-
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczynanieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Czasem myślała o tym, dlaczego Foster postanowił zabrać ją w to samo miejsce, w którym dwa dni wcześniej znaleziono topielca z rzeki Humber. Mógł ją zabrać na każdy inny szrot przy rzece, niekoniecznie w Toronto, a jednak nie zdecydował się na to. W duchu dziękowała, że codziennie mówiła narzeczonej, kogo sekcjonowała. Kim była ofiara i w jaki sposób zginęła. I na szczęście Evina słuchała, nie bagatelizując ani jednego słowa. Nie rozmawiały o tym, czy ten konkretny przypadek nadawałby się na odwzorowanie śmierci przez seryjnego mordercę. Mogłoby się wydawać, że topielec był zbyt mainstreamowy, ale niejednokrotnie przekonały się o tym, że sprawca stawiał na różne metody. Hipoksja, spowodowana wysokim stężeniem azotu, podwójne powieszenie, z czego pierwsze doprowadziło do definitywnej śmierci, rozczłonkowane ciało z dekapitacją i wypatroszone zwłoki. Te ostatnie, to też mogła być ona.
Westchnęła cicho i wtuliła się w Swanson, napawając się jej zapachem i bliskością. To był jeden z nielicznych momentów, kiedy Zaylee mogła poczuć się sobą. Może niezupełnie, bo nigdy nie była zbyt wylewna i nie określała w ten sposób swoich uczuć, ale jakoś nie zważała na to, czy teraz brzmiała jak naiwna małolata zaczytująca się w tanich romansach.
— Wiem — wyszeptała, odwzajemniając pocałunek. Niczego nie była tak pewna, jak tego, że Evina nie widziała poza nią świata. Zauważała to w jej spojrzeniu i dotyku, który pozwalał utrzymać jej kontakt z rzeczywistością. Bez niej rozleciałaby się do reszty.
— Poczekaj — powiedziała, kiedy narzeczona musnęła jej policzek, po czym złapała ją za rękę i znów do siebie przyciągnęła. — Zróbmy inaczej — wymruczała jej prosto w usta. — Zadzwońmy do Lily Rose, ale zaprośmy Sama na weekend. Na cały weekend. Wtedy na pewno zdążymy dokończyć całą serię Gwiezdnych Wojen i zorganizujemy coś więcej. Może wieczór planszówek? A dzisiaj zróbmy coś razem — posłała jej lekki uśmiech, chcąc poświęcić narzeczonej jak najwięcej czasu. Ale tak realnie i namacalnie.
W ciągu trzech ostatnich dni była kompletnie nieobecna, unikała bliskości i rozmów. Nie miała w głowie żadnych konkretnych planów, ale nie chciała też snuć się po domu jak cień człowieka. Nadal mogły zamówić coś do jedzenia i Zaylee zmusiłaby się do zjedzenia więcej, niż tylko połowę porcji. Mogłaby nawet postarać się przemóc i wyjść na jakiś krótki spacer po okolicy. Czuła, że była to winna Evinie.
Evina J. Swanson
Westchnęła cicho i wtuliła się w Swanson, napawając się jej zapachem i bliskością. To był jeden z nielicznych momentów, kiedy Zaylee mogła poczuć się sobą. Może niezupełnie, bo nigdy nie była zbyt wylewna i nie określała w ten sposób swoich uczuć, ale jakoś nie zważała na to, czy teraz brzmiała jak naiwna małolata zaczytująca się w tanich romansach.
— Wiem — wyszeptała, odwzajemniając pocałunek. Niczego nie była tak pewna, jak tego, że Evina nie widziała poza nią świata. Zauważała to w jej spojrzeniu i dotyku, który pozwalał utrzymać jej kontakt z rzeczywistością. Bez niej rozleciałaby się do reszty.
— Poczekaj — powiedziała, kiedy narzeczona musnęła jej policzek, po czym złapała ją za rękę i znów do siebie przyciągnęła. — Zróbmy inaczej — wymruczała jej prosto w usta. — Zadzwońmy do Lily Rose, ale zaprośmy Sama na weekend. Na cały weekend. Wtedy na pewno zdążymy dokończyć całą serię Gwiezdnych Wojen i zorganizujemy coś więcej. Może wieczór planszówek? A dzisiaj zróbmy coś razem — posłała jej lekki uśmiech, chcąc poświęcić narzeczonej jak najwięcej czasu. Ale tak realnie i namacalnie.
W ciągu trzech ostatnich dni była kompletnie nieobecna, unikała bliskości i rozmów. Nie miała w głowie żadnych konkretnych planów, ale nie chciała też snuć się po domu jak cień człowieka. Nadal mogły zamówić coś do jedzenia i Zaylee zmusiłaby się do zjedzenia więcej, niż tylko połowę porcji. Mogłaby nawet postarać się przemóc i wyjść na jakiś krótki spacer po okolicy. Czuła, że była to winna Evinie.
Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Powodów do tego dlaczego wylądowała w tym samym miejscu, co nieszczęśnik, który wcześniej zameldował się na stole sekcyjnym Zaylee było naprawdę wiele. Być może działał szybko. Było to pierwsze znane mu miejsce, które mogłoby nadawać się do odtworzenia zgonu ostatniego denata z prosektorium. Może chodziło o coś bardziej poetyckiego i większe przesłanie? Nie miała pojęcia. Liczyło się to, że faktycznie znalazł się w miejscu niezwykle łatwym do namierzenia.
Miały już nie jedną i nie dwie okazje do tego, aby udowodnić sobie jak wiele dla siebie znaczą. Niestety, w większości była tu mowa o sytuacjach tragicznych, które potrafiły udowodnić jak wiele były w stanie dla siebie zrobić oraz uświadomić sobie siłę swoich uczuć. Szkoda tylko, że nie mogło dojść do tego w nieco przyjemniejszych okolicznościach. Evina pocieszała się jedynie tym, że skoro przeszły już przez tak ekstremalne scenariusze to mało co będzie w stanie zagrozić ich związkowi.
Posłusznie zatrzymała się i spojrzała na narzeczoną z drobnym zaskoczeniem, wyczekując tego, aż w końcu wyrazi to jaki właściwie pomysł chodził jej po głowie. Zdecydowanie nie spodziewała się podobnej propozycji i przez chwilę przyglądała się jeszcze Zaylee jakby nie do końca wiedziała czy usłyszała wszystko dobrze, a propozycja była faktycznie poważna.
- Cały weekend? Na pewno? - dopytała, ale widząc zdecydowane spojrzenie Miller, musiała przyznać, że nie brzmiało to jak szczególnie szalony pomysł.
Nie spodziewałaby się tego, że koronerka zaproponuje im spędzenie całego weekendu z pewnym dziewięciolatkiem, ale jej także nie wydawało się to szczególnie złą opcją. Mogły to zrobić. Zwłaszcza jeśli Zaylee czuła się na siłach i miałoby jej to mimo wszystko pomóc wykonać krok ku normalności.
- Niech będzie. Możemy wspólnie poszukać jakiś planszówek i innych atrakcji na weekend. Potem zjemy obiad i ogarniemy nieco dom. Pasuje? - zaproponowała.
Nie miała pojęcia, czego właściwie powinna oczekiwać po tym weekendzie, ale była pełna optymizmu. Musiały w końcu nieco bardziej się otworzyć na świat, a i Samuel zasłużył na coś miłego po tym wszystkim. Oczywiście opiekunka chłopca nie była zachwycona, ale dała się namówić na to, aby dziewięciolatek u nich został. Wystarczyło jedynie przygotować się na jego przybycie.
zaylee miller
Miały już nie jedną i nie dwie okazje do tego, aby udowodnić sobie jak wiele dla siebie znaczą. Niestety, w większości była tu mowa o sytuacjach tragicznych, które potrafiły udowodnić jak wiele były w stanie dla siebie zrobić oraz uświadomić sobie siłę swoich uczuć. Szkoda tylko, że nie mogło dojść do tego w nieco przyjemniejszych okolicznościach. Evina pocieszała się jedynie tym, że skoro przeszły już przez tak ekstremalne scenariusze to mało co będzie w stanie zagrozić ich związkowi.
Posłusznie zatrzymała się i spojrzała na narzeczoną z drobnym zaskoczeniem, wyczekując tego, aż w końcu wyrazi to jaki właściwie pomysł chodził jej po głowie. Zdecydowanie nie spodziewała się podobnej propozycji i przez chwilę przyglądała się jeszcze Zaylee jakby nie do końca wiedziała czy usłyszała wszystko dobrze, a propozycja była faktycznie poważna.
- Cały weekend? Na pewno? - dopytała, ale widząc zdecydowane spojrzenie Miller, musiała przyznać, że nie brzmiało to jak szczególnie szalony pomysł.
Nie spodziewałaby się tego, że koronerka zaproponuje im spędzenie całego weekendu z pewnym dziewięciolatkiem, ale jej także nie wydawało się to szczególnie złą opcją. Mogły to zrobić. Zwłaszcza jeśli Zaylee czuła się na siłach i miałoby jej to mimo wszystko pomóc wykonać krok ku normalności.
- Niech będzie. Możemy wspólnie poszukać jakiś planszówek i innych atrakcji na weekend. Potem zjemy obiad i ogarniemy nieco dom. Pasuje? - zaproponowała.
Nie miała pojęcia, czego właściwie powinna oczekiwać po tym weekendzie, ale była pełna optymizmu. Musiały w końcu nieco bardziej się otworzyć na świat, a i Samuel zasłużył na coś miłego po tym wszystkim. Oczywiście opiekunka chłopca nie była zachwycona, ale dała się namówić na to, aby dziewięciolatek u nich został. Wystarczyło jedynie przygotować się na jego przybycie.
zaylee miller
Koniec
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.