ODPOWIEDZ
26 y/o
For good luck!
169 cm
DJka na twojej imprezie i głos w twoim radio
Awatar użytkownika
𝖎 𝖈𝖆𝖓'𝖙 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊 𝖆 𝖈𝖆𝔯
𝖇𝖚𝖙 𝖎 𝖈𝖆𝖓 𝖉𝖗𝖎𝖛𝖊
𝖞𝖔𝖚 𝖎𝖓𝖘𝖆𝖓𝖊 ✧˖*°࿐
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
typ narracji3 os.
czas narracjiteraźniejszy
postać
autor

3
Być może to po prostu taki dzień, w którym łatwo przemówić do jej poczucia winy.

Udaje się to jej znajomym ze studiów, którzy namawiali ją na wyjście już od kilku tygodni. Astrid spławiała ich tak długo, jak tylko mogła, ale w końcu wyczuła, że zaczyna kończyć się im cierpliwość do jej wiecznych uników. Nie miewa ostatnio ochoty na socjalizację tego typu; żarty, intensywne dyskusje, alkoholowa mgła mieszająca się z trawką wypaloną w zaułku za barem.
To ostatnie jeszcze bardziej intensyfikuje dziwny dyskomfort, który rośnie z każdą chwilą spędzoną przy stoliku ze znajomymi. Astrid nie wie, skąd dokładnie się on bierze; uwielbia swoich przyjaciół, ale dziś zagryza zęby, by tylko nie rzucać przesadnie kąśliwych komentarzy do wszystkich kierowanych w jej stronę słów i wygrywa palcami niecierpliwy rytm na blacie stolika. Obecność zaznacza jedynie pomrukami i zdawkowymi odpowiedziami; po każdym zadanym jej pytaniu, oczekiwanie w kierowanych na nią spojrzeniach stygnie coraz szybciej.
Wszyscy widzą, że coś jest nie tak i to działa jej na nerwy jeszcze bardziej, bo zaczyna dostrzegać przebłyski zmartwienia albo współczucia.
Wymyka się do toalety, bo coraz trudniej jest jej utrzymać na wodzy niesprawiedliwie ostre słowa; w końcu to byli jej przyjaciele. Oczywiście, że się o nią martwili. Z jakiegoś powodu czuła jednak, że nie mają do tego prawa – i nie chciała się nad tym zastanawiać ani tego roztrząsać, dlatego przemierza bar jak strzała, by pomyśleć nad wyjściem awaryjnym, wbijając wzrok w zabazgrane markerem lustro.

Zanim jednak dociera do celu, wpada na kogoś z impetem. Upuszcza torebkę – blaszane puzderko w fikuśnym kształcie, które z impetem uderza o podłogę; zawartość częściowo rozlatuje się na wszystkie strony, mieszając się też z jakimiś rzeczami drugiej osoby, a Astrid patrzy na to z rezygnacją i niezadowoleniem. Unosi wzrok – gotowa ostatecznie dać upust frustracji – ale zamiera.

Riley Davis. Stoi przed nią Riley Davis.
Rozpoznaje jej twarz, bo około miesiąca temu w przypływie niezdrowej ciekawości i dziwnego ucisku pod mostkiem, przescrollowała połowę zdjęć na jej instagramie.
Kobieta, która niedawno stała się sierotą – przez Astrid. Córka ludzi, którzy zginęli w spowodowanym przez nią wypadku. Osoba, która nie zjawiła się jak dotąd na żadnej z rozpraw, jednocześnie tą decyzją rodząc w Finch ulgę i ten ucisk, który uporczywie się czegoś domagał.

Astrid zdaje sobie sprawę z tego, że stoi jak zmrożona, wpatrując się intensywnie w kobietę, nie wypowiedziawszy ani słowa – więc nabiera oddech. I tylko przez moment zastanawia się, co powiedzieć.

Przepraszam — mówi odrobinę nieprzytomnie. Jak dziwnie to brzmi. Ugh. Aż skręca ją od środka. To trochę jakby próbowała ugasić płonący olej szklanką wody.
Wyobrażała sobie już wcześniej, co by powiedziała, gdyby stanęła z Riley Davis twarzą w twarz – dziwna, sadystyczna fantazja. Wtedy nie miała pomysłu. Przepraszam wydawało się zbyt błahe. A jednak to właśnie te słowa wypowiada w jej stronę w pierwszej kolejności, mimo że w zupełnie innym kontekście. Aż się wzdryga, nawiązując kontakt wzrokowy z kobietą.
A potem zdaje sobie sprawę z tego, że ta wcale nie patrzy na nią jak na kogoś, kto zabił jej rodzinę. Chyba w ogóle nie rozpoznaje, kim Astrid jest.

Maskuje swoje zaskoczenie, schylając się po rozsypane rzeczy. W pierwszej kolejności podnosi z podłogi należący do Davis telefon z roztrzaskaną szybką.
Czy to stało się teraz? — pyta z pewnym wahaniem, wyciągając urządzenie w jej stronę. — Kurwa, mogę zapłacić za wymianę. Albo przynajmniej postawić ci drinka w ramach zadośćuczynienia — ostatnie słowo znów smakuje dziwną goryczą na języku.

riley davis
echo
AI, brak inicjatywy i inwencji, wątki nierozwijające postaci
30 y/o
CHRISTMASSY
178 cm
strażaczka Toronto Fire Station 132
Awatar użytkownika
marry christmas, you filthy animal!
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nadszedł wreszcie czas, kiedy Riley znów zaczęła częściej wychodzić do ludzi.
Nigdy wcześniej tego szczególnie nie potrzebowała. Owszem, lubiła się czasami porządnie zabawić, ale nie była typem osoby, która musiała każdą chwilę wolną od pracy i innych obowiązków, spędzać w gronie znajomych. Właściwie to najlepiej odpoczywało jej się zawsze w pojedynkę, mając całe wieczory tylko dla siebie. Już od najmłodszych lat zdążyła do tego przywyknąć.
Tak tego dnia - o dziwo - sugestia spotkania ze znajomymi w barze wyszła od niej. Byli pewnie tym faktem nieco zaskoczeni, ale nie dopytywali o nic, tylko wszyscy zgodnie przystanęli na jej propozycję. Doskonale wiedzieli, nauczeni doświadczeniem, że jeśli zaczną drążyć temat, to Davis szybko zmieni zdanie.
Nie miała łatwo w życiu, śmierć ojca mocno odcisnęła się na jej psychice. Do tej pory odczuwała przykre skutki jego braku, a ostatni rok był dla niej wyjątkowo ciężki - straciła kolejne, dwie najbliższe jej osoby. Czuła się przytłoczona całą swoją sytuacją - przede wszystkim żałobą, ale także tym z czym na co dzień spotykała się w pracy, czy też relacjami, które wiecznie sabotowała. W towarzystwie potrafiła znakomicie grać niewzruszoną, jednak w środku przez długi czas była w kompletnej rozsypce. Nic dziwnego.
Chciała w końcu sobie pomóc i oderwać się myślami od wszelkich zmartwień - nawet jeśli jej znajomi i alkohol mieli zapewnić jej to tylko przez krótką chwilę. Nie chciała już dłużej rozmyślać o tym co się działo, a tym bardziej o tym rozmawiać. Raczej nie była typem człowieka, który byłby skory do zwierzeń czy też użalania się nad sobą - nawet jeśli miała ku temu naprawdę solidny powód. Na szczęście jej towarzysze znali ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie chciała ich współczucia, nie szukała pocieszenia.
Potrzebowała odwrócenia uwagi.
W momencie gdy wpadły na siebie z Astrid, Riley była już…nieco rozluźniona - po drinku dwóch drinkach i w drodze po trzeciego. Gdyby nie ten imprezowy nastrój, który zdążył się jej już na szczęście udzielić, pewnie zareagowałaby na to wszystko inaczej. Pokazałaby się wręcz od n a j g o r s z e j strony. Pomógł alkohol. Chociaż pewnie bardziej pomogło to, że kobieta, która nagle się z nią zderzyła, była po prostu ładna.
Kurwa — wyrwało się jej automatycznie, jednak wyglądała na rozbawioną tym zajściem. Cofnęła się o pół kroku i zaraz kucnęła, by pomóc nieznajomej pozbierać rzeczy, które rozsypały się jej z torebki, przy tym zupełnie zapominając o swoich - o portfelu i telefonie, które w momencie zderzenia także wyleciały jej z rąk.
Nie dało się nie zauważyć tego w jaki sposób Astrid się jej przyglądała, choć w tym przypadku strażaczka niestety błędnie to zinterpretowała. Bardzo szybko uznała, że pewnie też musiała się jej spodobać, skoro patrzyła na nią z taką intensywnością.
Logiczne, prawda? Albo cholernie narcystyczne.
Nieważne, nie przejmuj się tym zupełnie. I tak miałam kupić sobie nowy — drobne kłamstwo sprzedane nadzwyczaj pewnie, wraz z lekkim uśmieszkiem — Nie ma o czym mówić, nic się nie stało… — zapewniła raz jeszcze i w końcu wyprostowała się, podając w tym samym momencie dłoń kobiecie, by pomóc jej wstać — …drinka ci jednak nie odmówię.
Nie miała oczywiście pojęcia kto przed nią stoi. Nie miała pojęcia, że próbowała właśnie poderwać kogoś, kto zniszczył jej życie. Kogoś, kto przez swoją głupotę i zaniedbanie, pozbawił życia tych, których kochała. Kogoś, kto sprawił, że została na tym świecie zupełnie s a m a.
Do tej pory nie miała najmniejszej ochoty na to, by uczestniczyć w rozprawach. Owszem - zależało jej na tym, by sprawa się w końcu zakończyła i by sprawiedliwość została wymierzona, jednak obawiała się własnej reakcji na widok sprawcy. Znajomi doradzali jej, że może powinna się w tym zmierzyć, że być może to pozwoli jej zamknąć pewien etap, że zasługuje na prawdę. Ale Riley była nieugięta - przekonana o tym, że nic nie jest w stanie jej pomóc. Nic przecież nie zwróci życia jej matce i ojczymowi, a widok kobiety, która była winna ich przedwczesnej śmierci, nie sprawi, że poczuje się lepiej i cały ból minie.


astrid finch
mów jak chcesz
angielskie wyjścia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Woody's and SAILOR”