-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Kilka kolejnych dni minęło Alvaro w błogości i szczęściu. Z pozoru można powiedzieć, że niewiele się zmieniło w jego życiu, bo wciąż chodził do pracy, wciąż jeździł do Sandy, żeby odciążyć ją w opiece nad małą, nadal też starał się pomagać Santiago, jeśli ten czegoś potrzebował, ale nie odbierał też całej pracy pielęgniarce, którą ten przecież zatrudniał. Powiedzmy, że był jego towarzyszem, obserwującym z błąkającym się w kąciku ust uśmiechem jak Tiago odzyskiwał coraz więcej sił i jak był coraz bardziej samodzielny. Zostawił pielęgniarce pilnowanie jego leków, choć czuwał nad tym o tyle, że jeśli Santiago próbowałby coś marudzić i nie chcieć przyjąć leków od sympatycznej dziewczyny, to zająłby się tym sam Alvaro, nawet jeśli miałby te leki wmusić w niego siłą. Ona zajmowała się wszelkimi medycznymi sprawami, a on był od wsparcia psychicznego i od obejmowania go ramieniem, gdy siadali na tarasie, owinięci kocami, pijąc przygotowanego wcześniej przez Tiago (zapewne z drobną pomocą Alvaro) grzańca. To zawsze ten starszy był specjalistą od grzańca, Palermo sam z siebie nawet nie wiedziałby jak się za to zabrać; potrafił gotować, nie przerastały go najróżniejsze potrawy, nawet te bardziej wymagające, ale w niektórych sprawach Tiago był po prostu od niego lepszy i czy chciał czy nie musiał to zaakceptować.
Od kilku dni, w których już byli oficjalnie parą, jakkolwiek "dzieciakowo" by to nie brzmiało, co jakiś czas wracał do niego nieprzyjemny, czasem dość mocno paraliżujący ból w piersi. Całe szczęście potrafił jakoś to maskować, czasem nagle wychodził "po coś", żeby tylko znaleźć się w innym pomieszczeniu, poza zasięgiem wzroku Santiago, ale zawsze jakoś udawało mu się ukryć te zawracające bóle. Sam nie chciał się nad nimi zastanawiać, bo miał przecież inne, ważniejsze rzeczy do roboty, więc zbywał to wszystko machnięciem ręki, zrzucając to na poczet ostatnich stresów związanych z pojawieniem się dziecka na świecie i z powrotem Tiago z martwych.
Któregoś dnia oświadczył ni z tego ni z owego, że zarezerwował im stolik na godzinę dziewiętnastą w hiszpańskiej restauracji i że Tiago ma być gotowy przed osiemnastą, bo muszą tam jeszcze dotrzeć. Sama podróż zajęła im samochodem jakieś pięćdziesiąt minut, podczas których rozmawiali o rzeczach mniej lub bardziej błahych, wspominali "młodość" i słuchali swoich ulubionych włoskich, hiszpańskich i typowo argentyńskich melodii. W lokalu pojawili się tuż przed dziewiętnastą, a przystojny młody kelner odprowadził ich do znajdującego się w centrum sali stolika.
- Pensé que no te importaría que todos pudieran admirarte - rzucił z wesołym uśmiechem, już przy stoliku, sięgając do jego krawata/muszki i poprawiając wiązanie swoim zwyczajem, którego jak widać nie był w stanie się pozbyć.
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
Zauważył, owszem, że Alvaro co jakiś czas potrafi nagle zniknąć z pola widzenia i nie ma go przez chwilę, ale nie przejmował się tym szczególnie: jedynie cichy głosik z tyłu głowy podopowiadał mu, że coś jest nie tak, ale nie umiał zdefiniować tego czegoś i powtarzał sobie, że przecież nic się złego nie dzieje. Czasem trzeba wyjść do toalety, czasem trzeba pójść po kawę... Cokolwiek. Każda z tych sytuacji była mu wyjaśniona, a ten głosik w głowie pozostawał jedynie głupim przeczuciem, absurdalnym, więc powinien zostać pominięty.
Czy był zaskoczony zaproszeniem do restauracji? Nie, nieszczególnie - Alvaro zawsze był romantykiem, podobnie, jak on sam, więc skoro już byli parą, to tego typu wyjścia były czymś oczywistym dla Santiago. Oczywiście - musiał się ubrać elegancko, bo przecież nie pójdzie do restauracji w t-shircie i dżinsach; wybrał więc stylowy czarny garnitur z białą koszulą, a do tego ciemnoczerwoną muchę. Trzeba się ludziom pokazać, nawet kiedy jest się wychudzonym i wciąż wyglądającym na chorego facetem, prawda?
- No tengo nada en contra. Debería ser admirado; para eso fui creado - odpowiedział z diabelskim uśmiechem, pozwalając sobie poprawić tę muchę: Salvatierra lubił to robić i tego typu gesty wobec Tiago wydawały się być jego odruchem; a sam de la Serna lubił, kiedy Alvaro go tak traktował. Nie zastanawiał się nad tym, ale czuł się traktowany czułością, której mu nieraz w życiu brakowało.
- ¿Me invitaste aquí para alguna ocasión específica?
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Zaśmiał się głośno i szczerze, gdy usłyszał jakże typową dla Kocura odpowiedź o tym, że przecież został stworzony po to, żeby go podziwiać. Pokręcił przy tym głową, niechętnie odsuwając palce od muszki, którą już ułożył tak idealnie, że bardziej idealnie się nie dało, więc manewrowanie przy niej nie miało dalszego sensu.
- Por supuesto que fuiste creado para esto. - odpowiedział po chwili, wciąż z szerokim uśmiechem na ustach, ale całkowicie szczerze. - Siempre te he admirado. - następnie bez większej krępacji wspiął się na palce i sięgnął do jego ust swoimi, składając na nich delikatny, czuły pocałunek. Chwilę później odsunął się od niego, po czym niczym dżentelmen odsunął krzesło od stolika i posłał mu kolejny wesoły uśmiech. - Siéntate, guapo.
Sam chwilę później zajął swoje miejsce przy stoliku, na przeciwko mężczyzny, a jego dłoń wylądowała niemalże od razu na dłoni Santiago. Chwilę później palce Alvaro objęły nadgarstek starszego i zacisnęły się na nim na wzór obietnicy zawsze będę przy tobie.
- En realidad, tengo dos razones. La primera es que hace tiempo que no tengo una cita. - wyszczerzył zęby i pogładził kciukiem bok jego nadgarstka. - Segundo... bueno, nunca he tenido una cita contigo. ¿Necesito más razones?
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
Wciąż jednak czasem odruchowo uciekał przed okazywaniem tej czułości wśród innych ludzi - jak teraz, gdy dostał całusa w usta. Nie odsunął się, ale minimalnie się spiął, co mogło niekoniecznie być zauważalne dla otoczenia, ale Salvatierra zapewne to dostrzegł. Tiago usiłował przykryć tę ucieczkę pod uśmiechem, ale rozejrzał się nieco nerwowo, czy przypadkiem nikt ich nie obserwuje i nie ma homofobicznych skłonności.
Zasiadł na odsuniętym mu przez Alvaro krześle, próbując odsunąć od siebie poczucie, że jeśli już ktoś miałby tu komuś odsuwać krzesło, to raczej on (bo tak), przygładził koszulę na piersi i poruszył ramionami, jakby odpędzał nieprzyjemne myśli. Zerknął przez ułamek sekundy nerwowo na ich splecione palce (swoje zacisnął dość mocno na jego dłoni) i powrócił wzrokiem do jego oczu, walcząc ze sobą i próbując przekonać samego siebie, że nie ma w tym nic złego, że przecież to normalne, że pary tak się zachowują. I że w tym, że on jest partnerem mężczyzny, nie ma nic dziwnego.
- ¿Y nuestro viaje al zoológico no fue una cita? - zapytał z uśmiechem - Lo vi como una cita. Pero es cierto que nunca fuimos juntos a ningún lado después de eso, verdad. Así que decidiste ser romántico. Qué tierno.
Zupełnie szczerze uważał, że to urocze, a w jego oczach widać było, że zrobiło mu się cieplej na sercu.
Czasami łapał się na tym, że z rozrzewnieniem rozmyślał o tym, co mogłoby być między nimi, gdyby mieli więcej czasu. Że chciałby zrobić tyle rzeczy, chciałby przeżyć tyle... razem z Alvaro. Że teraz nie mają wiele czasu i powinni cieszyć się każdą chwilą mimo, że mieli też mało fizycznych możliwości ze względu na stan zdrowia Santiago. Wyrzucał sobie, że nie zdecydował się wcześniej z nim być, tylko udawał, że nie odwzajemnia miłości, a później sfingował własną śmierć. Trzeba było tego nie robić. Trzeba było cieszyć się tamtym czasem razem z nim.
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Cuando fuimos al zoológico, no pensé que fuera una cita. - odpowiedział po chwili, patrząc na ich dłonie, teraz już znacznie bardziej przygaszony, niż jeszcze chwilę wcześniej. - Cuando volvimos a casa, sí, pensé en esta salida como una cita. Pero hoy... quería salir contigo, así sin más.
Jego mózg już zaczął snuć jakieś dziwne teorie na temat tego, że Santiago się go wstydził i teraz nie potrafił się tego pozbyć, chociaż przecież poza skrępowanym zachowaniem mężczyzny nic na to nie wskazywało. Nigdy wcześniej też nie odniósł wrażenia, że starszy się go wstydzi; ba, nawet gdy odbierał go czasem z klubów, młodego, bardziej rozebranego niż ubranego i w stanie mocno wskazującym na spożycie nie tylko alkoholu.
Po chwili bicia się z własnymi myślami, gdy już zdążył puścić jego rękę (uznając, że tak będzie lepiej, skoro Santiago ewidentnie nie chce okazywać mu uczuć poza czterema ścianami) i skrzyżować ramiona na piersi, opierając się ciężko o oparcie krzesła, odezwał się cicho:
- ¿Te da vergüenza salir conmigo, Santi?
Tuż po tym, gdy zadał to pytanie i zanim Kocur zdążył jakkolwiek odpowiedzieć przy ich stoliku pojawił się kelner, żeby przyjąć zamówienie. Palermo zerknął na niego przelotnie, po czym sięgnął po kartę, przeleciał po niej wzrokiem i po krótkiej chwili zamówił butelkę półsłodkiego wina, jednego z tych, które kiedyś często pijali i paellę z kurczakiem i owocami morza.
Kelner zanotował zamówienie i popatrzył na Santiago, posyłając jeszcze spojrzenie i lekko kokieteryjny uśmiech w stronę Alvaro, co ten po prostu zignorował, być może nawet nie dostrzegając tych zalotów. Kelner wyglądał trochę tak, jakby znał Alvaro, a w każdym razie jakby miał okazję go poznawać przynajmniej przez chwilę, sam Salva jednak nie przyjrzał mu się nawet na tyle, żeby ewentualnie go rozpoznać.
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
Alvaro ewidentnie był coraz bardziej spięty, skoro splótł ręce na piersi i odsunął się od blatu stołu, a Tiago popatrzył na niego zakłopotany, nadal myśląc, co mógłby powiedzieć. Rzadko brakowało mu słów - zwykle był bardzo wygadany - ale to był jeden z tych momentów, kiedy dosłownie brakowało mu języka w gębie.
Już otworzył usta, żeby odpowiedzieć na jego pytanie, kiedy nagle wyrósł przy nich kelner. Santiago popatrzył na niego nieco zaskoczony tym nagłym pojawieniem się, zerknął szybko w kartę, wyglądając, jakby został wyrwany z innego świata (bo tak też było) i wybrał stek w sosie, a do tego czerwone półsłodkie wino. Nie uszło jego uwadze, że kelner uśmiechał się zalotnie do Alvaro; Tiago miał ochotę uderzyć go w twarz. Jego pięść zacisnęła się tak mocno, że aż pobielały mu knykcie, ale powstrzymał się przed komentarzem czy jakimkolwiek ruchem w tym kierunku.
- Czy może jeszcze coś dla panów? Deser? - zapytał kelner, uśmiechając się coraz szerzej do Alvaro.
- Nie - nawet Kocura zaskoczył własny ostry ton i pioruny ciskane z oczu - Może później, dziękuję.
Kelner poruszył brwiami z nieco ironicznym uśmiechem, kiwnął głową i odszedł.
- No, no me da vergüenza salir contigo, ¿de dónde sacaste esa idea? - odpowiedział na wcześniejsze pytanie, znów przygładzając koszulę na swojej piersi - tym razem po to, żeby uspokoić irytację zachowaniem kelnera. Jego ton wciąż był nerwowy, ale Tiago miał nadzieję, że zaraz mu to przejdzie.
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Nie, dziękuję - popatrzył przez chwilę na kelnera, dopiero teraz dostrzegając, że ten przez dłuższy czas mu się przyglądał. Odchrząknął krótko, trochę zakłopotany intensywnością jego spojrzenia i tymi uśmiechami, które kelner mu posyłał, ale odwzajemnił uśmiech delikatnie, po prostu z grzeczności, nie z zamiarem odpowiadania na zaloty. Chwilę później kelner zniknął po trochę zbyt nerwowej odpowiedzi Santiago, na którego to Alvaro przeniósł zaskoczone, pytające spojrzenie.
- Bueno, quizás de otra manera. - westchnął cicho i zastanowił się przez moment jak ująć w słowa pytanie, które chodziło mu po głowie. - ¿Te avergüenza que estemos juntos? No te gusta que te toque. Te pones nervioso cuando te toco la mano, y cuando te beso, sientes que te vas a hundir en el suelo. - opuścił wzrok na leżący na stole obrus, który mimowolnie zaczął lekko skubać, nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
- Realmente, no me avergüenzo de ti - powiedział wreszcie, wciąż z czołem opartym na palcach, nie patrząc na przyjaciela. Mówił cicho, lekko ochrypłym głosem, z wyraźnym trudem, bo ciężko mu było wyrazić słowami, co czuje. Zawsze było to dla niego trudne: mówienie o swoich uczuciach i emocjach, zawsze to przecież ukrywał - No estoy completamente seguro de lo que está pasando, pero no es vergüenza hacia ti. Siempre he dicho que estoy orgulloso de ti, que eres inteligente, guapo, que me alegro de haberte conocido y de tenerte como amigo - spojrzał w końcu w oczy Alvaro poważnie i z przekonaniem, żeby zaakcentować swoje słowa i dać wyraz temu, że mówi to wszystko szczerze - No sé qué es lo que me hace reaccionar así a veces ahora; no puedo explicarlo completamente. Supongo que es solo que nunca he estado en una relación con un hombre antes y estoy un poco - chciał powiedzieć, że trochę się tego boi, ale ugryzł się w język. On się przecież nigdy niczego nie boi, prawda? Wszystko traktuje lekko, z rozbawieniem, bez przejmowania się. On nie odczuwa strachu, nigdy. A w każdym razie - świat ma go takim widzieć - Necesito acostumbrarme a esta situación, ponerme en orden y aceptar que tengo derecho a esto. A estar con un hombre. Lo siento que mi comportamiento te haya causado dolor, no fue mi intención.
Cholerny kelner znów pojawił się przy stoliku i postawił przed nimi kieliszki, a później każdą z butelek wina otwierał tak nieznośnie długo, jakby robił wszystko, żeby ich wkurzyć. Santiago siedział nieruchomo, cały napięty, teraz już obie ręce mając położone na blacie i zaciśnięte w pięści. Patrzył w oczy Palermo, zaciskając zęby i oddychając ciężko - obecność kelnera uwierała go jak jakiś wełniany sweter założony bezpośrednio na spoconą skórę.
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Sé que siempre dijiste que estabas orgulloso de mí. - kącik jego ust drgnął w półuśmiechu, a palce Alvaro przeczesały włosy w typowym dla niego geście, zwłaszcza gdy ten się czymś stresował albo denerwował.
- Está bien, tienes derecho a estar un poco confundido. - po chwili wahania sięgnął dłonią do ręki Santiago i znów objął palcami jego nadgarstek. Chciał też odpowiedzieć na to ostatnie zdanie, nawet już otwierał usta, ale przy stoliku znów pojawił się kelner, więc Alvaro zamknął buzię i po prostu siedział, patrząc na przyjaciela i trzymając uspokajająco jego nadgarstek.
Początkowo nic nie wzbudzało jego irytacji, ale wkrótce i on zauważył, że kelnerowi wcale się nie spieszy i przedłuża pobyt przy ich stoliku tak bardzo, jak się tylko dało. Dostrzegł też rosnącą złość na twarzy Santiago, jego cięższy oddech, dłonie zaciśnięte w pięści.
- Oye, tranquilo, no pasa nada. - wyszeptał cicho, poruszając delikatnie kciukiem i gładząc bok jego dłoni. Teraz zdawał się ignorować kelnera, skupiając swoją uwagę wyłącznie na partnerze i próbując go jakoś uspokoić.
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
- Si vuelve a hacer algo así, lo mataré, lo juro - powiedział, cedząc słowa przez zęby.
Przetarł twarz dłonią, próbując się uspokoić i wrócić do rozmowy - teraz przynajmniej przez jakiś czas powinni być wolni od tego cholernego człowieka, bo przecież jedzenie musiało się jeszcze ugotować, więc mogli spokojnie siedzieć i popijać wino, rozmawiając.
- Volviendo a nuestra conversación: Me disculpo. Quiero que esta sea una velada agradable y espero que no te sientas mal por mi comportamiento. Intentaré controlarlo.
Uśmiechnął się połową ust, trochę rozluźniony tym, że Alvaro zdawał się nieco rozchmurzyć i być trochę spokojniejszy, niż jeszcze chwilę temu. Santiago zdawał sobie sprawę z jego niskiej samooceny i przez całe ich wspólne życie robił wszystko, żeby ją podnieść - a już zwłaszcza sam nie chciał być powodem jej obniżania, jak to zdawało się mieć miejsce przed chwilą.
Alvaro Salvatierra