- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
Aczkolwiek nie tylko praca mogła być doskonałą odskocznią od zmartwień, dlatego odrobinę żałuje, że ten hipotetyczny scenariusz tygodniowego urlopu w mieszkaniu Darling nie miał szansy wejść w życie.
— To da się załatwić — mówi Peregrine, śmiejąc się gardłowo. Wcale nie próbowała być wiecznie w centrum jakiegoś zamieszania, ale chyba nie potrafiła żyć inaczej. Wprawdzie wiedziała, że nie powinna zbyt na poważnie traktować tego wyznania – a jednak mimowolnie przechyla głowę, zastanawiając się, czy być może przypadkiem nie trafiła na kogoś, kto byłby w stanie sprostać niekończącym się pożarom, które wybuchały w życiu Peregrine. To było czysto hipotetyczne – i bardzo interesowne założenie. Bo gdy Helena patrzyła w te absolutnie nieziemsko błękitne oczy, miała ochotę wmówić sobie każde kłamstwo, które sprawiłoby, że nie będzie szukać wyjścia awaryjnego.
Przyjemny dreszcz przebiega wzdłuż jej kręgosłupa, gdy Darling nachyla się nad nią, zamykając jej drogę ucieczki. Ale Peregrine wcale nie ma ochoty uciekać; mimowolnie wychyla się lekko do przodu, jakby w kolejnej prowokacji. Zagryza lekko dolną wargę, powstrzymując pomruk rozczarowania cisnący się na usta, gdy Teddy zmienia kierunek i nachyla się nad jej uchem. Oddech kobiety łaskocze delikatną skórę, muśnięcie wargi sprawia, że na chwilę przymyka powieki.
Twój komputer właśnie uzyskał nieautoryzowany dostęp.
Helena nawet nie zerka w stronę monitora. Zamiast tego podnosi się z krzesła, jakby nie miała innego wyboru.
— Tak szybko? — mówi powoli, niskim, gardłowym tonem. Nie spuszcza wzroku z Darling, a ich kontakt wzrokowy staje się z sekundy na sekundę coraz bardziej intensywny. Robi krok do przodu. A potem kolejny, podążając śladem strażaczki. Zatrzymuje się naprzeciw niej – na tyle daleko, by jeszcze się nie dotykały, ale na tyle blisko, by czuć ciepło jej ciała. Przechyla nieznacznie głowę. — I co my zrobimy z całą resztą tego czasu? — pyta, rzucając kolejne wyzwanie.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Była przekonana, że po podniesieniu się obrotowego krzesła, Peregrine sprawdzi dalsze informacje wyświetlające się na monitorach, ale ona, zamiast grzebać przy komputerze, zrobiła krok w przód. A potem jeszcze jeden. Była blisko. Tak blisko, że gdyby Teddy wyciągnęła rękę, mogłaby chwycić ją za szlufkę od spodni i przyciągnąć do siebie. Nie zamierzała kapitulować. Nie chciała też ustępować. W tych podchodach czuła coś znajomego. Coś, co przypominało rzucenie się w wir strażackiej akcji, w której trzeba podjąć decyzję, bez zastanawiania się, czy to w ogóle się uda.
— Mówiłam, że to bardzo szybkie stabilizatory — odezwała się, przenosząc wzrok z jej oczu wprost na usta. A gdy Peregrine zadała pytanie o to, jak powinny wykorzystać resztę czasu, Teddy przesunęła się jeszcze bliżej. Oddech Heleny ocierał się o kącik jej ust, a Darling czuła, jak nieznaczny przypływ adrenaliny, który zrodził się nie z powodu niebezpieczeństwa, ale z powodu nieoczekiwanego zbliżenia, igrał z jej zmysłami.
Nie odsunęła się ani o krok. Stała pewnie, z ciężarem przeniesionym na jedną nogę i rękami opuszczonymi wzdłuż ciała, gotowymi w każdej chwili zareagować. Pokój wokół nich wydawał się kurczyć. Pochyliła się lekko, prawie stykając się z nią czołem i spojrzała w zielono-brązowe tęczówki z czystą prowokacją. To było jak wzywanie rzucone wprost do umysłu Heleny.
— Musimy coś wymyślić — wyszeptała, nieświadomie zagryzając dolną wargę. A może zrobiła to z całkowitą premedytacją. Odpowiedziało jej niezauważalne drgnięcie ramion i Teddy poczuła ciepło, które rozlało się od brzucha aż po kolana. Chciałoby się powiedzieć, że to była tylko zwykła ciekawość, ale w rzeczywistości to było napięcie, które dalej prowokowane mogło w każdej chwili wybuchnąć. — Masz jakieś propozycje, które koniecznie powinnyśmy rozważyć? — Darling uniosła powoli rękę, badając teren. Najpierw opuszkami palców musnęła przedramię Peregrine, Niespiesznie przesuwała palce wyżej, po linii ramienia, aż do barku, świadomie zostawiając ślad obecności.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
— Hm — mruczy w teatralnym zamyśle, intencjonalnie poruszając swoim oddechem kosmyk włosów zawijający się w stronę szyi Darling. Prostuje się lekko, biorąc ostrożny, urywany oddech, gdy spogląda na jej dolną wargę, mimowolnie wracając pamięcią do tych wieczorów w młodości, które spędziła myśląc o jej miękkim wygięciu. Uśmiecha się lekko prywatnym, zagadkowym uśmiechem, zanim nie podnosi spojrzenia na jej oczy.
A potem robi kolejny, i następny krok do przodu, skłaniając Darling do tego, by się cofnęła. Chwyta ją za biodra tuż przed tym, jak ta wpada plecami na ścianę, jakby pod pretekstem uchronienia jej przed zbyt silnym zderzeniem. Teraz to ona jest w potrzasku.
Peregrine nachyla się do jej ucha.
— Nic z tego, co przychodzi mi do głowy, nie jest szczególnie rozważne — wymrukuje, za chwilę ulotnie przeciągając wargami po skórze na jej szyi – jakby zupełnym przypadkiem. WIbracje jej lekko przyspieszającego oddechu i dotyk na ramieniu niemal doprowadzają Helenę do szału, ale ta potrafi być cierpliwa, jeśli sprawa była tego warta. Nie próbuje już jednak powstrzymać cichego, niemal bezgłośnego westchnienia, które rozlewa się kolejną falą ciepła na delikatnej skórze kobiety. — Dobrze się składa, że jesteś specjalistką od ryzyka — werdyktuje, znów zaglądając zadziornie w jej oczy. Jednocześnie pod tą zaczepnością kryje się uważna obserwacja każdej rekacji. Rejestruje każdy oddech i każde drgnienie, gdy wędrując jedną dłonią ku talii, znów niby-niechcący podwija lekko fragment koszulki. Już teraz stara się zapamiętać każde podatne na dotyk miejsce. Gdy widzi, jak usta Darlin rozdzielają się odrobinę, nachyla się w ich stronę.
Pozwala, by każdy pokonany milimetr wypełniał się niecierpliwością, zanim w końcu ją całuje.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Kiedy smukłe palce odsunęły materiał koszulki, gwałtownie wciągnęła powietrze, a jej wargi rozchyliły się mimowolnie. Nie wiedziała, czy była to kapitulacja, czy wyzwanie, ale gdy Helena ją pocałowała, przez chwilę trwała nieruchomo z szeroko otwartymi oczami, aż w końcu powieki opadły, a ciało odpowiedziało na bliskość. Jej dłonie od razu znalazły miejsce na talii Peregrine, przyciągając ją do siebie jeszcze bliżej.
Pocałunek, choć na początku badawczy, wkrótce nabrał intensywności, a ich języki spotkały się w pełnym zaangażowaniu. Palce Darling zaczęły delikatnie wplatać się we włosy Heleny, przytrzymując ją przy sobie, a zarazem testując granice i sprawdzając, czy druga strona odwzajemnia te same impulsy. Oddechy stawały się coraz bardziej nierówne, ale dłonie odważnie wkradały się pod materiał ubrań, intuicyjnie poszukując ciepła drugiego ciała.
Granice zaczęły się zacierać. Teddy przesuwała dłonią wzdłuż wygiętego kręgosłupa, wyczuwając pod palcami krzywiznę i wszystkie nierówności. Odważnie podążyła ręką jeszcze niżej, z wyczuciem ściskając jędrny pośladek. Mimowolny uśmiech zagościł na jej ustach między jednym a kolejnym pocałunkiem. To niesamowite, że w jednej krótkiej chwili człowiek może czuć się jednocześnie silny, jak i całkowicie bezbronny.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
Gdy odnajduje w jej spojrzeniu symetryczne do własnego pragnienie, przesuwa dłońmi ku górze, ciągnąc za sobą bawełniane okrycie i zaczepiając palcami o zapięcie stanika, które poddaje się jej bez większego oporu. Czuje pod opuszkami napięcie pleców kobiety, gdy przesuwa dłoń między jej łopatki. Uśmiech poszerza się — Helena jest ewidentnie zadowolona z efektu, jaki ma na strażaczkę jej dotyk.
Usta powoli przesuwają się na jej szyję, a w tym samym czasie kolano ostrożnie rozsuwa jej nogi. Dwie warstwy ubrań dzielące skórę od pulsującego ciepła niemal doprowadzają Peregrine do szału, ale na przekór wszystkiemu spowalnia ruchy. Pocałunki składane u nasady szczęki są niespieszne, zaczepne. Chce, aby Teddy poczuła ten sam szał. Zęby zaczepiają o skórę w delikatnej prowokacji, zanim dłonie nie wracają do wcześniejszego zadania — pozbawiania Teddy okrycia. Z tym również się jednak nie spieszy, badawczo zahaczając o każde żebro, licząc łapczywe oddechy unoszące jej klatkę piersiową. Gdy pocałunki docierają do zagłębienia obojczyka, w końcu ze zdecydowaniem chwyta szef koszulki i odrywa się od Teddy, by ściągnąć pierwszą z dzielących je warstw.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Ale Teddy nie lubiła być dłużna. I nie lubiła pozostawać w tyle. Bez zastanowienia złapała za brzegi koszulki Heleny i także podciągnęła ją do góry. Przez chwilę ściskała pomięty materiał w dłoni, aż w końcu odrzuciła go na bok. I znowu ją pocałowała. Tym razem żywiej, zdecydowanie mówiąc, że również tego chce, czymkolwiek to nie było. Ręce znów wkradły się we włosy. Asymetryczny, łobuzerski uśmieszek był ostatnim, co Helena zobaczyła, zanim Teddy zsunęła się z pocałunkami niżej, z rozmysłem omijając najczulsze punkty. Omiotła oddechem i subtelnym dotykiem ust żebra, płaski brzuch, palce zagłębiły się nieco pod pas spodni, zsuwając je na tyle, by uwolnić spod jarzma materiału wystające kości biodrowe i również im poświęcić chwilę uwagi.
Nagle w powietrzu uniósł się cichy dźwięk wibracji. W pierwszej chwili Darling starała się go zignorować, ale zaraz wibracje przemieniły się w melodię dzwonka, która, choć nieagresywna, w tym momencie brzmiała niemal absurdalnie głośno w porównaniu z nierównymi oddechami. Teddy oderwała usta od brzucha Heleny, zaskoczona tym niespodziewanym szarpnięciem rzeczywistości. Westchnęła cicho, sięgając do kieszeni po urządzenie. Jej uśmiech, jeszcze przed momentem łobuzerski i prowokujący, przemienił się w grymas, a spojrzenie wróciło do Peregrine, pełne lekkiej frustracji.
W końcu zerknęła na wyświetlacz, marszcząc z niezadowoleniem brwi.
— Cholera, muszę to odebrać — mruknęła i gdy Helena przesunęła się na bok, próbując złapać oddech, jej palce przesunęły się po ekranie, odpowiadając na połączenie.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
Unosi ręce, by ułatwić kobiecie zadanie pozbawiania jej odzienia. Gdy ta przez moment ściska jej koszulkę, Peregrine uśmiecha się do niej wyzywająco. Wykorzystuje ten moment, by chwycić brzeg swojego stanika sportowego, ściągnąć go przez głowę i rzucić w kąt pokoju. Też nie lubi pozostawać w tyle.
Odpowiada na rytm pocałunku, jedną dłoń układając na żebrach tuż pod piersią Teddy, drugą wplatając we włosy na jej karku. Chwilami zapomina o oddychaniu, bo kontakt nagiej skóry rozchodzi się mrowieniem w dół brzucha. Nie planuje oddawać Teddy kontroli nad sytuacją, ale jej delikatne pocałunki i ciepły oddech skutecznie ją rozpraszają. Musi wyciągnąć rękę i oprzeć się dłonią o zimną ścianę. Drugą odgarnia włosy kobiety na plecy, żeby lepiej widzieć jej twarz.
Na początku dźwięk wibracji nie dociera do jej świadomości. Słyszy go – ale jak i cała reszta świata, zupełnie dla niej nie istnieje. Dzwonek też byłaby w stanie zignorować, gdyby nie reakcja Darling. Przeklina cicho pod nosem, nerwowym gestem odgarniając grzywkę do góry; próbuje uspokoić raptowne oddechy – odsuwa się więc o kilka kroków, dopóki nie natrafia na biurko, o które się opiera w sposób, który może wydawać się nonszalancki, chociaż tak naprawdę jest próbą odzyskania równowagi.
— Pali się? — pyta chrapliwie. Ma nadzieję, że Darling zaprzeczy, bo chłodny powiew obmywający jej nagą skórę jest nie do zniesienia w porównaniu z uściskiem strażaczki.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Jeszcze przez chwilę potakiwała krótko, aż w końcu zakończyła połączenie i podeszła bliżej, wzdychając ciężko i wciskając telefon do kieszeni spodni.
— Pali się — oznajmiła zgodnie z prawdą, przejeżdżając paznokciami po jej ramieniu i nie mogła powstrzymać krótkiego uśmiechu, gdy poczuła pod palcami drobne wypukłości i drżenie skóry. — W galerii sztuki współczesnej był wybuch gazu. Służby już tam jadą, ale brakuje im ludzi — wyjaśniła spokojnie, chociaż głos wibrował jej od nadmiaru emocji. Nie wypowiadać na głos tego, co i tak było nieuniknione, więc żeby przedłużyć ten moment, docisnęła Helenę do biurka, przywierając piersiami do jej ciepłego ciała. — Muszę iść — powiedziała w końcu. Nawet nie starała się ukryć zawodu. Pochyliła się i musnęła jej usta. Trochę w ramach przeprosin, a trochę umyślnie, żeby Peregrine też poczuła niedosyt. Jej dłoń sunęła po talii, zatrzymując się na biodrze. Jeszcze raz przesunęła ustami po pełnych wargach, tym razem bardziej zachłannie, jakby chciała zapamiętać ich kształt na później.
Teddy nie chciała wychodzić, jednak polecenie kapitana nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Powinna już biec, mimo że ciało nie słuchało rozkazów. Z trudem odsunęła się na krok, ale oczy wciąż miała wbite w Helenę. To spojrzenie było dłuższym wyznaniem niż jakiekolwiek słowa — chciała zostać i chciała więcej. W gardle czuła suchość, a w klatce piersiowej rozczarowanie paliło goręcej niż te wszystkie cholerne płomienie, które miała za chwilę gasić.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
Teraz nadal odrobinę ją przeraża, ale nie byłaby w stanie unikać go jak piętnaście lat temu. Podążanie za tą iskrą wydaje się jedynym słusznym posunięciem. Zwłaszcza gdy Teddy Darling, jeszcze piękniejsza niż wtedy, stoi półnaga w jej pokoju komputerowym — dlatego gdy Helena słyszy jej odpowiedź, wydaje z siebie zawiedziony pomruk, który urywa się raptownie w gwałtowny wdech, gdy czuje na sobie paznokcie Darling.
— Nigdy nie lubiłam sztuki współczesnej — mówi wciąż zachrypniętym głosem, chociaż jak dotąd nigdy nie żywiła do niej żadnych szczególnych uczuć. Jej dłoń odnajduje zagłębienie na lędźwiach Teddy, a nienasycone usta odpowiadają na jej pocałunek. Przygryza zaczepnie jej dolną wargę, druga ręka przytrzymuje delikatnie kark kobiety, gdy pyta: — Wrócisz tutaj, czy powinnam wymyślić jeszcze jakieś urządzenie, którego nie potrafię zamontować sama? — Kącik jej ust wymyka się ku górze, a w oczach błyszczy przewrotny ognik.
Jedno bardzo głębokie westchnienie później, Helena w przelocie zbiera z podłogi swoją koszulkę – nie kłopocze się ze stanikiem – żeby odprowadzić Darling do drzwi. Wiele słów ciśnie jej się na usta, ale ostatecznie mówi: — Daj znać jak poszło — spoglądając znacząco na kobietę. Zdaje sobie sprawę z tego, że długość akcji strażackiej będzie tak samo nie do przewidzenia, jak i telefon od kapitana. Peregrine może mieć jedynie nadzieję, że gdy ugasną ostatnie płomienie i asysta Teddy nie będzie już niezbędna, wciąż będzie miała jeszcze wystarczająco siły dla niej. Kradnie jej jeszcze jeden szybki pocałunek, zanim ta nie odwraca się, by odejść. — A i Darling? — rzuca, wychylając się jeszcze zza progu. — Powodzenia — mówi, zaraz zanim drzwi windy nie zamykają się za strażaczką. Helena bierze głęboki wdech, na chwilę musząc schować twarz w dłonie, by pomóc sobie ochłonąć.
Zastanawia się, co do cholery ma teraz ze sobą zrobić. Jedyna znośna opcja, na jaką wpada, to trening i zimny prysznic.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Uśmiechnęła się pod nosem na wieść o niechęci do sztuki współczesnej. Ją samą ani ziębiła, ani grzała, ale w tym momencie była bardziej przeciwniczką niż zwolenniczką Jacksona Pollocka. Kiedy Helena przygryzła jej wargę, Darling mruknęła i jeszcze przelotnie objęła jej usta. Jeszcze na chwilę, żeby stłamsić tęsknotę.
— Wiedziałam, że to te stabilizatory, to był tylko presekst — wyszeptała z łobuzerskim uśmiechem, bo przecież to od początku nie miało sensu. Peregrine była zbyt obeznana w elektronice, żeby nie umieć podłączyć i zsynchronizować układów scalonych. Zwabiła ją tutaj podstępem. I Teddy bardzo to odpowiadało. Schyliła się po stanik i koszulkę, które nałożyła na siebie w pospiechu, choć teraz wszystko, co miała na sobie, było kompletnie niewygodne. — Sama musisz się o tym przekonać — rzuciła zaczepnie, mrugając do niej porozumiewawczo. Tym sposobem chciała dać znać, że się odezwie. — Odezwę się — zapewniła, ale nie obiecała, że wróci. Nie miała pojęcia, jak długo zajmie cała akcja i czy po wszystkim znajdzie jeszcze czas. Nie wiedziała też, czy w kolejnych dniach wygospodaruje jakiś wolny wieczór, żeby dokończyć to, co zaczęły.
— Trzymaj się, Peregrine — odwzajemniła ostatni pocałunek i ruszyła do windy. Jeszcze zanim drzwi się zamknęły, machnęła na pożegnanie ręką. Na dole wsiadła do srebrnej Toyoty i ruszyła wprost do remizy, a stamtąd już w towarzystwie chłopaków z posterunku, prosto do galerii sztuki współczesnej, gdzie przez wiele godziny kilka jednostek próbowało ugasić płonący budyek

 
				