-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Gdy już wypiła, wrzuciła kubek do śmieci i dała się porwać pod scenę. Regina nie przepadała za pośpiechem, wolała wszystko robić spokojnie i powoli. Rozumiała jednak, że akurat tutaj gonił je czas, a przyjaciółce zależało na najlepszych miejscach. Dołożyła zatem wszelkich starań, by dotrzeć w jak najlepsze miejsce. I udało im się to – może i była to wprawa Loli, a może też odrobina szczęścia? Nie zamierzała się nad tym zastanawiać. Na to też nie miała właściwie czasu.
Nie znała co prawda zespołu, ale ich muzyka była naprawdę świetna. Nawet nie wiedziała kiedy, a zaczęła podrygiwać nieco w rytm instrumentów i głosu płynących zarówno z głośników, jak i ze sceny. Choć mogła być generalnie uważana za sztywną i nielubującą się w takiej zabawie, cały koncert tylko udowadniał nieprawdę w tym stwierdzeniu. W odpowiednim towarzystwie, z odpowiednimi dodatkami wszystko było możliwe. Salvatore cieszyła się natomiast, że wszystko tak dobrze się złożyło, że była w stanie na moment zapomnieć zarówno o pracy, jak i powracających demonach z przeszłości.
Jednak gdy koncert się skończył, a ona czuła się mimo wszystko zadowolona i odprężona, nie potrafiła cieszyć się tak jak jej przyjaciółka na widok owego basisty zespołowego. Może dlatego, że go nie znała? Facet był przystojny, ale Reginie to nie wystarczało. Może dlatego, że nie wyglądał jak pewien jegomość… Choć szybko odgoniła od siebie tę myśl, by znowu nie pogrążyć się w letargu.
Słowa, które najwidoczniej były skierowane do niej i do Loli dotarły do niej z opóźnieniem. Jeszcze później dotarł do niej ich prawdziwy, ukryty sens, ale przyjaciółka już patrzyła na nią takim wzrokiem, że bez trudu domyśliła się jej wyboru. Regina miała jednak dylemat. Czy chciała iść? Czy chciała z czegoś takiego skorzystać?
Kto wie… może to akurat pomogłoby jej na chwilę zapomnieć o rzeczywistości. Zawsze mogła się ostatecznie wycofać, gdyby coś zaszło zdecydowanie za daleko.
— Jasne. — zgodziła się, przywdziewając swój firmowy uśmiech, który posłała również i w kierunku basisty. Nie chciała psuć marzeń przyjaciółki, przynajmniej na razie. A widziała, jak bardzo jej na tym zależało.
lola bae
Nie znała co prawda zespołu, ale ich muzyka była naprawdę świetna. Nawet nie wiedziała kiedy, a zaczęła podrygiwać nieco w rytm instrumentów i głosu płynących zarówno z głośników, jak i ze sceny. Choć mogła być generalnie uważana za sztywną i nielubującą się w takiej zabawie, cały koncert tylko udowadniał nieprawdę w tym stwierdzeniu. W odpowiednim towarzystwie, z odpowiednimi dodatkami wszystko było możliwe. Salvatore cieszyła się natomiast, że wszystko tak dobrze się złożyło, że była w stanie na moment zapomnieć zarówno o pracy, jak i powracających demonach z przeszłości.
Jednak gdy koncert się skończył, a ona czuła się mimo wszystko zadowolona i odprężona, nie potrafiła cieszyć się tak jak jej przyjaciółka na widok owego basisty zespołowego. Może dlatego, że go nie znała? Facet był przystojny, ale Reginie to nie wystarczało. Może dlatego, że nie wyglądał jak pewien jegomość… Choć szybko odgoniła od siebie tę myśl, by znowu nie pogrążyć się w letargu.
Słowa, które najwidoczniej były skierowane do niej i do Loli dotarły do niej z opóźnieniem. Jeszcze później dotarł do niej ich prawdziwy, ukryty sens, ale przyjaciółka już patrzyła na nią takim wzrokiem, że bez trudu domyśliła się jej wyboru. Regina miała jednak dylemat. Czy chciała iść? Czy chciała z czegoś takiego skorzystać?
Kto wie… może to akurat pomogłoby jej na chwilę zapomnieć o rzeczywistości. Zawsze mogła się ostatecznie wycofać, gdyby coś zaszło zdecydowanie za daleko.
— Jasne. — zgodziła się, przywdziewając swój firmowy uśmiech, który posłała również i w kierunku basisty. Nie chciała psuć marzeń przyjaciółki, przynajmniej na razie. A widziała, jak bardzo jej na tym zależało.
lola bae