35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

Zawsze da się grać według reguł. Trzeba tylko wiedzieć, w jaki sposób można je nagiąć — stwierdziła finalnie Cynthia. Dla niej życie było tak logiczne jak zasady pokera. Nic nie potrafiło ją zaskoczyć. Przynajmniej tak bardzo długo myślała, aż nie pojawił się ten blondyn o niebieskich oczach. Lubiła wpatrywać się w jego oczy. Lawrence'a, nie Wyatt'a. Coraz bardziej o nim myślała, choć nie chciała się temu poddawać.
Ale zostałeś ordynatorem — podsumowała finalnie Cynthia. Praca wydawała się być dla niej największą wartością, jaką była w stanie zaoferować. Lubiła wspólne krojenie trupa, odpytywanie, gdy przynosił jej kawę. To wydawały się być te proste czynności, które celebrowała. Mogła nie przyznawać się do tego, ale praca też dała jej rezydenta. Gdyby nie on nie podnosiłaby tego tematu. Tylko nie dało się mieć i rybek, i akwarium. Trzeba było się zdecydować, a Cynthia nie byla w stanie.
Nie skomentowała kwestii o przytuleniu. Jedynie, krótko i maksymalnie delikatnie uniosła swoje kąciki. Wtedy przez jej głowę przeszły myśli dotyczące tego piekielnego rezydenta. Mógłby w końcu wyjść z jej głowy. Chciałaby móc od niego odpocząć. Chociażby na krótki moment nie myśleć o nim.
Nie jestem twoją pacjentką — przypomniała mu Ward, unosząc głowę z widocznym grymasem. Dla niej odgłos pacjentów równał się z ciszą. Bicie serca szybko wywaliło ją ze szpitala. Tak jakby za pstryknięciem palców nie miało istnieć już nic innego. Dała radę z tym żyć, lubiła martwych. Za to do bycia pacjentem sama miała wielką awersję. Może dlatego tak bardzo unikała lekarzy. Schowała się w jego uścisku, słysząc kolejne słowa. Faktycznie powinna spróbować? Przecież był dla niej ważny. Podobnie zrobiła ze spotkaniem. Dla niej Osbourne właśnie przenosił się do innego prowadzącego, bo nie chciał już jej widzieć na oczy.
Ale wszystko w porządku? Nie zabrali Ci jej? Będziesz się jeszcze o nią starał? — pytania pytały jak z rewolweru. Wszystko przez uczucia, którymi Cynthia darzyła swoją bratanicę. Życzyła jej szczęścia i miała nadzieję, że wróci do ojca i będą mogli częściej sie widzieć. Mogła być chłodną ciotką, a finalnie starała się jak tylko mogła — a macie już lepszy kontakt?
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

No tak, Wyatt robi wykład na temat tego, że praca nie jest w życiu najważniejsza zostając Ordynatorem Oddziału Ratunkowego. Typowe. Chociaż prawda jest taka, że on o ten awans się nie prosił, po prostu wyznaczył go jego poprzednik i to jakoś tak samo dalej poszło. Nie umiał mu odmówić, a potem już wchodził na oddział z tą nową posadą i stetoskopem, który dostał w ramach awansu.
- Wszyscy będą mi to teraz wypominać? A gdzie gratulacje? Otwórzmy szampana z tej okazji, czy coś? - zapytał unosząc jedną brew, bo faktycznie nie pogratulował mu nikt, wszyscy tylko mieli pretensje. Z Daisy na czele. A może zwłaszcza ona? Tylko czemu Wyatta to nagle dotykało?
- Ale jesteś siostrą, czyli Twoje parametry życiowe, mogą być nawet ważniejsze od moich pacjentów - powiedział dość poważnie, ale już nie liczył jej uderzeń serca na minutę. Czasem to się cieszył, że w ogóle Cynthia to serce miała i to chyba po właściwej stronie, skoro z takim zaangażowaniem mu opowiadała o swoim rezydencie. Bo bywały momenty, że się zastanawiał.
Jeszcze ją przytulił i pogłaskał po włosach, jak małą dziewczynkę, bo Cynthia czasem taka była, jak Sophie, miały w sobie coś podobnego. Może to ta dociekliwość?
Usiadł na krześle i spojrzał na nią, pokręcił głową.
- W porządku, bez zmian. Sophie jest u Daisy, ale co dwa tygodnie na weekend u mnie, możesz ją odwiedzić - powiedział spokojnie, a później się zastanowił - Cinnie, ale chyba dobrze jest tak, jak jest, bo wiesz... Sophie kocha Daisy, a Daisy ją - stwierdził wzruszając ramionami. Wyatt czuł, że nie mógłby zabrać Daisy Sophie, a zresztą i Sophie Daisy, to już za długo trwało, one były do siebie zbyt przywiązane. A on był po prostu... weekendowym tatusiem.
- Z kim? - zapytał głupio, kiedy spytała o to czy mają lepszy kontakt. Z Sophie zawsze miał dobry, bo mała mimo wszystko uwielbiała swojego tatusia. A z Daisy… sam właściwie nie wiedział. Ciężko było to określić w tym momencie, może lepszy? Ale może nieodpowiedni?

Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

No to gratulację, Wyatt — odparła, unosząc delikatnie kąciki ust ku górze — i mówię to szczerze, ale przy wykładzie, który mi dałeś, brzmisz jak hipokryta — powiedziała swoim typowym chłodnym tonem, wpatrując się w brata z nierozumieniem. Jej samej kazał skupić się na własnym szczęściu, a on łamał te zasady raz za razem. Jakoś nie mogła przestać o tym myśleć. Sama nie mogłaby odciąć się od pracy. Związki wydawały się jej praktycznie niemożliwe. Kto zechciałby kobietę, która na telefon jedzie wykonywać sekcje zwłok? Prawdopodobnie żaden normalny człowiek.
Ohh, daj spokój — rzuciła oschłym tonem — naprawdę nie jestem twoją pacjentką. Skup się na rozmowie, a nie sprawdzaniu parametrów życiowych — powiedziała finalnie Cynthia, wbijając ostre, wręcz oschłe spojrzenie w Warda. Co mogła mu więcej powiedzieć? Nabrała powietrza w usta, próbując skupić się na jego uścisku. Wydawał się dla niej najbardziej kojącą sprawą. Pewnie szybko by go wyzwała, gdyby jeszcze raz porównałby ją do Sophie. Wolała, gdy milczeli. Ta cisza wydawała się być dla nich błogosławieństwem. Nawet jeśli Cynthia raz za razem wracała do myśli dotyczących jej rezydenta. Tamta blond czupryna i niebieskie oczy naprawdę zawróciły jej poważnie w głowie. Nawet nie zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo.
To musiałbyś mnie zaprosić — odpowiedziała, wbijając w niego chłodne spojrzenie — znalazłam atlas anatomiczny dla dzieci — tak naprawdę dla studentów, ale polegał przede wszystkim na kolorowaniu. Więc dziecku powinno się spodobać poznawanie najważniejszych elementów ludzkiego organizmu — Ale ty jesteś jej ojcem i to Daisy mogłaby odwiedzać Ciebie. Naprawdę myślisz... że ona by chciała, żebyś został weekendowym ojcem Sophie? — spytała, wbijając w niego spojrzenie. Skoro tak bardzo próbował jej wyprostować sytuację życiową, może to samo powinna zrobić dla niego?
Z obiema... — powiedziała, próbując zastanowić się, która bardziej ją obchodziła. Zdecydowanie, jej urocza bratanica, chociaż za tym głupim pytaniem musiało się coś kryć.
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

- Dzięki Ciennie - rzucił, chociaż takie wymuszone gratulacje nie miały dla niego za dużego znaczenia. Zwłaszcza, że teraz to już zaczął się zastanawiać na poważnie, czy nie jest hipokrytą. Nie byłby gdyby odmówił ten awans? Powinien go odmówić? Czy powinien się cieszyć, że znalazł się na szczycie swojej zawodowej kariery? Wcale się nie cieszył.
- Ale tak jest mi się łatwiej skupić - powiedział wywracając oczami, każdy ma jakieś swoje dziwactwa, a takim dziwactwem Wyatta było liczenie uderzeń serca, lub oddechów rozmówcy, bo po tym mógł stwierdzić czy wszystko jest dobrze, czy może nagle nie wywala się do góry nogami. Gdy oddech znacznie przyśpiesza, a serce wali w piersi jak szalone.
Może i cisza była dobra, ale Wyatt jej nie znosił. W szpitalu nigdy jej nie doświadczał, hałas pracujących monitorów, rozmów, krzyki, polecenia, to wszystko mieszało się w jeden dźwięk i to mu odpowiadało. W domu miał ciszę, a ta cisza sprawiała tylko, że był sam na sam ze swoimi myślami. Nie lubił tych sytuacji. Teraz też nie było to łatwe. Te myśli, które kłębiły się w głowie. Dużo pytań.
- To... nawet własnej siostrze mam wysyłać specjalne zaproszenie? Przecież możesz przyjść do mnie w każdej chwili, a do Daisy... - urwał, bo teraz nie był pewny, czy do Daisy on będzie mógł przyjść, czy go wpuści, ale przecież tam była Sophie - musiałabyś zadzwonić - dokończył. A na ten atlas uśmiechnął się delikatnie, jednak by się siebie nawzajem nie wyrzekli.
- Ostatnio jej taki kupiłem, ale nie jest zainteresowana. Wiesz Sophie jest teraz bardzo zaaferowana księżniczkami, to chyba jej ulubione książeczki - powiedział i podniósł kieliszek z winem. Na kolejne słowa Cynthii trochę się zmieszał. Chciałby być ojcem Sophie na pełen etat, ale nie chciałby, nie potrafiłby, jej zabrać Daisy, a Sophie zabrać jej ciotki, były ze sobą zbyt zżyte, tylko głupi by tego nie dostrzegł, a Wyatt nie był głupi.
- Nie wiem sam, czego ona by chciała - przełknął ślinę, bo rzeczywiście w tym momencie kompletnie nie wiedział czego chciała Daisy. Czego on chciał. Jej?
Zamknął na moment oczy, zastanawiając się nad tym, jak jej to powiedzieć.
- To skomplikowane - powiedział i spojrzał na Cynthię, ale czy powinien jej powiedzieć dlaczego? A może nie, to w końcu była jednorazowa sytuacja, może... To nic takiego. Ale ona powiedziała mu o tym rezydencie.
- Cinnie, tylko... - zaczął i chciał powiedzieć, żeby go nie oceniała, ale przecież on tego nie zrobił, więc chyba ona też nie powinna - nie wiem jak to się stało, ale przespałem się z Daisy - wydusił to z siebie w końcu. Doskonale wiedział jak to się stało. A słowo przespałem się w tym wypadku było naprawdę delikatne...

Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

Ale nie masz po co się skupiać, siedzisz przy siostrze — skwitowała krótko, ciut oschle Cynthia. Niektóre przyzwyczajenia brata naprawdę powodowały u niej białą gorączkę. Nie była w stanie ich wytłumaczyć. Ona zajmowała się zwłokami, a przecież nie poszukiwała na jego ciele żadnych odznak śmierci. Ona witała finalnie do każdego z nas. Pukała, by móc powitać nas w nowym świecie. Jednak nie patrzyła na ludzi jak na zwłoki, nie zastanawiała się, jak ich ciało będzie wyglądało po śmierci. Jak ich wątroba będzie cuchnąć przez spożywany alkohol, jak ich płuca będą czarne przez lata spalanych papierosów.
Nie znasz własnej siostry? — spytała, unosząc jedną brew do góry — nie wychodzę, póki nie muszę. Nawet jeśli jestem komuś potrzebna, to on powinien to zakomunikować — Cynthia zasadniczo po diagnozie nowotworu praktycznie nie wychodziła z domu. Praca, sklep, a na spotkania towarzyskie wychodziła tylko wtedy, gdy musiała. Kiedy ktoś jasno zakomunikował jej taką potrzebę. Inaczej spędzała wieczory w domu, czytając prasę naukową.
Bez sensu — stwierdziła Cynthia, słysząc o księżniczkach. Wygięła swoje usta w geście niezadowolenia. — spędza za dużo czasu z Daisy, ona nie wczepi jej miłości do medycyny — rzuciła finalnie. Ward czekała, aż jej bratanica osiągnie odpowiedni wiek, by móc pokazywać jej zdjęcia z sekcji. Nastoletnia Sophie będzie ciekawska, a i pewnie zajrzałaby do jej prosektorium. Cynthia w s z y s t k o, by jej pokazała.
Byle nie myślała o księżniczkach.
Na pewno by chciała, żebyś był jej ojcem — powtórzyła jeszcze raz Cynthia. Naprawdę w to wierzyła całą sobą. Nabrała powietrza w usta i westchnęła finalnie — skomplikowane? — spytała, unosząc jedną brew. Dla niej wszystko było 0:1. Dopiero relacja z rezydentem powodowała u niej prawdziwy ból brzucha. Wszystko wolała porównywać do najprostszych spraw. Życie zdaniem Cynthii było czarno-białe.
Co kurwa? — spytała, słysząc co do niej powiedział. Nie spodziewała się takie wyznania. Cynthia Ward nigdy nie przeklinała, a jednak teraz to zrobiła.
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

Siedział przy siostrze, a jednak był spięty. Może nawet bardziej niż przy pacjentach, bo do nich podchodził inaczej, nie znali go, najpewniej już nigdy więcej się nie spotkają, no chyba, że byli to jacyś jego stali pacjenci, z nimi też relacja była inna. A z Cynthią to już zupełnie, ona za dobrze go znała. A on znał ją i wiedział, że nie przyszła by do niego bez zaproszenia.
- To następnym razem, gdy będę miał u siebie Sophie, to po Ciebie zadzwonię - powiedział po prostu. Mała też pewnie się stęskniła za ciotką, może Cynthia nie była tak miła, zabawna, rozrywkowa, śliczna... Śliczna?
Nie była taka jak Daisy, ale Soph ją lubiła, bo twierdziła, że jest jak mądra księżniczka naukowiec. Wyatt nie wiedział czy taka istnieje, czy jego córka ją sobie wymyśliła. Czasem wymyślała swoje księżniczki.
- Ona ma pięć lat Cynthio, ma jeszcze na to czas - stwierdził, bo chociaż sam starał się jej pokazywać te anatomiczne atlasy, to jednak widział, że Sophie najbardziej się cieszyła, kiedy mogła biegać po jego domu w tutu z różdżką. Na to stwierdzenie, że za dużo czasu spędza z Daisy zamyślił się, a z kim miałaby ten czas spędzać? Wyatt kochał swoją córkę, ale bywały takie momenty, że nie umiał nad nią zapanować, nie umiał jej do czegoś przekonać, on po prostu pozwoliłby jej na wszystko, a to chyba też nie mogłoby tak wyglądać. Dobrze, że była Daisy.
- Staram się być - powiedział stanowczo, bo takie były fakty, starał się, tylko czasem tego wszystkiego było po prostu za dużo. Szpital, Sophie, Daisy, i teraz ta ordynatura, Sophie która stawała się bardziej uparta, i ta sytuacja z Daisy.
Skinął tylko głową, gdy zapytała czy to jest skomplikowane, bo było, bardziej niż operacja na otwartym sercu, albo przeszczep narządów. To już wolałby, żeby go zamknęli w sali operacyjnej na trzy dni. Chociaż Wyatt nie lubił sali operacyjnej, zdecydowanie wolał działać bezpośrednio na oddziale, ale kiedyś operował, dużo.
Kiedy to powiedział, a Cynthia przeklęła, to trochę pożałował, że jej powiedział. Mógł kurwa zdusić to w sobie, jak zwykle. Przecież był mistrzem tłumienia w sobie emocji i jakiś uczuć. Tak mu się zawsze wydawało.
- No... Przespałem się z Daisy, ale nie wiem dlaczego - po pierwsze przespałem się, to było bardzo delikatne słowo na to, co między nimi zaszło. A po drugie Wyatt doskonale wiedział dlaczego. To znaczy... wiedział to wtedy, bo teraz to jakoś kompletnie zaburzało jego poukładane życie i świat, w którym Daisy była tylko ciotką Sophie. Ciotką, którą nawet tak do końca nie lubił.

Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

Jak nie będę miała denata — zaczęła dość chłodno, przenosząc wzrok na brata. Na jej twarzy malował się delikatny uśmiech — to przyjdę — jak na nią to i tak całkiem solidne oświadczenie. Cynthia kochała pracę i zanurzanie się w niej bez końca. Na nic zdałyby się rozmowy, że musi mieć rodzinę. Poza własnym rezydentem, bratem oraz bratanicą nie miała nikogo prócz paru przyjaciół, przy których mogła zasiąść do kieliszka.
Pięć lat to idealny wiek na planowanie przyszłości... — odpowiedziała poważnym tonem, wbijając w niego spojrzenie. Cynthia już szykowała własne oszczędności, by móc oddać jej bratanicy. Niech studiuje w najlepszych możliwych miejscach. Kupi jej mieszkanie, nawet jeśli miałaby mieszkać w Nowym Yorku, Los Angeles, czy Tokio. Wszystko dla małej księżniczki. Sama nie planowała mieć dzieci. Była na to za stara.
Jesteś Wyatt, jesteś jej ojcem — powiedziała finalnie twardym głosem, zawieszając wzrok na bracie. Tak wiele jej mówił o nietrzymaniu się jedynie pracy, ale sam nie potrafił tego zrobić. Typowi Ward'zi. Mieli w sobie gen pracoholika wymieszany z miłością do medycyny. Tylko że ona kroiła trupy, a on żywych ludzi.
Chociaż szybko nastrój się jej zmienił. Na twarzy Cynthii rzadko można było zobaczyć emocje, ale teraz wręcz od nich płonęła. Zmarszczyła brwi zarówno z troski, jak też ze złości. To zła kobieta była Wyatt. Popełniłeś największy błąd życia, tyle chciała mu przekazać z samej mimiki, ale nie potrafiła tego nie komentować.
Jak to przespałeś się z tą... szmatą? — spytała finalnie dość ostro jak na nią. Kiedy już zaczynała mówić, robiła to prosto z mostu — przecież ona zabrała Ci dziecko, kurwa Wyatt, ona będzie Ci wszystko utrudniać jeszcze bardziej — a tego była pewna. Jej głowa wręcz huczała od myśli, dlaczego on na to pozwolił — jeszcze pozbawi Cię praw — mruknęła niezbyt zadowolona, kręcąc głową. Aż musiała wstać by to rozchodzić — to szalona kobieta jest — zdecydowanie zła.
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

Wywrócił niebieskimi oczami na jej słowa. Tak różni, a jednak identyczni, jak nie będę miała denata, albo... jak nie będę miał pacjenta. Tylko, że pacjenci Cynthii już nigdzie się nie wybierają, a ci Wyatta mogli niektóre jego decyzje przypłacić życiem.
- Przecież ci nie ucieknie - rzucił w odpowiedzi na jej słowa, bo tak, chciał sobie zażartować. Chociaż Cynthia pewnie nie uzna tego za żart, ale cóż.
Zastanowił się nad tym czy pięć lat to idealny wiek na planowanie przyszłości, właściwie Wyatt miał już zaplanowaną przyszłość Sophie do momentu, kiedy nie pójdzie na studia.
- Nie wiem Cinnie, pięciolatki chyba powinny się bawić, a nie uczyć - stwierdził, chociaż Wyatt nie był jakimś idealnym przykładem dobrego tatusia. Pewnie Daisy była w tym o niebo lepsza, bo pracowała w przedszkolu. Chociaż... i tak Ward umiał dogadać się z dziećmi na oddziale. Może dzięki Sophie właśnie.
- Jestem, ale jakby nie Daisy to bym nie potrafił się nią zająć - stwierdził jakoś tak szczerze. Chociaż może by potrafił, może wtedy rzuciłby pracę i musiał się zająć Sophie. To wszystko było takie trudne. Z jednej strony chciał przed wypadkiem Rose odejść ze szpitala, a potem jak uciekł po jej wypadku w pracę, to teraz nie za bardzo wyobrażał już sobie innego życia, z dala od Mount Sinai.
- Cynthio... - zmarszczył brwi na tę szmatę, mogły się nie lubić, ale... Może Wyatt jednak trochę lubił Daisy? Nie, chyba nie lubił. Sam nie wiedział jak to już jest.
- Przecież wiesz, że nie zabrała, to zupełnie nie tak... - zaczął. Bo sytuacja wyglądała inaczej, kiedy Wyatt się poddał po śmierci Rose, to po prostu Daisy zajęła się jego córką. I on jej zawsze będzie za to wdzięczny.
Wyatt się zamyślił, kochał swoją siostrę, ale czy miała rację co do Daisy? Przecież Wyatt też jej nie znał. Tylko tyle, co na tych rodzinnych spotkaniach, albo kiedy wpadała do nich. Przejechał dłonią po twarzy, a później niebieskie tęczówki skierował na Cynthię, która tak przed nim spacerowała.
- Ona chyba nie jest taka zła Cinnie, przecież ona się bardzo dobrze opiekuje Sophie - powiedział, bo tego to akurat był pewny, że Sophie kochała Daisy, a Daisy Sophie. No i że była dla niej świetną opiekunką, lepszą niż on.
- I Daisy chciałaby, żebym ja też się bardziej zaangażował - zawsze mu to powtarzała, że jest go za mało w życiu jego własnej córki. Nie mogła mieć złych zamiarów, a przynajmniej nie według Warda.

Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

Ale policjanci stają i czekają nad raportem, bo może im to pomóc w śledztwie — mruknęła, wbijając w brata ostre spojrzenie. Czasami miała wrażenie, że jej praca była mniej ważna. W końcu zajmowała się zmarłymi, a nie żywymi. Martwi mogli poczekać, no niekoniecznie, bo na odpowiedzi z martwego ciała liczyli przede wszystkim żywi — są bardziej upierdliwi, a potrafią dzwonić o każdej porze dnia i nocy — uniosła jeden ze swoich kącików ust delikatnie do góry. Wyatt nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo policjanci potrafili uprzykrzać im życie. Oni pierwsi znajdowali się na miejscu zbrodni, oni dociekali, co się dokładnie dzieje oraz patrzyli w oczy rodziną zmarłych.
Daj spokój, niektórzy wysyłają przedszkolaki to lepszego przedszkola, by został kimś ważnym — powiedziała chlodnym tonem. Pięć lat to idealny wiek, by zacząć pracować, ruszyć się odrobinę do przodu, dowiedzieć się czegoś na swoim poziomie. Przede wszystkim ZAFASCYNOWAĆ, by mogła odkrywać miłość najbliższych jej ludzi.
Przecież przedszkolanka nie będzie.
Nauczyłbyś się — powiedziała spokojnym tonem, unosząc wzrok na brata. Lubiła spoglądać w jego oczy, za każdym razem koiły jej nerwy — za bardzo się nią wyręczasz — stwierdziła finalnie Cynthia. Mówiła poważnie. Niektórzy ojcowie sami robią, co mogą, by zajmować się córkami. Opiekunki, ciocie, ale żeby... prawie pozbywać się praw do opieki? Dla niej dalej było to niebywałe.
Mogła to inaczej rozwiązać. Przecież miałeś problemy z pomocą społeczną, tak to nie powinno wyglądać — wycedziła, nie unosząc nawet głosu. Dla niej cała ta sprawa śmierdziała. Nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Dzieci... kiedyś chciała mieć, ale przywykła do samotności. Lubiła ją, koiła jej nerwy. Nigdy nikogo nie zmusiłaby do przebywania z nią samą.
Była za dużym obciążeniem.
Jakby chciała być dobra, to by Ci pomagała — mruknęła, kręcąc głową — a nie zabierała dziecko — dla Cynthii dalej wyglądało to właśnie w ten sposób. Nie mogła odejść od tej myśli. Za każdym razem myśląc o tym... dlaczego?
A nie wypomina Ci za każdym razem, jak złym jesteś ojcem? — uniosła do góry, tylko jedną ze swoich brwi. Ważne pytanie, zdecydowanie zbyt ważne.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#22”