ODPOWIEDZ
36 y/o
OPIEKUN FORUM
189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
✎ consigliere kalabryjskiej organizacji przestępczej
✎ oficjalnie dyrektor strategii w korporacji
✎ mężczyzna, z którym zawiera się "układ", w którym on daje, a później "odbiera przysługę
✎ osobowość psychopatyczna
✎ mistrz manipulacji i pasjonat pogłębionej psychologii
✎ aktor w spektaklu życia; kameleon
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
typ narracjitrzecioosobowa, ograniczona
czas narracjiprzeszły
postać
autor

005
The Binding of Castiglione della Pescaia
  Przez kilka kolejnyc dni nie wracał do tamtej rozmowy celowo. Unikał jej tak, jak unikał wszystkiego, czego nie potrafił zamknąć w jednoznacznej konkluzji. Problem polegał na tym, że ta cała rozmowa i tak wracała do niego. Nie w formie emocji, bo tych wciąż nie rozpoznawał u siebie w klasycznym sensie, ale jako zakłócenie w jego obwodach. Jako drobną zmianę w jego dotychczasowym sposobie myślenia, którego nie potrafił już całkowicie zignorować. Wcześniej wystarczało nazwać coś błędem i to, co do niego doprowadziło.
  A tym razem to coś leżał kilka metrów dalej, oddychał spokojnie i miał twarz Navi.
  Nie potrafił przestać myśleć o tym co powiedziała. Że zrobiłaby to znowu. Nie jako głupią prowokację rzuconą na przekór niemu, nie jako dramatyczną deklarację by uczynić to wszystko filmowym, tylko jakby to było coś oczywistego. Jakby to była informacja, imperatyw taki sam jak te, którymi posługiwał się on. To w tym wszystkim było najbardziej niepokojące, bo on nie miał możliwości ani by się z tym kłócić, ani faktycznie zapobiec. Ona po prostu postawiła go wyżej niż siebie, jakby to było całkowicie naturalne i nie wymagało uzasadnienia, którego on zawsze potrzebował.
  To nie był błąd w jej rozumieniu, ale nie potrafił przestać widzieć w tym błędu w swoim własnym systemie. Tyle że coraz częściej miał wrażenie, że ten system, który tak desperacko próbuje naprawić, by odzyskać porządek, nie leży po jej stronie. Gdyby chodziło tylko o jej impulsywność już dawno by ją odsunął i sobie z tym poradził. Tymczasem problem polegał na tym, że on reagował; ze jej decyzja nie odbiła się od niego jak od ściany, choć przecież skrajnie nielogiczna tylko zostawiła ślad, którego nie potrafił już zignorować tak po prostu.
  Nie lubił tego.
  Bardzo tego nie lubił.
  Nie lubił świadomości, że w jego działaniach pojawiła się zmienna, której wcześniej tam nie było, a jeszcze bardziej nie podobało mu się to, że ta zmienna nie osłabiała jego. Nie w sensie wywoływania chaosu czy utraty kontroli. Próbował to rozwiązać w inny sposób, izolując ją od siebie i siebie od niej, ale to nie dało niczego dobrego.
  A odczuwał głęboką potrzebę naprawę schematu, który nie zadziałał a który miał być jego odpowiedzialnością.
  Nie kochał jej.
  Nie w taki sposób, w jaki mogłaby sobie tego życzyć. Nie w sposób emocjonalny, bo po prostu nie potrafił nawet tego tak nazwać. Ale, jak jej mówił, stała się integralną częścią każdego jego dnia – a jej brak również odczuwał. I przez to, że jednak stała się jego częścią, tym glitchem, przez który jego myśli się dławiły, odczuwał głęboką potrzebę zapobieżenia wszystkiemu, co mogłoby postawić ją kolejny raz przed podjęciem decyzji tak skrajnie nielogicznej – a wręcz: głupiej – jak ta poprzednia.
  Jak rzucenie się przed odbezpieczoną broń, celem ochrony jego samego.
  Przed absurdalnym wyborem uzasadnionym słowami nie chciałam, abyś to był ty.
  I właśnie dlatego myśl o formalnym rozwiązaniu nie była ucieczką ani desperacją. Była konsekwencją w jego działaniach i konsekwencją w jego postanowieniach. Bo jeśli nie potrafił sprawić, by Navi przestała podejmować decyzje, które narażały ją na śmierć, jedynym sensownym wyjściem było sprawienie, by nie musiała ich podejmować sama. Nie przez zakazy, nie przez zamykanie jej w klatce, bo to było absolutne sprzeczne z tym, jak ją wcześniej układał – co też odbiło się buntem z jej strony. Jeśli już, to przez włączenie jej w jego własną strukturę, w której jej bezpieczeństwo nie będzie kwestią jednego wyboru, tylko czymś, co ta struktura zapewniała.
  Siedząc na krześle w drugim rogu pokoju, w którym spoczywała, już na kanapie, obracał w dłoniach jedyną część biżuterii, jaką kiedykolwiek na sobie nosił. Starą, złotą obrączkę, która nie była jedynie ładną i drogą błyskotką, a stanowiła jego przynależność. Przynależność do tej właśnie struktury, której potrzebował, aby lepiej zapobiegać błędom wobec i z ręki Navi.
  Podniósł spojrzenie z biżuterii na wnętrze pokoju, kiedy usłyszał pomniejszy ruch z naprzeciwka. Utkwił spojrzenie ciemnobłękitnych oczu w przebudzającej się sylwetce kobiety i tylko w ciszy analizował. Obserwował, jak wraca do jawy, zawieszając wzrok na każdej nieestetycznej, a jakże naturalnej zmianie w układzie jej włosów. Zdał sobie sprawę, że nawet ta nieestetyczność w niej była… estetyczna. Coś, co absolutnie mu nie przeszkadzało.
  — Ból dalej jest? — spytał, gdy zauważył, że ma na sobie jej uwagę.

Navi Yun
28 y/o
Welkom in Canada
162 cm
właścicielka tworzącej się restauracji koreańskiej
Awatar użytkownika
I broke into a million pieces, and I can't go back
But now I'm seeing all the beauty in the broken glass
The scars are part of me, darkness and harmony
My voice without the lies, this is what it sounds like
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jej głównym celem było jak najszybsze dojście do siebie.
Przez ostatnich kilka dni głównie spała, jadła i chodziła do łazienki. Pierwsze wstanie z łóżka było chwiejne, ale nie chciała, a także nie umiała zbyt długo bezczynnie leżeć. W końcu zawsze była za to karana, dlatego teraz miała po prostu wyrzuty sumienia, że nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Nawet jeśli miała do tego świetny powód. Dlatego też dość szybko postanowiła się podnosić i ruszać, aby jak najszybciej stać się samodzielną. Rana bolała, ale nie był to ból, którego nie mogłaby znieść. Akurat na niego była całkiem odporna.
Każdego dnia jednak była silniejsza. Jej organizm się regenerował. Starała się jeść tyle ile mogła, chociaż apetyt i tak miała kiepski, ale z tego co opowiadał lekarz, rana goiła się w porządku, a ona po prostu potrzebowała czasu. Z tego co powiedział, jej ciało szybko uzupełni stracone płyny, ale pełna odbudowa czerwonych krwinek i stężenia hemoglobiny mogła trwać tygodnie, jak nie dłużej. Wymagało to wsparcia diety bogatej w żelazo oraz witaminę C, a także oczywiście odpowiedniego nawodnienia, aby mogła uniknąć anemii pokrwotocznej.
Ale funkcjonować w miarę normalnie miała po tych kilku dniach. Maksymalnie do tygodnia.
Starała się skupiać na dojściu do siebie i nie poruszać zbyt wielu tematów, które mogłyby być niewygodne. Nie tylko dla niego. Sama też musiała przemyśleć pewne sprawy, a także zrozumieć własne myśli i odczucia, które były mocno skomplikowane. Z jednej strony były bardzo czytelne i oczywiste, ale z drugiej… ciężko jej było wyjaśnić to, co wzbudzał w niej Giovanni. Było w tym zbyt wiele sprzeczności, które przeplatały się w bardzo naturalny i gładki sposób.
Gdyby kiedyś miałaby powiedzieć o tym koleżankom na plotkach, to by im wieczoru nie starczyło.
Wiedziała z kim ma do czynienia. Może nie umiała się postawić w jego butach. Może nie wiedziała jak to jest „nie czuć”, ale wystarczało, że ona czuła. I wiedziała jak się czuła w stosunku do niego. Czy fakt, że Giovanni nie mógł czuć do niej nic na tyle określonego i silnego, co można by nazwać miłością coś zmieniał? Niewiele. Bo to rozchodziło się o jej uczucia. Jej przywiązanie. Jej bliżej nienazwaną sympatię, która kazała jej działać i go chronić.
Chyba też przywykła do tego, że w jej życiu nic nie było takie łatwe.
Tylko nie mogła pozbyć się tego dziwnego uczucia, które stało się bardziej wyczuwalne w ciągu tych ostatnich dni. I nie umiała go do końca określić.
Przebudziła się dość wcześnie. Na kanapie spędzała chcąc nie chcąc sporo czasu, ze względu na zalecenia, a przez to też odpoczywała jak nigdy wcześniej. Wysypiała się i chociaż nie budziła się w pełni sił, to tych każdego dnia przybywało coraz więcej.
Przeciągnęła się ostrożnie leżąc jeszcze w łóżku. Podniosła się do siadu na dłoniach i przeczesała palcami czarne, potargane po nocy włosy, aby chociaż częściowo je ułożyć. Był to ruch już wytrenowany, taki, który latami powtarzała, aby zawsze wyglądać dobrze.
Wtedy też poczuła na sobie spojrzenie, a jej oczom rzuciła się sylwetka siedząca na krześle. Dobrze jej znana sylwetka. Dokładnie ta sama, która od czasu postrzału, niezmiennie przy niej z jakiegoś powodu czuwała.
Ból dalej jest?
Tylko jak oddycham.
Nie taki duży — powiedziała zgodnie z prawdą. Wciąż odczuwała dyskomfort przy większych ruchach, ale rana będzie ją ciągnąć jeszcze przez jakiś czas. Gorsze dla niej były skutki utraty krwi, które w jej przypadku, pewnie będą odczuwalne jeszcze przez jakiś czas. — Długo tu siedzisz? — spytała, lokując na nim swoje spojrzenie. Z jednej strony zdawała się już przywyknąć do tego, że spędzał ostatnio sporo czasu w tym samym pomieszczeniu co ona, a jednak w dalszym ciągu było to dla niej zaskakujące.

Giovanni Salvatore
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”