z aresztu
Kolejne godziny na komisariacie były ciężkie, ale nie dlatego, że Wyatt się złamał, wręcz przeciwnie stawiał się jeszcze bardziej. A najgorsze było to, że myślami wciąż wracał do Cherry, do tego co zrobią, gdy tylko wyjdzie z tego aresztu. Nie mógł się już jej doczekać. W końcu policjanci stwierdzili, że jest wolny, za mało dowodów, a jednak zabronili mu opuszczać miasto, bo śledztwo trwało, a on mógł być jeszcze wezwany w postaci świadka. Po wszystkim podziękował Lottie, obiecał jej, że jej to wynagrodzi, zresztą gdy tylko dostał telefon, to puścił jej przelew, taki, za który mogła sobie pojechać na fajne wakacje z Cassianem, na Lanzarote na przykład.
Wsiadł do Bentleya Cherry, do którego dostał kluczyki, musiał przyznać, że był całkiem wygodny, a przede wszystkim szybki. Rzucał się odrobinę w oczy za sprawą swojego krzykliwego koloru, jak jego właścicielka zresztą, ona też lubiła się rzucać w oczy, a silnik... Silnik mruczał jak kotka w rui. Galen mógłby się do niego przyzwyczaić.
W pierwszej chwili chciał jechać do domu, odświeżyć się, odpocząć, chociaż chwilę, bo przez te 48 godzin zdrzemnął się może na piętnaście minut, na krześle. A jednak pojechał do razu do niej zaparkował na pierwszym wolnym miejscu, znając Galena to dla inwalidów i odholują jej samochód... Ale może nie? Wysiadł i rozejrzał się, nie było żadnych znaków, jeszcze zanim ruszył do apartamentowca, którego adres mu wysłała, to sięgnął do schowka, właściwie szukał fajek, jakoś tak naszła go ochota na papierosa. Nie zawiódł się, znalazł w schowku paczkę, ale też jakąś ulotkę z salą weselną, bardzo ekskluzywną i drogą. Zerknął na nią i zgniótł ją w palcach. Nie, żadnego ślubu nie będzie, on już na to na pewno nie pozwoli. Wrzucił ją do kosza przy krawężniku, a później wyjął jednego papierosa. Odpalił go już w windzie, zaciągnął się dymem. Takie apartamenty miały swój urok, były na wskroś bezpieczne, ale z drugiej strony nikt nie zauważał takich małych grzeszków, a czasami i tych większych, Wyatt już to sprawdzał.
Ruszył przez korytarz prosto do jej drzwi, zapukał i czekał. Jeszcze nie wiedział co jej powie, ale ten papieros zadziałał na niego zbawiennie, trochę układał tę gonitwę myśli, która toczyła się pod jego czaszką. Oparł się o ścianę, czarna koszula była pognieciona, a na łuku brwiowym i w kąciku ust miał odrobinę zaschniętej krwi, mimo, że starał się ja zetrzeć w samochodzie. Jutro pewnie będzie miał pięknego, wielkiego siniaka, ale w zasadzie sam się o to prosił, więc kiedy Lottie zaproponowała pozew, to Wyatt się nie zgodził. Był dupkiem, ale też nie będzie robił kłopotów facetowi, kiedy sam go do tego sprowokował jakimś krzywym tekstem. Teraz już nawet nie umiał go przytoczyć, ale był nie na miejscu.
Cherry Marshall