38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- pięć -








W zasadzie to skoro za mundurem panny sznurem, to nic dziwnego, że policjanci czasem wychodzili ze strażakami na drinka, bo wtedy te panny mogły się pewnie ustawiać w kolejkach. A zwłaszcza, że zarówno w remizie, jak i na posterunku dużo było ciach. Na przykład taki Miles Waits i Teddy Darling, takie sympatyczne twarze, na pewno dzisiaj w tym barze mogliby mieć udany podryw. Gdyby chcieli, gdyby zjawili się tu w takim celu.
A jednak oni siedzieli już dobrze podchmieleni i kłócili się na temat tego, czy lepsze jest piwo ciemne, czy jasne, a może wódka. Ale jeśli tak, to z jakim sokiem, a jeśli nie, to dlaczego.
W zasadzie to nawet się nie kłócili, tylko rozmawiali donośnie, wymieniali się swoimi stanowiskami, bo były różne, a później takie same, a później chyba znów różne, tylko trudno to było stwierdzić na sto procent. Szkoda, że większość kolegów Milesa z posterunku już się rozeszła po domach, bo albo musieli wracać pod pantofel, albo ledwo trzymali się na nogach. Zresztą... strażacy nie byli lepsi.
A Miles i Teddy trzymali się nieźle.
- Mówię Ci Dar-ling piwo... jasne - powiedział to już chyba dziesiąty raz unosząc palec wskazujący prawej dłoni do góry, jakby właśnie tłumaczył jej jakieś skomplikowane równanie. A do tego był starą facetką od matmy.
Jakby na potwierdzenie swoich słów uniósł swój kufel, pełen ciemnego, gorzkiego piwa i upił dwa łyki.
- Wyśmienite - albo Miles był już trochę porobiony, albo kompletnie nie znał się na piwach - Hank pił ciemne i jak wygląda? - zapytał, ale Hanka nie było w pobliżu, więc nie mogli tego jednoznacznie stwierdzić. Za to gdy wychodził z knajpy jego twarz miała kolor zielonkawy, więc albo teraz już nabrał koloru zieleni zgniłej, ale mógł też leżeć gdzieś blady z twarzą przytuloną do deski klozetowej.
- To co jeszcze kolejka? - zapytał, ale w sumie to jeszcze nie dopił poprzedniego piwa, a może to nie było już jego piwo? Nie wiedział, detektyw już w tym stanie był z niego słaby. Ale za to jako kompan do picia to się nadawał... bo miał mocny łeb i zawsze znalazł później do domu drogę na autopilocie.


teddy darling
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

006.
Kiedy dyżur dobiegał końca, a w remizie zjawiała się druga zmiana, Teddy i chłopaki ze sto trzydziestego drugiego posterunku ruszali do baru. Nierzadko w towarzystwie lokalnych stróżów prawa. Może zbyt dużo powiedziane, że znali się jak łyse konie, ale na pewno znali się ze strony, z których inni nie mieli szansy ich poznać. Były to zazwyczaj sytuacje ekstremalne — makabryczne wypadki, katastrofy budowalne albo poszukiwania zaginionych osób.
Darling, choć na ogół nieposkromiona, nie zliczyłaby nawet, ile razy przeżywała załamanie nerwowe podczas akcji, w których uczestniczył również Miles Waits. Ten sam detektyw, z którym siedziała teraz przy barze i dyskutowała o tym, jakie piwo było lepsze. W mniemaniu Milesa było to piwo jasne, a zdaniem Teddy... Też jasne. Sprzeczali się zupełnie o nic, nie zważając na fakt, że oboje spożywali właśnie ciemny browar. Dlaczego? Trudno stwierdzić. To był chyba ten moment, kiedy było im kompletnie wszystko jedno. A trzeba wspomnieć, że Darling miała naprawdę mocną głowę, więc żeby doprowadzić się do takiego stanu, musiała wcześniej włoić w siebie kilka kolejek szotów, parę drinków i jeszcze zagrać w pomieszczeniu obok w beer ponga.
Ale ja nigdy nie powiedziałam, że wolę ciemne — tłumaczyła Milesowi za każdym razem, gdy ten zaczynał filozofować. — Ale to też jest dobre. Mnie tam piwo w smaku nie przeszkadza. Tak, jak muzyka w tańcu — wzruszyła obojętnie ramionami i pociągnęła łyk ze swojego kufla. — Hank pił też tequilę, gin i whisky prosto z gwinta. I tak jestem w szoku, że wytrzymał tak długo. Zwykle składa się po trzech głębszych — pokiwała z aprobatą, no bo brawa dla niego, spisał się dzisiaj chłopak należycie.
Na kolejną kolejkę westchnęła ciężko i zerknęła na smartwatcha. Dochodziła druga. Teoretycznie w remizie musiała stawić się dopiero wieczorem, o ile nic się nie wypierdoli po drodze i nagle nie zostanie wezwana do jakiegoś karambolu.
Nie możemy więcej piwa — oznajmiła zdecydowanym tonem. — To jest ogromny błąd. Wiesz dlaczego, Waits? Bo najpierw powinniśmy zacząć od niskoprocentowych alkoholi i skończyć na wysokich. Inaczej szybciej się upijemy — powiedziała tak, jakby teraz byli przykładem chodzącej trzeźwości. — Pozwól, że postawię nam szoty czystej. Nie jesteśmy jakimiś żałosnymi cipami, żeby pić piwo. W dodatku ciemne — prychnęła pogardliwie i przywołała do siebie barmankę, która puściła jej oczko, jednak Teddy była zbyt pijana, żeby w ogóle to zauważyć.

Miles W. Waits
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Czasem kot, na drzewie, do którego staruszka wzywała policję, straż i karetkę. Albo gdy trzeba było wyważyć jakieś drzwi, chociaż Miles wciąż twierdził, że mogliby to robić bez pomocy straży, a jednak procedury...
W zachowaniu zimnej krwi akurat Miles był dobry... Jeśli nie wypił jeszcze sześciu piw, kilku szotów i dwóch drinków na bazie tequilli, najprawdopodobniej. Po takiej mieszance krew buzowała, nic więc dziwnego, że kłócili się o to piwo, mimo, że w zasadzie pili to samo, a Waits najprawdopodobniej w ogóle nie swoje. Może Hanka, ale to już był taki etap wstawienia, że jakoś go to nie obchodziło.
- To kto to powiedział? - zapytał Miles mrużąc podejrzliwie oczy, jakby robił prywatne śledztwo, a może po prostu łapał ostrość, bo Teddy zaczynała być mu niewyraźna. Machnął ręką, że może w zasadzie to jest już nieważne, bo mógł to powiedzieć Hank w momencie, w którym wskoczył na stół, a zaraz po tym sobie poszedł.

Na kolejne jej słowa jednak pokiwał głową z uznaniem. To naprawdę dzisiaj był wieczór Hanka, facet nie dość, że łoił jak zwierz, to jeszcze wychodząc z tego lokalu miał numer ze dwóch panienek, które siedziały przy ladzie, czego nie omieszkał im powiedzieć, dodając, że prawie miał trzeciej, ale chyba zwymiotował jej na buty. Trzeba wspomnieć, że w Bar Poet uwielbiali ich policyjno-strażackie popijawy. Chociaż... rzadko kiedy ktoś odwalał tak jak Hank dzisiaj.
- Wszedł dzisiaj w niego jakiś diabeł - stwierdził, trochę mu to serio imponowało, ale trochę też go przerażało. Słuchał Teddy, bo ona jednak tak mądrze prawiła, nawet otworzył usta, żeby powiedzieć, że trzeba jej za to polać, ale w sumie to nie było komu tego zrobić, bo na placu boju zostali sami. A z drugiej strony, skoro proponowała szoty to nie mógł jej odmówić.
- No i to brzmi jak dobry plan - powiedział i trochę się zachwiał na krześle, ale wiadomo pion jest? Jest, można chlać dalej.
- To w ogóle nie jest moje piwo - dodał i dosunął do siebie ten kufel. Obudziła się śpiąca królewna. No i wtedy też jakieś trybiki pod kopułą Waitsa zatrybiły i wpadł na GENIALNY, chyba tylko według niego, pomysł.
- Ale gramy w grę - zastanowił się chwilę jaką, beer pong już był, rzutki były obstawione do przyszłego poniedziałku. Sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął z niej monetę, położył ją z hukiem na stoliku.
- Orzeł pijesz, reszka zadanie albo pytanie - świetny plan Miles, szkoda tylko, że nie macie po trzynaście lat no i jest was całe dwoje, dwie osoby w tej świetnej grze.


teddy darling
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Szczerze mówiąc, Teddy nie wiedziała, kto powiedział mu, że rzekomo ona lubi ciemne piwo. I szczerze? Ale tak szczerze, z ręką na sercu? Nie dbała o to. W tym momencie alkohol naprawdę w niczym jej nie przeszkadzał. Po tym, jak razem z Jettem Donovanem, ulubionym kumplem z remizy, który nie próbował jej wyruchać, bo (o dziwo!) rozumiał, że była lesbijką, leżeli na stole i walili rum prosto z leja, było jej naprawdę wszystko jedno.
Mimo natury lwa salonowego wciąż daleko było jej do wspomnianego Hanka, który przeszedł dzisiaj samego siebie. Cieszyła się jednak, że to nie ona narzygała na buty żadnej ładnej dziewczyny, bo wtedy nie miałaby szans zaciągnąć żadnej do siebie. Nie, żeby planowała, ale różnie do w życiu wychodziło i czasami wychodziło się z baru w eskorcie kolegów z pracy, którzy wrzucali ją do taksówki z włączoną lokalizacją, żeby czasem żaden imigrant nie wywiózł ją w pizdu, albo wracało się w towarzystwie chętnej kelnerki i trzeba było się pilnować, żeby nie zasnąć między jej nogami. I nie, Darling nie była rozwiązała, ale miała też swoje potrzeby.
Nie? — zdziwiła się, kiedy policjant odsunął kufel na bok. — Moje chyba też nie, ale właściwie to teraz może być moje piwo — stwierdziła, dopijając niskoprocentowy alkohol jednocześnie ze swojego, jak i z kufla Milesa. Bo mogła.
A kiedy mężczyzna oznajmił, że mają grać w grę, Teddy spojrzała na niego, jakby naprawdę miał trzynaście lat. A jednak nie zamierzała oponować i wzbraniać się przed tą wspaniałą, ekscytującą przygodą. Podsunęła mu cztery kieliszki czystej, a cztery pozostałe ustawiła na ladzie blisko siebie, po czym od razu zgarnęła.
Czyli orzeł piję, reszka też piję — powtórzyła po nim, a potem machnęła ręką. — Żartuję, wiem, o co chodzi. I pozwól, że zacznę. Rzucam dla ciebie, Waits. Popatrz, jak to się robi — pstryknęła monetą w powietrze, a kanadyjski dolar wystrzelił w powietrze. Głowa Królowej Elżbiety II (swoją drogą powinni zrobić sobie jakiś update) kręciła się naprzemiennie z płynącym po jeziorze nurem. Teddy wystawiła dłoń, ale moneta odbiła się od jej śródręcza i wylądowała gdzieś na podłodze. Oboje schylili się, żeby sprawdzić, co wypadło. — Reszka — zawyrokowała Darling. — To ja mam ważne zadanie — podniosła głowę i spojrzała mężczyźnie w oczy, a w jej własnych zatańczyły niesforne chochliki. — Bardzo ważne. Nie możesz tego spieprzyć — szepnęła konspiracyjnym tonem i nachyliła się do niego, żeby czasami nikt ich nie podsłuchał. — Masz pięć minut, żeby przekonać pierwszą napotkaną osobę, że jesteśmy parą, że właśnie się zaręczyliśmy i że musi nam z tej okazji postawić następną kolejkę — wyrecytowała z łobuzerskim uśmiechem. Czy to nie było genialne? Nie dość, że wymyśliła takie zajebiste zadanie, to jeszcze z korzyściami!

Miles W. Waits

a tu buk tak chciał
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Myślę, że to jednak Hanka - stwierdził, bo przecież Miles to detektyw, więc z jego prywatnego śledztwa, które właśnie przeprowadził w trzydzieści sekund wynikało, że ciemne piwo pił Hank, w którego wstąpił diabeł i który opuścił już ten zacny przybytek. Oni z Teddy pili jasne piwo, a Miles do tego kolorowe szoty o smaku owocowych żelek, chociaż nie wiedział kto go do tego namówił. Będzie musiał jutro przeprowadzić kolejne śledztwo, jeśli będzie cokolwiek pamiętał. Co mogło być wcale nie tak łatwe, bo gdzieś między tymi propozycjami gry, to czknął, a jak wiadomo pijacka czkawka działa czasem jak jakiś wymazywacz pamięci.
- Tylko rzuć na orła - powiedział a kiedy ta moneta poleciała w górę to utkwił w niej spojrzenie, obróciła się chyba ze dwadzieścia razy, a może po prostu w oczach Milesa już to tak wyglądało, a potem spadła pod stół. Waits się zachwiał, kiedy nurkował pod niego, żeby sprawdzić co wypadło.
- No wiedziałem, zero szczęścia w jakichkolwiek grach - mruknął i spojrzał na te kieliszki z jakimś takim wyrzutem, jakby to one właśnie wyrzuciły reszkę, albo dały mu zakaz wypicia się, czy coś. Potem wbił spojrzenie niebieskich ślepiów w Darling, w jej niebieskie ślepia.
- No to dawaj - rzucił niecierpliwie, bo jak to takie ważne, bardzo ważne, to może to jest wypicie wszystkich czterech kieliszków na raz? Pochylił się w jej kierunku, kiedy i ona to zrobiła, a gdy wyjawiła mu to ultra ważne zadanie, to jęknął.
- Co? Ale to trudne... - skrzywił się najpierw, ale przecież Miles lubił trudne zadania, nawet na trzeźwo, a co dopiero po pijaku, czuł się jak jakiś agent specjalny, specjalnej troski może. A kiedy podniósł się z miejsca, to tylko skinął głową. W pierwszej chwili miał od razu ruszyć do kogoś, ale czuł, że chyba musi najpierw zrobić jakiś podkład, jakieś przedstawienie. Spojrzał jeszcze na Teddy.
- To licz czas - rzucił, a potem szurnął krzesłem, które przed nią stało, tak, żeby połowa sali odwróciła się w ich kierunku i padł przed nią na kolana.
- Co?! Teddy, uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! To wspaniale, że się zgadzasz ZOSTAĆ MOJĄ ŻONĄ! - nawet chwycił ją za ręce z tej okazji. Rzeczywiście sporo osób obejrzało się na nich, ktoś nawet zaczął bić brawo, a jakaś inna dziewczyna walnęła w ramię swojego partnera mówiąc, że też powinien to w końcu zrobić. Miles wstał, podciągnął spodnie.
- Powiedziała TAK - rzucił z szerokim uśmiechem, bo nawet barman zwrócił na nich uwagę - zaraz Ci coś przyniosę skarbeczku, to co lubisz pysiulku - tym razem zwrócił się do Teddy, ale i tak ci, którzy siedzieli najbliżej to go słyszeli, a później poszedł do baru.
Po dwóch minutach i czterdziestu sekundach wrócił z dwoma kieliszkami jakiegoś chamskiego szampana.
- To na koszt firmy od Raya - wskazał jej barmana, który do nich pomachał - kazał Ci pogratulować - Miles usiadł z powrotem na swoim miejscu i wbił spojrzenie w Teddy - a jak czas? - no bo jeśli się zmieścił i wykonał zadanie to pije? Napił się w oczekiwaniu tego szampana.

teddy darling
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Włączyła stoper w smartwatchu i patrzyła na poczynania Milesa, uśmiechając się pod nosem. Cholera, on naprawdę dał się w to wciągnąć. Mało tego, całe przedstawienie zrobiło na niedobitkach w barze niemałe wrażenie. Nawet sama Teddy musiała pokiwać z aprobatą głową. Gdzieś z boku dalej dało się słyszeć pojedyncze oklaski i komentarze na temat dramatycznego klęknięcia Milesa. W porządku, to było trochę przesadzone, ale miało w sobie pewien urok. Absurdalny, ale wciąż urok.
Kiedy Waits wrócił z kieliszkami, Darling zauważyła, że jego ruchy są pełne teatralnej pewności siebie, chociaż kroki miał chwiejne. W ich stanie to aż dziw, że się nie wypierdolił gdzieś po drodze.
Brawo — pochwaliła go szczerze. — Wygrałeś właśnie wyimaginowanego Oscara za najlepszą scenę w barze. Nawet Leo DiCaprio nie miałby szans z tobą konkurować, a przecież on w Zjawie walczył z niedźwiedziem — sięgnęła po kieliszek i uniosła go w geście toastu. Zanim jednak zamoczyła usta w szampanie, zerknęła na zatrzymany czas na zegarku. — Trzydzieści dwie sekundy — oznajmiła z wyraźnym uznaniem. — Jesteś prawdziwym demonem prędkości — dodała i złapała kilka łyków alkoholu, a bąbelki od razu podeszły jej do gardła.
Ludzie w pobliżu wciąż spoglądali na nich ze zdziwieniem i ciekawością. A niektórzy z zazdrością, jak ta dziewczyna, która bez końca robiła wyrzuty swojemu chłopakowi. Teraz zastąpiła pacnięcie ręką, uderzeniem torebką. Biedny facet.
No dobrze, mój drogi — Teddy sięgnęła po monetę i przesunęła ją po barowej ladzie w kierunku Milesa. — Twoja kolej. Nie mam żadnych życzeń co do rzutu. Cokolwiek nie wypadnie, jestem zwarta i gotowa do działania. Albo wlania w siebie hektolitry procentów. Chociaż jak tak dalej, to niedługo się poskładamy — stwierdziła, po czym czknęła głośno i odstawiła pusty kieliszek po szampanie na bar. To miło ze strony Raya, że uraczył ich bąbelkami. Pomijając fakt, że po bąbelkach jeszcze bardziej szumiało w głowie, ale w tym momencie Darling było już totalnie wszystko jedno. Najwyżej Waits zatarga ją do domu. Albo obje padną tutaj niczym muchy i obudzą się dopiero wtedy, jak pracownicy zaczną zamykać lokal.

Miles W. Waits
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Jak się robiło w policji tyle lat, to trzeba było mieć trochę tego teatralnego zacięcia, wiadomo, czasem grasz złego glinę, czasem dobrego, a czasem alfonsa, albo żigolaka. Trzeba umieć się odnaleźć.
A dzisiaj Miles mógł zagrać zakochanego, szczerego gościa, akurat... Był zakochany, nie w Teddy, ale jednak, i szczery też był. Nie wywalił się, ale potknął dwa razy i te kieliszki, które przyniósł były tylko do połowy pełne, albo do połowy puste... Zależy jak patrzeć, albo kto patrzy. Miles widział pełne, bo miał dzisiaj wyjątkowo dobry humorek.
Ukłonił się teatralnie, kiedy Darling go pochwaliła, a potem nawet stuknął się z nią tym kieliszkiem z szampanem w ramach toastu.
- Walka z niedźwiedziem, porwanie przez potok, postrzelenie, nie wiem co jeszcze, ale żeby zagrać to w jednym filmie to jednak trzeba mieć talent - Miles pewnie usnął w połowie Zjawy, ale jak później zapytał co się działo, to usłyszał tyle rzeczy, że się nie dziwił, że Leo dostał za to Oscara, bo mogli to spokojnie podzielić na trzy filmy. Usiadł na swoim miejscu, a potem walnął tego kieliszka, który miał być nagrodą za dobrze wykonane zadanie, a przede wszystkim w czasie. Popił szampanem, teraz to kac morderca murowany, ale kto by się tym przejmował?
- Powiem Ci, że to zadanie mnie ożywiło Teddy, mogę grać do rana - rzucił odbierając od niej monetę. Ale tak naprawdę, to kiedy ją podrzucił, żeby złapać na niej zoom to musiał patrzeć jednym okiem. Ale udało się złapał ją na rękę, drugą zasłonił i pokazał Darling.
- Reszka! - zawołał z szerokim uśmiechem. Świetnie, tylko teraz zadanie... Zmarszczył brwi i rozejrzał się po barze, zatrzymał wzrok na tym gościu, którego dziewczyna okładała torebką.
- Musisz... Strzelić mu plaskacza - i wskazał go palcem. Chociaż może to było za łatwe? Ale słowo się już rzekło. Miles spłoniesz za to w piekle, nie dość, że gość ma już przerąbane, to jeszcze mu dokładasz...
- Albo jej, możesz sobie wybrać - dodał, bo w sumie im dłużej na gościa patrzył, tym bardziej było mu go szkoda. Ale przecież mógł się oświadczyć, skoro Miles to zrobił, to przecież nic trudnego!
- Mierzę czas - tylko, że Waits nie miał takiego wypasionego zegarka jak Teddy, tylko jakiś zwykły bez stopera. Znowu przymknął jedno oko odczytując ustawienie wskazówek.

[url=viewtopic.php?p=13707#p13707]bum skarbie[/ulr]

teddy darling
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Oczywiście, że wypadła reszka. Nie mogło przecież być inaczej. Ale Teddy była wystarczająco zdeterminowana (a raczej pijana), żeby sprostać każdemu wyzwaniu, niezależnie od konsekwencji. Ale słysząc, co wymyślił Miles, uniosła wysoko brwi i spojrzała w kierunku stolika, gdzie dziewczyna dalej prawiła chłopakowi morały i autentycznie zrobiło jej się żal tego gościa. Chyba trzeba było mu wyświadczyć przysługę i uwolnić od tej namolnej laski.
No dobra — zgodziła się, zeskakując ze stołka. — To lecimy z tym — dodała, po czym ruszyła w kierunku stolika przy oknie. W tym stanie nie miała żadnych hamulców i chociaż na co dzień stroniła od przemocy, to teraz było jej naprawdę wszystko jedno.
Sterczała tak przy nich przez chwilę, aż w końcu ją zauważyli. Dziewczyna popatrzyła pytająca na Darling, chyba nawet coś powiedziała, ale wtedy strażaczka wyciągnęła rękę i sprzedała jej soczystego lepa na mordę. Huknęło tak, że cała sala barowa zamarła, w tym także luby zszokowanej panny. Wytrzeszczył na Teddy oczy, ale zamiast zareagować, po prostu parsknął pod nosem zduszonym śmiechem, kryjąc twarz w rękawie koszuli.
Ty wywłoko! — wydarła się dziewczyna, podrywając się z krzesła. Wyglądała tak, jakby chciała rzucić się na Darling z łapami, ale ona o to przewidziała i uchyliła się dosłownie w ostatnim momencie; laską zarzuciło i wpadła na kelnera, który z kolei trącił Miles, a ten z kolei bujnął się na stołku i wleciał na jakiegoś innego typka. I wtedy powstał prawdziwy chaos.
Napakowany gość, na którego osunął się Waits aż kipiał od wkurwienia. Złapał detektywa za kołnierz koszuli i podniósł do góry, gotowy cisnąć nim o bar.
Nienienie! — wydusiła z siebie Teddy na jednym wydechu i złapała się za głowę. Próbowała przecisnąć się przez zgromadzony tłum, ale zanim przedarła się do Waitsa, ten już leżał na ladzie, a szkło runęło na podłogę. Darling, niewiele myśląc, co akurat nie było trudne w jej obecnym stanie, uwiesiła się na plecach osiłka, odciągając go od kolegi, tym samym w ostatnim momencie ratując go od spotkania z prawym sierpowym.

Miles W. Waits
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Czy Miles się zdziwił gdy Teddy zgodziła się na jego zadanie? Oczywiście. Bo było dość... kontrowersyjne (dla pijanego Milesa śmieszne), ale z drugiej strony są ludzie, którym się po prostu należy dać w twarz, jak Galen Wyatt na przykład, który dostał od niego w gębę na przesłuchaniu.
Wbił spojrzenie w plecy Darling i aż wstrzymał powietrze. Najważniejsze było teraz pytanie, kto dostanie, ona czy on? To było jak ta runda idź na całość w której wybiera się bramki. Bramka numer jeden - zła, namolna dziewczyna, bramka numer dwa - biedny facet? Tylko, że to też zależało jak na to spojrzeć. Jak na pijane oko Milesa, to...
Dostała jednak dziewczyna, aż klasnęło, a Waits otworzył usta ze zdumienia, bo się mimo wszystko trochę nie spodziewał takiego obrotu wydarzeń. Nie wytrzymał na swoim krześle i w kilku krokach znalazł się bliżej, bo kiedy tamta dziewczyna się zerwała, to naprawdę bał się, że zaraz wydrapie oczy Darling, a szkoda by było, bo miała ładne, niebieskie.
- Ech - stęknął kiedy kelner na niego wpadł i poleciał ze stołkiem. Tylko, że na jakiegoś gościa, który mógł nawet mieć ze dwa centymetry więcej od Milesa, no a na pewno miał mniej włosów, bo był łysy i bardzo wkurzony.
- Ale łeb... - rzucił Miles, ale właściwie nie wiadomo, czy chodziło mu o jego łeb, że zaproponował to zadanie, o łeb Teddy, że je wykonała, czy o ten łysy łeb, który wyrósł przed nim. Łysy chyba zrozumiał, że o niego, bo złapał Milesa. Może jakby Waits był trzeźwy, nie słaniał się na nogach i nie widział podwójnie, to by się tak nie dał, albo po prostu złapał go odpowiednio i wykręcił mu rękę, w końcu w policji nie takich zwyroli i mięśniaków potrafili usadzić. Ale Waits był nawalony jak biszkopt, więc tylko jęknął, kiedy walnął plecami o bar, bo poczuł, że coś mu w krzyżu chrupnęło, albo może to te szklanki, które poleciały na podłogę dzwoniąc o płytki. Odbił się od tego baru, ale gdyby nie Teddy to by dostał. W pierwszej chwili to sięgnął do pleców, żeby je rozmasować, no ale widząc Darling jak wisi na tym łysolu, to musiał zareagować. Zadziałał instynkt, wyrwał się do przodu, łapiąc łysego w pół, trochę bokiem i walnął go barkiem w żebra. Szarpnęli się, ale Teddy nadal wisiała na karku osiłka jak jakaś oszalała małpa.
- Kurwa, Darling, puść go - wycedził przez zęby. Łysy, wkurwiony już na całego, zamachnął się pięścią w stronę Milesa, ale ten, zamiast oberwać, schylił głowę i poczuł tylko świst powietrza nad uchem. Tylko, że ten zamach poskutkował tym, że nagle wszyscy stracili równowagę. Bar zadrżał, kiedy walnęli w niego wszyscy naraz, jakiś barman coś wrzeszczał w tle, ale Miles miał to w tej chwili gdzieś. Wyciągnął nogę, żeby podciąć łysola i razem z Teddy zwalili go na glebę. Ten ryknął, próbując się podnieść, ale Waits przycisnął mu ramię kolanem, jak podczas rozbrajania napastnika, wbił łokieć w bark osiłka, żeby unieruchomić go jeszcze skuteczniej. Wszyscy się na nich gapili, a barman nawet powiedział coś o wezwaniu policji i wtedy Miles wstał, wyciągnął blachę.
- Spokojnie, nie ma potrzeby... My już wychodzimy, i ten pan też - spojrzał na Teddy, żeby może coś dodała. Tylko nie wiedział co.

teddy darling
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie przypuszczała, że ten wieczór potoczy się w tak niewłaściwym kierunku i że będzie zaciskać ręce na karku łysola, żeby utrzymać się na jego plecak. Facet miotał się jak dzik, a ona trzymała się kurczowo, obijając żebra o jego łopatki, próbując złapać równowagę, której nie było. Łysy nagle szarpnął się i Teddy przechyliło do tyłu; na moment zobaczyła świat do góry nogami, szklanki na barze, twarze ludzi z otwartymi gębami.
Miles coś wrzasnął, ale Teddy w ferworze bardziej usłyszała swoje wewnętrzne kurwa, trzymaj się, niż jego polecenia. Gość zrobił zamach i w jednej krótkiej chwili wszyscy runęli na bar. Daling miała wrażenie, że znalazła się na ringu wrestlingowym. Brakowało tylko transparentów i sędziego w rajtuzach. Kiedy wreszcie znaleźli się na ziemi, a Miles przycisnął typa kolanem, w końcu odczepiła się od karku osiłka. Ramiona paliły ją jak po siłce, chociaż jedyne, co ćwiczyła, to desperackie zwisanie. Bar wrzał, ktoś krzyczał coś o policji, Miles wyjął blachę i rzucił to swoje spokojnie. Teddy prychnęła, poprawiając włosy, które teraz przypominały rozwalone gniazdo wrony i strzepała ze swojej koszuli coś, co chyba było orzeszkami słonymi? Dopiero potem rozejrzała się po gapiach, którzy stali z rozdziawionymi gębami, jakby oglądali kabaret. No cóż, przynajmniej show mieli gratis.
Jak to wychodzimy? — wybałuszyła na Waitsa oczy. — Nigdzie się stąd nie ruszam — dodała stanowczo i wskazała palcem na łysola. — To wszystko jego wina!
Wolałby, żebyście jednak opuścili lokal — wtrącił oszołomiony barman. — Inaczej będę musiał zadzwonić do menadżera i opowiedzieć mu o całym zajściu — zaznaczył poważnie. Chwila, czy on im właśnie groził?
Łysy osiłek burknął coś pod nosem, a kiedy Miles zabrał kolano, podniósł się na równe nogi, chociaż trochę nim chwiało. O dziwo, nie robił żadnych problemów, nie wdawał się w dyskusję i nie straszył, że jak wyjdą na zewnątrz, to im powybija zęby. Po prostu zgarnął swoją kurtkę, ruszył w kierunku drzwi, do czego najwyraźniej przyczyniła się odznaka, którą miał przy sobie Waits.
Cała sytuacja sprawiła, że Darling natychmiast wytrzeźwiała. W końcu niechętnie pozbierała swoje rzeczy, rzuciła na bar kilka banknotów w ramach zadośćuczynienia za szkody i wraz z gliniarzem udała się do wyjścia, gdzie na zewnątrz uderzył w nich chłodny podmuch wiatru.
To co? — zapytała, wciskając ręce w kieszenie kurtki. — Szukamy nowego lokalu, czy idziemy na piwo do tego parku za rogiem? — zapytała, bo ani jej się myślało wracać jeszcze do domu, a ta niespodziewana bójka wcale nie musiała oznaczać koniec wieczoru. Gorzej, jeśli w Poet od dziś zawisną zdjęcia ich twarzy z podpisem tych państwa nie obsługujemy.

Miles W. Waits
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bar Poet”