobie poradzić i bez jej obecności.
- Mogę powoli kończyć jeśli chcesz - odpowiada w końcu.
Właściwie to od Finch teraz zależy czy chciałaby wpierw porozmawiać w jej biurze na zapleczu czy może wolałaby od razu udać się do mieszkania managerki, gdzie mogłyby bez przeszkód się zrelaksować i porozmawiać na temat tego, co mogła jej obiecać w kwestii nadchodzących imprez. W końcu klub się nie zawali jeśli tylko teraz z niego wyjdzie, a w razie czego zawsze była pod telefonem.
astrid finch
-
𝖎 𝖈𝖆𝖓'𝖙 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊 𝖆 𝖈𝖆𝔯
𝖇𝖚𝖙 𝖎 𝖈𝖆𝖓 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊
𝖞𝖔𝖚 𝖎𝖓𝖘𝖆𝖓𝖊 ✧˖*°࿐nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiwhatevertyp narracji3 os.czas narracjiteraźniejszypostaćautor
— Ale ja jestem lepsza — mówi. Czuje to w rytmie ciągnącym od podłogi, w frazowaniu i nawet wyborze miksowanych utworów. Grający DJ ma dobre umiejętności i z pewnością radzi sobie z rozkręcaniem imprezy – wystarczy spojrzeć na pulsujących ludzi, z rękami wyciągniętymi do góry. Brakuje mu jednak pewnej iskry, mimo że potencjał ma ogromny i nie ulegało wątpliwości, że gust Ophelii jej nie zawiódł. Finch wie jednak, że w jej występach jest to coś. Może to kwestia osobistych wyborów i artystycznej postawy – wydaje jej się, że dzisiejszy koncert jest za mocno przychylny dla masowości, a tożsamość artystyczna jedynie lekko przebija spod sprawdzonych, powtarzalnych chwytów. Astrid wiedziała, jak jednocześnie zapewnić zabawę dla gości, jednocześnie fundując im coś niepowtarzalnego i emocjonującego. Czuła to za każdym razem zza konsolety – i teraz tęskni za tym uczuciem, na chwilę rzucając pełne zazdrości spojrzenie w stronę sceny.
Szubko odwraca jednak wzrok w stronę Attwood, przez chwilę z bliska zaglądając w jej oczy. W spojrzeniu Astrid jest coś spragnionego, wyczekującego. Nie może dziś dostać tego, czego chce najbardziej, ale alternatywa wcale nie wydaje się rozczarowująca.
Rzuca szybkie spojrzenie na gości Ophelii i kiwa kurtuazyjnie głową tym kilku osobom, które wzrok mają skierowany w jej stronę, zanim nie odwraca się znowu do ucha managerki. — Pożegnaj się na spokojnie, ja idę zapalić na zewnątrz. Dołącz do mnie — mówi. Odwraca się zaraz w stronę szatni i popijając drink, odbiera swoje sztuczne, ale wyjątkowo miękkie białe futro, którego satynowa wyściółka przyjemnie obejmuje odsłoniętą w klubowym stroju skórę. Niepostrzeżenie wynosi drink ze sobą, zostawiając dudnienie basów za sobą. Przytłumiona muzyka tworzy specyficzne tło dla cichych szumów uśpionego miasta i odbijających się echem po ulicy, beztrosko niewyraźnych rozmów podpitych imprezowiczów. Astrid znajduje ustronny fragment chodnika, wkłada papieros między wargi i odpala go inkrustowaną, stalową zapalniczką. Zaciąga się, a potem na chwilę odchyla głowę i oddycha chłodnym, świeżym powietrzem, rozkoszując się niższymi decybelami, mimo że uderzenia jej serca wciąż współgrają z basowymi pulsacjami.
Z tego namysłu wybija ją charakterystyczny odgłos obcasów uderzających o beton. Unosi szklankę do ust, zerkając w stronę nadchodzącej Ophelii i niespiesznie sącząc drink. Obserwuje ją, dopóki ta nie znajduje się w zasięgu jej głosu.
— Zamówiłabym nam ubera, ale nie wiem, gdzie mieszkasz — mówi. Co prawda kobieta nie zaprosiła jej do siebie, ale Astrid nie ma problemu w tym, żeby się do niej wprosić.
Ophelia Attwood