-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Galen L. Wyatt
Charlotte powoli nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. W jej świecie mężczyzna pokazuje zainteresowanie przez dotyk. Trzymanie się za ręce, pocałunki, a później seks. Jasne, mogła rozumieć czekanie i przygotowanie. Pocałowali się. Naprawdę potrzebowała kogoś przy sobie. Cassiana. Tylko mieli dwie randki. W zasadzie jedną, bo druga była spotkaniem służbowym. Przy wieczornym niebie na pomoście, ale jednak rozmawiali o pracy, o wspólnym weekendzie i się pocałowali. Tylko jakoś nie potrafiła objąć tego głową. Dawała mu sporo sugestii. Co najważniejsze, liczyła, że mężczyzna zacznie bardziej inicjować. Lottka lubiła gonić króliczka, ale musiała widzieć w tym większy cel.
Rozsiadła się wygodnie na jego kanapie. Długo zastanawiała się, co powinna zamówić. Finalnie wybrała kilka zestawów sushi, by mogli zaspokoić głód. Przyniosła ze sobą dwie butelki wina, bo u Galena było pewnie tylko whiskey. Nie miała ochoty na imprezowanie, a bardziej na lamentowanie nad własnym losem.
— Pół wina wypiłam, zanim się tutaj pojawiłeś — rzuciła, siedząc na kanapie, gdy tylko drzwi do apartamentu się otworzyły. Patrzyła na widok Toronto z góry, poszukując jakiegoś dziwnego sensu w życia. Jakby coś za oknem miało dać jej odpowiedź — czuję się zdesperowana — skwitowała, odwracając głowę w stronę Galena. Nie wyglądała na aż tak radosną. Lekko zmieszaną, a jej serce cierpiało z niezdecydowania.
— Ale chyba wolę usłyszeć o tym, dlaczego ty jesteś zdesperowany — zaśmiała się pod nosem, spoglądając na Galena z nadzieją. Oby tylko się na to zgodził — i dlaczego uciekamy z tego kraju — bo zaczęło ją to zastanawiać. Ona nie miała aż taki problemów, a Galen mało, kiedy czym sie przejmował. Może asystentka jednak go odrzuciła?
Charlotte powoli nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. W jej świecie mężczyzna pokazuje zainteresowanie przez dotyk. Trzymanie się za ręce, pocałunki, a później seks. Jasne, mogła rozumieć czekanie i przygotowanie. Pocałowali się. Naprawdę potrzebowała kogoś przy sobie. Cassiana. Tylko mieli dwie randki. W zasadzie jedną, bo druga była spotkaniem służbowym. Przy wieczornym niebie na pomoście, ale jednak rozmawiali o pracy, o wspólnym weekendzie i się pocałowali. Tylko jakoś nie potrafiła objąć tego głową. Dawała mu sporo sugestii. Co najważniejsze, liczyła, że mężczyzna zacznie bardziej inicjować. Lottka lubiła gonić króliczka, ale musiała widzieć w tym większy cel.
Rozsiadła się wygodnie na jego kanapie. Długo zastanawiała się, co powinna zamówić. Finalnie wybrała kilka zestawów sushi, by mogli zaspokoić głód. Przyniosła ze sobą dwie butelki wina, bo u Galena było pewnie tylko whiskey. Nie miała ochoty na imprezowanie, a bardziej na lamentowanie nad własnym losem.
— Pół wina wypiłam, zanim się tutaj pojawiłeś — rzuciła, siedząc na kanapie, gdy tylko drzwi do apartamentu się otworzyły. Patrzyła na widok Toronto z góry, poszukując jakiegoś dziwnego sensu w życia. Jakby coś za oknem miało dać jej odpowiedź — czuję się zdesperowana — skwitowała, odwracając głowę w stronę Galena. Nie wyglądała na aż tak radosną. Lekko zmieszaną, a jej serce cierpiało z niezdecydowania.
— Ale chyba wolę usłyszeć o tym, dlaczego ty jesteś zdesperowany — zaśmiała się pod nosem, spoglądając na Galena z nadzieją. Oby tylko się na to zgodził — i dlaczego uciekamy z tego kraju — bo zaczęło ją to zastanawiać. Ona nie miała aż taki problemów, a Galen mało, kiedy czym sie przejmował. Może asystentka jednak go odrzuciła?
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
To był ciężki dzień, wszyscy coś od niego chcieli, a on na niczym nie mógł się skupić. A na koniec jeszcze to wideo spotkanie z Europą. Galen miał dość, do tego wysłał Meenę na zasłużony urlop i wydawało mu się naprawdę, że zanim z niego wróci, to firma upadnie. A przede wszystkim to on upadnie i nie będzie się umiał już pozbierać. Próbował wszystko poukładać, próbował jakoś wrócić do normalności, ale każde wyjście do baru kończyło się jakoś dziwnie, wracał sam, w tylko jeszcze gorszym humorze.
Może w końcu to była ta starość? Albo wypalenie? Kryzys jakiegoś wieku średniego? Zaczął się zastanawiać, czy nie powinien kupić nowego samochodu, albo może kolejnego apartamentu, tak, żeby zaszaleć, ale nie opierać tego szaleństwa na doznaniach z kobietami. Nawet w pewnym momencie przeglądał w sieci informacje dotyczące wyjazdu w góry, jakiejś strasznej wspinaczki na szczyt. Tego jeszcze nie robił, a miałby trochę czasu, żeby pomyśleć, żeby się odciąć, kiedy musiałby się skupić na tym, żeby nie odmrozić sobie jakiejś kończyny.
Wrócił do domu od razu, nie zatrzymywał się, bo wszystko mogli zamówić, a zresztą wierzył, że Charlotte będzie przygotowana, zawsze była. W lobby jakiś odźwierny poinformował go, że ma gościa, ale zdawał sobie z tego sprawę, więc tylko podziękował, że ją wpuścił. Pewnie nie raz prosił go, żeby nie wpuszczał do niego żadnych panienek, ale Lottie musiał mu przedstawić, może nawet użył jakiegoś określenia, że jest dla niego jak siostra?
Kiedy wszedł do apartamentu, to od razu zdjął marynarkę, ale zamiast ją gdzieś rzucić to odwiesił ją na wieszaku przy drzwiach. Może i był trochę bałaganiarzem, ale nie chciał jutro odwozić jej do prasowania, no bo wiadome jest, że sam by tego nie zrobił.
- W windzie wziąłem Xanax, więc zaraz będziemy na tym samym poziomie - rzucił, ale uśmiechnął się, może żartował? A może wcale nie?
Popatrzył na Charlotte i podwijając rękawy nieskazitelnej, ale dzisiaj czarnej, koszuli przeszedł przez apartament, stanął na tle tego wielkiego okna i zniewalającego widoku.
- Cassian tak? - zapytał i usiadł obok niej na kanapie, bardzo blisko, bo jednak Wyatt nigdy nie znał pojęcia jakiś granic. Westchnął ciężko na jej pytanie.
- Ja jestem... - zastanowił się co ma powiedzieć. Zdesperowany, był też, ale najbardziej to był zdezorientowany, bo czuł, że może coś zrobić, a nie chciał, albo nie wiedział. Sięgnął po jeden z kieliszków, bo jednak Charlotte chyba nie piła z gwinta, a jak piła to przyniósł kieliszki po drodze, takie bajecznie drogie i eleganckie, czyli zwykłe proste, które tylko kosztowały fortunę, a wyglądały jak te z Ikea.
- Mam dość kobiet - wydusił w końcu, jako odpowiedź na jej pytanie i napił się wina.
Charlotte Kovalski
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Galen L. Wyatt
— Jak brałeś, to nie pij — odpowiedziała poważnym tonem. Tyle już eksperymentowali, że doskonale wiedziała, co stałoby się dalej. Jeszcze większy stan depresyjny. Skoro ona go miała przez brak seksu, to ciekawe przez co miał go Galen i co zmalowała tamta szara myszeczka, o której jej na ostatnim spotkaniu opowiadał. Aż się zaciekawiła. Może jego życie miłosne będzie ciekawsze od jej życia?
— Skąd ta zmiana koloru? — dopytała Charlotte, patrząc na koszulę. Czerń. Dawno w tym kolorze nie widziała Galena. Raczej biel, albo kolorowe koszule. Nic bardziej zastanawiającego nie istniało niż mężczyzna zmieniający styl. To prawie jak kobieta zmieniająca kolor włosów — zdecydowanie Cassian, ale pogadamy o tym — przytaknęła. Wszystko było jego winą. Może nie miała złamanego serca, gorsze było to, że nic się nie działo. Spotkali się na spotkaniu służbowym. Rozmawiali naprawdę o pracy. Potem mogli zmienić temat, ale jednak odrobinę ją to bolało. Całowali się, a ona liczyła na więcej. Naprawdę mogła liczyć na miano prawdziwej desperatki. Mogłaby się przed nim rozebrać i błagać o więcej. Niby trzecia randka jest idealna na seks, ale te delikatne pocałunki doprowadzały ją do prawdziwego szału.
— Co się stało? — spytała, zawieszając na nim ciut dłużej wzrok — ty nigdy nie masz dość kobiet — coś niestandardowego dla Galena musiało się zadziać. Uśmiechnęła się, unosząc jeden z kącików ust. Musiała powiedzieć coś głośno, te myśli przechodzące jej przez głowę — co z Tobą zrobiła ta szara myszeczka? Była tak okropna, czy tak gorąca? — spytała, unosząc jedną brew do góry. Widocznie Galen Wyatt był za-ko-cha-ny.
— Jak brałeś, to nie pij — odpowiedziała poważnym tonem. Tyle już eksperymentowali, że doskonale wiedziała, co stałoby się dalej. Jeszcze większy stan depresyjny. Skoro ona go miała przez brak seksu, to ciekawe przez co miał go Galen i co zmalowała tamta szara myszeczka, o której jej na ostatnim spotkaniu opowiadał. Aż się zaciekawiła. Może jego życie miłosne będzie ciekawsze od jej życia?
— Skąd ta zmiana koloru? — dopytała Charlotte, patrząc na koszulę. Czerń. Dawno w tym kolorze nie widziała Galena. Raczej biel, albo kolorowe koszule. Nic bardziej zastanawiającego nie istniało niż mężczyzna zmieniający styl. To prawie jak kobieta zmieniająca kolor włosów — zdecydowanie Cassian, ale pogadamy o tym — przytaknęła. Wszystko było jego winą. Może nie miała złamanego serca, gorsze było to, że nic się nie działo. Spotkali się na spotkaniu służbowym. Rozmawiali naprawdę o pracy. Potem mogli zmienić temat, ale jednak odrobinę ją to bolało. Całowali się, a ona liczyła na więcej. Naprawdę mogła liczyć na miano prawdziwej desperatki. Mogłaby się przed nim rozebrać i błagać o więcej. Niby trzecia randka jest idealna na seks, ale te delikatne pocałunki doprowadzały ją do prawdziwego szału.
— Co się stało? — spytała, zawieszając na nim ciut dłużej wzrok — ty nigdy nie masz dość kobiet — coś niestandardowego dla Galena musiało się zadziać. Uśmiechnęła się, unosząc jeden z kącików ust. Musiała powiedzieć coś głośno, te myśli przechodzące jej przez głowę — co z Tobą zrobiła ta szara myszeczka? Była tak okropna, czy tak gorąca? — spytała, unosząc jedną brew do góry. Widocznie Galen Wyatt był za-ko-cha-ny.
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Wywrócił oczami i się napił, bo tak naprawdę Galen od jakiegoś czasu nie brał antydepresantów, bo ich nie potrzebował, już w zasadzie było stabilnie, wszystko sobie w głowie ułożył, pomogły mu terapie, a teraz... Teraz znowu miał pod kopułą taki Sajgon, że momentami zastanawiał się czy nie jechać po te tabletki i nie zacząć ich brać w ilościach hurtowych. Nie no... Nie chciał powtórki z rozrywki.
- Czarny to kolor moich myśli - rzucił spokojnie, bo tak było, jak miał białą koszulę, to był spokojny, opanowany, wszystko było ułożone, na swoim miejscu, kolorowe wyrażały już trochę większy chaos, ale taki do opanowania, a czarna to była kaplica. Nie wiedział nic.
- To co zrobił, albo... czego nie zrobił? - zapytał i napił się jeszcze wina, zerknął na barek, w którym miał whisky, wiedział, że lepiej by mu dzisiaj siadło - poczekaj... zaprosił Cię na służbowy wyjazd? - dopytał, bo chociaż ich ostatnie spotkanie pamiętał jak przez mgłę, to była tam poruszana taka kwestia. Kiedy powiedział te słowa o wyjeździe służbowym, to poczuł jakieś dziwne uczucie w żołądku. Sam też z jednego wrócił, a potem wakacje, a teraz... To był Sajgon.
- Co byś zrobiła, jakby facet, dla którego straciłaś głowę wychodził za mąż? - zapytał na jej pytanie, co się stało - czysto hipotetycznie pytam - tak, na pewno. Odłożył kieliszek na stolik, bo kręcił się jakby go coś paliło, bo w zasadzie to go paliło w środku. On nigdy nie miał dość kobiet, a teraz miał ich dość, bo za dużo ich siedziało mu w głowie.
- W ogóle masz nieaktualne informacje Lottie - westchnął ciężko, no bo Meena nie była już zdecydowanie szarą myszeczką, ale też nie była jedyna. Wiedział, że jak powie Charlotte co on w ogóle wyprawia to dostanie w łeb.
- Powiedz lepiej o Cassianie - rzucił, bo zastanawiał się od czego w ogóle ma zacząć jej to wszystko tłumaczyć, od bankietu w willi Wyattów, od Teksasu, czy od Lanzarote? A może w ogóle od tego, że jednak chyba jest królem dupków?
Charlotte Kovalski
- Czarny to kolor moich myśli - rzucił spokojnie, bo tak było, jak miał białą koszulę, to był spokojny, opanowany, wszystko było ułożone, na swoim miejscu, kolorowe wyrażały już trochę większy chaos, ale taki do opanowania, a czarna to była kaplica. Nie wiedział nic.
- To co zrobił, albo... czego nie zrobił? - zapytał i napił się jeszcze wina, zerknął na barek, w którym miał whisky, wiedział, że lepiej by mu dzisiaj siadło - poczekaj... zaprosił Cię na służbowy wyjazd? - dopytał, bo chociaż ich ostatnie spotkanie pamiętał jak przez mgłę, to była tam poruszana taka kwestia. Kiedy powiedział te słowa o wyjeździe służbowym, to poczuł jakieś dziwne uczucie w żołądku. Sam też z jednego wrócił, a potem wakacje, a teraz... To był Sajgon.
- Co byś zrobiła, jakby facet, dla którego straciłaś głowę wychodził za mąż? - zapytał na jej pytanie, co się stało - czysto hipotetycznie pytam - tak, na pewno. Odłożył kieliszek na stolik, bo kręcił się jakby go coś paliło, bo w zasadzie to go paliło w środku. On nigdy nie miał dość kobiet, a teraz miał ich dość, bo za dużo ich siedziało mu w głowie.
- W ogóle masz nieaktualne informacje Lottie - westchnął ciężko, no bo Meena nie była już zdecydowanie szarą myszeczką, ale też nie była jedyna. Wiedział, że jak powie Charlotte co on w ogóle wyprawia to dostanie w łeb.
- Powiedz lepiej o Cassianie - rzucił, bo zastanawiał się od czego w ogóle ma zacząć jej to wszystko tłumaczyć, od bankietu w willi Wyattów, od Teksasu, czy od Lanzarote? A może w ogóle od tego, że jednak chyba jest królem dupków?
Charlotte Kovalski
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Galen L. Wyatt
— To muszę sprawić, że pojawi się w nich na nowo tęcza — odparła, uśmiechając się szeroko. Sama mimowolnie przytuliła się do Galena.To był typowy przyjacielski dotyk. Zero chemii, zero uniesienia. Byli zbyt podobni, żeby do czegokolwiek mogłoby wyjść. Zresztą za bardzo siebie znali, by miało to jakikolwiek większy sens.
— Pocałował mnie, jak zaprotestowałam, że nie wracam — westchnęła ciężko. Równie dobrze mogłaby powiedzieć, że błagała o ten pocałunek, odliczając każdą sekundę do tego. Mogli spędzać razem czas, mógł robić z nią wyjątkowe rzeczy, a dalej wszystko ją bolało. Nie powinna aż tak pokazywać, że jej na nim zależy — a seksu dalej nie ma. I tak to był ten wyjazd służbowy, prawie cały czas rozmawialiśmy o pracy — największe problemy relacji. Typ mnie nie przeleciał, Charlotte Kovalski. Zachowywał się wobec niej jak dżentelmen, a ona miała problem, bo jej nie dotyka. Chciałaby przejął inicjatywę, poczuć się odrobinę jak księżniczka. Mogła przedzierać się przez jego mur, ale iskierka nadziei była dla niej wskazana.
— Ja nic, bo jestem kobietą. Lubię, jak to o mnie się walczy, a nie odwrotnie — stwierdziła bez zawahania Charlotte — ale zaraz, zaraz... hipotetycznie? Jaką dziewczynę sobie znalazłeś? — spytała, otwierając szeroko oczy i prostując się cała. Musiała dowiedzieć sie całej historii. To wydawało się dla niej ciekawsze niż rozmowa o Cassianie. Jej nieszczęśliwe bycie księżniczką. Ile mogła pokazywać facetowi, że ma ja wziąć? Kiedys wybuchnie.
— Lepiej powiedz mi więcej o tym, co się działo? — powiedziała, upijając łyka wina — chcę znać wszystkie aktualne ploteczki — odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. Jego życie miłosne zdecydowanie będzie lepsze — Cassian... no... spytałam się, czy pojedziemy na wspólny weekend i mnie skręca, że muszę wykazywać się inicjatywą — odparła finalnie, wzdychając ciężko. No właśnie, Charlotte była księżniczką, a o Cassiana musiała walczyć jak prawdziwy rycerz.
— To muszę sprawić, że pojawi się w nich na nowo tęcza — odparła, uśmiechając się szeroko. Sama mimowolnie przytuliła się do Galena.To był typowy przyjacielski dotyk. Zero chemii, zero uniesienia. Byli zbyt podobni, żeby do czegokolwiek mogłoby wyjść. Zresztą za bardzo siebie znali, by miało to jakikolwiek większy sens.
— Pocałował mnie, jak zaprotestowałam, że nie wracam — westchnęła ciężko. Równie dobrze mogłaby powiedzieć, że błagała o ten pocałunek, odliczając każdą sekundę do tego. Mogli spędzać razem czas, mógł robić z nią wyjątkowe rzeczy, a dalej wszystko ją bolało. Nie powinna aż tak pokazywać, że jej na nim zależy — a seksu dalej nie ma. I tak to był ten wyjazd służbowy, prawie cały czas rozmawialiśmy o pracy — największe problemy relacji. Typ mnie nie przeleciał, Charlotte Kovalski. Zachowywał się wobec niej jak dżentelmen, a ona miała problem, bo jej nie dotyka. Chciałaby przejął inicjatywę, poczuć się odrobinę jak księżniczka. Mogła przedzierać się przez jego mur, ale iskierka nadziei była dla niej wskazana.
— Ja nic, bo jestem kobietą. Lubię, jak to o mnie się walczy, a nie odwrotnie — stwierdziła bez zawahania Charlotte — ale zaraz, zaraz... hipotetycznie? Jaką dziewczynę sobie znalazłeś? — spytała, otwierając szeroko oczy i prostując się cała. Musiała dowiedzieć sie całej historii. To wydawało się dla niej ciekawsze niż rozmowa o Cassianie. Jej nieszczęśliwe bycie księżniczką. Ile mogła pokazywać facetowi, że ma ja wziąć? Kiedys wybuchnie.
— Lepiej powiedz mi więcej o tym, co się działo? — powiedziała, upijając łyka wina — chcę znać wszystkie aktualne ploteczki — odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. Jego życie miłosne zdecydowanie będzie lepsze — Cassian... no... spytałam się, czy pojedziemy na wspólny weekend i mnie skręca, że muszę wykazywać się inicjatywą — odparła finalnie, wzdychając ciężko. No właśnie, Charlotte była księżniczką, a o Cassiana musiała walczyć jak prawdziwy rycerz.
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- Trochę więcej wina i Twoja obecność i zacznę ubierać się na różowo - uśmiechnął się do niej, na Lottie to jednak zawsze mógł liczyć. Objął ją ramieniem, kiedy się do niego przytuliła, ale rzeczywiście bez jakiś podtekstów, a czasami przecież sam je prowokował, ale nie dzisiaj. Dzisiaj potrzebował chyba po prostu przyjacielskiego gestu. Zmarszczył brwi na jej słowa i spojrzał na nią z ukosa.
- Pocałował cię... ale to była Twoja inicjatywa? - zapytał, bo jemu się to nie mieściło w głowie, ale też Galen Wyatt po prostu najczęściej dał się ponieść chwili, nie zastanawiał się nad tym, co będzie dalej, co to może przynieść. No i dlatego pewnie teraz był w tak beznadziejnej sytuacji.
- Bez sensu, a może on... Może kogoś ma? - zapytał, bo niektórych takie rzeczy powstrzymują na przykład, niektórych niekoniecznie - bo nie możliwe jest to, że mu się nie podobasz, więc albo ma kogoś, albo jakieś problemy z potencją - pokręcił głową. Szkoda, że Galen nie miał. W ogóle szkoda, że nie umiał do wyjazdów służbowych podchodzić tak jak Cassian.
- A jak ta kobieta już się zdecydowała na ślub i powiedziała, że to nie są sprawy tego faceta? - zapytał znowu, ale kiedy Lottie zapytała o tę dziewczynę, to westchnął ciężko. No jej raczej nie oszuka, za dobrze go znała, żeby nawet próbował.
Podrapał się po kilkudniowym zroście, jak w ogóle jej to powiedzieć, żeby nie wyjść na dupka?
Nie, nie da się, więc od tego zaczął.
- Jestem dupkiem, wiem, ale ja na to nie miałem wpływu - taaaak, biedny Galen Wyatt wykorzystywany przez kobiety, nie ma wpływu na swojego penisa - ale, najpierw był taki bankiet w rezydencji, wiesz jakaś licytacja charytatywna i nie mogłaś na niego przyjść. Meena też nie mogła, ale nie uwierzysz kogo tam spotkałem - on sam nie do końca wierzył - Marcie, tak, tą Marcie, z którą kiedyś... - byli zakochani? - podróżowaliśmy po Stanach - pewnie coś wspominał Lotcie, ale może bez szczegółów - no i ona wyglądała tak zajebiście, że odżyły wspomnienia i się pieprzyliśmy w piwniczce na wino - dobra, jedno z głowy. Ale to nie był jeszcze koniec, Galen upił wina.
- A później był wyjazd z służbowy z Meeną, wiesz jaka jest Meena, piękna, urocza, gorąca... - aż westchnął, bo taka właśnie była jego sekretarka - no a w pokoju było jacuzzi i ten cały bal charytatywny się przesunął, no i to się stało, po prostu. Kurwa Lottie to się musiało stać, bo ja Ci już o niej opowiadałem... - rzeczywiście wtedy Galen był tak zafascynowany swoją sekretarką, zresztą sytuacja między nimi była tak napięta, że to musiało wybuchnąć. No nie było innej opcji. Spojrzał na Lottie i odłożył kieliszek z winem.
- Ale później pojawiła się w moim biurze Charity Marshall, to jest najgorsza kobieta, jaką nosił ten świat, taka wiesz... no znienawidziłabyś ją całym sercem jak ja wtedy - miał ochotę walnąć głową w stół, dlaczego wciąż nie mógł jej nienawidzić? To było dużo łatwiejsze.
- No ale zaprosił nas na kolację kontrahent i wtedy ta Cherry zaczęła na mnie lecieć, wiesz, no po prostu Marshall chciała, żebym ją zaliczył... A ja ją odwiozłem do domu, ale to było dziwne. No i później spotkałem ją na Lanzarote. Lottie - teraz to spojrzał jej głęboko w oczy - ta Cherry to jest dynamit. W życiu nie poznałem takiej kobiety, a kurwa mogło ich być tysiąc, albo więcej. Jest jak Persefona, bez której ja nie umiem już żyć, jakby bez niej brakowało mi oddechu. Jakby bez niej nie istniały żadne kolory. Jest tak gorąca, ale tak słaba jednocześnie, kiedy pod każdym dotykiem... - trochę się rozpędził, więc finalnie sięgnął po wino i wypił je duszkiem, a potem sobie dolał - ale Charity Marshall wychodzi za mąż i powiedziała, że to nie są moje sprawy, a później jeszcze odepchnęła mnie w momencie, gdy wyznałem jej jak ją pragnę, wiec to jest już chyba skazane na porażkę - utkwił spojrzenie w Lotcie czekając na jej reakcję, bo on to już kompletnie sam nie wiedział czego chce. Chociaż może wiedział? A może mu się wydawało tylko, że wie, bo jednak w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze? A on nie za bardzo nigdy znał się na tej hierarchii, co powinno być ważniejsze.
Na jej kolejne słowa zawiesił się na moment.
- Może to jest sposób? Może ja też tak zrobię? - poczeka aż się któraś wykaże inicjatywą? To by miało sens.
- Jak on nie przejmie pałeczki na tym weekendzie to na sto procent jest z nim coś na tak - powiedział, ale Galen Wyatt mierzył wszystkich swoją miarą, a to z nim chyba jednak było coś nie tak.
Charlotte Kovalski
- Pocałował cię... ale to była Twoja inicjatywa? - zapytał, bo jemu się to nie mieściło w głowie, ale też Galen Wyatt po prostu najczęściej dał się ponieść chwili, nie zastanawiał się nad tym, co będzie dalej, co to może przynieść. No i dlatego pewnie teraz był w tak beznadziejnej sytuacji.
- Bez sensu, a może on... Może kogoś ma? - zapytał, bo niektórych takie rzeczy powstrzymują na przykład, niektórych niekoniecznie - bo nie możliwe jest to, że mu się nie podobasz, więc albo ma kogoś, albo jakieś problemy z potencją - pokręcił głową. Szkoda, że Galen nie miał. W ogóle szkoda, że nie umiał do wyjazdów służbowych podchodzić tak jak Cassian.
- A jak ta kobieta już się zdecydowała na ślub i powiedziała, że to nie są sprawy tego faceta? - zapytał znowu, ale kiedy Lottie zapytała o tę dziewczynę, to westchnął ciężko. No jej raczej nie oszuka, za dobrze go znała, żeby nawet próbował.
Podrapał się po kilkudniowym zroście, jak w ogóle jej to powiedzieć, żeby nie wyjść na dupka?
Nie, nie da się, więc od tego zaczął.
- Jestem dupkiem, wiem, ale ja na to nie miałem wpływu - taaaak, biedny Galen Wyatt wykorzystywany przez kobiety, nie ma wpływu na swojego penisa - ale, najpierw był taki bankiet w rezydencji, wiesz jakaś licytacja charytatywna i nie mogłaś na niego przyjść. Meena też nie mogła, ale nie uwierzysz kogo tam spotkałem - on sam nie do końca wierzył - Marcie, tak, tą Marcie, z którą kiedyś... - byli zakochani? - podróżowaliśmy po Stanach - pewnie coś wspominał Lotcie, ale może bez szczegółów - no i ona wyglądała tak zajebiście, że odżyły wspomnienia i się pieprzyliśmy w piwniczce na wino - dobra, jedno z głowy. Ale to nie był jeszcze koniec, Galen upił wina.
- A później był wyjazd z służbowy z Meeną, wiesz jaka jest Meena, piękna, urocza, gorąca... - aż westchnął, bo taka właśnie była jego sekretarka - no a w pokoju było jacuzzi i ten cały bal charytatywny się przesunął, no i to się stało, po prostu. Kurwa Lottie to się musiało stać, bo ja Ci już o niej opowiadałem... - rzeczywiście wtedy Galen był tak zafascynowany swoją sekretarką, zresztą sytuacja między nimi była tak napięta, że to musiało wybuchnąć. No nie było innej opcji. Spojrzał na Lottie i odłożył kieliszek z winem.
- Ale później pojawiła się w moim biurze Charity Marshall, to jest najgorsza kobieta, jaką nosił ten świat, taka wiesz... no znienawidziłabyś ją całym sercem jak ja wtedy - miał ochotę walnąć głową w stół, dlaczego wciąż nie mógł jej nienawidzić? To było dużo łatwiejsze.
- No ale zaprosił nas na kolację kontrahent i wtedy ta Cherry zaczęła na mnie lecieć, wiesz, no po prostu Marshall chciała, żebym ją zaliczył... A ja ją odwiozłem do domu, ale to było dziwne. No i później spotkałem ją na Lanzarote. Lottie - teraz to spojrzał jej głęboko w oczy - ta Cherry to jest dynamit. W życiu nie poznałem takiej kobiety, a kurwa mogło ich być tysiąc, albo więcej. Jest jak Persefona, bez której ja nie umiem już żyć, jakby bez niej brakowało mi oddechu. Jakby bez niej nie istniały żadne kolory. Jest tak gorąca, ale tak słaba jednocześnie, kiedy pod każdym dotykiem... - trochę się rozpędził, więc finalnie sięgnął po wino i wypił je duszkiem, a potem sobie dolał - ale Charity Marshall wychodzi za mąż i powiedziała, że to nie są moje sprawy, a później jeszcze odepchnęła mnie w momencie, gdy wyznałem jej jak ją pragnę, wiec to jest już chyba skazane na porażkę - utkwił spojrzenie w Lotcie czekając na jej reakcję, bo on to już kompletnie sam nie wiedział czego chce. Chociaż może wiedział? A może mu się wydawało tylko, że wie, bo jednak w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze? A on nie za bardzo nigdy znał się na tej hierarchii, co powinno być ważniejsze.
Na jej kolejne słowa zawiesił się na moment.
- Może to jest sposób? Może ja też tak zrobię? - poczeka aż się któraś wykaże inicjatywą? To by miało sens.
- Jak on nie przejmie pałeczki na tym weekendzie to na sto procent jest z nim coś na tak - powiedział, ale Galen Wyatt mierzył wszystkich swoją miarą, a to z nim chyba jednak było coś nie tak.
Charlotte Kovalski
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Galen L. Wyatt
— Może lepiej nie? Jeszcze ktoś weźmie Cię za pedała — parsknęła głośno Lotte, wtulając się w jego ramię. Było niczym prawdziwe braterskie ramię, na które mogła liczyć. Tylko braciom nie zwierzała się tak bardzo z miłosnych problemów, za to Galenowi często o nich opowiadała. Zwłaszcza odkąd pojawił się Cassian. Ta dziwna zażyłość pomiędzy nimi była już w dzieciństwie, teraz jedynie rozwijała się jeszcze bardziej.
— No tak — kiwnęła głową i wypiła cały kieliszek na raz. Obawiała się o ocenę Galena, aż zaczęło coś wewnętrznie ją trząść. Wiedziała, w jaki sposób to skomentuje. Ostatnio to ją kręciło, teraz jednak liczyła na inicjatywę Cassiana.
— Weź nie pierdol — powiedziała karcąco Charlotte — może szanuje kobiety trochę bardziej niż ty. Cindy, Mindy, Dolores, Meena. Więcej lasek niż mam palców — nie miała zamiaru dać obrazić Cassiana tylko za jego zasady. Finalnie przecież ją pocałował, zgodził się na wspólny wyjazd no i... stwierdził, że ją lubi. Czy to nie wydawało się wystarczające?
Niestety, nie było.
— Galen szczegóły i mięso na stół — odparła, wywracając teatralnie oczyma. Co miała dokładnie powiedzieć w takiej sytuacji? Zdecydowana? To nie są sprawy faceta? No potrzebowała szczegółów, by być w stanie w jakikolwiek sposób to rozstrzygnąć.
Chociaż wraz z opowieściami to jedynie zmarszczyła brwi... i cały czas piła, bo na trzeźwo nie będzie w stanie tego usłyszeć.
— Przeruchałeś trzy typiary? — spytała, unosząc brwi — i to trzy tak bardzo z tobą połączone? Popierdolone — mruknęła finalnie Charlotte, kręcąc głową. Powinna jeszcze coś powiedzieć, ale nie miała zielonego pojęcia, co dokładnie Wyatt czuł. Może od tego trzeba byłoby zacząć? W trakcie opowieści słuchała, potakiwała i cały czas sączyła wino. Dzisiaj będzie spała w łóżku Galena.
— Jak? Że poczekasz aż ona pokaże inicjatywę? Nie słuchałeś, jak bardzo mnie to męczy? — spytała, unosząc jedną brew do góry — najpierw to zdecyduj się na jedną, a z pozostałymi pogadaj. Pytanie tylko, którą wybierasz, Wyatt? — założyła rękę na rękę. Była gotowa, by stać się jego mini terapeutką. Chyba znała już odpowiedź. O jednej kobiecie powiedział stanowczo zbyt dużo w porównaniu do pozostałych. Tyle by móc mu doradzić, musiała się dowiedzieć czegoś więcej.
— Ehh... nic mi nie mów — powiedziała, wzdychając ciężko — jeszcze się na niego rzucę. To u-po-ka-rza-ją-ce. Wolałabym, żeby chwycił mnie za rękę, spojrzał w oczy i powiedział, spróbujmy, a potem nastąpiłaby gorąca noc — miała swoje upodobania, a ten mężczyzna tak na nią działał, żeby to zrobiła. Na całe szczęście nic jej nie wstrzymuje.
— Może lepiej nie? Jeszcze ktoś weźmie Cię za pedała — parsknęła głośno Lotte, wtulając się w jego ramię. Było niczym prawdziwe braterskie ramię, na które mogła liczyć. Tylko braciom nie zwierzała się tak bardzo z miłosnych problemów, za to Galenowi często o nich opowiadała. Zwłaszcza odkąd pojawił się Cassian. Ta dziwna zażyłość pomiędzy nimi była już w dzieciństwie, teraz jedynie rozwijała się jeszcze bardziej.
— No tak — kiwnęła głową i wypiła cały kieliszek na raz. Obawiała się o ocenę Galena, aż zaczęło coś wewnętrznie ją trząść. Wiedziała, w jaki sposób to skomentuje. Ostatnio to ją kręciło, teraz jednak liczyła na inicjatywę Cassiana.
— Weź nie pierdol — powiedziała karcąco Charlotte — może szanuje kobiety trochę bardziej niż ty. Cindy, Mindy, Dolores, Meena. Więcej lasek niż mam palców — nie miała zamiaru dać obrazić Cassiana tylko za jego zasady. Finalnie przecież ją pocałował, zgodził się na wspólny wyjazd no i... stwierdził, że ją lubi. Czy to nie wydawało się wystarczające?
Niestety, nie było.
— Galen szczegóły i mięso na stół — odparła, wywracając teatralnie oczyma. Co miała dokładnie powiedzieć w takiej sytuacji? Zdecydowana? To nie są sprawy faceta? No potrzebowała szczegółów, by być w stanie w jakikolwiek sposób to rozstrzygnąć.
Chociaż wraz z opowieściami to jedynie zmarszczyła brwi... i cały czas piła, bo na trzeźwo nie będzie w stanie tego usłyszeć.
— Przeruchałeś trzy typiary? — spytała, unosząc brwi — i to trzy tak bardzo z tobą połączone? Popierdolone — mruknęła finalnie Charlotte, kręcąc głową. Powinna jeszcze coś powiedzieć, ale nie miała zielonego pojęcia, co dokładnie Wyatt czuł. Może od tego trzeba byłoby zacząć? W trakcie opowieści słuchała, potakiwała i cały czas sączyła wino. Dzisiaj będzie spała w łóżku Galena.
— Jak? Że poczekasz aż ona pokaże inicjatywę? Nie słuchałeś, jak bardzo mnie to męczy? — spytała, unosząc jedną brew do góry — najpierw to zdecyduj się na jedną, a z pozostałymi pogadaj. Pytanie tylko, którą wybierasz, Wyatt? — założyła rękę na rękę. Była gotowa, by stać się jego mini terapeutką. Chyba znała już odpowiedź. O jednej kobiecie powiedział stanowczo zbyt dużo w porównaniu do pozostałych. Tyle by móc mu doradzić, musiała się dowiedzieć czegoś więcej.
— Ehh... nic mi nie mów — powiedziała, wzdychając ciężko — jeszcze się na niego rzucę. To u-po-ka-rza-ją-ce. Wolałabym, żeby chwycił mnie za rękę, spojrzał w oczy i powiedział, spróbujmy, a potem nastąpiłaby gorąca noc — miała swoje upodobania, a ten mężczyzna tak na nią działał, żeby to zrobiła. Na całe szczęście nic jej nie wstrzymuje.
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- To oni chodzą w różu? - zapytał dość poważnie, bo zastanawiał się teraz, czy narzeczony Cherry chodzi. Przytulił do siebie Lottie, a nawet oparł palce miękko na jej plecach, ale tak po kumpelsku, chociaż trzeba wspomnieć, że czasami ją podrywał, ale to był po prostu typowy Galen, dzisiaj jednak bez podtekstów. Może dlatego oni nigdy się nie zejdą, bo za dużo o sobie wiedzieli? W pewnym momencie po prostu zaczęli się sobie zwierzać z tych różnych problemów miłosnych, a Wyatta na pewno na pewnym etapie jego życia były dość dziwne, nie dziwota, że Charlotte go nie chciała. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, przynajmniej mieli siebie od takich właśnie dobrych rad.
Uniósł jedną brew, kiedy Lotta powiedziała, że przejęła inicjatywę. Z jednej strony Wyatt czasem to lubił, ale tylko na chwilę, bo finalnie to jednak zawsze on robił kolejny krok. Może czasami za szybko?
- Okej… ale przecież widzę, że Cię to gryzie, można... Stopniować niektóre rzeczy, to nawet podkręca atmosferę, ale są takie momenty, że nie da się powstrzymać ognia, sama wiesz - wzruszył ramionami, no bo on to wiedział aż za dobrze - to teraz pytanie, jest ogień i on go gasi, czy nie ma jeszcze ognia? - Galen nie był miłośnikiem romansów w stylu slow burn, on był raczej gwałtowny i chyba naprawdę jeden wieczór mógł sprawić, że się zakochał i stracił głowę. To też nie jest w jego stylu, ale... może on po prostu nigdy w życiu nie trafił na taką kobietę? Do tej pory.
W końcu wyjawił te szczegóły, ale widząc minę Lotty to trochę żałował, ale z drugiej strony komu miał o tym powiedzieć? Tylko jej mógł, albo terapeucie, a ten drugi był na jakimś urlopie. Galen mu się wcale nie dziwił, sam te urlopy sponsorował, no bo jak opowiadał temu człowiekowi takie rzeczy, to co się dziwić, że on potrzebował odpoczynku częściej niż przeciętny Kowalski?
- To lepiej by było jakieś przypadkowe? - zapytał patrząc na Charlotte ze zmarszczonymi brwiami. Tak, zdecydowanie lepiej, sam sobie na to odpowiedział, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. W ogóle najlepiej by było zachować chociaż odrobinę wstrzemięźliwości jak Cassian na przykład. Tylko, że jakby postawić obok siebie Galena i Cassiana, to chyba byli jak ogień i woda.
- Ale ja nie umiem wybierać - stwierdził - przecież jak kupowałem Porsche i zaproponowali mi dwa modele, to musiałem zrobić losowanie - westchnął ciężko - zrobimy losowanie? - podniósł wzrok na przyjaciółkę, ale chyba spodziewał się, że nie będzie chciała brać w tym udziału. Na to co powiedziała o Cassianie to uśmiechnął się trochę krzywo.
- Odpierdol się, wiesz jakaś seksowna sukienka i go złamiesz - ciekawe o kim w tej chwili myślał Galen, aż ten krzywy uśmiech na jego twarzy się powiększył.
Charlotte Kovalski
Uniósł jedną brew, kiedy Lotta powiedziała, że przejęła inicjatywę. Z jednej strony Wyatt czasem to lubił, ale tylko na chwilę, bo finalnie to jednak zawsze on robił kolejny krok. Może czasami za szybko?
- Okej… ale przecież widzę, że Cię to gryzie, można... Stopniować niektóre rzeczy, to nawet podkręca atmosferę, ale są takie momenty, że nie da się powstrzymać ognia, sama wiesz - wzruszył ramionami, no bo on to wiedział aż za dobrze - to teraz pytanie, jest ogień i on go gasi, czy nie ma jeszcze ognia? - Galen nie był miłośnikiem romansów w stylu slow burn, on był raczej gwałtowny i chyba naprawdę jeden wieczór mógł sprawić, że się zakochał i stracił głowę. To też nie jest w jego stylu, ale... może on po prostu nigdy w życiu nie trafił na taką kobietę? Do tej pory.
W końcu wyjawił te szczegóły, ale widząc minę Lotty to trochę żałował, ale z drugiej strony komu miał o tym powiedzieć? Tylko jej mógł, albo terapeucie, a ten drugi był na jakimś urlopie. Galen mu się wcale nie dziwił, sam te urlopy sponsorował, no bo jak opowiadał temu człowiekowi takie rzeczy, to co się dziwić, że on potrzebował odpoczynku częściej niż przeciętny Kowalski?
- To lepiej by było jakieś przypadkowe? - zapytał patrząc na Charlotte ze zmarszczonymi brwiami. Tak, zdecydowanie lepiej, sam sobie na to odpowiedział, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. W ogóle najlepiej by było zachować chociaż odrobinę wstrzemięźliwości jak Cassian na przykład. Tylko, że jakby postawić obok siebie Galena i Cassiana, to chyba byli jak ogień i woda.
- Ale ja nie umiem wybierać - stwierdził - przecież jak kupowałem Porsche i zaproponowali mi dwa modele, to musiałem zrobić losowanie - westchnął ciężko - zrobimy losowanie? - podniósł wzrok na przyjaciółkę, ale chyba spodziewał się, że nie będzie chciała brać w tym udziału. Na to co powiedziała o Cassianie to uśmiechnął się trochę krzywo.
- Odpierdol się, wiesz jakaś seksowna sukienka i go złamiesz - ciekawe o kim w tej chwili myślał Galen, aż ten krzywy uśmiech na jego twarzy się powiększył.
Charlotte Kovalski
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Galen L. Wyatt
— Chodzą w każdym kolorze tak jak ty, Galen — pokręciła głową. Zastanawiała się, skąd nagle to pytanie. Przymknęła na moment oczy. Co mogłaby mu powiedzieć? Geje byli ludźmi, normalnymi, standardowymi. Czasami byli wyjątkowi, a jednak wyglądali jak zwykły Kowalski, niektórzy też całym sobą przypominali Galena. Trudno było wyrokować.
— Ale to on mnie pocałował finalnie — poprawiła go, wywracając przy tym oczyma. Lekko już zmęczonymi, tak jakby nie miało to większego znaczenia. Wzięła głęboki oddech — Cassian działa na zasadzie kontroli ognia. Pojawiają się drobne gesty, randka, gra na fortepianie, ten cholerny wyjazd służbowy — zaśmiała się sama pod nosem — kurwa Galen, pewnie nie zaprosił mnie do biura, bo by mnie tam wziął — albo właściwie ona jego. Zamknięte pomieszczenie, można było przekluczyć drzwi, czy było coś jeszcze bardziej seksownego? Na pewno nie. Nabrała powietrza do płuc. Lennox powodował, że wariowała na każdy możliwy sposób. Chciała mu się oddać, przyśpieszyć, a on ją jedynie wstrzymywał. Jak właściciel psa na smyczy, gdy zobaczy kota z daleka. W krótkim słowie mogła powiedzieć jedno, powodował u niej miękkie kolana. Mogłaby się schować w jego ramiona, przytulić się do niego mocniej i finalnie móc zapomnieć o wszystkim.
— Nie, bo pewnie zapomnisz o kondomie i dostajesz jeszcze wenery — wypomniała mu to. Była szczerze zdziwiona, że nie widziała kolejek kobiet do Galena z wynikiem testu ciążowego, albo, co gorsza, telefonów dotyczących chorób wenerycznych. Najlepsi byli wpaść przez przypadek.
— Jak zrobisz losowanie, to Cię upierdolę — prychnęła Charlotte, wpatrując się w Galena poważnym wzrokiem — pomyśl sobie tak... Myślisz o najlepszym seksie życia, kogo widzisz? — spytała, unosząc do góry jedną ze swoich brwi. Ona już znała odpowiedź. Tylko o jednej powiedział więcej niż kilka zdań.
— Myślisz o jakiejś, konkretnej sukience? — spytała, unosząc do góry oba kąciki swoich ust. Galen wydawał się jak dziecko błądzące we mgle.
— Chodzą w każdym kolorze tak jak ty, Galen — pokręciła głową. Zastanawiała się, skąd nagle to pytanie. Przymknęła na moment oczy. Co mogłaby mu powiedzieć? Geje byli ludźmi, normalnymi, standardowymi. Czasami byli wyjątkowi, a jednak wyglądali jak zwykły Kowalski, niektórzy też całym sobą przypominali Galena. Trudno było wyrokować.
— Ale to on mnie pocałował finalnie — poprawiła go, wywracając przy tym oczyma. Lekko już zmęczonymi, tak jakby nie miało to większego znaczenia. Wzięła głęboki oddech — Cassian działa na zasadzie kontroli ognia. Pojawiają się drobne gesty, randka, gra na fortepianie, ten cholerny wyjazd służbowy — zaśmiała się sama pod nosem — kurwa Galen, pewnie nie zaprosił mnie do biura, bo by mnie tam wziął — albo właściwie ona jego. Zamknięte pomieszczenie, można było przekluczyć drzwi, czy było coś jeszcze bardziej seksownego? Na pewno nie. Nabrała powietrza do płuc. Lennox powodował, że wariowała na każdy możliwy sposób. Chciała mu się oddać, przyśpieszyć, a on ją jedynie wstrzymywał. Jak właściciel psa na smyczy, gdy zobaczy kota z daleka. W krótkim słowie mogła powiedzieć jedno, powodował u niej miękkie kolana. Mogłaby się schować w jego ramiona, przytulić się do niego mocniej i finalnie móc zapomnieć o wszystkim.
— Nie, bo pewnie zapomnisz o kondomie i dostajesz jeszcze wenery — wypomniała mu to. Była szczerze zdziwiona, że nie widziała kolejek kobiet do Galena z wynikiem testu ciążowego, albo, co gorsza, telefonów dotyczących chorób wenerycznych. Najlepsi byli wpaść przez przypadek.
— Jak zrobisz losowanie, to Cię upierdolę — prychnęła Charlotte, wpatrując się w Galena poważnym wzrokiem — pomyśl sobie tak... Myślisz o najlepszym seksie życia, kogo widzisz? — spytała, unosząc do góry jedną ze swoich brwi. Ona już znała odpowiedź. Tylko o jednej powiedział więcej niż kilka zdań.
— Myślisz o jakiejś, konkretnej sukience? — spytała, unosząc do góry oba kąciki swoich ust. Galen wydawał się jak dziecko błądzące we mgle.
-
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- Ja w zasadzie nie chodzę w różu - a właściwie to on chodził tylko w czerni, bieli i może błękicie, albo jakimś szarym, Galen nie przepadał za kolorami jeśli chodzi o jego garderobę. Może jeszcze zanim został prezesem Northexu to zdarzało mu się założyć jakąś krwisto czerwoną koszulę, ale teraz zdecydowanie wybierał klasykę.
Uniósł jedną brew, bo nie do końca to rozumiał, pokręcił głową.
- Ja nie czaję... To tak się da? Kontrolować ogień? Ja nie umiem się... zatrzymać - bo taki właśnie był Galen Wyatt, że jak pykło, to już po prostu nie dało się go powstrzymać. Nie ma się chyba co dziwić, że on z tymi trzema nieprzypadkowymi kobietami spał, zwłaszcza, że to nie były jakieś przypadkowe laski, bo każda z nich zajmowała w jego sercu miejsce. Teraz co prawda łokciami i nogami rozpychała się tam Cherry, ale przecież Marcie była jego pierwszą miłością, a Meena, na nią zawsze mógł liczyć, stracił dla niej głowę i wciąż wspominał jej uśmiech, jej oczy wpatrzone w niego, w jej szefa. To nie były proste rzeczy, ale serce nie sługa? Chociaż Galen przecież nigdy nie przypuszczał, że w ogóle to serce bije w jego piersi, bo zazwyczaj to kierował się penisem, a nie jakimiś wzniosłymi uczuciami, a teraz, to się rozklejał jak jakaś małolata nad sobą i nad tym wszystkim. Tra-ge-dia.
- Ja i tak nigdy nie pamiętam - stwierdził... fakt, sam też się dziwił, że jeszcze nie dostał jakiejś wenery, albo że nie miał jakiś dzieci. Może miał? Alimenty miałby z czego płacić, ale jakoś jeszcze nikt się do niego nie przyznał. A kto by się przyznał skoro Galen Wyatt, to był dupek?
- A czy seks jest najważniejszy Lottie? - zapytał. I to kurwa było pytanie wcale nie w stylu Galena Wyatta, jakby go kosmici podmienili, czy coś. Ale kiedy uświadamiasz sobie taką rzecz, że masz serce i to po właściwej stronie, to takie pytania naprawdę pojawiają się w głowie.
Wiadomo, że myślał o konkretnej sukience... O dwóch, albo nawet trzech. Jedna była gorąca i czerwona i miała wisieć na drzwiach jego szafy. Druga była krótka i wyzywająca i leżała na posadzce willi jego rodziców. A trzecia sprawiała, że pewna kobieta wyglądała w niej jak Bogini.
- Nie wiem, nie znam się na sukienkach - rzucił, ale tak naprawdę to te sukienki go chyba zgubiły.
Charlotte Kovalski
Uniósł jedną brew, bo nie do końca to rozumiał, pokręcił głową.
- Ja nie czaję... To tak się da? Kontrolować ogień? Ja nie umiem się... zatrzymać - bo taki właśnie był Galen Wyatt, że jak pykło, to już po prostu nie dało się go powstrzymać. Nie ma się chyba co dziwić, że on z tymi trzema nieprzypadkowymi kobietami spał, zwłaszcza, że to nie były jakieś przypadkowe laski, bo każda z nich zajmowała w jego sercu miejsce. Teraz co prawda łokciami i nogami rozpychała się tam Cherry, ale przecież Marcie była jego pierwszą miłością, a Meena, na nią zawsze mógł liczyć, stracił dla niej głowę i wciąż wspominał jej uśmiech, jej oczy wpatrzone w niego, w jej szefa. To nie były proste rzeczy, ale serce nie sługa? Chociaż Galen przecież nigdy nie przypuszczał, że w ogóle to serce bije w jego piersi, bo zazwyczaj to kierował się penisem, a nie jakimiś wzniosłymi uczuciami, a teraz, to się rozklejał jak jakaś małolata nad sobą i nad tym wszystkim. Tra-ge-dia.
- Ja i tak nigdy nie pamiętam - stwierdził... fakt, sam też się dziwił, że jeszcze nie dostał jakiejś wenery, albo że nie miał jakiś dzieci. Może miał? Alimenty miałby z czego płacić, ale jakoś jeszcze nikt się do niego nie przyznał. A kto by się przyznał skoro Galen Wyatt, to był dupek?
- A czy seks jest najważniejszy Lottie? - zapytał. I to kurwa było pytanie wcale nie w stylu Galena Wyatta, jakby go kosmici podmienili, czy coś. Ale kiedy uświadamiasz sobie taką rzecz, że masz serce i to po właściwej stronie, to takie pytania naprawdę pojawiają się w głowie.
Wiadomo, że myślał o konkretnej sukience... O dwóch, albo nawet trzech. Jedna była gorąca i czerwona i miała wisieć na drzwiach jego szafy. Druga była krótka i wyzywająca i leżała na posadzce willi jego rodziców. A trzecia sprawiała, że pewna kobieta wyglądała w niej jak Bogini.
- Nie wiem, nie znam się na sukienkach - rzucił, ale tak naprawdę to te sukienki go chyba zgubiły.
Charlotte Kovalski
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia