- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
— Wiem — mówi, podłapując na moment jej spojrzenie. Nie tylko wiedziała, że jest ładna, ale też wiedziała, jak tego używać, jeśli może coś osiągnąć. Nie przejmowała się tym, że jest przez których bagatelizowana, bo bycie niedocenionym to świetna taktyczna pozycja, a Helena była przyzwyczajona do tego, że niektórzy ludzie nie potrafili zobaczyć jej potencjału. Niektórzy faceci widzieli ją jako kawałek ciała, a więc Helena zwyczajnie obracała to przeciwko nim. I w większości przypadków nie orientowali się nawet, że co się wydarzyło. Tak, ci sami, którzy krzyczeli, że kobiety wykorzystywały swoje piękno.
Parska krótko. — No to faktycznie brzmi mniej więcej jak to, co słyszałam — stwierdza. Współpracownicy przypominający rodzinę byli obcą wizją. Na komisariacie Helena i tak działała trochę jak wolny elektron, co dawało jej więcej spokoju, ale i dobrą pozycję do obserwowania dynamiki między pracownikami. Było tam dużo konkurencji, nie zawsze takiej napędzającej do rozwoju. Często sprowadzała się do sporów, które panowie mogliby równie dobrze rozwiązać przy pomocy linijki, zamiast narażać dobro sprawy. Ciekawiło ją, na czym mogła polegać różnica między pracownikami obu służb i co to była za zależność.
Nie spodziewała się, że Darling już teraz wychyli się w jej stronę (jej plany zakładały opuszczenie samochodu), więc rytm jej oddechów łamie się trochę, usta wyginają w lekkim uśmiechu. Podtrzymuje jej spojrzenie, dopóki ta nie zmienia zdania i zamiast ją pocałować, odgarnia jej włosy z twarzy, nawet tym lekkim dotykiem wywołując gęsią skórkę na ramionach Peregrine. Zawiesza się na chwilę, uświadamiając sobie, że Darling ją podpuszcza. Chyba za dobrze zdaje sobie sprawę z tego, jak działa na Helenę. Niebezpiecznie dobrze.
Peregrine unosi jedną brew i parska, z głębokim westchnieniem wysiadając z auta. Zamyka je i odwraca się w stronę Teddy. Idzie w jej kierunku, tak jakby chciała dokończyć to, co zaczęła Darling – ale ostatecznie ociera się o nią tylko ramieniem i wskazuje na szlak za jej plecami. — Tędy — mówi z zawadiackim uśmiechem.
Z początku nadaje dość wysokie tempo, chociaż czeka, aż Darling się z nią równa. Widać, że Peregrine niecierpliwi się, by pokazać jej niespodziankę – i dzięki temu szybko mogą obserwować, jak korony drzew się przerzedzają, a zza nich wyłania dosyć monumentalna stalowa konstrukcja. Helena odwraca się w stronę Darling, żeby móc zarejestrować jej reakcję. — Błagam, tylko nie mów mi, że masz lęk wysokości.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Kiedy Helena ruszyła w jej kierunku, Teddy wstrzymała oddech. Szybko jednak zrozumiała, że ta tylko sobie z nią pogrywa, więc na zawadiacki uśmiech odpowiedziała równie łobuzerskim, po czym podążyła jej śladem. Tempo nie sprawiało jej problemu, bo po chwili już szły ramię w ramię w stronę, jak się po chwili okazało, wieży bungee. Źrenice Darling rozszerzyły się od przypływu ekscytacji.
— Żartujesz sobie? — parsknęła śmiechem, spoglądając na nią nieco pobłażliwie. — Ewakuuję ludzi z mostów, elektrowni i kilkudziesięciopiętrowych budynków, a ty pytasz, czy mam lęk wysokości? — sprzedała jej kuksańca w bok i przyspieszyła kroku.
Czuła, jak adrenalina powoli wypełnia jej każdy mięsień. Towarzyszący jej wcześniej niepokój związany z niespodzianką, zniknął całkowicie i zastąpił go elektryzujący dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa aż po uda.
— Kolacja przy świecach byłaby zbyt mainstreamowa, co? — zerknęła na nią z niemałym rozbawieniem, ale po jej reakcji Peregrine może stwierdzić, że niespodzianka nie mogła być bardziej trafiona. Szybko przejrzała, że Teddy kochała się w takich ekstremalnych i ryzykownych zabawach. — Ściągaliśmy kiedyś gościa, który podczas skoku zaplątał się w linę. Nie mał żadnych obrażeń ciała, ale zmarł z powodu zatrzymanej akcji serca — rzuciła ciekawostką, gdy już stały przy konstrukcji, ale szybko zdała sobie sprawę, że to chyba nie najlepszy moment na takie opowieści. — Miał sześćdziesiąt pięć lat — dodała, tak na wszelki wypadek, gdyby swoimi słowami wzbudziła w Helenie pewne wątpliwości.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
— Kolacje przy świecach mogą być okej, ale wolę akcję. Możesz uznać, że sprawdzam, czy się dogadamy — stwierdza Peregrine, poruszając zaczepnie brwiami. Gdy słucha jej ciekawostki, brwi wędrują coraz wyżej, chociaż podobne sugestie nie robią szczególnego wrażenia na Peregrine. Niemniej to był fantastyczny timing na podzielenie się tą sytuacją. Potakuje z ukrywanym rozbawieniem, gdy Darling wspomina jego wiek. — Wiem już, że nie boisz się wysokości. A, powiedz mi, jak z twoim sercem? — pyta zbliżając się do niej o krok z cwanym uśmiechem. Wpatrywanie się z bliska w jej roziskrzone ekscytacją oczy wzbudzało znacznie więcej emocji, niż ciekawostka o sześćdziesięciolatku, który umarł przez skok na bungee.
Za Peregrine odsuwa się lekko, widząc ruch ponad ramieniem Teddy.
— Cześć, Kevin! — woła do znajomego, który po przysłudze je tutaj dzisiaj wpuścił – nie odbywały się tutaj zazwyczaj komercyjne skoki, ale Helena miała tu i ówdzie ciekawe znajomości.
— No wreszcie, Peregrine... o, i ty — mówi, mierząc Darling wzrokiem, po czym posyłając Helenie porozumiewawczy uśmiech. — Skaczecie solo czy tandemowo? — pyta, zachęcając je ruchem dłoni, by podążyły za nim do miejsca, w których miał przygotować je obie do skoku. Po drodze Helena wyciąga coś małego z kieszeni i wręcza kumplowi – mały pendrive, dzięki któremu ona i Darling miały tu dziś dostęp, jeszcze o tej porze.
— Tandemowo — odpowiada na pytanie, zerkając na Teddy, żeby upewnić się, że ta nie ma nic przeciwko.
Chwilę później są już dokładnie ważone i mierzone, a Kevin robi im pogadankę o bezpieczeństwie i tłumaczy, jak mają się zachować, kiedy już wjadą z nim windą na wieżę. — Wszystko jasne? No to hop do uprzęży — mówi im, klaszcząc w ręce i kolejnym machnięciem zapraszając je do miejsca, obok którego dotychczas siedział jego kolega – cichy gbur zanurzony w telefonie, dopóki nie zerwał się, by pomóc zapinać je w sprzęt i pięciokrotnie sprawdzać, czy wszystko trzyma się jak należy. — Zepniemy was razem już na górze — tłumaczy jeszcze Kevin, teraz już zapraszając je do windy.
Gdy powoli wjeżdżają na szczyt platformy, Helena pochyla się do Teddy.
— Skakałaś już kiedyś?
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Na widok znajomego Peregrine, który ewidentnie wyświadczał jej tego wieczoru przysługę, kiwnęła głową w geście przywitania. Normalnie o tej porze takie atrakcje są wyłączone z użytku. Tym bardziej Teddy doceniała jej zaangażowanie w przygotowanie randki, która nie była zwykłą kolacją czy pójściem do kina.
— W tandemie albo wcale — oświadczyła poważnym tonem, ale oczy jej się śmiały. W międzyczasie pozwoliła zapiąć się w uprzęż i sama jeszcze dla bezpieczeństwa sprawdziła wszystkie zapięcia, nie tylko swoje, ale też Heleny. Miała na tym punkcie fioła, bo niejednokrotnie naoglądała się różnych tragedii, gdzie coś było źle umocowane, a człowiek niewłaściwie chroniony.
Weszła do winy i zahaczyła kciukami o skrzyżowane pasy, zupełnie jak robiła to w przypadku szelek od munduru. Zwiększająca się wysokość nie robiła na niej żadnego wrażenia. Czasy, kiedy czuła dziwny ścisk w żołądku, a kolana robiły się miękkie jak z waty, już dawno miała za sobą.
Na górze Kevina przypiął je do siebie, a Teddy śmiało przyciągnęła Helenę i zakleszczyła ją w ciasnym uścisku. Były teraz tak blisko siebie, że miała jej oddech w kąciku swoich ust.
— Tylko ze spadochronem — odparła, zdmuchując sobie z czoła kosmyk włosów. — Kilkakrotnie. Dwa lata temu gasiliśmy lasy w Onatrio, Quebec i Albercie. Byliśmy wtedy smokejumpersami i rzucaliśmy się z samolotów prosto w ogień, żeby rozpocząć akcje w trudno dostępnych obszarów, zanim dotarły tam jednostki naziemne. Byłam tak nabuzowana adrenaliną, że prawie nic z tego nie pamiętam. Tym razem nic mi nie umknie — dodała z łobuzerskim uśmiechem.
— Gotowe? — odezwał się Kevin, zachęcającym gestem zapraszając je do krawędzi platformy. Krokiem dostawnym przesunęły się we wskazane miejsce. — Możecie jeszcze się wycofać — zaznaczył, na co Darling jedynie parsknęła śmiechem.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
Ich ciasny uścisk jeszcze bardziej wzmaga bicie serca i wibrujące poczucie ekscytacji, które rozpiera jej klatkę piersiową.
— Wow, Darling — mówi ze szczerym podziwem, słuchając jej opowieści. Widząc jej walkę z kosmykiem włosów, wyciąga dłoń, by pomóc odgarnąć jej go z twarzy. — Po co komu superbohaterowie? — rzuca z zaczepnym uśmiechem, ale mimo żartobliwego tonu, jej słowa są szczere. Już i tak miała ogromny szacunek do strażaków, ale z wyraźnym obrazem niebezpiecznej akcji pożarowej zarysowanym w wyobraźni, Darling imponuje jej jeszcze bardziej, niż dotychczas. Może dostrzec to w spojrzeniu Peregrine – zwłaszcza z tak niewielkiej odległości. — I liczę na to — mówi zuchwale przyciszonym głosem, nachylając się do jej ucha. — Ja skaczę pierwszy raz, więc dobrze, że wybrałam do tego towarzystwo profesjonalistki — mówi, odsuwając się, żeby spojrzeć najpierw na Darling, a potem na Kevina, który wyłapuje jej spojrzenie i porusza porozumiewawczo brwiami. Wyjątkowo, Helena nie ma nic przeciwko, chociaż posyła mu lekko ostrzegawcze spojrzenie, żeby wiedział, że ma się zachowywać – znała jego tendencje do nieszkodliwych, ale jednak sprośnych komentarzy.
Przesuwa się razem z Teddy do krawędzi i czuje, jak wysokość zawraca jej lekko w głowie. Nie ma jednak zamiaru się wycofywać – trochę ciaśniej przywiera jednak do Darling, czekając, aż Kevin policzy do trzech. Podtrzymuje kontakt wzrokowy z Darling, gdy obie synchroniczne wychylają się poza krawędź platformy.
Krew szumi jej w uszach w duecie z pędem powietrza. Początkowo jej organizm reaguje na uczucie spadania — Helena spina lekko mięśnie i wstrzymuje oddech, ponad ramieniem Teddy przyglądając się światłom Toronto zlewającym się w smugi wraz z gwałtownie zmieniającą się perspektywą.
Bungee napina się pod ich ciężarem, a one zaraz zaczynają się wznosić, jakby były nieważkie. Peregrine odnajduje spojrzenie błękitnych tęczówek ze źrenicami rozszerzonymi adrenaliną. Nie pamięta, kiedy ostatnio czuła się taka lekka. Z jej piersi wyrywa się radosny, chrapliwy śmiech.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— To trochę tak, jakbym cię rozdziewiczyła — odparła równie przyciszonym głosem i mrugnęła do niej porozumiewawczo. Pierwszy razy bywały tak samo straszne, jak i fascynujące. I zawsze musiał być ten pierwszy raz.
Po tym, jak jeszcze raz wymieniły znaczące spojrzenia, równocześnie przechyliły się na bok. Chłodny, rześki wiatr uderzył ją w twarz, a serce zadudniło w rytmie, który wydawał się za szybki nawet dla tego momentu. Spojrzała do góry nogami na wirujące światła miasta, a całe Toronto drżało razem z nierównymi szarpnięciami liny. Darling poczuła, jak śmiech Peregrine przenika wibracjami przez jej ciało, na co odpowiedział własnym, głębokim wybuchem radości. Zacisnęła ręce na linie, a potem rozluźniła palce, kiedy znów uniosły się nieznacznie w górę. W tej chwili nie istniało nic poza tym skokiem i pulsującym światem pod nimi, który zmienił się w rozmazaną mozaikę świateł, odległą i kompletnie nieważną. Znów na nią spojrzała — włosy rozwiane, oczy rozszerzone emocją — i nagle pojęła, że nie będzie lepszego momentu. A jeśli nawet będzie, to nie ma też powodu, żeby czekać.
Teddy bez namysłu ujęła twarz Heleny w obie dłonie, pokierowana impulsem, który jest prostszy niż grawitacja. Ich usta spotykają się w gwałtownym w drżącym pocałunku, który smakuje adrenaliną i śmiechem, a ten śmiech splata się z ruchem ust, drży w oddechach, kiedy lina znów szarpie i obraca je w powietrzu.
— I jak wrażenia? — zapytała, obejmując ją jeszcze mocniej, kiedy stojący na górze Kevin, zaczynał opuszczać je powoli w dół. A na dole czekał już na nich jego kolega, który miał pomóc im w wyswobodzeniu się z zabezpieczeń.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
— Mogłabym to z tobą robić codziennie — mówi Helena, jeszcze póki dyndały na linie, schylając się do ucha Teddy, na tyle blisko, by owiać ciepłym oddechem skórę na szyi strażaczki. Nie precyzuje, czy chodziło jej o skok z wysokości czy te pocałunki, bo nie jest pewna, które z tych doznań mocniej zawróciło jej w głowie.
Za chwilę dźwig opuszcza je na tyle nisko, żeby położyły się w trawie. Ma trochę za złe kumplowi Kevina, że nagle tak wyrywa się do roboty i nie daje im czasu na to, żeby ochłonęły; przynajmniej Helena mogłaby tak z nią leżeć, i pewnie zupełnie stracić poczucie czasu i przestrzeni, bo przez cały czas dzieli spojrzenie jedynie między jej oczy i usta. Z drugiej strony – rozumie, że panowie zapewne chcą wrócić do domu po zapewne długim dniu pracy, a sama zresztą miała dalsze plany na ten wieczór, dlatego nie ociąga się i jak najszybciej pozbywa uprzęży.
— To tyle — mówi pod nosem kolega gbur, natychmiast nurkując w swoim telefonie i oddalając się na tyły konstrukcji, zostawiając je same.
Helena na chwilę przyciąga do siebie Teddy, obejmując ją w talii. — Okej, z niespodzianek to by było na tyle. Chciałam cię jeszcze zabrać na drinki — wyznaje. — Ale z drugiej strony zostawiłaś u mnie ostatnio swoją butelkę wina? — dodaje alternatywę i unosi pytająco brwi, chcąc dowiedzieć się, którą opcję preferuje Darling.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Kiedy znalazły się na trawie, westchnęła ciężko. Trochę przez to, że musiały już stąd iść, a trochę od nadmiaru emocji wywołanych skokiem i ustami Peregrine, które mogłaby całować bez końca albo i jeszcze dłużej. Pozwoliła jej się do siebie przyciągnąć, a zmarszczyła nieznacznie brwi, zastanawiając się nad tym, jak powinny spędzić resztę wieczoru. I w jednej i w drugiej opcji głównym elementem rozrywki, oprócz towarzystwa Heleny oczywiście, miał być alkohol. Darling lubiła drinki, ale nie odmawiała również wina.
— Przyznaj po prostu, że chcesz mnie przelecieć — powiedziała w końcu, uśmiechając się łobuzersko. Bo ja ciebie też, dodała, ale już tylko w głowie. Prędzej czy później i tak wylądują w mieszkaniu którejś z nich. To było nieuniknione. Chyba naprawdę musiałoby się coś wykrzaczyć po drodze, żeby tak się nie stało. Na przykład Teddy znów otrzymałaby nagłe wezwanie, zanim jeszcze zamoczy usta w alkoholu albo na komisariacie ktoś próbowałby dostać się do bazy systemów i tylko Helena wiedziałaby, jak to powstrzymać. — Jedźmy do ciebie — stwierdziła po chwili, jednak z pewnością w głosie. — W knajpie pewnie będzie tłoczno i głośno. A przy okazji będę mogła zerknąć, jak sprawują się stabilizatory — puściła do Peregrine oko, a gdy niechętnie wyswobodziła się z jej uścisku, zebrała się na równe nogi i wyciągnęła rękę, aby pomóc jej wstać. Po chwil obie już ściągały uprzęże i machały na pożegnanie do Kevina, bo jego kolega był zbyt zanurzony w wirtualnym świecie, żeby zauważyć ich odejście.
— Ale jeśli bardzo ci zależy, to możemy iść na drinki — Draling zerknęła na Helenę, jak już zostawiły za sobą prawie stumetrową konstrukcję. — Poza tym złota zasada randkowania głosi, że ten, kto zaprasza, ma ostateczną decyzję — oznajmiła. Oczywiście żadna taka zasada nie istniała, a Teddy właśnie ją wymyśliła.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
— Racja — zgadza się tylko natychmiast o knajpie. — Co prawda znam taką, w której nawet o tej porze jest ciągle przyjemnie, ludzie schodzą się dopiero około drugiej, jak pozamykają inne lokale — ale i tak wolę cię od razu u mnie — ale zawsze mogę pokazać ci ją na drugiej rance. — Stwierdza, posyłając jej znaczący uśmiech. Chwyta ją za przedramię, żeby mogła podciągnąć ją do góry – i Peregrine zauważa, że robi to z taką łatwością, jakby informatyczka nic nie ważyła. Za chwilę odwracają się, by pomachać na pożegnanie Kevinowi, który z góry pokazuje im dłonie złożone w serduszko, na co Helena z kolei odpowiada środkowym palcem. Jego parsknięcie śmiechu to ostatnie, co słyszą, zanim nie znikają w gąszczu drzew.
— Och? — mówi Helena z łobuzerską iskrą w spojrzeniu. — Akurat o tej nie słyszałam, ale kojarzę kilka innych — dodaje, na chwilę odwracając wzrok. — Może faktycznie powinnam teraz odwieźć cię do domu, pożegnać pod klatką schodową... — Helena zbliża się do Teddy na tyle, by ich ramiona stykały się lekko przy marszu; czuje ciepło bijące od jej ciała przez warstwy ubrań i patrzy na nią zalotnie spod półprzymkniętych powiek. — Nie żebym nie chciała cię przelecieć, ale potrafię być cierpliwa. A to dopiero nasza pierwsza randka. — Wieńczy tę wypowiedź krzywym uśmieszkiem, a jej wyzwanie zawisa w powietrzu.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
W środku aż kipiała, bo przecież doskonale wiedziała, jak bardzo ciągnęło ją do tej kobiety. Równie mocno bawiło ją jednak to, jak usilnie Peregrine próbowała zachować kontrolę nad sytuacją. Teddy absolutnie nie zamierzała dawać jej tej satysfakcji. W głowie aż huczało — z jednej strony ta nieustanna prowokacja między nimi sprawiała, że Darling miała coraz większą ochotę sprawdzić, jak długo wytrzymają bez dotyku. Z drugiej, coś w niej uparcie szeptało, żeby nie oddać Helenie wszystkiego od razu, tylko zostawić ją w tym słodkim napięciu.
— W knajpie też byłoby fajnie, pewnie przyciągnęłabyś kilka zazdrosnych spojrzeń — stwierdziła z przekornym uśmiechem. — Ale skoro mówisz, że wolisz od razu jechać do ciebie, to może nie ma co przedłużać. Możemy też pojechać do mnie — zaproponowała luźno, bo Peregrine nie miała jeszcze szansy gościć w jej apartamencie w centrum. — Może rozparcelowałybyśmy alkohol w moim barku — dodała jeszcze kuszącym tonem, a gdy dotarły do samochodu, wyminęła ją, zaciągając się zapachem perfum, który drażnił zmysły. To wystarczyło, by w głowie Teddy pojawił się chaos — sprzeczne, rozrywające ją na pół pragnienia. Chciała rzucić się w to bez hamulców. Ale chciała też wodzić ją za nos jak najdłużej.
W końcu wślizgnęła się na miejsce pasażera, nie przestając obserwować Heleny, która właśnie zatrzaskiwała za sobą drzwi. Najpierw i tak musiały wrócić do Toronto. Tylko Darling nie miała pewności, czy wytrzyma całą drogę i nie zacznie dobierać się do niej gdzieś w połowie trasy. Albo nawet i wcześniej.
helena peregrine

 
				