- 
				 lepiej strzela niż gotuje. lepiej strzela niż gotuje. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Dam ci konkret, Galen — złapała jego intensywne spojrzenie, a dłonie skrzyżowała na klatce piersiowej. — Kontener został załadowany trzeciego września pomiędzy godziną dwudziestą drugą a pierwszą w nocy. Z portu wyruszył o trzeciej czterdzieści. Ósmego września powinien planowo pojawić się Chandler na doku dziewiątym jakoś po godzinie trzynastej. Ale się nie pojawił. Trzy burze i przerwy w dostawie prądu w porcie spowodowały, że kontenery spędziły na statku pięć dni dłużej niż powinny. Zostały rozpakowane dopiero trzynastego września o godzinie szóstej nad ranem — recytowała wszystkie te dane jak ulubioną poezję, przeczytaną setki razy. Nie jednej osobie mogłoby się to wydać niemożliwe, by ktoś przechowywał w głowie tak drobne i szczegółowe dane, jednak taka właśnie była Pilar. Skupiała się na detalach. Dlatego też wcale nie uszło jej uwadze, kiedy brew Galena delikatnie drgnęła w górę w geście zaskoczenia. Uśmiechnęła się jedynie przelotnie i kontynuowała, ponownie zaczynając bawić się papierologią na jego biurku. — A więc, gdyby ode mnie zależało przeszukanie tej całej papierologii, w pierwszej kolejności zaczęłabym od pracowników, którzy trzeciego września byli na nocnej zmianie w porcie matczynym. Skoro ktoś je tam wsadził, ktoś inny musiał je wyciągnąć, a więc w następnej kolejności wypadałoby się przyjrzeć tym, co mieli oryginalnie ten kontener rozładowywać. Czyli nie interesuje nas trzynasty września, a ósmy. Druga zmiana. I to jest punkt startowy — opuszkami palców przejechała po białej teczce, a następnie okręciła ją kilkakrotnie. — A gdybym chciała być jeszcze bardziej cwana i dociekliwa, zabrałabym się za poszukanie powtarzalności — którzy pracownicy najczęściej parują się w kwestii pakowania i wypakowania kontenerów. Bo tak, myśle, że to nie była jednorazowa akcja. Ale to już zabawa dla tych bardziej wytrwałych — dodała przelotnie, przyglądając mu się. Nie znała go za dobrze, jednak z jakiegoś powodu wydawało jej się, że Wyatt nie należał do tych cierpliwych. Pewnie zwykł dostawać wszystko, czego potrzebował pod sam nos i to bez większej potrzeby zapracowania na to. To takie typowe. Natomiast jego następne pytanie kompletnie zbiło ją w tropu.
Dłoń która jeszcze chwile temu eksplorowała biurko jak tylko chciała, nagle zatrzymała się w pół drogi, a jej ciemne spojrzenie zawędrowało prosto do błękitnych oczu. W co on pogrywał?
— Sam fakt, że tu jestem jest niedozwolony — odpowiedziała spokojnie, wyznając o ile jeszcze tego nie wiedział, że wcale nie powinno jej tu być. W ogóle nie powinna z nim rozmawiać bez dyktafonu ani poza komisariatem i była przekonana, że gdyby góra się o tym dowiedziała, miałaby najzwyczajniej w świecie przejebane. Ale Pilar nie od dzisiaj przekładała dobro sprawy nad reguły. Przechyliła głowę, zabierając dłoń z biurka chociaż wzrok wciąż miała wbity w Wyatta. — Ale ja niekoniecznie trzymam się zasad — zabrzmiało to trochę jak pewnego rodzaju wyzwanie i szczerze Galen mógł interpretować to sobie jak tylko chciał.
Patrzyła na niego jeszcze przez jakiś czas, po czym odbiła się od biurka, na którym cały czas się opierała i leniwie ruszyła na jego drugą stronę. W kompletnej ciszy złapała leżącą na fotelu marynarkę, wsunęła ją na nagie ramiona, a następnie po raz ostatni spojrzała w jego kierunku.
— Pierwsze załatw mi ten raport, a potem ponownie zadaj to pytanie — sięgnęła dłońmi do włosów i wyciągnęła je spod materiału, pozwalając rozproszyć się na ramionach. — A jeśli chodzi o adres, możesz go dostarczyć na komisariat. Chyba dobrze zapamiętałeś, gdzie się znajdował — rzuciła mu wymowne spojrzenie. Była gotowa do wyjścia. No chyba, że Galen chciał się z nią podzielić czymś jeszcze?
Galen L. Wyatt
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Pewnie dlatego z taką uwagą słuchał Pilar, wszystkiego co mówiła starając się jak najwięcej zanotować w pamięci, te daty, te godziny, kiedy wyruszył kontener, kiedy miał przybyć do portu, w jego głowie stworzyła się już jakaś mapa tych wydarzeń, żeby później mógł lepiej to usystematyzować, wprowadzić do komputera, osobiście. Bo przecież nie mógł nikomu ufać. Czuł, że zarwie z tego powodu nockę, ale czy miał wyjście? Wciąż krążyło nad nim widmo aresztu, może nawet więzienia? Musiał współpracować, albo musiał działać.
Uniósł jedną brew kiedy wyrecytowała mu te wszystkie dane. Zdziwił się? Niekoniecznie. Sam recytował z pamięci raporty, a było tam trochę więcej cyferek. Nawet mu to zaimponowało.
Może jednak Pilar Stewart była bardziej ciekawa niż podejrzewał?
Na jej kolejne słowa zmrużył tylko powieki, dużo informacji, to mu zajmie kilka godzin... Może jednak ktoś mógł to zrobić za niego? Nie, nie tym razem.
Wywrócił oczami i westchnął ciężko.
- Mogłabyś sama to sprawdzić, posiedziałabyś w tym wygodnym fotelu, albo w moim apartamencie, tam są jeszcze wygodniejsze - mruknął, bo jednak Galen Wyatt miał w sobie dużo z dużego dziecka, lubił sobie pomarudzić, ale finalnie pewnie i tak będzie nad tym ślęczał po nocach. Przynajmniej wiedział nad czym, układał to z mózgu. Już nawet pojawiła się w nim taka myśl, że ten jeden facet od wypowiedzenia pomagał przy rozładunkach. Ale musiał to sprawdzić, dokładnie, przeanalizować. Nie da jej jakiś niekompletnych danych, to by było nieprofesjonalne.
Tak jak jego propozycja.
Jedna jego brew skoczyła ku górze, kiedy znowu się odezwała, ale też uśmiechnął się jakoś bezczelnie. Trochę lubił łamanie zasad, no może nie na tyle, żeby przewozić w kontenerach żywy towar, ale wiadomo, niektóre zasady są po to żeby je łamać, bo to może tylko podkręcić atmosferę. Kiedyś na pewno się na tym przejedzie, i znowu pójdzie do paki na 48h, albo w końcu na dłużej. Chociaż... miał dobrych prawników.
Nie spuszczał z niej spojrzenia tych intensywnie niebieskich ślepiów.
- Czyli też mógłbym od Ciebie dostać klapsa? - mógłby, ale pił do tego od jej partnera, który trochę źle wymierzył. Tutaj też interpretacje mogą być różne. Chociaż o czym myślał Galen Wyatt to wiadomo.
- To już możesz się zastanawiać gdzie pójdziemy, Ty wybierasz lokal Pilar - rzucił za nią tym swoim zbyt pewnym siebie tonem. Nie miał nic więcej do powiedzenia, bo już tego komisariatu nie chciał komentować. Odprowadził ją tylko spojrzeniem do drzwi, a kiedy wyszła to wreszcie zajął się robotą, chyba poświecił jej więcej niż dziesięć minut. Zresztą nie liczył, bo teraz w głowie miał inne dane. I to wcale nie były raporty, które dzisiaj miał do przejrzenia. Zejdzie mu do północy.
Pilar Stewart
/koniec

 
				