Ontario Science Center było miejscem, w którym już niegdyś bywał, także w charakterze prowadzącego wykłady, ale gmach zmienił się od dnia, w którym po raz ostatni postawił tu nogę. Dziś stał w korytarzu, włożywszy zerowe zaangażowanie w zapoznanie się z planem konferencji. Nie wiedział, kto prócz niego miał przemawiać, ani jakie tematy będą poruszane. Czujne spojrzenie rozglądało się po okolicy, wychwytując drzwi, przejścia i drogi ewakuacyjne. Liczyło zebranych, prelegentów i uczestników, oraz obsługę centrum nauki, ot zboczenie zawodowe, zmuszające do ciągłego trwania w stanie gotowości. ”Improwizowane techniki ratowania życia w warunkach kryzysowych”, głosił napis w harmonogramie, opatrzony jego nazwiskiem. W sąsiedniej sali już zbierali się ludzie i ku zaskoczeniu Michaela, było ich zdecydowanie więcej, niż się spodziewał.
— Zanim ktoś zapyta — nie, nie będziemy ćwiczyć na sobie. Nie mam ubezpieczenia obejmującego waszą głupotę — zaczął lekkim tonem, kiedy stanął przed ludźmi w dopasowanym garniturze. Zmuszony był go kupić przed kilkoma tygodniami, kiedy wróciwszy do domu, zorientował się, że w garderobie ma głównie ubrania robocze, proste tshirty i za małą o dwa rozmiary marynarkę. — Gdybym dostawał dolara za każdym razem, gdy ktoś mówił ‘to niemożliwe’, to nie musiałbym prowadzić takich wykładów — dodał, kiedy powiódł wzrokiem po zebranych, dostrzegając na ich twarzach pierwsze grymasy zwątpienia. Czy już zdążył ich do siebie zrazić? To nieistotne, skoro i tak istniało niskie prawdopodobieństwo, by kiedykolwiek miał się z nimi widzieć ponownie.
Mówił zwięźle, przytaczając realne sytuacje, z jakimi musiał mierzyć się na froncie. Pokaz slajdów ograniczał się do krótkich haseł i kilku brutalnych zdjęć, o których obecności oczywiście poinformował słuchaczy, lecz sądząc po ich minach, niewielu było nań gotowych. Rana postrzałowa w strefie zero, wybuch improwizowany, atak w konwoju. Michael był zgryźliwy i kiedy rzucał pytaniami w publiczność, sprawdzając ich czujność i znajomość działań ratunkowych, wytykał mylenie objawów hipotermii ze wstrząsem, wyłączne poleganie na monitorach, czy zbyt późne wypatrzenie tamponady.
— Jaki najgorszy błąd widział pan u cywilów, którzy próbują pomóc? — zaczęły się pytania, na które Michael czekał z niecierpliwością. Były zwiastunem rychłego końca prelekcji, wystarczyło przecierpieć ten krótki moment, nikomu nie nadepnąć na odcisk i…
— Gadanie. Ludzie kochają opowiadać, co widzą, a to nie tamuje krwotoku. — Przy prostej odpowiedzi ułożył dłoń na blacie pulpitu i zabębnił kilkakrotnie palcami.
— Jaką ma pan najlepszą radę na zdarzenia masowe?
— Decyduj szybko, mów wyraźnie i nie kłam, żeby pocieszyć. — Jasne tęczówki sięgnęły zapiętego na nadgarstku eleganckiego zegarka. — Ludzie przeżyją chaos, z fałszywą nadzieją bywa gorzej.
Jeszcze moment, mówił do siebie, obserwując przesuwającą się na tarczy wskazówkę. Wystarczy, by nikt więcej się nie zgłosił…
zaylee miller