-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
To wszystko to była wina Charlotte, będzie musiał... jej za to podziękować. Wychodziło na to, że Kovalski wiedziała lepiej czego chciał Galen Wyatt, bo on przecież nie mógł się zdecydować. Chociaż... czy w tym areszcie nie podjął jednak decyzji? Może najważniejszej w swoim życiu?
Jego oczy były zamyślone, jakby był gdzieś daleko stąd, może na Lanzarote, ale może gdzieś dalej, gdzieś, gdzie już powiedział to wszystko Cherry i teraz tylko czekał na jej reakcje. Był ciekaw jej reakcji, ale nie chciał jej tego mówić teraz, kiedy czuł, że zaraz po prostu mózg sam mu się zresetuje, wyłączy i odpłynie...
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy się zgodziła. Jutrzejszy dzień będzie ciężki, wiedział to, wiedział, że czeka go dużo rozmów, dużo tłumaczenia, ale tą najważniejszą chciał odbyć właśnie z nią... tylko czy będzie miał na to czas? Czas w tym momencie był ważny, musiał zareagować zanim jego zdjęcia wyciekną do gazet, chociaż tym już mieli się zająć ludzie z PR, już się z nimi kontaktował. Jednak inwestorów będzie musiał udobruchać osobiście. Z Richardem może pomoże mu Cherry, liczył na nią. Liczył na nią w każdym względzie, była niezawodna. Teraz też, kiedy pozwoliła mu się skupić na czymś innym, na jej ustach.
- Jutro będzie bardzo ciężki dzień... - powiedział ciszej, nie chciał od niej uciekać. Właściwie to chciał, żeby była przy nim, ale to było awykonalne, chociaż wiedział, że gdy będzie walczył, w firmie, to dla niej.
- Ale dzisiaj może być jeszcze przez chwilę miło - nie chciał myśleć o jutrze. Wcale. O tym, że będzie musiał wyjść z jej łóżka i wrócić do pracy. Jako niedoszły kryminalista.
- A jeśli wejdę? Zresztą... nic mnie nie powstrzyma, zaraz będziesz cała czysta - mruknął jej do ucha, jego dłonie mogłyby badać każdy centymetr jej ciała, prędzej, czy później to zrobią, chciał tego, znowu odkrywać jej ciało najpierw opuszkami palców, a później delikatnymi pocałunkami. Ten widok, Cherry w bąbelkach, z tym swoim zaczepnym uśmiechem, z błyskiem pożądania w oczach, wystarczył, żeby serce przyspieszyło mu o kilka uderzeń. Był zmęczony, bo ta doba, a właściwie dwie, na komisariacie, wyssały z niego energię, ale ona działała na niego jak kokaina. Nie musiał wciągać proszku, żeby poczuć haj. Ten jej pocałunek zdecydowanie pomógł, działała na niego jak narkotyk, uzależniła go od siebie i teraz był na wiecznym głodzie, jej pocałunków, jej ciała. Wyprostował się jak na rozkaz, kiedy powiedziała, żeby się rozebrał, zrzucił koszulę na posadzkę, dało się słyszeć metaliczny dźwięk paska, chyba jeszcze nigdy w życiu nie pozbywał się tak szybko ciuchów... swoich.
Wszedł do niej do wanny, wylądował między jej udami, przysunął się do niej, bo mimo, że teraz pragnął być w niej, to jeszcze bardziej pragnął po prostu jej bliskości. Kiedy zaczęła rozsmarowywać po nim żel, wciągnął powietrze ze świstem, zatrzymał je w płucach na dłuższą chwilę. Jej dotyk drażnił go i budował napięcie, patrzył, jak pianka spływa po jego klatce piersiowej, jak jej palce zaciskają się odrobinę mocniej, a potem, gdy zjechała niżej, zupełnie się rozluźnił. Za szybko przerwała, więc rzucił jej spojrzenie pełne wyrzutu.
- Cherry… - mruknął, a kiedy spytała, czego chce, nie odpowiedział od razu, odwrócił się do niej i przez chwilę tylko patrzył na nią, na jej nagie ciało zanurzone w bąbelkach. W końcu pochylił się niżej, przesunął dłonią po jej mokrym udzie, aż do kolana i uniósł jej nogę, opierając ją o swoją klatkę piersiową.
- Ciebie chcę - odpowiedział w końcu, złożył najpierw pocałunek na jej stopie, później na kostce, przesuwając ustami coraz wyżej, wzdłuż łydki.
Cherry Marshall
Jego oczy były zamyślone, jakby był gdzieś daleko stąd, może na Lanzarote, ale może gdzieś dalej, gdzieś, gdzie już powiedział to wszystko Cherry i teraz tylko czekał na jej reakcje. Był ciekaw jej reakcji, ale nie chciał jej tego mówić teraz, kiedy czuł, że zaraz po prostu mózg sam mu się zresetuje, wyłączy i odpłynie...
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy się zgodziła. Jutrzejszy dzień będzie ciężki, wiedział to, wiedział, że czeka go dużo rozmów, dużo tłumaczenia, ale tą najważniejszą chciał odbyć właśnie z nią... tylko czy będzie miał na to czas? Czas w tym momencie był ważny, musiał zareagować zanim jego zdjęcia wyciekną do gazet, chociaż tym już mieli się zająć ludzie z PR, już się z nimi kontaktował. Jednak inwestorów będzie musiał udobruchać osobiście. Z Richardem może pomoże mu Cherry, liczył na nią. Liczył na nią w każdym względzie, była niezawodna. Teraz też, kiedy pozwoliła mu się skupić na czymś innym, na jej ustach.
- Jutro będzie bardzo ciężki dzień... - powiedział ciszej, nie chciał od niej uciekać. Właściwie to chciał, żeby była przy nim, ale to było awykonalne, chociaż wiedział, że gdy będzie walczył, w firmie, to dla niej.
- Ale dzisiaj może być jeszcze przez chwilę miło - nie chciał myśleć o jutrze. Wcale. O tym, że będzie musiał wyjść z jej łóżka i wrócić do pracy. Jako niedoszły kryminalista.
- A jeśli wejdę? Zresztą... nic mnie nie powstrzyma, zaraz będziesz cała czysta - mruknął jej do ucha, jego dłonie mogłyby badać każdy centymetr jej ciała, prędzej, czy później to zrobią, chciał tego, znowu odkrywać jej ciało najpierw opuszkami palców, a później delikatnymi pocałunkami. Ten widok, Cherry w bąbelkach, z tym swoim zaczepnym uśmiechem, z błyskiem pożądania w oczach, wystarczył, żeby serce przyspieszyło mu o kilka uderzeń. Był zmęczony, bo ta doba, a właściwie dwie, na komisariacie, wyssały z niego energię, ale ona działała na niego jak kokaina. Nie musiał wciągać proszku, żeby poczuć haj. Ten jej pocałunek zdecydowanie pomógł, działała na niego jak narkotyk, uzależniła go od siebie i teraz był na wiecznym głodzie, jej pocałunków, jej ciała. Wyprostował się jak na rozkaz, kiedy powiedziała, żeby się rozebrał, zrzucił koszulę na posadzkę, dało się słyszeć metaliczny dźwięk paska, chyba jeszcze nigdy w życiu nie pozbywał się tak szybko ciuchów... swoich.
Wszedł do niej do wanny, wylądował między jej udami, przysunął się do niej, bo mimo, że teraz pragnął być w niej, to jeszcze bardziej pragnął po prostu jej bliskości. Kiedy zaczęła rozsmarowywać po nim żel, wciągnął powietrze ze świstem, zatrzymał je w płucach na dłuższą chwilę. Jej dotyk drażnił go i budował napięcie, patrzył, jak pianka spływa po jego klatce piersiowej, jak jej palce zaciskają się odrobinę mocniej, a potem, gdy zjechała niżej, zupełnie się rozluźnił. Za szybko przerwała, więc rzucił jej spojrzenie pełne wyrzutu.
- Cherry… - mruknął, a kiedy spytała, czego chce, nie odpowiedział od razu, odwrócił się do niej i przez chwilę tylko patrzył na nią, na jej nagie ciało zanurzone w bąbelkach. W końcu pochylił się niżej, przesunął dłonią po jej mokrym udzie, aż do kolana i uniósł jej nogę, opierając ją o swoją klatkę piersiową.
- Ciebie chcę - odpowiedział w końcu, złożył najpierw pocałunek na jej stopie, później na kostce, przesuwając ustami coraz wyżej, wzdłuż łydki.
Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Galen L. Wyatt
Nie myślała o jutrze, dla niej liczył się tylko dzisiejszy dzień. Chciała mu to zapewnić. Nieważne, co będzie się działo. Pragnęła uwolnić go od trosk. Wiedziała, że jutro cały dzień PR Galena stanie na palcach, byle jak jego firma poniosła jak najmniejsze straty. Wcale jej to nie dziwiło, chociaż... czy nie powinna stać wtedy przy jego boku? Nie, nie powinna. Gdyby chciał zawalczyłby o nią.
— Dzisiaj będzie miło... — odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy. Cokolwiek stanie się jutro, chciała dać mu ostatni beztroski dzień. Odkupić poprzednie wspomnienia, by wrócił jej lew. Musiał mieć siły, aby walczyć....
— Problem w tym, że ja już jestem czysta — odparła prowokacyjnym tonem, patrząc, jak zrzuca z siebie ubrania. Uwielbiała go takiego. Kiedy doskonale wiedział, co doskonale chciał, gdy chciał zakosztować najmniejszego centymetra jej ciała. Tylko to nie był dzisiaj dzień Cherry, a Galena. Powinien zdawać sobie z tego sprawę. Był jeden dźwięk, który wolała od otwieranej puszki piwa, a był nim dźwięk paska. Chłonęła całą sobą jego nagość. Wpatrywała się w każdy najmniejszy kawałek, choć wzrok utkwiła na niego męskości.
Dla niej mycie jego ciała wydawało się być jak rytuał. Myła go z pewnym namaszczeniem. Budowała całe napięcie. Dłońmi błądziła po jego ciele, jakby mieli zamienić się rolami. Chłonęła go wzrokiem. Widziała, jak reaguje, a chciała dać mu najlepszą noc na świecie. Teraz nie chciała nic od niego brać, chciała mu dać. By mógł poczuć przyjemność bez żadnego większego wysiłku. Przymknęła na moment oczy, gdy dotknęła jego intymne miejsca. Inaczej widziałaby tę noc, ale dzisiaj miała odrobinę inną rolę niż wcześniej.
Położyła się wraz z jego ruchem, dając mu jeszcze lepszy dostęp. Na jej twarzy wymalowało się przedziwne niezadowolenie. Przecież chciała jeszcze w i ę c e j. Była gotowa, aby tej nocy wyzbyć się większej namiętności. Poruszyła nogą, by odsunąć się od niego. Wstała z wanny, powoli sięgnęła po ręcznik z dziwnym spokojem na twarzy.
Nie myślała o jutrze, dla niej liczył się tylko dzisiejszy dzień. Chciała mu to zapewnić. Nieważne, co będzie się działo. Pragnęła uwolnić go od trosk. Wiedziała, że jutro cały dzień PR Galena stanie na palcach, byle jak jego firma poniosła jak najmniejsze straty. Wcale jej to nie dziwiło, chociaż... czy nie powinna stać wtedy przy jego boku? Nie, nie powinna. Gdyby chciał zawalczyłby o nią.
— Dzisiaj będzie miło... — odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy. Cokolwiek stanie się jutro, chciała dać mu ostatni beztroski dzień. Odkupić poprzednie wspomnienia, by wrócił jej lew. Musiał mieć siły, aby walczyć....
— Problem w tym, że ja już jestem czysta — odparła prowokacyjnym tonem, patrząc, jak zrzuca z siebie ubrania. Uwielbiała go takiego. Kiedy doskonale wiedział, co doskonale chciał, gdy chciał zakosztować najmniejszego centymetra jej ciała. Tylko to nie był dzisiaj dzień Cherry, a Galena. Powinien zdawać sobie z tego sprawę. Był jeden dźwięk, który wolała od otwieranej puszki piwa, a był nim dźwięk paska. Chłonęła całą sobą jego nagość. Wpatrywała się w każdy najmniejszy kawałek, choć wzrok utkwiła na niego męskości.
Dla niej mycie jego ciała wydawało się być jak rytuał. Myła go z pewnym namaszczeniem. Budowała całe napięcie. Dłońmi błądziła po jego ciele, jakby mieli zamienić się rolami. Chłonęła go wzrokiem. Widziała, jak reaguje, a chciała dać mu najlepszą noc na świecie. Teraz nie chciała nic od niego brać, chciała mu dać. By mógł poczuć przyjemność bez żadnego większego wysiłku. Przymknęła na moment oczy, gdy dotknęła jego intymne miejsca. Inaczej widziałaby tę noc, ale dzisiaj miała odrobinę inną rolę niż wcześniej.
Położyła się wraz z jego ruchem, dając mu jeszcze lepszy dostęp. Na jej twarzy wymalowało się przedziwne niezadowolenie. Przecież chciała jeszcze w i ę c e j. Była gotowa, aby tej nocy wyzbyć się większej namiętności. Poruszyła nogą, by odsunąć się od niego. Wstała z wanny, powoli sięgnęła po ręcznik z dziwnym spokojem na twarzy.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Taką miał nadzieję, że dzisiaj będzie miło. Że jeszcze przed nim te kilka godzin zapomnienia i beztroski, jak wtedy na Lanzarote. Bo jutro będzie prawdziwe piekło, może nie takie, jak w momencie, kiedy wrócili do Toronto i jego myśli wciąż powracały do tamtej nocy, do Cherry, bo teraz Cherry będzie przy nim, przecież mu to obiecała. Może nie w biurze, ale później, kiedy w końcu wróci do domu. Chciałby, żeby jego dom był też jej domem. Czuł, że tego właśnie potrzebuje.
- Nie wydaje mi się - rzucił zaczepnie, bo Cherry mogła być czysta jak łza, w sensie jakimś fizycznym, ale myśli jednak miała brudne i Galen doskonale o tym wiedział. Zwłaszcza kiedy tym razem ona pożerała go wzrokiem, co go tylko jeszcze bardziej nakręcało. W głowie miał taką szalę na której ważyło się jego zmęczenie, ale na drugiej była słodka, gorąca Cherry, z tym prowokacyjnym uśmiechem. Zgadnijcie co wygrywało? No tak, mógłby paść ze zmęczenia, ale i tak by sobie jej nie odpuścił.
Galen doceniał jej starania i było naprawdę miło, kiedy jej dłonie błądziły po jego ciele, ale... chyba czekał na więcej. No i trzeba wspomnieć, że on lubił przejmować inicjatywę, bo lubił kiedy to jej ciało drżało pod jego dotykiem. Kiedy wiła się jak kotka pod jego gorącymi pocałunkami...
Chociaż przyjemny dreszcze przeszedł mu po plecach, gdy jej dłoń zsunęła się po jego brzuchu niżej. Za szybko jednak to skończyła. Może i Wyatt lubił szybkie tempo, ale nie w takich momentach, w takich momentach lubił to przeciągać, dojść na sam szczyt, zanim przekroczy granicę, sam szczyt rozkoszy.
Kiedy wstała to już w ogóle wyciągnął rękę, żeby oprzeć palce na jej biodrze, wbić je w nie delikatnie, jakby chciał ją zatrzymać.
- Cherry - jęknął, bo jak mogła mu tak uciekać? Najpierw go rozpala do czerwoności, a potem po prostu sobie wychodzi. Osunął się niżej w tej wannie, ale wtedy Cherry powiedziała coś, na co czekał chyba cały wieczór, że przed nim uklęknie. Nigdy przed nikim nie klękała, a przed nim uklęknie, rzeczywiście się poczuł jak pierdolony król tego świata. Szybciutko, tak jak poleciła, wyszedł z tej wanny i wytarł się ręcznikiem. Patrzył na nią na podłodze, na kolanach, przed łóżkiem i czuł mrowienie w każdej komórce ciała, czuł jak już napinają mu się mięśnie, a jeszcze go nie dotknęła.
Cherry Marshall
- Nie wydaje mi się - rzucił zaczepnie, bo Cherry mogła być czysta jak łza, w sensie jakimś fizycznym, ale myśli jednak miała brudne i Galen doskonale o tym wiedział. Zwłaszcza kiedy tym razem ona pożerała go wzrokiem, co go tylko jeszcze bardziej nakręcało. W głowie miał taką szalę na której ważyło się jego zmęczenie, ale na drugiej była słodka, gorąca Cherry, z tym prowokacyjnym uśmiechem. Zgadnijcie co wygrywało? No tak, mógłby paść ze zmęczenia, ale i tak by sobie jej nie odpuścił.
Galen doceniał jej starania i było naprawdę miło, kiedy jej dłonie błądziły po jego ciele, ale... chyba czekał na więcej. No i trzeba wspomnieć, że on lubił przejmować inicjatywę, bo lubił kiedy to jej ciało drżało pod jego dotykiem. Kiedy wiła się jak kotka pod jego gorącymi pocałunkami...
Chociaż przyjemny dreszcze przeszedł mu po plecach, gdy jej dłoń zsunęła się po jego brzuchu niżej. Za szybko jednak to skończyła. Może i Wyatt lubił szybkie tempo, ale nie w takich momentach, w takich momentach lubił to przeciągać, dojść na sam szczyt, zanim przekroczy granicę, sam szczyt rozkoszy.
Kiedy wstała to już w ogóle wyciągnął rękę, żeby oprzeć palce na jej biodrze, wbić je w nie delikatnie, jakby chciał ją zatrzymać.
- Cherry - jęknął, bo jak mogła mu tak uciekać? Najpierw go rozpala do czerwoności, a potem po prostu sobie wychodzi. Osunął się niżej w tej wannie, ale wtedy Cherry powiedziała coś, na co czekał chyba cały wieczór, że przed nim uklęknie. Nigdy przed nikim nie klękała, a przed nim uklęknie, rzeczywiście się poczuł jak pierdolony król tego świata. Szybciutko, tak jak poleciła, wyszedł z tej wanny i wytarł się ręcznikiem. Patrzył na nią na podłodze, na kolanach, przed łóżkiem i czuł mrowienie w każdej komórce ciała, czuł jak już napinają mu się mięśnie, a jeszcze go nie dotknęła.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia