ODPOWIEDZ
39 y/o
For good luck!
175 cm
właścicielka // the painted lady (bar muzyczny)
Awatar użytkownika
Get your jacket on, be a gentleman. Get into your truck and pick me up at eight.

'Cause we were built for the long haul freight train. Burnt by fire without trial like a stowaway
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjiczas przeszły
czas narracjitrzecioosobowa
postać
autor

001.
[outfit]
I wiem na pewno chcę być bliżej, jeszcze bliżej
Zanurzyć się w ten czas, gdy byłam w niebie
...


W odróżnieniu od wielu, uwielbiała kiedy to miejsce jeszcze nie tętniło życiem. Miała wtedy chwilę by wszystko dopracować. Uwielbiała to robić, bez zamartwiania się, że wpadnie na nią ktoś, kto wybił o jedną szklaneczkę rumu za dużo. Oczywiście, to nie tak że nie radziła sobie w takich sytuacjach, wręcz przeciwnie.
Teraz jednak mogła skupić się na tym, by to miejsce wyglądało odrobine bardziej świątecznie. Nie będzie w tym roku przesady jeśli chodzi o dekoracje. Wszystko w gustownej aranżacji i pod dobrym okiem Niamh. Pedantyczność na pewno była w jakimś sensie jej mocno cechą, która nie rzadko doprowadzała innych do istnego obłędu. Sama pewnie podświadomie miała tego dość, ale tylko chwilami. W momencie kiedy coś nie szło po jej myśli i już nie dało się za wiele zrobić ale ona i tak próbowała nakierować wydarzenie na właściwe tory. Męczyła się wtedy strasznie i chyba było to po niej widać. Zazwyczaj wtedy nie radziła nikomu podchodzić do siebie, wywiązywać jakąś niepotrzebną rozmowę. Potrafiła zwyczajnie zabić wzrokiem, o czym już wiele osób mogło się przekonać. Dzisiaj jednak miało być inaczej. Chciała odpuścić, dobrze się bawić. Spędzić ten czas na czymś o wiele mniej zobowiązującym i stresującym. No przecież mogło pójść nie tak w dekorowaniu, prawda? Ciągle coś albo ktoś musiał mieszać w jej życiu, na tyle intensywnie, że już powoli trafiła głowę. Właśnie dlatego tak bardzo potrzebowała spuścić z tonu, zaangażować się w wybieranie dekoracji. Pomarudzenie na to, że jedno z drugim nie pasuje do niczego. Znajdzie się więc czas na to by na jej twarzy pojawił się uśmiech, a nie tylko zdegustowanie albo pełne skupienie.
Zawsze była skupiona, a przynajmniej taka próbowała być. Wszystko wydawało się dla niej bardzo ważne, jakby od tego zależała jej cała egzystencja. Nie było w tym wszystkim żadnej przesady. Zwyczajnie wszyscy dzielimy się na tych, którzy biorą życie bardziej poważnie niż inni. Równowaga w przyrodzie musi przecież być, a oni są tego najlepszym przykładem. Zazwyczaj to wszystko oznaczało, że robota i tam będzie dokończona, nawet jeśli ona sama miałaby to wszystko zrobić. Jak już się czegoś podjęła to do końca. Marudząc przy tym i klnąc na wszystko i wszystkich. Ambitna była pod każdym względem i wcale nie trzeba się temu dziwić. Wychowywał się przecież w takim środowisku, przy którym mogła skończyć albo na samym dnie albo ciągle próbując wspinać się wyżej i wyżej. Robiła o przecież teraz. Wykazując się jak dobrym było wyborem jej zatrudnienie.
Nie mogła spodziewać się tego, że ktoś tutaj będzie. Przecież godziny otwarcia skupiały się na godzinach wieczornych, nocnych. Przecież wtedy to miejsce naprawdę tętni życiem. Dopiero po chwili, dłużej chwili zdała sobie sprawę, że jednak ktoś tutaj jest. Odwróciła się nagle, jakby naprawdę byłą wystraszona, oczywiście nie okazując tego, że nie jest to najbardziej komfortowe uczucie. Zacisnęła mocniej palce na kieliszku z czerwonym winem, który stał się teraz jej nieodłącznym elementem. Szybko zmierzyła wzrokiem sylwetkę przed sobą i tak naprawdę zdając sobie sprawę, że to wcale nie jest nieznajomy, a ktoś kto na pewno już nie raz namieszał w jej życiu. Obserwowała go dość uważnie przez moment, z delikatnym ale zadziornym uśmiechem na ustach.
- Zgubiłeś się? - spytała, nonszalancko odwracając się znowu plecami do niego. Nie dlatego, że chciała go ignorować a raczej ze względu na fakt, że naprawdę chciała zająć się tym co było jej głównym celem. Skupiała się na tym jak będzie udekorowana wielka choinka, która miała pojawić się gdzieś w wejściu do baru. Miejsce które zapewne było kontrowersyjne, każdy chciałby żeby postawiono ją na środku baru. Centralne miejsce, które skupiało na sobie całą uwagę. No właśnie, nie taki efekt chciała osiągnąć.

Drake Miller
33 y/o
For good luck!
184 cm
Zawodowy udawany zapaśnik Ring
Awatar użytkownika
Wrestling jest prawdziwy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiWre/stling
typ narracjiTyp ognisty
czas narracjiDobry
postać
autor

Drake w Toronto przebywał już kilka dni i po obskoczeniu kilku ważnych dla siebie miejsc oraz osób, przyszedł czas na trochę wolności. Był obecnie bez aktywnego kontraktu, więc wyłączając wizyty na siłowni i treningi celem utrzymania swojej dobrej dyspozycji, miał dość sporo wolnego czasu. Postanowił więc odwiedzić swoją dawną znajomą, która nie raz nie dwa przewinęła się przez jego życie w różnych rolach. Raz byli tylko kumplami, innym razem bawili się w parę, innym razem żartowali z rodziny Drake, że są narzeczeństwem po czym jak gdyby nigdy nic wracali do swoich spraw. Warto było więc złożyć wizytę Niamh.
Wiedział, gdzie brunetki należy szukać, toteż zamiast udawać się do jej domu, na cel podróży wybrał klub burleski, którym van Meer zarządzała. To miejsce od lat przyciągało uwagę społeczności Toronto i okolic, szczycąc się ogromnym poziomem spektakli oraz niesamowitą atmosferą, która raz po raz przyciągała gości nawet z najdalszych rejonów Kanady i nie tylko. Miller również miał kilka razy okazję być podczas występów tutaj, jednak jego celem zawsze była Niamh - to na nią lubił patrzeć i to dla niej tu przychodził.
W klubie było pusto, więc jego obecność od razu została zarejestrowana. Na szczęście sama właścicielka była tak pochłonięta aranżowaniem wnętrza, że nawet go nie zauważyła. Z rozbawieniem więc podszedł do baru i zamówił lekkiego drinka, po czym przez dłuższą chwilę przyglądał się brunetce, jak ta dyryguje zespołem osób odpowiedzialnych za wieszanie świątecznych ozdób.
Niedługo potem jego uwagę ściągnęła jedna z pracownic, która zaczęła go wypytywać o różne rzeczy, przez co na moment Drake stracił z oczu swoją znajomą. Ta pojawiła się chwilę później za nim, zagadując go od razu w charakterystyczny dla siebie sposób. Brunet więc uśmiechnął się pod nosem, opuszczając lekko szklankę, którą jeszcze sekundę temu trzymał w ustach.
- Trochę tak - odparł. - Szukam gorącej właścicielki tego klubu. Brunetka, długie nogi i najlepszy tyłek na wschód od Toronto, może ją kojarzysz? - zachichotał z lekkim rozbawieniem i obrócił się ku niej, jednak ona stała już do niego plecami.
Zlustrował ją swoim wzrokiem i uśmiechnął się szerzej, a zarazem z pewną bezczelnością w oczach.
- Twoje pośladki łudząco przypominają te właścicielki, której szukam... - zasugerował, po czym mało brakowało, by pozwolił sobie na dotknięcie jej biodra. Nie chciał jednak być tak ostentacyjny w towarzystwie, toteż ograniczył się tylko do dwuznacznego spojrzenia, które dostrzec mogła tylko Niamh, jeśli się do niego odwróciła.

Niamh van Meer
39 y/o
For good luck!
175 cm
właścicielka // the painted lady (bar muzyczny)
Awatar użytkownika
Get your jacket on, be a gentleman. Get into your truck and pick me up at eight.

'Cause we were built for the long haul freight train. Burnt by fire without trial like a stowaway
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjiczas przeszły
czas narracjitrzecioosobowa
postać
autor

.

Odwiedziny, może zdarzały się dość często. Przecież tak wiele osób przewijało się przez to miejsce i jakby na to nie patrzeć Drake wcale nie był pierwszą osobą, która miała zamącić w chwilowym spokoju i porządku, o który tak mocno walczyła. Pragnęła by w tym roku czas świąteczny był bardziej spokojny, może nawet stonowany. Chyba tez dlatego, nie planowała nić wielkiego, nawet jeśli ona miał znać umiar. Nawet tegoroczne dekoracje były bardziej minimalistyczne niż zawsze. Z drugiej jednak strony, nikt nie mówił o tym, że będzie nudno. Wręcz przeciwnie, dbała o to by każdy jej gość czuł się tutaj naprawdę dobrze, może nie przytulnie ale przecież mieli tutaj wracać. Często, jak najczęściej. Marzyła o tym by stworzyć miejsce takie, które było jej. Tylko jej. Miejsce to nie tylko było jej pracą ale i kolejnym krokiem w jej życiu. Zmianą, której chyba potrzebowała albo która musiała nadejść. Wszystko to musiało mieć przecież jakiś większy sens, nie tylko dlatego że musiała teraz zarabiać nie tylko na siebie ale i swoją córkę. Obowiązek, który brała za coś bardzo ważnego. Nie potrafiła jej odmówić, a każda możliwa zachcianka była dla niej tylko kolejnym elementem jej wychowania. Nie była przesadnie skupiona na tym, by ciągle obdarowywać swoje dziecko prezentami ale musiała przyznać, że ostatnio nie skupiała się aż tak mocno na własnym potrzebach. Nawet drobiazgach, które mogła sobie kupić. Nie dbała o to. Wiele czasu spędzając w swojej pracy, niejako musiała traktować to miejsce wyjątkowo. Może nie jak swój dom ale część swojego życia. Chciała wierzyć w to, że będzie mogła się tutaj rozwijać. Poznawać interesujących ludzi. Skupiać się nie tylko na tym, by być postrachem wszystkich współpracowników.
Gdyby ludzie tylko częściej chcieli sobie na wzajem sprawiać przyjemność, świat byłby o wiele przyjemniejszy. Przynajmniej takiego zdania była Niamh. Przyjemność można sobie sprawić przecież na wiele sposób i nie zawsze musiało się to kończyć czymś intymnym, acz to też wydawało się dobrym sposobem na zmianę czyjego samopoczucia na lepsze. Flirtowanie wychodziło jej całkiem zręcznie. Czasami robiąc to nieświadomie, a po prostu będąc sobą. Kokietką, która zwyczajnie zwracała uwagę i miała wrodzoną lekkość w tym wszystkim co potrafiła zrobić z mężczyznami, kobietami. Nie ograniczajmy się przecież. Jego obawa na pewno miała jakąś swoją podstawę i prawdopodobność, że kiedyś zapłaci za to, że zbliżył się do kogoś, kto przecież mógł być w związku albo po prostu w życiu tej osoby był ktoś, kto rościł sobie jakieś dziwne prawa. Wszystko było przecież możliwe. Zdecydowanie warto uważać, komu poświęca się uwagę. Czasami lepiej zrobić krok w tył i dać sobie zwyczajnie święty spokój. Chyba ona była tego najlepszym przykładem. Wydawało się, że każda jej relacja kończyła się za nim tak naprawdę się zaczęła. Zawsze okazywała się jakby była piątym kołem u wozu. W jakimś sensie pojawienie się jej córki, dało jej pretekst by zwyczajnie nie przejmować się już własnym szczęściem. Teraz ona była jej priorytetem. Tak było o wiele wygodnie, a czy lepiej to już kwestia sporna. Jednak nie zamierzała się nad tym tematem zbytnio zagłębiać. Zdawała się żyć z dnia na dzień i próbowała czerpać radość z tego co dawał jej los.
Próbowała nie skupiać się na nim, wiedząc, że to na pewno nie skończy się najlepiej. Nie tak jak planowała i jak sama chciała. Słuchała jednak uważnie, to jak w typowy dla siebie sposób komplementuje ją? Bo chyba tak to można nazwać. Coś co dla drugiej osoby wydaje się ckliwe, głupie, ją po porostu bawiło ale w ten przyjemny, nie szyderczy sposób. Zaśmiała się nawet pod nosem, powoli robiąc krok do tyłu, może dlatego że chciała wyeksponować wspomniany przez niego najlepszy tyłek, a może po prostu doszła do wniosku, że teraz ma dla niego czas.
- Na wschód od Toronto? Tego jeszcze chyba nie słyszałam - pokręciła jedynie głową, nadal nadzorując prace, które na pewno ciągle trwały ale przez chwilę skupiła się na nim, na tym jak wpatruje się w nią, a raczej w jej cztery litery - Widzę, że mocno cię zainteresował. Jestem ciekawa, czy tylko z wyglądu jest tak bardzo podobny - rzuciła, powoli odwracając się do niego, tym samym odrywając jego spojrzenie od jej tyłka, a skupiając już na tym co miał przed sobą. A przecież i tutaj niczego jej nie brakowało.

Drake Miller
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Painted Lady”