- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
Nie potrafi nie odpowiedzieć prowokacją na prowokację, nawet jeśli coraz ciężej myśli jej się o prowadzeniu auta i powrocie do miasta. Nie potrafi sobie tego odmówić, gdy patrzy w jej oczy, które w szarości zachodu przybierają burzowy odcień błękitu. Obserwuje każdą zmianę, każde drgnięcie w kąciku ust, który już teraz pragnie pocałować – ale podobnie jak Darling, postanawia sprawdzić, jak długo to wytrzymają. Ile napięcia są w stanie znieść – a Peregrine już czuje jego mrowienie pod spojrzeniem Teddy.
— To na pewno — stwierdza z prostotą. Zdecydowanie nie wątpiła, że Teddy przyciąga spojrzenia; jest piękna. I może Helena przyznaje to okrężną drogą, ale jej spojrzenie zdradza wszystko. Nie próbuje nic ukrywać, zresztą nawet jeśli by chciała, nie jest pewna, czy byłaby w stanie. — Tak. To jest najlepszy pomysł — odpowiada bardzo szybko, gdy Darling zaprasza ją do swojego mieszkania. Jest ciekawa; chce zobaczyć, jak żyje strażaczka i jak wygląda jej przestrzeń – chociaż Peregrine byłaby naiwna, myśląc, że będzie chciała zajmować się zwiedzaniem, kiedy przekroczą próg jej domu.
Przecież już nawet gdy znajdują się w zamkniętej przestrzeni samochodu, a ona przekręca kluczyk w stacyjce, przemyka jej przez głowę, by zamiast skierować się do miasta, znaleźć miejsce na uboczu. Zwłaszcza gdy przed ruszeniem z miejsca posyła jeszcze Darling przeciągłe spojrzenie, a od tej wymiany jej ramiona pokrywają się gęsią skórką.
Ostatecznie zawraca samochód, by wjechać z powrotem na trasę do Toronto. — Prowadź — mówi, podając jej swój telefon z odpaloną aplikacją map.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Chciała, żeby Helena czuła niepewność. Nie dlatego, że chciała ją zranić, ale dlatego, że lubiła obserwować reakcje, które prawdziwa emocja wywoływała w drugim człowieku. Sama wiedziała, że każdy moment wstrzymanej decyzji i każda drobna pauza w rozmowie, jest jak zapalnik. I nie zamierzała gasić tego płomienia.
— Wiedziałam, że ci się spodoba — rzuciła beztrosko, zapinając pas. Wyczuwała w Peregrine ciekawość, która zawierała chęć bliższego poznania. A zapraszanie kogoś do swojego mieszkania, to już kolejny krok w znajomości.
Samochód ruszył, a Darling poczuła wstrząs przy lekkim szarpnięciu silnika. I chociaż pędziły w kierunku głównej drogi, świat zdawał się zwolnić, a wszystko to przez jej własne, gorące myśli. Helena siedziała obok, nieświadoma, jak bardzo Teddy walczy ze sobą, żeby nie dać się ponieść pragnieniom, które od dłuższego czasu kumulowały się w jej głowie. I podbrzuszu. A może doskonale o tym wiedziała, tylko nie dawała niczego po sobie poznać.
Każdy ruch obok, każde spojrzenie i zawadiacki uśmiech podsycał w niej tę ochotę. Nie mogła tego zatrzymać. I chyba nawet nie chciała. Myśli krążyły wokół cielesnej bliskości i ciepła, które mogłoby wypełnić przestrzeń między nimi.
Gdy wyjechały na trasę prowadzącą do Toronto, Draling wpisała adres swojego apartamentu i umieściła telefon w uchwycie samochodowym.
— Mieszkam w samym centrum, ale o tej porze nie powinno być już korków — powiedziała, ale w środku wciąż płonęła żywym ogniem. Przez krótką chwilę pozwoliła sobie zanurzyć się w fantazji i w tym, jak blisko mogłyby się znowu znaleźć i w tym, co może się w końcu wydarzyć, gdy rzeczywistość już dorówna myślom. To było jak połączenie pożądania i dyscypliny, bo Teddy potrafiła utrzymać kontrolę, ale nie zamierzała całkowicie wygaszać tej przyjemnej fantazji.
Wkrótce Toronto zaczęło rozciągać się przed nimi labiryntem świateł i ulic, a jechały środkiem miasta, oczy Heleny były niczym małe latarnie w półmroku samochodu, pełne ciekawości, którą Darling chciała zaspokoić.

 
				