48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nigdy nie przypuszczałaby, że da się szczególnie wciągnąć w te wszystkie gry dożynkowe. Zwłaszcza, że w zasadzie znalazła się przy grze w limbo całkowitym przypadkiem.
Nie ulegało też szczególnie wątpliwości, że za jej wyjątkową odwagę i skłonności do udziału w zabawach można było obwiniać z pewnością to, że była już po kilku polskich piwach, których musiała spróbować, a także udało jej się załapać na degustację niektórych nalewek przy jednym ze straganów (nawet udało jej się zakupić jedną sporą buteleczkę dla siebie). To właśnie procenty we krwi sprawiały, że była o wiele bardziej skłonna do tego, aby jednak podejmować się wszelkich wyzwań.
Jednak nawet w tym stanie była pewna tego, że jej kręgosłup ją znienawidzi za to, co starała się odstawić. W końcu zabawa w limbo wymagała nie lada wygibasów, aby zmieścić się jakoś pod tą cholerną tyczką zawieszoną na dwóch słupkach.
Evina dopiła swojskiego Żubra i spojrzała na wariatów, którzy brali udział w tej atrakcji. Gdzieś obok siebie słyszała niezwykle brzęczącą i szeleszczącą mowę mężczyzny w średnim wieku, który jak zdążyła się zorientować niezwykle słabo mówił po angielsku, a dodatkowo jego słowa zniekształcał niezwykle ciężki polski akcent. Sama nie wiedziała czemu, ale w jej głowie nagle zaświtała myśl, że jednak te całe wygibasy nie były niczym szczególnie trudnym. Dlatego postanowiła, że również spróbuje w nim swoich sił.
Kufel po piwie na chwilę odszedł w zapomnienie. Wszystko przez to, że przed nią majaczyła wizja pewnej rywalizacji. To było coś w czym mogła udowodnić swoje zdolności oraz umiejętności. Sama nie wiedziała czemu nagle zechciała brać w tym wszystkim udział, ale niestety wyrok już zapadł.

1d9

Miała niewątpliwie plan. Kurwa, sprytny.
Każdy kto znał Evinę wiedział, że kiedy tylko w jej krwioobiegu krążył sobie alkohol to nagle w jej głowie rodziło się milion różnych dziwnych pomysłów. Niektóre z nich może i były cwane i warte realizacji, ale inne... to już niekoniecznie.
Ten aktualny należał akurat do tej drugiej kategorii. Wszystko przez to, że postanowiła nieco oszczędzić swojemu kręgosłupowi mąk i oszukać system. Wszystko przez przejście tyczki limbo górą. Problem polegał na tym, że... ta nie była tak nisko.
Nikt nie ma pojęcia jak Swanson to zrobiła. Ona sama również nie wie jakim cudem tego dokonała, ale jakimś cudem susem chorej i upośledzonej sarny wspięła się powyżej tyczki, o którą przy okazji zahaczyła nogą.
Spadła.Upadła na jakieś dziwne tyczki, słupki czy cholera wie co jeszcze. Wiedziała jedynie tyle, że wszystko to powbijało jej się w żebra, a ona sama dała jedynie radę przeturlać się kawałek dalej i wylądować blisko stóp młodej dziewczyny.
Spojrzała na nią w górę. Miała wrażenie, że właśnie miała do czynienia z niezwykle oceniającym spojrzeniem choć rzecz jasna mogło być zupełnie inaczej.
- Nic nie mów... - rzuciła w jej kierunku i chwyciła się pobliskiej ławki, aby z trudem dźwignąć się na nogi.
Czuła, że jeszcze następnego dnia będzie czuła konsekwencje tego wyskoku w biodrach i kręgosłupie. Nic jednak nie bolało tak mocno jak czerwona kartka i wykluczenie z dalszego konkursu limbo. To zraniło jej dumę, a nie ciało.

Elena Santorini
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
i am the summer sinking through the cold december of your soul
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

she hit the ground down on 11th avenue
those cigarettes were tasting awfully overdue
outfit
Po trzecim piwie napój stawał się zjadliwy.
Wydostając się z labiryntu bez randki, która przyprowadziła ją na ten okropny festiwal, Santorini wcale nie planowała korzystać z jego uroków na dłużej, ale jakoś tak wyszło. Ktoś wręczył jej darmową próbkę alkoholowego napoju, a później dostrzegła wypieki, które wyglądały całkiem apetycznie. W pewnym momencie zorientowała się, że nie było tu wcale tak źle gdy zniknęło towarzystwo zafascynowanego ćwierć-Polaka, który opowiadał jej z przejęciem o kraju, w którym sam nie postawił stopy - a ona tym bardziej nie zamierzała, choć tęskniła za Europą.
W pewnym momencie jej oko przykuła specyficzna gra, koło której przeszła już wiele razy - w miarę, gdy promile w jej krwi się zwiększały, tym dłużej przyglądała się ludziom usiłującym przejść pod poprzeczką. To nie tak, że ta aktywność była jakoś szczególnie interesująca - tylko Kanadyjczycy mogliby odnajdywać prymitywną rozrywkę w zawieszonym na stojakach kiju, ale Santorini należała do ludzi szalenie kompetytywnych - oraz uwielbiających wyzwania.
Nie miała pojęcia kiedy znalazła się pod pierwszą przeszkodą. Podejrzewała, że miało z tym coś wspólnego piwo, którego resztkę wcisnęła do dłoni stojącego w pobliżu blondyna, który w oczach eleganckiej ignorantki z Włoch wyglądał na obsługę. Jakby ten festiwal w ogóle takową posiadał.
Tryumfowała, prześlizgując się pod przeszkodami po torze. Entuzjazm ludzi świętujących jej małe zwycięstwa po drodze nakręcał ją do dalszej drogi w równej mierze, jak jęk p r z e c i w n i k ó w, którzy odpadali jeden za drugim prosto na ziemię. Dziękowała sobie w duchu tą resztką trzeźwości, że nie ubrała, dla odmiany, sukienki - mniej więcej wtedy, gdy padła na ziemię, pełznąc po niej jak żołnierz w okopach. Euforia, adrenalina i prawdopodobnie w głównej mierze alkohol zdusiły jej poczucie godności, które na trzeźwo nigdy nie pozwoliłoby jej zniżyć się do takiego poziomu - w przenośni i dosłownie.
Ale w tej chwili liczyła się wyłącznie wygrana.
Z wciąż buzującą w jej żyłach adrenaliną wstała, otrzepując swoje kolana z ziemi i ignorując plamy, które miała ogromną nadzieję, że znikną w pralce. Wciąż podekscytowana po swoim osobliwym zwycięstwie - rozumiejąc nagle entuzjazm kierowany do kawałka kija - rozglądała się już za kolejnym piwem gdy jakaś sylwetka przemknęła w jej polu widzenia. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że stoi blisko toru - zbyt blisko, przynajmniej dopóki kobieta nie przeleciała nad jedną z poprzeczek, lądując u jej stóp i wywołując jej krzyk.
- Matko święta - sapnęła, w pełni altruistycznym odruchu pochylając się, by pomóc kobiecie wstać - lecz natychmiast cofając rękę, jeśli ta tego nie chciała. Dopiero gdy to zrobiła zorientowała się, że jej świat zawirował lekko. Piwo smakowało jak soczek - obrzydliwy, gazowany soczek - i nie spodziewała się, że w ogóle uderzy jej do głowy. - Żyjesz? - upewniła się, bo wraz z trzeźwością jej wszelkie maniery wyleciały przez okno i nie wpadła nawet do głowy, by zwrócić się do współgraczki per pani.

1d9

Evina J. Swanson
meow
nuda
48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wszystkiemu winne było to cholerne polskie piwo, które wchodziło zdecydowanie zbyt łatwo. Zwłaszcza Swanson, która miała upodobania do wszelkiej maści alkoholu. Nic dziwnego zatem, że rozsmakowała się w polskich dobrach narodowych pod postacią złocistego napoju chmielowego oraz w naleweczkach domowej roboty, które pieściły podniebienie swoim smakiem.
Nie spodziewała się nawet, że ktoś jeszcze oprócz niej będzie znajdował się w podobnym stanie, gdzie podpicie wzmaga potrzebę rywalizacji oraz udowodnienia swoich umiejętności. Tylko, że niestety młodej dziewczynie wszystko poszło o wiele łatwiej i sprawniej przejście pod poprzeczką przez co nie musiała specjalnie głowić nad tym, co powinna zrobić w związku z tym cholernym kijkiem.
Z kolei Evina miała już swoje lata i wizję tego, że może się w każdej chwili połamać sobie kręgosłup. Szkoda tylko, że nie dość, że została uznana za oszustkę a nie za niezwykle uzdolnioną umysłowo zawodniczkę to jeszcze dodatkowo obiła się niesamowicie przy swoim lądowaniu. Zdecydowanie nie robiła tego w stylu Adama Małysza, który zawsze potrafił z gracją zakończyć swój skok.
- Żyję, ale co co to za życie... - mruknęła z boleścią, przyjmując oferowaną pomoc, aby wstać na równe nogi, a wtedy ból z kości ogonowej zaczął przepływać przez całe ciało. - W sumie nieźle ci poszło młoda. Może zostaniesz jeszcze królową limbo.
Widziała jej popis jeszcze sprzed chwili. Trochę jej zazdrościła tej giętkości i sprawności, ale niestety nieważne jak bardzo próbowała temu zaprzeczyć to jednak lata swojej świetności miała już za sobą. Dalej będzie już tylko gorzej.

Elena Santorini
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
i am the summer sinking through the cold december of your soul
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nawet jej nie przyszło do głowy, że w tak absurdalnej kategorii będzie wymagana sprawność fizyczna. Santorini należała do rodzaju tych nieznośnych osób, które trafiły do baletu w wieku zaledwie trzech lat. Nie znała innego życia od tego, w którym jej ciało przystosowane było do nieludzkiego wysiłku, a rozgrzewka rozpoczynała się od rozciągnięć, które od innych wymagałyby własnej rozgrzewki - i lat ciężkiej pracy. Teraz, dodatkowo podpita tym obrzydliwym alkoholem, którego nie zamierzała pić nigdy więcej - ale, w sumie, czy nie było obok gdzieś jeszcze budki? - w ogóle nie widziała różnic pomiędzy nią, a kobietą, która padła jej u stóp.
- Jeśli nie będę wiedziała co ze sobą zrobić w życiu, zostanę profesjonalnym graczem niszowych zabaw na jakichś gównianych festiwalach - odparła ze śmiechem, spostrzegając, że kobieta była od niej starsza. - Czy tu w ogóle jest coś dla wygrania? Bo stracić można wiele.
Na przykład sprawność fizyczną - jak mężczyzna, który właśnie złożył się w pół jak akordeon próbując przejść pod niską poprzeczką. Albo godność, jak jego towarzysz, potykający się o własne nogi i ryjący twarzą prosto w wyrobioną ziemię, która po rozlaniu na nią piwa przypominała bardzo obrzydliwe bagno.
Westchnęła ciężko, kontemplując kolejną rundę oraz wyruszenie na poszukiwanie piwa, choć odrobinka świadomości w jej głowie podpowiadała jej, że być może powinna już zastopować. A tak poza tym, to nie miała jak wrócić do Toronto - ale wątpiła, by to miało być wielkim problemem. Jeśli była rolą, którą odgrywała perfekcyjnie, była nią rola panny w potrzebie i podejrzewała, że po wejściu na parking odnajdzie dla siebie podwózkę dość szybko.
Nie spostrzegła nawet, kiedy zrobiło się tak późno. Zmierzchało gdy zagubiła się w korytarzach ze słomy i gdy udało jej się odnaleźć drogę wyjściową, niebo przyjęło już barwę głębokiej czerni. Nadchodziła jesień, słońce zachodziło coraz szybciej, więc podejrzewała, że nie było jeszcze dziesiątej - a festiwal zdawał się rozkręcać w miarę upływu czasu. Przynajmniej dla niej.
- Lepsze to od tego pieprzonego labiryntu - dodała, konspiracyjnie nachylając się do kobiety. - Jestem przekonana, że biega w nim seryjny morderca.

Evina J. Swanson
meow
nuda
48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Niby Evina wiedziała o tym, że zabawa wymagała wyjątkowej giętkości, której jej samej zaczynało brakować, ale jednak łudziła się, że po kilku piwach oraz kieliszkach nalewek jakoś da radę. Nic nie potrafiło tak dobrze jak rzeczywistość zweryfikować jej oczekiwań. Może poza sędziami w konkursie, bo ci bezapelacyjnie ogłosili jej oszustwo i pozbawili szansy udziału w dalszej grze. Musiała to być kara za to, że zniszczyła całą drewnianą konstrukcję, gdy na nią upadła zahaczywszy o coś nogą.
- Można wygrać wiele. Sławę i chwałę... oraz tamtego miśka - odpowiedziała, wskazując ręka na siedzącego niedaleko jury słusznych rozmiarów misia Dobromira o przyjemnie brązowym futerku oraz niezwykle przyjaznym pyszczku. - Przegrać można jedynie swoją godność. Chyba, że ktoś już jej nie ma... W sumie to jeszcze nie odpadłaś, więc śmiało idź naprzód i udowodnij im, że jesteś moim czempionem.
Zdecydowanie Evina nadawała się do roli jakiegoś pijanego mistrza w kinowym hicie o kwestionowanej jakości. Pytanie tylko czy dziewczyna faktycznie rozważy powrót do tego konkursu o wątpliwej jakości, który rozgrywał się właśnie przed nimi.
Patrząc na popisy innych Swanson mogła się pocieszać, że faktycznie nie było z nią tak źle. Niektórzy kończyli o wiele gorzej od niej. Zarówno jeśli chodziło o urazy na dumie i ego jak i o konsekwencje fizyczne. Skrzywiła się nawet, widząc jak jeden z gości, który mógł być jedynie kilka lat starszy od niej nie mógł się wyprostować po przejściu pod poprzeczką, bo coś tak spektakularnie mu strzeliło w kręgosłupie.
Pytanie tylko czy jej padawanka byłaby skłonna do tego, aby wrócić do tego konkursu i pozamiatać tak słabą konkurencję. Nie sądziła, aby ktokolwiek miał szanse z tym jak giętka się wydawała. Zupełnie jakby była kotem, a jak powszechnie wiadomo koty były cieczą i potrafiły przecisnąć się wszędzie.
Zdecydowanie zainteresowała się tym, co nieznajoma po chwili konspiracyjnie szepnęła jej na ucho. Seryjny morderca? Może i powiedziane nieco na wyrost, ale to zdecydowanie było coś dla niej. Nawet jeśli nie słyszała o żadnych tajemniczych mordach między sianem.
- Czemu tak uważasz? No, ale jeśli masz ku temu podstawy to może powinnam tam zajrzeć - zaczęła się zastanawiać.
Może połączyli ten labirynt z jakimś dziwnym domem strachów? Powinna zdecydowanie to sprawdzić. Może będzie się przy tej okazji bawiła nieco lepiej niż przy limbo.

Elena Santorini
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
i am the summer sinking through the cold december of your soul
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W każdej innej sytuacji Santorini przewróciłaby oczami na dźwięk słów nieznajomej. Chwałę i sławę mogła zdobywać na każdy inny sposób - taki, w którym nie ryzykowała godnością. Wychowano ją w przeświadczeniu, że w życiu nie ma niczego bardziej istotnego od odpowiedniego zachowania w towarzystwie jak i utrzymywania podbródka wysoko. Godności nie wolno było tracić w żadnej sytuacji - ani kompromitując się przed publiką potknięciem na scenę, ani zaproszeniem niewłaściwego mężczyzny do swojego łóżka.
Ale jakoś po trzech piwach w jej życiu pojawiło się coś ważniejszego od godności.
Pluszowy miś zabłysnął w jej oczach - nie, żeby była fanką zabawek, w końcu jej mieszkanie było boleśnie surowe, ale stanowił namacalną nagrodę, którą mogła zdobyć. Symboliczny medal, który mogłaby zawiesić sobie na swojej szyi i paradować z nim po festiwalu. Dowód jej giętkości.
- No dobra, masz mnie na nagrodzie - cmoknęła, odchylając długie włosy za ramię. Wykonywanie jakichkolwiek ćwiczeń fizycznych z rozpuszczonymi włosami wydawało jej się niewłaściwe, tak przywykła do ciągłego, ciasnego upięcia.
Ale nie miało to teraz znaczenia - kimkolwiek była jej tymczasowa towarzyszka, mogła być jej czempionem.
I ruszyła do przodu, pod tą cholerną tyczkę, kolejną niższą od pozostałych. W jej oczach błyszczała pewność siebie gdy podchodziła do kolejnej próby, przemykając przed przeszkodami. Na ustach nawet pojawił się tryumfalny uśmiech, a podbródek tkwił wysoko.
Zbyt wysoko.
Szok nagłego uderzenia szczęką prosto w tyczkę sprawił, że oczy zaszły jej gwiazdami, a z ust wydostało się tak siarczyste przekleństwo, że zszokowało ją samą. Zacisnęła zęby i przeszła dalej, ale promieniujący po jej żuchwie ból spalił otrzeźwił ją jak nic innego.
- Jebać tego misia - stwierdziła elokwentnie. Za samo swoje słownictwo następnego ranka zapadnie się pod ziemię nawet, jeśli nikogo z tych ludzi nie miała nigdy więcej widzieć w swoim życiu.
Dopiero po chwili dotarła do niej uwaga kobiety o labiryncie. Zakorzeniła się w jej podświadomości, krążyła w tyle jej myśli przez jakiś czas, gdy zastanawiała się nad tym znaczeniem.
- Masz jakieś dziwne zainteresowania - skwitowała, pocierając obolałą szczękę. - Jeśli byłby tam seryjny morderca, to powinnyśmy udać się w odwrotnym kierunku.

1d9
Evina J. Swanson
meow
nuda
48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Biegająca za dzieciaka między chłopakami Evina już od najmłodszych lat nauczona była nie tyle rywalizacji, ale także tego, aby co rusz udowadniać swoją wartość, bo musiała pokazać, że potrafiła dorównać kolegom, a nawet ich prześcignąć w kolejnych rywalizacjach. Dlatego właśnie w przyszłości wykształciła w sobie charakter znany jako potrzymaj mi piwo, gdzie chociaż wiedziała, że jest podpuszczana do głupot to jednak często nie potrafiła zignorować tego wyzwania. Było tak zawsze i raczej na wieczność pozostanie. Dlatego też dała skusić się na to cholerne limbo.
Jaki miś był każdy widział. Był to miś na miarę ich możliwości. Miś Dobromir mógł trafić jedynie w dłonie czempiona. Nikt inny nie był godzien tego, aby znajdować się w jego posiadaniu. To z pewnością był dobry powód do tego, aby wziąć udział w całym konkursie, który dawał im dodatkowo opcję upodlenia się przed obcymi.
- I to jest mój czempion! - zakrzyknęła niczym trener bokserski po czym klepnęła dziewczynę w plecy i popchnęła ku rozciągającej się przed nimi atrakcji. - Atakuj ich, tygrysico! Jesteś zwycięzcą!
Na ogół mówiło się o tym, że afirmujące gadki były czymś, co mogło zapewnić niechybny sukces. Tylko, że tak naprawdę życie nie działało w ten sposób. Nie mogła wmówić sobie czegoś i oczekiwać, że tak faktycznie się stanie.
Obserwowała z niewątpliwą dumą to jak młódka pędziła ku tyczce niczym rącza gazela, ale wkrótce jej gibka antylopa musiała zaznać gorzkiego smaku porażki.
Swanson z przejęciem obserwowała to jak dziewczyna przyrżnęła na pełnej w zawieszoną na słupkach tyczkę. To na pewno musiało boleć. Oby tylko nie zostawiło po sobie nieprzyjemnego siniaka na szczęce. Misiek zdecydowanie oddalił się z ich zasięgu, ale zdawało się, że to teraz wcale nie było najważniejsze.
- Może kiedyś jeszcze będzie nasz - skwitowała, kiwając z namysłem głową jakby zupełnie za ten fakt nie odpowiadało wypite wcześniej kilka piw oraz degustowane nalewki.
Przez moment wydawała się wyraźnie skonsternowana tym, czemu właściwie miałaby uciekać od jakiegoś seryjnego mordercy, ale w końcu zorientowała się w tym, że przecież to była normalna ludzka reakcja na podobne rewelacje.
- Wybacz. Zboczenie zawodowe czy coś. Ja bym szła w jego kierunku - wytłumaczyła, aby nie wyjść już na kompletną wariatkę, która nagabuje innych na to, aby brali udział w upadlających rozrywkach jarmarcznych, a potem pędziła na spotkanie z seryjnym mordercą dla sportu.

Elena Santorini
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
i am the summer sinking through the cold december of your soul
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Priorytety w jej życiu były wartością stałą, która nigdy nie ulegała zmianie - chyba, że lądowała w środku nocy na kompletnym zadupiu, na festiwalu dotyczącym kraju, którego nie znała, z tanim piwem w dłoni i rozrywką polegającą na wygrywaniu. Pluszowy misiek był jedynym, czego chciała od dzisiejszego wieczora - mniej więcej do momentu, w którym wyrżnęła szczęką prosto w poprzeczkę.
Nagle pluszowa nagroda stała się bardzo mało atrakcyjna, a całość przedsięwzięcia, nawet pomimo upojenia alkoholowego, przekształciła się w głupotę. Santorini co prawda podniosła się z ziemi, metaforycznie i dosłownie, lecz wizja kontynuacji potencjalnego upokarzania się i rujnowania sobie ubrań ziemią, która stała się miękka i błotnista, nieszczególnie do niej przemawiała.
Toteż jej priorytet się zmienił - przekształcił się w desperacką potrzebę ugaszenia własnego pragnienia.
Rozejrzała się wokół, obracając wokół własnej osi nim zauważyła budkę z piwem dosłownie tuż obok miejsca, w którym stała. Zaklęła pod nosem, jedynie częściowo świadoma stanu, w którym się znalazła, nim postąpiła o cały krok naprzód, by znaleźć się w kolejce, jednocześnie nie odrywając od nowo poznanej towarzyszki w niedoli.
To nie tak, że urżnęła się w przysłowiowe trzy dupy. Alkohol był jedną z niewielu rzeczy na tym świecie, które wymuszały na niej pewne rozluźnienie i gdy tylko odczuwała jego efekty, zwykła czerpać z tego możliwie jak największe korzyści. Podejrzewała, że byłaby w stanie wytrzeźwieć na tyle, by spoważnieć i skupić się na drodze do domu, ale na razie nie miała na to ochoty.
Chciała się bawić - nawet w miejscu takim jak to. Pośród beli z sianem, prostackich żartów i zapachu smażonej na grillu kiełbasy, którą najwyraźniej Polacy byli zafascynowani jak niczym innym.
Słowa nieznajomej kobiety wzbudziły w niej konsternację. Zmarszczyła brwi, obracając je w głowie przez krótką chwilę, skupiona wyłącznie w krótkich chwilach, w których kolejka nie poruszała się do przodu.
- Zboczenie zawodowe? - powtórzyła po niej, mieląc te słowa w ustach, jakby dzięki temu miały nabrać sensu. - Jesteś seryjnym mordercą? - dodała z rozbawieniem, mrugając do niej porozumiewawczo i pochylając się w jej stronę, jakby właśnie utworzyła się między nimi konspiracja, w której chętnie brała udział. - Bo jeśli tak, powinnaś lepiej się ukrywać. Ciężko będzie ci zwabić ofiarę.
Zaśmiała się radośnie, odwracając w stronę okienka i z rozmachu zamawiając dwa piwa - uznając, że skoro już stała w tej kolejce, może uczynić nieznajomej przysługę.

Evina J. Swanson
meow
nuda
48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Evina była kobietą wychowywaną w duchu rywalizacji. Głównie dlatego, że od małego latała z chłopakami, którym należało udowodnić, że jako dziewczynka wcale nie jest od nich gorsza, a często nawet sobie lepiej radziła z pewnymi rzeczami. Tylko szkoda, że cechy wykazywane przez nią w wieku pięciu lat wykazywała mając lat prawie pięćdziesiąt.
Tak samo dziwne, że nawet w tym wieku wciąż mogła się skusić wygraną pluszowego miśka, za którego pewnie narzeczona by ją zabiła, bo był za duży na to, aby go upchnąć w ich pralce, więc tylko by gdzieś leżał i zbierał kurz. Niemniej czuła, że musi go zdobyć bez względu na konsekwencje i jedynie dyskwalifikacja z konkursu sprawiła, że została zmuszona do tego, aby się wycofać.
Sprzedawane na festynie piwo było kolejną niezwykle zdradziecką rzeczą. Dlatego, że niezwykle mocno działało na pęcherz, a w tym terenie ciężko było o to, aby doświadczyć w pobliżu jakąś mało obleganą toaletę. W dodatku jeszcze taką, która była w miarę czysta, wyposażona w papier i nie śmierdziała tak, że mogłaby robić za jednoosobową komorę gazową. Problem polegał na tym, że było też pyszne, co znacznie utrudniało wytrwanie w postanowieniu odmówienia sobie tego napitku.
Wciąż kręciła się gdzieś blisko budki z piwem, bo jednak była to dosyć dobra miejscówka do obserwowania tego jak inne pajace robiły z siebie debili podczas zabawy w limbo... Nie żeby Evina spisała się od nich dużo lepiej. Nie dość, że stłukła sobie kość ogonową i rozwaliła tyczkę to jeszcze pogwałciła jakieś święte prawa tej zabawy przez co musiała znosić trudy życia wyrzutka.
Nie spodziewała się tego, że jej słowa wywołają w dziewczynie aż tak ogromną konsternację. Przez moment zastanawiała się nawet co właściwie powiedziała nie tak, że młoda doszła do podobnych wniosków, ale finalnie po prostu się roześmiała na tyle głośno, że przechodzący obok mężczyzna z talerzykiem pierogów popatrzył na nią jak na wariatkę.
- Nie. Nie jestem. Wręcz przeciwnie - odpowiedziała, starając się jakoś uspokoić. - Widzisz,, bo ja... No. Łapię takich typów. To moja praca.
Wydawała się naprawdę dumna z tego, że mogła piastować tak zaszczytne stanowisko i dbać o to, aby w mieście nie kręcili się żadni mordercy. Właśnie tak wyglądało jej dziecięce marzenie, które udało jej się spełnić. Swoją drogą na pewno świadczyło to też dziwnie o niej jako dziecku, ale to szczegół.
- Także możesz śmiało pokazać, gdzie ten morderca i może uda mi się go zgarnąć. Byłoby zajebiście - stwierdziła z zadziwiającą mocą.
W tej chwili może i przemawiał przez nią głównie alkohol, ale w porządku. Wiedziała, że jest zdolna i na pewno da sobie radę z takim zadaniem. Skoro w końcu lokalny psychol grasował w labiryncie ułożonym z siana na pewnym festynie to na pewno da mu radę. Nawet jeśli miała w swojej krwi tyle promili, że mogłaby się ubiegać o honorowe polskie obywatelstwo.

Elena Santorini
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
27 y/o, 164 cm
primabalerina | The National Ballet of Canada
Awatar użytkownika
i am the summer sinking through the cold december of your soul
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W istocie, priorytety Santorini potrafiły bardzo szybko się zmieniać.
Gromki śmiech nieznajomej nie był właściwą zapowiedzią informacji, którą miała się z Eleną podzielić. Gdy wręczała kobiecie plastikowy kubek z piwem, na jej własnej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy i do niej dotarł absurd słów, które wypowiedziała wcześniej. I ten sam uśmiech zastygł w miejscu, a później zbladł odrobinę gdy sens jej odpowiedzi zagnieżdżał się w jej upojonym umyśle.
Kobieta nie była seryjnym mordercą, ona ich łapała.
Elena widziała w swoim życiu wielu policjantów, choć po opuszczeniu Mediolanu spostrzegła, że obraz funkcjonariusza w jej głowie był nieco przekłamany.
W jej rodzinnych stronach policjanci dzielili się na różne kategorie. Niektórzy zatrzymywali ich auta na drodze, szepcząc jej ojcu do ucha sekrety, których nie miała prawa znać. Inni pojawiali się wieczorną porą, spowici mrokiem nadciągającej nocy gdy służba wręczała im grube, białe koperty. Ostatni byli najmniej przyjemni - ci, którzy rozsiadali się w jej rodzinnym salonie w blasku dnia, oczekując przynoszonej przez nią bądź jej matkę kawy nim przystępowali do interesów z Lorenzo. Niekiedy rzucali pogróżki, mniej lub bardziej subtelne, które jej ojciec znosił z godnością wyłącznie dlatego, że byli mu do czegoś potrzebni.
Policjanci w jej rodzinnych stronach byli tłustymi, zadbanymi kotami wygrzewającymi na parapetach w promieniach słońca. Ich najbardziej wartościową umiejętnością było przymykanie oczu wtedy, gdy dyktowały im to pieniądze i żelazna ręka włoskiej mafii.
Spoglądając jednak na stojącą naprzeciw niej kobietę nawet pomimo oparów alkoholu unoszących się między ich dwójką, nie była taka pewna, czy nieznajoma również wpasowałaby się do takiej kategorii.
- Och - wyrwało jej się, gdy zakrztusiła się piwem, po które, mimo wszystko, odruchowo sięgnęła. Całe życie jej ojciec powtarzał jej, by unikała policjantów - i tych przekupionych, i tych obojętnych, i tych młodych oraz ambitnych. Każdy z nich mógł nieść ze sobą złe wieści. - Jesteś policjantką?
Mało elokwentne pytanie tym razem wydostało się z jej ust w akompaniamencie nieco większej trzeźwości, gdy w jej umyśle zapaliły się czerwone lampki. Na papierze Santorini była czysta, ale to samo uczucie, które wiele osób miało na widok policji - uczucie bycia potencjalnie winnym czegoś, czego nie byli świadomi - u niej nie tylko było spotęgowane, ale też miało p o d s t a w y.
- Od razu czuję się bezpieczniej - dodała z uśmiechem wystającym znad kubka z piwem. - Jeśli znajdę jakiegoś mordercę, dam ci znać! - zakończyła, podświadomie poszukując sposobu na wydostanie się spod czujnego spojrzenia kobiety.

Evina J. Swanson
meow
nuda
ODPOWIEDZ

Wróć do „Polish Harvest & Food Festival”