A skąd miała wiedzieć, że w jego klubie nie było dziwek? Przecież w takich miejscach jak to, to była codzienność. Wystarczyło się rozejrzeć. Połowa kobiet była ubrana tak skąpo i łasiła się do obcych facetów, pijących drogie whisky, że nie dało się wysuwać innych wniosków. Madox mógł sobie tworzyć idealny obrazek swojego klubu, dopinając wszystko na ostatni guzik, ale nie był w stanie zapanować nad wszystkim, co działo się w ścianach Emptiness. I tak szczerze to Pilar miała to gdzieś. Niech się tam dzieje wola nieba, jednak nie byłaby w stanie zgodzić się na to, by jeszcze dogadzać takiemu zwyrolowi jak Seeley. I autentycznie była gotowo bić się o to (dosłownie), żeby żadnego specjału mu nie serwować. Nawet jakby miała się w tamtym dokładnie momencie odwinąć i zaserwować Madoxwoi soczysty kop kolanem w kroczę. I 
może zaczęła to nawet rozważać, ale ten bardzo 
skutecznie zaczął ją rozpraszać. Szczególnie tą ścieżką pełną intensywnego dotyku, w jaką wyruszyła jego dłoń zaczynajac od biodra, przez tyłek a na kończąc na udzie. Pilar nie protestowała. Pozwalała mu prowadzić. Lubiła gdy mężczyzna wiedział jak poruszać się w tańcu, a Madoxowi wychodziło to wyjątkowo dobrze. 
Ciekawe ile dziewczyn obracał dziennie na tym parkiecie, zastanowiła się na moment. Ale tylko na moment, bo potem już była zajęta przewracaniem oczu.
—
 Ah tak? — prychnęła prosto w jego twarz, podczas gdy biodrami naparła jeszcze mocniej na te jego i poruszyła nimi w rytm muzyki. —
 A co fajnego masz na górze? — spytała wyzywająco, chociaż raczej łatwo było się domyślić, co miał na myśli. — 
Jakieś planszówki? Karty? Chętnie zniszczyłabym cię w pokera — bo w pokera to Stewart grała całkiem nieźle. Może gdyby nie pracowała w policji i nie musiała się aż tak pilnować, zarywałaby nocki w kasynach. Już miała to dodać do rozmowy, kiedy Madox przysunął się do niej tak blisko, że czuła jego oddech na swoich ustach. Mimowolnie uniosła dłoń do jego twarzy, by móc 
odpowiednio zareagować na te zaczepki, ale nim zdążyła cokolwiek więcej zrobić, już wirowała w powietrzu, obracając się o dziewięćdziesiąt stopni. 
Musiała przyznać, że efektywnie ją uciszył, bo nawet słowem się nie odezwała, kiedy skierował jej spojrzenie na Maddie. Gracja z jaką ta kobieta się poruszała przy takich 
gabarytach naprawdę zostawiała człowieka pod wrażeniem. I to nie tylko Pilar, bo Arthur i jego koledzy aż się cali obślinili, gdy dziewczyna nachyliła się nad stołem. Chociaż on najbardziej. Patrzył na wszystkie miejsca, na które nie powinien. A Stewart znowu zaczęło zalewać do uczucie złości. Chciała nawet ruszyć przed siebie, jednak Madox trzymał ją przy sobie wystarczająco stanowczo, by wiedziała, że nie miała szans. Oparła wiec głowę o jego klatkę piersiową, a dłoń umieściła na tej jego, która znajdowała się na brzuchu Pilar i mocno zacisnęła. Dobrze się nią opiekował, chociaż gdyby tak podłożył jej jeszcze pod nogi coś, na czym mogłaby się wyżyć, byłoby już dziesięć na dziesięć. 
—
 Sprawdzasz moją cierpliwość? — rzuciła zniecierpliwiona, gdy Maddie wciąż ich obsługiwała, a Seeley ponownie obszedł ją od tyłu i spojrzał na jej pośladki. Bo serio, patrzenie na tą całą scenkę było dla Pilar prawdziwą t o r t u r ą. A z każdą sekundą, w której Seeley mógł być sobą i świetnie sie bawił, Stewart miała ochotę rozbić jego twarz o kant stołu, przy którym właśnie stał. 
I może nawet by spróbowała, gdyby nie kolejne słowa Madoxa. Wypowiedziane gdzieś pomiędzy jej uchem a ciepłą szyją, na której momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Tylko Pilar sama nie wiedziała, czy było to spowodowane jego obecnością, czy może jednak tym, co powiedział. A może i tym i tym? W każdym wypadku, spodobało jej się to, co usłyszała 
i poczuła.
— 
Mam się zadowolić tym, że zasra lub zarzyga ci cały kibel? — spytała po chwili, obserwując jak grupka dziewczyn ochoczo zaprasza ich do siebie, podczas gdy jej dłoń zawędrowała gdzieś do tyłu i w całym tym delikatnym lecz zmysłowym tańcu odnalazła kark Madoxa. —
 Chociaż im dłużej o tym myślę, tym coraz bardziej mnie to zadowala — wbiła nieznacznie paznokcie w jego skórkę i przejechała palcami wzdłuż nagiej szyi, pozostawiając delikatny, jasny ślad. Jej biodra wciąż poruszały się rytmicznie na strony, a kiedy Seeley wstał od stołu, Pilar aż się wyprostowała i jeszcze bardziej wbiła w ciało Noriega. Tylko co z tego, skoro nie dane jej było zobaczyć co dalej, bo w następnej chwili już była do nich tyłem. 
— 
Daj mi patrzeć — poprosiła. Nawet grzecznie. Tylko co z tego, skoro Madox zamiast odwrócić ja do siebie plecami, przechylił do tyłu, zawieszając cały ciężar jej ciała na swojej ręce. A Pilar z automatu wystawiła jedną nogę w górę, ułatwiając mu dostęp do uda, ale i również tworząc tym samym prawdziwą, taneczną figurę. Chociaż nie do końca, bo jej dłoń zamiast na ramieniu Madoxa, znalazła się na samym środku jego koszuli, zaciskając palce w dziwnym 
niedoczekaniu. Jakby chciała przyciągnąć go jeszcze bliżej, zapraszając do tego wyzwania. Tylko ponownie, jedyne co poczuła, to chłodny powiew wiatru, bo znowu zmieniali pozycje. 
—
 Mam ci zrobić przyjemność opowieściami o podsłuchu? — uniosła wysoko brew, przyglądając u się uważnie. — 
Znam o wiele lepsze sposoby — teraz i ona przeniosła wzrok na jego usta. Po raz pierwszy tego wieczoru tak jawnie i bezczelnie. Ale 
nie po raz pierwszy, Madox szarpnął ją nie w tym kierunku, w którym bo sobie tego życzyła. Aż z jej ust wydał się jęk niezadowolenia. Pomimo tego pozwoliła zaprowadzić się z powrotem do loży. 
—
 No co mam ci powiedzieć? — opadła na siedzenie, tym razem to, na którym to on wcześniej siedział i wbiła spojrzenie w ciemne oczy. — 
Typowa Pilar, wszystko musi załatwić sama — przez chwilę liczyła, że taka odpowiedź mu wystarczy, jednak po jego minie łatwo mogła stwierdzić, że nie było nawet takiej możliwości. —
 Od kiedy tak cię interesuje co robię, co? — zlustrowała jego pozycję i również się nachyliła, opierając łokcie o chłodny blat. Chociaż co jakiś czas odchylała nieznacznie głowę i spoglądała w stronę parkietu, jakoś nie mogła powstrzymać się, by nie skupić większość uwagi na ciemnych oczach Madoxa. Przyciągały ją jak magnes, kiedy z takim zainteresowaniem się w nią wwiercały. A to dlatego, że czekały, aż Pilar w końcu zacznie gadać. 
—
 Nie ma mądrych podsłuchów, bo policja nie wie, że go w ogóle podłożyłam — wyrzuciła w końcu z siebie, przy okazji na moment zerkając jak Seeley koślawo porusza się po parkiecie. A potem upiła resztkę tego drinka, co go zostawiła zanim poszli tańczyć. Był już cały ciepły i nie taki dobry jak na początku, ale zawsze coś. Czuła na sobie wzrok Madoxa, nawet kiedy swój chowała w szklance. Wciąż było mu mało. —
 Oj, bo dostaliśmy informacje od burdelmamy w Trzech Świnkach o burdelu w Quebec, gdzie podobno przewożą te wszystkie dziewczyny. I oczywiście ja chciałam tam jechać pod przykrywką — bo to akurat była najbardziej oczywista rzecz na całym świecie. A przynajmniej dla każdego, kto kiedykolwiek poznał Pilar Stewart. —
 A że Waits to cipa, wypisał się ze wszystkiego i powiedział, że to zły pomysł — wyzerowała swoją szklankę i odstawiła tuż obok dłoni Madoxa, przez 
przypadek muskając przelotnie jego dłoń. —
 No to musiałam sobie znaleźć zastępstwo. Za jego plecami. Wiec wzięłam Wyatta — tym razem złapała za szklankę whiskey, która należała do Noriega i ją również bezczelnie wyzerowała, chociaż nie było tam dużo. Podniosła na niego spojrzenie. 
No co? Przecież wiedział nie od dziś, że Pilar była pierdolnieta, tak? To co się dziwić, że pojechała do burdelu z głównym podejrzanym w sprawie. —
 Poudawaliśmy parę, udało nam się porozmawiać z jedną z dziewczyn, Marie, która została porwana i sprowadzona z Hiszpanii. To właśnie ona powiedziała nam o.. — tu przerwała na moment, ponownie tego wieczoru czując jak zbiera się w niej złość na same wspomnienie tego spotkania w Quebec. —
 o tym zwyrolu, co teraz bawi się najlepsze na twoim parkiecie. A że Wyatt razem z nim pracuje, to umówił nas na kolacje do jego willi. Podłożyliśmy podsłuch, a Seeley jeszcze przy okazji dostał po mordzie — widziała tą uniesioną brew Madoxa, więc prychnęła delikatnie i przysunęła się jeszcze bliżej na tym stole. — 
Od Galena, nie ode mnie — wyjaśniła od razu. — 
Po mnie miałby o wiele lepszą pamiątkę — patrzyła już tylko na Madoxa. Wwiercała w niego swoje spojrzenie, jakby chciała wyczytać w jego głowie, co teraz sobie o tym wszystkim myślał. — 
O wiele większą i bardziej trwałą pamiątkę — uśmiechnęła się delikatnie. Bo jednak sama fantazja o tym, jak bardzo mogła mu zagwarantować piekło na ziemi, działała na nią ekscytująco. A może to jednak ta obecność Madoxa. Wyciągneła się jeszcze bardziej w jego stronę, nawet nie zauważając, kto przechodził obok. 
—
 Anita? — dźwięk jego głosu w sekundę przyprawił Pilar o chłodny dreszcz, a jej dłoń już o wiele bardziej intencjonalnie odnalazła tą Madoxa. 
Madox A. Noriega