ODPOWIEDZ
24 y/o, 179 cm
student | kuchcik w Archeo
Awatar użytkownika
But don't you worry there's no hurry for tomorrow 'cause today's still young
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#2
Jak na sobotni wieczór przystało, bar wypchany studentami buzował życiem. Szum rozmów i brzęk szklanek z alkoholem typowy dla każdego lokalu w centrum wyróżniał się w tym miejscu charakterystycznym, rytmicznym stukaniem plastikowych piłek o stoły i paletki. Czasem także sufit. Oraz klientów baru, co w skrajnych przypadkach potrafiło już wywołać porządną bójkę wymagającą interwencji zarówno pracowników ochrony jak i policji. I między innymi z tego powodu Dylan lubił tam wracać. Tym razem wybór Spin padł spontanicznie, tradycyjnie wyszli na miasto by odrobinę się rozerwać, odhaczyli już jeden z pobliskich barów, a jako że siedzenie w bezruchu i picie potrafiło się szybko znudzić, wzniecenie odrobiny sportowego ducha brzmiało jak najlepsza opcja na resztę wieczora. Zwłaszcza, że bywali w tym miejscu prawie-regularnie od kilku lat, a zawsze mogli później odwiedzić inny bar bądź klub i pozwolić by składanki techno remixów porwały ich do białego rana.
- ... no i dla mnie to całkowity bezsens, nie? Jak tak bardzo zależy mu na zintegrowaniu kierunku, mógł na przykład nie spać z połową lasek z laboratorium - westchnął, przekazując Bowiemu szklankę z drinkiem zanim sięgnął po swoją butelkę piwa i obie paletki ping-pongowe leżące na barze. Skinął głową z wdzięcznym uśmiechem w stronę barmana i skierował się w stronę wolnego stołu w rogu pomieszczenia. O ile wszechobecny hałas był znajomy i mile widziany, odrobinę cichsza część sali zapewniała lepsze warunki do rozmowy. Chociaż w tym przypadku było to bardziej wylewanie gorzkich żali na ludzi, z którymi Gauthier na szczęście będzie musiał użerać się dopiero od następnego roku akademickiego, o ile przestanie czytać chaos jakim stała się ich kierunkowa konfa w ciągu ostatniego tygodnia. - Kto by pomyślał, że ludzie nie lubią dowiadywać się, że są jedną z dziesięciu opcji. Ode mnie też dostałby w mordę nawet jakbym nie szukał stałego związku - przyznał i po wzięciu łyka odstawił piwo na stoliku w dostatecznej odległości, by szkło znajdowało się poza strefą rażenia. Obszedł stół naokoło by wręczyć kumplowi jedną z paletek i w drodze powrotnej zgarnąć z koszyka pomarańczową piłeczkę. Kiedy wrócił na swoje miejsce odbił ją kilka razy od powierzchni stołu, ponownie oswajając się z jej lekkością i przygotowując się do gry.
- Och, gdzie moje maniery. Chcesz serwować? - upewnił się, podnosząc wzrok na Bowiego, a już po chwili zmrużył oczy w przypływie inspiracji. - I o co gramy? - dodał, zdając sobie sprawę o ile bardziej angażujący stanie się ten mały mecz jak będą mieli coś do stracenia. Lub zyskania. - Zakładając, że masz ze mną jakiekolwiek szanse, czego byś sobie życzył? - dopytał, posyłając mu nieco złośliwy i zaczepny uśmieszek.

Bowie Vance
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Bowie uciekał przed problemami, był w tym prawdziwym mistrzem, i dzisiejszy wieczór wcale nie był wyjątkiem. Poza tym zawsze miał ogromne pokłady niespożytkowanej energii i ciągle potrzebował nowych bodźców, żeby nie umrzeć z nudów. Wstał dosyć wcześniej, bo około południa i zaczął dzień od pożywnego śniadania, czyli papierosa i mocnej kawy. Potem było tylko lepiej, bo wyskoczył z mieszkania jak najszybciej, żeby nie być zbyt długo sam ze sobą, i obiad składający się z popcornu i nachosów z sosem serowym zjadł w kinie na spółkę z kumpelą. Poznali się chyba tydzień wcześniej i miał dziwne wrażenie, że ona myślała, że to randka, bo podczas seansu cały czas trzymała dłoń na jego udzie, zamiast na oparciu swojego fotela. Właściwie mu to nie przeszkadzało, ale kiedy 一 jak to miał w zwyczaju 一 ulotnił się bez obietnic, wydawała się rozczarowana, nazywając go dupkiem.
   No, ale Bowie nie skusił się na więcej tych czułości, bo umówił się z Dylanem na mieście i z jakiegoś niewiadomego powodu chciał pojawić się na spotkaniu na czas. Podskoczył na miejsce Uberem, w trakcie jazdy zerując kilka mini drinków, za co dostał kolejną w tym dniu burę, od kierowcy.
   一 Dobra, już. Wychodzę, Jezu 一 mruknął, też średnio się tym przejmując, bo typ wyrzucił go prawie pod celem podróży, więc dziarskim krokiem przeszedł te kilkaset metrów, po drodze mając czas akurat na szluga. Przywitał się z przyjacielem wypracowanym w jakiś pijacki wieczór skomplikowanym uściskiem dłoni i ruszyli razem przez miasto, zaliczając jakiś bar, no i co za tym szło, kilka kolejnych drinków. Humor mu dopisywał, bo zdążył rzucić już paroma sprośnymi żartami, ostatni z nich kierując pod adresem lokalu, który wybrali jako następny. Zabawę piłeczkami można było interpretować na wiele różnych sposobów.
   Dylan nie był jednak drętwą, napaloną laską z kina ani sztywnym kierowcą Ubera, który pewnie zaliczał laski tylko przy zgaszonym świetle, o ile w ogóle, więc skończyło się na tym, że żartowali razem.
   一 Może właśnie to miał na myśli, mówiąc o integracji 一 zauważył i uśmiechnął się szeroko, puszczając chłopakowi oczko. 一 Stary, laski mogłyby mieć czasami trochę więcej luzu, przynajmniej jeżeli chodzi o podejście do seksu 一 mruknął zaraz i wzruszył ramionami. Nie wszędzie musiały być ciasne, nie? Parsknął śmiechem na tę myśl i odchrząknął krótko, łapiąc szklankę z gin&tonic i ruszając wraz z Dylanem do stolika. Ostatnio trafiał ciągle na bilard, więc ping-pong miał być spoko odmianą. Barman odwzajemnił uśmiech Gauthiera, ale Bowiemu posłał tylko wymowne spojrzenie, czego ten już nie zauważył.
   W lokalu było duszno i głośno, ale do tego akurat muzyk był przyzwyczajony i czuł się tutaj jak ryba w wodzie. Zerknął na grupkę studentów, a potem na kumpla. Podziwiał, że im się chciało dalej uczyć i jednocześnie był wdzięczny, że on już zrobił licencjat i nawet przez myśl mu nie przeszło, że miałby robić coś więcej. I tak zrobił to dla świętego spokoju, bo matka naciskała, wiedząc że dalej będzie utrzymywał się z muzyki, a w tej kwestii wszystko miał obcykane i po prostu dalej się rozwijał, o pieniądze nigdy się nie martwiąc. Miał ich tak czy siak pod dostatkiem.
   Zamruczał przeciągle na jego kolejny komentarz i w końcu wzruszył ramionami, kiedy to przemyślał. Upił kilka łyków drinka i odstawił szklankę na niewielki, okrągły blat, a potem odebrał jedną z paletek i oparł się na chwilę o krzesło.
   一 A wystarczyło się z tym nie kryć. Ewentualnie kryć się lepiej 一 palnął i parsknął śmiechem, wyraźnie rozbawiony swoimi złotymi radami. Jeszcze głośniej zaśmiał się, widząc wzrok Dylana i w końcu podszedł do stołu, wyginając się, jakby przed grą chciał się rozciągnąć. W końcu przeciągnął się rozkosznie i mlasnął cicho, posyłając mu spojrzenie pełne politowania, chociaż przebijało przez nie dalej rozbawienie.
   一 Nie mów hop… 一 odparł mało wyszukanym żartem, a na propozycje serwowania skinął głową. Poruszył szczęką i pociągnął krótko nosem, kołysząc biodrami. 一 Wiesz co? Tak coś czuję, że przydałby mi się masaż 一 mruknął, robiąc smutną minę, wolną dłonią wędrując na swój kark i odchylając głowę, chcąc zademonstrować, że naprawdę jest jakiś spięty. No i to akurat była prawda. Uśmiechnął się zaraz łobuzersko, bo inaczej nie byłby sobą. Poczekał aż Dylan powie co on by chciał za wygraną i rozpoczął fascynującą grę podskakującej piłki.

Dylan Gauthier
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
24 y/o, 179 cm
student | kuchcik w Archeo
Awatar użytkownika
But don't you worry there's no hurry for tomorrow 'cause today's still young
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Dylan otwarcie pokręcił nosem na odpowiedź dotyczącą lasek, posyłając kumplowi oceniające spojrzenie. W teorii nie powinien spodziewać się po nim niczego innego, w końcu go znał, nie znaczyło to jednak, że musiał się z nim zgadzać. Na dobrą sprawę miał wrażenie, że częściej niż nie stali po przeciwnych stronach barykady, gdy chodziło o podejście do życia i wszelakie przekonania, a bliskość i przyjaźń zapewniało im głównie przyzwyczajenie. I wzajemne wsparcie. Bo jakiekolwiek byłoby ich zdanie na temat seksu czy innych przyziemnych spraw, gdy chodziło o prawdziwe problemy potrafili stać za sobą murem i to się tutaj liczyło najbardziej. W tej chwili nie byli jednak w trakcie realnych problemów życiowych i jak Bowie powie o słowo za dużo może zwyczajnie oberwać piłeczką pingpongową w twarz.
- Jakby zaproponował to wszystkim to mogłoby się skończyć inaczej - zgodził się na sugestię dość specyficznej metody integracji kierunku i pokręcił głową z lekkim rozbawieniem. - Chociaż byłoby to trochę ironiczne jakby akurat nasze laboratorium w imię zjednoczenia rozpoczęło na kampusie epidemię HPV - zauważył, bynajmniej nieszczególnie zainteresowany braniem udziału w takowej orgii. Jakby zapytać go kilka lat wstecz pewnie nawet nie mrugnąłby okiem, ba, sam byłby równie winny co człowiek, na którego aktualnie narzekał. W tym wypadku uznawał, że nauka na własnych błędach dawała mu dostateczny autorytet by oceniać innych popełniających je dalej.
- Trochę żałuję, że nie wydało się w trakcie roku. Co innego o tej katastrofie czytać, a co innego jakby w środku zajęć dostał z liścia od każdej po kolei. Przynajmniej byłaby jakaś rozrywka dla reszty z nas - przyznał z nutą żalu w głosie. Nie był szczególnym fanem dramatycznych sytuacji, jednak kiedy te dotyczyły kogoś innego i nijak nie wpływały na jakość jego życia, był w stanie nacieszyć się czyimś nieszczęściem. Dodatkowo naprawdę nie mógł winić lasek zaplątanych w całe to fiasko.
Rzucił piłeczkę przez stół, by odbiła się od powierzchni po stronie Bowiego i wpadła mu w wyciągniętą dłoń. Atmosfera rywalizacji przyjemnie rozeszła się wkoło nich jak tylko na horyzoncie pojawiła się możliwość wygranej, nawet jeśli nie było to nic faktycznie poważnego. Krótki śmiech wyrwał się Dylanowi z gardła na wspomnienie o masażu i skinął głową w ramach akceptacji.
- Da się zrobić. To jak ja wygram umyjesz mi motor - zdecydował po chwili zastanowienia i z lekkim uśmiechem obrzucił Vance'a szybkim spojrzeniem od czubka głowy do bujających się bioder. - Może być w bikini, to już zostawiam do twojej interpretacji - dodał, wzruszając ramionami. Zaraz po tym był gotowy na odbicie pierwszego serwu i piłeczka zaczęła rytmicznie przeskakiwać nad niską siatką. Pierwszy raz potoczyła się po podłodze po przefrunięciu tuż nad paletką Dylana, drugi raz po nieudanym serwie z jego strony. Dla odzyskania skupienia Gauthier wypił połowę piwa w jednym łyku i skupił wzrok na piłeczce ponownie znajdującej się w dłoniach Bowiego. Oblizał wargi z pozostałości piwa, ustawiając się do kolejnego odbioru.
- Jak tam Jayden? - Czy było to brudne zagranie? Być może, ale jednocześnie naprawdę ciekawiło go życie uczuciowe kumpla i jeśli mógł przy okazji chociaż odrobinę wytrącić go z równowagi to zamierzał korzystać.

Bowie Vance
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Absolutnie nic sobie nie zrobił z oceniającego spojrzenia, o ile w ogóle je zauważył, bo zdawał się być całkowicie niewzruszony, tylko parskając śmiechem na jego kolejne słowa. Wydawało się, że sam nie miałby żadnego problemu, żeby dołączyć do napalonych studentów i dać dupy jednemu i drugiemu, gdzieś pomiędzy tym samemu mocząc w jakiejś ładnej, drobnej pierwszorocznej czy uroczym, chętnym twinku. Prawda była jednak taka, że pewnie znalazłby kilka dobrych wymówek, aby jednak tego ostatecznie nie zrobić, co zdarzało się coraz częściej. W ostatnim roku właściwie za każdym razem. Czasami wepchnął komuś język do gardła albo rękę do majtek, ale na tym się kończyło. Nikt go jeszcze o to nie zapytał, ale gdyby stało się inaczej, to na pewno nie zdradziłby prawdziwego powodu, skoro nie potrafił się przyznać nawet sam przed sobą
   Spojrzał na niego rozbawiony wizją prania typa po mordzie i skinął głową, odgryzając kawałek jednej z gumowych pałeczek z nadzieniem w środku, których opakowanie rozpoczął jakieś dziesięć minut temu i zostało zaledwie kilka na dnie. Popił słodycz drinkiem i oblizał wargi, wzdychając.
   一 Tutaj ci przyznam rację. Zajebiście bym się bawił na takiej dramie 一 mruknął, pochylając się, żeby złapać piłeczkę. Zacisnął na niej palce i uniósł spojrzenie na Dylana, a po chwili na jego twarzy zagościł psotliwy uśmiech. To nie tak, że był zajebisty w ping ponga, raczej średnio, szczególnie po kilku drinkach, ale lubił się bawić, lubił wyzwania i nie bał się przegrywać. Chyba był zbyt pewny siebie, żeby to go ruszało. Znał swoją wartość i nadrabiał charyzmą.
   一 Skarbie, ja ci mogę ten motor nawet na golasa umyć, jeżeli przegram. Za to jak wygram, to masujesz topless 一 odparł pewnym siebie tonem, unosząc lekko palec wskazujący, podkreślając prawdziwość swoich słów i przypieczętowując umowę. Dopił pospiesznie drinka, odstawił szklankę i zaserwował, rozstawiając uprzednio lekko nogi.
   Pytanie o Jaya było jak granie w ruletkę. Pytający nigdy nie wiedział czy odpowiedź będzie pozytywna, negatywna i czy w ogóle się pojawi, ani w jaki nastrój wprowadzi pytanego. Owszem, to mogło być brudne zagranie i akurat w tej konkretnej chwili faktycznie było. Bowie spiął się lekko, zerkając na niego przelotnie, bo wiedział że wzrok mógłby zdradzić, że chyba w relacji jego i Jaya nie było teraz zbyt kolorowo.
   一 Nie wiem 一 przyznał szczerze, bo w końcu nie rozmawiał z nim od czterech dni, siedmiu godzin i trzydziestu ośmiu minut. Starał się brzmieć lekko, jakby nie tylko nie wiedział, ale również go to nie obchodziło. Odchrząknął krótko, odbijając piłkę, chociaż ledwo. 一 Skończyliśmy ten… romans 一 dodał pokrętnie i chyba już tylko on w swoim gronie znajomych i w gronie znajomych Jaydena, mówił tak o ich związku. Na ten temat mógłby się kłócić o to z każdym agresywnie i zawzięcie, więc nikt nie odważył się go nigdy poprawiać. Przegrywał, ale i tak nie mógł się na tym skupić. W międzyczasie zawołał barmana i uniósł szklankę. Więcej alkoholu, zdecydowanie tego teraz potrzebował. Upijał się szybko, ale raczej zawsze poprawiało mu to humor, więc robił to codziennie odkąd pokłócił się z Baudetem.

Dylan Gauthier
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
ODPOWIEDZ

Wróć do „SPIN”