Strasznie dawno nie była z nikim, zarówno jeśli chodzi o łóżko, jak i związek i trzeba przyznać, że zaczynało jej to doskwierać. Może nieśmiało, może delikatnie, ale mimo wszystko. Natomiast nie spodziewała się po sobie tego, że taka ciekawość zaprowadzi ją na randkę z inną dziewczyną. No i tak jak pisała w SMSach, randka to za dużo powiedziane. A jednocześnie za mało. Spektrum uczuć, obaw, ciekawości i podniecenia, jakie się dla niej z tym wiązały było tak wielkie, że nie potrafiła tego ogarnąć sama. Pewnie dlatego odezwała się do Rin. Przyjaźniły się, tym mocniej, odkąd wzięła ślub z Elle... Niby kuzynka powinna być pierwszym krokiem w takim temacie, bo były niczym siostry, ale Jamie nie bardzo wiedziała, jak Elle zareaguje. Chociaż w sumie mogła się spodziewać tylko pozytywnych rzeczy. Natomiast mama Jamie była bardzo konserwatywna i... Chyba nasza mała Cookie jeszcze się nie wyrwała z tych okowów. Jeśli tak to można nazwać.
Uzbrojona w butelkę wina i pierwszy wolny wieczór od bardzo dawna, złapała taksówkę i na przekór zimie przebiła się przez miasto, żeby dojechać do domu dziewczyn. Domu, którego im po cichu bardzo zazdrościła. Mieszkanko, które sobie uwiła nad kawiarnią było przytulne i miłe, ale nie było domem... Z drugiej strony sama w domu... No dajcie spokój! Chyba ta samotność zaczynała jej doskwierać najbardziej.
Ding dong, ale tylko ostrzegawczy, bo była na tyle krnąbrna, że sama otworzyła sobie drzwi i weszła do środka, obtupując buty na progu ze śniegu.
- Dzień doby! - rzuciła wgłąb domu na przywitanie i ściągnęła swój płaszczyk, a potem czapkę i wielgachny szalik, w którym tonęła. - Mam dary!
Wyciągnęła butelkę w kierunku Rin, kiedy ta tylko się pojawiła.
Rin Austin