Wyatt właśnie przeglądał dokumenty z jednej sterty i przekładał je na drugą. Czytał raporty, ale myślami wciąż był gdzieś daleko za ścianami swojego gabinetu, a mimo to, zaznaczał jakieś cyferki, które odbiegały mu od normy swoim złotym piórem, które raz, co raz, lądowało gdzieś między papierami i którego za każdym razem szukał. Brakowało mu Meeny, dobrej sekretarki, która ogarnęłaby ten jego chaos, bo Cindy nie dość, że nie ogarniała nic, życia, siebie, ani nawet tego czym jest zeszłoroczny bilans, to jeszcze wszędzie zostawiała swoje blond włosy.
Galen właśnie zdjął jeden ze swojej nieskazitelnej czarnej marynarki. A ona przecież nawet dzisiaj nie stała obok niego.
Zerknął na zegarek, miał dwadzieścia minut do następnego spotkania online z Europą. Mógł to dwadzieścia minut poświęcić na przypomnienie sobie jakiś wykresów, które miał im przedstawić, ale na spotkaniach online po prostu miał je obok komputera, więc to chyba był dobry moment na kawę. Podniósł słuchawkę telefonu i poprosił sekretarkę o kawę. Nie spodziewał się po Cindy cudów, chociaż przecież dwa razy pokazał jej sam, osobiście, jak obsługuje się ekspres, a ona wciąż robiła mu kawę z mlekiem zamiast czarnej. Wciąż go przepraszała i wciąż obiecała, że zrobi drugą... Dwa razy o niej zapomniała i Galen Wyatt musiał kawę zrobić sobie sam.
Odwrócił się na krześle tyłem do wejścia i zawiesił wzrok na jakimś regale z książkami, który zawsze miał za plecami. Właściwie nawet nie wiedział jakie pozycje tam leżą, więc uniósł jedną brew gdy zobaczył Dziennik Bridget Jones. Ciekawe kto tutaj to przyniósł i w jakim celu...
Kiedy usłyszał ruch za plecami, to nawet się nie odwrócił.
- Czarna, czy z mlekiem? Mam Cię wysłać na kurs z obsługi ekspresu Cindy? Ale nawet nie wiem czy takie robią... - rzucił i wtedy odwrócił się w kierunku drzwi. Ale przed nim wcale nie stała blond, roztrzepana Cindy, tylko jakaś zupełnie inne dziewczyna. Uniósł jedną brew wbijając w nią spojrzenie niebieskich tęczówek.
- Nie jesteś Cindy - stwierdził odkrywczo i nawet wychylił się żeby wyjrzeć, czy może za nią nie czai się Cindy, ale jej nie było. Czy to oznacza, że wreszcie prezes Wyatt mógł liczyć na jakąś porządną kawę?
- Kim jesteś? - zapytał w końcu mrużąc powieki. Gdzieś na stercie tych dokumentów było jej CV, była nawet jakaś notatka, że zaczyna dzisiaj pracę, jako jego sekretarka, ale... umknęło mu to.
Lume Fiorevanti

 
				
 
									 
				
