W zasadzie Galen przyprowadzał do Seeleya trzy typy dziewczyn, te które ściskały Chloe na powitanie, bo znały ją z jakiś wybiegów, te które patrzyły na nią krzywo, bo były zazdrosne, że wyrwała takiego faceta jak Seeley, i takie jak Pilar, które uścisnęły jej dłoń. Te stosunkowo rzadko, bo jednak powiedzmy sobie szczerze Wyatt rzadko spotykał się z kobietami wartościowymi, raczej z takimi, które... zabrał tu raz i to by było na tyle. Typ jeden lub dwa, modelki, albo wariatki.
-
 Wybacz, musiałem powiedzieć Anicie, że nie będzie tutaj dzisiaj jedyną pięknością - uśmiechnął się do Chloe zerkając na Pilar kątem oka, gdy powiedziała, że wspominał, że jest śliczna. Śliczna to ładne słowo, ale Galen rzadko go używał. Zjawiskowa, piękna, cu-do-wna, te zdecydowanie częściej. Ale śliczna nawet mu się podobało, może zacznie częściej tak mówić.
Zawiesił niebieskie tęczówki na profilu swojej udawanej partnerki, ale tylko na chwilę, bo w końcu ruszyli do jadalni. A tam... według Galena wcale nie było na czym zawiesić oczu, chociaż ściany zdobiły jakieś obrazy, a na regałach stały ohydne figurki przywiezione z różnych zakątków świata. No tak, Seeley był przecież taki światowy.
A jego żona zdawała się zupełnie inna, cicha, wycofana, Versace do niej nie pasował. Kiedy Chloe już siedziała, a Galen zasuwał krzesło za Pilar to pochylił się nad jej szyją.
-
 Właściwie chciałem... - powiedział jej do ucha, ale wtedy pojawił się Seeley i nie dokończył, ale chciał ją zapytać o ten podsłuch, gdzie ma go wsadzić w tym gabinecie, czy on musi być przy biurku? Galen zastanawiał się jaki on ma zasięg, bo wcale się na tym nie znał. A co jeśli musi go... podłożyć Seeleyowi pod nos? Swoją drogą to właśnie Arthur dzisiaj zachowywał się dziwnie, zawsze po takich wakacjach był wniebowzięty, a tu jakieś fuczenie pod nosem. Może coś było na rzeczy? Tylko, żeby nie wiedział, że oni odwiedzili ten burdel w Quebec. Chciał jakoś dać znać Pilar, że coś tutaj jest nie tak, tylko jak, żeby jeszcze bardziej nie zwrócić uwagi Seeleya?
Kiedy Stewart zapytała co będą jeść, to Galen zerknął na nią przez moment, mogli opracować jakieś hasło, które dawałoby znać, że coś jest nie tak, na przykład 
carpaccio z surowej cukinii z musem z migdałów.
Pokiwał tylko głową, ale nawet się nie skrzywił, chociaż żołądek mu się trochę ścisnął, mogli jechać na te hot-dogi, bo tutaj raczej nie pojedzą wcale.
Kiedy Seeley przerwał Pilar, to Galen się skrzywił, no bo jednak przerwał, jakby jego kobiecie, już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Pilar sama to załatwiła, a Wyatt nawet się uśmiechnął, a spiął się z innego powodu, bo zastanawiał się co ona teraz mu powie, żeby tylko nie było to związane z branżą pornograficzną, bo Seeley się chwalił, że zna w niej kilka osób. Ale ładnie wybrnęła, modelki się zgadzały, a na marketingu Seeley na pewno się nie znał, jak kiedyś proponował Galenowi, żeby nakręcili reklamę stali z półnagimi tancerkami. Wyatt myślał, że to taki głupi żart, ale w tej chwili to nie wiedział, czy tak było, czy jednak nie.
-
 I kulturalna... - rzucił, ale szybko się zreflektował -
 piękna, kulturalna, inteligentna i zadziorna, może w końcu, to jest to - sam miał ochotę przewrócić oczami, ale zamiast tego to oparł rękę na oparciu krzesła Pilar za jej plecami. Chloe się uśmiechnęła bo Galen zawsze przyprowadzał tu inne kobiety, a to była dla niej chyba jedyna taka rozrywka, pewnie naprawdę by się cieszyła, gdyby Stewart wpadała tu częściej. 
Na słowa Pilar, że może prowadzić, zastanowił się. Porsche? Nigdy nie dał żadnej kobiecie prowadzić Porshe, auto z wypożyczalni może, ale nie jego ukochaną zabaweczkę. Chciał pokręcić głową, ale wtedy odezwał się Seeley, a Galenowi aż chyba wyskoczyła na czole jakaś żyłka. Kutasiarz. 
-
 W zasadzie, jutro zaczynam po południu, spotkaniem z Quebec, ale tylko online, to nic szczególnego, Goodwin zda raport, ale nie widzę w nim żadnych błędów, mogę się napić - stwierdził i wzrok utkwił w Seeleyu, ale ten tylko oblizał bezczelnie wargi, a Galen nie wiedział, czy dlatego, że nie będzie się mógł napić brudzia z Anitką, czy dlatego, że wspomniał o Quebec -
 Anita mnie odwiezie - chyba pierwszy raz w życiu powiedział coś takiego, że da poprowadzić jakiejś swojej lasce i jeszcze, że ona go odwiezie, aż Arthur uniósł jedną brew z jakimś takim niemym pytaniem, co jest. To co Galen miał zrobić? Musiał teraz już grać, że Anita to nie jest taka pierwsza lepsza laska, tylko może rzeczywiście coś poważniejszego?
Oparł jej rękę na udzie, zrobił to lekko, ale tak, że było to widać, a kiedy na niego spojrzała, to powiedział.
-
 Możesz jutro też jechać do pracy ode mnie - i kolejne dziwne spojrzenie Seeleya, ale jakieś takie zainteresowane, tylko, że tym razem nie w kierunku Pilar, a Wyatta. Galen wiedział, że chciałby go teraz zapytać czy Pilar jest naprawdę taka dobra w łóżku, no po prostu już sobie to wyobrażał, jak Arthur go o to pyta, gdy będą sami. Nie powstrzyma się.
Na to kolejne pytanie, które padło, Wyatt nabrał w płuca powietrza, jakaś wiarygodna bajka na poczekaniu. Nie w klubie, bo ktoś kto siedzi w handlu ludźmi raczej nie chodzi do klubów.
-
 W biurze, Anita chciała zawalczyć o przetarg na tę nową kampanię, ale przegrała, więc w ramach pocieszenia, zaprosiłem ją na drinka - powiedział i znowu oparł rękę na oparciu krzesła Pilar bawiąc się długimi kosmykami jej włosów. Dobra historia, czy zła? Kleiła się, bo naprawdę Northex szukało firmy zewnętrznej od kampanii reklamowej, ale pewnie Selley o tym nie wiedział, chociaż może słyszał? Pokiwał głową, jakby słyszał, a Chloe westchnęła zauroczona.
-
 To dobrze, że przegrałaś Anitko - Arthur spojrzał na nią krzywo, a Galen się uśmiechnął, do Chloe, ciepło -
 to samo sobie pomyślałem - potem spojrzał na Stewart, chciała coś dodać? Wtrącić swoje trzy grosze, żeby podkręcić tę historię? Seeley chyba na to liczył, bo przyniósł Galenowi szklankę z whisky, ale wzrok miał wciąż utkwiony w brunetce. Usiadł na swoim krześle i napił się swojego drinka. Wyatt zajrzał do ciężkiej szklanki, dwie kostki lodu, nie lubił whisky z lodem, ale mimo to upił łyk. Okropna, jakby ktoś dolał do niej flakon perfum.
-
 Montreal Ember? - zapytał unosząc szklankę, a Seeley powoli przeniósł spojrzenie z Pilar na Galena, pokiwał głową.
-
 Nie smakuje Ci Wyatt? - zapytał. A Wyatt pokręcił głową i nawet się skrzywił.
-
 To nie mój smak, masz może Gibsona, skoro już mamy okazję się razem napić, to zdecydowanie coś lepszego - na chwilę złapał dłoń Pilar pod stołem, jakby chciał jej podziękować za to, że dzisiaj robi za kierowcę, ale tak naprawdę to może trochę chciał dać jej znak, bo Seeley wstał. Galen wiedział, że Gibsona trzyma w swoim gabinecie, sam mu go dał mówiąc, że to najlepszy wybór do interesów, że zawsze pije go w gabinecie, a Seeley chciał chyba czasem poudawać, że jest takim Galenem Wyattem.
-
 Bez lodu - rzucił za nim Galen, kiedy Arthur skierował swoje kroki do holu. Chloe powiodła spojrzeniem po stole i też jakby sobie nagle przypomniało.
-
 Carpaccio - pisnęła i wstała -
 sprawdzę, czy jest już gotowe - poszła do kuchni, a oni naprawdę zostali w tej jadalni sami. Galen to nie wierzył we własne szczęście, ale fakty są takie, że on czasami naprawdę miał więcej szczęścia niż rozumu.
-
 Pilar powiedz mi gdzie położyć ten podsłuch w gabinecie? - mruknął do niej półszeptem, a potem powoli i cicho odsunął się od stołu -
 podłożysz go teraz? - zapytał i zerknął w kierunku holu -
 chwilę mu to zajmie, gabinet jest po drugiej stronie korytarza, nie wiem jak Chloe - powiedział, bo równie dobrze Chloe mogła wejść do kuchni i zastać wszystko gotowe i zaraz wrócić tutaj ze służbą. Chociaż w tej ciszy, która zapanowała dało się słyszeć jakiś szczek talerzy, albo innej zastawy. No i Galen miał też wrażenie, że bicie jego serca, które przyspieszyło, pochylił się w kierunku Pilar, żeby spojrzeć jej w oczy.
-
 Boję się, że on wie, bo jest jakiś dziwny, zawsze opowiada zachwycony o wakacjach, a dzisiaj nie powiedział o nich ani słowa - pokręcił głową -
 a jak on wie o Quebec? - zapytał jeszcze, bo miał jakieś dziwne wrażenie, że coś tu jest nie tak, ale może... chodziło o ten ostatni transport, który nie doszedł do skutku? Oby.
Pilar Stewart