Bowie uciekał przed problemami, był w tym prawdziwym mistrzem, i dzisiejszy wieczór wcale nie był wyjątkiem. Poza tym zawsze miał ogromne pokłady niespożytkowanej energii i ciągle potrzebował nowych bodźców, żeby nie umrzeć z nudów. Wstał dosyć wcześniej, bo około południa i zaczął dzień od pożywnego śniadania, czyli papierosa i mocnej kawy. Potem było tylko lepiej, bo wyskoczył z mieszkania jak najszybciej, żeby nie być zbyt długo sam ze sobą, i obiad składający się z popcornu i nachosów z sosem serowym zjadł w kinie na spółkę z kumpelą. Poznali się chyba tydzień wcześniej i miał dziwne wrażenie, że ona myślała, że to randka, bo podczas seansu cały czas trzymała dłoń na jego udzie, zamiast na oparciu swojego fotela. Właściwie mu to nie przeszkadzało, ale kiedy 一 jak to miał w zwyczaju 一 ulotnił się bez obietnic, wydawała się rozczarowana, nazywając go dupkiem.
No, ale Bowie nie skusił się na więcej tych czułości, bo umówił się z Dylanem na mieście i z jakiegoś niewiadomego powodu chciał pojawić się na spotkaniu na czas. Podskoczył na miejsce Uberem, w trakcie jazdy zerując kilka mini drinków, za co dostał kolejną w tym dniu burę, od kierowcy.
一
Dobra, już. Wychodzę, Jezu 一 mruknął, też średnio się tym przejmując, bo typ wyrzucił go prawie pod celem podróży, więc dziarskim krokiem przeszedł te kilkaset metrów, po drodze mając czas akurat na szluga. Przywitał się z przyjacielem wypracowanym w jakiś pijacki wieczór skomplikowanym uściskiem dłoni i ruszyli razem przez miasto, zaliczając jakiś bar, no i co za tym szło, kilka kolejnych drinków. Humor mu dopisywał, bo zdążył rzucić już paroma sprośnymi żartami, ostatni z nich kierując pod adresem lokalu, który wybrali jako następny. Zabawę piłeczkami można było interpretować na wiele różnych sposobów.
Dylan nie był jednak drętwą, napaloną laską z kina ani sztywnym kierowcą Ubera, który pewnie zaliczał laski tylko przy zgaszonym świetle, o ile w ogóle, więc skończyło się na tym, że żartowali razem.
一
Może właśnie to miał na myśli, mówiąc o integracji 一 zauważył i uśmiechnął się szeroko, puszczając chłopakowi oczko. 一
Stary, laski mogłyby mieć czasami trochę więcej luzu, przynajmniej jeżeli chodzi o podejście do seksu 一 mruknął zaraz i wzruszył ramionami. Nie wszędzie musiały być ciasne, nie? Parsknął śmiechem na tę myśl i odchrząknął krótko, łapiąc szklankę z
gin&tonic i ruszając wraz z Dylanem do stolika. Ostatnio trafiał ciągle na bilard, więc ping-pong miał być spoko odmianą. Barman odwzajemnił uśmiech Gauthiera, ale Bowiemu posłał tylko wymowne spojrzenie, czego ten już nie zauważył.
W lokalu było duszno i głośno, ale do tego akurat muzyk był przyzwyczajony i czuł się tutaj jak ryba w wodzie. Zerknął na grupkę studentów, a potem na kumpla. Podziwiał, że im się chciało dalej uczyć i jednocześnie był wdzięczny, że on już zrobił licencjat i nawet przez myśl mu nie przeszło, że miałby robić coś więcej. I tak zrobił to dla świętego spokoju, bo matka naciskała, wiedząc że dalej będzie utrzymywał się z muzyki, a w tej kwestii wszystko miał obcykane i po prostu dalej się rozwijał, o pieniądze nigdy się nie martwiąc. Miał ich tak czy siak pod dostatkiem.
Zamruczał przeciągle na jego kolejny komentarz i w końcu wzruszył ramionami, kiedy to przemyślał. Upił kilka łyków drinka i odstawił szklankę na niewielki, okrągły blat, a potem odebrał jedną z paletek i oparł się na chwilę o krzesło.
一
A wystarczyło się z tym nie kryć. Ewentualnie kryć się lepiej 一 palnął i parsknął śmiechem, wyraźnie rozbawiony swoimi złotymi radami. Jeszcze głośniej zaśmiał się, widząc wzrok Dylana i w końcu podszedł do stołu, wyginając się, jakby przed grą chciał się rozciągnąć. W końcu przeciągnął się rozkosznie i mlasnął cicho, posyłając mu spojrzenie pełne politowania, chociaż przebijało przez nie dalej rozbawienie.
一
Nie mów hop… 一 odparł mało wyszukanym żartem, a na propozycje serwowania skinął głową. Poruszył szczęką i pociągnął krótko nosem, kołysząc biodrami. 一
Wiesz co? Tak coś czuję, że przydałby mi się masaż 一 mruknął, robiąc smutną minę, wolną dłonią wędrując na swój kark i odchylając głowę, chcąc zademonstrować, że naprawdę jest jakiś spięty. No i to akurat była prawda. Uśmiechnął się zaraz łobuzersko, bo inaczej nie byłby sobą. Poczekał aż Dylan powie co on by chciał za wygraną i rozpoczął fascynującą grę podskakującej piłki.
Dylan Gauthier